PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Medytacja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Jak ktoś bardzo długo choruje na różne zaburzenie lękowe to prawdopodobnie ma zmniejszone pewne rejony mózgu,odbudowanie ich nie jest takie proste.
Wiem że zwiększenie poziomu serotoniny pozwala na odbudowę tych rejonów,medytacja też.
Nie można przekreślać innych metod ,tylko dlatego że jest się zwolennikiem medytacji i buddyjskich nauk.
Wielu praktykujących buddystów zażywa antydepresanty,i jakoś nikt nie robi wielkiego halo :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jeśli coś pomaga to trzeba z tego korzystać,tak samo jak z internetu.
jack napisał(a):Wielu praktykujących buddystów zażywa antydepresanty,i jakoś nikt nie robi wielkiego halo :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Nie, to nie są buddyści. Buddysta to ktoś kto podąża drogą Prawdy i taki ktoś nie potrzebuje tego typu środków, bo chce odnależć prawdę o sobie.
Jest albo droga ku świadomości albo ku nieświadomości, albo ku światłu, albo ku ciemności, albo ku życiu albo ku śmierci..Jeśli zażywasz antydepresanty jest to droga ku nieświadomości.Nie masz naprawiać swój mózg i jego biochemię, bo jego za niedługo będą jadły larwy, ilebyś SSRI nie łykał, będzie pokarmem dla robaków. To że medytacja podnosi ilość serotoniny w mózgu to jest tylko jej skutek, w żadnym wypadku nie cel medytacji buddyjskiej. Nawet gdyby dostarczyć Twojemu mózgowi 100% serotoniny dalej nic to nie zmieni w Twojej świadomości, dalej będziesz taki jak byłeś.

To co daje serotonina to nie jest żadne szcżęscie, to jest czysta iluzja, gwarantuje Ci, że zaawansowany praktykujący powiedziałby, że nie ma nic interesującego w takim stanie, dlatego, że nie ma w tym nic duchowego. Możesz czuć wielką pustkę w tym stanie, dlatego, że nie wypełni to w Tobie tego miejsca, które ma być wypełnione. tego co w Tobie najbardziej wewnętrzne, a jedynie Twoją materialną powłokę.

Nie przekreślam tego typu środków, wszystko czemuś służy, chce tylko powiedzieć, że kogo celem jest Prawda, musi porzucić tego typu rzeczy. Jeśli czyimś celem jest tylko polepszenia samopoczucia, to ok, niech sobie bierze co chce, jego wybór.
Tia, chemiczne "szczęście". Podstawowa różnica między buddyjskim i zachodnim poglądem na życie: zachód wierzy, że cierpienie jest złe, depresje powinno się leczyć, śmierć jest straszna a nowotwory i starość to w ogóle powinno być zakazane.. Buddyzm mówi: cierpienie, choroby, starość, śmierć - to wszystko jest częścią życia, taka jest natura rzeczy, rzeka płynie w dół, nigdy do góry, trzeba płynąć z jej prądem. Wszelkie próby jej zatrzymania powodują cierpienie. Bez cierpienia nie ma mądrości. W wielu klasztorach medytuje się wśród rozkładających się zwłok, buddyzm jest przeciwieństwem zachodniego stylu życia polegającego na dążeniu do przyjemności zmysłowych, pieniędzy, rozrywki itp. Wszystkie te rzeczy są koniec końców bezwartościowe, z perspektywy łoża śmierci cała przeszłość, dokonania i zaznane przyjemności nie mają żadnego znaczenia.

Polecam tekst, naprawdę dobry http://sasana.wikidot.com/kontemplacja-smierci
...
Jeżeli czytałeś, to nie ma nic więcej do dodania na poziomie intelektualnym. Nie trzeba nic więcej wiedzieć, rozumieć. Przeczytaj jeszcze raz ale powoli :Stan - Uśmiecha się: Ale nie tak jak podręcznik od biologii czy gazetę. Ja za pierwszym razem czytałem ją bardzo długo, prawie rok, po 5-10 stron dziennie, i potem przez cały dzień praktykowałem to co przeczytałem. Czasami kiedy tracę konktakt ze świadomością, dla przypomnienia biorę ją sobie, otwieram na przypadkowej stronie, czytam kilka stron i wraca jasność :Stan - Uśmiecha się:

Edit: Tu jest tekst, który chyba nie zostawia żadnych wątpliwości co do technicznej strony medytacji, jest to metoda tradycji leśnej Theravada

http://sasana.wikidot.com/podstawowa-metoda-medytacji
mc napisał(a):Nie, to nie są buddyści. .
Ale są ludźmi :Stan - Uśmiecha się: istotami .
Zawsze myślałem że buddyzm ma prowadzić do polepszenia funkcjonowania nas samych :Stan - Uśmiecha się: Do poprawy naszego samopoczucia itp.
Nie można wszystkiego brać na poważnie,trzeba żyć .
Wielu tu wypowiadających się to straszni intelektualiści którzy starają się zabłysnąć swoimi wypowiedziami .
Czasem cieszę się że nie jestem intelektualistą, nie lubię się wypowiadać i wymądrzać itp.
Nie ma żadnych zasad.
Prawda jest tylko wtedy gdy przestajesz myśleć,każda myśl zniekształca rzeczywistość.
Nawet nasze zmysły jej do końca nie widzą :Stan - Uśmiecha się: Choć by to że kolory nie istnieją :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
To prawda że medytacja ma prowadzić do uwolnienia nas od uwarunkowań itp. ale pamiętaj że to dzieje się też dlatego bo zmienia się nasza budowa mózgu :Stan - Uśmiecha się:
Dla mnie buddyzm to pradawna nauka :Stan - Uśmiecha się: taka psychologia :Stan - Uśmiecha się:
Budda był cholernie inteligentnym gościem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Kto by mógł pomyśleć że ten koleś, wiedział więcej w tamtych czasach niż dziś współcześni psycholodzy :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wiem jedno,Gdy się urodziliśmy mieliśmy prawie czysty umysł :Stan - Uśmiecha się: i do tego ma prowadzić medytacja :Stan - Uśmiecha się:
I wiem jeszcze drugie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Zmieniło się moje życie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Co prawda mam fobię ,ale się rozwijam, mam chęć do życia,do rozwijania swoich pasji :Stan - Uśmiecha się: Życzę wszystkim szczęścia w życiu , to w swoich rękach trzymamy swoje życie :Stan - Uśmiecha się: nie zawsze,ale życie jest tylko jedno.Czy reinkarnacja istnieje ? nie wiem. Wy też nie wiecie.
Masz rację co do intelektualizmu, kazdy z nas ma taki nawyk do intelektualizowania, ja również. Wiesz, ostatnio przeczytałem coś takiego, że człowiek, który rozpoczyna duchową drogę jest głupcem, gdyż prawda o tym jak wygląda rzeczywistość jest mu (póki co) niedostępna. I było napisane, że głupiec pownien trzymać usta zamknięte.


Może nieco za ostro napisałem w poprzednim poście, każdy niech postępuje drogą jemu wlaściwą, którą uważa za słuszną i przynoszącą mu powodzenie.
Chodziło mi tylko, żeby się nie zatrzymać na SSRI i tym podobnych, a potraktować to tylko jako jakiś wstępny etap i isć wyżej..

Cytat:Choć by to że kolory nie istnieją[/quotz]
KAAATZ!! Przyłapałem Cię na filozofowaniu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: (joke)

[quote]Nawet nasze zmysły jej do końca nie widzą
Zmysły materialne widzą tylko materialną rzeczywistość, a i w tym są mocno ograniczone. Jeśli wierzyć słowom mędrców, to materialna rzeczywistość ma się tak do całości rzeczywistości jak kropla w morzu do całego morza.. Po co zadowalać się tylko małą kroplą skoro całe morze do zgłębienia..?

Powodzenia na Ścieżce :Stan - Uśmiecha się:
.
clouddead a to co ?:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ej ,a tak na poważnie pisz dużo na temat buddyzmu itp :Stan - Uśmiecha się:
piszesz dobrym językiem :Stan - Uśmiecha się: Brakowało tu kogoś takiego jak Ty :Stan - Uśmiecha się:
Czytam właśnie "Potęga teraźniejszości" - rewelacyjna książka.
Czytam to i czuję, że jestem niewolnikiem własnego umysłu, jestem w więzeniu ego. To już cos. Ten drań jest wyjątkowo mocny, trzyma się twardo i nie chce puścić. Bestia jedna. Pragnę kultywować świadomość i uwolnić się od tego monstrum raz na zawsze. Chcecie poznać diabła? Popatrzcie w swój umysł..
Żeby tak w medytacji zamiast pozwalać spokojnie płynąć myślom, pozwalać na to samo emocjom.
Emocje są reakcją na niektóre mysli przejawiającą się w doznaniach ciała. Więc jak obserwuje się umysł, ma się również kontakt z ciałem, więc również z emocjami. Ale wszystko bierze się z myślenia, emocja - czyli odreagowanie mysli na ciało - to już skutek.

Poza myślą i przyziemnymi emocjami zaczyna się sfera Ducha, zwykle przysłonięta przez nieświadomość, nieustające myślenie i negatywne emocje. Myśli i emocje to tylko "zasłony", kierujesz na nie świadomość, żeby ściągnąć "zasłony", i dotrzeć do sfery Ducha.
1.
Kiedyś już o tym pisałem, ale ponieważ zrobił się spory ruch w tym wątku, to przypomnę, bo uważam, że warto. Działa na świecie organizacja promująca medytację w duchu chrześcijańskim - WCCM. Ich polska strona:

http://www.wccm.pl

W wielu miastach w Polsce są ich grupy medytacyjne.
W filmiku na głównej stronie powyższej www ojczulek przekonuje, że tradycje kontemplacyjne/medytacyjne są wspólne dla wszystkich wielkich religii, a wybór medytacji w duchu chrześcijańskim może okazać się dużo skuteczniejszy dla rozwoju duchowego, niż techniki Wschodu. Ojczulek daje porównanie do języka natywnego - tak jak nim przesiąkamy, jest dla nas pierwotny, najlepiej w jego kodzie rozumujemy, tak nasza kultura, sposób myślenia, a także tradycja kontemplacyjna mogą w wielu wypadkach być lepszymi, szybszymi, skuteczniejszymi sposobami na rozwój duchowy, niż nauki Wschodu.

Dla mnie osobiście wielkim krokiem w rozwoju duchowym był kontakt z pismami św. Jana od Krzyża. Po tej lekturze zacząłem rozumieć wiele mądrości mistrzów wschodnich, a które wcześniej były dla mnie niedostępne ze względu na kulturową przepaść. Wierzę, że jeśli ktoś ma problemy z klasyczną buddyjską medytacją, może odnieść lepsze rezultaty uprawiając kontemplację w duchu zachodnim, korzystając z myśli i technik mistyków zachodnich.

EDIT:
Jeszcze linka do tekstów Jana od Krzyża:
http://voxdomini.com.pl/duch/mistyka/jk/spis.htm
Przez ostatni miesiąc czułem się źle, dużo pracy, stresu, jakaś depresja nawet. Poza tym cały czas czułem podskórny niepokój. Wziąłem urlop i pojechałem na kilka dni w góry, sam. Wynająłem sobie chatkę z dala od ludzi. Całymi dniami nie robiłem zupełnie NIC poza medytacją i jedzeniem. Chciałem odciąć się od jakichkolwiek aktywności, którymi zajmuje się w domu czyli praca, obowiązki, komputerek, gry, muzyczka i innych rozpraszaczy uwagi. Siedziałem i obserwowałem w ciszy swój umysł. Spróbujcie znaleźć sobie 2 dni, jakiś weekend np., i posiedzieć SAMEMU ze SOBĄ w medytacji. Nie robić absolutnie NIC, tylko oglądać swoje myśli i emocje...Mogłoby się wydawać że przyjemnie jest sobie tak odpocząć, hahaha spróbujcie:Stan - Uśmiecha się: To co się działo w mojej głowie przez te kilka dni to była masakra. Pojawiały się fale takiej frustracji, desperacji, nienawiści do wszystkiego że miałem ochotę centralnie wziąć sznur i się powiesić. Wychodziły na wierzch różne dziwne rzeczy z przeszłości, że aż byłem w szoku! Najgorsze lęki z podświadomości wylazły na wierzch, pojawiały się myśli tak dziwne i chore, że SZOK. Cały ten podskórny "stresik", który odczuwamy niemal cały czas ma źródło w naszych podświadomych programach uwarunkowanych naszą przeszłością. Wszystkie nałogi, wszystkie uzależnienia biorą się z lęku. Nuda jest pochodną lęku. Zwróćcie uwagę jak sami działamy. Każdy niepokój staramy się natychmiast zagłuszyć robieniem czegoś. Można go zagłuszyć na milion sposobów, czy to praca, czy przegladanie facebooka, czy granie w gry, palenie papierosow, seks, rozmowy ze znajomymi, cokolwiek. To nas chwilowo uspokaja bo odwraca uwage od naszych mysli. Ale nie uciekniemy przed nimi :Stan - Uśmiecha się: Gdziekolwiek bysmy nie pojechali, cokolwiek bysmy nie zrobili, czegokolwiek bysmy nie osiagneli, nasze mysli caly czas na nas czekaja i w koncu kiedys nas dopadna :Stan - Uśmiecha się: Człowiek najbardziej boi się być sam ze sobą. Ale strach ma wielkie oczy, tak naprawdę nie ma czego się bać, bo my sami JUŻ jesteśmy wszystkim czego potrzebujemy. Teraz czuje sie jakbym sie urodzil przedwczoraj :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Pełen pozytywnej energii, siły, chęci do życia. Polecam:Stan - Uśmiecha się:
Fajny post cloudeadd, samo życie. Też miałem taki plan, żeby gdzieś wyjechać i pomedytować.

Czasami faktycznie jakaś zasłona ukrywa wszystko i człowiek nie ma energii do życia, ani do materialnego, ani do duchowego. Mam to bardzo często. Praktycznie żadna pozytywna myśl wtedy nie przychodzi do glowy i resztkami sił obserwuje ten stan, zeby być świadomym. Obserwuje jak ego ze wszystkich sił się sprzeciwia temu co jest. Ale jest tam ukryte coś co mówi, że to co teraz doświadczam jest dobre, że to część drogi i że za zakrętem jest światło.. Z drugiej strony wszystko mówi: "nie widzisz, że nie ma nic prócz ciemności?". Ale myśl, że jest swiatło budzi się raz jeszcze, a wraz z nią pojawia się pragnienie do życia [..] Po chwili wszystko się rozpuszcza i znika, i pojawia się stan zgoła przeciwny, kiedy wszystko jest jak na wyciągnięcie ręki, rzeczy nabierają sensu i powraca energia, a to co było przed chwilą wydaje się snem..
Od paru dni nachodzą mnie myśli żeby pojechać gdzieś na odosobnienie, z dala od wszystkiego. Myslę o jakimś dłuższym pobycie, typu kilka tygodni. bez niepotrzebnego kontaktu z kimkolwiek, tylko medytacja. Zainspirował mnie trochę ostatnio artykuł Thomasa Mertona jaki przeczytałem . Odkąd pamiętam wszyscy wielcy mistrzowie różnych tradycji praktykowali odosobnienie, zazwyczaj długotrwałe.

Taki cytat z tego art:
"Pewien brat udał się do Abby Mosesa w Scete i spytał go o „słowo”. I stary człowiek rzekł mu: „odejdź i siedź w twojej celi i cela nauczy cię wszystkich rzeczy”."

:Stan - Uśmiecha się:

I jeszcze to:
"Młody mnich [..] wyznał Abbie Arseniuszowi: „Moje myśli mnie dręczą, nie mogę pościć, nie mogę pracować, zatem odwiedzę chorych co jest wielkim przykazaniem”. Wtedy Abba Arseniusz jako ten dobrze obeznany w wojnie z diabłami, rzekł mu: „Jedz, pij i śpij i pracuj ale w żadnym razie nie wychodź z celi”"

Czuję, że odłożyło się parę spraw w które nie zagłębię się bez dluższej praktyki. Potrzebny jest tutaj głębszy wgląd i pogłębiona świadomość, a to można uzyskać poprzez wzmozony wysiłek intensywnej praktyki medytacyjnej.

Zastanawiam się nad miejscem. Najlepiej to wynająłbym jakąś pustelnię albo szałas w górach. Może ktoś ma jakiś pomysł i doświadczenie w tych sprawach?
ZEN IS BORING
Spójrzmy prawdzie w oczy. Zen jest nudny. Nie znajdziesz bardziej nużącej, pustej aktywności niż praktyka Zazen. Bezsens. Cała ta filozofia jest sucha i totalnie nie-ekscytująca. Dlaczego w ogóle czytacie ten tekst? Są przecież miliony stron porno w internecie! Zajmijcie się czymś!

Joshu Sasaki, nauczyciel Zen ze szkoły Rinzai, stara się zachęcić młodych ludzi do praktyki, ale studenci nie chcą o tym słyszeć, są młodzi, aktywni i szukają rozrywek. Spójrzcie na mistrzów Zen. Żaden z nich nie ma nic wspólnego z modą, stylowym ubiorem, pieniędzmi, rozrywką. Mają ogolone głowy i chodzą boso. Siedzą i gapią się na ściany w pustych pomieszczeniach. Zapytajcie ich o lewitację, nie odpowiedzą. Zapytajcie ich o życie po śmierci, zmienią temat. Zapytajcie ich o cuda, zaczną ci mówić o trzymaniu szklanki wody albo rąbaniu drewna. Chodzą spać wcześnie i wstają wcześnie. Cała ta filozofia to jakiś nonsens. Siedzą pochowani w lasach, klasztorach i celowo marnują swoje życie, zajmują się jakimiś prozaicznymi czynnościami, podczas gdy świat ma tyle do zaoferowania.

Nuda jest bardzo ważna. Większość twojego życia jest nudna, monotonna. Praktykując zazen uczysz się dużo na temat nudy. Kiedy pierwszy raz usiadłem w Zazen, byłem podekscytowany. Myślałem, że zobaczę wizję Buddy wyjaśniającego mi sens wszechświata, osiągnę Nirwanę, lub jakieś inne mistyczne doświadczenie. Ale czas mijał, nogi zaczęły mnie boleć a frustracja i gonitwa myśli zaczęła narastać. Może coś robię nie tak, pomyślałem. Ale nie, po roku było to samo. Nuda, nuda, nuda. Nawet za 20 lat będzie tak samo nudnie.

Ludzie nienawidzą zwykłego, monotonnego życia. Chcą czegoś lepszego. To codzienne życie jest tak nudne, w kółko to samo. Ale może kiedyś, kiedyś... Takie jest życie. NIGDY nie będzie perfekcyjne. Cokolwiek sobie wymarzysz, zrealizujesz nigdy cię to nie usatysfakcjonuje. Nigdy. Cokolwiek by to nie było. Nieważne jak szczegółowo zaplanujesz swój cel i ile energii włożysz, żeby go osiągnąć. Nawet jeżeli w końcu to zrobisz, będziesz szukał czegoś więcej. Może kiedyś, pewnego dnia moje życie będzie lepsze. Choćbyś wygrał miliard dolarów na loterii, to nigdy nie nastąpi.

Owszem, zmieni się. Ale nie będzie ani lepsze ani gorsze. Jak możesz porównać teraźniejszą chwilę do przeszłości? Co wiesz o przeszłości? Nie masz o niej pojęcia! Nie masz pojęcia jaki naprawdę był wczorajszy dzień, zostaw w niepamięci poprzedni tydzień i 10 lat temu. Przyszłość? Zapomnij o niej...

Ludzie chcą wielkich przeżyć, monumentalnych doświadczeń, dreszczyku emocji. Chcą osiągać szczyty. Wiele ludzi przyciąga do Zen, bo znudziło im się już wszystko i szukają największego możliwego spełnienia. Chcą dotknąć absolutu. To jest najwyższy stopień egoizmu. Ale prawdziwe oświcenie jest czymś najprostszym, najzwyklejszym na świecie, czymś skrajnie przeciwnym do ich oczekiwań. Pewnego razu miałem wizję podczas medytacji

Wpadłem w otchłan nieskończoności, cudowne doświadczenie, wydawało mi się, żę przebywałem tam miliard lat. Opisałem to swojemu mistrzowi, powiedział że to nonsens. "To tylko wyobraźnia" - rzekł. Myślałem, że zjednoczyłem się z Bogiem, nieskończonością a on mi mówi, że to tylko wyobraźnia. Po latach zrozumiałem czemu tak powiedział. Nie chciał podkręcać we mnie oczekiwań.

Nuda jest tym, czego potrzebujesz. Zjednoczenie z Bogiem, Absolutem, o tak to musi być ekstytujące!. Przecież chyba po to właśnie praktykujemy zen? Picie wody ze szklanki? Stary, daj spokój! Czy może być coś bardziej nudnego niż picie wody mineralnej?
Buddyści żyją uważnie. Przeciętni ludzie mają ciekawsze rzeczy, o których myślą.

Jeżeli przyjrzysz się swojemu nudnemu życiu uważnie, odkryjesz coś wspaniałego. Coś nieskończenie radosnego i ekscytującego. Nie potrzbujes żadnej, dosłownie żadnej rzeczy tego świata, żeby osiągnąc szczęście, którego szukasz. Każdy szuka ciekawych, interesujących doświadczeń. Nic w tym dziwnego, bo takie doświadczenia powodują coś w rodzaju przebłysku oświecenia. Wprowadzają człowieka w Teraz, skupiają uwagę, wywułują ekscytację i radość. Dlatego tego typu doświadczenia są przez ludzi pożądane. Ale to przemija szybko i ciągle szukasz czegoś następnego, czegoś więcej. I tak bez końca, ostatecznie nie znajdujesz nic, nie możesz znieść samotności, pustki w sobie. Nawet po śmierci będziesz szukał czegoś, żeby tą pustkę wypełnić. Chcesz ją wypełnić czymkolwiek. Obudź się, nie potrzebujesz narkotyków, lotu na księżyc czy wysadzania budynków. Nie musisz uprawiać wyuzdanego seksu, imprezowania całą noc z pięknymi ludźmi żeby wreszcie znaleźć siebie. Nie potrzebujesz wizji zjednoczenia z Absolutem. Bądź kim jesteś, gdziekolwiek jesteś.
Umyj ręce. Wyjdź na spacer. Wyprowadź psa. To najbardziej magiczne rzeczy jakie możesz zrobić. Jeśli naprawdę chcesz połączyć sie z Bogiem, to właśnie w ten sposób. Siedzisz przed komputerem z ręką w gaciach, jedząc czipsy, słuchając muzyki, przeglądając jednocześnie 5 innych stron i myślisz "Tak, jasne, o czym on gada?" Ten moment jest oświeceniem. Przychodzi tylko raz w życiu, po czym odchodzi na zawsze. Jesteś tym momentem. Ten moment jest tobą. Ten moment jednoczy cię z Bogiem i wszystkim co istnieje.
Co oznacza że podczas medytacji zasypiam ? Z kolei jak próbuję się mocno skupić żeby nie odpłynąć jakby mam lekki ucisk w okolicach skroni.
Nic nie znaczy. Znaczy tyle, że po prostu jesteś senny i tyle. Obserwuj senność :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Medytowanie na leżąco kończy się z reguły zaśnięciem. Najlepiej medytować w pozycji siedzącej lub chodzącej, oraz utrzymywać uważność podczas aktywności w ciągu dnia. Nie zmuszaj się do koncentracji. Po prostu obserwuj co się dzieje w każdym momencie, bez żadnego wysiłku.
clouddead napisał(a):Po prostu obserwuj co się dzieje w każdym momencie, bez żadnego wysiłku.
Po prostu siedz, juz jestes Budda :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Macie jakies pomysly jak cwiczyc wole? Zeby byc w stanie czynic to co chce nie bedac niewolnikiem samego siebie? Zobaczcie chocby na umysl, ile w ciagu dnia jestescie w stanie wytrwac w tym "obserwuj co sie dzieje w kazdym momencie?". Czy dajecie rady z tym w pracy, w natloku spraw, mysli, etc?
Byc w stanie powiedziec sobie: od jutra wstaje np. o 6 i byc w stanie to zrealizowac. To nie sa niestworzone rzeczy, a czlowiek nawet tego nie potrafi. Ktos mowi sobie, ze od jutra bedzie medytowac codziennie np. o 20.00, a przychodzi co do czego to udaje mu sie to w najepszym przypadku pare dni. Czemu tak jest?
Ja robię w ten sposób że najpierw oglądam krótkie sceny relaksacyjne pod tytułem Piękne krajobrazy itp. a w nastepnej kolejności wyłączam monitor i na siedząco po prostu wdycham i wydycham powietrze nosem z zamkniętymi oczami próbując dalej się relaksować. Jednak wiem że należy skupić się na oddechu więc na siłę próbuję skojarzyć siebie wdychającego i wydychającego powietrze.
nord napisał(a):Ja robię w ten sposób że najpierw oglądam krótkie sceny relaksacyjne pod tytułem Piękne krajobrazy itp. a w nastepnej kolejności wyłączam monitor i na siedząco po prostu wdycham i wydycham powietrze nosem z zamkniętymi oczami próbując dalej się relaksować. Jednak wiem że należy skupić się na oddechu więc na siłę próbuję skojarzyć siebie wdychającego i wydychającego powietrze.
Super, medytuj jak potrafisz. :-) Istotne by to było stałą praktyką, a przyniesie rezultat. Jaki rezultat? Idź prosto - nie wiem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Po prostu siedź, nie oczekuj niczego, to już jest doskonałe.
Potencjał takiej praktyki jest naprawdę bardzo duży.
mc napisał(a):
clouddead napisał(a):Po prostu obserwuj co się dzieje w każdym momencie, bez żadnego wysiłku.
Po prostu siedz, juz jestes Budda :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Macie jakies pomysly jak cwiczyc wole? Zeby byc w stanie czynic to co chce nie bedac niewolnikiem samego siebie? Zobaczcie chocby na umysl, ile w ciagu dnia jestescie w stanie wytrwac w tym "obserwuj co sie dzieje w kazdym momencie?". Czy dajecie rady z tym w pracy, w natloku spraw, mysli, etc?
Byc w stanie powiedziec sobie: od jutra wstaje np. o 6 i byc w stanie to zrealizowac. To nie sa niestworzone rzeczy, a czlowiek nawet tego nie potrafi. Ktos mowi sobie, ze od jutra bedzie medytowac codziennie np. o 20.00, a przychodzi co do czego to udaje mu sie to w najepszym przypadku pare dni. Czemu tak jest?


Cierpliwość jest kluczem. Nie możesz wytrwać, bo małpa jest podstępna i robi cię w bambuk:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:. Nastaw sobie budzik najpierw na 10 minut, potem stopniowo zwiększaj do 20, 30 i siedź. Umysł będzie początkowo wrzeszczał jak rozkapryszony bachor, po prostu nie ulegaj jego zachciankom, cokolwiek by to nie było. Jak będziesz podążał za jego marudzeniem i spełniał jego kusicielskie zachcianki, to uspokoi się ale tylko na chwilę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Potem znowu zacznie blablalblablabllablala.....Taka jego natura. Ciągle szuka ale nigdy nie znajduje. I tak całe życie. A to, czego szuka jest tu i teraz, zawsze tam było i zawsze będzie :Stan - Uśmiecha się: Musisz zagłodzic ch..a na śmierć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Działa.
clouddead napisał(a):Potem znowu zacznie blablalblablabllablala.....Taka jego natura. Ciągle szuka ale nigdy nie znajduje. I tak całe życie. A to, czego szuka jest tu i teraz, zawsze tam było i zawsze będzie :Stan - Uśmiecha się:
Otóż to - nigdy nie znajduje. To tak jak pies który goni własny ogon, wydaje mu się, że już.. już go ma, i tak w kółko goni :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Doszedłem kiedyś do wniosku, że to nie ma znaczenia za czym goni, że jakby pragnienie - siła jest zawsza ta sama, zmieniają się tylko obiekty pragnień. Zawsze jest to ten sam rodzaj pragnienia, ukierunkowany na zewnątrz, i zawsze w przyszłość. To pragnienie jest zawsze egoistyczne, cokolwiek by to nie było, pragnie być napełnione, upomina się o swoje.

Cytat:Musisz zagłodzic ch..a na śmierć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Działa.
Dla mnie cała sprawa jest w tym, żeby nie być niewolnikiem ego, tylko panem. Niewolnik w rękach pana może zrobić wiele dobrego, ale jak pan jest w rękach niewolnika to niczemu to nie wróży.
Póki co jest odwrotnie, to ego panuje nad człowiekiem i dyktuje mu co ma czynić, a człowiek jest w niewoli jego zachcianek. Za bardzo mi nie odpowiada taki układ, pora go przerwać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42