PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Z płcią przeciwną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

Gość

Czy siedząc całe życie w domu znajdę zabawkę? :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Brzydal i fobik, który nie szuka żony/dziewczyny lecz zabawki, która na każde zawołanie zabawi go, pocieszy, dogodzi mu, a gdy każe spadać, to grzecznie odejdzie bez słówka... noł czens? :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Zabawki, gdzie jesteście? :Stan - Różne - Zaskoczony: Znowu mi was ukradł z piaskownicy jakiś szczyl? :Stan - Różne - Nie powiem: :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Mario jestem pelen podziwu. Fobik z zona i dziecmi. Tez bym tak chcial.
Takich pozytywnych przykladow potrzebujemy by wreszcie z letargu sie obudzic...
Brawo Mario, tylko pozazdrościć. Mam taką cichą nadzieję, że kiedyś też mi się coś takiego przydarzy, jak i każdemu z fobią społeczną.
Czytam i czytam..... fakt pojawia się od czasu do czasu pytanie jak to możliwe , że choroba pozwoliła Wam na poznanie drugiej połówki ??
Mnie się to do tej pory nie udało :Stan - Niezadowolony - Smuci się:



Aha to może powiem o swoich podbojach !!

Już po stwierdzeniu fobii społecznej zacząłem walczyć z nią na siłę !! tzn. zacząłem przy jakichkolwiek okazjach próbować zagadać dziewczyny.

Okazja się nadarzyła w pociągu - w Warsie . Do stolika podeszła bardzo ładna dziewczyna . Oczywiście staliśmy tak konsumując to co każdy zamówił przez jakieś 10-15 minut . Dla mnie były to wieki.!! Tak w skórcie opowiem o czym myślałem!! wiadomo nikt inny tego nie robi ale fobik społeczny a jakże . Czyli zagadać czy nie ? Czy coś stracę ? Chyba nie . A jak źle zagadam ? będzie do d... ? Ale walcz z fobią !! Wykorzystaj okazję !! Nie boję się ....Już czułem jak lęk łapał mnie za gardło ale w końcu wydusiłem z siebie ....Jak na wakacje jedziesz ??
Ona podchwyciła temat. Rozmawialiśmy jakies 2 -3 godziny oczywiscie z przestojami .... ja jak na fobika przystało czerowny ...o mały włos się herbatą nie zadławiłem :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Teraz idzie mi to jakoś lepiej!! Tylko, że "zwierzyny" z dnia na dzień coraz mniej :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
ja zawsze strałem się przełamać !! tak to boli, ale przełamywałem się na siłę bo uważałem, że jeszcze gorsza jest cisza. Wtedy ja zawsze czułem się odpowiedzialny za nią .
Teraz uważam, że podczas ciszy robię dwa-trzy podejścia i kończę zabawę, posiedzimy w ciszy to może tamta osoba coś wymyśli.

A tak czuję nadal skrępowanie , tak ono jest straszne, bo czasami uniemożliwia nam normalne prowadznie rozmowy.
Czasami mówię - starając się wytłumaczyć, tzn. jak nie mogę znaleźć jakiegoś słowa, to mówię : no... jak to się mówi.... ale już wtedy "walczę"
Poza tym staram się rozmawiać w towarzystwie tak aby było nieco więcej osób - w granicach zdrowego rozsądku ( dla fobika ) czyli 1-2 osoby :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:.
Warto się czasami tłumaczyć , tak aby inni nam pomagali tzn. źle się dzisiaj czułem, pogoda jakaś nie tak, jestem śpiący, problem zwalamy na okoliczności i czynniki od nas niezależne, tak aby problem nie tkwil w nas ale na zewnątrz , albo żeby ( jesli my w to nie wierzymy ) tak otoczenie to odebrało. Wtedy nie czujemy już tej presji .

Poza tym ćwiczenie czyni mistrza , tak to prawda odkąd zacząłem wchodzić na siłę w rozmowy wręcz wulgarnie ... na chama, jakoś lepiej mi ta rozmowa wychodzi.
SzukamRzony napisał(a):Problem jest w tym, że po zrzuceniu płaszcza fobii wielu jest zupełnie normalnymi ludźmi o normalnych umiejętnosciach interpersonalnych, ja taki nie jestem. Kiedyś jak nie miełem wielkich lęków też nie potrafiłem jakoś specjalnie rozmawiać z innymi. Może jestem jakiś autystyczny.
Mam podobnie, ale może to zależy od introwertyzmu. Przecież ekstrawertycy też mają fobię i oni pewnie zachowują się, już "po wyleczeniu", tak jak piszesz. Ale introwertycy? My (jeśli mogę tak pisać) potrzebujemy czasu, więcej uwagi. Zazwyczaj przyjaciółmi introwertyków są osoby poznane w szkole lub we wczesnym dzieciństwie. A co, jeśli przez fobię wszyscy ci przyjaciele, koledzy itp. zostali 'straceni' (lub w ogóle nie zaistnieli)? No, jest problem.

Kiedyś, jak jeszcze bawiłem się w wyszukiwanie sobie schorzeń na Wiki, znalazłem "Zespół Aspergera". To oczywiście też pasowało do mnie, jak zresztą 3/4 innych :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ale - jak powtarzam jeszcze raz - lepiej niczego sobie nie przypisywać. Także, a może zwłaszcza fobii. Nie myśleć o tym, że mamy fobię, a myśleć, że jesteśmy normalni. Zaburzenia psychiczne (nie mylić z chorobami psych.) najczęściej wymyślamy sobie sami, a gdy już wymyślimy, czujemy się wygodniej, bo "coś nas usprawiedliwia".

Jesteśmy sobą, jesteśmy normalni. Po prostu. I nie myśleć o sobie negatywnie, bo to najgorszy błąd, jaki popełniamy.
Emperor napisał(a):Zazwyczaj przyjaciółmi introwertyków są osoby poznane w szkole lub we wczesnym dzieciństwie. A co, jeśli przez fobię wszyscy ci przyjaciele, koledzy itp. zostali 'straceni' (lub w ogóle nie zaistnieli)?

fakt, zawsze zazdrościłam tym, którzy mają setkę znajomych 'z osiedla' czy z kolonii... ja miałam może ze dwie bliskie koleżanki z dzieciństwa, jedną przyjaciółkę. później w szkole poznałam dużo nowych osób, ale odkąd zmieniłam szkołę, to zaczęłam się zgrabnie starych znajomych 'pozbywać'. a teraz to, wiadomo, zostałam sama, a reszta się śmieje.
U mnie teraz,jeśli chodzi o uczucia,to kompletna pustka,ale nie zawsze tak było...

Kiedyś poznawałem dziewczyny przez ogłoszenia w gazecie.To było 5-8 lat temu.Dawałem ogłoszenia w gazecie "Pośrednik" w dziale "Matrymonialne".Pisałem wprost i szczerze o sobie,że jestem kawalerem,że mam tyle a tyle lat,tyle a tyle wzrostu...No i dziewczyny pisały do mnie :Stan - Uśmiecha się: i spotykałem się,poznawałem z nimi...Choć nie zawsze było tak,jak powinno być.Niektóre po prostu wystawiały mnie...normalnie nie przychodziły na spotkania,choć wcześniej dokładnie umawialiśmy się co do miejsca i czasu...A ja jeszcze głupi i naiwny dzwoniłem do nich i pytałem się,czemu nie przyszły...Jedna bezceremonialnie i wprost mi rzekła do słuchawki,że chłopak jej nie pozwolił :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Zatkało mnie normalnie..."Chłopak?!Jaki chłopak?!Przecież mnie zajęte dziewczyny nie interesują" - myślałem. Według mojej logiki,którą w dalszym ciągu posiadam,jak dziewczyna ma chłopaka,to nie umawia się z innym,bo i po co?!Szkoda jego i jej czasu i nerwów...No ale nie wszyscy (może to i dobrze :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ) myśleli i myślą tak jak ja :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Powiem bez chwalenia się,że bywało tak,że co tydzień miałem randkę...i nawet jak nie wszystkie przychodziły,była to dla mnie radość (choć i nerwy!!) umawiać się z kimś.Chociaż wszystkie te randki wyglądały w sumie podobnie...Te same pytania,te same zachowania dziewczyn...Nie znalazłem nikogo oryginalnego,nikogo,kto by spełniał moje wymagania,które jakby nie było miałem...I pamiętam ten tekst "Zadzwonię do ciebie"....hehehe...taaaaa jasne... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: zwykle kończyło się tylko na jednym spotkaniu...żadna nie uznała,że jestem interesujący dla niej...Poza jedną....

Tak!W końcu (2004 r.) poznałem E. Zrobiła na mnie wrażenie skromnej,nieśmiałej "myszki"...w sumie to takiej właśnie szukałem!Zawsze mnie takie kręciły....i to kręcenie nieraz doprowadzało mnie na manowce...Tak było i tym razem,gdy uwikłałem się w trudny,toksyczny,długi jak dla mnie i skomplikowany związek,z którego ledwo się wypłątałem.Moja luba okazała się osobą uzależnioną od matki,pozbawioną inteligencji,wiedzy,zainteresowań...Wpakowałem się w totalny syf...ale...ja tego nie dostrzegłem.Bo chciałem mieć kogoś...chciałem być z kimś...nie chciałem być sam...chciałem mieć związek...przytulenie...pocałunki...seks ...Dostałem to wszystko,ale co z tego,skoro nie było tak,jak chciałem...Raz z nią zerwałem...ale potem (o k***a mać pier*****na naiwności moja!!!) dałem jej szansę i zeszliśmy się znowu....mimo że jej matka (która sterowała każdym jej ruchem) nienawidziła mnie.Pół roku po ostatecznym zerwaniu E. (być może kierowana przez swoją psychopatyczną matkę) podała mnie na policję...że niby wysyłam do niej smsy z groźbami...Wydruk operatora potwierdził moją niewinność,ale nie załagodził cierpienia,jakiego przeżyłem...Postanowiłem,że już nigdy nikomu nie zaufam i tyle!!!


Dziś już nie żywię nienawiści do dziewczyn...Przeszłem przez to :Stan - Uśmiecha się: Zrozumiałem,że nie wszystkie dziewczyny są złe...Właściwie tylko dzięki moim przyjaciółkom z internetu,które zawsze wspierały mnie w trudnych chwilach :Stan - Uśmiecha się: bo tylko na nie mogłem zawsze liczyć...a nie na kobiety w realu,które nigdy mnie nie dostrzegały...Pogodziłem się ze swoją samotnością,mam komputer,internet a tam ludzi którzy mnie lubią i których ja lubię i...nie daję już ogłoszeń do rubryki "Matrymonialne" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: :Stan - Uśmiecha się: wyrosłem już z tego...


Nie szukam nikogo...lecz jeśli znajdzie się jakaś odważna i okaże mi swoje zainteresowanie(czekam na to!),ja dam jej szansę i pokaże się jej (choć nie od razu...) jaki naprawdę jestem.....
Ja nigdy nie dam takich ogłoszeń. Nie wiadomo na co się trafi. Ty miałeś pecha z tamtą lalą która nie potrafiła samodzielnie myśleć tylko wysługiwała się mamusią i współczuję Ci. Na zewnątrz to może pięknie wyglądać ale kiedy tylko poznamy taką głębiej często rozczarowujemy się, że ona nie jest taka jaką chcielibyśmy żeby była. Nawet w połowie. I to jest dowód że pozory często mylą. Czy od tamtej pory widziałeś się z E.?
Luke napisał(a):Czy od tamtej pory widziałeś się z E.?

Tak,niestety co jakiś czas ją widuję...ona się na mne gapi,a ja udaję że jej nie widzę...i tyle :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
A ma nowego chłopaka?
SzukamMiłości napisał(a):A ma nowego chłopaka?

Nie wiem,i nie obchodzi mnie to
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
SzukamMiłości napisał(a):Ciekawi mnie czy nadal ma takie jazdy. Może zamiast ją odrzucać trzeba było ją wyrwać z szponów matki i jej wpływu. Może sie poddając zmarnowałeś jej życie:Stan - Uśmiecha się:

Myślisz,że nie próbowałem?Rozmawiałem z nią o tym prawie na każdym spotkaniu...
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Hej, Nitko. A co z tym twoim... ja wiem... kumplem. :Stan - Uśmiecha się:
Kumplem? Kumpel jak to kumpel. Dobrze się ma, nie narzeka 8)
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
reala, reala :Stan - Uśmiecha się: . A tamto to żarty sztywniaku :Stan - Uśmiecha się - LOL:
A tak w ogóle to nie interesuj się :Husky - Podekscytowany:
...
Witam, już od jakiegoś czasu wchodzę na to forum, dopiero teraz jednak postanowiłem się zarejestrować. Mam nadzieję że w jakiś sposób mi to pomoże :Stan - Uśmiecha się:

Może nie przeciągając zbytnio przejde do omawianego tu tematu.

Na spotkaniu z nową klasą (LO) poznałem dziewczynę. Do dzisiaj nie wiem jakim cudem udało mi się na gg zaprosić ją na pizze (nie wiem czy to wakacyjna atmosfera jakoś uspokoiła mój lęk, czy po prostu uznałem że nie mam nic do stracenia). Fakt faktem zgodziła się. Nie wchodząc w szczegóły powiem że było nam cudownie, spotkaliśmy się jeszcze jeden raz i... no właśnie. To był już ostatni raz. Raz dziennie pisałem jej smsa, bądź coś na gg, ona uznała że ma na to alergię, i teraz już nic do mnie nie czuje. Co najzabawniejsze (nie wiem dla kogo) nie chciałem jej kontrolować ani nic w tym guście, po prostu raz dziennie chciałem pogadać. Nie wiem kto jest tu nienormalny, ja czy ona, teraz zresztą jest to już nieważne. Ważne jest to że zauważyłem że od tego momentu znacznie pogorszyła się sprawa z moją nieśmiałością. Nie wiem czy to socjofobia, rok temu to dla mnie prawie brakło skali Liebowitza, teraz już mam tylko nasilenie "wyraźne" . Mimo tak dobrego wyniku nie widzę różnicy w moim zachowaniu. Dalej unikam kontaktu z ludźmi, dalej czuje się zagrożony w miejscach publicznych, jedyna różnica to to że udało mi się poderwać dziewczynę, która rzuciła mnie po tygodniu. Szczerze mówiąc, nie liczyłem na wiele. Chciałem tylko znaleść dziewczynę która mnie zrozumie, ja mimo tak krótkiej znajomości naprawde ją pokochałem, zdawałem sobie sprawę że to wcześnie jeszcze, więc powiedziałem jej to przez telefon wtedy kiedy chciała mnie rzucić, do tego byłem lekko podpity(bez alkoholu i desperacji bym tego nie wydusił). Mimo moich prób uratowania naszej znajomości, nie udało mi się.
PS. zabrzmiało to wszystko bardzo chłodno, ale ja nie potrafie opisywać swoich uczuć
Hmm. Co prawda nie wiem, czy to objaw FS czy czegoś innego, ale ja za każdym razem odpycham ludzi od siebie. Co z tego, że facet mi się podoba :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: "Za mocno" się zbliżymy, zbyt długo porozmawiamy - to już sygnał do ucieczki.

I tak uciekam od każdego. Podejdę jeden krok, a odskoczę dwa. Nie robię tego specjalnie, nie umiem tego wytłumaczyć i opanować. I tak cały czas. Jeszcze nie znalazł się taki, co by chciał za mną gonić, i który zaopatrzony byłby w wielki kontener cierpliwości.