PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Z płcią przeciwną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Z mojej strony po prostu mało wybrzydzam jeśli chodzi o wygląd kobiet, zwłaszcza, że trochę się pogodziłem z faktem, że mógłbym drugiej okazji nie otrzymać. Dlatego jeśli taka by się nadarzyła i nie odrzucałoby mnie coś mocno od kobiety to bym się z nią związał. A nad tym czemu nie budzę zainteresowania mam różne teorie:
1) Wszystkie kobiety, które zagadywałem były z mojej klasy, bo nie mam żadnych innych kontaktów poza nią. O fobii dowiedziałem się dopiero pod koniec klasy pierwszej i w połowie drugiej ogarnąłem się i zacząłem nawiązywać kontakty w klasie. Być może półtora roku to już za późno, efekt pierwszego wrażenia i jestem kojarzony z tym gościem co siedział zawsze z daleka od wszystkich.
2) Nie wzbudzam szacunku swoją osobą, do niedawna byłem gościem który pomagał wszystkim, był na każde zawołanie, byłem przesadnie miły, nigdy nie kłócący się i nieco anemiczny. Myślę, że są jeszcze jakieś powody ku temu, których nie znam, bo niektórzy mają wobec mnie naprawdę olewczy stosunek. Na przykład brak odpowiedzi na 'cześć' czy na życzenia świąteczne albo wyjście w połowie rozmowy bez słowa. Niektóre nawet zaczynały się zwracać tonem rządzącym wobec mnie i robić o+:Ikony bluzgi pierd: za jakieś bzdury. Po prostu robiłem z siebie trochę ofiarę zabiegającą o czyjś szacunek tracąc zarazem własny.
3) Większość rozmów prowadziłem na necie, w mniejszym stopniu na żywo (ale też były), może miało to jakiś wpływ, może taki niefortunny przypadek, że akurat tym nastu kobietom się nie podobałem albo miały one w tym czasie kogo innego na oku. Albo po prostu byłem zbyt nudny do rozmowy i większość kobiet miała lepszą alternatywę. Albo fakt, że otwarcie mówię, że jestem ateistą, kiedy każda kobieta była katoliczką?

Ewentualnie mógłbym postawić jeszcze na wygląd, bo przez pierwsze 2 lata szkoły nosiłem brodę, może spowodowało to jakąś awersję :-P
Tak czy inaczej czekam teraz na studia, bo tutaj nic już nie zdziałam. Mam nadzieję, że tam się bardziej poszczęści.
"3) jak się komuś ogólne statystyki nie podobają, to niech się przeprowadzi do większego miasta, gdzie jest o wiele więcej młodych kobiet jak mężczyzn (obecnie większość młodych ludzi, która wyjeżdża do miast za pracą lub nauką to kobiety)."
Do Wrocławia! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

"Nie mam ochoty na znajomość, związek, rozmowę itp. Dajcie mi święty spokój!"
A to ciekawe. Naprawdę strach i nie odzywanie się to w rzeczywistości AŻ TAK negatywny komunikat? No wiem, pewnie tak.
No właśnie większość fobików nie zdaje sobie sprawy jaki dają przekaz na zewnątrz swoją mową ciała i zachowaniem. Dają wyraźny sygnał, że nie są zainteresowani bliższym poznaniem. A nikt nie będzie zmuszał do znajomości kogoś, kto tego nie chce... Więc to nie tylko jest tak, że ktoś nie nawiązuje z nami kontaktu dlatego że jesteśmy w jego oczach niefajni, ale również (a może nawet w większości) dlatego, że uważa, że my tego nie chcemy.
jak zwykle merytoryczna wypowiedz z twojej strony Zasioslawie

i jesli juz, to do lublina, bo akurat ten wskaznik jest jednym z najwyzszych wlasnie u ciebie.

przytyk znowu ci nie wyszedl, ale nie przejmuj sie - zdarzyles do tego przyzwyczaic
Fobiczny777 napisał(a):No właśnie większość fobików nie zdaje sobie sprawy jaki dają przekaz na zewnątrz swoją mową ciała i zachowaniem. Dają wyraźny sygnał, że nie są zainteresowani bliższym poznaniem. A nikt nie będzie zmuszał do znajomości kogoś, kto tego nie chce... Więc to nie tylko jest tak, że ktoś nie nawiązuje z nami kontaktu dlatego że jesteśmy w jego oczach niefajni, ale również (a może nawet w większości) dlatego, że uważa, że my tego nie chcemy.
Dokładnie. Szanse na to, że fobik czy też fobiczka znajdą swoją drugą połówkę nic nie czyniąc w tym kierunku. lub czyniąc coś nieudolnie - wysyłając przy tym sprzeczne ze swoim 'chceniem' sygnały są równie małe.
I podpisuję się pod tym, co pisała Sugar, że gdyby dziewczyna miała tylko leżeć i pachnieć i nie wykazać żadnej inicjatywy, to też by nikogo nie miała.
Luctutor wprawdzie pisał, że mimo licznych usiłowań odzew ze strony dziewczyn był lichy, ale to pewnie dlatego, że nie każdy każdemu przypada do gustu (trochę desperacko brzmi, gdy napisałeś, że praktycznie mógłbyś być z 90% znanymi sobie dziewczynami). Nie wiem jak jest na portalach randkowych, ale też nie sądzę, by faceci odpisywali na wiadomość od KAŻDEJ dziewczyny, która się do nich odezwała.
Kejt napisał(a):I podpisuję się pod tym, co pisała Sugar, że gdyby dziewczyna miała tylko leżeć i pachnieć i nie wykazać żadnej inicjatywy, to też by nikogo nie miała.
Z tego co zaobserwowałem, to kiedy dziewczyna jest ładna, może nawet leżeć i pachnieć, a i tak faceci będą inicjowali z nią kontakt.
Podobnie jak do przystojnych facetów dziewczyny walą drzwiami i oknami :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
viller, naprawdę? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: W takim razie wytłumacz mi, gdzie mój sznur wielbicieli. Według innych jestem ładna, szczupła, srutututu. Mam przyjaciółkę, która dosłownie wygląda jak modelka. Obie nieśmiałe, więc żadna nie wykazuje tej opisywanej przez Was inicjatywy. I co? Obie jesteśmy forever alone, żadnych chłopaków w przeszłości i teraźniejszości.

Jeśli zastanawiacie się, czemu ciągle jesteście sami, to czas w końcu zrozumieć...że przez Was samych. Ja wiem, że za status mojego związku odpowiadam ja. Nie liczcie na to, że ktoś będzie walczył o znajomość, jeśli już od samego początku będziecie od tego uciekać. Dowód to ja sama - miałam okazję nawiązać przy jednej sytuacji znajomość z dwoma naprawdę fajnymi chłopakami, ale jak zwykle się spłoszyłam i uciekałam od nich, więc wiadomo jak to się skończyło.

Inna sytuacja... Chłopak pokazujący od razu swoje słabości - naprawdę ktoś wierzy, że to dobry pomysł? Spotykałam się kiedyś z chłopakiem, prawdopodobnie też fobik. Wyobraźcie sobie, co ja mogłam o nim pomyśleć, gdy mówił trzęsącym się głosem, opowiadał mi, jak zawsze chciał do mnie zagadać ale się bał, na mój widok się pocił ze stresu, albo gdy gdzieś szliśmy razem i wpadliśmy na jego znajomych, to zaczął panikować i musieliśmy iść w inną stronę, żeby ich minąć. Błagam, jeśli sami nie jesteście gotowi na związek, to nie marnujcie dziewczynie czasu. Nie zdobędziecie jej w taki sposób nigdy, raczej wyjdziecie na ciotę i życiową sierotę w jej oczach...
Kejt napisał(a):c przy tym sprzeczne ze swoim 'chceniem' sygnały są równie małe.

Nie. Nie są równie małe. Są mniejsze niż u normalnej dziewczyny ale dalej spore.

Kejt napisał(a):Nie wiem jak jest na portalach randkowych, ale też nie sądzę, by faceci odpisywali na wiadomość od KAŻDEJ dziewczyny, która się do nich odezwała.

A ja wiem i na pewno nie zeejdziesz poniżej 50%. Porównując to z koniecznością wysłania 100 wiadomosci żeby odpisała choć jedna(przy tym samemu nie dostając żadnej wiadomości wysłanej z inicjatywy kobiety) to jednak robi różnicę. A nawet jak jakas odpisze to dochodzi do tego, że chce sprawdzić Twojego facebooka czy masz tych minimum 100 znajomych i nie jesteś psycholem. Oczywiscie to dla faceta fobika oznacza game over, rozwój społeczności internetowej zamiast pomóc to teraz szkodzi takim jak my. Pozostają puby, kluby itp. ale tam potrzebna nieskrepowana mowa ciala czyli ponownie cos o czym fobik może zapomnieć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Poznanie kogoś to jest problem, ale chyba gorzej jest potem, utrzymywać tą znajomość.
A jeszcze gorzej wtedy gdy masz uzasadnione przypuszczenia, że z nikim się nie dogadasz bo jesteś dziwny, a każda osoba, którą poznajesz po 2-3 rozmowach daje ci do zrozumienia, że znajomość z tobą jest męczaca.
Co gorsza ty sam męczysz się bo musisz udawać kogoś spolecznie akceptowalnego.

Do nawiązywania kontaktow się zmuszam, ale nie za często, bo tak naprawdę trochę już nie wierzę, że moglbym nawiązać prawdziwy kontakt bez udawania, w którym dobrze się czuję.
A odpowiada mi na tyle żebym wykazał inicjatywę w znajomości 1 na 50 poznanych osób, chodzi mi tu o to, że większość jest w jakimś stopniu mentalnie obca . Choć może każdy tak ma...
shelious napisał(a):Jeśli zastanawiacie się, czemu ciągle jesteście sami, to czas w końcu zrozumieć...że przez Was samych. Ja wiem, że za status mojego związku odpowiadam ja. Nie liczcie na to, że ktoś będzie walczył o znajomość, jeśli już od samego początku będziecie od tego uciekać. Dowód to ja sama - miałam okazję nawiązać przy jednej sytuacji znajomość z dwoma naprawdę fajnymi chłopakami, ale jak zwykle się spłoszyłam i uciekałam od nich, więc wiadomo jak to się skończyło.

I to bardo ładnie podsumowuje różnice. Jestes większą sierotą ode mnie. Ja tam nie uciekam, normalnie staram się funkcjonować w społęczeństwie mimo fobii, pracuję, a mimo to miałem mniej okazji niż Ty. A bierze się to stąd, że kobiety o wiele większą wagę przywiązują do wyglądu(obie płcie przywiązuja wagę ale mężczyzna srednio jest bardziej skłonny zejść poniżej oczekiwań), statusu społecznego(ilośc znajomków, pozycja wsrod nich. W oczach faceta nie jest to czynnik decydujący dziewczyna bez znajomych wiele nie traci, a u tych mniej pewnych siebie może zyskać na zasadzie, że zwiększają się jego szanse, co oczywiscie jest bzdurą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Istotne równiez jest to że kobiety mają bardziej ujednolicone preferencje, w przeciwienstwie do mężczyzn, gdzie na każdy typ kobiety przypada grupka mających "fetysz". Nie zapominajmy równiez o tym, że kobieta zawsze może się "odpicować" odpowiednią garderobą i makijazem. Facet swoich braków nie ukryje, bo umówmy się o ile nie startuje z pułapu osoby która ubiera się jak dziwak czy jakiś mól ksiązkowy to wiele w sobie nie zmieni stylizacją.

Jeżeli ktos nie wierzy, że tak jest to zawsze może sobie zrobić eksperyment na portalu. Może się zastanowić czemu w klubach kobiety wchodzą za darmo lub półdarmo. Ano własnie dlatego, że kluby żerują na frajerach idących tam kupujących drinki i wracających najczesciej z niczym, nie dostając nawet lewego numeru telefonu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:Podobnie jak do przystojnych facetów dziewczyny walą drzwiami i oknami

I jeszcze jedno. Tu się zgadzam. Z facetami jest własnie tak, że jak jest bardzo przystojny to dziewczyny same wykazują zainteresowanie, a cała reszta to musi się starać o taką, która z przystojniakiem zrobiłaby wszystko i nawet więcej. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Z kobietami jest inaczej, ładna cieszy się większym zainteresowaniem ale proporcjonalnie do reszty. To oczywiscie wiąze się z polityką reprodukcyjna kobiet, która przez swoje ograniczenia(ciąża, eksploatacja organizmu) musi wybrac najlepszy zestaw genów i być bardziej wybredna.
Mnie jakoś nie ciągnie do związku, jeśli dołożyć do tego że nie spotykam się praktycznie z nikim i jestem nieśmiały to efekt jest taki, a nie inny, jakoś zbytnio mi to nie przeszkadza. Nawet jak się nadarza okazja to przyznam, że jakoś mnie nie ciągnie specjalnie i to się tyczy jakichkolwiek relacji z kimkolwiek, nie tylko z dziewczynami, ale w ogóle. Tak jakby trochę nie czaje tego tematu, o co w tym wszystkim chodzi, o co tyle szumu, starań, zabiegań. Zdarza mi się czasem spotykać gdzieś na spacerze ludzi trzymających się za ręce, i sobie myślę czasem "jak świetnie, że mogę chodzić teraz sam w spokoju". Byłem kiedyś w związku i dla mnie to było jak więzienie, podobnie jakieś bliskie kolegowanie się z kimś - po prostu nie rozumiesz czego ktoś od ciebie chce, i naprawdę nie chodzi o fobię. Albo jakikolwiek autorytet - żadna relacja nie funkcjonuje, tak jakby w żadnej roli się nie odnajdujesz, tak jakby każda taka rola była nieprawdziwa. Jakakolwiek relacja brzmi dla mnie jak koncept, który nie funkcjonuje po prostu. Dla mnie to co funkcjonuje to pewnego rodzaju spontaniczność, coś bardzo krótkoterminowego, wtedy to działa całkiem nieźle, po prostu coś pod wpływem chwili.

Wg. mnie najlepiej zainwestować w psa, nic więcej nie potrzeba. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Po prostu z psem można się dogadać, wszystko jest proste, spontaniczne i naturalne. Choć z pewnych przyczyn to psa też nie mam od jakiegoś czasu.

Oczywiście czasami budzą się jakieś tęsknoty itp, ale to jest zwykle tylko chwilowe i zaraz znika :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
lękliwy86 nie pochlebiaj sobie, taką samą sierotą jesteś, w innym przypadku byś tu tego nie pisał :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Zawsze to może być w drugą stronę, tak bardzo pragniesz jakiegoś kontaktu z kobietą, że że po prostu stajesz się nudny, bo jesteś cały czas dostępny i nie masz wysokich wymagań. Chłopak nie musi być niewiadomo jak przystojny, żeby się podobać. Odrobina pewności siebie i humoru wystarczy, byle nie pokazywać postawy nie-mam-nic-do-zaoferowania-ale-zawsze-będę-do-usług-jeśli-tylko-ze-mna-bedziesz.
lękliwy86 napisał(a):Nie zapominajmy równiez o tym, że kobieta zawsze może się "odpicować" odpowiednią garderobą i makijazem. Facet swoich braków nie ukryje, bo umówmy się o ile nie startuje z pułapu osoby która ubiera się jak dziwak czy jakiś mól ksiązkowy to wiele w sobie nie zmieni stylizacją.

Nieprawda. Ma dla mnie znaczenie jak facet się ubiera i porusza, a to przecież nie jest jakieś kosmicznie trudne do zmienienia w sobie. Serio wielu facetów przekreśliłabym z tego powodu, że kompletnie nie dbają o siebie i nie przywiązują w ogóle wagi do swojego image. A Ty piszesz, że to bez znaczenia i że nie da się z tymi sprawami nic zrobić - że u facetów nie ma to znaczenia. Adekwatnie do 'odpicowania' się przez kobietę - niechlujny facet też nie znajdzie adoratorki.
Cytat:Podobnie jak do przystojnych facetów dziewczyny walą drzwiami i oknami
lękliwy86 napisał(a):I jeszcze jedno. Tu się zgadzam. Z facetami jest własnie tak, że jak jest bardzo przystojny to dziewczyny same wykazują zainteresowanie, a cała reszta to musi się starać o taką, która z przystojniakiem zrobiłaby wszystko i nawet więcej. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Z kobietami jest inaczej, ładna cieszy się większym zainteresowaniem ale proporcjonalnie do reszty. To oczywiscie wiąze się z polityką reprodukcyjna kobiet, która przez swoje ograniczenia(ciąża, eksploatacja organizmu) musi wybrac najlepszy zestaw genów i być bardziej wybredna.
Tylko mi się to wszystko nie zgadza matematycznie. Skoro na świecie jest prawie równa ilość facetów i kobiet i skoro jeśli 60% jest w związkach, to 40% jest samotnych, i to nadal w proporcji 50/50 i skoro nie jest tak, że któraś z płci hołubi się w życiu samotnym i wybiera singielstwo, to co się dzieje z tymi pozostałymi nie zabójczo przystojnymi facetami i nie zniewalająco ślicznymi kobietami?? Bo z niektórych tu sugestii wynika, że wszystkie samotne, przeciętne kobiety mają na wyciągnięcie ręki po haremach wielbicieli - kim oni niby są ci tajemniczy pozastatystyczni mężczyźni? jak to możliwe, że przypada ich po 100 na każdą samotną kobietę, która jeszcze na ogół nie wydaje się zainteresowana, by wyjść ze swojej samotności?
No, dokładnie związek z inną osobą jest trochę jak więzienie. Chociaż u mnie to jest takie ambiwalentne bardziej. To, że jestem sam, w znaczeniu ,brak przynależności przeszkadza mi czasem, ale jak mam gdzieś należeć chociaż na krótko to uciekam, chyba, że tak jak pisałem ktoś bardzo mi odpowiada...
lękliwy86 napisał(a):A nawet jak jakas odpisze to dochodzi do tego, że chce sprawdzić Twojego facebooka czy masz tych minimum 100 znajomych i nie jesteś psycholem. Oczywiscie to dla faceta fobika oznacza game over...

Wątpię, by chciała sprawdzić czy jesteś cool po tym, ile masz znajomych na fejsie. Ale fakt, że profile FB są jakimś nośnikiem wiedzy o użytkownikach i jest dość oczywiste, że dziewczyna (jako płeć słabsza) wolałaby wcześniej dowiedzieć się jak najwięcej o osobie, z którą ewentualnie miałaby się spotkać sam na sam. Oczywiście nikogo nie dyskwalifikuje brak profilu, ale jeśli już jest, to sama byłabym ciekawa jak się prezentuje.

W tamtym roku miałam taką sytuację, że zagadnął do mnie nieznajomy na gg - znalazł po prostu w wyszukiwarce, że mieszkamy w miarę blisko i napisał w ciemno. Zaproponował spotkanie. Nie byłam zainteresowana, ale napisałam - między innymi, że bałabym się spotkać z osobą poznaną pare dni wcześniej na gg. Wtedy sam pokazał mi swój profil FB pisząc, żebym sobie zobaczyła i że nie muszę się bać. Prawdę mówiąc to to działa uspokajająco, gdy widzisz taką osobę w jej środowisku, widzisz, że nie jest jakimś kryminalistą, ma wykształcenie, pracę, przyjaciół. Nie są to wszystko mierniki jakości tej osoby, ale odsuwają obawy przed spotykaniem się z kimś, o kim wiesz tylko tyle, ile napisze Ci na osobności, bez świadków - na gg.
shelious napisał(a):potykałam się kiedyś z chłopakiem, prawdopodobnie też fobik. Wyobraźcie sobie, co ja mogłam o nim pomyśleć, gdy mówił trzęsącym się głosem, opowiadał mi, jak zawsze chciał do mnie zagadać ale się bał, na mój widok się pocił ze stresu, albo gdy gdzieś szliśmy razem i wpadliśmy na jego znajomych, to zaczął panikować i musieliśmy iść w inną stronę, żeby ich minąć. Błagam, jeśli sami nie jesteście gotowi na związek, to nie marnujcie dziewczynie czasu. Nie zdobędziecie jej w taki sposób nigdy, raczej wyjdziecie na ciotę i życiową sierotę w jej oczach...
Chyba zapominasz do kogo to piszesz. Dla mnie ten Twój fobik wykazał się ogromną odwagą i determinacją, kiedy mimo lęków i blokad, z uporem próbował nawiązać bliższą relację. A Ty nazywasz go ciotą i życiową sierotą. Przecież to zwykłe chamstwo, w dodatku pisane właśnie do takich "ciot i sierot". Za kogo ty się uważasz?
shelious napisał(a):Błagam, jeśli sami nie jesteście gotowi na związek, to nie marnujcie dziewczynie czasu.
Wybacz, że ktoś "z naszych" zmarnował Twój cenny czas... To się nie powtórzy.
Za nikogo. Nie rozumiem w czym ma tkwić ta odwaga, w robieniu czegoś przeciwko sobie? Po co mu dziewczyna, której by się bał, a przy innych wstydził? Bo inni ludzie kogoś mają i społecznie jest narzucone, żeby się łączyć w pary? Nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek sposób miał siebie w ten sposób uszczęśliwiać. Z tego co wiem nigdy dziewczyny nie miał, zawsze się kończyło na friendzone. I nie dziwi mnie to, skoro sam otwarcie słowami I czynami przyznaje, że na związek gotowy nie jest i w sumie nie wiadomo, po co mu partnerka. Sama jestem fobiczką, ale pamiętając jego zachowanie jakoś nie potrafię mu współczuć.
wbrew pozorom shelious mówi sensownie, nie należy odbierać tego jako ataku czy zniewagi ale jako punkt widzenia z drugiej strony. Ja zanim sobie znalazłem dziewczynę to pierw wziąłem się za siebie, akurat moje wzięcie się za siebie polegało na szeregu głupiutkich spraw jak wyjście samemu coś zjeść czy się przejść. Zdawałem sobie sprawe z tego że wyglądam głupio gdy sam siedzę na ławce albo sam jem sobie w knajpce. No i co z tego? Wychodziłem z założenia że gorzej być nie może a może być jedynie lepiej.
Pytałem przechodzące dziewczyny o godzinę. Odkryłem że w większości przypadków ładnie sie do mnie uśmiechają udzielając odpowiedzi.

Ale i ja zaczynałem od tego, że byłem wyżej wspomnianą ciotą i niedorajdą. Próbowałem na portalu randkowym, widziałem niewielkie zainteresowanie moją osobą przy dużym zainteresowaniu nawet brzydkimi dziewczynami. Ale nadal próbowałem chociaż teraz wiem że wtedy nie byłem gotowy na związek. Pisałem i w ogromnej większości mnie olewano. Te co odpisały potem też mnie najczęsciej olały. Czasem to ja jakieś olewałem, bo nie pasowało mi to czy tamto, głównie zbyt daleki dystans w kilometrach (30 i więcej to dla mnie za wiele).

Potem spotykałem sie z brzydką i niezbyt błyskotliwą dziewczyną. Wtedy o tym nie wiedziałem, ale teraz umiem wyłapywać takie gesty i wiem, że była mną zachwycona, cieszyła się że ktoś na nią zwraca uwagę. Ale moja postawa i moje słowa sprawiały że bił ode mnie brak atrakcyjności. Dała sobie spokój po drugim spotkaniu.

Potem jeszcze kilka dziewczyn poznawałem, za każdym razem wychodziłem na ciotę i niedorajdę, zwłaszcza gdy wspominałem że w wieku dwudziestu-kilku lat nigdy nie pracowałem, i wtedy gdy, o zgrozo, przyznawałem się czasem że strasznie się boję kontaktów, że siedziałem bezczynnie 3 lata w domu i że mam fobię społeczną. Po cholerę ja coś takiego gadałem? Dlatego że mój mózg uwielbia mi dowalać. Sam pod sobą dołki kopie, potem gdy ja w taki wpadnę to moge w rozkoszy pławić się w :Różne - Koopa: na dnie dołka, no bo przecież do tego przywykłem, odrzucenie to coś co znam a zmiana wymaga energii i siły, a mi się tak bardzo nie chciało.

Wiele, wieele prób, wiele smutków zwątpień dołów i czarnych myśli, czasem przestawałem ale potem znowu próbowałem.
Z czasem coraz mniej wychodziłem na ciotę, poznałem stopniowo swoją wartość i sam odrzucałem kontakty które mnie nie satysfakcjonowały czy wręcz nudziły. I w końcu poznałem swoją dziewczynę która odwzajemniała inicjatywę i nawet sama mnie zapytała jak to z nami jest i czy będziemy razem. A ja nadal uczę się rozmawiac z ludźmi i żyć w społeczeństwie bo jeszcze wiele przede mną i wielu rzeczy nadal nie umiem robić.
shelious napisał(a):Nie rozumiem w czym ma tkwić ta odwaga, w robieniu czegoś przeciwko sobie?
No to po co ten cały temat? Przecież staranie się o partnera/partnerkę to działanie przeciwko sobie dla fobika, a przynajmniej przeciwko objawom fobii. Działaniem zgodnym ze sobą byłoby zatem siedzenie w zamkniętych czterech ścianach. Tylko dokąd to doprowadzi...?

shelious napisał(a):Nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek sposób miał siebie w ten sposób uszczęśliwiać.
Skoro próbował, to widocznie uważał, że w jakiś sposób go to uszczęśliwi.
shelious napisał(a):Z tego co wiem nigdy dziewczyny nie miał, zawsze się kończyło na friendzone.
No i czego to ma dowodzić? Każdy kiedyś nie miał dziewczyny...
shelious napisał(a):Sama jestem fobiczką, ale pamiętając jego zachowanie jakoś nie potrafię mu współczuć.
Ale co w jego zachowaniu było tak nagannego, by nazywać go ciotą? To, że starał pokonywać swoją nieśmiałość/fobię? Przecież właśnie o tym są tu setki tematów na tym forum.
Nie potrafię Cię zrozumieć.

niesmialytyp napisał(a):Ale i ja zaczynałem od tego, że byłem wyżej wspomnianą ciotą i niedorajdą.
Ludzie, przestańcie siebie (i kogoś) nazywać takimi określeniami. Jesteśmy ludźmi, którzy mają problem z tym czy owym, czują lęk w sytuacjach takich i siakich, ale na litość boską, nie jesteśmy żadnymi ciotami i niedorajdami!
Jesteśmy normalnymi ludźmi, którym należy się szacunek i którzy powinni mieć szacunek do samych siebie.

Znowu przypominają mi się moje słowa... jak chcesz wyzdrowieć, trzymaj się z dala od forum... Chyba zrobię sobie znów dłuższą przerwę...
Fobiczny777 napisał(a):Jesteśmy normalnymi ludźmi, którym należy się szacunek i którzy powinni mieć szacunek do samych siebie.

Znowu przypominają mi się moje słowa... jak chcesz wyzdrowieć, trzymaj się z dala od forum... Chyba zrobię sobie znów dłuższą przerwę...

w sumie masz rację, nie patrzyłem na to w ten sposób.
Co do przerwy od forum to polecam, fajnie się wzajemnie tutaj siebie dołowało w gronie innych ale jak trzeba się wziąć za siebie to lepiej mi było bez forum.
Kupie sobie dwa psy i sprawa bliskości i samotności załatwiona:
http://www.tapeteos.pl/data/media/176/big/Psy_161.jpg

Codziennie na spacer, rozmowy, karmienie, przytulanie, zabawa, etc. Czegóż wam więcej trzeba? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Takie pies to nawet w góry ze mną pójdzie.

" Dla mnie ten Twój fobik wykazał się ogromną odwagą i determinacją, kiedy mimo lęków i blokad, z uporem próbował nawiązać bliższą relację. A Ty nazywasz go ciotą i życiową sierotą. "

z tym się zgadzam z @fobikiem, chłopak się starał i dla niego to było wielkie osiągnięcie :Stan - Uśmiecha się:
Mc, jak naprawdę chcesz to zrobić to zamiast kupować, weź ze schroniska a pieniądze przeznacz na inny cel, może na to schronisko?
Może dobrze wiedziec co druga strona mysli gdy mówisz trzesacym się glosem. Ja mialem za duzo wiary w wyrozumiałość innych ludzi.

PS. A na czym wg Ciebie polega odwaga? :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

No, tak psy na ogół, nie uznają cię za niedorajdę, tylko dlatego, że się boisz. Te psy na obrazku od razu, poprawiły mi humor. :-D
powiem, że wziąłbym, bo żal mi tych psów, kasy i tak nie mam, więc taki ze schroniska byłby ok. Nie wiem tylko czy się w domu zgodzą.

Cytat:Te psy na obrazku od razu, poprawiły mi humor.
Mój pies był taki radosny, że podskakiwał do góry i kiwał ogonem, żeby pójść z nim na spacer, także napewno jest to dobra inwestycja, szczególnie jak ktoś ma warunki.