PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Z płcią przeciwną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Desperatka będzie z każdym, kto się trafi, a nie dziewczyna niezbyt ładna :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Wszystko zależy od charakteru dziewczyny i charakteru fobika. Jeśli ona nie jest hiper rozrywkowa, a on hiper fobiczny to szanse są dość duże. I nie odejdzie do innego, jeśli kocha, tylko dlatego, że tamten pod jakimś względem jest lepszy.
Eh kolejna sobota na imprezie w klubie i po raz kolejny mozna pluc sobie w brode. Tyle fajnych dziwczyn a czlowiek nie ma odwagi nawet podejsc i zagadac o normalnych rzeczach :Stan - Uśmiecha się: Tez tak macie ?
Wstyd. Nic tylko ciagle plucie sobie w brode
Eh, ty przynajmniej bywasz na imprezach, bo ja to już dawno temu dałem sobie spokój :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
...
Ja nie raz sam jade, bo kocham dobra muzyke i zabawe, a ze klub nie zly, nawet nie ma buractwa to czemu nie?
Tylko :Ikony bluzgi kurka:, upatrzysz sobie dupe, stoisz w nia patrzony, a na koncu jak masz podbic to albo zajeta albo ktos Cie uprzedzil, albo wogule nie podejdziesz i nieustanne plucie sobie w brode cala niedziele.
Tośka napisał(a):No właśnie, to samo miałam napisać, ja nie wykrzesałabym z siebie tyle siły, by udać się na imprezę, nawet gdyby mnie zbombardowano tysiącem zaproszeń :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Ja też.
Ale może to lepiej, bo nie chciałabym być podbijaną dupą.
Muchozol napisał(a):Tylko k...a, upatrzysz sobie dupe, stoisz w nia patrzony
We mnie też zawsze stoją wpatrzone, może jestem fajna d*pa ? :Stan - Niezadowolony - W szoku:
Mam 24 lata i miałem kilka dziewczyn. Najdłuższy związek trwał prawie 2 lata, ale tylko dlatego, że po prostu wtedy niespecjalnie się nawzajem kochaliśmy. Po prostu się lubiliśmy i akceptowaliśmy.

Jedyny związek, w którym byłem naprawdę szczęśliwy trwał 3 miesiące. Dziewczyna była tak samo kopnięta jak ja, więc nic dziwnego, że się zakochałem.

Związki to niekończące się doły i pojedyncze radosne chwile.

Boję się, że nie nadaję się do bycia z kobietą dłużej niż te kilka miesięcy. Pewnie na starość zostanę takim małym, wrednym i samotnym trolem.
bruce napisał(a):Mam 24 lata i miałem kilka dziewczyn. Najdłuższy związek trwał prawie 2 lata, ale tylko dlatego, że po prostu wtedy niespecjalnie się nawzajem kochaliśmy. Po prostu się lubiliśmy i akceptowaliśmy.

Jedyny związek, w którym byłem naprawdę szczęśliwy trwał 3 miesiące. Dziewczyna była tak samo kopnięta jak ja, więc nic dziwnego, że się zakochałem.

Związki to niekończące się doły i pojedyncze radosne chwile.

Boję się, że nie nadaję się do bycia z kobietą dłużej niż te kilka miesięcy. Pewnie na starość zostanę takim małym, wrednym i samotnym trolem.

Ciesz się, że jesteś bogatszy o te doświadczenia. Ja dziewczynę miałem tylko w snach :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: czasami też widziałem w filmach :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Dla podkreślenia wagi moich słów napiszę, ze w maju skończyłem 29 lat :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Nie do końca jest się z czego cieszyć. Nie wiem jak jest u innych, ale z każdym związkiem jest coraz mniej pewnym siebie, rozstania przeżywam całymi miesiącami. Najbardziej przeraża mnie to, że dobieram sobie takie partnerki, które tak naprawdę nie nadają się na żaden związek. Mój kolega kiedyś się nawet z tego nabijał kiedy mu opowiadałem o nowej dziewczynie i zapytał - "Ok, a co jest nie tak z nią tym razem?".

Kiedyś miałem takiego kolegę, który nie miał poważnego związku do momentu zrobienia matury. I co się wydarzyło? Przypadkiem spotkał przyjaciółkę mojej wtedy dziewczyny. Kilka miesięcy później ja zostałem sam a on...niedługo się żeni. Jego związek jest dużo więcej wart niż wszystkie moje poprzednie...

Do działu Czego teraz słuchacie? wrzucałem piosenkę, której refren kończy się linijką:
Don't give up until true love will find you in the end...
Bardzo lubię śpiewać tę linijkę, nawet sam do siebie.
Cytat:Mam 24 lata i miałem kilka dziewczyn.
Odtwarzasz wciąż jakiś pojedynczy scenariusz związku. Najczęściej ludzie robią tak ze względu na rodziców. Twoi rodzice zachowywali się wobec siebie w określony sposób. Teraz Ty w relacjach z dziewczynami powtarzasz te same schematy.

Moja rada: znajdź sobie jakąś zakochaną parę, małżeństwo, zaprzyjaźnij się z nimi i obserwuj, jak się w stosunku do siebie zachowują. Potem staraj się odtwarzać te zachowania w swoim związku.

Twój problem to nie jest fobia społeczna. Tzn. fobię możesz mieć niezależnie, ale nawet jak ją wyleczysz, to te kłopoty z dziewczynami pozostaną. Z tego, co pisałeś na forum, możesz mieć także depresję. Jeżeli nie chodzisz do psychiatry, to się do niego wybierz, wylecz to a potem ucz się budować relacje.

Jeżeli moje pytanie nie jest zbyt wścibskie, to odpowiedz: jak wyglądał związek Twoich rodziców? Co Ci się w nim najbardziej podobało a co najmniej?
kiedys po pijaku przelizalem sie jakims transem, to sie liczy jako plec przeciwna ?
Cytat:Wedlug mnie to zly tok myslenia, obserwowanie kogos i nasladowanie zachowan to jakas porazka.
Niby czemu? U mnie ta strategia działa.

Cytat:Nie rozumiem po co robic cos na pokaz wbrew swojej osobowosci. Kogos mozna oszukac zmiana zachowania, ale w srodku pozostanie niezadowlenie.
Na jaki pokaz? I dlaczego wbrew swojej osobowości? To ma na celu właśnie osiągnięcie wewnętrznego zadowolenia.

Cytat:To co powiem bedzie malo romantyczne, ale nie wierze w cos takiego jak milosc, a juz zwlaszcza w milosc na cale zycie. Nigdy nawet nie bylem w nikim zakochany.
Bzdury pleciesz, zupełnie jak ja, kiedy miałem 17 lat. Jak już się naprawdę zakochasz, to nie dasz rady dłużej ciągnąć takiej postawy.
moj rekord to szesc dziewczyn w jedna noc
MHL napisał(a):
Cytat:Bzdury pleciesz, zupełnie jak ja, kiedy miałem 17 lat. Jak już się naprawdę zakochasz, to nie dasz rady dłużej ciągnąć takiej postawy.

ty to mowisz jako zyciowo doswiadczony ? wytrzymales chociaz z jakas osoba dluzej niz rok? moze zobacz sobie jak wyglada zycie ludzi kilkanascie lat po slubie, a nie kilka miesiecy po poznaniu sie. Chyba sie za duzo romansow naogladales.
Ja "wytrzymałem" 4 lata. Wytrzymywałbym nadal, ale niestety nie było mi dane.

Co do życia kilkanaście (a nawet kilkadziesiąt) lat po ślubie - to nie wiem, może to ja obracam się w jakimś dziwnym środowisku a wszyscy inni mają inne doświadczenia - ale większość małżeństw, które znam jest naprawdę zgodnych, dobrze się ze sobą czują i widać, że się kochają.
Co prawda nie jest to taka sama szaleńcza miłość, jak w wieku 20-paru lat, ale jest. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Cytat:ty to mowisz jako zyciowo doswiadczony ? wytrzymales chociaz z jakas osoba dluzej niz rok?
Mniej więcej dwa i pół roku.

Cytat:taaaaa, to moze powiedz ile czasu prowadziles obserwacje, ze wysnules takie wnioski ?
Jednego mojego kolegę, wspólnika w firmie, obserwuję od około sześciu lat. Mniej więcej cztery lata go obserwowałem, później sam zacząłem próbować robić to, co on. Od niego nauczyłem się zaradności i umiejętności "załatwiania".

Od mojej ex-dziewczyny nauczyłem się trochę relacji z ludźmi. Właściwie to ona mnie zainteresowała psychologią. Prosiłem ją też wprost, żeby mnie nauczyła rozmawiać z ludźmi, ale nie umiała. No cóż, nikt nie jest idealny.
Obserwowałem ją łącznie z pięć lat, licząc okres, kiedy ze sobą chodziliśmy i kiedy nie chodziliśmy.

Było kilka osób, od których zapożyczyłem sposób ubierania a także postawę ciała. Żeby nie było wątpliwości - daleko mi do ideału i wciąż bardziej przypominam łamagę niż supermana, ale robię postępy.

Chciałbym spotkać parę mężczyzna-kobieta, od której nauczyłbym się dobrego prowadzenia związku. Niestety, nie znalazłem takiej. O moich rodzicach nie ma co mówić, wśród moich znajomych pary są albo złe (kłócą się) albo prowadzą styl życia, który mi nie odpowiada. Np. chłopak zdradza dziewczynę a ona mu to wybacza. Księża lubią prezentować różne małżeństwa i nawet widziałem kilka fajnych par, ale z dziwnego względu księża mają fetyszyzm na punkcie ilości dzieci. Idealne małżeństwo powinno mieć ich co najmniej szóstkę. Rekordziści mieli 11.
Najfajniejsze małżeństwo, jakie widziałem, mieszka osobno. Facet jest w Niemczech, kobieta w Polsce, widzą się tylko w czasie świąt i wakacji. Może właśnie na tym polega sekret.

Tak czy owak, nie spotkałem jeszcze takiej pary, którą chciałbym naśladować.
u mnie co weekend nowa dziewczyna w lozku :Stan - Uśmiecha się:
klocek napisał(a):
Cytat:ty to mowisz jako zyciowo doswiadczony ? wytrzymales chociaz z jakas osoba dluzej niz rok?
Mniej więcej dwa i pół roku.

Cytat:taaaaa, to moze powiedz ile czasu prowadziles obserwacje, ze wysnules takie wnioski ?
Jednego mojego kolegę, wspólnika w firmie, obserwuję od około sześciu lat. Mniej więcej cztery lata go obserwowałem, później sam zacząłem próbować robić to, co on. Od niego nauczyłem się zaradności i umiejętności "załatwiania".

Od mojej ex-dziewczyny nauczyłem się trochę relacji z ludźmi. Właściwie to ona mnie zainteresowała psychologią. Prosiłem ją też wprost, żeby mnie nauczyła rozmawiać z ludźmi, ale nie umiała. No cóż, nikt nie jest idealny.
Obserwowałem ją łącznie z pięć lat, licząc okres, kiedy ze sobą chodziliśmy i kiedy nie chodziliśmy.

Było kilka osób, od których zapożyczyłem sposób ubierania a także postawę ciała. Żeby nie było wątpliwości - daleko mi do ideału i wciąż bardziej przypominam łamagę niż supermana, ale robię postępy.

Chciałbym spotkać parę mężczyzna-kobieta, od której nauczyłbym się dobrego prowadzenia związku. Niestety, nie znalazłem takiej. O moich rodzicach nie ma co mówić, wśród moich znajomych pary są albo złe (kłócą się) albo prowadzą styl życia, który mi nie odpowiada. Np. chłopak zdradza dziewczynę a ona mu to wybacza. Księża lubią prezentować różne małżeństwa i nawet widziałem kilka fajnych par, ale z dziwnego względu księża mają fetyszyzm na punkcie ilości dzieci. Idealne małżeństwo powinno mieć ich co najmniej szóstkę. Rekordziści mieli 11.
Najfajniejsze małżeństwo, jakie widziałem, mieszka osobno. Facet jest w Niemczech, kobieta w Polsce, widzą się tylko w czasie świąt i wakacji. Może właśnie na tym polega sekret.

Tak czy owak, nie spotkałem jeszcze takiej pary, którą chciałbym naśladować.

Naśladowanie jest qrewsko nienaturalne,nikt nie lubi takich ludzi któzy powtarzają,powielają innych nie tędy droga...Kiedy się zaakceptuje siebie człowiek zaczyna widzieć pozytywne cechy któe ma a zostały one jakby zamazane
Cytat:Naśladowanie jest qrewsko nienaturalne,nikt nie lubi takich ludzi któzy powtarzają,powielają innych nie tędy droga...
A ja jednak tą metodą sporo osiągnąłem. Jest takie przysłowie: "Z kim poprzestajesz, takim się stajesz." Ja wybrałem sobie ludzi, do których chciałem się upodobnić i obserwowałem ich. Wyszło mi to na dobre.
klocek napisał(a):A ja jednak tą metodą sporo osiągnąłem. Jest takie przysłowie: "Z kim poprzestajesz, takim się stajesz." Ja wybrałem sobie ludzi, do których chciałem się upodobnić i obserwowałem ich. Wyszło mi to na dobre.

Wg. mnie niezle metoda do nauki
Poza tym NLP na tym polega- obserwowaniu i uzywaniu oklepanych schematow, korzystania z technik osob sukcesu.

Dzieci ucza sie poprzez nasladownictwo. Wszystkie dzieci.
Wiec nie gadajcie, ze to zla metoda NAUKI. Bo jak zaczyna sie tym zyc, to jest problem...
U mnie z płcią przeciwna heh,teraz jak czuję lęk przy ludziach to do d*py
Kiedyś na seroxacie to każdej ładnej wgały się gapiłem niejedna sie uśmiechała,niejedna się za mną oglądała...Wszystkie i tak olewałem 8)
Tyle że na tym sero to ja byłem taki głąb że heh na studia by sięnei dało iść,ale przynajmniej miałem wy+:Ikony bluzgi kochać 2: na wszystko,a z tą fobią to czlowiek taka ciotka jest heh żal :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
pozdro
olka napisał(a):Wg. mnie niezle metoda do nauki
Poza tym NLP na tym polega- obserwowaniu i uzywaniu oklepanych schematow, korzystania z technik osob sukcesu.
Sukcesu ... co najwyżej z założenia . Lwia część z tego co sprzedaje się jako NLP to po prostu żałosna papka ludzi od pożal się boże"marketingu".
Z sukcesem mających tyle wspólnego że potrafią używać swojej koniunkturalnej, pseudo-menadżerskiej nowomowy i ewentualnie sprawiają dobre wrażenie .

Naśladownictwo jest naturalną metodą uczenia się, nie tylko z resztą u dzieci. Robi się to świadomie lub nie. Wszystko ma swoje granice ... człowiek dorosły nie będzie już dzieckiem, choćby z uwagi na strukturalne zmiany w mózgu. Naśladowanie kogoś na siłę jest trochę śmieszne, dlatego że każdy ma inny bagaż doświadczeń, inne motywacje, inne rzeczy go nakręcają, naśladownictwo w marnym wydaniu [typu nlp] skupia się najwyżej na samej powierzchowności, masce . Reszta to wymuszony dysonans poznawczy czy mechanizmy budowania wewnętrznej iluzji .

Wracając do tematu nie mam pojęcia czy kiedykolwiek będę miał chęć do życia związku . Jakoś szczególnie mnie to nawet nie dręczy .
Cytat:Wracając do tematu nie mam pojęcia czy kiedykolwiek będę miał chęć do życia związku . Jakoś szczególnie mnie to nawet nie dręczy .
To niesamowite, jak niektórzy są dumni z takiej postawy. Ja też taki byłem. Nie znalazłem jeszcze sposobu, jak przekonać delikwenta do zmiany. Mnie swego czasu też nie dałoby się przekonać.

Zatem jest tylko jedna rada: poczekaj, aż zakochasz się w jakiejś dziewczynie tak, że rzucisz swoje poprzednie deklaracje w diabły i postanowisz zmienić swoje życie.
NLP to dziadostwo dla fobika społęcznego...Tylko CBT i farmakologia...
klocek napisał(a):Zatem jest tylko jedna rada: poczekaj, aż zakochasz się w jakiejś dziewczynie tak, że rzucisz swoje poprzednie deklaracje w diabły i postanowisz zmienić swoje życie.

Słusznie napisane. Sprawdzone w praktyce. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: