PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Medytacja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
@jack
Tak, ciągła uważność, staram się. Ale z tym jest naprawdę różnie.Są dni kiedy jest super, a wystarczy większy stres i już nie jest tak różowo. Myśli się pojawiają wtedy różne i łapię się ich niestety.
jack napisał(a):Przy chodzeniu staram się być uważny chodzenia ,staram się obserwować odczucia z nóg, ale często o tym zapominam .
Ja robie sobie często takie skanowanie ciała. Skupiam uwagę na różnych jego częsciach. Mówi się, że problemy psychiczne mają odzwierciedlenie w ciele, napięciu mięśniowym. To jest prawda, w niektórych miejscach nie mam takiego czucia, jak w innych. Pracuję nad tym. Fajne są odczucia podczas tego, niestety nie potrafię utrzymać tego stale. Pojawia się ciepło, taka pulsująca energia, czuje się, że ciało żyje. W pewnym sensie na co dzień jesteśmy jakby martwi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Nie czujemy ciała. Może to brzmieć dziwnie, ale tak jest.
No a co do ćwiczenia uważności, świadomości. To mam takie różne 'skutki uboczne'. Czyli bardzo często świadome sny. Jak nie moge zasnąć z kolei, to wychodzę z ciała. Czasem mnie to wkurza.
Embody napisał(a):No a co do ćwiczenia uważności, świadomości. To mam takie różne 'skutki uboczne'. Czyli bardzo często świadome sny. Jak nie moge zasnąć z kolei, to wychodzę z ciała. Czasem mnie to wkurza.
Ja to bym się cieszył jak bym miał takie skutki uboczne :Stan - Uśmiecha się: Też mi się to zdarza :Stan - Uśmiecha się: ale wolał bym aby się to zdarzało częściej :Stan - Uśmiecha się: Świadome sny są rewelacyjne ,wychodzenie z ciała tak samo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Medytacja w tym pomaga :Stan - Uśmiecha się: medytując w czasie zasypiania,można wejść do snu będąc tego świadomym .Wiem że czasem zdarza mi się takie buczenie w głowie razem z paraliżem sennym.Nie wiem czy ty też tak masz ? kiedyś się tego przestraszyłem,ale teraz wiem że nie mam się czego bać.
jack napisał(a):wychodzenie z ciała tak samo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
a gdzie Wy idziecie, jak tak wychodzicie? :Stan - Niezadowolony - W szoku:
Mary Jane napisał(a):
jack napisał(a):wychodzenie z ciała tak samo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
a gdzie Wy idziecie, jak tak wychodzicie? :Stan - Niezadowolony - W szoku:
Ja jak wychodzę to na krótko,dostaje coś jak by szoku(znaczy się jestem strasznie podekscytowany) i się budzę.Przeważnie jestem w pokoju :Stan - Uśmiecha się: Wychodzenie z ciała u mnie rzadko występuje.Embody jak by się wypowiedział coś więcej było by fajnie :Stan - Uśmiecha się:
jack napisał(a):Medytacja w tym pomaga :Stan - Uśmiecha się: medytując w czasie zasypiania,można wejść do snu będąc tego świadomym .Wiem że czasem zdarza mi się takie buczenie w głowie razem z paraliżem sennym.Nie wiem czy ty też tak masz ? kiedyś się tego przestraszyłem,ale teraz wiem że nie mam się czego bać.
Mi się nie zdarza raczej takie wchodzenie. Po prostu odzyskuję świadomość już we śnie, bo mam taki nawyk wyrobiony, bycia uważnym.
Buczenie jest chyba typowe. Zbyt skupiasz świadomość na głowie, przenieś ją wtedy na całe ciało, wtedy ono tak fajnie buczy:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ale to nic, gorsze są takie piski. Dzwięki o megawysokiej częstotliwości, jakby czaszka miała pęknąć zaraz. Czasem są różne naraz, coś jak szukanie stacji radiowych. Do tego zwykle dołącza się straszny ucisk między oczami. Grunt to się nie przejmować, wtedy przechodzi zwykle. To są jakieś blokady pewnie, nie wiem sam w sumie do końca.
jack napisał(a):Wychodzenie z ciała u mnie rzadko występuje.Embody jak by się wypowiedział coś więcej było by fajnie :Stan - Uśmiecha się:
Doskonale pamiętam swój pierwszy raz. Miałem coś koło 12 lat. Nocowałem nie w swoim domu, więc miałem problem z zaśnięciem. Leżałem dłuższy czas, gdy poczułem, że zaczynam unosić się nad łóżkiem. Tak jakby lewitować nad swoim ciałem, wyżej i wyżej, aż pod sufit. Byłem mega przerażony. Wisiałem tak nad łózkiem z 5 minut. Pamiętam swoje myśli. Najpierw było 'cholera, umarłem'. Później poczułem chęć spojrzenia w dół, czy tam leży moje ciało. Ale stwierdziłem, że lepiej nie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: W końcu po jakimś czasie wróciłem, ale noc była nieprzespana:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
No i takie wędrówki zdarzają mi się do dziś. Czsem są zabawne sytuacje. Na przykład zasnąłem kiedyś oglądając telewizję. I budzę się w nocy, telewizor gra, no to wstaję, wyłączam go i idę spać dalej. Rano się okazuje, że telewizor dalej włączony. Czyli to nie moje ciało wstało z łóżka. Strasznie zakręcony wtedy byłem.
Zwykle to tak się przemieszczam po pokoju. Jak z kolei podczas OOBE zacznę fantazjować, to przechodzę w świadomy sen. To co sobie wyobrażam, staję się jakby realne, jest treścią snu. Ciekawe to jest bardzo.
W drugą stronę też, jak wybudzam się ze świadomego snu, to często leże gdzieś obok siebie, nie na łóżku. Trzeba wtedy poczekać, żeby wrócić do ciała. Czasem mam takie uczucie wpadania w jakby wir. Bardzo nieprzyjemne to jest. Jestem poza ciałem i zaczynam się kręcić i nic nie moe zrobić. Swangoz szybciej i szybciej, gdy już się na poważnie wtedy przestraszę, to wracam do ciała i jestem przerażony jak po ciężkim koszmarze. Tak, że te całe OOBE nie zawsze są przyjemne.
Nie myślałeś o wykorzystaniu świadomych snów w walce z fobią ? można by tak ćwiczyć sytuacje społeczne.
Daj spokój, to by była jakaś paranoja. Sytuacje społeczne to ćwiczę na żywo.
No może .Chociaż u mnie ćwiczenie niektórych sytuacji na żywo jest raczej nie realne.
A ja sądzę, że to nawet niezły pomysł :Stan - Uśmiecha się:
Też się podzielę moją techniką medytacji:Stan - Uśmiecha się: Nie uczyłem się z jednego systemu, korzystam ze wszystkiego, co dawało mi pozytywne rezultaty.

Kontempluje leżąc - siedzenie mnie rozprasza i męczy (polecam spróbować, jeśli ktoś ma podobny problem podczas siedzenia). Czasem doładowuję się sporą dawką tlenu - szybkie i głębokie wdechy przez nos i wydechy przez usta. Nauczyłem się tego z książki S. Grofa "Poza mózg". Dużo jest literatury na ten temat - tzw. rebirthigu, ale radzę zwrócić uwagę na powagę autora, bo kilka New-Age'owych dziwadeł przewinęło mi się przez ręce (oczywiście dla wielu facet pokroju Grofa będzie dziwakiem do potęgi, ale to już zależy od tolerancji na dziwactwo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Nie ładuję się tym tlenem do osławionego przeżycia "śmierci i narodzin", najczęściej tylko do zwiększenia jasności umysłu.

Dalej znów trochę odbiegam od tego, co najczęściej się czyta. Oczywiście oddech jest w ważny, ale ja - przynajmniej na początku - intensywnie koncentruje się na pytaniu typu "czy to jest prawdziwe?" (to co przeżywam, wyobrażam), "czy to jest prawda?". Szczerze mówiąc nie wiem skąd mi się to wzięło, nie pamiętam, żebym o czymś takim gdzieś czytał. Jest to pytanie dla mnie cholernie (za+:Ikony bluzgi kochać 2:...) ważne - do końca nie pozwala angażować się w majaki, po drugie łatwo wyobrażenia pierzchają przy takiej postawie.

Później w zasadzie nie ma podmiotu, który pytania mógłby zadawać, ale pozostaje samo dążenie, jakby "ruch" wstępujący. Żeby to opisać musiałbym używać porównań i najpewniej byłyby to mało zrozumiałe. Najważniejsze, że jest ten kres, o którym można powiedzieć: "aaa, więc to jest prawda". I za cholerę nie da się tego udowodnić:Stan - Uśmiecha się: pozostaje tylko osobiste przeżycie. Chyba nie ma więcej możliwych pewników, niż te dwa - pewność istnienia i pewność jakie to istnienie jest, resztę zawsze można zakwestionować.

Przeraźliwie smutne, frustrujące, załamujące jest to, że mając te pamięć (bo już nie świadomość) jestem tak leniwym konformistą, że nie chce mi się w to angażować, choć ważniejszej sprawy w życiu nie ma. Wybieram kierat codzienności, bo jest łatwiej :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:

Krótko i do rzeczy: polecam dużo czytać, porównywać i eksperymentować z różnymi technikami, aby je dopasować do siebie, nie odwrotnie, bo gra jest warta świeczki.

I oczywiście byłbym bardzo wdzięczny, jak ktoś miałby rady (książki?) jak walczyć z lenistwem duchowym, bo to mój demon pierwszej klasy.

Sory za przydługi post.
ostnica napisał(a):
ZielonaMila napisał(a):jest jedna piękna zasada , brzmi tak :

"Gdziekolwiek jesteś , bądź tam ciałem i duchem"
Ładnie powiedziane.
Jest nawet taka książka - "Gdziekolwiek jesteś, bądź", napisana przez amerykańskiego psychiatrę. Nie czytałem, ale po tytule widzę, że na pewno jest wartościowa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

icy napisał(a):I oczywiście byłbym bardzo wdzięczny, jak ktoś miałby rady (książki?) jak walczyć z lenistwem duchowym, bo to mój demon pierwszej klasy.
Heh, Eckhart Tolle pewnie by powiedział, że jeszcze za mało wycierpiałeś...
Ale przyznam, że ja mam ten sam problem.

Teraz już jakoś rzadziej staram się medytować, ale kiedyś miewałem różne ciekawe doznania. Np. wracając z uczelni postanowiłem być świadom każdego swojego ruchu, tak aby żadnego z nich nie wykonywać automatycznie/nieświadomie. Przebieranie nogami, oddychanie, krajobraz wokół mnie... Po pewnej chwili zacząłem osiągać stan medytacyjny. Zakorzeniłem się w nim na tyle, że nie opuszczał mnie przy byle rozkojarzeniu. Zwolniłem chód, poczułem, że jest mi dobrze tu gdzie jestem i właściwie nie ma dokąd się spieszyć. Z okna tramwaju spoglądałem na ludzi i widziałem, że każdy gdzieś się spieszy, do czegoś dąży. Chód człowieka medytującego jest inny, jest wolniejszy. Widać po nim, że człowiek delektuje się każdym krokiem i nigdzie mu się nie spieszy, bo wie, że wszystko czego mu trzeba już ma. Teraz nie zwracam na to uwagi, ale wtedy bardzo rzuciło mi się w oczy, że nikt nie chodzi w sposób medytacyjny, prawie wszyscy swoje szczęście uzależnili od realizacji swoich sprawunków.
icy napisał(a):I oczywiście byłbym bardzo wdzięczny, jak ktoś miałby rady (książki?) jak walczyć z lenistwem duchowym, bo to mój demon pierwszej klasy.
Rada jest prosta, trzeba praktykować w grupie, a nie samemu. Przebywając z innymi praktykującymi, dostaję od nich potrzebną motywację, łącze się z ich pragnieniami, myslami i nabywam od nich potrzebne siły, moja praktyka nie jest już tak skupiona na mnie samym, na swoich problemach. Dlatego Budda pisał: Dharma, Sangha i Budda - to jest jak trójnóg. Jeśli jednego z nich zabraknie, trójnóg nie może ustać i upada. Czyli wpadasz w ślepy zaułek i się nie rozwijasz - prędzej czy póżniej. Dlatego trzeba się połączyć myślą, intencją i pragnieniem z innymi praktykującymi, we wspólnym celu, którym jest miłość do wszystkich istot, dzięki czemu mogę wznieść się ponad mój egoizm, lenistwo itp.
mc napisał(a):Dlatego Budda pisał: Dharma, Sangha i Budda - to jest jak trójnóg. Jeśli jednego z nich zabraknie, trójnóg nie może ustać i upada. Czyli wpadasz w ślepy zaułek i się nie rozwijasz - prędzej czy póżniej.
Siddhartha Gautama , Eckhart Tolle i wielu innych tego nie potrzebowali, jak widać nie jest to potrzebne :Stan - Uśmiecha się:
Pewnie niektórym potrzebne, innym nie. Proste. Mnie takie hasło podnosi na duchu jednak. Że jest jeszcze opcja do spróbowania. Troszeczkę próbowałem się wkręcić w grupę, ale mam naturę autonomiczną i mało kompromisową. Zdaję sobie sprawę, że ćwiczenie pokory to dobra rzecz, ale z drugiej strony boję się złych intencji ludzi.
No i nie wiem co nazywasz duchowym lenistwem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
W zwykłym sensie. Lenistwo w sprawach rozwoju duchowego - regularnej praktyki medytacji na przykład.
A ja znowu nie mam czasu i sił.
Teorie znam ,wiem dokładnie czym jest oświecenie.Problem jest taki, że nie jest łatwo to osiągnąć .Trzeba niestety praktykować.Sama teoria nic nie daje.
Taki fenomen jak oświecenie dla niektórych jest zwykłą bujdą .Oświecenie jest chyba najbardziej za+:Ikony bluzgi kochać 2: doświadczeniem.Niczego się nie boisz,nic cię nie rusza.
Mooji fajnie to wyjaśnia http://www.youtube.com/watch?v=TI8xFb4Ns...re=related
na zachete jack, powiem Ci, ze sam od jakiegos czasu chcialem medytowac, ale mi sie nie chcialo. teraz jak zrobilem sobie ta formatke to od 3 tygodni tylko 2 dni opuscilem. takze warto.

tu macie fajny audio-przewodnik po medytacji "03 - Mindfulness Of Breath.mp3", co do reszty sie nie wypowiem bo tylko ten testowalem.

http://www.malhuxter.com/index.php?optio...&Itemid=72
No to racja że zrobienie sobie takiego planu może pomóc :Stan - Uśmiecha się: Ja nie mam warunków do regularnej praktyki.A to że medytacja zmienia budowę mózgu to wiem :Stan - Uśmiecha się: I na pewno można ją polecić fobikom :Stan - Uśmiecha się: Do medytacji można a nawet należy dołączyć jakieś ćwiczenia lub lekkie prace fizyczne itp.
Tak jak mówisz ,w zdrowym ciele zdrowy duch .
jack napisał(a):Oświecenie jest chyba najbardziej za+:Ikony bluzgi kochać 2: doświadczeniem.Niczego się nie boisz,nic cię nie rusza.
Żartujesz chyba sobie, polecam w takim razie zrobić sobie lobotomię, efekt ten sam :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Strach jest potrzebny w życiu. Bez niego miałbyś problem z przetrwaniem.
Poza tym sam strach, lęk - można prawidłowo wykorzystać na ścieżce. Np. boję się, że cała moja praktyka jest tylko i wylącznie ku rozpasaniu mojego ego i jak dalej będę samotnie medytował wyrosną mi rogi i ogon :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Cytat:Siddhartha Gautama , Eckhart Tolle i wielu innych tego nie potrzebowali, jak widać nie jest to potrzebne
Siddharta praktykował z grupą ascetów, dopiero pózniej od nich odszedł, a po oświeceniu pierwsze co zrobił to uformował grupę wokół siebie. Poza tym miał kilku nauczycieli od których odchodził dopiero gdy zrealizował praktycznie ich osiągnięcia, na tyle, że sam ich mógł nauczać. (jest to opisane w jednej z sutr)

Wszystko w końcu sprowadza się do siły pragnienia. Jeśli masz taką siłę jak Budda, żeby iść samotnie do lasu na pare lat, i medytować całymi dniami - to gratuluję, może faktycznie grupa Ci nie jest potrzebna. Obawiam się jednak, że nawet wtedy jest Ci niezbędna, żeby sprawdzić, czy Twoja praktyka idzie w dobrym kierunku. :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Pewien Mistrz Zen mawiał: "9 na 10 samotnie praktykujących zostaje diabłami" :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Niech Ci będzie.
Tak sobie myslę, że z niektórymi praktykami , których sie człowiek podejmuje, typu medytacja jest tak samo jak z wszystkim innym, przynajmniej na początku.. Tak jak miałem pragnienie by mieć fajny samochód, bo mój kolega ma, tak teraz chce sobie powychodzić z ciała, polewitować, a może nawet coś więcej. Zamieniłem jedno pragnienie na drugie. Nie do końca.. Stałem się jeszcze większym egoistą, bo teraz pragnę jednego i drugiego! Wczoraj zazdościłem koledze nowej dziewczyny, dzisiaj zazdroszczę mu, że on bez trudu wchodzi w świadomy sen. (przykład z tego wątku :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:) Ta siła mnie motywuje i popycha naprzód. Mogę przecież usiąść i osiągnąć to samo, a nawet dużo więcej! Nie tyle mu dorównam, co prześcignę go! I to jest naprawdę bardzo dobre! Byłoby dobre, gdyby nie jeden problem.. Ten system prawdopodobnie nie działa, bo choć otrzymuje to czego pragnę raz na jakiś czas i jestem tym podekscytowany, na tyle, że ta "błyskotka" przestaje świecic, to gdyby to mi się zdarzało stale, prawdopodobnie dążyłbym już do innej" błyskotki" i to działałoby w nieskończoność..
No nie do końca.. Bo wcześniej sobie mogę uświadomić, że ten system jest po prostu nie dla mnie, i te "błyskotki" mnie po prostu totalnie rozczarowały i z następnymi tez tak będzie, obojętnie jak wielkie i piękne by one nie były. Szukałem czegoś zupełnie innego, a znowu wszystko dzieje się po staremu! Już jako dziecko przecież tak funkcjonowałem. Kiedyś mi wystarczył cukierek by poczuć się na chwilę spełnionym, dzisiaj się trochę zestarzałem i to już nie wystarczy.. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
I teraz nie widzę większego sensu, żeby siedzieć i medytować, bo to po prostu nie to czego szukałem. Więc czego szukam? I jeżeli jeszcze nie odnalazłem to prawdopodobnie nie szukam właściwie?
I czekam, mówiąc sobie, że niczego nie potrzebuje, że wszystko mam tu i teraz, że wyjdę poza ten schemat, a za jakiś czas budzi mnie znowu to pragnienie, które się niczym nie da ugasić.. I jest jeszcze silniejsze niz kiedykolwiek wcześniej. Uświadamiam sobie, że jest całkowitą niemozliwością, żeby je napełnić. Ale nie na tyle głęboko, żeby przejrzeć na oczy i zobaczyć raz na zawsze, że jest jakaś inna droga, w której odnajdę wreszcie to czego cały czas szukam...A skoro już wiem, że tam gdzie do tej pory szukałem tego nie ma, to co to takiego jest..?
Hmm, w tym co napisałeś mc widzę trochę narzutów katolicko lub tzw. rozwojowych. Myślę że pragnienie leży w naszej naturze, inaczej leżelibyśmy odłogiem i nic nam by się nie chciało. Pragnienie, to ruch z jednego miejsca na drugie, to motywacja by działać, to chęć robienia czegokolwiek, po to tu jesteśmy by tworzyć, uważam że pragnienia są dobre, z pewnością naturalne i nie można sie ich wyzbywać. Skrajnym przykładem co robi wyzbycie się pragnień (które i tak tam są! więc to nie jest wyzbycie się ich ale zaprzeczanie im) jest celibat, a jak to jest że im bardziej się czegoś sobie odmawia, tym bardziej się tego później pragnie. Odpychanie pragnienia powoduje jeszcze większe pragnienie.

To co piszesz, że "niczego nie potrzebuje, mam wszystko tu i teraz" to jest stan można powiedzieć już oświecenia, choć może to też być chwilowe, a nie permanentne. To jest stan który pewnie miał Budda i paru innych mu podobnych. Ale wątpię, żeby droga wyrzeczenia prowadziła do tego stanu. To raczej, inne działania powodują że ten stan nam sam wskakuje. Super jest to przedstawione w "Małym Buddzie", droga środka.

Medytacja jest potężnym narzędziem i można w niej dotrzeć baaardzo daleko, tyle że to też wszystko zależy od motywacji i co chcemy osiągnąć, do czego ona nam jest potrzebna. Wielką zaletą jest to, że w chwili kiedy uciszy się swój wiecznie gderający umysł, można jaśniej ujrzeć samego siebie i to, czego tak naprawdę się chce. Często jest to kwestia czasu, aby tego się dowiedzieć. Ciekawie ktoś też keidyś powiedział odnośnie takich "błyskotek" o których napisałeś, że one są błyskotkami (choć wolę je nazywać pragnieniami), dopóki mamy jakiś cel by je mieć. Jeśli jest to zazdrość, no to faktycznie jak już uda nam się coś osiągnąć, to błyskotka szybko przestanie być atrakcyjna.

Myślę, to wszystko kręci się wokół tego by dowiedzieć się czego tak naprawdę chce się w życiu. Uganianie się za tym co inni może być powodowane właśnie poczuciem zazdrości, dlatego to zawsze przestaje cieszyć. Jeśli wie się czego naprawdę w środku bardzo się pragnie, bez względu na to co ma/robi/ myśli otoczenie, to takie pragnienie będzie towarzyszyć nam dłuższy czas i bardzo nas uszczęśliwi. Może to nie jest nic materialnego, ani nie są tym osiągnięcia, może to być po prostu pewien stan spokoju, nasycenia, pełni etc.

Medytacja to też nie jest po prostu siedzenie i nic nie myślenie. Ten opis jest tylko opisem techniki. Najciekawsze jest to, co się dzieje później, kiedy wsłucha się w swoje wnętrze. Można dotrzeć do niesamowitej wiedzy, mieć lepszy wgląd w swoje życie, można osiągnąć stan błogości, spokoju. TO jest tak naprawdę wechikuł, który sprawia że nic nie potrzeba więcej, bo mamy swoje wewnętrzne bogactwo. Oczywiście są też i inne techniki do tego prowadzące, tu nawet nie zawsze trzeba medytacji, jak się wypracuje pewne stany.
Nie napisałem nigdzie, że pragnienie jest złe i ze nalezy sie go pozbywac. Przeciwnie, pisalem, ze nawet pragnienie by dorównac innym jest dobre w swoim czasie, jest siłą, która nas motywuje i popycha do przodu. Dzięki niej, możemy się rozwijać. Ja pytałem wyżej o sens życia i o cel wszystkich dążeń.

To miał być raczej pretekst do rozważań na ten temat. :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Cytat:Jeśli wie się czego naprawdę w środku bardzo się pragnie, bez względu na to co ma/robi/ myśli otoczenie, to takie pragnienie będzie towarzyszyć nam dłuższy czas i bardzo nas uszczęśliwi. Może to nie jest nic materialnego, ani nie są tym osiągnięcia, może to być po prostu pewien stan spokoju, nasycenia, pełni etc.
No dobra, to czym jest dla Ciebie stan nasycenia i pełni?
mc napisał(a):
jack napisał(a):Oświecenie jest chyba najbardziej za+:Ikony bluzgi kochać 2: doświadczeniem.Niczego się nie boisz,nic cię nie rusza.
Żartujesz chyba sobie, polecam w takim razie zrobić sobie lobotomię, efekt ten sam :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Strach jest potrzebny w życiu. Bez niego miałbyś problem z przetrwaniem.
Poza tym sam strach, lęk - można prawidłowo wykorzystać na ścieżce. Np. boję się, że cała moja praktyka jest tylko i wylącznie ku rozpasaniu mojego ego i jak dalej będę samotnie medytował wyrosną mi rogi i ogon :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Nie wiem, czy mówisz tu dosłownie, czy właśnie dla pobudzenia myślenia. Oświecenie sprawia, że człowiek jest nieustraszony. Drugi człon zdania jacka, że "nic cie nie rusza" trochę niefortunny, bo właściwie wszystko rusza. Postrzega się prawdziwie, a prawda jest tak piękna, że wobec niej można tylko pozostawać w ciągłym uniesieniu i jakkolwiek można ubolewać nad cierpieniem, to nigdy nie będzie to już ubolewanie beznadziejne.

Nie jestem kompetentny, aby dalsze wnioski stwierdzać z pewnością. Wydaje mi się, że dopóki wola jest identyczna z absolutem nie może być mowy o lęku. Utrata jednak tej łączności to dramat. Wzbudza pragnienie i ból nieprawdopodobny. Już posmakowało się życia, prawdy, a tu następuje upadek z pełną pamięcią jak być może i powinno.

Bardzo trafne porównanie, że praktykę często postrzega się z odcieniem zazdrości, bardzo niskim , jak zazdrość o nowy samochód sąsiada przykładowo.

[OT]
Wpadaj mc częściej na spotkania, a nie tylko od święta.
Pogadamy o medytacjach, kontemplacjach i wszystkich tych cudeńkach :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
[/OT]
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42