PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Z płcią przeciwną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

Użytkownik 100006

Fobiś czy nie fobiś, każdy jest inny. Każdy ma inne wyobrażenie odnośnie wymarzonej drugiej połówki. Do bani jest to, że samotność potrafi być na tyle przytłaczająca, żeby te wyobrażenia odsunąć na drugi plan. Wtedy człowiek tonący w takim morzu samotności szuka czegokolwiek, byleby nie utonąć, i nierzadko trafia na brzytwę, która, jak już z nim skończy, zostawia go z powrotem na tym morzu. Tylko wtedy trochę trudniej jest się utrzymać na powierzchni.
Wiadomo że samiec alfa zawsze będzie wyżej ceniony niż facet z zaburzeniami. 
Promyku i reszta pań z forum, wybór należy do was  ^P^ Życie w ubustwie pozbawione wrażeń ale pełne zrozumienia i empatii lub facet z furaą, domkiem z ogrodkiem i ogrom wrażeń, burzliwe życie pełne cierpienń i upokorzeń  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Oczywiscie zartuję, w każdym samcu jest trochę empatii i kazdy fobik ma coś z samca alfa. 
Promyku, miałas wypadek?
Bycie samcem alfa albo beta nie ma nic wspólnego z bogactwem i empatią, może poza tym, że te rzeczy jakoś są skorelowane.

Tutaj chodzi o dominację. Większość zwierząt stadnych ma hierarchię, gdzie jedne samce dominują drugie. Pierwszy raz tą terminologię zastosowano chyba do wilków. No i ludzie mają podobnie, tzn. mężczyźni.

Więc można być biednym empatycznym samcem alfa i bogatym nieczułym samcem beta. Chodzi o to, jaki kto ma pęd do zajmowania "wyższych" stanowisk, tzn. kierowniczych bądź też nawet tak prostą rzecz, jak bycie wodzirejem podczas zabawy.

Bycie alfą nie oznacza bycia d*pkiem. Alfą był np. Jezus. Bo był liderem, przywódcą, założył własną organizację, ludzie podążali za nim a nie on za kimś.

Pozycję alfy można łatwo podważyć nie podporządkowując się mu. Każdy alfa potrzebuje jakiegoś bety do rządzenia. Inna sprawa, że żeby przeżyć w tym świecie, trzeba jednak zająć jakąś pozycję i jest to niestety często pozycja beta. To jest to, co niektórzy nazywają "systemem".

A cały ból d*py wynika chyba z tego, że psychiczne cechy samca alfa są bardzo atrakcyjne dla kobiet, bardziej niż inne, zdawałoby się ważniejsze.

Załóżmy, że jest sobie jakiś facet, całkiem bogaty, całkiem wrażliwy, który chce swoją laskę obsypać kwiatami. Niestety, ma psychiczne cechy samca beta.
Załóżmy, że jest drugi facet, wytatuowany lider lokalnej kapeli hiphopowej, przygłup, narkoman, obecnie bezrobotny, ale za to ma cechy samca alfa. No i prawda jest taka, że kobieta znacznie chętniej wybierze tego drugiego. To jest zaskoczenie dla wielu, ale tak po prostu jest.

Ból d*py względem tej prawdy przejawiają zarówno mężczyźni jak i kobiety, ale tak po prostu jest.
(15 Maj 2017, Pon 11:04)andy napisał(a): [ -> ]Promyku, miałas wypadek?

Tak, upadłam na głowę w dzieciństwie i stąd ta fobia ^_^" Nie no, żarcik. Nie miałam.
Jakiś czas temu tu pisałem o mojej relacji. Zdecydowałem się na poważną rozmowę i relacje się jakoś naprawiły. Łudziłem się, że ona w jakimkolwiek stopniu odwzajemnia moje uczucia i 2 dni temu dostałem tekst, że jej smutno bo poniekąd dostała kosza od jakiegoś chłopaka. Czemu jestem takim debilem, że nie potrafię zostawić jej w cholerę?
Zazwyczaj osoby które nam się podobają nie odwzajemniają uczucia i na odwrót.
Dla tych którzy myślą że dziewczyny z fobią i innymi zaburzeniami łatwiej "wyrwać" bo np. mogą mieć mniejsze wymagania, wcale tak nie jest. Prędzej zainteresuje się wami kobieta "normalna". Potwierdzone przez kobietę z tego forum,obserwacje i doswiadczenia. Więc nie myślcie że "fobiczka" zadowoli się byle czym, taka jest niestety prawda. Co do zrozumienia naszych zaburzeń, jeśli kobieta ma chociaż trochę (lub trochę wiecej) oleju w głowie to zrozumie wasze dziwactwa. Poziom empatii nie zależy od poziomu "normalnosci".
Odnośnie tego, że "normalni" zrozumieją zaburzenia, o ile są empatyczni - niekoniecznie.
Większość osób "normalnych" była zszokowana moimi dziwactwami, a dla osób ze środowiska osób zaburzonych niektóre rzeczy nie są już nawet odbierane jako nietypowe, bo dotyczą większości osób z tego właśnie środowiska.
Nie wiem już czy jest jakikolwiek sens dalszego szukania, bo tylko non stop albo ktoś mnie rani albo ja sam siebie mając jakieś złudzenia. 3 miesiące budowania znajomości, zaniedbywania wszystkiego innego, zaległości na uczelni jak cholera, po czym okazuje się, że to czas totalnie stracony. Nie mówiąc już, że nerwica uderza teraz ze zdwojoną siłą.
"normalni" zrozumieją, o ile posiadają jakikolwiek rozum, tj. inteligencję i przede wszystkim ogarniają jakiś podstawowy poziom emocjonalny, nie tylko względem siebie, ale względem innych też. moze nie ma takich ludzi wielu, ale zgadzam się absolutnie z tym, że 'posiadanie' fobii czy zaburzeń nie implikuje empatii (tak samo jak ich nieposiadanie też tego nie czyni). tolerancja i to jak daleko ona sięga, względem takich problemów to też coś innego jeszcze niż empatia, chociaż może za empatią iść; a jeszcze chyba do tego dochodzi, ile tej empatii potrzebujemy, jaki poziom tolerancji jesteśmy sami w stanie znieść, bo czasami "małe rzeczy" bledną w obliczu akcydentalnych, jednorazowych sytuacji, czasami przekręca się rozumienie- w przypadku osób z fobią przecież zazwyczaj na swoją niekorzyść.

i odnośnie tego, co napisał forgetall na kolejnej stronie, zgadzam się z tym, że trzeba coś robić, jakoś nad sobą pracować
Szukanie dziewczyn przez facetów z fobią jest bez sensu. Najpierw trzeba się ogarnąć. Oczywiście można poznawać dziewczyny w ramach terapii.
Nie liczcie, że ktoś zaakceptuje wasze dziwactwa, bo to nie są dziwactwa tylko coś znacznie poważniejszego.
(20 Maj 2017, Sob 12:01)Kiwi napisał(a): [ -> ]Odnośnie tego, że "normalni" zrozumieją zaburzenia, o ile są empatyczni - niekoniecznie.
Większość osób "normalnych" była zszokowana moimi dziwactwami, a dla osób ze środowiska osób zaburzonych niektóre rzeczy nie są już nawet odbierane jako nietypowe, bo dotyczą większości osób z tego właśnie środowiska.
Może te "normalne" środowisko tylko z pozoru było takie normalne? 
U nas na studiach gdzie przeważały osoby po 30stce była taka totalnie antyspoleczna dziewczyna, zawsze siedziała sama, nie odzywała się do nikogo, widać było że brała leki bo zawsze przysypiała na zajeciach. Mimo że była obgadywana za plecami, czasem z niej żartowano to odbieralismy ją pozytywnie, czasem ktoś się dosiadał i zagadywał. Większośći nie przeszkadzało zupełnie jej zachowanie, była mimo wsxystko akceptowana.
(20 Maj 2017, Sob 13:20)andy napisał(a): [ -> ]Większości nie przeszkadzało zupełnie jej zachowanie, była mimo wszystko akceptowana.

Nie chodzi o przeszkadzanie i brak akceptacji, co o zszokowanie w ogóle pewnymi faktami.
Ale rozumiem, o co chodziło. :)
(20 Maj 2017, Sob 12:01)Kiwi napisał(a): [ -> ]Odnośnie tego, że "normalni" zrozumieją zaburzenia, o ile są empatyczni - niekoniecznie.
Większość osób "normalnych" była zszokowana moimi dziwactwami, a dla osób ze środowiska osób zaburzonych niektóre rzeczy nie są już nawet odbierane jako nietypowe, bo dotyczą większości osób z tego właśnie środowiska.

Też tak sądzę.
(04 Maj 2017, Czw 18:05)Xyzy napisał(a): [ -> ]Ogółem nie chciałem wjeżdżać na takie tematy, czemu mnie olewa itp. bo było ryzyko zerwania przez to totalnie kontaktu ale teraz już mnie to wali i to zrobię przy najbliższej okazji. Z drugiej strony, dziewczyna ma chyba też jakieś problemy psychiczne, samo to, że się uczyć w ośrodku socjoterapii i raz nie zdała o czymś świadczy, więc nie wiem jak ja mam ją odbierać. Ale teraz i tak nie ma nic do stracenia, bo rozmowy z nia trwają po 2-3 minuty więc więcej nerwów i zawodu niż pożytku z tej znajomości.

cześć, odniosę się do całej twojej sytuacji pomimo tego że zacytowałem jej randomową część

zacznę od tego że miałem bardzo podobną relację jak twoja. Dziewczyna ładna i mądra, pogadać zawsze można było na ciekawe tematy, ale przy tym huśtawki nastrojów, pretensje, jakieś chore fazy. Jeździłem do niej do pobliskiej miejscowości, ona do mnie raz przyjechała, w ten sposób spotykaliśmy się i fajnie spędzałem czas. Ja byłem już trochę zakochany ale nie miałem pojęcia co z tym zrobić. W końcu jednak zaczęło mnie to wszystko męczyć, wieczne pretensje, czasem celowe olewanie, raz nawet niby niechcąco wysłała do mnie wiadomośc w której pisała zapoznawczo do innego faceta. Zabolało i powiedziałem jej że jestem zazdrosny. Dostałem o+:Ikony bluzgi pierd:, że jakim prawem, potem jednak wspomniała że to facet powinien się starać dążyć do innej relacji a nie kobieta. Jak zapytałem czy zobaczymy się znowu w następny weekend to dostałem odpowiedź po 2 godzinach że "może".

wcześniej pisałem trochę z inną dziewczyną z neta i spotkaliśmy się w tygodniu. Było tak normalnie, od razu szło wyczuć że ta nie robi różnych chorych faz, nie stosuje manipulacyjnych zagrywek. Zupełnie zapomniałem o tamtej. Gdy minął weekend dostałem od tej z fazami długą ścianę tekstu, w której kładła nacisk na to że mieliśmy się zobaczyć, co i dlaczego się stało, co to ma znaczyć. Dowiedziała się wtedy jak to jest być olanym. Była wściekła i jakby zasmucona, próbowałem się tłumaczyć ale znowu dostałem o+:Ikony bluzgi pierd:. Więcej się do niej nie odezwałem.

I całe cholerne szczęście. Jak potem sobie analizowałem wszystko, jak zeszła ze mnie chemia do niej to ogarnąłem że wpakowałbym się w toksyczne bagno. Wiem że mi to łatwo gadać bo los chociaż raz się do mnie uśmiechnął i mogłem "wymienić ją na lepszy model" ale sam się zastanów po co ci to. Po co ci problemy, po co ci pretensje i po co ci tyle negatywnych emocji. Nawet gdybyś z nią był to ludzie się tak nagle nie zmieniają, miałbyś w związku istne piekło. Warto?

Zgaduje że tak naprawdę zasłużyła sobie na twoje uczucie jedynie tym że cię zauważyła i okazała jakieś tam zainteresowanie. Tak było w moim przypadku. Warto też przeanalizować to o czym pisał Ordo, czyli zastanowić się dokładnie i na spokojnie, bez żalu i wypominania, co JA mógłbym zrobić żeby w przyszłości było inaczej, gdzie JA zrobiłem błąd.
(20 Maj 2017, Sob 13:11)forgetall napisał(a): [ -> ]Szukanie dziewczyn przez facetów z fobią jest bez sensu. Najpierw trzeba się ogarnąć. Oczywiście można poznawać dziewczyny w ramach terapii.
Nie liczcie, że ktoś zaakceptuje wasze dziwactwa, bo to nie są dziwactwa tylko coś znacznie poważniejszego.

Nie jest bez sensu. Jezeli ktos na serio szuka dziewczyny i robimy w tym kierunku jakies kroki to chyba nie jest z nim tak zle. Z fobii mozna cale zycie nie wyjsc bo zawsze troche bedziesz je mial. Grunt to umiec sobie znia radzic i isc na przod i nie odpuszczac z powodu strachu. Takie gadanie ze najpierw sie ogarnij a potem cos rob bez sensu wq mnie.
Wejście w relację z dziewczyną dla osoby z fobią jest bardzo utrudnione. Powój jest taki, że nawet jak ktoś będzie próbował to jest zwyczajnie nieatrakcyjny dla kobiet. Jak widać po wpisach na tym forum, bardzo często próby kontaktów kończą się frustracjami i dołami. Zamiast liczyć na poznanie dziewczyny (co niemal na pewno zakończy się fiaskiem) lepiej zadbać o własne samopoczucie i postawić sobie inne cele. Takie cele mogą pomóc w pozbyciu się fobii i staniu się atrakcyjnym.
W dodatku wielu ludzi bagatelizuje swój stan i myśli o dziewczynach zamiast zająć się ogarnięciem siebie.
Rozmyślanie przez facetów o związkach na tym forum to jak rozmyślanie o bieganiu na forum dla sparaliżowanych.
Mistrzowie sportu jednak używają wizualizacji w ramach przygotowania do zawodów..
Utrudnione ale nie niemożliwe.

(23 Maj 2017, Wto 19:03)forgetall napisał(a): [ -> ]Rozmyślanie przez facetów o związkach na tym forum to jak rozmyślanie o bieganiu na forum dla sparaliżowanych.

Mysle ze to troche nie trafne porownanie. Ta cala fobia siedzi w naszychh glowach i od nas sporo zalezy jak bedziemy odbierac bodzce ze srodowiska lub jak chcemy je odbierac a wiec mozna sporo pracowac nad soba zeby sie nie bac.
Ja w swoim życiu nie miałam powodzenia u płci przeciwnej, tylko ciągłe ignorowanie, nie przepadam za płcią przeciwną, uważam ich za kretynów i bardzo rzadko ktoś mi się spodoba, mam raczej wysokie wymagania.
Ja to często mam poczucie, że nie nadawałabym się związku, takiego normalnego, poważniejszego... Z drugiej strony przeszkadza to, że mam też chyba dość wysokie wymagania, chociaż wiem, że sama wad trochę mam. Ale jak mi druga osoba nie odpowiada to co zrobię?
Mam to samo :-) Też mi w kółko powtarzają że mam za wysokie wymagania ale ja to olewam , dlaczego mam brać pierwszą lepszą laskę jak inni moi znajomi a niektórzy na dodatek od razu robią dzieci ,masakra ,tego kwiatu jest pół światu i można przebierać do oporu aż trafi się na kogoś na prawdę wyjątkowego a nie brać co się nawinie ,potem się ludzie dziwią że coś wygasa jak nigdy tego nie było albo że rozwody są ,mamy jedno życie i powtórki nie będzie żeby coś poprawić.Tobie Placebo ogólnie druga połówka wadzi czy masz na myśli konkretną osobę?
Chciałam się podzielić pewną rzeczą, a nie chcę zakładać osobnego tematu do każdych moich wynurzeń :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Otóż byłam na weselu i przydarzyła mi się niespodziewana rzecz, a mianowicie zainteresował się mną pewien facet. Tańczył ze mną parę razy, zagadywał do mnie, patrzył na mnie maślanymi oczętami...no może i nie jestem mistrzem kontaktów międzyludzkich, ale widać było że mu się spodobałam. Sęk w tym, że był on osobą towarzyszącą mojej kuzynki. Zaczęło się normalnie. Jak wyszłam na papierosa to ich spotkałam zgadałam się z nimi, powiedziałam im że tak mnie usadzili przy stoliku, że nie mam do kogo się nawet odezwać (w istocie, siedziałam między jakimiś obcymi ludźmi) oboje zaproponowali mi żeby się przesiadła do nich. Tak też zrobiłam i zaczęło się dziać to co wyżej generalnie. W pewnym jednak momencie oni oboje wstali od stołu i bez słowa przesiadali zostawiając mnie samą przy stoliku...Potem jak wychodziliśmy na papierosa to facet już nie rozmawiał ze mną i nie zwracał na mnie uwagi. Pomyślałam sobie że pewnie stracił zainteresowanie, jako że w pewnym momencie pojawiła się u mnie dobrze nam znana tzw. "pustka w głowie" i zamilkłam. Trochę mnie to dobiło, naszły mnie myśli że widocznie jestem beznadziejna. Potem jednak znów się pojawiło zainteresowanie, a moja kuzynka co raz bardziej być no wkurzona po prostu. Zaczęła do niego "dziubciać" przy mnie zwracając się do niego "moje słoneczko" że "nie powiedział jej żadnego komplementu" ,strzelać fochami, posmutniała, gdy na parkiecie tańczyli w kółeczku razem z dzieckiem innej kuzynki i ja do nich dołączyłam, moja kuzynka ostentacyjnie zeszła z parkietu. Gdy kolejny raz wyszłam na papierosa, siedzieli po drugiej stronie, on mnie zawołał do nich, jak ja coś mówiłam do mojej kuzynki, to sfochowana odpowiadała mi półgębkiem. Następnie było tak, że pisząc już w skrócie odseparowała siebie i jego ode mnie, tańczyła z nim itd. ja tymczasem poszłam do brata i ogólnie spędzałam czas z innymi. Gdy wesele się miało ku końcowi i zeszli z parkietu, to siedzieli razem przy stoliku z jej rodzicami, najwyraźniej jakieś kwasy między nimi były, bo on siedział nie obok niej, a kilka krzeseł dalej. W końcu nadszedł czas i zbierali się do wyjścia.
Popatrzył w moją stronę więc z dystansu stojąc dalej od niego, uśmiechnęłam się do niego i mu pomachałam. Poszłam za moją mamą w stronę wyjścia, bo myślałyśmy że i po nas już transport przyjechał i on wtedy też się zbliżył i odciągnął mnie na bok i wziął ode mnie mój numer telefonu, mówiąc żebyśmy się spotkali. Zaskoczył mnie tym.


Moja kuzynka nie jest jakąś super laską, ale ma tą "przewagę" nade mną że jest wygadana i to tzw. dusza towarzystwa. Nie mam pretensji do niej o to że była zła, stawiając się na jej miejscu, też bym pewnie była zła i zazdrosna gdyby kolega z którym przyszłam na wesele "wyrywał" się do mojej kuzynki. Tym bardziej, że wiecie jak to jest, niby to tylko jej kolega, ale może się dziewczynie podoba (patrząc na jej zachowanie to chyba tak). Co do mojego zachowania, to nie biegałam za nim, nie narzucałam się, jedyne co to trochę zagadałam jak był akurat obok czy jedyny mój "perfidny" występek to, to że gdy chciałam z nim zatańczyć, to zajmowałam strategicznie bliską pozycje, by on mógł wziąć mnie w tany : Wystawia język Gdy moja kuzynka już go całkiem "zacharpciła" zostawiłam ich w spokoju. Nie będę się przecież z nią bić o gościa, którego ledwo znam Uśmiecha się szeroko

No i może nie byłam zbyt w porządku, gdy do niej zagadywałam "jak gdyby nigdy nic", gdy ona była zła. No ale z drugiej strony, nie będę jej przepraszać za to, że jej kolega traktuje ją jak kumpla, a ja mu się najwyraźniej spodobałam. Właściwie sytuacja była problematyczna dla wszystkich.

A teraz boję się tego co będzie dalej, bo na scenę wkracza fobia. Moja samoocena jest tak niska, że mimo że widzę że mu się spodobałam, to szczerze naprawdę nie wiem jak ktoś taki jak ja mógł mu się spodobać - z wyglądu jestem przeciętna, nawet bym powiedziała że nieco poniżej w tańcu ruszam się jak koń pociągowy, a i w gadce "tyłka nie urywam." Do tego na weselu wiadomo jak to jest, muzyka głośno gra, wóda się leje, tańczy się, dziewczyny odpicowane itd.
On wydaje mi się mieć spokojnie usposobienie takie "umiarkowane" tzn. nie jest nieśmiały, ale też nie jest znowu ulatra przebojowy.
Sama właściwie nie wiem co o tym myśleć. Niby jakaś chemia jest, ale czy będziemy mieli ze sobą wspólny język, zainteresowania, usposobienie, czy nadawalibyśmy na tych samych falach - nie mam pojęcia.
Największym jednak problemem jest dla mnie to, że ujmując kolokwialnie on jest normalny, a ja nie. Tzn. ja w swoim zdziczeniu wytworzyłam sobie swój Świat i swoje kredki, mam kompleksy odnośnie mojego wykształcenia, nie jestem jak normalne dziewczyny, które mają jakieś koleżanki, gdzieś wychodzą itd. wstyd by mi było się mu przyznawać że nigdzie nie wychodzę i ogólnie ujmując prowadzę "netowe życie". Obawiam się że jak się dowie że jestem taką przegrywą, to da sobie spokój.

Nawet powątpiewam w to że się ze mną skontaktuje. A jeśli, to już na samą myśl się stresuje, bo np. będzie chciał iść do jakiegoś klubu, a ja do takich miejsc nie chodzę, bo nie lubię i tym podobne negatywne myśli.
Jakbyście przeszli na islam to nie mielibyście tych wszystkich problemów i niesnasek. Gościu mógłby jednocześnie mieć was obie, chciałby wyjść do klubu to poszedłby z nią, chciałby porobić coś innego czego ona nie lubi to zabrałby Ciebie i wszyscy zadowoleni.
Dzięki za poradę, ale nie skorzystam xD
@Swango A może on tylko się wydaje normalny i ma podobne obawy? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Bo widzisz, generalnie ludzie mi mówią, że radzę sobie bardzo dobrze, a nie mają pojęcia, że w środku jestem kłębkiem nerwów. Może tak mają wszyscy, tylko nie chcą się przyznać. To by było ciekawe :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: