PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Brakuje Wam kontaktów intymnych?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Znalazłem ciekawy wywiad z profesorem psychologii. Jestem ciekawy Waszych opinii. Nie jestem pewien, czy nadaje się to do tego tematu, ale myślę że tak (jak nie, to nie banujcie:Stan - Uśmiecha się - LOL:).


Rozmowa z prof. Bogdanem Wojciszkem*, psychologiem

Bożena Aksamit: Łatwiej jest przebijać się przez życie w spodniach czy w spódnicy?


Prof. Bogdan Wojciszke: To pytanie jest źle postawione.

Dlaczego?

- Mamy po prostu inne zadania do wykonania. Mężczyźni są inwestycją na trudne czasy. Dopóki czasy są średnie, kobiety świetnie się sprawdzają i wystarczą. Kiedy robi się naprawdę ciężko, stajemy się niezbędni.

Czym się różnimy?

- Jeśli chodzi o właściwości intelektualne, to mężczyźni mają nieco większe zdolności matematyczne i przestrzenne, zaś kobiety są nieco lepsze w komunikacji werbalnej i niewerbalnej.

Jeśli chodzi o średnią inteligencji, to nie różnimy się niczym. Naukowcy są już tego pewni, niedawno Anglicy przebadali jednego roku wszystkich 12-latków, ponad 300 tys. dzieciaków. Okazało się, że kobiety i mężczyźni nie różnią się między sobą, ale tylko porównując średnią arytmetyczną. W grupie osób ze zdolnościami umiarkowanymi jest wyraźna nadreprezentacja kobiet.

A wśród geniuszy więcej jest mężczyzn?

- Tak, ale wśród kompletnych idiotów także. Mężczyźni są bardziej krańcowi, także gdy bada się inne wskaźniki. Każdy zna zjawisko szklanego sufitu, czyli niedoreprezentowania kobiet na wyższych szczeblach władzy. Im wyższy szczebel, tym mniej tam jest kobiet. Jednak gdy spojrzymy na dno społeczne, tam też jest więcej mężczyzn. Różnica jest niebywała. Wśród 85 tys. więźniów w Polsce zaledwie 3 proc. to kobiety. W USA siedzi ponad 2 mln osób, tam kobiety stanowią 7 proc. więźniów.

Duża cena za geniusz. Może kobietom trudniej trafić na szczyt lub dno, bo czego innego od nich wymagano?

- Przez cały XIX wiek i dużą część XX standardem wykształcenia panien z lepszych domów była umiejętność gry na pianinie. Grały wszystkie, czy miały talent, czy nie. Wiek XIX wydał najwięcej wspaniałych kompozytorów.

Żadnej kompozytorki?

- Od Beethovena do Strawińskiego nie ma ani jednej kobiety, mimo że to one głównie uczyły się gry na instrumentach.

Ja chyba wolę być szarą gąską, grać kolędy na pianinie, niż szarpać się w korporacji czy dać się zabić na idiotycznej wojnie.

- Mężczyźni są silnie nakręceni na rywalizację, ale nie ma co się dziwić. Dane genetyków pokazują, że 80 proc. kobiet żyjących w przeszłości się rozmnożyło i zaledwie 40 proc. mężczyzn. Gdy się jest kobietą, nie trzeba za wiele robić dla sukcesu reprodukcyjnego, wystarczy się urodzić. Mężczyzna musi zawalczyć, by przekazać DNA. Ten mechanizm skutecznie nakręca rywalizację i skłonność do ryzykownych zachowań. Owocuje to m.in. szybszą śmiercią mężczyzn.

Panowie żyją krócej, bo biologia zmusza ich do wyniszczającej rywalizacji o partnerki?

- Tak. Jakiekolwiek zachowania ryzykowne weźmiemy pod uwagę - pożądane społecznie czy naganne - to zawsze więcej tam jest mężczyzn. Najbardziej rywalizują osoby, które świeżo weszły na rynek matrymonialny. Dwójka kanadyjskich badaczy zestawiła intensywność wojen domowych, które miały miejsce w latach 90., mierzoną liczbą zabitych, z danymi o proporcji młodych mężczyzn w wieku od 15 do 29 lat w populacji.

Dlaczego akurat tych?

- Bo w tej grupie wiekowej jest silna nadreprezentacja osób popełniających agresywne przestępstwa, hazardzistów, sprawców kolizji. I okazało się, że istnieje wyjątkowo silna korelacja między proporcją młodych mężczyzn a intensywnością wojen.

Na wojnie walczą o kobiety?

- Nie wprost, ale najprawdopodobniej to pragnienie młodych mężczyzn, by zawładnąć zasobami, bo inaczej kobiety ich nie zechcą, przekłada się bezpośrednio na ryzykowne zachowania.

To działania niepożądane, a z drugiej strony skłonność do ryzyka przekłada się też na działania, bez których cywilizacja by nie przetrwała.

Jakie?

- Antropolodzy kulturowi na podstawie analizy kilkuset społeczeństw skompilowali listę cech występującą jednocześnie w różnych kulturach. Ze zdumieniem wykryłem na tej liście większą ruchliwość przestrzenną mężczyzn. Pokrywało się to z moimi obserwacjami: od 12 lat jeżdżę w kółko między Warszawą a Sopotem, w pociągu spotykam przeważnie mężczyzn.

Z czego to wynika?

- Kobiety i mężczyźni mają dążenia wspólnotowe polegające na tworzeniu relacji z innymi ludźmi. Różnica między płciami polega nie tyle na intensywności, ile na sposobie ich realizacji.

Kobiety są zorientowane na bliskie związki z niewielką liczbą osób, mężczyźni na luźne koalicje z szerszymi grupami. Lady Diana mówiła: "Troje to już tłum", księciu Karolowi to nie przeszkadzało. Mężczyźni bardziej skłonni są do związków luźniejszych, ale szerszych, obejmujących coraz to nowe osoby, z którymi robi się interesy czy uprawia politykę. Orientacja wyłącznie na najbliższych prowadziłaby do niesłychanej atomizacji społeczeństwa. Od zmian kulturowych są mężczyźni, kobiety pełnią funkcję kotwicy stabilizacyjnej.

Dziś to kobiety prą do zmiany. Domagają się od partnerów większego udziału w życiu rodziny, empatii. Panowie czują się zagubieni.

- To dotyczy niewielkiego odsetka populacji. Ważnego, bo trendotwórczego, ale nie mam przekonania, że to jakaś fundamentalna zmiana.

To zjawisko trochę podobne do tego, które pojawiło się, gdy kobiety zaczęły pracować zawodowo. Ich życie skomplikowało się w sposób nieznany wcześniej ani mężczyznom, ani kobietom. Panie stanęły przed koniecznością godzenia ról - gdy poszły to pracy, to nie po to, by stać się mniej kobiece i przestać zajmować się dziećmi. W domu miały być takie jak zawsze.

Podobnie będzie z mężczyznami - mają być "kobiecy" w kontakcie z rodzinami, a nie w środowisku zawodowym. Kobiety wcale nie chcą, aby mężczyźni przestali być męscy, a już absolutnie nie powinni mniej zarabiać. Z tego żadna z pań nie zrezygnuje. Mężczyźni mają stać się bardziej "kobiecy" w sensie relacji społecznych.

Można to pogodzić?

- Marzenia można mieć, ale trzeba pamiętać - za tą psychiczną czy kulturową męskością leży sprawczość, orientacja na zadania, cele, ambicja i wytrwałość w ich realizacji. Za kobiecością leży wspólnotowość, orientacja na relacje, na emocje, na podtrzymanie jakości związku.

Chociaż często się mówi, że to płci przeciwne, to gdy patrzymy na wymiar psychiczny, ta teza się nie broni. Kobiecość i męskość to jakby osie układu współrzędnych, są do siebie prostopadłe, a nie przeciwległe.

Teoretycznie nie ma powodu, żeby nie być i wspólnotowym, i sprawczym jednocześnie. Tylko może zabraknąć czasu, bo jedno i drugie jest żarłoczne.

Wychowanie dzieci zbyt pochłania, by zrobić wielką karierę?

- Wychowanie dzieci czy praca mogą być czasochłonne, ale to też trochę kwestia umiejętności. Nie wierzę, żeby żarłoczność pracy była konieczna dla jej wydajności czy ilości pieniędzy, jakie przynosi.

Ale panowie często zatracają się w pracy.

- Nie tylko dlatego, że tak chcą, ale też dlatego, że takich chcą kobiety. Panie nie pragną facetów, którzy zarabiają połowę tego, co one. W USA zrobiono badania, które pięknie obrazują tę tezę. Nawet jeśli oboje partnerzy zarabiają na tyle dużo, że pieniądze nie są problemem, sytuacja, w której mężczyzna zarabia mniej od kobiety, jest silnym predyktorem rozwodu.

Ten, który ma kasę, automatycznie staje się seksowny?

- Oczywiście nie każdy, ale bardzo trudno być seksownym bez kasy, szczególnie po przekroczeniu pewnego wieku. Gdy wszyscy są młodzi, to liczą się plany na przyszłość i ambicje, potem widzi się już, jak jest. Nie ulega wątpliwości, że gdyby zamożność i pozycja nie byłyby seksowne w oczach kobiet, to mężczyźni mniej by za tym biegali.

Badano to?

- Wielokrotnie, np. młody mężczyzna był pokazywany paniom w uniformie Burger Kinga, a innym w trzyczęściowym garniturze z roleksem na przegubie. Ten drugi był oczywiście sexy, na pierwszego żadna nie zwróciła uwagi. To automatyczna reakcja, niekoniecznie biologiczna, wiele automatyzmów ma podłoże kulturowe.

Jak powstają stałe pary? W naszym kręgu kulturowym potrzebne jest zakochanie, przynajmniej na początku. Czujemy motyle w brzuchu, targa nami namiętność.

- Ludzie dobierają się w taki sposób, że zaleta jednego z partnerów jest wyrównywana dobrem oferowanym przez drugiego, a układ sił w związku zależy od liczby wnoszonych dóbr. Potwierdza to wiele badań przeprowadzonych na setkach par. Piękne kobiety zdobywają lepiej zarabiających mężczyzn niż brzydkie. Żony zarabiających dużo częściej uważają, że mężowie powinni mieć więcej do powiedzenia w związku.

A ci z cieńszym portfelem?

- Ich żony są za równouprawnieniem. Im kobiety więcej zarabiają, tym więcej mają do powiedzenia w swoich związkach. Gdy mężczyzna traci pracę, to często traci też autorytet we własnej rodzinie.

Uroda, fajny charakter w ogóle się nie liczy?

- Liczy się, ale o ogólnej atrakcyjności mężczyzny jako partnera decyduje raczej to, jak dalece jest on w stanie dostarczać pożądanych przez kobietę dóbr, cokolwiek to oznacza w danym społeczeństwie.

Kobiety - aby zapewnić sobie sukces reprodukcyjny - muszą być bardziej selektywne, ponieważ ich wybór oznacza w biologicznym sensie większe nakłady. Ponieważ współczesnym wskaźnikiem zdolności mężczyzny do dostarczania niezbędnych dóbr są jego perspektywy finansowe, ambicja i przedsiębiorczość to cechy cenione przez kobiety.

Czy zna pani jakąś bajkę, żeby książę wybrzydzał na kandydatki do swych względów? Za to o serce księżniczki zawsze starają się liczni konkurenci.

Baśniowe prawdy się potwierdzają?

- Kobiety są o wiele bardziej wymagające, do tego poziom ich wymagań pozostaje wysoki niezależnie od stopnia zaangażowania w związek.

Amerykański psycholog Douglas Kenrick prosił młode kobiety i mężczyzn o określenie minimalnych wymogów od potencjalnych partnerów. Najwyższe oczekiwania obie płcie stawiały parterom "stałego chodzenia" i małżeństwa, wymagania obu płci specjalnie się nie różniły.

Ogromne różnice pojawiały się przy związkach przelotnych: panom wystarczała pani o inteligencji paprotki, zaś panie nadal pożądały pana o inteligencji wyższej niż przeciętna - dla nich seks zawsze oznaczał potencjalnie duże inwestycje. Te upodobania ukształtowały się w odległej przeszłości, kiedy nie było środków antykoncepcyjnych. Przelotny seks bez zobowiązań to wybitnie męski pomysł, który paniom podoba się tylko w szczególnych okolicznościach i nigdy nie oznacza seksu z kimkolwiek.

Stereotyp kobiety jako uduchowionego anioła skłonnego do romantycznych uniesień i przyziemnego mężczyzny zajętego pracą się nie sprawdza?

- Nie znajduje potwierdzenia w badaniach. Amerykanki Susan Sprecher i Sandra Metts spytały kilkuset młodych ludzi, kiedy uświadomili sobie, że kochają swojego partnera. Co piąty mężczyzna zakochał się w trakcie trzech pierwszych spotkań. Po dwunastu - dwie trzecie panów było już pewnych, że kocha. Kobietom miłość nie przychodzi tak łatwo. Tylko 15 proc. zakochało się po trzech randkach, a po dwunastu - połowa pań nadal nie była pewna, czy kocha.

A kto się łatwiej odkochuje?

- Też nie mężczyźni. To kobiety częściej podejmują inicjatywę i zrywają związki.

Prą do rozwodów?

- Nie, małżeństwo rządzi się innymi prawami. Kobiety szybciej zrywają związki przedmałżeńskie, są też bardziej stanowcze, gdy chcą skończyć. Mężczyźni dłużej trzymają się straconej sprawy i cierpią mocniej, są bardziej przygnębieni, nieszczęśliwi. Warto wspomnieć, że w tak różnych krajach jak Polska i USA liczba samobójstw popełnianych przez mężczyzn z powodu zawodu miłosnego jest kilkakrotnie wyższa niż kobiet - u nas cztero-, a za oceanem trzykrotnie większa.

Skąd zatem obiegowa opinia, że faceci to cyniczni seksualni łowcy, a kobiety są ofiarami ich nienasyconego pożądania?

- Panie mają tendencję do silniejszego przeżywania wszelkich uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Mocniej przeżywają swoją miłość i czują się bardziej uzależnione od stałych partnerów.

Można zatem powiedzieć, że kobiety są bardziej uczuciowe, choć mężczyźni bardziej kochliwi.

A kto jest bardziej zazdrosny?

- Zazdrość mężczyzn koncentruje się głównie ma seksie, kobiet - na niebezpieczeństwie utraty lub pogorszenia się związku. Jednak przykłady wskazują, że do zazdrości nie dochodzi nawet w przypadku "zdrady małżeńskiej", jeżeli na gruncie przyjętych przez partnerów norm akt seksualny miał miejsce w okolicznościach niezagrażających istnieniu związku bądź poczuciu wartości własnej małżonków.

Związek to wymiana seksu za dobra?

- W sensie biologicznym. Skoro kobiety nie chcą go dawać za darmo, mężczyźni muszą za niego płacić: miłością, zaangażowaniem, uczuciami, szacunkiem, w najgorszym wypadku - pieniędzmi. Oczywiście najlepiej, aby wszystko to było naraz.

Jeśli mężczyzna chce seksu, to tylko takiego, który kończy się sukcesem reprodukcyjnym?

- Oczywiście nie jest to świadoma motywacja. Nikt nie chodzi po ulicy, przyglądając się kobietom i szukając takiej, z którą uda się ten sukces odnieść. Przyciąga to, co ma sens.

Czyli?

- Młode kobiety, które są ładne i mają wydatne wcięcie w talii. Krótko mówiąc - płodne, choć oczywiście nikt o tym nie myśli w ten sposób, podobnie jak nie myślimy o smakowitej gruszce jako źródle sacharozy i innych węglowodanów.

Nie ma nic niezwykłego w tym, co przytrafiło się premierowi Marcinkiewiczowi, który porzucił żonę dla młodszej. To może się nie podobać, ale to standard u zamożnych mężczyzn o wysokiej pozycji społecznej. Wśród moich kolegów, amerykańskich czy polskich profesorów, znam tylko kilku, którzy mają tę samą żonę od 30 lat.

Ale chyba nie wszyscy panowie po czterdziestce chcą nawiewać?

- Oczywiście, że nie. Problem jest inny: nie jesteśmy dostosowani swoją konstrukcją psychiczną i biologiczną do tak długiego życia. Kiedyś 40-letni mężczyzna umierał. W ciągu ostatnich stu lat bardzo wydłużyła się długość życia, a tych wszystkich problemów, które pojawiają się między 50. a 70. rokiem życia, niedawno w ogóle nie było. Musimy się nauczyć je rozwiązywać, a to trochę potrwa.

Prof. Bogdan Wojciszke wykłada w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej; członek Komitetu Nauk Psychologicznych PAN


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,6368013,Trudn...z3ZrFaJHfn
"Kobiety są zorientowane na bliskie związki z niewielką liczbą osób, mężczyźni na luźne koalicje z szerszymi grupami. Lady Diana mówiła: "Troje to już tłum", księciu Karolowi to nie przeszkadzało. Mężczyźni bardziej skłonni są do związków luźniejszych, ale szerszych, obejmujących coraz to nowe osoby, z którymi robi się interesy czy uprawia politykę. Orientacja wyłącznie na najbliższych prowadziłaby do niesłychanej atomizacji społeczeństwa. Od zmian kulturowych są mężczyźni, kobiety pełnią funkcję kotwicy stabilizacyjnej.
"
Kurna, jestem kobietą! :Stan - Różne - Zaskoczony:
Ta, możecie już powoli zacząć wybierać suknie ślubne.
Nie czaję bazy, to kto ma te suknie nosić, bo już nie wiem. :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt102
ja też wolę garnitur. i dziewczyny. chyba. w końcu to rozważania teoretyczne. ale praktyka bez teorii trudna, więc raczej idźmy tą drogą, że garnitur.
Wiec nie jestem jedynym ktory mysli, ze majac pieniadze mozna miec wszystko - wymarzona kobiete bez wzgledu na wyglad czy charakter. Ta... musze zostac milionerem!
Jak czytam takie rewelacje jak ten wywiad (nie czytałem całego, a tylko fragment), to wolę zostać kawalarem na zawsze. Okropne. Świat bez miłości, oparty na kalkulacji ,gdzie liczy się tylko pieniądz i ładny tyłek i generalnie nic poza tym. Zysk i kalkulacja w związkach, jak biznes. Podobnie jak u pracodawcy, on ogląda cię czy się nadajesz, jak się zestarzejesz, lub znajdzie się ktoś lepszy na twoim miejscu to dowidzenia. Wszystko jest towarem. Nie wchodzę w coś takiego. Kompletny egoizm i alienacja od wyższych odczuć i dążeń.

Cytat:Ta... musze zostac milionerem!
By być niewolnikiem swoich własnych instynktów i nic więcej. Co za idiotyzm. Ludzie charują jak woły, żeby być niewolnikiem swoich popędów i materialnych bogactw, które nic nie wartają nawet gdy maja wszysztko czego pragną.
Dla mnie to definicja piekła, być takim "milionerem". Tak naprawdę nędzarzem.
Cytat:Świat bez miłości, oparty na kalkulacji ,gdzie liczy się tylko pieniądz i ładny tyłek i generalnie nic poza tym.
Witamy na Ziemi. Matematyka to przecież królowa nauk, język właściciela tego całego syfu.
mc napisał(a):Jak czytam takie rewelacje jak ten wywiad (nie czytałem całego, a tylko fragment), to wolę zostać kawalarem na zawsze. Okropne. Świat bez miłości, oparty na kalkulacji ,gdzie liczy się tylko pieniądz i ładny tyłek i generalnie nic poza tym. Zysk i kalkulacja w związkach, jak biznes. Podobnie jak u pracodawcy, on ogląda cię czy się nadajesz, jak się zestarzejesz, lub znajdzie się ktoś lepszy na twoim miejscu to dowidzenia. Wszystko jest towarem. Nie wchodzę w coś takiego. Kompletny egoizm i alienacja od wyższych odczuć i dążeń.

Cytat:Ta... musze zostac milionerem!
By być niewolnikiem swoich własnych instynktów i nic więcej. Co za idiotyzm. Ludzie charują jak woły, żeby być niewolnikiem swoich popędów i materialnych bogactw, które nic nie wartają nawet gdy maja wszysztko czego pragną.
Dla mnie to definicja piekła, być takim "milionerem". Tak naprawdę nędzarzem.

Dla jednych to pieklo, dla innych wymarzony raj. Bieda prowadzi do odczlowieczenia (przykladami moga byc wiezniowie w obozach koncentracyjnych w czasie II WS czy mieszkancy oblezonego Leningradu), dokladajac do tego predyspozycje do popadania w stany depresyjne to juz wogole kalectwo totalne.
"Ludzie charują jak woły, żeby być niewolnikiem swoich popędów i materialnych bogactw, które nic nie wartają"

Jak ktos żywi się tylko światłem i medytuje, to nie wartają, jak chce normalnie żyć, to owszem, wartają, i to cholernie.
Gdyby nie skromne oszczędności to, pomijając już fakt, że mógłbym sobie o leczeniu pomarzyć, żyłbym jak totalny dzikus, degenerat i śmieć, bo nawet raz na pół roku nie miałbym po co do sklepu pójść.

W ogóle to pieprzenie, że "zazdrości pieniędzy kto nie był bogaty, a bogaci mają piekło na ziemi" to też takie :Ikony bluzgi pierd:, możliwe, że wymyślone przez jakiegoś znudzonego bogacza, który sądził, że biedni nie maja problemów. Mają, bo brak pieniędzy generuje ich z pewnością więcej niż ich nadmiar.

Mam pieniądze - mogę np. pójść do kina, a nie szukać mordowni gdzie piwo najtańsze, bo 6 zł to ujdzie, ale 7 zł to już rozbój w mglisty poranek.
De facto nie chodzi o samo bogactwo lub jego brak, nie mam nic do bogactwa, czy ogólnie dostatku, przeciwnie - cenię je, i mało tego, uważam, że odpowiedni mężczyzna może mieć nawet kilka żon, a o ogólną wizję o związkach jaka płynie z artykułu, która sprowadza wszystko do zwykłej konsumpcji i puenty, którą można podsumować takim zdaniem: "kobieta leci na kasę, a mężczyzna na ładny tyłek,i jeżeli ładny tyłek lub bogactwo przeminie to szukajmy następnego obiektu naszych pragnień"

Także nie wiem skąd piszecie o biedzie, jak ja nic takiego nie napisałem, a krytkuje jedynie konsumpcyjną wizję żwiązków w tym artykule. jasne, że te rzeczy są ważne, ale nie można je stawiać na sam szczyt, a tutaj autor poza tym w zasadzie nie widzi nic więcej.
Przeczytałam artykuł i chyba po częsci muszę się z nim zgodzić, choć zdarzają się wyjątki np Ja :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Faktycznie jak się patrzy dookoła to już takie 16-latki uganiają się za chłopakami i mają tzw "chcicę". Dla mnie to coś anormalnego. Już myślą o tym żeby zaciążyć i się ustawić, najczęściej tak jest w przypadku dziewczyn które nie wykazują zainteresowania nauką. Widzi się np dziewczynę po zawodówce ( nie brzydką, wymalowaną, ubraną wyzywająco ) i chłopaka z "pozycją"... Nie żebym coś miała do takich bo wszystkich ludzi staram się szanować ale z założenia tak jest.
Ja natomiast nie wyobrażam sobie być z kimś kto nie podoba mi się fizycznie i z charakteru i to tylko być dla pieniędzy czy po prostu dla samego posiadania. To obrzydliwe. Zastanawiam się jak taka kobieta może się czuć podczas sytuacji intymnych... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Trzeba być naprawdę wypraną z uczuć.
Wiadomo, na początku najbardziej przyciąga wygląd i ogólne wrażenie, ale to potem poznaje się człowieka i można stwierdzić czy nam się podoba czy nie.
Jeśli by nie miał kasy to nie to będzie miało znaczenie tylko to jakie on ma nastawienie, jak planuje rozwinąć swoje przyszłość i w związku z tym kapitał. Jeśli facet jest biedny bo np nie chce mu się pracować, czy też podnosić kwalifikacji dla lepszych zarobków to wtedy właśnie może zrazić partnerkę i na odwrót a nie samym faktem nie posiadania pieniędzy.
"Zastanawiam się jak taka kobieta może się czuć podczas sytuacji intymnych... "
Jak dziwka? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Marzena77 napisał(a):Faktycznie jak się patrzy dookoła to już takie 16-latki uganiają się za chłopakami i mają tzw "chcicę". Dla mnie to coś anormalnego. Już myślą o tym żeby zaciążyć i się ustawić, najczęściej tak jest w przypadku dziewczyn które nie wykazują zainteresowania nauką. Widzi się np dziewczynę po zawodówce ( nie brzydką, wymalowaną, ubraną wyzywająco ) i chłopaka z "pozycją"... .
I właśnie to jest normalne imho, dla osoby, która jest w zawodówce to logiczny wybór, reszte ogranicza szkoła do takich działań i presja rodziców/społeczeńśtwa.
I na marginesie: brak zainteresowania szkołą nie znaczy brak zaitneresowania nauką.

Cytat:Jeśli facet jest biedny bo np nie chce mu się pracować, czy też podnosić kwalifikacji dla lepszych zarobków to wtedy właśnie może zrazić partnerkę i na odwrót a nie samym faktem nie posiadania pieniędzy.
Coś o mnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Choć szczerze, dla odpowiedniej kobiety jestem w stanie podjąć się każdej pracy, od razu się motywacja pojawia.
jakby mnie jakaś patologiczna nastolatka o iq 40 urodziła z wpadki to bym ją za+:Ikony bluzgi pierd:ł siekierą
Fizjologicznie kobieta mając 12-13 lat może urodzić dziecko. Reszta to dogmaty powstałe w tej czy innej kulturze. Tyle w temacie.
L1sek napisał(a):
clouddead napisał(a):jakby mnie jakaś patologiczna nastolatka o iq 40 urodziła z wpadki to bym ją za+:Ikony bluzgi pierd:ł siekierą

Jasne, bo to tylko jej wina, że ją przeruchałeś bez prezerwatywy.
Ja zrozumiałam to tak, że Clouddead miał na myśli swoją matkę - gdyby był dzieckiem spłodzonym przez patologiczną nastolatkę.
Kra_Kra napisał(a):
L1sek napisał(a):
clouddead napisał(a):jakby mnie jakaś patologiczna nastolatka o iq 40 urodziła z wpadki to bym ją za+:Ikony bluzgi pierd:ł siekierą

Jasne, bo to tylko jej wina, że ją przeruchałeś bez prezerwatywy.
Ja zrozumiałam to tak, że Clouddead miał na myśli swoją matkę - gdyby był dzieckiem spłodzonym przez patologiczną nastolatkę.
Jest tak, że rodzimy się pośród tych rodziców, którzy są najlepsi dla naszego duchowego rozwoju, więc nie ma przypadków, że kogoś urodzi ta czy inna matka. Zawsze rodzimy się w idealnych dla nas warunkach, jakkolwiek nieidealne dla nas się wydają. Akceptacja tego co przynosi los (choć tak naprawdę my sami) i widzenie we wszystkim okazji do rozwoju, w tym co jest, jest mądrością. Negacja tego co jest i tego co przynosi życie, jest zwykłym nihilizmem.
To jak "chcemy", żeby było, w istocie prawie nigdy się nie spełnia, a to czego nie chcemy, co negujemy, czego się boimy, z pewnością los przyniesie, byśmy w końcu odrobii "nieprzerobione lekcje" i mogli wyjść poza ograniczajce poglądy i dogmaty, poza samych siebie. Czyli musimy dojść do punktu, w którym uświadomimy sobie, że to co, co los przyniósł, było bardzo korzystne dla nas, choć wcześniej nie było nam dane to zrozumieć.
Taa jasne :Stan - Uśmiecha się: Uważasz, że wszystko jest zdeterminowane? Chociaż wiesz co, ja też miałem ostatnio takie fazy, że wszystko wydawało mi się z góry ustaloną manipulacją. Miałem poczucie, że tu w moim ciele nie ma żadnej jednostki autonomicznej, tylko jest jakaś nazwijmy to wyższa siła która pociąga za sznurki i kontroluje cały wszechświat łącznie z moimi myślami, świadomością i ciałem. Włączył mi się wtedy silny popęd destrukcji i chciałem koniecznie coś zepsuć, podpalić, zabijać ludzi albo spowodować katastrofę. Ale postanowiłem napić się kawy i mi przeszło :Stan - Uśmiecha się: Zgadzam się z twoim postem ogólnie, tzn. z tym, że nigdy nie będzie tak jak chcemy, też to zrozumiałem. Ale w to, że dusza wybiera rodziców, to na obecnym etapie rozwoju nie jestem w stanie uwierzyć:Stan - Uśmiecha się:
Cytat:Uważasz, że wszystko jest zdeterminowane?
Nie wszystko, bo działają tu dwa systemy sterowania, jeden to jest przyroda, czyli prawa przyrody, a drugi to wyższe lub boskie prawa. To, co jest w stanie np. przepowiedzieć jakiś wrózbita, jest ograniczone do praw przyrody, bo tu masz wszystko zdeterminowane od samych narodzin. Niemniej, człowiek może wyjść stopniowo spod panowania samych sił przyrody, jeżeli.. i tu potrzebna jest większa wiedza, w czym jest możliwość zmiany, w jakim elemencie.

Generalnie, głównym elementem zmiany dla człowieka, niezbędnym, jest wiedza. I sama wiedza, choć musi być jeszcze zastosowana, to jeżeli on nie wie co ma uczynić, to nigdy nic nie zastosuje, nigdy nic nie uczyni. Więc wiedza jest niezbędna. Rzecz jasna, nie jest to tego rodzaju wiedza, że "ja przeczytam i już wiem", a chodzi bardziej o uświadomienie.
Pamiętam, że miałem odmienne stany świadomości ale teraz jak mam normalną percepcję to niewiele z tego pamiętam. Zupełnie inna logika tam panuje, ciężko się do tego odnieść. Pamiętam, że miałem wrażenie, że tamta rzeczywistość jest jakby całkowicie kontrolowana przez coś. Bardzo subtelny poziom, ciężko opowiadać o tym słowami.

off topic robimy znowu hehe

chodzmy do tematu o medytacji
clouddead napisał(a):off topic robimy znowu hehe

chodzmy do tematu o medytacji
Jak najbardziej jestem za, bo nie ma się co wpraszać tam, gdzie człowieka nie chcą słuchać. Dlatego taka lakoniczność, etc.
Z całego tego "objawienia" naprawdę interesujący jest chyba głównie ten fragment:

Co więcej, zróżnicowane traktowanie rozmówcy wpływa z
kolei na sposób prowadzenia przez niego rozmowy – osoby traktowane jak osoby atrakcyjne stawały się
w rozmowie pewne siebie i asertywne.
Sposób traktowania osoby może też kształtować jej osobowość, a zatem mieć długotrwałe skutki. W
porównaniu z nieatrakcyjnymi osobami, osoby atrakcyjne cechują się znacznie wyższymi
przypisywanymi przez obserwatorów zdolnościami społecznymi i nieznacznie wyższymi faktycznymi
zdolnościami społecznymi"

Nie znaczy to że możemy się tym usprawiedliwiać, ale... daje to do myślenia.
A że ludzie wolą ładnych to nic nowego...
Ach, to cytowanie z telefonu... :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Właściwie kluczowe jest chyba to zdanie: "Sposób traktowania osoby może też kształtować jej osobowość, a zatem mieć długotrwałe skutki." - bo fakt, że wśród życzliwych osób ludzie w danej chwili są bardziej otwarci, czują sie pewniej i bezpieczniej, jest raczej oczywisty.
Jesli jednak miałoby to mieć długofalowe skutki, to okazuje się, że u niektórych od dziecka pracował na rzecz ich normalności i asertywności samonapędzający się mechanizm. Odbierany jako fajny stajesz się fajny, skoro jesteś fajny, to odbierają cię i traktują jak fajnego... I się wszystko dalej pięknie kręci.

Ale czy to tylko kwestia wyglądu? Ew. intonacji i barwy głosu? Nie sądzę by tylko tym nagrabili sobie fobicy, by tylko odrzucenie na tym tle wędziło ich w odwrotną spiralę - bycia coraz bardziej odrzuconym. W ilu wypadkach pomogli im rodzice? W ilu złe rozgrywanie sytuacji społecznych? Czy tego nie da sie już naprawić? Przecież nie każdy fobik to obleśny brzydal. Chyba :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

oczywiście - bez tego pozytywnego wzmocnienia (permanentna samotność, brak znajomych itp. brak bliskiej, wspierającej osoby...) naprawa, w świetle powyższego zdania, to szalenie trudne zadanie... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nie potrzebujesz innych żeby być szczęśliwy, to złudzenie. Sprowadzenie Cię do roli ludzkiej i towarzyszących jej trosk to jedynie doskonała sugestia kreatora tej rzeczywistości.

Dopóki będziesz uzależniał własne szczęście od kogoś, czegoś - tutaj urody, będziesz cierpiał. W chwili kiedy wyzwolisz się od ego, zaczniesz przyciągać to czego teraz nie potrafisz. Wtedy nie będziesz się bał, że to stracisz, bo będziesz potrafił żyć bez tego. Dziękujesz za cokolwiek. Nie oszukujesz. Jeśli powołujesz dziecko do życia i robisz to z prawdziwej miłości, to podobno angażujesz cały wszechświat do znalezienia optymalnego rozwiązania, ewentualnie umożliwisz komuś wzrost. Mam gdzieś, że w to ne wierzysz.

Osiągnięcie szczęścia na Ziemi jest zależne od wielu materialnych czynników i jeśli nie interesujesz się rozwojem duchowym, to możesz tutaj cierpieć, stać w miejscu czyli cofać się w rozwoju.