PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Medytacja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Ja nie siedzę w temacie od wczoraj, koleś :Stan - Uśmiecha się: Praktykuję wszędzie gdzie jestem. Doświadczeń duchowych i odmiennych stanów świadomości miałem multum, tutaj nie ma nic do nauczenia się, wszystko sprowadza się do tego, że jest to co jest i takie jakie jest i chodzi o ciągłą uważność tuiteraz. Jeśli chodzi o zgłębianie duszy, to nauczyciel cię niczego nie nauczy, bo wyższe stany świadomości to jest odlot taki że nie masz kontaktu ze światem.
Hej mc, hej clouddead i wszyscy.

Jeśli chodzi o mój rozwój duchowy, to miewam ostatnio intuicję, podobnie jak clouddead, że jednak wola nie jest wolna, że to — jak mówią protestanci — ograniczałoby nieskończoność Boga. Wszystko jest zapisane i "nic się nie zmieni w prawie aż do końca stworzenia". To może być bardzo odświeżające i wyzwalające przeżycie, wierzcie mi: ja nie mam żadnej kontroli, jest tylko postrzeganie, byt sam w sobie i dla siebie kierowany doskonałą wolą boską. Każdy podryg mojej woli w formie niezgody na to, co się dzieje, jest przeciwny woli boskiej, jest "grzeszny", natomiast kiedy poddaję swoją wolę, to jestem z tego przedstawienia świata uwolniony i to uwolniony doskonale, uwolniony bożą wolą i miłością.

mc napisał(a):My de facto nie jesteśmy stworzeni jako to, co nazywa się człowiek, czyli my dopiero musimy się urodzić w duchowym sensie, żeby coś powiedzieć o celu stworzenia.
Więc de facto celem tutaj,w sensie nie globnalnie, a w tym świecie, w tej inkarnacji, jest w ogóle urodzić się, przebudzić się do boskiej świadomości. A co to dokładnie oznacza, z czym się wiąże, etc. - my de facto nie mamy pojęcia, podobnie jak płód w brzuchu matki nie ma pojęcia po co to wszystko.

Ale jak wobec tego rozumiesz mc pojedyncze "błyski" świadomości, kiedy dusza traci samą siebie i w nieświadomości przylega do Boga (chodzi mi o wschodnie samadhi), albo więcej jeszcze, kiedy dochodzi do stanu kontemplacji, kiedy każde przejawianie się świata widzi, rozumie i czuje jako właśnie doskonałość boską? Czy to nie są wielkie i prawdziwe kroki na drodze tej ewolucji świadomości?

Chciałbym jeszcze trochę pouprawiać mojego Kulturkampfu: przeciw filozofiom wschodnim na korzyść zachodnich, a w szczególności wywodzących się z greko-judeo-chrześcijańskiej tradycji. Weźmy taki buddyzm. Twierdzę, że to jest droga dla początkujących, naiwna i prymitywna. Buddyzm mówi o bodhisatwach, bytach, które już zrealizowały się całkowicie, ale jednak powracają, aby nieść pomoc wszystkim cierpiącym istotom i tutaj ta filozofia się kończy — dokładnie tam, gdzie zaczyna się myśl chrześcijańska. Chrześcijańtwo takie, jak ja je rozumiem, ma całą drogę buddyzmu w "defaulcie", to jest jego baza do dalszego wzrostu w nadzieji, wierze i miłości. Te trzy, kiedy świadomość jest już zrealizowana, odnoszą się nie do Boga, bo Boga się przeżywa przez przebóstwienie i nie jest on już "obiektem" nadziei czy wiary, ale odnoszą się IMHO do Innych. Ja mam _nadzieję_, że Inni istnieją świadomością podobną do mojej (tego nie mogę wiedzieć na drodze introspekcji, jak mogę połączyć się z Bogiem!), ja _wierzę_ w Innych i - ostatni i największy chrześcijański akt - ja _kocham_ Innych, choć nigdy nie mogę poznać Innego.
Odnośnie buddyzmu, stanę w obronie - i pomijam tutaj jakieś tradycje przepełnione mitologią (np. tybetański) i pseudo-kosmologią - buddyzm jest naukowy i odnosi się do rzeczywistości a nie do fiu-bździu. Budda nauczał w zasadzie jednej rzeczy - jak się uwolnić od cierpienia. Swoje wglądy wyjaśniał przyczynowo-skutkowo. Nie ma w jego oryginalnym nauczaniu żadnych abstrakcji. Nie ma zbawiciela, nie obiecuje nieba, nie ma Boga, jest tylko to co jest i co możemy z tym zrobić, a raczej jak powinniśmy się do doświadczanej rzeczywistości odnosić i jak ogarnąć swój umysł.

Dyskusje o rzeczach "boskich" nie mają sensu, opierają się bowiem tylko na abstrakcjach i spekulacjach. Mówimy "Bóg" tak jakbyśmy wiedzieli o czym mówimy.
clouddead ma rację.
Mam pytanie do "weteranów" medytacji i pracy nad swoją świadomością. Od dawna chciałam zacząć medytować jednak gdy próbowałam, to po kilku sekundach koncentrowania się na oddechu zaczynałam się dusić. W takich chwilach oddychanie jest coraz cięższe, serce bije mi coraz szybciej i zaczynam panikować. Czasami gdy mam możliwość relaksacji w ciszy, nachodzą mnie niekontrolowane myśli. Wtedy "biegną" w moim umyśle coraz szybciej, to mnie przytłacza dlatego daję sobie wtedy spokój z takimi praktykami. Żeby móc trochę się rozluźnić moja uwaga musi być rozproszona (najczęściej przez ogłuszającą muzykę). Może znacie jakiś sposób na takie przeszkody albo może inny rodzaj medytacji? Czytam w internecie o różnych sposobach medytacji ale mam wrażenie, że większośc to ściema, nie potrafię im zaufać. Lepiej pytać doświadczonych ludzi :Stan - Uśmiecha się:

clouddead ciekawi mnie czy po doświadczeniu wyższych stanów świadomości nie masz czasem chęci zostania po tamtej stronie? Czytałam, że ludzie często mają problemy z uzależnieniem się od tego, niektórzy popadają w depresje bo wracają do szarego świata materialnych potrzeb, które napewno jest gorsze od tego co widzieli. Zresztą ja pewnie też nie chciałabym wrócić, dlatego nie praktykuję tego mając depresje, bo miałabym dodatkowe problemy.

Zawsze boję się pisać w tym wątku, czuję się głupia w porównaniu do Was :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: pewnie dlatego że "znam" te tematy w większości z teorii a nie z praktyki..
Jak pytania się powtórzyły i padły już wcześniej w tym wątku to przepraszam.
Oczywiście, że wolałbym tam zostać. Mam doła przez to właśnie ostatnio. Co ciekawe, nie mogę tych stanów wywołać w jakikolwiek sposób, one powstawały samoistnie. Także nie bój się medytować, bo nie wywołasz odmiennych stanów świadomości:Stan - Uśmiecha się:

Co do medytacji, polecam bardzo prostą technikę. Uwaga skierowana na chwilę obecną i tworzenie tzw. przejrzystej myśli, czyli np. jak umysł myśli to powtarzasz sobie w głowie "myślenie, myślenie" albo jak oddychasz to nazywasz "wdech", "wydech", albo "lęk", "smutek" "słyszenie" itd. :Stan - Uśmiecha się: Jak już się wprawisz, to nie potrzebujesz ciszy, po prostu medytuje się wszędzie. Tzn. następuje rozpoznanie, że jest tylko to, co się wydarza i trochę zmienia się percepcja.

Odnośnie przeszkód, o których piszesz, to jest lęk przed samym sobą, bardzo częsta przypadłość u początkujących. Myśli samobójcze, panika, depresja,strach, dezorientacja to normalne, nie ma się czym przejmować. Ale jeżeli nie masz silnej tęsknoty w sobie to się nie zmuszaj.

https://www.youtube.com/watch?v=D-e4be2BEeI
Ja na praktyce się nie znam ale też się wypowiem. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Otóż wydaje mi się, że gdzieś czytałem, że nie wszyscy mogą tak z marszu zacząć medytować. Jeśli występuje znaczne, przewlekłe zaburzenie równowagi w psychice i/lub fizjologii to takie próby mogą jeszcze pogarszać sytuację albo nawet poważnie zaszkodzić (szczególnie kiedy robi się coś na własną rękę bez nadzoru doświadczonego, renomowanego przewodnika).
Mnie też trudno jest koncentrować się dłużej i usiedzieć bez ruchu w miejscu. Za to fantastycznie czułem się kiedy próbowałem dynamicznej jogi w odmianie Ashtanga, gdzie oddech ściśle związany jest z ruchem ciała. Umysł może koncentrować się na tym co dzieje się w ciele i z ciałem - zamiast na mieleniu myśli w głowie - i to jest świetna odmiana mz. Przy okazji oddech wydłuża się co uspokaja umysł. Po takiej dynamicznej sesji jogi znacznie łatwiej się rozluźnić, wyciszyć, myśli już tak nie gonią jak głupie..
clouddead napisał(a):Oczywiście, że wolałbym tam zostać. Mam doła przez to właśnie ostatnio. Co ciekawe, nie mogę tych stanów wywołać w jakikolwiek sposób, one powstawały samoistnie.

Mój wujek też ma taki problem, wiem że to nie jest przyjemne, przykro mi że tak masz. Z drugiej strony to wina rzeczywistości tego świata, że jest taki nieprzyjemny. Kurcze, jak ja bym chciała mieć te etapy za sobą i spokojnie kontrolować swoje ciało i myśli.
A myślałeś kiedyś o tym, że mimo iż tam jest o wiele lepiej to tutaj jesteś z powodu wielu doświadczeń, które uzyskasz jedynie posiadając materialne ciało? Mi to pomaga jak za bardzo tęsknię za życiem po tamtej stronie, nawet jeśli nie potrafię dostać się tam świadomie. Ale co ja tam wiem, zapewne doświadczenia z "tamtąd" są 100 razy lepsze (choć pewnie też nie zawsze przyjemne)

A wyższe stany świadomości to nie tylko obe prawda?

Kiedyś spróbowałam osiągnąć oobe. Udało mi się wprowadzić siebie w stan hipnagogiczny, B i C (chyba tak je nazywał Monroe). To moje jedyne doświadczenia z odmiennymi stanami świadomości, przynajmniej świadomie :Stan - Uśmiecha się: Tak więc w medytacji się tego nie boję, choć zastanawiałam się czy jest to możliwe.

Powiem szczerze, że wcześniej nie postrzegałam medytacji w ten sposób. Dziękuję za filmik i wskazówki, bardzo mi pomogą w naprawie mojej psychiki. Tak naprawdę pomogą mi zacząć tą naprawę, naprawdę nie wiedziałam jak się za to wziąć.

Silną tęsknotę posiadam i kiedyś będę zagłębiać te tematy ponieważ w pewnym momencie tylko ten krok mi pozostanie w trakcie mojego rozwoju, jednak najpierw muszę się wyleczyć, na ten czas strachy w mojej głowie są zbyt duże.

Nie potrafię medytować w ciszy, jednak mam pewien sposób, który wykorzystuję gdy jest ze mną bardzo źle ale działa on tylko wtedy gdy słucham odpowiedniej muzyki. Napiszę na czym on polega. Po dłuższym słuchaniu muzyki odwracam wewnętrzną stronę dłoni do góry i zaczynam wizualizacje. Wyobrażam sobie, jak światło przenika moje ciało lecz w większości kieruje się do dłoni. Światło krąży we mnie, międzyczasie jakby wychodzi ze mnie czerń, rozpływająca się w tym świetle. Czuję jak pozbywam się bólu, negatywnych odczuć i wszelkich rzeczy, które mi szkodzą a przyjmuję światło, które mnie leczy. Następnie koncentruję się na częściach mojego ciała i stopniowo od czubka głowy po palce u stóp "dotykam je", dzięki czemu miejsca te rozjaśniają się i działają prawidłowo. Po rozjaśnieniu danej części znów ją "dotykam" aż zacznie szybciej i sprawniej "wibrować" wzbudzając pozytywne emocje (jakkolwiek to brzmi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ). Przy okazji jakby znajduję miejsca, w których światło jest znikome a wibracje słabe, nad nimi spędzam więcej czasu (dzisiaj akurat był to żołądek). W takich sytuacjach wizualizowałam sobie kolory np. zielony i fioletowy gdyż samo światło nie starczyło. Na końcu zajmowałam się umysłem. Wyobraziłam sobie wszelkie lęki, problemy, urazy itd. jako bramy/drzwi, które są zamknięte. Gdy moje ciało jest rozluźnione i nie odczuwam bólu, otwieram jak najwięcej drzwi, wpuszczając światło, które rozpuszcza całą "czerń" w mojej głowie. Gdy otworzyłam oczy wróciła ostroć wzroku, ktorej nie miałam przez długi czas, a ciężar w głowie zniknął. Wykorzystywałam ten sposób tylko w krytycznych sytuacjach gdy byłam bardzo zestresowana, ponieważ ten stan szybko znikał a objawy i złe samopoczucie znów wracały choć w mniejszym stopniu.
Jeśli chodzi o to światło, to zazwyczaj dawałam mu najważniejszą właściwość - miłość, jednak tym razem nie koncentrowałam się tak na niej, ponieważ moim celem nie było błogie odczucie wszechogarniającej mnie miłości, lecz samo uzdrowienie.
Nie wiem czy to medytacja, jednak bardzo mi pomaga. Szkoda, że ten sposób działa tylko na jakiś czas. Jednak miałam dzisiaj okazję na godzine poczuć się dawną, uśmiechniętą i zdrową Asią, jaką byłam w lepsze dni. Z drugiej strony gdy ciężar w głowie, mdłości oraz mętny wzrok wróciły, zaczeło bardziej mi to przeszkadzać ale przynajmniej wiem, że to nie od osłabienia tylko od stresu :Stan - Uśmiecha się:
Bardzo pragnę mieć taki idealny stan cały czas, cieszę się że jest możliwy. Wezmę się do pracy i go osiągnę, chcę być wreszcie spokojna tak jak kiedyś.

masterblaster zgadzam się, jeśli chodzi o "medytację" podczas ruchu. Ja mogę się rozluźnić ale tylko podczas ruchu ciała. Jednak sposób, który podał clouddead jest moim zdaniem świetny w czasie, kiedy jesteś na zewnątrz i np. pracujesz. Myślałam żeby zacząć w domu, a gdy przyzwyczaję się do tego typu medytacji, to będę mogła wykorzystywać ją w pracy nie obawiając się o pomyłki z powodu dekoncentracji :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

masterblaster napisał(a):Ja na praktyce się nie znam ale też się wypowiem :Stan - Uśmiecha się - LOL:
No tak, zapomniałam że uwzględniłam tylko tych co praktykują :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: Cieszę się że wypowiedziałeś się w tym wątku, im więcej porad tym lepiej, jest wtedy większy wybór. Lubię Cię, często mądrze piszesz i nieraz mi pomogłeś ^_^
Joanna95, chciałem żeby było Ci raźniej (pisałaś, że boisz się tutaj pisać). Ja też Cię lubię, wspaniale, że tak dzielnie walczysz i radzisz sobie mimo wszystko.. :Stan - Uśmiecha się:
Fajnie jeśli udało mi się w czymś pomóc :Stan - Uśmiecha się:

p.s. Tak sobie pomyślałem, że nieraz cytuję mądrzejszych od siebie, a to może dawać złudzenie, że sam mądrze gadam.. nie dajcie się nabrać :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Wszystko jest zdeterminowane co do pikosekundy w życiu. Takie mam halucynacje teraz, nie musicie mi wierzyć.
Nie ma przypadku?
Pole morficzne jest precyzyjne.
mc, żyjesz? czy utopiłeś się w nirwanie?
Swego czasu myślałem że medytacja może być formą pomocy, ale ten temat budzi dla mnie zbyt wiele wątpliwości. Mam je też czytając tą stronę-coś co może wywołać tyle efektów ubocznych nie budzi zaufania.
clouddead napisał(a):Oczywiście, że wolałbym tam zostać. Mam doła przez to właśnie ostatnio. Co ciekawe, nie mogę tych stanów wywołać w jakikolwiek sposób, one powstawały samoistnie.
No sorry ale dla mnie przpomina to faktycznie stan uzależnienia i niewiele różni się od np. dania sobie w żyłę. Przez chwilę czujesz się super, możesz też mieć jakieś wizje (w zależności od rodzaju zaaplikowanej substancji) ale prędzej czy później i tak wracasz do szarej rzeczywistości i od nowa łapiesz doła.
Psycho Delic napisał(a):ale prędzej czy później i tak wracasz do szarej rzeczywistości i od nowa łapiesz doła.
Właśnie nie. Z medytacją i jej podobnym tak nie jest, ponieważ medytacja, ta prawdziwa, wychodząca od siebie i dla siebie - wpływa na nasze postrzeganie życia, świata, jego aspektów, i wtedy szara rzeczywistość nabiera kolorów.
Należy pamiętać, że najważniejszym w medytacji jest cierpliwość i akceptacja.
Cytat:No sorry ale dla mnie przpomina to faktycznie stan uzależnienia i niewiele różni się od np. dania sobie w żyłę. Przez chwilę czujesz się super, możesz też mieć jakieś wizje (w zależności od rodzaju zaaplikowanej substancji) ale prędzej czy później i tak wracasz do szarej rzeczywistości i od nowa łapiesz doła.

Nie jestem uzalezniony, wszystkie stany przemijaja a jedynym realnym stanem jest "to, co jest". Ale podczas medytacji zdarzaja sie przerozne stany (np. psychozy, doły, ale też wizje czy różne odloty), które powodują, że przestajesz się z nimi identyfikować, wszystko potem odbierasz jak film w kinie. Nastepuje rezygnacja i pojawia się spokój, który jest celem medytacji.
'Bawiłem' się w to. Medytacja ( zależy też jaka ) potrafi bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
clouddead napisał(a):mc, żyjesz? czy utopiłeś się w nirwanie?
Jestem (jak widzisz pod innym nickiem), ale nie biorę udziału w publicznych dyskusjach. Nie ma co, że tak powiem, przelewać na papier niedojrzałych płodów, bo ilekroć coś chciałem napisać, to zadawałem sobie pytanie: czy ty rzeczywiście już osiągnąłeś to o czym piszesz? I z pochyloną głową odchodziłem.
Zresztą pisanie na forum z przypadkowymi ludźmi, ktorzy czerpią informacje z wielu źródeł i mają bardzo rożne motywacje czy cele, jest kompletnie bezcelowe, by nie powiedzieć szkodliwe i rozpraszające.
Mało jest prawdziwie poszukujących, a ci co prawdziwie poszukują, i tak znajdą sami to co powinni.
sunheart napisał(a):
clouddead napisał(a):mc, żyjesz? czy utopiłeś się w nirwanie?
Jestem (jak widzisz pod innym nickiem), ale nie zabieram udziału w publicznych dyskusjach. Nie ma co, że tak powiem, przelewać na papier niedojrzałych płodów, bo ilekroć coś chciałem napisać, to zadawałem sobie pytanie: czy ty rzeczywiście już osiągnąłeś to o czym piszesz? I z pochyloną głową odchodziłem.
Zresztą pisanie na forum z przypadkowymi ludźmi, ktorzy czerpią informacje z wielu źródeł i mają bardzo rożne motywacje czy cele, jest kompletnie bezcelowe, by nie powiedzieć szkodliwe i rozpraszające.
Mało jest prawdziwie poszukujących, a ci co prawdziwie poszukują, i tak znajdą sami to co powinni.
Być może, jednak powiem szczerze, że fajnie by było, gdybyś do tego tematu wrócił, bo dobrze pisałeś i warto było poczytać.

Co do pochylonej głowy, to nawet jeżeli to nie była już meta, to kto wie, czy nie był to w ogóle dobry kierunek? Może zwyczajnie za wcześnie.
Cytat:Być może, jednak powiem szczerze, że fajnie by było, gdybyś do tego tematu wrócił, bo dobrze pisałeś i warto było poczytać.
Dzięki, w sumie dyskusje z Tobą też miło wspominam. :Stan - Uśmiecha się:

Cytat:Co do pochylonej głowy, to nawet jeżeli to nie była już meta, to kto wie, czy nie był to w ogóle dobry kierunek? Może zwyczajnie za wcześnie.
Spokojnie, jestem aktywny, ale nie tutaj. Tak czy inaczej to forum nie jest dedykowane takim dyskusjom, a o pewnych rzeczach żeby pisać, potrzebna jest odpowiednia przestrzeń, zwykle osób już zaangażowanych w proces.
Psycho Delic napisał(a):Swego czasu myślałem że medytacja może być formą pomocy, ale ten temat budzi dla mnie zbyt wiele wątpliwości. Mam je też czytając tą stronę-coś co może wywołać tyle efektów ubocznych nie budzi zaufania.
clouddead napisał(a):Oczywiście, że wolałbym tam zostać. Mam doła przez to właśnie ostatnio. Co ciekawe, nie mogę tych stanów wywołać w jakikolwiek sposób, one powstawały samoistnie.
No sorry ale dla mnie przpomina to faktycznie stan uzależnienia i niewiele różni się od np. dania sobie w żyłę. Przez chwilę czujesz się super, możesz też mieć jakieś wizje (w zależności od rodzaju zaaplikowanej substancji) ale prędzej czy później i tak wracasz do szarej rzeczywistości i od nowa łapiesz doła.
To jest poprawne, tylko trzeba zrozumieć dlaczego tak wygląda proces. Jak jest w naszym świecie? Najpierw z nasienia tworzony jest płód, czyli forma, a potem ta forma rodzi się, czyli energia aktywuje tą formę, czyli napełnia ją życiem. I tutaj podobnie, pierwszy proces to stworzenie formy, poprzez napełnienie i wypróżnienie, i celem tego jest wzrost formy, a potem, w dalszym etapie, kiedy forma jest już stworzona, można w nie zanurzyć to napełnienie. A jeżeli forma by nie była stworzona, to nie byłoby nic, nie byłoby człowieka..

Tu nie ma nic czego by człowiek nie mógł dokładnie obejrzeć w materii, dlatego, że materia jest odbita z procesów duchowych, więc obserwując takie rzeczy mozemy lepiej poznać naturę niektórych procesów :Stan - Uśmiecha się: Niewiele napisane, ale można z tego baaardzo dużo wniosków wysnuć.
Ja tam się nie znam, ale według mnie to nic nie ewoluuje, nic się nie rozwija i nie ma nic do osiągnięcia czy zrobienia. Ostateczna rzeczywistość i absolut jest w tu-i-teraz. Tak jak w głębokim śnie, tylko że na pełnej świadomce. Terazniejszy moment jest całkowicie kompletny i samowystarczalny, jest czystym życiem. Czysta świadomość, czy tam uważność, nie ma nic ponadto, pierwsze światło świadomości jest absolutem,. Totalność bytu zawierająca wszystko. NIeskończony moment terażniejszości, który nie ma początku ani końca. Owszem w relatywności wszystko jest możliwe, rozwój, odmienne stany świadomości, duchowe doświadczenia, ale z perspektywy absolutu to tylko kolejny moment nieskończonej wieczności, czyli nic specjalnego. Każde doświadczenie jest tylko doświadczeniem, nie jest jaźnią. Cokolwiek nie jest stałe i zmienia się w czasie jest :Różne - Koopa: ostatecznie.
clouddead napisał(a):Tak jak w głębokim śnie, tylko że na pełnej świadomce.
O tą pełną świadomość bym się kłócił.
Powiedziałbym, że ewentualnie jest większa ilość świadomości, ale nie pełna, ponieważ ta pełnia jest właśnie celem samym w sobie.
No tak jak w głębokim śnie nurkujesz w absolucie. Jesteś absolutnie spokojny, żadnych problemów, niczego nie brakuje. Jesteś całkowicie w tu-it-teraz, tylko że śpisz. Budzisz się i po kilku sekundach zaczyna się aktywność myślowa. Ten odstęp pomiędzy obudzeniem się a pierwszą myślą jest absolutem.
clouddead napisał(a):Budzisz się i po kilku sekundach zaczyna się aktywność myślowa.
A tak, to tak.

PS. Edytowałem swój post bo mi się coś popieprzyło ze słowami.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42