PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Medytacja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Czy zobaczenie tego załatwia sprawę raz na zawsze, czy iluzja ego wraca z powrotem jak boomerang?
U mnie to był długotrwały proces. Od pierwszego rozpoznania do całkowitej wolności to trwało u mnie z 5-6 lat, podczas tego okresu stare konstrukcje umysłowe się wypalały, bardzo nieprzyjemne rzeczy się działy. Ale jak raz to zobaczysz, to już nie ma odwrotu, to się po prostu zawala, już w to nie wierzysz, nie ma nad tobą władzy, tylko kwestia czasu kiedy odpadnie całkowicie. Istotną rzeczą jest to, żeby zobaczyć "ego" w całości, jako jednolity, fałszywy twór, który jest oparty na fałszywym założeniu. Jak jesteś w iluzji to ego wydaje się silne i nie do pokonania, ale jak raz zobaczysz, że to wszystko fejk, to będziesz się śmiał jak mogłeś być taki głupi :Stan - Uśmiecha się:
Chyba potrzebowaem takiego nauczania na dzisiaj: https://www.youtube.com/watch?v=PsUWgHJUlaA
NIe lubie tej baby, nie wiem dlaczego
Polecam, mocne, radykalne: https://www.youtube.com/watch?v=sLK7cBdQx-U

Bardzo ciekawa rozkmina, mówią o świadomości: https://www.youtube.com/watch?v=8FSoN4zGyyM

Ciekawa rozkmina o depresji: https://www.youtube.com/watch?v=xQU3JxUCm-4
W zasadzie gość trafia w sedno, ja bym to zdefiniował jako "zmęczenie ego", zmęczenie ciągłym paplaniem umysłu, albo zmęczenie byciem oddzielonym - to chyba dobre określenie. Z tego rodzi się pragnienie zakończenia tego wszystkiego, zakończenia separacji, czyli powrót do domu jak on tam wspomina. :Stan - Uśmiecha się: Mam cię dość ego i mówię ci goodbye. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Jak jestesmy w tym szczerzy to po prostu coś się rozpuszcza, cały ten "heavy bag" powoli znika, i możemy się zrelaksować :Stan - Uśmiecha się: To po prostu dźwiganie ego jest takie ciężkie, jest więc tutaj dobra wieść: nie musimy nic dźwigać. To chyba ty cloud miałeś taki podpis Ajahn Chah kiedyś "jeśli coś jest zbyt ciężkie po prostu puść to". :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
http://www.youtube.com/watch?v=n-hjJ6c9QTM

to jest najlepsze video jakie widziałem na ten temat
Mocne, chyba najbardziej nondualistyczne nauczanie jakie słyszałem do tej pory. W porównaniu do tego to co tam zapodalem wczesniej to przedszkole :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Na temat różnych terapii: https://www.youtube.com/watch?v=Dzoxx2WBXtc
Świetne, klarowne, to jest advaita dla każdego.
Ładne dziecko. To twoje?
To dziecko indiańskie, spodobała mi się fotka, bo jest w niej tyle spontanicznej, naturalnej radości, która jest manifestacją tego co można nazwać 'naturalnym stanem', tym 'ja jestem' bez tego wszystkiego co zostało doklejone do ciebie później, przed powstaniem 'osoby'. Wydaje mi się, że dziecko w wieku ok. 3 lat zaczyna sę trochę zmieniać, bo zaczyna się w nim przejawiać ego, gubi więc gdzieś ten naturalny stan. Niemniej, w zachodnim społeczeństwie to ego-odłamanie jest większe i następuje szybciej, zapomnienie tego boskiego dziedzictwa. To zdjęcie jest przypomnieniem tego, tego że jesteśmy dzieckem Światła, że mamy boską naturę i nigdy jej nie utraciliśmy :Stan - Uśmiecha się: To jest nasz dom.

https://www.youtube.com/watch?v=JMESNuoPqPA
Tony, Richard i Karl roz****ją system :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
nie dają nadziei temu diabłowi, ja :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

https://www.youtube.com/watch?v=MRRkE_pRG94

Nie próbujcie tego w domu!

A to jest bardzo badzo ciekawe: https://www.youtube.com/watch?v=Jxqqsr1TULU *
Na drodze bhakti, jest ta tęsknota, ukochana, ukochany, ludzie piszą wiersze i jest romantycznie, itp. ale ostatecznie, kto tęskni? kto jest oddany czemu? jest tu dualizm, wiara w to, że jestem tym co tęskni i próbuje odnaleźć jedność ze Źródłem. Ale to jest bulshit, część historyjki. Nie ma tam nikogo. (gadam już jak nondualista) :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
To jest bardziej bhakti-conciousness, która się pojawia, a wraz z nią jawi się, że ja jestem tym, który dąży do jedności, jest to część snu. Oczywiście na końcu tego snu prędzej czy póżniej bhakti i tak jest annihilowany w nicości czy w absolucie, tylko, że jest to dłuższa droga? Bardziej "sexy", ale dłuższa.

* errata: to: https://www.youtube.com/watch?v=VubNlj2TW8U
Ojoj ile ja miałem cudownych doświadczeń podczas medytacji. Owszem to były fajne doświadczenia, ale co z tego? Ostateczna rzeczywistość ma to w d..ie :Stan - Uśmiecha się: Jak spotkasz w lesie tygrysa to żadna piękna historyjka nie pomoże :Stan - Uśmiecha się: Jest tylko rzeczywistość (której nie możesz uniknąć).
Nie ma nic złego w tych doświadczeniach, bo one jakby coś "przygotowują", jeśli mozna tak powiedzieć. Tylko problem jest, że się przywiązujesz do nich, zaczynasz ich pragnąć, bo są lepsze niż ziemskie sny, więc chcesz żeby wypełniły tą lukę w tobie, która pojawia się gdy doświadczenie znika i wracasz na ziemię, chcesz więc żeby te doświadczenia sie powtórzyły, a to kontynuuje twój sen jako poszukiwacza, jako osoby. Więc nic tego nie wypełni, bo samo pragnienie tego już jest katastrofą, samo dążenie. Zmieniłem podpis, autorem jest Tony Terminator. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Owszem, dzięki tym doświadczeniom iluzje się wypaliły.
A twojego podpisu i tak nikt nie zrozumie. Hehe, ja jak pierwszy raz usłyszałem jakiegoś mistrza zen, to pomyślałem, że to jakiś niedorozwój. Gadał takim prostym językiem, co on mi chce powiedzieć, przecież to już wiem :Stan - Uśmiecha się: A :Różne - Koopa: wiedziałem, ot arogancja.
Bo ego nie może tego "kupić", że "celem życia" jest zamiatanie ulic czy obieranie ziemniaków, czyli tym co jest, wydaje się to zbyt zwyczajne czy puste dla ego. Dlatego to w zen jest dobre.
Mam pytanie, tak mi przyszło do głowy teraz: czy możliwe jest mieć 'mistyczne doświadczenie' we śnie nie będąc tego świadomym do końca? W sensie, że nie musisz mieć tego tylko na jawie czy podczas 'świadomego snu' (ja takich nie mam). I to co się wydarzyło podczas snu 'pracuje w tobie', a ty nawet nie wiesz co się stało, bo nie pamiętasz. Czy jednak uświadomienie jest niezbędne?
Mnie pytasz? Ja ci nie odpowiem, za trudne pytanie dla mnie. ;]
Tak, nie ma tu nikogo innego, wszyscy dawno pouciekali :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Są, tylko nie piszą dziady jedne :]
No widocznie nie każdemu się podoba idea holokaustu tzw. 'osoby' lub 'ja', to trudne do przyjęcia, że nie ma nikogo praktykującego, kto ma cel i do czegoś dąży. W końcu kazdy się uczy, że z każdego wysiłku ma być jakiś realny profit. W duchowym z kolei działa odwrotne prawo, im mniej robisz coś dla profitu tym lepiej. Kiedyś, w samych poczatkach byłem na odosobnieniu medytacyjnym i jak przyszedłem to siostra się mnie pyta po co ta cała medytacja jest, jakie z tego korzyści, a ja mówię, że po nic, że nie ma korzyści. Ona myślała, że filozofuje, jak to nieraz bywało, i się trochę zirytowała, a to jest całe serce praktyki.:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Eksperymentowałem jakiś czas temu z tymi praktykami, które czyszczą czakry, itp. Okazało się, że pewne efekty są odczuwalne od razu, ale w głębi czułem, że robię to po 'coś', więc porzuciłem to. Czułem, że serce praktyki jest splamione. Więc z prawdziwej praktyki nie ma korzyści, jak tylko pojawia się myśl, że jest to po coś to jest odczucie, że to jest splamione, niczym "pocałunek diabła". Nie jest to zbyt miłe, więc naturalnie pojawia się tendencja do porzucenia tego.

Tak jak to powiedziała pewna mistrzyni zen: oświecenie oznacza stracić wszystko. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Jeszcze tak dodam, żeby ktoś sobie nie pomyslał, że to wszystko jest dla kogoś specjalnego, bo czasami ktoś mi mówi, że próbował medytacji, ale jego umysł jest strasznie rozbiegany, że to w ogóle nie dla niego. Zdarzyło mi się to niedawno wiele razy: siadasz do medytacji i nie możesz zatrzymać umysłu kompletnie, niby medytujesz, ale twoja praktyka jest do kitu. Pojawia się więc totalna niemoc i bezradność. Następnym razem siadasz do praktyki i wiesz, że nic nie możesz uczynić, wygląda to tak, że nie masz wolnej woli, twój wysiłek nic nie znaczy. I rozpoczyna się praktyka.. Podobnie wychodzi z modlitwą, siadasz i uświadamiasz sobie, że nie możesz się modlić, po prostu jest to niemożliwe, sam z siebie nie możesz. Nie możesz nic uczynić. Pojawia się bezradnośc i niemoc. Tak czasem wyglada praktyka...
Kompletnie nie ma to nic wspólnego z osobą i jej zdolnościami. Czyni to praktykę o wiele łatwiejszą tak naprawdę.
Zamknąć bramy nadziei i otworzyć bramy oczekiwania na śmierć: https://www.youtube.com/watch?v=lSlXf_x4NFw

To ciekawe co Karl mówi o peyotlu, akurat ja zaczynałem od narkotyków zaraz po przeczytaniu ksiązki Osho o medytacji. Obecnie nie mam takiej potrzeby, ale wtedy potrzeba doświadczenia czegoś transcendentalnego była tak silna, że odbierała zdrowy rozsądek. Skończyło się to prawie śmiercią. Najpierw się temu opierasz, jest agonia, a później się na to godzisz i przychodzi spokój, bo odchodzą wszystkie troski. Ciało się też jakby "uspokaja", bo uchodzi z niego życie. Znika lęk, bo już pogodziłeś się z tym, że umierasz. A później nagle za czymś tęsknisz i myślisz sobie: "fajnie by było jednak wrócić do życia". Odchodzi "personalna historia", więc nagle widzisz, że w twoim życiu brakowało miłości. Że ona była cały czas, tylko ją przeoczyłeś.. I nagle coś sprawia, że wracasz do życia, jakby budzi się pragnienie do niego. Przyjeżdza karetka i cię reanimują. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
U.G. Krishnamurti napisał(a):Consciousness is so pure that whatever you are doing in the direction of purifying that consciousness is adding impurity to it." According to U.G., "Consciousness has to flush itself out. It has to purge itself of every trace of holiness and of every trace of unholiness, of everything. Even what you consider 'sacred' and 'holy' is a contamination of that consciousness. Yet, it does not happen through any volition of yours. When once the frontiers are broken—although not through any effort or volition of yours—then the floodgates are open and everything goes out."
Słucham tak np. Tony Parsonsa i zastanawiam się nad jednym. W porównaniu do np. Nisargadatty czy większości innych nauczycieli różnica w przekazie jest taka, że Tony nie daje żadnej praktyki, nie mówi: powinieneś obserwować siebie, wyciszyć umysł, pytać siebie 'kim jesteś', anulować swoją wolę dla Boga, itp. Nie mówi, że nie powinieneś tego robić, ale, że nic nie możesz zrobić, żeby się przebudzić czy wyzwolić. Nawet jeśli tak jest to człowiek wierzy (wewnątrz "historyjki"), że mimo wszystko potrzebuje mieć to pragnienie, potrzebuje wkładać wysiłek , praktykować, przechodzić przez doświadczenia, które coś tam przygotują, itp. i dojdzie przynajmniej do punktu w którym zdesperowany nie będzie wiedział co dalej i nagle się coś 'otworzy'. Natomiast Tony mówi, to bulshit, nie możesz nic zrobić. I nie wiem czy go dobrze rozumiem: czy ma na mysli tylko to, że odczucie 'ja czyniącego' jest tylko częścią historyjki więc historyjka nie może nic zrobić, bo to się dzieje, więc z absolutnego punktu widzenia nie może nic, bo to co się dzieje jest tym co ma być. Jako, że jednostka jest fikcją to nie ma wolnej woli, wyboru, a tylko śniącemu się tak wydaje. Z drugiej strony czy świadomość prowadząca grę nie "potrzebuje" tych pewnych "przygotowań", czyli jakby doprowadzić tą grę do ostateczności i wtedy uwolnić "poszukiwacza"? Czyli dzieje się to bez woli poszukiwacza, więc świadomość udaje poszukiwacza i poszukiwacz ma odczucie jakby to on rzeczywiście to robił, prowadzi więc tą grę, ale ostatecznie wychodzi na jaw, że poszukiwacz nigdy żadnego wysiłku nie uczynił. Więc w czym rzecz? Takie małe "zaklinowanie", umysł się po prostu w tym gubi, dlatego, że umysł posługuje się historyjką.
Z drugiej strony Tony mówi, że poszukiwacz jest największą przeszkodą, bo jakby przez to jest oddzielenie, to niczym gonienie psa za własnym ogonem. Więc wg. niego to, że inni nauczyciele mówią "żeby się zrealizować praktykuj to i to" jest totalną ignorancją. Większość nauczycieli mówi, że umysł albo ego jest największą przeszkodą, więc po to takie praktyki jak obserwowanie umysłu czy surrender, itp. Wydaje się to logiczne, że te praktyki mogą pomóc. Tony natomiast burzy to wszystko i zostaje anarchia, umysł jest zagubiony.

P.S. Brak "energii poszukiwacza" trochę rozwala praktykę :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wiesz co, lepiej nie myśleć za dużo. Ja próbowałem kiedyś to wszystko analizować, mało mi mózg nie eksplodował.
Czyli jak to mówi Robert Adams: STOP THINKING STOP THINKING STOP THINKING! :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42