PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Bycie fobikiem, a prawo jazdy.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Muszę wreszcie zrobić to nieszczęsne "prawko" i zrobię je najpóźniej w przyszłym roku. Byłem na kursie 6 lat temu, ale nie poszedłem na egzamin, po prostu nie było sensu. A sam kurs to był koszmar totalny, jakimś cudem nie spowodowałem wypadku (zero kontroli nad samochodem, "klapki" na oczach). Szkoda, bo akurat praca kierowcy, np. w charakterze kuriera wydaje mi się całkiem znośna i chętnie podjąłbym się czegoś takiego.
Mam prawo jazdy, egzamin zdałem za drugim razem - przy pierwszym podejściu totalnie spaliłem się psychicznie i zawaliłem już na łuku. Przy drugim trzęsły mi się ręce na kierownicy i stopy na pedałach, zwłaszcza po wyjeździe z placu, do tego jeszcze w połowie egzaminu rozpadał się grad (w połowie maja), a ja ze stresu zapomniałem, gdzie się włącza wycieraczki i w panice włączyłem spryskiwacz na tylnej szybie. Już po otrzymaniu prawka bałem się jeździć własnym samochodem, przerażały mnie zwłaszcza skręty w lewo i wyprzedzanie (do dziś zresztą jestem mało zdecydowany na drodze), z czasem jednak oswoiłem się z kierowaniem i dziś w samochodzie czuję się naprawdę dobrze, zwłaszcza wieczorem albo nocą, na pustej drodze, kiedy jestem tylko ja, mój wóz i muzyka z radia. Nawet pracowałem jakiś czas jako kierowca, było całkiem fajnie do czasu aż nie przenieśli mnie do wożenia ludzi zamiast towarów i zacząłem zdychać ze stresu, przygnieciony koniecznością prowadzenia rozmów z pasażerami.
...
Cytat:Wogóle samochód fajna sprawa strasznie

Sam samochód może i tak ale jazda to inna para kaloszy :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Nie wiem czy będę robił prawko ale chyba jednak nie. Po pierwsze ledwo wierzę w swoje umiejętności, po drugie nie mam zaufania do innych kierowców. Zawsze jakiś wariat się znajdzie na drodze i klops...Tyle wypadków teraz
...
Misiu napisał(a):Wiesz ja na poczatku też miałem zerową wiare w siebie etc.. Ale pewności siebie za kółkiem nabierasz wraz ze stażem.. Mój brat który fobikiem nie jest tez zaraz po zdaniu niepewnie strasznie jeździł.. mało płynnie.. wystraszony.. zresztą jak każdy - to uważam akurat za normalne na początku. Wg mnie trzeba się przełamać i tyle...

Chyba masz rację. Aczkolwiek:

Cytat:A co do zaufania do innych kierowców to fakt - czasami ładnie ciśnienie można sobie podnieść :Stan - Uśmiecha się - LOL:

No właśnie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Chyba jednak nie zrobię tego prawka...Za duże ryzyko. Nawet jako pasażer nie jeżdżę. Ostatni raz to było dwa lata, gdy jechaliśmy na drugi koniec miasta pozałatwiać parę spraw a tak to nie.
Napiszcie co w robieniu prawa jest najbardziej stresujace dla fobika? ile wszystko lacznie trwa?(kurs+egzamin+wyklady?) chopdzi mi o to na co zwrocic uwage co mnie czeka czy duzo ludzi czy sa jakies ekspozycje,bo tak to wiadomo ze egzamin i planowalbym tutaj wziac niezawodne benzo lub podobny miks.
Ja chce zrobic i zrobic, ale w koncu uswiadamiam sobie, ze nie przyda mi sie bardzo. Autobusy nie sa takie straszne, a samochodem strach jezdzic jak dla mnie.

Kiedys jednak z pewnoscia zrobie. Stara panna bez prawka? To byłoby straszne.
post usunięty przez autora
ja prawo jazdy zrobiłem w 3 miesiace razem z teorią, jazdą, egzaminem
za pierwszym razem zdałem
stres był wielki, najgorzej było jak siedziałem w poczekalni, pełno ludzi :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: , ale wiem że potrafię, może to łud szczęscią ale co tam

a 28 lipca miną 2 lata
Na szczęście mam prawo jazdy - zdałam egzamin 21 grudnia 2007 r. i zrobiłam sama sobie najlepszy prezent "pod choinkę". Autko już na mnie czekało od dwóch miesięcy.

Co było najgorsze? Stres ogromny na wykładach. Miałam wrażenie, że wszyscy krzywo na mnie patrzą. W ogóle trafiłam na grupę (bardzo liczną), z którą nie dało się rozmawiać o niczym. Siedziałam sama jak palec i rysowałam sobie różności w zeszycie, żeby na nikogo przypadkiem nie patrzeć. Raz zdarzyła się sytuacja, że weszłam na salę dosłownie na chwilkę przed wykładem, wszyscy już byli w środku. Oblałam się potem, ale wzięłam głęboki oddech i weszłam, mówiąc kulturalnie "Dzień dobry". Zostałam wyśmiana przez jakichś małolatów siedzących na tyłach. Domyślacie się zapewne, jak się poczułam... Żenada!

Z instruktorem w autku było o niebo lepiej. Poza tym dobrze mi się jeździło, często bywałam chwalona za swój wrodzony talent :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: instruktor był sympatyczny, więc było mi naprawdę łatwiej.

Egzaminem nie przejmowałam się za bardzo, co mnie strasznie dziwiło. Najgorsze było to czekanie wśród tłumów w WORDzie. Na szczęście mam to już za sobą i jeżdzę swoją "limuzyną". Wolę to niż komunikację miejską. Stresuję się odrobinkę tylko wtedy, gdy mam pasażerów obok siebie, i doradców :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Prawo jazdy mam już 6 lat. Zdałem za drugim razem. Zdawałem jeszcze wtedy gdy nie wiedziałem, że mam FS, znalazłem na to sposób. Odciąłem się całkowicie od otoczenia, mimo sporej ilości osób, byłem tylko ja, samochód i egzaminator. Placyk był najgorszy, noga latała mi jak oszalała, zarówno za pierwszym jak i za drugim razem.
Na szczęście za drugim razem wyjechałem na miasto i w trakcie udało mi się wzbudzić odrobinę sympatii u egzaminatora co poskutkowało zdanym egzaminem, choć nie ustrzegłem się paru błędów za które mógł mnie śmiało uwalić.
Nie mam większych problemów z jeżdżeniem, nawet sprawia mi to przyjemność, szczególnie jeśli prowadzę komfortowy wóz, aczkolwiek jest jeden mankament, pomimo takiego długiego stażu nienawidzę wielkich miast, przerażają mnie niesamowicie, wiąże się to też m.in. z kiepską orientacją w terenie co zawdzięczam właśnie mojej "kochanej porytej główce", niemniej jednak stopniowo się z nimi oswajam i mam nadzieję, że wkrótce będzie ok.
Sam egzamin to luzik . Teraz tymczasowo pracuje jako kierowca i dużo jeżdże po mieście i ogólnie spox . Problem zaczyna się gdy dostaje ataku fs za kierownicą . Wszędzie widzę wtedy oczy wpatrzone we mnie (każdy przechodzień i mijający mnie kierowca ) Boję się żeby komuś przez przypadek nie zrobić <<kuku>> Bardziej zwracam wtedy uwagę żeby unikać tych spojrzeń a co się z tym wiąże mniej zwracam uwagę na otoczenie . Może powinienem zostać pilotem ? :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
U mnie najgorsze były jazdy z instruktorem, czasami ostro sie wk***** bo widział (i nawet mówił) ze dobrze jeżdżę. Ale przez fobie zdarzało sie parę razy strzelić gafę. Ogólnie facet był strasznie nerwowy. Na egzamin jechaliśmy o 6 rano zima było strasznie zimno, w dodatku przez cała drogę jakaś lala z zawodówki non stop do mnie coś gadała. Przytakowałem jak głupi. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Myślałem przez całą drogę - "Niech to się już wreszcie skończy!".. w końcu dojechaliśmy. Ogólnie to sie zdziwiłem bo zbyt sie nie denerwowałem jak na "swoje standardy" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Trochę podbudował mnie fakt ze przed moja jazda koleś, który zdawał 7 raz nie zapiął pasów i oblał na placu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: . Ogólnie poszło z górki i zdałem za pierwszym razem. Ważne żeby sie przemóc i skupić. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

ps. jako że to mój pierwszy post na forum witam wszystkich fobików :Stan - Uśmiecha się:
Ja jestem obecnie w trakcie kursu i nie jest tak źle jak sobie wyobrażałam. Instruktora w elce mam fajnego, nie krzyczy, nie wyśmiewa itp. Najbardziej obawiam się egzaminu. Już sobie wyobrażam te tłumy ludzi patrzących na moje zmagania z placem manewrowym... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ja zdałam za 3 razem... Stres przeogromny... Na kurs poszłam, bo mama wierciła mi dziurę w brzuchu! Teraz jestem jej wdzięczna, bo daje mi to pewną niezależność!
Instruktora miałam spokojnego, nie krzyczał... ale łapał za kolano :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Stresowało mnie to niesamowicie... Bałam się go na początku... Ale okazał się niegroźny i sympatyczny w sumie...
Nienawidziłam jeździć, teraz zadziwiam się sama stwierdzeniem, że to lubię! :Stan - Uśmiecha się:
...
Janie mam prawka:Stan - Uśmiecha się: Za bardzo się stresuje:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ja właśnie jestem w trakcie jazd, dzisiaj pierwsze 2 godziny. Jeżdziłem tylko na placyku, ale jutro jadę na miasto :Stan - Niezadowolony - Brak słów: Ogólnie dużo przy tym roboty, na wszystko trzeba uważać jeszcze się w tym nie połapałem. Dobrze, że koleś ma te swoje pedały to może jakoś pójdzie ;]
...
...
jatez bym chciała miec prawko ,ale z naszą choroba to chyba nie możliwe, to pchanie sie na pewna smierc,skoro boje się tłumów,wszystkiego czym objawia się fobia sołeczna, to myślę sobie,że nie mam prawa nawet wjeżdżać na ulicę,bo albo siebie zaiję ,albo kogoś.Szkoda bo prawko by się bardzo przydało.Ciekawe,czy wogóle z taka chorobą mozna iść na prawo jazdy?czy musze kłamac,że jestem zdrowa psychicznie,(bo chyba wypełnia się jakiś formularz o stanie zdrowia,gdy zapisuje się na prawko?)a jeżeli się skłamie czy kiedyś może za to grozić jakaś kara?
Fiona napisał(a):Ciekawe,czy wogóle z taka chorobą mozna iść na prawo jazdy?

Są tutaj osoby, które zdały egzamin na prawo jazdy, a conajmniej jeden z nich jeździ samochodem. Ale to chyba zależy też od stopnia nasilenia się FS.
Ja mam silną fobie. Wśród dużej grupy ludzi czuję się jak słoń w składzie porcelany. Na drodze to zupełnie inna rzecz. Jeśli jeżdżę sam to prawie z pełną swobodą, no chyba że idzie jakiś znajomy to trochę tracę uwagę. Dla mnie - prawie żaden problem.

Ps. a u lekarza nie musisz mówić, że masz fobię gdy będzie pytał Cię o choroby psychiczne. Zresztą nawet gdybyś powiedziała to w żadnym wypadku Cię to nie dyskwalifikuje.
naprawdę?zawsze myślałam,że taka choroba to przeszkoda.Tylko,że ja nie mam podzielności uwagi.Chyba nie dałabym rady na uważanie na to co dzieje się na ulicy i doatkowo obsługiwać samochód