PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Boję się iść do pracy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tak z ciekawości, co robisz? Bo te trzy godziny jak dla mnie brzmią akceptowalnie. Na pewno łatwiej zacząć od czegoś takiego.
Też z chęcią się dowiem co to za praca.Dla mnie jeszcze do zniesienia była taka praca na 5 godzin i najlepiej co drugi dzieñ, żeby mieć ten jeden dzień na "naładowanie akumulatorów".
Właśnie mija czwarty tydzień mojej pierwszej normalnej pracy (normalnej czyli na umowę). Na początku było ok, z czasem ludzie zorientowali się, że jest ze mną coś nie tak i się zaczęło... dziwne uwagi, głupie spojrzenia, czasami mam wrażenie, że wszyscy mnie tam nienawidzą. Nie rozumiem tych ludzi, tylko dlatego, że ktoś cicho i mało mówi, wygląda na przestraszonego to trzeba go od razu gnębić i gnoić.
Mam już dosyć i tej pracy i siebie i wszystkiego. A taką miałem nadzieję, że zostanę tam na dłużej.
kertoip - Współczuję. Niestety, często tak się dzieje... co nie świadczy dobrze o ludziach ogółem [oczywiście są wyjątki] i niezwykle utrudnia nam wychodzenie z fobii, bo często niestety okazuje się, że nasze niby błędne wyobrażenia, są jednak prawdziwe.

I jak tu się leczyć...? Zauważyłem nawet u siebie, że coraz bardziej zniechęcam się do ludzi w ogóle, każdy ma w sobie jakiś egoizm, jakieś zwierzęce instynkty, nieprzewidywalność, bezwzględność itd. Pewnie sam nie jestem lepszy, ale jakoś mnie to nie pociesza.
Dwa dni temu, w dziwnym przypływie chęci i wiary, kliknąłem pierwszy raz od wieków w ikonkę z sajtem ogłoszeniowym i nawet odpowiedziałem na jedno, na które bardzo liczyłem. W nocy niestety "leczyłem się", zasypiając dopiero przed szóstą rano. Po oburzeniu w okolicach południa zobaczyłem, że dzwonił do mnie jakiśnieznany numer, co się nie zdarza bez przyczyny. Mogłem oddzwonić, ale primo: byłem jeszcze trochę wstawiony, secundo: już nie czułem tej wiary w powodzenie i miałem wynebane. To tyle, jeśli chodzi o moje stawianie na nogi.
Pan Foka napisał(a):pierwszy raz od wieków w ikonkę z sajtem ogłoszeniowym
A obecnie gdzieś pracujesz i to tak z nadzieją już na coś lepszego czy siedzisz na bezrobociu?
O, ja mam często tak jak Clint. Nagły przypływ odwagi i jeszcze szybszy odpływ -.-
Cytat:A obecnie gdzieś pracujesz i to tak z nadzieją już na coś lepszego czy siedzisz na bezrobociu?
Uprawiam wegetację.
Moja pierwsza rozmowa kwalifikacyjna w życiu zamieniła się w pierwszą normalną pracę, chwilową co prawda, no ale. Dodatkowo przeszedłem do trzeciego etapu rekrutacji w jednej z korpo.

Stres jest, wiadomo, ale to zawsze jakiś postęp. No i trochę grosza wpadnie... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
O Jezu, aż trzy etapy rekrutacji tam mają? Że co, tysiące chętnych czy co?
Nigdy nie bałem się rozmowy kwalifikacyjnej, czy samego chodzenia do pracy, lecz faktu że mogę być w każdej chwili zwolniony.
Przez to stawałem się pracoholikiem, aby jak najlepiej wypaść przed szefem.
stap!inesekend napisał(a):O Jezu, aż trzy etapy rekrutacji tam mają? Że co, tysiące chętnych czy co?

Zapewne tak, bo tak jak mówię to duże korpo więc i chętnych sporo :Stan - Uśmiecha się - LOL: A etapów rekrutacji jest 4, z czego dwa pierwsze online, więc w sumie pikuś. Głównie chodzi mi o nabranie doświadczenia w tego typu akcjach jak rozmowy po angielsku, przechodzenie assessment center i inne takie :-P
A na czym polega przechodzenie assessment center i jak wygląda taka dyskusja po angielsku?
Fobiczny777 napisał(a):
inferno napisał(a):A praca na produkcji jest w miarę znośna dla fobika?duży ma się w takiej pracy kontakt z ludźmi?Zastanawiam się czy nie iść w tym kierunku.
Ja bym już raczej polecał te magazyny. Praca na produkcji nie jest trudna jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie, ale zwykle jest bardzo wyczerpująca fizycznie a do tego prawie zawsze są jakieś normy do wykonania w ciągu zmiany (zwykle mocno wyśrubowane), więc to też dodatkowy stres.

Pracowałam na produkcji przez agencję pośrednictwa i mieliśmy stałe stawki, więc nie zawsze jest nerwowo i wyczerpująco. Z drugiej strony- to było trochę frustrujące, jak już nabrałam wprawy i osoby pracujące na akord przy tych samych wynikach dostawały 1,5-2zł więcej za godzinę.

Tośka, niestety skromnym szaraczkiem to można być ewentualnie na państwowej posadzie załatwionej przez stryjecznego wuja szwagra drugiego męża twojej babci. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: No i moim zdaniem w korpo łatwiej, niż w małej firmie- odpowiedzialność za konkretne zlecenie podobna, ale dzieli się na więcej osób, mniej zależy od Ciebie. Jak na razie najlepsza praca w korpo o jakiej słyszałam to "specjalista od komunikacji w zespole"- pojawiło się takie dziewczę w firmie u znajomego i nie robi nic poza piciem kawy i od czasu do czasu pisaniem raportów, jak to komunikacja wspaniale działa (a trudno żeby nie działała, bo wcześniej zespół radził sobie świetnie sam, wystarczy się nie wtrącać). :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
stap!inesekend napisał(a):A na czym polega przechodzenie assessment center i jak wygląda taka dyskusja po angielsku?

Nigdy tego nie miałem, ale z opisów innych wygląda to tak:

1) Wysłanie CV, referencji, listu motywacyjnego, spisu ocen ze studiów itp.
2) Testy on-line (po angielsku: czytanie ze zrozumieniem, analiza wykresów i liczb, logiczne myślenie)
3) Etap off-line, czyli testy w siedzibie firmy. Rozwiązywanie zadań w grupie, pisanie testów osobowościowych, test języka angielskiego
4) Rozmowa Ty + Oni, czyli twój opiekun, ktoś z działu kadr, ktoś z działu który chce Cię zatrudnić i ewentualnie parę innych osób. Rozmowa po polsku + rozmowa po angielsku

W sumie to tyle. Chciałem zobaczyć jak to wygląda w rzeczywistości, nie sądzę żebym przeszedł ostatni etap płynnego mówienia w stresie po angielsku, chyba jestem jeszcze za bardzo Intermediate niż Upper intermediate :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Tośka napisał(a):
ucieczka napisał(a):Tośka, niestety skromnym szaraczkiem to można być ewentualnie na państwowej posadzie załatwionej przez stryjecznego wuja szwagra drugiego męża twojej babci. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
No to już zależy od wykonywanego zawodu; jeśli uda mi się w przyszłości znaleźć zatrudnienie w placówce medycznej (tzn. w konkretnym gabinecie) to siłą rzeczy nie będzie to korporacja. Na dzień dzisiejszy pracy biurowej mówię NIE. Za duża odpowiedzialność i kontakt z ludźmi.

Zatrudnienie w placówce medycznej to chyba większa odpowiedzialność, tak mi się przynajmniej zawsze wydawało. :Stan - Uśmiecha się:
Ja bym rozmawiał, ale pewnie zwyczajnie słownictwa by mi zabrakło.
Zastanawiam się, czy to faktycznie jest takie trudne...
Boję się nie tylko pracy... Przeraża mnie również perspektywa zostania rodzicem, zdawania na prawko czy każde większe wyzwanie. Chłopak mówi mi, że to kwestia wdrożenia się, i że boję się, bo nigdy tego nie przeżywałam wcześniej. Może i tak jest, ale czy to normalne?
Być może to w pewien sposób lęk przed staniem się dorosłym. Dopóki nie robimy "dorosłych" rzeczy czujemy się dziećmi i dzięki temu trochę lżej jest nam przyjąć nasze życiowe niedorajdztwo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Moze i tak.
A czasem pewnie nie tyle lzej, co po prostu stresu mniej.
Chociaz ja akurat na stazu mialem fajnie. Gdyby kiedys znalazlo sie tam dla mnie miejsce, to bylaby fajna robota.
Floyd, trafiłeś w samo sedno. Czuję się dzieckiem pomimo tego, że mam już 21 lat, ludzie się śmieją, że jestem jak dzidzia itd. Boję się dorosnąć, boję się zestarzeć, ale to naturalna kolej rzeczy, poza tym ten ciągły strach mnie męczy :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Co na to poradzić?
Co ciekawe, gdy siedzę w domu, z rodzicami, lęk jest najsilniejszy i doprowadza mnie do popłakiwania po kątach. Gdy np, spotkam się z przyjaciółmi, czy jadę do chlopaka - lęk znika ... :Stan - Różne - Zaskoczony:
Dziecko ma chłopaka...
No, fobiczki tak mają.
co moze robić fobik ze słabym wzrokiem i bez prawa jazdy, który nic nie wyniósł ze studiów a na pewno brak mu umiejętności miękkich? myśle o sprzedawcy w sklepie, ale do otwarcia nowej galerii jeszcze kilka miesięcy zostało... magazynier naprawdę chyba w moim przypadku odpada.. macie jakieś inne pomysły? Czuję sie jak debil i dlatego unikam szukania pracy w "zawodzie", chciałbym zacząć gdy poczuję się do tego odpowiednio wartościowy, silny i ogarnięty społecznie
chciałbym mieć nie tylko oszczędności, wtedy mógłbym ciągnąc kilka terapii na raz, może grupową + indywidualną albo dwie grupowe... i wynieść się od matki, a dzięki Bogu mam gdzie
Ja zupełnie nie miałem jak pogodzić jakichś terapii z robotą, albo się nie zagłębiałem odpowiednio. Bo na te grupowe/oddział dzienny to trzeba chodzić codziennie, nie?
Jakaś praca fizyczna wchodzi w grę, czy nie za specjalnie? Przeglądaj ogłoszenia, naprawdę różne różniste się trafiają. Ja swojego czasu dorabiałem przy inwentaryzacjach w sklepach np. Nie pracuje się codziennie, ale jak od kilku firm podłapiesz zlecenia to wychodzi tego trochę. I z racji że pracuje się z reguły w nocy, stawka zazwyczaj też niezła.

Z ciekawości, praca w zawodzie czyli co konkretnie u ciebie? Prace mają tyle do siebie fajnego, że z reguły uczą wszystkiego od podstaw i dają czas, żeby się ogarnąć mniej więcej. Może jak wpadnie ci w oko coś, gdzie nie wymagają 15 lat doświadczenia, warto by wysłać CV jednak? Myślę, że o ile nie będziesz miał jakiegoś mega pecha (głównie z trafieniem na nieodpowiednich ludzi), nikłe są szanse że sobie nie poradzisz.