Ok, zachęciliście mnie
Na wstepie powiem, że temat jest dość trudny, bo dotyczy tego co jest w nas w nieświadomości, jest to więc część siebie, którą mało znamy, a kiedy ona się wyłania w całej okazałości, to jest to dość przytłaczające doświadczenie, aczkolwiek daje nam wgląd w "ciemną stronę" naszej psyche. Nazywam ją Cieniem. Będę tu raczej pisał o tym jak ja to widzę, niż bazował na jakiejś psychologii czy coś takiego, na buddyzmie, czy innym systemie duchowym. Czytałem fragmenty takiej lektury "Romancing the Shadow" i częściowo widzę w tym podobieńśtwo, ale nie ze wszystkim bym się zgodził, jest to napewno coś indywidualnego, co każdy powinien we własnym zakresie poznać.
Może zabrzmi banalnie co napiszę, ale człowiek składa się jakby z dwóch komponentów: dobrego i złego. Te dwa komponenty w normalnym stanie świadomości stanowią o jego myślach, działaniach, emocjach. Są sytuacje kiedy człowiek chciałby coś uczynić dobrego, ale widzi że jego czyn nie może być do końca czysty, bo jego świadomość jest "przecinana" myślami z Cienia. To mogą być bardzo subtelne myśli, lekko uświadamiane, a mogą być też bardzo silne. A mogą też być całkowicie nieuświadamiane.
Natomiast samo doświadczenie Cienia, wygląda jakby ukrycie tego dobrego komponentu i udostępnienie świadomości wgląd w ciemną stronę psyche. Ma to w dużej mierze mentalny charakter. Przejawia się to jako odczuwanie ogromnej siły, która włacza wszystkie nasze pragnienia, i jej celem jest jakby przejawianie tej siły nie zważając na nic innego. Najsilniejsze pragnienie to pragnienie władzy i ono jest jakby silą napędową, choć ono jakby włącza różne inne pragnienia. Można chyba też powiedzieć, że jest to całkowite zaprzeczenie miłości, dlatego jest to "ciemna strona". Czyli jest to jakby sama dominacja siły pragnienia, pozbawiona dobrych komponentów takich jak miłość. Dlatego jest to przytłaczające i jednocześnie wyczerpujące doświadczenie, bo dusza jakby doświadcza w tym całkowitego wygnania. Po takim doświadczeniu człowiek nie chce tam wracać w żadnym wypadku i pragnie by jego dusza została uwolniona od tego, bo doświadcza póżniej, że jakby jej potencjał jest na co dzień hamowany właśnie przez tą ciemną stronę i pozbycie się tej ciemnej strony wydaje się uwolnieniem, zrzuceniem najcięższych kajdan. Czyli jakby ten Cień jest źródłem największego cierpienia.
Jest też możliwy odwrotny stan, kiedy ciemny komponent zostaje zneutralizowany, a ten dobry jakby przejawia się, dominuje, wtedy dusza czuje, że jest jakby 'w domu', wszystko jest na właściwym miejscu i wtedy jakby to wszystko co w człowieku ciemne ona pragnie by zostało 'podniesione' ku światłu, jest to jej największe marzenie, czyli jakby pragnie siły miłości na to wszystko, bo widzi, że jakby jej brakuje tych sił. Wtedy te wszystkie pragnienia, które wcześniej zajmowały świadomość, wydają się nic nie warte, jawiące się jako całkowita ciemność. W perspektywie nawet najmniejszego światła, wszystko to za czym człowiek podąża i czego się kurczowo trzyma przez całe życie i szuka tam napełnienia dla siebie, jest dla jego duszy absolutną pustką i człowiek się zastanawia, jak to w ogóle możliwe, że on pragnie na co dzień ciemności i cierpienia, bo z tej perspektywy tak to wygląda...
Nie mniej jednak, kiedy świadomość wraca w swój normalny tryb, on traci natychmiast tą "świetlną perspektywę", wtedy dobro i zło jest wymieszane ze sobą i duszy na każdym kroku brakuje siły, czyli tego światła, które sprawiłoby, że wybory człowieka byłyby miłe jemu samemu. Jeżeli te wybory nie są miłe jego duszy, jest to źródłem cierpienia. Lecz ciemna strona, Cień jest całkowicie 'ślepy' i nie zważa na żadne cierpienia, tylko przejawia swoją siłę, taka jest chyba jego natura. Jeżeli ten negatywny aspekt, jest choć trochę zneutralizowany, to dusza ma jakby siłę wyboru i to z jaką siła ona sama wybierze daje zadowolenie człowiekowi. Jeżeli tej siły nie ma to chyba siłą rzeczy człowiek wpada w cierpienie i konflikt z sobą i światem. To co zewnętrzne, czy to pragnienia człowieka (ciało), czy sytuacje życiowe nie są wtedy tak bardzo istotne, bo wydają się wtedy czymś "zewnętrznym", lecz liczy się obecność tej siły, ona sama nadaje wszystkiemu znaczenie, jest tym wewnętrznym aspektem człowieka. Gdy jej nie ma człowiek jest chyba zawsze w upadku, obojętnie co by nie robił. Gdy jest obecna, co by nie robił jest źródłem powodzenia. Z kolei gdy zewnętrzna strona dominuje w człowieku, czyli siła pragnień, dla człowieka liczy się tylko to co zewnętrzne i jeżeli coś jest niezgodne z jego pragnieniami to natychmiast wchodzi w cierpienie. Natomiast dusza opiera się na samym świetle.Tak mi się wydaje, częściowo z doświadczenia, gdy ta siła się w jakimś stopniu przejawiała, a częściowo intuicyjnie, bo jakby w pełni trudno tego doświadczyć. Jak pisze 'upadek' to jest to wyłącznie kwestia osobistych odczuć, odróżenienia na zasadzie porównania, kontrastu z tym stanem 'wzniesienia'. Więc on jest jedynie jakby w odczuciach człowieka, tak naprawdę pewnie wszystko co przychodzi jest potrzebne do wzrostu człowieka, tylko nie mozemy tego pojąć, bo odczucia nam "dyktują" naszą rzeczywistość. Tak czy inaczej, jedyne co jakby brakuje, to brak tej siły duszy i myślę, że przez "pokonanie" Cienia (czyli ciemności) ta siła się może uaktywnić i przejawić w tej upragnionej pełni, bo zniknie to co kieruje nas "w dół".
Te wszystkie kwestie normalnie nie są uświadamiane, dlatego teraz pisze jakby "z pamięci', dlatego, że tylko w całkowitym uświadomieniu jest głębszy wgląd, a tak to nie widać tego tak jasno.