PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Z płcią przeciwną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Sugar, nie chcę umniejszać czy negować Waszej choroby, bo nie znam nikogo z FS osobiście i tak naprawdę po raz pierwszy stykam się z nią tutaj, ale wydaje mi się, że prościej się z tym walczy jak wie się, że to może nie jest choroba (mówię tu o kłopotach z płcią przeciwną). Sama nie wiem.

Na pewno jest to bardzo męczące. Chciałabym się z kimś związać, ale nie umiem. Moja przyjaciółka mówi, że wytworzyłam obok siebie taki drut kolczasty i wielki mur, a na codzień wieje zimny wiatr. Kiedy spotykam się z nią i jej znajomymi, to do tych ludzi mało co mówię (pracuję nad tym) i ona mówi, że to wygląda tak jakbym uważała ich za gorszych i traktowała z góry. A ja mam wrażenie, że nie mam z nimi o czym porozmawiać, że nie umiem sobą zainteresować. To tak ogólnie o ludziach.
A faceci... walczę z kompleksem- mój wygląd dalej stanowi dla mnie przeszkodę. Mam wrażenie, że jestem brzydka- moi znajomi to negują, mówią, że problemem jest mój ogromny chłód i dystans do świata i to zraża facetów, bo się mnie zwyczajnie boją.
A w środku? A ja w środku się boję, że nie bedę wystarczająco dobra, ładna i tak dale. I boję się zranienia i bycia wyśmianą.
I wydaje mi się, że na to leku nie ma...

Troszkę się wygadałam, nie chcę narzekać i nie chcę, żeby tak to było odebrane, ale może tutaj ktoś to zrozumie, bo w realu spotykam się raczej ze zdziwieniem "o co mi chodzi"...

Sugar, do usług. Haha może kiedyś zostaniemy koleżankami.
Musisz uporać się ze swoimi kompleksami i zaakceptować siebie.
Wiem i robię to od kilku miesięcy, tylko tłumaczę, że są dni podczas których nie mogę tego kontrolować a niestety tych dni robi się dużo.
I tak jest lepiej niż było, biorąc pod uwagę, że naprawiam sama siebie... bez pomocy specjalistów i innych takich osób.

Poza tym mówiłam chyba o jednym kompleksie a nie o kilku.
dm1605 napisał(a):Napiszcie jeśli borykacie się z podobnymi problemami.
Moim największym problemem jest chyba to, że ja w ogóle nie potrafię się zakochać. W ogóle mnie to dziwi jak fobik może się zakochać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: No bo ja to mam tak, że ludzi (wszystkich) traktuję z rezerwą: "wszyscy odchodzili więc on/ona też odejdzie..." i że w ogóle nie ma co nawet jakoś specjalnie tej osoby traktować. Z kolej jak się już zawiąże przyjaźń taka na prawdę fajna, to też jest już koniec, bo zbyt cenię tą przyjaźń żeby zepsuć ją w jakiś sposób...
Cytat:Sugar, do usług. Haha może kiedyś zostaniemy koleżankami.


bardzo chętnie. ja właśnie również mogę o sobie powiedzieć, że podejrzewam, że inni mnie odbierają jako osobę chłodną, wiecznie ponurą i traktującą innych z góry. to fakt, może te gnojki się rzeczywiście boją. ale nie wiedzą, że ja też się boję :Stan - Uśmiecha się:
Sugar, no skad ja to znam. Ja tez sie boje, moze nie panicznie, ale wole trzymac wszystkich na dystans. I to smieszne, bo ja wszystkie rozstania przebolewam po tygodniu, dwoch... tylko boje sie, ze jak wpadne jak sliwka w kompot i on odejdzie, to sie zalamie.
Bo to akurat juz wiem: ze jak sie zakocham to porzadnie i cala soba...
Cytat:ja właśnie również mogę o sobie powiedzieć, że podejrzewam, że inni mnie odbierają jako osobę chłodną, wiecznie ponurą i traktującą innych z góry. to fakt, może te gnojki się rzeczywiście boją. ale nie wiedzą, że ja też się boję :Stan - Uśmiecha się:

hell, yeah! ile razy już nie słyszałam, jaka to jestem "oschła", i że się "wywyższam". Gdyby tylko wiedzieli jakie to ja bitwy staczam na polach mojej jaźni... 8)
Będę tu zamieszczał swoje obserwacje odnośnie mechanizmów działających w związkach i pisał o tym jak sprawić aby nam wszystkim zakochanym i kochającym żyło się Jeszcze lepiej. Jeżeli posiadasz wiedzę odnośnie bycia z drugą osoba podziel się z nami.

Przede wszystkim być zakochanym, a kochać to nie to samo.
Zakochanie się jest wyidealizowaną projekcja na druga osobę i często po czasie ustępuje miejsca miłości, która jest absolutna i bezwarunkowa, bo nie kochasz za coś, a pomimo wszystko. Jeżeli kochasz, musisz patrzeć i obserwować, zadając sobie ciągle i ciągle jedno fundamentalne a jakże proste pytanie - Jak mogę sprawić aby uczynić każdy twój dzień piękniejszym?


- Obserwujesz w drugiej osobie reakcje na zmiany, pomysły i nowe rozwiązania. Jeżeli są pozytywne, wzmacniasz, jeżeli jest problem, jak najszybciej szukasz rozwiązania.

- Budujesz związek w oparciu o prostą ideę - Robie tak aby każdy dzień ze Mną był dla Ciebie Prezentem, dzięki czemu powstaje samonapędzający się mechanizm, dzięki, któremu w kółko obie strony nauczone są dawać sobie codziennie prezenty w postaci dobrej energii.

- Budujesz w sobie (o ile w ogóle jeszcze musisz) absolutne zaufanie do drugiej osoby, ponieważ jeżeli będzie chciała Cię naprawde zdradzić to jej/jego przed tym nie powstrzymasz. Jedyne o co musisz dbać to non stop dostarczać powodów aby ona/on nawet o zdradzie nie pomyślał/a.

- chwal przy innych, karć w 4 oczy

- Potraktuj małżeństwo jako "ROMANS NA CAŁE ŻYCIE" (Zig Ziglar)

- Znajdźcie rzeczy, które będziecie robić wspólnie np hobby, to daje mocne podwaliny do utrzymania solidnego i prawdziwego związku

- Gdy znajdziesz konteksty w, których moglibyście się poróżnić (np. gdy ona zapomni o twoich urodzinach itp.) odnajdź w tym pretekst do budowania, nie do niszczenia.

- Wspieraj – Kiedy jedno z Was wpada w złość, drugie jest spokojne, kiedy jednemu brak sił, drugie mu je przywraca (Yin i yang)
Cytat:inni mnie odbierają jako osobę chłodną, wiecznie ponurą i traktującą innych z góry. to fakt, może te gnojki się rzeczywiście boją. ale nie wiedzą, że ja też się boję
Cytat:Ja tez sie boje, moze nie panicznie, ale wole trzymac wszystkich na dystans.

Też tak mam z tym trzymaniem na dystans. Szczerze mówiąc to trochę przeraża mnie perspektywa bycia z kimś. Przez długi czas wmawiałem sobie, że robię to, bo nikogo nie potrzebuję, chociaż to nieprawda. Wydaje mi się po prostu, że wszystko poszłoby źle i cierpiałbym przez to, dlatego unikam. Ciekaw jestem jak długo można samego siebie okłamywać ? Jestem tchórzem :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Najpiekniejszych chwil w zyciu nie zaplanujesz...One przyjda same :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Ja tez przez pol mojego zycia nie mialem kontaktu z dziewczynami, balem sie ich i myslalem ze cale zycie bede sam.
Kontakty z płcią przeciwną? Od praktycznie zawsze były one nijakie.
Kiedyś nawet zwykła rozmowa była dla mnie trudno opisywalnym stresem, teraz niby jest lepiej bo potrafię tak zwyczajnie z dziewczyną porozmawiać, oczywiście dotyczy to tylko takich, które jak tako znam.
Jak łatwo się domyślić w żadnym związku nie byłem. nie potrafię zbliżyć się do dziewczyny, okazywanie uczuć powoduje wstyd, podczas rozmowy z osobą na której mi zależy mam totalny chaos w głowie.

Także przez portale randkowe nie jestem w stanie nikogo poznać, mam jakąś dziwną blokadę przed nawiązaniem jakiegoś kontaktu i z góry zakładam, że nie ma to sensu...
a co by sie stalo gdyby ta blokada zniknela?
- Ja kiedys mialem tak ze czym ladniejsza dziewczyna tym bardziej niemozliwe bylo chodz by spojrzenie na nia.
Tak się zastanawiam, czy na te relacje z płcią przeciwną miała wpływ obserwacja rodziców w dzieciństwie. Bo chyba jak jest się takim małym człowiekiem, to czerpie się pewnie wzorce z zachowań najbliższej rodziny. No i jeżeli moi rodzice całe życie odnosili się do siebie, jak obcy ludzie, bez miłości. To czy to mogło mieć wpływ na moją psychikę i kontakty z kobietami ?
Embody napisał(a):Tak się zastanawiam, czy na te relacje z płcią przeciwną miała wpływ obserwacja rodziców w dzieciństwie. Bo chyba jak jest się takim małym człowiekiem, to czerpie się pewnie wzorce z zachowań najbliższej rodziny. No i jeżeli moi rodzice całe życie odnosili się do siebie, jak obcy ludzie, bez miłości. To czy to mogło mieć wpływ na moją psychikę i kontakty z kobietami ?
To chyba jest dobry tok myślenia.
Podczas wizyty u pani psycholog (niestety musiałem zrezygnować z jej usług bo była to płatna przychodnia :Stan - Niezadowolony - Płacze: ) i z pomocą zadawanych przez nią pytań wyszedł pewien wniosek. Dotyczył on dokładnie tego, że moje problemy z kobietami wynikają z podświadomego strachu, że relacje z nimi będą wyglądały tak jak z matką. A wyglądają one tak, że matka jest nadopiekuńcza, wszystko wie najlepiej, często dochodzi do kłótni z nią itp.
...
Hmm... Każdy jest inny i czytając co raz więcej waszych postów widzę, że trafiliśmy tutaj poprzez zupełnie inne doświadczenia. Otóż w moim domu nigdy nie było przemocy, rodzice do dzisiaj bardzo się kochają. Nie jestem też jedynakiem - mam siostrę. Niestety mimo to cierpię na FS. O ile z większością rzeczy radzę sobie całkiem nieźle tak kontakty z płcią przeciwną to istna tragedia. Wszystkie moje próby kojarzą mi się ze strachem i stresem. Po prawie 29 latach życia i w miarę ułożonym życiu trochę się już przyzwyczaiłem, że jestem sam i jakoś specjalnie nie walczę żeby tą sytuację zmienić. Nowych osób w zasadzie poza pracą nie poznaję. Starych jest garstka i część, można rzec, już zdążyło o mnie zapomnieć. Nie mam o to do nich żalu mają własne życie, związki, a ja byłem tylko jakimś elementem ich codzienności. W każdym badź razie staram się raczej pielęgnować to co mam bo wiem jak trudno będzie mi nawiązać nowe znajomości. Szczególnie z kobietami. Teraz niby pojawiła się szansa na zmianę sytuacji. Od jakiegoś czasu pisuję z kumpelą mojej dawnej kumpeli. Tak luźna gadka i z moich marnych doświadczeń jakaś sympatia z drugiej strony jest. Ostatnio planowałem nawet wyciągnąć ją na koncert juwenaliowy, ale spękałem i ostatecznie nie odezwałem się. Pomimo to napisała potem, więc albo nie traktuje naszej znajomości jako nic poza koleżeństwem, albo zależy jej na kontakcie ze mną. Nie wiem w sumie co robić i co myśleć. Boję się jak zawsze, że jak coś zwalę to znowu nie będę miał nawet do kogo napisać... Ot takie paranoje zwykłego fobika :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Jak zawsze rozpisałem się i znowu przynudzam na ten sam temat :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: widać taki mój urok. Jak będę nieznośny to możecie dać mi bana :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Embody napisał(a):Tak się zastanawiam, czy na te relacje z płcią przeciwną miała wpływ obserwacja rodziców w dzieciństwie. Bo chyba jak jest się takim małym człowiekiem, to czerpie się pewnie wzorce z zachowań najbliższej rodziny. No i jeżeli moi rodzice całe życie odnosili się do siebie, jak obcy ludzie, bez miłości. To czy to mogło mieć wpływ na moją psychikę i kontakty z kobietami ?

Na pewno. Nie nauczyli mnie mowic o uczuciach, ale nawet dobrze mi z tym. Szkoda, ze przeszkadza to moim facetom, ktorzy sie kleja, tesknia, mowia o u czuciach a ja ich regularnie zbywam ;] nuuuuda.

Za duzo mowiono mi o szacunku do siebie, honorze i o tym, ze facet to dodatek na po studiach :Stan - Uśmiecha się: poza tym mam trudny charakter, jestem dosyc silna i uparta, niezalezna i tak dalej, a faceci chyba nie lubia zbyt pewnych siebie i silnych kobiet (chyba, ze sam jest słaby... ale takieog tez nie chce) :Stan - Uśmiecha się:

nie dogodzi sie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Związki ...
Księżniczka na szklanej górze - tak możnaby mnie opisać. Czekam, (właściwie mogę już napisać "czekałam"), na superksięcia, który będzie dość wytrwały, by tą szklaną górę zdobyć, ale jak ktoś próbował, to skutecznie go zniechęcałam. Wmówiłam sobie, że jestem samowystarczalna i nie potrzebuję nikogo. Wstydzę się przyznać, że chciałabym być w związku. Najgorsze jest to,że w zniechęcaniu innych do siebie doszłam do takiej wprawy, że zniechęcam wszystkich jak leci, jeśli tylko zaczynam kogoś lubić. Na myśl, że miałabym komuś powiedzieć "lubię cię" mam ochotę uciec na koniec świata, już nie mówiąc o "kocham cię".
Myślę, że mam tak dlatego, że wszystkie związki, jakie obserwowałam: rodziców, dziadków, były nieudane i polegały na tym, ze jedna strona wykorzystywała drugą. Jako nastolatka postanowiłam ,że nie wyjdę za mąż, bo małżeństwo to niewolnictwo i zero przyjemności. Teraz wiem, że może być inaczej, ale nie mam odwagi próbować. Poza tym nie jestem dość dobra i nie zasługuję. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
hopeless napisał(a):Wmówiłam sobie, że jestem samowystarczalna i nie potrzebuję nikogo. Wstydzę się przyznać, że chciałabym być w związku.

Nie Ty jedna. Ja najbardziej nienawidzę siebie za moją hipokryzję. Obudowałem się solidnym murem wokół siebie i krzyczę, że jest mi dobrze, ale gdyby tylko ktoś zapukał z drugiej strony, to pewnie bez żadnych obiekcji bym się nawet głową przebił, żeby wyjść...

hopeless napisał(a):Najgorsze jest to,że w zniechęcaniu innych do siebie doszłam do takiej wprawy, że zniechęcam wszystkich jak leci, jeśli tylko zaczynam kogoś lubić. Na myśl, że miałabym komuś powiedzieć "lubię cię" mam ochotę uciec na koniec świata, już nie mówiąc o "kocham cię".

Ja już nawet własnej matce nie potrafiłbym tego powiedzieć. Ostatecznie, gdy wyznam komuś jasno moje uczucia, to opuszczam gardę...

hopeless napisał(a):Myślę, że mam tak dlatego, że wszystkie związki, jakie obserwowałam: rodziców, dziadków, były nieudane i polegały na tym, ze jedna strona wykorzystywała drugą.

Ciekawa zależność. Moja psychoterapeutka stwierdziła, że ponieważ obwiniam mojego ojca za rozwód rodziców, to sam nie chcę założyć rodziny, gdyż boję się, że będąc krwią z jego krwi, powtórzę jego błędy. Coś w tym może być...

hopeless napisał(a):Poza tym nie jestem dość dobra i nie zasługuję. :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Z jednej strony chciałbym Ci powiedzieć, że to nieprawda, ale z drugiej sam nie mogę się opędzić od takich wniosków...
Hopeless, pamiętaj, że jesteś jedyna w swoim rodzaju. Że jesteś częścią wszechświata, osobnym DNA- nie ma drugiej takiej osoby na świecie jak Ty. Jesteś absolutnie jedyna, wyjątkowa i unikalna. Zostalas stworzona po to, zeby cos w niesc do tego swiata i dlatego zaslugujesz to co najlepsze. Wszechswiat i to co nas otaza to taka matka-opiekun-przewodnik- daj mu szanse, a on obdarzy cie tym co najlepsze. Wszechswiat ma to do siebie, ze dziala zgodnie z twoim mysleniem. Jesli uwierzysz w to co napisalam i w to, ze mozesz wszystko to swiat ci pomoze- w taki czy inny sposob.

Natomiast dobrze ujelas sprawe ksiezniczka na szklanej gorze- dodajmy do tego fose, mur i smoka ziejacego ogniem. i drut kolczasty :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Moi rodzice sa razem od 22 lat, mniej lub bardziej szczesliwie. ale nie bede ich obwiniac o moje uczuciowe niepowodzenia. jestem odrebna jednostka i nawet jesli cos mi sie tam ubzduralo to moge z tym walczyc.

Rail Tracer, wspolczuje tej "hipokryzji", bo nie ma nic gorszego niz oszukiwac samego siebie. Mysle, ze ja sobie juz wmowilam samowystarczalnosc i sama w to wierze :Stan - Uśmiecha się: ja nawet glosno mowie, ze zwiazek bylby fajny, ale sie boje. a chyba skoro zaczelam mowic o tym na glos, to robie jakis postep. ale strach bedzie do momentu, az go pokonam a do tego potrzebuje faceta ;] niestety :Stan - Uśmiecha się:
olka napisał(a):ja nawet glosno mowie, ze zwiazek bylby fajny, ale sie boje. a chyba skoro zaczelam mowic o tym na glos, to robie jakis postep. ale strach bedzie do momentu, az go pokonam a do tego potrzebuje faceta ;] niestety :Stan - Uśmiecha się:

No i niestety błędne koło się zamyka... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
No i to jest zły tok myślenia, bo niby mówisz prawda, że koło się zamyka, ale to nie oznacza, że ja będę chodzić po tym kole czy jego orbicie, może warto wyjść z tego koła? Ja mam taki plan na sobotę, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :Stan - Uśmiecha się:
Jak by nie patrzeć i co by nie mówić, trzymam kciuki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Oby użytkowników tego forum powoli ubywało...
Ja i tak nie jestem tu z powodu FS, chociaż zauważyłam, że mam kilka podobnych problemów...
No, ale dzięki :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko:
Jak myślicie, jakie szanse ma facet-fobik na utrzymanie związku z kobietą (jeśli jakimś cudem uda mu się w ogóle wejść w owy związek) :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się::

Chodzi mi o to, że generalnie do atrybutów atrakcyjności mężczyzny należą takie cechy jak siła, odwaga, towarzyskość, zaradność itp. U fobików z tym różnie bywa.


I teraz załóżmy, że w związku są normalny mężczyzna (wyglądający ok, ale nie na tyle, żeby zakochać się w jego ładnej buzi) i dziewczyna (normalna, nie taka , której nikt lub prawie nikt nie chce, bo wtedy wiadomo, będzie z każdym chętnym i tak). Rozumiecie, oboje mieszczący się w środku krzywej Gaussa.

I teraz się zastanawiam- jakie szanse ma taki fobik w związku?
Jaka bowiem kobieta, będzie chciała mieć faceta (na poważnie), który
boi się ludzi? Bo co to w ogóle za facet? Przecież to chyba nawet wstyd przed znajomymi.

A i sama kobieta przecież została przez ewolucję ukształtowana do szukania silnego faceta. Wiadomo, że dzisiaj nie musi to być żaden tarzan, ale fobik to z kolei 200% przegięcie w drugą stronę. Chyba taka kobieta nie będzie szczęśliwa i przy nadarzającej się okazji znajdzie lepszego.

Ktoś powie, że liczą się też inne cechy-ale czy są one wystarczające przy braku tych wyżej wymienionych? Hmm..

Co o tym sądzicie? Może macie jakieś własne doświadczenia?