U mnie teraz,jeśli chodzi o uczucia,to kompletna pustka,ale nie zawsze tak było...
Kiedyś poznawałem dziewczyny przez ogłoszenia w gazecie.To było 5-8 lat temu.Dawałem ogłoszenia w gazecie "Pośrednik" w dziale "Matrymonialne".Pisałem wprost i szczerze o sobie,że jestem kawalerem,że mam tyle a tyle lat,tyle a tyle wzrostu...No i dziewczyny pisały do mnie
i spotykałem się,poznawałem z nimi...Choć nie zawsze było tak,jak powinno być.Niektóre po prostu wystawiały mnie...normalnie nie przychodziły na spotkania,choć wcześniej dokładnie umawialiśmy się co do miejsca i czasu...A ja jeszcze głupi i naiwny dzwoniłem do nich i pytałem się,czemu nie przyszły...Jedna bezceremonialnie i wprost mi rzekła do słuchawki,że chłopak jej nie pozwolił
Zatkało mnie normalnie..."Chłopak?!Jaki chłopak?!Przecież mnie zajęte dziewczyny nie interesują" - myślałem. Według mojej logiki,którą w dalszym ciągu posiadam,jak dziewczyna ma chłopaka,to nie umawia się z innym,bo i po co?!Szkoda jego i jej czasu i nerwów...No ale nie wszyscy (może to i dobrze
) myśleli i myślą tak jak ja
Powiem bez chwalenia się,że bywało tak,że co tydzień miałem randkę...i nawet jak nie wszystkie przychodziły,była to dla mnie radość (choć i nerwy!!) umawiać się z kimś.Chociaż wszystkie te randki wyglądały w sumie podobnie...Te same pytania,te same zachowania dziewczyn...Nie znalazłem nikogo oryginalnego,nikogo,kto by spełniał moje wymagania,które jakby nie było miałem...I pamiętam ten tekst "Zadzwonię do ciebie"....hehehe...taaaaa jasne...
zwykle kończyło się tylko na jednym spotkaniu...żadna nie uznała,że jestem interesujący dla niej...Poza jedną....
Tak!W końcu (2004 r.) poznałem E. Zrobiła na mnie wrażenie skromnej,nieśmiałej "myszki"...w sumie to takiej właśnie szukałem!Zawsze mnie takie kręciły....i to kręcenie nieraz doprowadzało mnie na manowce...Tak było i tym razem,gdy uwikłałem się w trudny,toksyczny,długi jak dla mnie i skomplikowany związek,z którego ledwo się wypłątałem.Moja luba okazała się osobą uzależnioną od matki,pozbawioną inteligencji,wiedzy,zainteresowań...Wpakowałem się w totalny syf...ale...ja tego nie dostrzegłem.Bo chciałem mieć kogoś...chciałem być z kimś...nie chciałem być sam...chciałem mieć związek...przytulenie...pocałunki...seks ...Dostałem to wszystko,ale co z tego,skoro nie było tak,jak chciałem...Raz z nią zerwałem...ale potem (o k***a mać pier*****na naiwności moja!!!) dałem jej szansę i zeszliśmy się znowu....mimo że jej matka (która sterowała każdym jej ruchem) nienawidziła mnie.Pół roku po ostatecznym zerwaniu E. (być może kierowana przez swoją psychopatyczną matkę) podała mnie na policję...że niby wysyłam do niej smsy z groźbami...Wydruk operatora potwierdził moją niewinność,ale nie załagodził cierpienia,jakiego przeżyłem...Postanowiłem,że już nigdy nikomu nie zaufam i tyle!!!
Dziś już nie żywię nienawiści do dziewczyn...Przeszłem przez to
Zrozumiałem,że nie wszystkie dziewczyny są złe...Właściwie tylko dzięki moim przyjaciółkom z internetu,które zawsze wspierały mnie w trudnych chwilach
bo tylko na nie mogłem zawsze liczyć...a nie na kobiety w realu,które nigdy mnie nie dostrzegały...Pogodziłem się ze swoją samotnością,mam komputer,internet a tam ludzi którzy mnie lubią i których ja lubię i...nie daję już ogłoszeń do rubryki "Matrymonialne"
wyrosłem już z tego...
Nie szukam nikogo...lecz jeśli znajdzie się jakaś odważna i okaże mi swoje zainteresowanie(czekam na to!),ja dam jej szansę i pokaże się jej (choć nie od razu...) jaki naprawdę jestem.....