PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Bycie fobikiem, a prawo jazdy.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ojj [Obrazek: _proxy.php?a=http%3A%2F%2Fstatic.wizaz.p...rzytul.gif]

Miałem bardzo podobne przeżycia gdy podchodziłem pierwszy raz, potem już było troszkę lepiej jeśli chodzi o psychikę. Grunt to się nie poddawać, włożyłaś w to już sporo kasy i chcesz się zatrzymać przed metą? ::Stan - Uśmiecha się:

W sumie myślę że dobrym pomysłem było by wzięcie benzodiazepiny przed samym egzaminem, która by cię trochę odprężyła.
Ja zdałam w grudniu prawko. 6 lat zajęło mi żeby się przełamać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
(05 Sty 2018, Pią 19:32)consciousness napisał(a): [ -> ]Ojj [Obrazek: _proxy.php?a=http%3A%2F%2Fstatic.wizaz.p...rzytul.gif]

Miałem bardzo podobne przeżycia gdy podchodziłem pierwszy raz, potem już było troszkę lepiej jeśli chodzi o psychikę. Grunt to się nie poddawać, włożyłaś w to już sporo kasy i chcesz się zatrzymać przed metą? : Uśmiecha się

W sumie myślę że dobrym pomysłem było by wzięcie benzodiazepiny przed samym egzaminem, która by cię trochę odprężyła.
No włożyłam i nie wiadomo ile jeszcze włożę, co nie jest wesołą perspektywą :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Może za drugim razem już nie będzie takiej nerwówki.

Tyle że bezodiazepina z tego co się orientuje jest na receptę. Może znasz jakiś uspokajacz bez recepty? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Zażywałam Forsen, ale po zażywaniu przez kilka dni, widzę że to bardziej cukierki dobre na spanie :Stan - Uśmiecha się:
No niestety na reckę tylko, może spróbuj valerin max.
(05 Sty 2018, Pią 19:03)Swango napisał(a): [ -> ]Ja po egzaminie. Niestety zestresowałam się straszliwie, a w nerwach mam problemy z koncentracją, głupieje i włącza mi się tryb ucieczki.
Jestem głupia, bo poszłam w ciemno, to znaczy nie zorientowałam się dokładnie, wcześniej jak wygląda egzamin i najpierw zrobiłam z siebie debila, bo gdy na tym ekranie w poczekalni wyświetliło się moje imię i nazwisko i godzina na 1 miejscu, to nieco zdezorientowana, nie wiedziałam co mam robić, bo zobaczyłam, że jakiś dwóch instruktorów wyszło ze zewnątrz. Zapytałam jakiś dziewczyn, które też czekały na egzamin, czy to trzeba wyjść na zewnątrz, a one że tak. No to ja głupia wyszłam i patrzę, który to "mój" samochód. Wyszedł jakiś instruktor i podeszłam do niego przekonana, że to z nim będzie jeździć. Wyjaśnił mi że to trzeba czekać w środku na egzaminatora. Podziękowałam więc za informacje i wróciłam do środka, czując się jak kompletny głąb.
Zjawił się właściwy egzaminator. Starszawy, raczej sympatyczny facet i poszliśmy do samochodu. Kolejna moja wtopa, to problem z ustawieniem lusterek. Zajęło mi kilkanaście sekund, ogarnięcie jak się je ustawia (zaczęłam odsuwać szybę :Stan - Niezadowolony - Brak słów:). Egzaminator stwierdził, że przetrze tymczasem te lusterka, bo są zabrudzone. Chyba nie mógł patrzeć na to jaka kretynka przyszła zdawać :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Zapomniałam też spuścić ręcznego przy ruszaniu, o czym mi egzaminator przypomniał no i raz mi zdechł :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Mimo tego nie podziękował mi i podjechałam na łuk. Spokojnie podjechałam do przodu wszystko było ok. Nadszedł czas na właściwą część. Instruktor uczył mnie zaliczania łuku na pachołki - gdy pierwszy pachołek po prawej będzie na wysokości bocznego lusterka, to wtedy robię skręt w prawo (bodajże jeden pełen obrót), a potem obserwuje linie i pachołki i jak samochód będzie równoległe względem linii z prawej strony, to prostuje kierownice). Gdy zaczęłam powoli wycofywać, zorientowałam się że coś jest nie tak z pachołkami i nie wygląda to tak, jak na placu którym ćwiczę, a mianowicie w odcinku w którym powinnam skręcić kierownicą są dwa pachołki ustawione od siebie w pewnej odległości. Powoli tocząc się do tyłu, zaczęłam w myślach gorączkowo się zastanawiać "Kur**a, mam skręcić przy tym pierwszym czy drugim?". Czas leci, auto się toczy i w efekcie, skręciłam o ile dobrze pamiętam, bo obecnie gdy staram sobie przypomnieć, to efekt tzw. czarnej dziury, za późno. Zamroczyło mnie tak, że nie zwróciłam uwagi, że auto mi się źle układa i nic z tego nie wyjdzie, wydało mi się że może się jeszcze udać. Jak można się domyśleć, skończyło się na tym że egzaminator kazał się zatrzymać, bo wjechałam w pachołek :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Chłopek z czymś w rodzaju dezaprobaty zaczął mi tłumaczyć, że w takiej sytuacji powinnam się zatrzymać zanim wjadę w słupek albo przekroczę linie. Wiem że w normalnych warunkach tak właśnie bym zrobiła.

Po wyjściu stamtąd poczułam ogromną ulgę i pojawiła się w mej głowie myśl, że nie chce drugi raz tego przechodzić :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

To właśnie przykład na to jak w sytuacjach stresowych lęk mnie paraliżuje. Teraz nie wiem czy to tylko kwestia nerwów czy również metoda na słupek/pachołek ssie i mogę sobie do urzygu ćwiczyć z instruktorem łuk, a na egzaminie znowu się wyłożę na tym samym.
To co Ty robiłaś na jazdach, że nie wiedziałaś jak się ustawia lusterka? I na placu na którym ćwiczyłaś pachołki powinny być ustawione tak samo jak na egzaminie.

Weź 2 godziny, lub więcej jazd i na spokojnie sobie wszystko powtórz. Rada ode mnie, weź godzinę / dwie jazd w dzień egzaminu i skup się na ćwiczeniu placu. Przejedź go z 10 razy i postaraj wyrobić sobie automatyzm. I skup się na placu, nie panikuj (wiem, że to może być trudne :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:). Metoda na "pachołek" działa za każdym razem. I nie wiem jak Cię uczono ruszać, ale nie ruszaj samym sprzęgłem, dodaj trochę gazu.

Jak będziesz chciała coś więcej wiedzieć to pytaj. Mi jakoś udało się zdać za pierwszym razem i powiem, że cały kurs jak i egzamin jest tak :Ikony bluzgi kurka: zły, tak słaby, że szkoda gadać. Więcej informacji i technik prowadzenia samochodu dowiedziałem się z YT. Powiedz czego nauczyłaś się na kursie? Takie pytanie ode mnie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

I prawo jazdy zawsze się przyda.
(05 Sty 2018, Pią 21:31)consciousness napisał(a): [ -> ]No niestety na reckę tylko, może spróbuj valerin ma
Dzięki, wypróbuję :Stan - Uśmiecha się:

(05 Sty 2018, Pią 23:56)Flipendo napisał(a): [ -> ]To co Ty robiłaś na jazdach, że nie wiedziałaś jak się ustawia lusterka? I na placu na którym ćwiczyłaś pachołki powinny być ustawione tak samo jak na egzaminie.
Tak jak pisałam, był to wynik stresu. W nerwach robię różne głupoty i wychodzę na totalnego nie ogara.
Możliwe *a nawet na pewno* moje zawalenie wynikło z tego, że "zachodził" mi pachołek z sąsiedniego toru. Nie wiem, nie jestem w stanie sobie obecnie przypomnieć.

(05 Sty 2018, Pią 21:31)consciousness napisał(a): [ -> ]Weź 2 godziny, lub więcej jazd i na spokojnie sobie wszystko powtórz. Rada ode mnie, weź godzinę / dwie jazd w dzień egzaminu i skup się na ćwiczeniu placu. Przejedź go z 10 razy i postaraj wyrobić sobie automatyzm. I skup się na placu, nie panikuj (wiem, że to może być trudne Uśmiecha się szeroko). Metoda na "pachołek" działa za każdym razem. I nie wiem jak Cię uczono ruszać, ale nie ruszaj samym sprzęgłem, dodaj trochę gazu.
Taki mam zamiar. Już jestem umówiona. Spróbuję też może wziąć jazdy w ten sam dzień jak proponujesz. Tym bardziej, że jak sam instruktor mi powiedział, zauważył że z początku jak wsiadam do auta to mi idzie gorzej, niż jak chwilę już jeżdżę.

(05 Sty 2018, Pią 23:56)Flipendo napisał(a): [ -> ]Metoda na "pachołek" działa za każdym razem. I nie wiem jak Cię uczono ruszać, ale nie ruszaj samym sprzęgłem, dodaj trochę gazu.
W sensie cofając dodać gazu? Wolę nie ryzykować, bo wtedy auto mi szybciej wystartuje i mogę nad nim nie zapanować. Ostatnio tak jeździłam na benzynie. O ile na dodatkowej jeździe ogarniałam, o tyle na egzaminie obawiam się że jw. mogłoby to przynieść więcej szkody niż pożytku, bo bym za szybko jechała :Stan - Niezadowolony - Brak słów:

(05 Sty 2018, Pią 23:56)Flipendo napisał(a): [ -> ]Jak będziesz chciała coś więcej wiedzieć to pytaj. Mi jakoś udało się zdać za pierwszym razem i powiem, że cały kurs jak i egzamin jest tak :Ikony bluzgi kurka: zły, tak słaby, że szkoda gadać. Więcej informacji i technik prowadzenia samochodu dowiedziałem się z YT. Powiedz czego nauczyłaś się na kursie? Takie pytanie ode mnie Uśmiecha się szeroko
Wiesz, nie wiem na jakim ty byłeś kursie, nie mam przyrównania do tego jak uczą w innych szkołach. W każdym razie ja nie poszłam w ciemno do pierwszej lepszej szkoły nauki jazdy, która się nawinęła do jakiś "obcych", tylko do gościa, który mieszka w sąsiedniej wiosce, ma szkołę jazdy uczy ze swoim synem. Facet działa już długo, bo jeszcze moich braci +30 uczył, kuzynkę i jeszcze parę osób z rodzinny i myślę że nie pomyliłabym się wiele,  jakby popytać, że większość osób z naszej gminy u niego się szkoliła. Bo i jak kogoś z kimś schodzi temat na prawko i mówię że robię u X, to często słyszę że on też u niego robił, bądź ktoś tam inny robił.
Nie mogę powiedzieć o swoim kursie to samo co ty. Zarówno jeden jak i drugi jegomość mnie wiele nauczyli. Nie miałam nigdy styczności z samochodem, byłam totalnym laikiem i nie miałam o niczym zielonego pojęcia. Myślę że dobrze mnie przygotowali do egzaminu jak i dali mi dobrą bazę do tego, by w przyszłości nauczyć się jeździć. Nie mogę ich winić za to, że nie poradziłam sobie ze stresem.
Ja zdałam prawo jazdy rok temu, za 4 razem (praktyczny). Same jazdy były dla mnie mega stresujące, o egzaminie praktycznym nie wspomnę, bo byłam dosłownie sparaliżowana. Na łuku nogi tak mi się telepały, że ledwo utrzymywałam dobrze sprzęgło, na mieście już trochę mniej stresu, chyba, że egzaminator wytknął jakiś mój błąd i nadawał, że tak się nie robi i jak to tak można (a na jazdach szło mi naprawdę świetnie). Zdałam za 4 razem i przyczyniło się chyba to, że egzaminatorem była kobieta, która podchodziła do sprawy spokojnie i nie stresując mnie dodatkowo.
Po egzaminie jeździłam kilka razy tylko. Wystarczyło jedno trąbnięcie na mnie (bez powodu w sumie) albo fakt, że inne samochody mnie wyprzedzały, a ja już byłam zrezygnowana i zdołowana, bo myślałam o niczym innym jak o tym, że pewnie śmieją się ze mnie albo wręcz wyklinają :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Mimo, że lubiłam jeździć, stres mnie bardzo zniechęca i teraz nie jeżdżę już w ogóle.
Ja zdawałem 3 lata temu udało się za 1 razem. Pierwsze jazdy były bardzo stresujące, z auta wychodziłem cały mokry :Husky - Podekscytowany:. Instruktor prawie wcale nie pomagał ze sprzęgłem itp. (co wyszło mi na plus). Znajomi uczyli się gdzie indziej. Instruktor robił wszystko za nich i zdawali za 4 czy 6 razem albo wcale. Na egzaminie prawie w ogóle się nie stresowałem, (sam się dziwiłem:Stan - Uśmiecha się:) bo wiedziałem że jestem dobrze przygotowany.
Teraz jeżdżę autem rodziców i daje rade. Najlepiej mi się samemu jeździ. Nie lubię wozić innych ludzi ponieważ jak szarpnie auto albo coś to się zaczynam stresować...
Dziś miałam 2 podejście.

Starałam się nie myśleć o tym egzaminie, bo paradoksalnie ogarniał mnie większy stres niż za 1 razem - bo teraz już miałam w pełni świadomość jak mocno to dla mnie lękowa sytuacja.

Wczoraj miałam 2 godzinny jazd dodatkowych i jeszcze dziś przed egzaminem, łuk mi dobrze wychodził, nawet jeżeli auto mi nie jechało idealnie prosto, to sama bez pomocy instruktora bez problemu byłam w stanie skorygować tor jazdy. Nałykałam się magnezu + b6 (bo wyczytałam że to pomaga i w swojej głupiec uwierzyłam to) zażyłam rano od razu 3 tabletki, gdy czułam że już zaczynam się denerwować i jeszcze przed jazdami. Jw. w trakcie jazd było ok, co prawda przy 2 godzinie odczuwałam już zmęczenie, ale bez nerwów na spokojnie. Pół godziny przed egzaminem instruktor podwiózł mnie pod MORD (a właściwie sama się podwiozłam) i z minuty na minuty co raz większe nerwy. Łyknęłam kolejną tabletkę - czyli łącznie 5 i...było gorzej niż poprzednio...
Stres znów ogromny. Miałam pokazać światła stop, to tak się zestresowałam, że w głowie przez kilka sekund miałam pustkę i nie wiedziałam co mam robić. Z nerwów niepotrzebnie włączyłam silnik.Jakoś się na szczęście otrząsnęłam, ale potem i tak było tylko gorzej...oczywiście zapomniałam po raz kolejny opuścić ręcznego. No ale ok, jakoś wycofałam. Potem chyba mi ze 3 razy zgasł samochód, bo nie mogłam na tym 6 biegowej skrzyni wrzucić 1...wchodziła mi 3...egzaminator zaczął już coś mruczeć, że nie można tak niedokładnie wrzucać biegów i ogarnęła mnie panika, byłam pewna że zaraz mi karzę wysiąść, bo z tego co słyszałam, to tylko 2 razy może samochód zgasnąć.
No i łuk - nie wiem jak to zrobiłam, ale nawet nie zaczęłam skręcać przy cofaniu, ledwo wyjechałam, a tu słyszę "Proszę się zatrzymać i wysiąść z samochodu". Wjechałam w słupek. ZNOWU. Nie mam pojęcia jak to się stało.

Wiem że pewnie wyolbrzymiam, bo to dopiero 2 raz, ale jestem załamana i wściekła. Nawet nie zadzwoniłam do mojego instruktora, bo jest mi wstyd powiedzieć, że znowu oblałam na łuku, który ćwiczyliśmy ledwo godzinę wcześniej. Do tego stopnia, że się zastanawiam czy nie skłamać, że wyłożyłam się na czymś innym. Jak pomyślę o tym, że w jutro w pracy będą mnie wypytywać jak mi poszło i będę musiała się przyznać że kolejny raz nie zdałam, to czuję straszną wściekłość.

Nie wiem, chyba jestem za tępa na to, nie potrafię przełożyć łuku z placu gdzie ćwiczę na tego z egzaminu albo nie wiem...nie potrafię zapanować nad stresem, który mnie kompletnie paraliżuję. Nie potrafię wtedy się skupić ani myśleć. Patrzyłam w te lusterka, ale w ogóle nie myślałam przy tym. Z instruktorem to patrzę we wszystkie lusterka, wiem co robię, a na egzaminie to co najwyżej myślę o tym, żeby uciekać.

Już wypróbowywałam dwa różne medykamenty i jeden i drugi :Różne - Koopa: pomógł. Zaczynam poważnie rozważać, czy iść do lekarza i poprosić o coś mocnego na receptę. Czy lekarz w przychodni, może takie specyfiki przepisać, jeśli mu powiem o co chodzi? Tak, wiem, że takie leki mogą podziałać sennie, ale w dup*e to mam, jak chodzę na jazdy po pracy, to jestem zmęczona i senna i potrafię nad tym zapanować i wolę być przymulona niż zestresowana na maksa.

A z drugiej strony mam ochotę odpuścić. Jak na razie tracę tylko pieniądze, czas i urlop, no i nerwy przede wszystkim. Obawiam się że to mnie przerasta i jest to coś dla mnie nie do przeskoczenia :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jeśli tak się stresujesz podczas egzaminu, a normalnie nie masz z tym problemu, to tak, na twoim miejscu poprosiłabym lekarza o lek uspokajający. Lekarze POZ przepisują bardzo często benzodiazepiny zdrowym ludziom, więc nie powinnaś mieć problemu z otrzymaniem recepty. Tylko jak już je kupisz, to przetestuj je kilka dni wcześniej - na mnie najmniejsza dawka alprazolamu nie działała.
A czy mogę powiedzieć wprost o co chodzi czy lepiej nie mówić że to chodzi o egzamin na prawo jazdy, tylko coś naściemniać? Bo jakieś mocniejsze mogą mieć przeciwwskazania by nie jeździć po nich (kumpel już mnie ostrzega że mogę po takich lekach być jak pijana albo na haju - cóż jak jestem pijana, to jestem wtedy wyluzowana i mogłabym nawet w Mam Talent wystąpić, więc...) i się boję czy mnie nie zbyje albo przepisze jakieś słabe, które w ogóle nie dadzą żadnego efektu...
No na benzo jest wprost napisane, że osłabiają zdolności psychofizyczne i żeby nie prowadzić po nich pojazdów, więc ktoś nadgorliwy może nie przepisać. Faktycznie czujesz się po nich trochę jak po alko. Ale w twoim przypadku skoro blokuje Cię stres może to wyjść na egzaminie na plus. Ja bym wymyśliła jakąś ściemę, że pojawiły się napady paniki a wizyta u psychiatry daleko i potrzebujesz jakiegoś doraźnego uspokajacza, żeby dożyć.  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:)
Nie macie się czym stresować. Skoro taki rozkojarzony i wiecznie znerwicowany człowiek jak ja zdał prawko za drugim razem, to znaczy, że i wy zdacie. Poddanie się, to najgorsza z możliwych rzeczy.
Ja się nie poddaje, ale jestem świadoma siebie i wiem że bez leków, będę to zdawać nie wiadomo ile razy. Sorry, nie chcę dość do momentu gdzie będę podchodzić po raz 8 i nadal z placu nie wyjadę. Takie banały jak nie "stresujcie się" albo "wyluzuj się" czy "miej wy+:Ikony bluzgi kochać 2:", to można mówić zdrowym, normalnym ludziom. W moim przypadku to nie jest "tylko" zwykły stres, a jak już opisywałam, taki który paraliżuję mnie niemal całkowicie i zamiast się skupić na jeździe, to ja walczę z chęcią ucieczki i jak najszybszego ewakuowania się z mega niekomfortowej sytuacji.

No ok czyli z tego co pisze youthless, to bezpieczniej naściemniać niż powiedzieć prawdę...
W 2011 roku zacząłem kurs i nadal nie mam prawa jazdy. Miałem plan żeby przez wakacje zrobić prawko ale po pierwszych jazdach okazało się to dużo trudniejsze niż myślałem. Podczas jazdy bardzo się stresowałem popełniałem dużo głupich błędów. I tak wakacje się skończyły a miałem dopiero kilka przejechanych godzin. Podczas roku szkolnego miałem dużo mniej czasu i jeździłem rzadko, dokupiłem jeszcze około 10 dodatkowych godzin jazd. Kurs skończyłem w grudniu/styczniu. Na koniec był jeszcze wewnętrzny egzamin praktyczny który zdałem za piątym razem. Zanim poszedłem do word-u zapisać się na egzamin minęły ze dwa miesiące i zasady się zmieniły, wprowadzili te tysiące pytań. Teorii oczywiście nie zdałem, zabrakło mi kilka punktów. Na następny egzamin już się nie zapisywałem bo miałem w szkole dużo zagrożeń i na prawko zabrakło czasu. W kolejne wakacje też nie było czasu bo praktyki i poprawka w szkole. W czwartej klasie ledwo dawałem sobie rade z nauką więc prawko odłożyłem na później. Po skończeniu szkoły miałem na tyle silną fobię że nawet nie dał bym rady iść się zapisać. I tak do dzisiaj nic z tym nie zrobiłem, już nawet nie chcę myśleć ile pieniędzy zmarnowałem.
Ostatnio przez roztargnienie rozbiłem samochód. Nowy lęk do kolekcji. Mimo wielu lat posiadania prawa jazdy, odczuwam lęk przed jazdą w dużych miastach, gdzie jest duży ruch. Jeżdżę bardzo niewiele.
Ja mam taki plan, żeby zrobić sobie prawo jazdy tuż przed ślubem :Stan - Uśmiecha się: Nie wiem kiedy to nastąpi i czy w ogóle nastąpi, ale póki co radzę sobie bardzo dobrze bez samochodu. No i nie jestem wykorzystywana przez rodzinę w celach podwózkowo-zakupowych.
Ja prawko mam od 2 lat, ale prawie w ogóle nie jeżdżę, tyle co raz na jakiś czas jadę gdzieś z rodzicami, to zdarza się, że prowadzę. Ogólnie to samochód teraz do niczego mi nie jest potrzebny, bo mieszkając w dużym mieście i tak bym zawsze wybrał tramwaj, zamiast godzinę stać w korkach. A jak wracam do domu na weekend to wsiadam w pociąg i też nie ma problemu. Pomimo tego bardzo bym chciał sobie kupić samochód i pewnie zrobię to w najbliższym czasie, jak jeszcze trochę kasy odłożę, bo jednak prawko i własne auto to +10 do prestiżu społecznego xD
Ja się nie mogłam doczekać, kiedy będę miała prawo jazdy. Mam już 6 lat (dopiero teraz ogarnęłam, że tak długo :Stan - Różne - Zaskoczony:) Na kurs przychodziłam i słuchałam tego, co mówił wykładowca i elo, bez kontaktu z innymi, nawet nie pamiętam, czy kogoś znałam, czy nie. Jazdy były całkiem okej, bo miałam jednego instruktora, do którego się przyzwyczaiłam. Czasem tylko z przyczyn losowych musiałam kilka jazd odbyć z kimś innym, no to tak średnio to wspominam.
No i warto wspomnieć, że wcześniej coś tam ruszałam po parkingu i robiłam kółka z zawrotną prędkością 30 kmph, więc już miałam lekkie pojęcie na czym to polega.
Był "wewnętrzny egzamin praktyczny", to wtedy się mocno zestresowałam, popełniałam błąd za błędem i z łaski instruktor mi to zaliczył. Naprawdę, takie beznadziejne błędy, to nie był mój dzień, bo jak nigdy mi nie gasł samochód na jazdach, to tak wtedy mi zgasł. I próbowałam ruszać z trójki.
Normalny egzamin - naczekałam się, że hoho, czekałam najpierw na korytarzu, ale jak ludzie zaczęli przychodzić i marudzić, i "za pierwszym razem to prawie nikt nie zdaje", to stwierdziłam, że nie słucham głupot i wychodzę. I czekałam na placu.
Przed tym jak wsiadłam, to się bardzo stresowałam, telepało mną. Ale jak już dobrze wskazałam jakieś światła i coś tam jeszcze i jak wsiadłam do samochodu poczułam ulgę i stres gdzieś się ulotnił, aż byłam zaskoczona. Później jak jeszcze wyjeżdżając z placu skręciłam w prawo, zyskałam na pewności siebie i jechałam całkiem ok (takie głupie przekonanie panujące wśród zdających: jeżeli skręci się w lewo wyjeżdżając z placu to na pewno nie zdane xD bo trudny skręt, blablabla).
No i zdałam.

Lubię jeździć, ale:
1) kiedy jadę sama albo z siostrą, albo z chłopakiem (nienawidzę jazdy z rodzicami, bo np. mama zawsze "wie lepiej" co powinnam zrobić w danym momencie. A to niesamowicie mnie rozprasza. Dlatego raz wjechałam tyłem w śmietnik, bo zaczęła coś mnie pouczać)
2) kiedy obok mnie nie ma ciężarówek (bardzo się boję, gdy jadę za ciężarówką, obok ciężarówki, przed ciężarówką)

Jak mnie wyprzedzają, no to trudno, jeżdżę przepisowo. W sumie małe mam doświadczenie w jeździe, bo jak jeżdżę to tylko po moim mieście, a nie jest za duże. No i jeżdżę samochodem rodziców, kiedy u nich jestem (czyli ostatnio nie za często).
(15 Gru 2017, Pią 15:58)neurotiCat napisał(a): [ -> ]Poćwicz po okolicach, które dobrze znasz i w godzinach kiedy jest mały ruch i po 2 tygodniach będziesz jeździć już dość swobodnie.
Miałaś rację, po 2 tyg jeżdżenia jestem za kółkiem już dosyć spokojna, tylko jak jakiś ciul się wpieprza nagle to mam stan przedzawałowy albo jak ktoś na mnie trąbi czy coś to wraca mój fobiczny wstyd i obwinianie się o bycie debilem, ale tego się nie pozbędziemy :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:. No ale póki co jeżdżę trasę praca-dom. Zobaczymy co będzie dalej.
Niestety miałam 3 próbą i też zfailowałam :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Ale i tak cię cieszę, że udało mi się przynajmniej zrobić łuk i zapanować nad stresem, dzięki lekom, które poleciła aptekarka, gdy powiedziałam o co biega.
Co prawda musiałam wziąć końską dawkę, żeby zadziałały, ale grunt że właśnie zadziałały :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
a gdy chodziliście na kurs to jaki był przedział wiekowy? sami młodzi czy ktoś starszy też się znalazł?
U mnie większość była w raczej średnim wieku, jeden tylko siwiał ale był najspokojniejszy ze wszystkich, co dla mnie było na plus
(09 Kwi 2018, Pon 12:49)Cyś998 napisał(a): [ -> ]a gdy chodziliście na kurs to jaki był przedział wiekowy? sami młodzi czy ktoś starszy też się znalazł?
U mnie raczej sami licealiści i srudenci :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
U mnie to prawie same osiemnastki. Tylko kilka osób było starszych.