PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Boję się iść do pracy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
To może ja się z wami podzielę moimi przeżyciami :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Poszedłem na staż do serwisu, serwisowaliśmy suszarki do włosów itp. rzeczy. Szef okazał się bardzo fajnym człowiekiem, ale współpracownicy..w kółko na mnie narzekali. Mój opiekun stażu powiedział, że mnie "wychowa" o matko...ja jestem pasjonatą elektrotechniki i elektroniki, ale powiem Wam i powiem Wam, że chciałem wprowadzać różne nowości. Część się udała a część nie, poza tym w kółko powtarzali mi że "mam zamknąć się w schemaciku", a dla mnie to przecież mega ograniczenie, to wbrew mnie.
Trzeba było w kółko telefonować, czasami dostawało się ochrzan przez telefon o matko, co to było...raz wiecie chciałem zrobić suszarkę porządnie, wymieniając płytkę w niej, a nie tak jak kolega łamiąc bolec w obudowie( tam są takie płytki z przełącznikami i rozumiecie do tej suszarki nie pasował model do niej przeznaczony, a inny model płytki pasował, tylko miał inny schemat połączeń, więc musiałem się zorientować jak ona jest zrobiona) no i rozumiecie dostałem taki ochrzan...matko myślałem, że wrócę do domu z płaczem, poważnie...
Chciałem popełnić samobójstwo, nie wiem jak ja to przeżyłem, nie ma pojęcia...Następnego dnia( parodia losu) okazało się, że tego kolegi( który kazał mnie ochrzanić, to był mój opiekun stażu) nie ma i zrobiłem to po swojemu, zajęło mi to...5 minut!! Dosłownie!! A oni mówili, że będzie za długo. Potem szef i opiekun stażu wyjechali na szkolenie i miałem zostać tylko ja i taki jeszcze inny pracownik( w serwisie było włącznie ze mną i szefem 4 osoby) no i prawda myślę sobie "jak ja dam sobie radę sam?!" o ludzie.... A wiecie co było? BYŁO za+:Ikony bluzgi kochać 2: był tydzień kiedy naprawdę poczułem co znaczy robić coś co się kocha...
Te powroty do domu o matko, poczucie spełnienia....ja cie, normalnie pięknie, żeby to trwało wiecznie....Niestety, jakiś czas potem szef i opiekun stażu przyjechali i już...po pracy. Wszystko po staremu...Potem odszedłem(ledwo się odważyłem) no i chciałem iść o innej pracy, ale nie mogłem, bo przy okazji zawaliłem studia( studiuję elektrotechnikę).
No i teraz powtarzam semestr, nie pracuję...głupio mi. Jedyną zaletą jest to , że zrobiłem uprawnienia na elektryka, dostałem lekcję pokory i mam praktykę. Także zacząłem na ostro naukę, teraz idzie lepiej, ale...koledzy na studiach mam wrażenie, że się ze mnie nabijają, nie wiem dlaczego...
Ale już ogólnie jest lepiej, na wakacje chcę się załapać na jakąś budowę na elektroinstalatora albo coś w tym stylu. Ogólnie myślę o założeniu własnej firmy, ale na razie się boję. Chociaż kto wie...Może się uda?
Pozdrawiam Was i życzę powodzenia
@kolejarz - zazdroszczę Ci tego, że masz techniczną pasję i kochasz to robić. Ja skończyłem technikum o kierunku elektronicznym (automatyka przemysłowa) i nie wyniosłem z niego nic. 4 lata poszły się...
kolejarz zazdroszczę Tobie tego, że masz pasję w tym co robisz. Wiesz co chcesz, masz fach.
Witam
Nawet nie wiecie ile znaczą te komentarze :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Dziękuję bardzo :-D . Powiem Wam, że nie jest łatwo być pasjonatą...to jest błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, bo robisz to co kochasz, masz zawód( ja o tym nie pisałem, ale jestem po LO, teraz mam lat 20 no i uprawnienia, ludzie na studiach byli święcie przekonani że po technikum :Różne - Wykrzyknik: ), także to, że jakoś się w życiu spełniam, na pewno też dlatego błogosławieństwo, ponieważ robię rzeczy powiedzmy "za trudne" dla innych( wielokrotnie teorie mogłem wykorzystać w praktyce), a także przez pasję jestem człowiekiem, który idzie do celu mimo wszelkich przeszkód( przestałem się już przejmować nawet opinią wykładowców i kolegów na studiach). Wadą jest to, że jestem totalnym, typowym melancholikiem, mało tego, mam jeszcze cechy 3 innych temperamentów, tylko dużo mniej....Ogólnie wszystko biorę do siebie, źle mi z rodzicami, cały czas myślę jak ja przeżyję to życie, chciałbym iść do pracy, ale do nie związanej z zawodem nie pójdę, a do takiej związanej to nigdy nie jestem pewny swoich umiejętności...Może w wakacje coś załatwię w zawodzie to się trochę oderwę od wszystkiego i nie zmarnuje 3 miesięcy na obijanie się...Także powiem Wam: wzloty mam najwyższe, upadki-najmocniejsze...tak to już jest z tym temperamentem. Pocieszyły mnie słowa założyciela Apple, Steve'a Wozniaka:

Steve Wozniak napisał(a):Jeśli należycie do tej rzadkiej odmiany inżynierów, którzy są zarówno wynalazcami, jak i artystami, zamierzam dać wam radę, która może być trudna do przyjęcia. Ta rada brzmi: pracuj sam. Najlepiej będziesz mógł projektować rewolucyjne produkty i ich rewolucyjne cechy, jeśli będziesz pracował sam.
Podziwiam was, że w ogóle potraficie sobie znaleźć jakiś staż. Ja chyba nawet nie potrafię tej pracy szukać. Dzisiaj znowu od rana przeglądam Tablicę i nic, wysłałam jedno CV do hostelu, jednak raczej nikłe szanse, bo ogłoszenie sprzed majówki, więc pewnie już kogoś znaleźli. A jak nie to z moim marnym CV i tak na pewno się nie odezwą.

Cytat:Co do mnie mam już wrażenie, że nigdy nie dostanę pracy. Właściwie wychodzi na to, że do niczego się nie nadaję. Mam zawsze do wyboru ogłoszenia: sprzedawca, przedstawiciel handlowy i doradca klienta. Żadne nie jest dla mnie. Jeśli znajdzie się jakieś inne, to i tak nikt się nie zgłasza. Staże są też na sprzedawców tylko.

To samo jeśli chodzi o mnie. Albo ja nie potrafię szukać. Bo na stronach typu Tablica, pracuj. pl itp tylko takie ogłoszenia. W jaki sposób można jeszcze szukać pracy? Bo osobiście to nie wiem w ogóle gdzie się udać.

Z powodu tej pracy (tj jej braku) przestałąm kontaktować się ze znajomymi. Kilka dni temu odezwała się do mnie bliska koleżanka z liceum, 2 lata się nie wdziałyśmy (studiujemy na dwóch końcach Polski i jakoś nie było okazji), z propozycją spotkania. Oczywiscie pierwsza reakcja super, kiedy jak gdzie, ale potem z rozmowy wyszło, że będzie w moim mieście bo ma...wyjazd służbowy. Od razu zrobiło mi się zimno i już wiedziałam, że nie dam rady się z nią spotkać. Wstyd, że nie pracuję (i nic nie robię w tym kierunku) i jednocześnie zazdrosć, że innym lepiej się wiedzie nie pozwala mi uczestniczyć w zwykłym spotkaniu towarzyskim :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
a no właśnie, przedstawiciel/"doradca klyenta, ekonomista labo księgowy...
Trzeba było iść na finanse i rachunkowość...
żeby było się czego bać...
nie. nie w Polsce.
chyba że jakimś cudem stworzę sobie miejsce pracy sama. ale do tego też potrzeba kasy i czasu.
i mimo wszystko najlepiej by było z dala od "klyentów"
Zas napisał(a):a no właśnie, przedstawiciel/"doradca klyenta, ekonomista labo księgowy...
Trzeba było iść na finanse i rachunkowość...

Nom. Chetnie bym to zrobiła, niestety jestem nieszczesnym rocznikiem, ktory nie pisał matury z matematyki :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Tak sobie mysle, ze jak bede musiala sie "przekwalifikowac" to chyba wlasnie pojde w tym kierunku, mimo, że totalnie nie mam głowy do liczb.

Wysłalam kolejna aplikacje, calkiem fajna oferta - praca dla studenta, biurowa - odpowiadanie na e-maile. Chyba dałabym rade to robić. Ale tez juz minelo kilka dni wiec raczej nie ma co liczyć na odzew.

Chyba dam sobie spokój z tym wysyłaniem CV przez internet, to nic nie daje. Trzeba chodzić osobiście, tylko nie wiem gdzie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Nie mam jakoś sprecyzowanego miejsca gdzie chciałabym pracowac ani tym bardziej co robic. UP odpada, bo nie mam meldunku, zresztą to dla mnie zbyt skomplikowane :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: Jakies Agencje Pracy? Korzystał ktoś z takiego miejsca? Czego mniej więcej mam oczekiwać jak się tam pojawię? (czy pan/pani zapyta mnie co chce robić/gdzie pracować? bo chyba nie potrafiłabym odpowiedzieć na takie pytanie, a powiedziec po prostu, że jak najmniejszy kontakt z ludźmiu to trochę nie wypada...)
dla studenta.... do 26 roku życia... właśnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
i na tym się zamyka :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
powodzenia.. ; >
sorry Polsko
No ja sie lapie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ale co z tego, a bo to mało studentów jest?
Scarlett_Venice napisał(a):Wstyd, że nie pracuję (i nic nie robię w tym kierunku) i jednocześnie zazdrosć, że innym lepiej się wiedzie nie pozwala mi uczestniczyć w zwykłym spotkaniu towarzyskim
O tak, ja też to mam, najgorsze, że mam chyba tzw. kompleks niższości, po prostu uważam, że każdy jest ode mnie ładniejszy, lepszy, fajniejszy.
A co do zazdrości-głupia sprawa-jak nie mam pracy, to zazdroszczę, jak mam-to mi w niej źle, ale przynajmniej nie czuję się gorszy.

Coś znajdziecie-ja jak chciałem staż pisałem do konkretnej firmy i mnie przyjęli(jak w bajce, 6 grudnia wymarzona praca)...coraz bardziej myślę, że to ja zawaliłem, a nie oni..chociaż...na pewno bym się ograniczył, tylko czy kiedyś będę mógł robić tak jak chcę( porządnie, bez pośpiechu...w towarzystwie pasjonatów).

Musimy jakoś dać radę, mam nadzieję, że lekarz mnie pomoże z tą fobią i z moimi problemami, bo to nie można tak żyć, to jest chore/
Wydaje mi się, że tu będzie odpowiednie miejsce...
Moja historia zaczęła się od gimnazjum (?) prawdopodobnie. Okres dojrzewania, ach. Zawsze się czerwieniłam, jak ktoś coś do mnie powiedział. Ba, paliłam ognistego buraczka. Śmiali się ze mnie, cóż, dzieci/młodzież są brutalne. Znienawidziłam swoją twarz.
Teraz jestem dorosła, a mój "dojrzewający" problem został. Nie w postaci czerwoności ale ten głębszy. Nie lubię gdy ktoś na mnie patrzy, nie pozwalam dotykać swojej twarzy. Gdy mam przebywać w grupie obcych ludzi twarz odmawia posłuszeństwa, jakby chciała oderwać się i uciec. Sztywnieje i drży zarazem...

Mam zawód, w którym spotykam codziennie nowe osoby, mam być dla nich autorytetem, wzorem... wsparciem. Tak ot życie mną pokierowało, że jestem po obu stronach lustra. Jestem dla kogoś, nie potrafiąc być dla siebie.
oj oj oj... ale sobie radzisz... jednak.
"życie mną pokierowało"aj, boli mnie to.
przyczepię się ale nie odnośnie ciebie. wlasnie mną pokierowało,a teraz czas przejąć pałeczkę i ja chcę pokierować sama,może się uda.
żeby już nie rządził przypadek bo "jak ktoś nie wie czego chce to ma to tego nie chce"....
(ciekawe co tu napiszę za parę miesięcy... :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
mam nadzieję, że nie spadnę z tej odrobiny optymizmu jaki zdołałam wykrzesać i nie optłuczę sobie d*py :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Powodzenia Ci życzę i trzymam kciuki :Stan - Uśmiecha się:
Tak sobie ostatnio myślę czy pójście do liceum rzeczywiście było dobrym pomysłem? Żadnej umiejętności mi to nie dało, a tak bym się może w tym czasie jakiegoś zawodu chociaż nauczyła. Może trzeba było iść do technikum chociaż. Nie wiem czy to coś by zmieniło (pewnie nie) ale tak się łudzę :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:. Bo studia to tam też pic na wodę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:.
Mają być u mnie szkolenia, zakończone stażem. Niestety w pierwszej kolejności mają na nie przyjmować osoby, które sobie same ten staż znajdą. Jak się gdzieś pytałam to mnie nie nie chcą, bo gadają, że staż by dali, ale potem do pracy nie przyjmą. I znowu koło się zamyka.
Właśnie zawaliłam rozmowę kwalifikacyjną.
Była jeszcze jedna osoba, która wchodziła po mnie. Żeby mnie przyjęli, musiałaby wypaść wybitnie źle, w co naprawdę szczerze wątpię.
Z takiego łażenia z cv ani rozsyłania nic mi nie przyszło, dopiero agencja pośrednictwa znalazła mi pracę. Z jednej strony komfortowo, bo rozmawiałam tylko z jedną kobietą (zamiast kilkunastu bezowocnych konwersacji przy zostawianiu cv) która w dodatku dostaje pieniądze za znalezienie mi pracy, więc nie czuję, że zawracam jej głowę. Z drugiej strony mam nieco niższą pensję niż ludzie zatrudnieni w normalnym trybie, bo prowizja dla agencji.
Mi też jak na razie nic nie przychodzi, jestem załamana swoją nieudolnością, wszyscy znajomi już dawno pracują, a ja nie.
spoko, razem zdechniemy na bezrobociu :Stan - Uśmiecha się:
Założymy grupę wsparcia dla bezrobotnych z własnej winy :Stare - Śmieje się głupkowato:
Cholera, ten fakt mnie przeraża, próbowałam z desperacji już ubiegać się o dofinansowanie na otwarcie własnej firmy, pół roku nerwów, załatwiania (wiadomo ile to nas fobików kosztuje), a niestety rozpatrzyli negatywnie, bo nie mam doświadczenia zawodowego :Stan - Niezadowolony - Martwi się: Bez skutku męczę się dalej i iluzyjnie dobrze mi bez pracy, ale jednak brakuje pieniędzy na własne potrzeby, brak swojej kasy coraz częściej daje się we znaki.
Podziwiam Was, że coś robicie, szukacie. Ja nawet nie mam odwagi przeglądać ofert pracy i jak gdzieś już wspomniałam brak fachu, odpowiedniego wykształcenia. Wpadłam na pomysł abyś my fobicy założyli jakąś firmę zatrudniająca fobików.
"Pewnie będę żyła jeszcze skromniej niż moi rodzice, a takie mieli wielkie plany co do mnie."

Nom, te plany rodziców...
No więc właśnie, to jest najgorsze. Cholernie boję się przyszłości.
Jak myślicie, jaka praca umysłowa najlepiej nada się dla człowieka z nieśmiałością? Czy ograniczać się swoją socfobią czy może raczej iśc na wszystko i się przełamywać?
Praca w laboratorium, księgowość, informatyki, różnego rodzaju prace biurowe bez kontaktów z "obcymi", jakieś działy w urzędach. Wszystko chyba zależy też od charaktery samej pracy.