PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Medytacja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Być może jest jak piszecie, nie przeczę. Sam nie mam zielonego pojęcia czym jest oświecenie. Po prostu nie znam tego o czym piszecie, nie doświadczyłem tego. Póki co jestem nieoświecony i zgłębiam ów stan nieoświecenia, badam i zanurzam się w niego na ile mozna, bo jedynie to jest mi dostępne.

No i wiem jedno, że jako taki zabieg lobotomii tłumi odczucia, zarówno złe jak i dobre, na tyle, że człowieka "nic nie rusza" :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ale to był żart :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Może w praktyce jest nieco inaczej, jest tu ktoś po lobotomii? :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Cytat:Bardzo trafne porównanie, że praktykę często postrzega się z odcieniem zazdrości, bardzo niskim , jak nowy samochód sąsiada przykładowo
No i widzisz. I tu masz odpowiedź na pytanie, dlaczego warto ruszyć swój tyłek i praktykować z grupą! Otóż dzięki grupie takie skłonności jak żądza, zazdrość, gniew mogą być paliwem do praktyki! :Stan - Uśmiecha się:
Zasada jest prosta, środowisko w którym żyje człowiek wpływa na niego. Jest to zasada, ktore działa też w świecie roślin i możesz zbadać jak to tam działa. O tym też mówi zwykła wiedza psychologiczna. Pójdziesz w środowisko, które najbardziej ceni pragnienia np. pójść na imprezę i upić się, zaliczyć jakąś laskę to sam zaczniesz po jakimś czasie uważać, że to jest bardzo wazne i cenne. Nawet jak masz słebe pragnienia do tych rzeczy, to pod wpływem środowiska one zaczną nabierać siły. Tak jakby środowisko "karmi Cię" swoimi myslami, pragnieniami. Jeżeli nie masz wystarczającej siły by przeciwstawić się temu to nasiąkasz ich pragnieniami, myslami. I przeciwnie: środowisko uważa, że duchowa praktyka to jest coś niewaznego, bezsensownego. I tez tym nasiąkasz, łączysz się z tym, z ich opiniami, nawet wbrew swojej woli. I jaki tego efekt?

A jeżeli zależy Ci na duchowym wzroście to warto wybrać takie środowisko, które będzie karmić Cię dla duchowego wzrostu. Albo lepiej: Ty będziesz mógł ich karmić. :Stan - Uśmiecha się:

Tak samo wpływa na mnie wszystko co czytam, co oglądam, słucham - i tylko ode mnie zalezy co wybiorę. Ale ludzie, do których człowiek odczuwa jakąś więź, wpływają chyba najsilniej.

Póki co jest we mnie cząstka, którą ciągnie do materialnego i druga cząstka, którą ciągnie do duchowego, ale ona jest zbyt słaba, żeby wyrosnąć w całej pełni jak wyrasta piękny kwiat, dlatego muszę ją wzmocnić, stworzyć dla niej dogodne warunki do wzrostu, dogodne środowisko. Przecież nawet w świecie roślin nie wyrośnie piękny kwiat, jeśli np. wokół pełno szkodników, które podgryzają jego korzenie.
icy napisał(a):Drugi człon zdania jacka, że "nic cie nie rusza" trochę niefortunny, bo właściwie wszystko rusza.
Może trochę się źle się wyraziłem ,chodziło mi o to że takiego człowieka nie ruszają opinie innych itp.

Wiele technik prowadzi do tego celu.A celem jest tylko prawda ,i nic więcej.Czyste spostrzeganie,bez żadnych błędnych interpretacji .I tego słowem nie wytłumaczysz ,logiczny umysł tego nie zrozumie .Tak samo jak nie wytłumaczysz jak smakuje jabłko ,komuś kto nigdy go nie jadł.
Medytacja może pomóc, choć wszystko zależy jaka medytacja?
Mamy dużo możliwości:

- medytacja chrześcijańska
- medytacje hinduistyczne
- medytacje buddyjskie
- medytacje psychologiczne

i inne.

Ja się najlepiej znam na buddyjskich. I jak powiedział lama Ole, buddyjski nauczyciel w linii Diamentowej Drogi: "Psychoterapeuta pomoże ci rozwiązać jeden lub dwa problemy, buddyzm pracuje z całością."
free21 napisał(a):Medytacja może pomóc, choć wszystko zależy jaka medytacja?
Mamy dużo możliwości:

- medytacja chrześcijańska
- medytacje hinduistyczne
- medytacje buddyjskie
- medytacje psychologiczne

i inne.

Ja się najlepiej znam na buddyjskich. I jak powiedział lama Ole, buddyjski nauczyciel w linii Diamentowej Drogi: "Psychoterapeuta pomoże ci rozwiązać jeden lub dwa problemy, buddyzm pracuje z całością."
Tyle że w buddyzmie też są różne techniki medytacyjne,i cholera wie które wybrać. No i jest to długa droga raczej,i trudna dla zwykłego śmiertelnika .
Cytat:Tyle że w buddyzmie też są różne techniki medytacyjne,i cholera wie które wybrać. No i jest to długa droga raczej,i trudna dla zwykłego śmiertelnika .

Zgadza się.
Ja bym najlepiej na początku polecał coś co zawiera w sobie dwa elementy - relaksacje i oczyszczanie, te warunki spełnia np. rebirthing, który jest świetnym wstępem do medytacji.

Z buddyjskich dwie podstawowe to Vipassana i Zen. Mimo że różnią się od siebie, na ostatecznym poziomie mają prowadzić do tego samego.

Najlepiej poznac kilka, 2-3 rodzaje i wybrać to co najlepiej nam odpowiada :-)
U mnie efekty medytacji pojawiły się już po pierwszym razie - silny efekt uspokojenia oraz płytszy oddech.

Medytowałem poprzez liczenie od 1 do 10 i do tyłu, przy muzyce medytacyjnej.
Zauważyłem u siebie i to niejednokrotnie, że po medytacji praktycznie całą noc nie mogę spać lub śpię półsnem, poza tym pocę się. Zdarza się tak gdy mimo, że jestem spokojny na siłę próbuję medytować, a zazwyczaj medytuję żeby się wyciszyć gdy własnie jestem spięty. Chyba też wywieram na siebie za dużą presję że medytacja musi podziałać i mam być po niej maksymalnie odprężony. Przy okazji pytanie czy trzeba się koniecznie na czymś skupiać podczas medytowania czy pozwolić żeby myśli swobodnie przepływały ?
A napisz jak wygląda ta Twoja medytacja :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: postaram się jutro coś napisać na ten temat :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ale specjalistą nie jestem :Stan - Uśmiecha się: ale trochę się tym interesuje :Stan - Uśmiecha się:
nord,
jeśli chodzi o sprawę pocenia to nie wiem czemu, ale być może nie możesz zasnąć bo twój umysł wypoczął od myślenia, zamartwiania, które nieustannie produkuje twój umysł. Poza tym być może w ciągu dnia nie jesteś zbyt aktywny, czujesz się zmęczony, przez te zmartwienia, ale te zmęczenie, nie jest spowodowane fizyczną niedyspozycją bezpośrednio tylko psychiczną.
Są różne sposoby medytacji, można skupić się na czymś, np. na płomieniu świecy, możesz skupić się na oddechu, możesz też pozwolić myślom przepływać (to jest mój ulubiony sposób, wyobrażasz sobie strumyk, na niego liście, które są metaforą twoich myśli, i widzisz jak odpływają i oddalają się od Ciebie, aż w końcu znikają za horyzontem. Prawie zawsze wtedy mocno ziewam jak wyobrażam to sobie. Energia zblokowana się uwalnia czy cuś.
Poza tym jak jesteś katolikiem, to możesz koronkę zmówić, albo różaniec, to w sumie też jest rodzaj medytacji.
Medytacja prowadzi do zbawienia i najwyższej mądrości, nie mam żadnych wątpliwości co do tego stwierdzenia. Obserwując umysł człowiek rozkłada na czynniki pierwsze wzorce swoich zachowań, zdaje sobie sprawę z uwarunkowań i swojego zaprogramowania przez społeczeństwo i kulturę. Podstawą właściwej medytacji jest szczerość wobec samego siebie. Mamy w umysłach defekt w postaci tzw. Ego (w chrześcijaństwie nazywa się to grzechem pierworodnym). Egotyczny umysł sprawia, że człowiek goni w nieskończoność za przyjemnościami zmysłowymi, cały czas, przez całe życia szuka czegoś WIĘCEJ, bo myśli, że jest niewystarczająco szczęśliwy, niewystarczająco inteligentny, spełniony, whatever. Ego jest baaaaaardzo sprytne i przebiegłe. Medytując zdajemy sobie sprawę, że szczęście i spełnienie jest tu i teraz, w teraźniejszym momencie i zawsze tu było. To jest najprostsza rzecz na świecie a zarazem najbardziej paradoksalna i trudna do zrozumienia na poziomie intelektualnym. Miałem przebłysk oświecenia, to jest coś nie z tej ziemi, nieskończony spokój, miłość i akceptacja wszystkiego takim jakie jest. To jest naturalny, stan istnienia, ponad jakimikolwiek wyobrażeniami, koncepcjami, teoriami czy wiedzą. Czysta świadomość. Bóg jest świadomością. Świadomości nie widać. Świadomość postrzega, jest obserwatorem. Nieskończoną przestrzenią. Żeby istniała forma, musi istnieć przestrzeń, w której ta forma istnieje, czyli nicość. Każda forma we wszechświecie jest iluzją, podlega ciągłym zmianom w czasie, jest nietrwała. Istotą cierpienia jest utożsamienie się z formą. Formy tworzą się i rozpadają, więc identyfikacja i utożsamienie się z nimi, przywiązanie do nich powoduje cierpienie. Możemy cieszyć się formami dopóki trwają, ale przywiązanie do nich jest równoznaczne z cierpieniem. Nauka zajmuje się formą, opisuje prawdę względną. Nawet Wielki Zderzacz Hadronów nie odkryje cząstki fundamentalnej. Bo ona nie istnieje, istota atomu jest tak samo nieskończona w mikroskali jak wszechświat w makroskali. Świadomość i pustka jest prawdą absolutną. Religie tego świata zboczyły z toru już dawno temu i zajmuje je bardziej forma niż prawda. Pokomplikowane do granic szaleństwa dogmaty, ślepe wierzenia prowadzą w ślepy zaułek. "Mędrzec wskazuje na księżyc a głupiec skupia się na palcu". Fundamentalne przesłanie chrześcijaństwa, islamu, judaizmu czy buddyzmu wskazuje na to samo, jest jeden niepodzielny Bóg, prawda ponad wszystkim, nazwa jest nieistotna. Główne nurty religii dawno zboczyły z toru, dlatego powstały radykalnie proste nurty odwołujące się do korzeni - w chrześcijaństwie - mistycyzm, w islamie - sufizm, w judaiźmie- kabala, w buddyźmie - zen i theravada. Natura umysłu jest fragmentaryczna, nie jest w stanie pojąć nie skończoności. Podlega prawom czasu i nigdy nie zrozumie istoty świadomości. Wszyscy jesteśmy jednym organizmem, tymczasową ekspresją świadomości w formie. W przeciągu życia forma człowieka ciągle się zmienia, ciało się zmienia, umysł się zmienia, okoliczności się zmieniają, więc kim tak naprawdę jesteśmy? Nie jestem tą samą osobą, którą byłem 20 lat temu. Jest w nas jeden element, który nie podlega żadnym zmianom. Świadomośc- ten który zdaje sobię sprawę, że JEST. Śmierć nie istnieje. Jeżeli widzieliście kiedyś martwego człowieka, którego znaliście za życia, dostrzegliście na pewno, że te zwłoki, to nie jest ten człowiek, którego znaliście. Nie ma w nich podstawowego składnika. Życia. To tylko zwłoki, ciało. Tu nie chodzi o wiarę w zabobony, kto chociaż raz tego doświadczył po prostu WIE. WIESZ, ŻE WIESZ, ŻE WIESZ i nikt/nic nie jest w stanie tej wiedzy poruszyć. Budda nie mówił - wierzcie mi w to co mówię, zbadajcie sami. Jezus był oświecony, miał w dup*e reputację, pieniądze, bo wiedział kim jest i po co jest. Wszystko jest takie jakie musi być i nie może być inne, ten świat i wszystkie formy na nim istnieją po to, żeby świadomość mogła się poznać samą siebie, żeby dusza mogła poznać samą siebie i to jest jedyny cel egzystencji i sens życia. Zostlaiśmy stworzeni na podobieństwo Boga, który sam siebie nie może poznać, więc stworzył w tym celu nas. Obdarzył nas wolną wolą, która się zbuntowała i doprowadziła do tego, że świat wygląda tak jak wygląda. Dobra, wystarczy bo się rozpędziłem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: That's the way it is.
:Stan - Uśmiecha się: :Stan - Uśmiecha się: :Stan - Uśmiecha się: :Stan - Uśmiecha się: :Stan - Uśmiecha się: Chyba musisz zostać moim kolegą :Stan - Uśmiecha się: w końcu ktoś kto to rozumie :Stan - Uśmiecha się: o ile można to zrozumieć :Stan - Uśmiecha się:
@clouddead
Czy pozostajesz na co dzień w zrozumieniu? Czy połączenie się z Absolutem jest dla Ciebie łatwiejsze od czasu pierwszego zrozumienia? Jeśli tak, to czy mógłbyś napisać, jak to robisz? Czy po prostu przez kontynuowanie praktyki medytacji?
@icy - niestety nie. Doświadczyłem tego tylko raz w życiu. Barierą, która powstrzymuje wielu ludzi (w tym mnie) przed wejściem w nieskończoną głębię jest STRACH. Potrafię odpuścić wszystko, myśli, emocje, ale na samym dnie leży instynktowny strach. Strach przed głębią, strach przed utratą kontroli, przed kompletnym puszczeniem umysłu, to jest ten zwierzęcy strach przed śmiercią. Kiedy przełamiemy tą barierę, jesteśmy w domu. Trzeba do tego podejść bardzo subtelnie. Kluczem jest regularna praktyka, która stopniowo pozwala tą barierę przełamać. Po przekroczeniu strachu jesteśmy wolni, nawet śmierć nie stanowi już wtedy problemu. Większość ludzi próbujących na własną rękę medytacji nie wchodzi na głębszy poziom, dlatego najlepiej mieć nauczyciela, który nas prowadzi.
A mogę zapytać czym taki strach się objawia ?
Strach przed nieznanym, to jest to samo jak np. odczuwasz czasem na pewno strach przed nową pracą, nowym środowiskiem, nową szkołą, nową sytuacją, bo nie wiesz co cię tam czeka. To jest ten sam strach.
Ale przecież taki strach byłby łatwy do przezwyciężenia :Stan - Uśmiecha się:
Jako ciekawostkę dodam, że wielu fizyków teoretycznych, filozofów, genetyków molekularnych po Cambridge i innych uczelniach w pewnym momencie kariery naukowej zostało mnichami, wyjechali do dżungli, chodzą w szmatach, jedzą jeden posiłek dziennie i medytują :Stan - Uśmiecha się:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ajahn_Brahm
http://en.wikipedia.org/wiki/Matthieu_Ricard
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ajahn_Sumedho

Eckhart Tolle też skończył Cambridge, usilnie szukał odpowiedzi na fundamentalne pytania, myślał, że nauka mu na nie odpowie, ale po tym jak jeden z jego ulubionych profesorów popełnił samobójstwo, stwierdził, że tam ich nie znajdzie :Stan - Uśmiecha się: Porzucił karierę naukową, został bezdomny i dostąpił oświecenia :Stan - Uśmiecha się:

Ciekawa jest tez opinia największego gienka XX wieku - Einsteina na temat buddyzmu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Trochę kiedyś medytowałem ale nie miałem tak dużej wiedzy jak teraz,a teraz nie medytuje mając sporą wiedzę na ten temat :Stan - Uśmiecha się: pewnie popełniam błąd .Też uważam że buddyzm jest najbliżej prawdy ,miałem kiedyś sytuację która wywołała u mnie dość silny lęk,nie była to medytacja, bardziej rozmyślanie na temat tego jak bym żył ,wyobrażając sobie że to wszystko to sen i mogę robić przecież wszystko nie zważając uwagi na konsekwencje które kolidowała by z moim ego .Wywołało to u mnie silny lęk i przestałem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Mniejsza z tym .
Napisał byś coś więcej jak technicznie wygląda twoja medytacja :Stan - Uśmiecha się:
Czy to jest skupienie na oddechu ? a w późniejszym czasie np,wiercenie i wiercenie aby zrozumieć to coś,nie chodzi mi tu o zrozumienie na poziomie intelektualnym .Sorry trochę chyba sam nie wiem co napisałem,słaby jestem w przelewaniu swoich myśli na pismo :Stan - Uśmiecha się:
Medytacja generalnie polega na obserwacji myśli i emocji (jest wiele roznich technik). Po prostu obserwujesz, nie indentyfikujac sie z zadna z nich. Nie dajesz im "zasilania", myśl ma moc tylko wtedy, gdy przywiązujesz do niej uwagę. Czysta obserwacja. Musisz byc bardzo uwazny (ale nie spinaj sie, luz), bo mysli sa bardzo bardzo BARDZO sprytne. Z pewnoscia to zauwazysz :Stan - Uśmiecha się: Jezeli jakas mysl cie pochlonie, zacznij od nowa, nie zrazaj sie, obserwuj dalej, jako bezstronny swiadek, po prostu patrz co sie dzieje. Niczego nie oczekuj. Nie miej zadnych oczekiwan, nie nastawiaj sie na zadne efekty. Oczekiwania przeszkadzaja. Nie wyobrazaj sobie mistycznych doswiadczen, ze objawi ci sie Budda w zlotym swietle i wytlumaczy ci wszystkie tajemnice wszechswiata i zostaniesz oswiecony na wieki wiekow amen. Nie uspokoisz umyslu walczac z myslami, jezeli walczysz staja sie jeszcze silniejsze. Tak wiec po prostu patrzysz na swoj umysl i obserwujesz co sie tam dzieje. A dzieje sie bardzo duzo. Nie musisz siadac w jakiejs szczegolnej pozycji (chociaz jest to pomocne), celem medytacji jest utrzymanie uwaznosci w codziennym zyciu. Umysl staje sie wtedy coraz bardziej, coraz bardziej jasny i spokojny. Ot, cala filozofia. Jest to bardzo latwe i bardzo trudne zarazem :Stan - Uśmiecha się: Moge ci polecic ksiazki "Potega terazniejszosci" i "Nowa Ziemia" Eckharta Tolle. Sa dosyc wywrotowe, zmienili moj poglad na zycie o 180 stopni. To znaczy uswiadomily radykalnie jaki bylem glupi i slepy, a bylem swiecie przekonany, ze jestem najmadrzejszy i wszystko wiem. To nie sa ksiazki na zasadzie "uwierz mi w to co pisze, bo jestem madry i wyksztalcony". Po prostu sam doswiadczasz na sobie, tego co autor pisze i weryfikujesz, czy mowi prawde.
"Nowa Ziemia " czytałem :Stan - Uśmiecha się: Znam tego gościa :Stan - Uśmiecha się: oczywiście nie osobiście :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Oglądałem trochę jego filmów na you tube .Ale nadal nie rozumiem z tą medytacją, wiem że chodzi o to aby być też w codziennym życiu świadomym.
Ale wiem też że np.silna koncentracja pozwala odwrócić uwagę od negatywnych myśli,może nie tak że odwrócić ,Po prostu silna koncentracja na jakimś obiekcie czy czymś innym,nie pozawala na myślenie :Stan - Uśmiecha się: powiedzmy zazwyczaj ide przed blokiem i pojawiają się myśli że .. o patrzą na mnie,są to myśli już wyuczone ,wyłaniają się z podświadomości.Ale gdy skupie się na odczuciu ze stóp,i silnie się na tym skoncentruje ,myśl tak się nie pojawia.
Kurde znowu mazgroły pisze....Eh.
Chyba jestem zmęczony...
Koncentracja to nie to :Stan - Uśmiecha się: Koncentracja jest skupieniem 100% uwagi na jednej rzeczy. Moze pomoc na poczatku, ale w gruncie rzeczy chodzi o to: jestes tu i teraz. rzeczy dookola sie dzieja, zdajesz sobie z nich sprawe, slyszysz miauczenie kota, przejezdzajacy samochod, cwierkajacego ptaka, to, tamto, pojawiaja sie mysli, emocje, ale swiadomosc jest w bezruchu. Obserwujesz wszystko nie przywiazujac sie do niczego. Jest fajnie - obserwujesz. :Ikony bluzgi grzybek: - obserwujesz. Jest smiech, strach, radosc, spokoj, nerwy, nuda - ok, patrzysz. Wszystko przemija, kazde wydarzenie pojawia sie i przemija. Jest tylko teraz. Nie moze byc inaczej. Zawsze jest tylko teraz. Dla umyslu teraz nie jest interesujace, dlatego ciagle wybiega w pryszlosc lub mysli o przeszlosci. Musisz go na tym zlapac, ze cie oszukuje i na tym polega caly trik. Ty jestes tym ta swiadomoscia. Cokolwiek sie wydarzy, jestes nietykalna swiadomoscia, bezruchem. Wszystkim i niczym, niepodzielna uwaga.
Chyba rozumiem :Stan - Uśmiecha się: To proste ,tak proste że aż trudne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
no szczerze mówiąc to zalatywało mi "Nową Ziemią" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: też ją czytałem, nie jest zła. ale to wszystko co piszesz to idee, rozmyślania, nic nie znaczą jak się tego nie wprowadza w czyn. poza tym Tolle mówi, przynajmniej tak mi się wydaje, że pragnienia są złe bo wywodzą się z ego. ale przecież też o to chodzi w życiu. żeby mieć cele i do nich dążyć (pamiętając oczywiście, żeby czerpać przyjemność z drogi, która prowadzi do celu, bo samo osiąganie celu trwa krótko). cierpienie jest nieodzowną częścią życia, jak nie otrzymujemy tego czego pragniemy, to nas boli. i to jest naturalne.
prawda jest taka, że lwia część interesujących się Tollem i podobnymi tematami ma problemy osobowościowe (czyli np. my), duża część jest w szczęśliwa bez tego (podobno ponad 80% Polaków). mi wystarczy piękna kobieta, rodzina, ciekawa praca, godna pensja, szczęśliwe życie towarzyskie (o nie, to przecież model proponowany przez społeczeństwo, jestem niewolnikiem, społecznym zombie! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:) a mindfulness to dobra opcja, ale nie kluczowa w szczęśliwym życiu
Wszystko jest fajnie do momentu, w którym stracisz pracę, przyjdzie komornik, żona umrze na raka, zestarzejesz się i zapytasz O CO TAK NAPRAWDĘ CHODZI?! Tolle trafia głęboko, w samo serce do tych ludzi, którzy dostali konkretny, solidny wpier..l od życia. Nie każdy go zrozumie, jeżeli jesteś na fali, zarabiasz 100 tys., masz piękną żone i cudowne dzieci, wtedy twierdzisz, że to bzdury i lipa. Natomiast kiedy życie przypiera cię do muru, tak że wyjesz z bólu, wtedy otwiera się ta sfera o której mówimy. I wtedy zaczynasz to kumać i doświadczać.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42