Cytat:Moja fobia dotyczy sfery towarzyskiej i intymnej, w pozostałych czuje się wartościową jednostką. Zatem najpierw chwalisz się, że "ja miałem kilka z 70, a Ty żadnej" jako udowodnienie mi, ze lepiej się starać, a nie mieć "moje myslenie", które swoja drogą moim nie było. A teraz nagle okazuje się, że nie mam co randkowac, bo to mi nie pomoże. Zdecyduj się człowieku, bo sam sobie przeczysz.
dobra, polece lopatologiczno-psychologicznie, poznawczo, dlugo i nudnie. niech mi pozniej
master marudzi ze przynudzam:
na twoj problem zlozyly sie (caly przyklad bedzie cholernie uproszczony wiec sie prosze nie czepiac):
1. mechanizm uczenia sie polegajacy na sprzezeniu zwrotnym.
jak kazda inteligenta jednostka, poznajac swiat, gromadzisz wiedze na podstawie wnioskow wyciaganych z rezultatow swojego dzialania. im wiecej podobnych eksperymentow przeprowadzisz (lub im bardziej te eskperymenty beda -powiedzmy- spektakularne) to tym bardziej ugruntujesz swoja wiedza na temat danego wycinka rzeczywistosci.
jest to normalny i zdrowy mechanizm:
powiedzmy, ze jestes w podstawowce i pierwszy raz masz napisac kartkowe z biologii. pani kazala sie przygotowac, ale ty to olales i malo sie uczyles. jak dostaniesz pare razy pale, to prawdopodobnie w dosc szybkim czasie zorientujesz sie, ze im lepiej sie przygotujesz, tym lepsza ocene dostaniesz.
jednak problem pojawia sie, gdy w twoje zycie wkrada sie patologia...
2. utrwalone, bledne schematy poznawcze:
mozna sobie wyobrazic, ze masz wyjatkowo wredna nauczycielke, ktora cie nie lubi i zawsze bedzie cie niesprawiedliwie oceniac. niezalenie od tego jak bedziesz sie staral, to i tak dostaniesz pale. jesli nie wiedzialbys, ze nauczucielka cie nie lubi, to moglbys dojsc do wniosku, ze nie jestes dobry w danym przedmiocie, mimo iz w rzeczywistosci moglbys miec predyspozycje do tego, zeby byc calkiem niezly. jednak na podstawie, wydawaloby sie, 'obiektywnej' obserwacji rzeczywistosci, doszedlbys do blednego wniosku.
to zostaloby -powiedzmy- twoim przekonaniem kluczowym: zawsze uwazalbys ze jestes slaby z biolii i mimo ze chcialbys zostac lekarzem, to bylbys przekonany, ze to nie dla ciebie (bledne przekonanie ma realny wplyw na twoje zycie).
to jest taka przerysowana wersja light.
dodajmy troche wiecej patologii i powiedzemy ze nauczycielka jest bardziej 'normalna', raz ocenia sprawiedliwie, a raz nie - takie ma humory
za to wyobrazmy sobie, ze masz matke, ktora nie dostala sie na medycyne i teraz usilnie chcialaby bys sie spelnil w zawodzie lekarza. umowmy sie ze twoja matka jest troche zaburzona, bo z kazdej slabej oceny z biolii robi ci wojne w domu. dla niej, w momencie, gdy nie przynosisz piatki, jestes zerem, nieudacznkiem -przelewa swoje frustracje. to wyglada tak jakby w jej oczach glupia biologia swiadczyla o tobie jako o czlowieku w ogole.
w 'poznawczej', idac za seligmanem, mozna wykazac na tym przykladzie, kilka patologicznych skladnikow rozmowania twojej starej:
- uniwersalny zasieg niepowodzen; blad logiczny w tym rozumowaniu jest na tym przykladzie oczywisty: slabe oceny z biologi nie swiadcza o wartosci czlowieka, lecz jedynie o tym, ze ktos ma jakies trudnosci z danym przedmiotem. jednak twoja matka 'rozszerza' znaczenie tego wydarzenia, jego zasieg, na sprawy, ktore nie maja z tym nic wspolnego.
-staly charakter niepowodzen: twoja matki nie przyjmuje do wiadomosci, ze czasem moze zdarzyc sie ze sie dostanie zla ocenie. wedlug niej jestes nieodwolanie zerem i nieudacznikiem, od zawsze na i na zawsze.
-personalizajca wewnetrzna: twoja matka nie dopuszcza do swiadomosci mysli, ze np. nauczycielka mogla byc niesprawiedliwa, albo ze sie niewyspales tej nocy. nie, zla ocena jest tylko i wylacznie twoja wina.
w takich 'przyjaznych' warunkach mozna sie spodziewac, ze bardzo szybko zaczalbys bardzo mocno stresowac sie ta cala sytuacja z biologia. przed kazda lekcja obsesyjnie bys sie uczyl, by tylko nie dac matce powodu do klotni. stres stopniowo zaczalby cie zjadac i odciskac swoje pietno.. bylby tak duzy, ze na lekcjach biologii nie bylbys sie w stanie skupic, ciagle myslac o tym co czeka cie w domu, jesli cos schrzanisz. mozna sobie wyobrazic, ze stres zaczalby byc tak wielki, ze wplywalby na twoje wyniki i mimo iz probowalbys jeszcze bardziej sie skupic, jeszcze lepiej przygotowac, zadbac o kazdy szczegol, to bylbys tak spiety, ze i tak nic by z tego nie wychodzilo
najsmutniejsze jest to, ze na tym etapie zaczalbys wymagac od siebie tego co twoja matka. w koncu, to ona ma glowny wplyw na to jak odbierasz rzeczywistosc. przejalbys jej myslenie i pojawilyby sie kolejne bledy poznawcze (oprocz wczesniej przedstawionych):
- wymagalbys od siebie jak najlepszych wynikow. kazda ocenia poniej piatki bylaby bolesnym potwierdzeniem niskiego poczucia wartosci (myslenie czarno-biale vel wszystko-albo-nic + dyskwalifikowanie pozytywow)
- juz na tydzien przed sprawdzianem z biologii dostawalbys biegunek, bo bylbys przekonany, ze wszystko pojdzie zle - przeciez dobrze siebie juz znasz i wiesz, ze jak wejdziesz na lekcje biologii, to masz 'pustke' w glowie, tak wiec nic nie moze pojsc dobrze. (katastrofizowanie + przepowiadanie przyszlosci
- jestes przekonany ze jestes zerem, wszystko swiadczy na twoja niekorzysc - przeciez gdybys byl dobry z biologii, to nie musialbys sie az tak bac -prawda? (rozumowanie emocjonalne + etykietowanie)
- nawet jesli mialbys 'lepszy dzien' i udaloby ci sie zabrac za sprawdzian z w miare spokojnym umyslem, to twoje spodziewanie sie najgorszego mozliwego scenariusza, czujnosc, napiecie, spowodowalaby, ze jakis glupi szczegol wytracilby cie z rownowagi: powiedzmy, nie znasz odp na pierwsze pytanie i dostajesz ataku paniki, bo uwazasz, ze zawalisz caly test, a ty przeciez
musisz udowodnic sobie, ze potrafisz to zrobic, musisz ratowac samoocene (filtr umyslowy + katastrofizowanie + wewnetrzne nakazy).
chyba rozumiesz jak to dziala? sprzezenie zwrotne wzmacnia z pomoca bledow logicznych kluczowe przekonania o sobie, ktore maja staly, uniwersalny charakter (czy tez przekonania o otaczajacej rzeczywistosci - zalezy w jaka kto strone pojdzie).
to co sobie myslisz, wplywa na to jak sie czujesz. mysli sa scisle powiazane z emocjami.
reasumujac: nie poczujesz sie lepiej, jesli bedziesz 'zle' myslal. kazde nadchodzace czy przeszle wydarzenie, bedziesz interpretowal wedlug znanego, 'skrzywionego' wzorca, ktory umocni zaburzone rozumowanie, co -w rezultacie- nie daje mozliwosci zmiany na lepsze, a jedynie, coraz glebsze utrwalanie sie patologii.
to dlatego samo chodzenie na randki przy prawdziwej fobii spolecznej, nie wyleczy. a przyklad moich podbojow byl po to, by pokazac, ze tak naprawde jak sie chce, to mozna kogos poznac. kazda potwora znajdzie swojego amatora. ale nie jest to glowna taktyka w terapii -.-
(jak chyba gdzies sobie zachowam dla potomnych ten elaborat, co by nie musiec sie rozpisywac w przyszlosci tyle...)