PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Bycie fobikiem, a prawo jazdy.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ja nie mam prawa jazdy. Jak sobie pomyślę że miałabym siedzieć z obcą osobą, która by mi patrzyła cały czas na ręce, to mnie to jakoś nie zachęca. Poza tym wszelkie testy bardzo mnie stresują.
Swango napisał(a):Ja nie mam prawa jazdy. Jak sobie pomyślę że miałabym siedzieć z obcą osobą, która by mi patrzyła cały czas na ręce, to mnie to jakoś nie zachęca. Poza tym wszelkie testy bardzo mnie stresują.

Wiesz, zawsze możesz iść do jakiegoś instruktora napaleńca, który akurat na ręce patrzył Ci się nie będzie :]
Z tym cały czas, to też bym nie przesadzał, bo pamiętam, że u mnie babka poświęcała większość czasu na przeglądanie się w lusterku, gadanie przez telefon, jedzenie, bawienie się telefonem itp.
Nawet raz na egzaminie gość siedział 90% czasu z nosem w telefonie, pisał sms-y albo szperał na necie... W sumie nawet komfortowa sytuacja, bo gość nie gapi się cały czas, nie siedzi z kamiennym wzrokiem, więc może nawet trochę mniejszy stres dzięki temu. Tak czy siak i tak oblałem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Także jeśli trafiłby Ci się taki instruktor albo egzaminator to może byłoby Ci łatwiej.
Swango napisał(a):Ja nie mam prawa jazdy. Jak sobie pomyślę że miałabym siedzieć z obcą osobą, która by mi patrzyła cały czas na ręce, to mnie to jakoś nie zachęca. Poza tym wszelkie testy bardzo mnie stresują.

Też się stresowałam przed rozpoczęciem kursów. Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Podczas jazd uczy się jeździć i nie ma co się przejmować czy krzyczeniem czy jakimiś problemami bo każdy początkujący je ma, a instruktor raczej patrzy się na drogę a nie na Twoje ręce :Stan - Uśmiecha się: Znam osoby, które są odważne i się ogólnie nie boją a też im się ręce trzęsły ale płakały w trakcie jazd. W elce każdy kursant jest równy.
Mnie strasznie przeraża perspektywa robienia prawa jazdy. Nigdy nie prowadziłem samochodu i prawdopodobnie nigdy nie będę prowadził. Zbyt duża odpowiedzialność i zbyt duże koszta do poniesienia w wyniku ewentualnego błędu. Do tego konieczność posiadania podzielności uwagi. Ale na szczęście samochód nie jest mi do niczego potrzebny.
Proponuję chociaż spróbować rozpocząć kurs. Stress jest jak muszę prowadzić auto ale wolę w sumie to niż jazdę komunikacją miejską...
ajuka napisał(a):Podczas jazd uczy się jeździć i nie ma co się przejmować czy krzyczeniem czy jakimiś problemami bo każdy początkujący je ma, a instruktor raczej patrzy się na drogę a nie na Twoje ręce :Stan - Uśmiecha się:

Nie ma się co przejmować krzyczeniem? No nie zgodzę się z tym delikatnie mówiąc. Poza tym sama wiesz, że powiedzieć fobikowi, aby nie przejmował się tym, że ktoś na niego krzyczy, to tak jakby osobie z hydrofobią powiedzieć żeby nie bała się wody... Trafi taka osoba na takiego pseudo instruktora i nawet jak na egzaminie sobie poradzi, to potem będzie kiepsko przy samodzielnej jeździe.
Nawet dla osoby bez jakichkolwiek problemów psychicznych, która uczy się jeździć krzyk jest rzeczą destrukcyjną, jeśli tak można to ująć.
Są pewnie osoby, które do krzyku i takiego sposobu karcenia za błędy są przyzwyczajone, bo np. od małego wydzierano na nich mordę jak broili i to ich może nawet motywuje i dzięki temu są w stanie bardziej się skoncentrować.
Jednak dla całej reszty przypadków takie zachowanie instruktora jest rzeczą kompletnie nieakceptowalną.
Normalny i dobry instruktor nigdy nie będzie otwarcie krzyczał, w przeciwnym razie nie nadaje się do wykonywania tego zawodu!
Może to co piszę to są takie mądrości po latach, ale liczę, że ktoś weźmie sobie to pod uwagę.


NIKT PODCZAS KURSU NIE MA PRAWA DRZEĆ NA WAS TWARZY!
Jeśli ktoś taki już wam się trafi, to mu grzeczniej podziękujcie za usługi i szukajcie nowego instruktora.


Fearless napisał(a):Mnie strasznie przeraża perspektywa robienia prawa jazdy. Nigdy nie prowadziłem samochodu i prawdopodobnie nigdy nie będę prowadził. Zbyt duża odpowiedzialność i zbyt duże koszta do poniesienia w wyniku ewentualnego błędu. Do tego konieczność posiadania podzielności uwagi. Ale na szczęście samochód nie jest mi do niczego potrzebny.

To, że nie prowadziłeś auta nie ma znaczenia. Wiek też nie gra tu aż takiej roli. Tak czy siak rób tak abyś nie żałował swojej decyzji. Jeśli jesteś przekonany, że to nie dla Ciebie to ok, jeśli jednak zaczniesz się wahać, to warto chociaż spróbować, zobaczyć jak to jest za kółkiem.
Cholernie się tego boję. Umiejętność szybkiego reagowania i dostosowywanie się do nagłej zmiany sytuacji. Każdy błąd może kosztować mnóstwo pieniędzy, zdrowie lub życie. Stres o wiele większy niż w każdej pracy gdzie najwyżej Cię zwolnią. W moim przypadku miałoby to chyba sens gdybym jeździł codziennie na tym samym jednokilometrowym odcinku. Niestety zdaję sobie sprawę, że kiedyś w końcu będę musiał się za to zabrać.
ajuka napisał(a):
Swango napisał(a):Ja nie mam prawa jazdy. Jak sobie pomyślę że miałabym siedzieć z obcą osobą, która by mi patrzyła cały czas na ręce, to mnie to jakoś nie zachęca. Poza tym wszelkie testy bardzo mnie stresują.

Też się stresowałam przed rozpoczęciem kursów. Uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Podczas jazd uczy się jeździć i nie ma co się przejmować czy krzyczeniem czy jakimiś problemami bo każdy początkujący je ma, a instruktor raczej patrzy się na drogę a nie na Twoje ręce :Stan - Uśmiecha się: Znam osoby, które są odważne i się ogólnie nie boją a też im się ręce trzęsły ale płakały w trakcie jazd. W elce każdy kursant jest równy.
Kurs to dla mnie była drobnostka. Stres przed egzaminami był najgorszy, mimo pewności, że umiem wszystko co trzeba - i tak ręce latają jak przy Parkinsonie :Stan - Uśmiecha się - LOL: Testy zdane za pierwszym razem, jazda za drugim. Niestety pewna starsza pani stała na przejściu i czekała, ale jak już wjechałem na pasy - ona postanowiła już zacząć przechodzić przez jezdnie (czyli pomyślała sobie, że zanim ona dojdzie do mojego pasa ruchu, to ja już przejade). Niestety prawo działa ciut inaczej, i potraktowane to było jako wymuszenie z mojej strony, chociaż ona weszła na pasy dopiero gdy ja przejeżdżałem przez nie. Egzamin uwalony niby nie z mojej winy, no ale DURA LEX SED LEX - w końcu przejście dla pieszych. Za drugim razem już obeszło się bez tego typu atrakcji i zdane bez problemu.
A co do krzyku przez instruktora. Miałem bardzo porządnego, nieraz zdarzało mu się podnieść głos, ale jestem wdzięczny za to - dzięki temu zapamiętywałem dane błędy i w przyszłości je na bieżąco naprawiałem. Trochę krzyku też jest potrzebne (ale bez wyzwisk i wycieczek osobistych), dodaje to motywacji.
Czy idąc na taki kurs warto już znać jakieś podstawy?
Cytat:Trochę krzyku też jest potrzebne (ale bez wyzwisk i wycieczek osobistych), dodaje to motywacji.
Nie zgadzam się. Ja straciłabym wtedy wszelką motywację :-(

Inferno, nic nie musisz wiedzieć, na kursie Cię wszystkiego nauczą (a przynajmniej powinni :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ).
Alchemik umysłu napisał(a):Trochę krzyku też jest potrzebne (ale bez wyzwisk i wycieczek osobistych), dodaje to motywacji.

Może Tobie było to potrzebne, jednak dla dużej większości osób krzyk (czy jakiekolwiek podniesienie głosu) nie pomaga, a już na pewno nie osobom z FS, więc dobrze abyś mówił tutaj za siebie. Tutaj ludzie denerwują się jak ktoś się na nich tylko ukradkiem spojrzy. Krzyk z kolei jest jak wbicie noża prosto w serce, czy też zanurzenie się w lodowatej wodzie. Koncentracja często wtedy siada jeszcze bardziej i popełnia się wtedy coraz więcej błędów. Nauka jazdy nie może być katorgą dla nikogo, a przez takich pseudo instruktorów właśnie często jest. Sami pewnie uczyli się od starych pryków, którzy takie metody wynieśli jeszcze z czasów PRL-u, gdzie mordę obowiązkowo trzeba było drzeć, bo inaczej się człowiek nie nauczy...
Jakoś dziwnym przypadkiem instruktorzy, którzy nigdy nie podnoszą głosu, mają najlepsze wyniki jeśli idzie o zdawalność egzaminów przez swoich kursantów, a wątpię żeby trafiali do nich tylko Ci bardziej uzdolnieni. Ludzie walą do nich drzwiami i oknami, bo słyszą, że instruktor jest opanowany i nie drze twarzy. To już sprawia, że ludzie mniej się denerwują przed pierwszą jazdą.
inferno napisał(a):Czy idąc na taki kurs warto już znać jakieś podstawy?
Warto znać jako tako przepisy, znaki. Jazdę najlepiej wstrzymać do czasu rozpoczęcia kursu, co byś nie narobił sobie złych nawyków, przez które później ciężko zdać egzamin.

Co do krzyku, wy interpretujecie to jako coś negatywnego, złego. I fakt, nie chciałbym mieć za instruktora kogoś, kto ciągle sie wydziera, wszelkie swoje problemy i stres przerzuca na kogoś w postaci podniesionego głosu. W moim przypadku złego słowa od instruktora nie usłyszałem. Polecam go każdemu, komu mam okazje. I w moim przypadku właśnie podniesiony ton głosu nie był oznaką pogardy, zdenerwowania czy czegokolwiek innego - to po prostu był sposób, żebym zapamiętał pewne punkty, błędy, i zrozumiał w końcu by je na bieżąco naprawiać.

W szkole średniej miałem podobnego nauczyciela matematyki. Też niekiedy zdarzało mu się podnieść głos, coś ostrzej powiedzieć, ale nie czułem nigdy do niego urazy, wręcz przeciwnie - sporo mnie nauczył. Dużo więcej niż inny nauczyciel matematyki, który był taką :Ikony bluzgi kotek:ą i niby chciał nauczyć, ale coś mu nie wychodziło...

No ale ile ludzi tyle opinii. Dla mnie takie celowe podniesienie głosu w odpowiedni sposób działa motywująco i w pozytywny sposób(grunt, żeby nie było to odreagowywanie stresu przez taką osobę w krzykliwy sposób).
Chciałbym zapisać się na prawo jazdy, ale bardzo się boję. Boję się tego, że sobie nie poradzę z jadą i ogarnięciem całego auta i tego wszystkiego. Na myśl o tym cały się stresuje. To akurat u mnie normalne bo ja stresuje się praktycznie wszystkim, ale tym jednak stresuje się szczególnie. Chciałbym zrobić prawko, ale ten strach, że sobie nie poradzę jest bardzo paraliżujący. Wydaje mi się, że po prostu nie nadaje się do prowadzenia samochodu, sam nie wiem czemu. Nigdy nie siedziałem za kółkiem. Jestem kompletnie zielony. Mam już te 18 lat, a rocznikowo 19, to chyba najlepszy czas. Sam nie wiem. Wszyscy mnie namawiają na to bym się zapisał, najbardziej chyba matka. Może się zapisze, ale raczej jeszcze nie teraz.
adric tez mialem takie glupie podejscie jak ty, ze nigdy nie siedzialem za kolkiem i jak ja pojde na ten kurs w ogole. najpierw sie uczylem jezdzic po podworku, po bocznych drogach z ojcem, a jak juz sie zapisalem na kurs to sie okazalo ze wiekszosc osob w ogole nie umie samochodu odpalic na pierwszych zajeciach. jedyny plus tego toto ze zamiast sie uczyc od zera to wiecej godzin z instruktorem poswiecilem na jazde po miescie.
Zapisz się, zapisz :-) Jak będziesz gotowy. Też mi się wydawało, że nie dam rady, że to za duża odpowiedzialność i jeszcze spowoduję jakiś wypadek. Ale się uparłam i teraz mam prawko. Dasz radę.
Hej.
Jakoś przeżyłem kurs, a jeszcze w pakiecie miałem nerwusa instruktora (ale było sporo taniej, bo znajomy matki). Nogi jak z galaretki, nieskoordynowane ruchy i ogólny chaos. Że on nie zabił mnie, ani ja nikogo to jakiś cud. Potem zresztą nie wyrobił ze mną i dokończyłem z jego pracownikiem, który był już całkiem w porządku.
Prawko mam już trochę czasu, zdążyłem nawet skasować jedno auto. Na początku wszystko dla ludzi takich jak my jest dramatem, z każdą godziną spędzoną za kółkiem jest coraz łatwiej, aż wchodzi w nawyk. Zresztą i tak siedzi się w tej puszce samotnie, wszystko dzieje się jak w grze komputerowej. Po latach nawet wolę to niż komunikację miejską, szkoda tylko że to tańsze nie jest.
Słyszałem, że spoko opcją jest nauka z instruktorką (whatever :Stan - Uśmiecha się:), ponoć mają duży dystans i znacznie spokojniej podchodzą do tematu.
Chciałem wkleić linka, ale mam za mało postów, na rozluźnienie polecam wklepać w youtube: "Prawo jazdy i blondynka" :Stan - Uśmiecha się:

Pozdrawiam :Stan - Uśmiecha się:
Adric, dobrze cię rozumiem - takie negatywne myślenie o sobie potrafi człowieka całkowicie zablokować przed spróbowaniem różnych wartościowych i ważnych rzeczy w życiu. "Buhu, nie uda mi się pewnie, po co w ogóle próbować?". Też tak mam i walczę z tym robieniem z siebie ofiary. Po co tak się samemu dołować, nie wystarczy, że czasami coś i tak nie wypali nie z naszej winy? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Co wtedy nam zostaje, przy przyjęciu takiej perspektywy na życie? Zwinąć się w kłębek i odliczać do końca? A czas zapie*dala, muszę ci powiedzieć... Lepiej działać, bo na starość zostanie tylko żal :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Życzę wszystkim (w tym sobie również) troszkę więcej odwagi.
A powiedzcie mi jak to jest z tymi zajęciami? Teoretyczne są obowiązkowe? I ile one trwają i w jakich godzinach przeważnie? Bo chodzi o to, że ja pracuję i dysponuję ograniczoną ilością czasu wolnego...
Swango napisał(a):A powiedzcie mi jak to jest z tymi zajęciami? Teoretyczne są obowiązkowe? I ile one trwają i w jakich godzinach przeważnie? Bo chodzi o to, że ja pracuję i dysponuję ograniczoną ilością czasu wolnego...
To zależy od szkoły w jakiej robisz kurs. Ale większość z nich idzie na rękę klientom, więc tym się nie przejmuj :Stan - Uśmiecha się:
...
Gratuluję ves:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Kurs i egzamin na prawko był najbardziej stresujacym wydarzeniem w moim życiu. Zdałem za 5 razem.
Ja zrobiłem prawko jakiś czas temu, ale nie jeździłem od tego czasu w ogóle. Pomimo tego, że z teorii wykułem na pamięć wszystko co było w książce i na płycie i napisałem egzamin na 100%, to na drodze zauważam wciąż bardzo dużo sytuacji, w których nie wiedziałbym jak się zachować. Nie wiem jak ludzie to robią, że mają problem ze zdaniem teoretycznego, a potem jeżdżą bez żadnego problemu.

Użytkownik 100006

Ja mam prawo jazdy od kilku lat już. Podobnie jak ves, kurs przyspieszony, tylko u mnie to były dwa weekendy. Później wewnętrzny test teoretyczny i wybieranie instruktora, z nim się umawiało na jazdy. Szczęśliwie miałem takiego, który nie był krzykliwy, potrafił zarzucić anegdotką czy jakimś heheszkiem i nauczył mnie oglądania się za pięknymi dziewczętami podczas jazdy autkiem. Ostatnie godziny jazdy nic się nie odzywał, tylko kontrolował mnie tak jak egzaminator już na teście z praktyki. Zdałem za trzecim.

Rival, miałem podobnie. Na początku nie za bardzo korzystałem z prawka i siadanie za kółkiem to był stres. W pracy jestem zmuszony czasem gdzieś pojechać i po jakimś czasie mój organizm się zmęczył tym "stresowaniem" i dopada mnie tylko jak mam pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem i totalnie nie wiem gdzie to jest. Z czasem nabrałem też doświadczenia, chociaż zdarza mi się widzieć sytuacje na drogach, w których nie wiedziałbym co zrobić. Jak się w takiej znajduję, to po prostu jadę za kolesiem przede mną.
Niedawno sie widzialem ze znajoma a ona byla samochodem crossoverem. I tak jak nie chcialem auta tak sobie mysle ze jak ona moze to i ja tez :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Byłam na pierwszych wykładach dzisiaj. Niby wszystko ok, ale trochę mnie przeraża perspektywa nauki tych wszystkich znaków i zasad itd. włącza mi się głupie myślenie że sobie nie poradzę z tym, że tego tak dużo... -_-