PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Bycie fobikiem, a prawo jazdy.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Amesfe, dopóki nie spróbujesz to się nie przekonasz. Jeśli masz tylko kasę, to bierz się za to bo prawko warto mieć. Poza tym przynajmniej na kursie nikogo nie rozjedziesz, bo instruktor nad tym będzie czuwał.
Pomyślę nad tym.
OtoJa napisał(a):
Hatifnatka napisał(a):W końcu na którejś jeździe bardzo zdenerwowało to tego faceta z którym jechałam i dostałam ochrzan.
On się mógł bać tak samo jak Ty, tylko on się obawiał o zdrowie/życie więc w końcu wybuchnął. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
On wybuchnął na parkingu, wtedy gdy coś tam z nerwów źle zrobiłam. Także to nie była chwila, w której całe życie miałoby mu przelecieć przed oczami. Zresztą żeby nie było, nie doprowadziłam nigdy do sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia. Może obawiał się, że jak mnie nie odwiedzie od jeżdżenia samochodem to w końcu jednak nastąpi katastrofa, nie wiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Fakt faktem, przy atakach paniki jeżdżenia zdecydowanie nie polecam :Husky - Podekscytowany:

Gość

Hatifnatka, ja właśnie z tego powodu czekałem ze zrobieniem prawka dobre kilka lat. Gdy chodziłem do liceum większość zapisywała się na kurs jeszcze przed osiemnastką. Ja nawet nie próbowałem, dobrze wiedziałem, że skończyłoby się to tak jak u Ciebie. Szkoda by było pieniędzy, nerwów, zachodu i czasu. Przez ostatnia lata pracowałem nad sobą i wypracowałem tyle, że w końcu byłem w stanie pójść na ten kurs i doprowadzić go do końca, mimo że i tak momentami bywało tragicznie.
Po mnie to instruktor równo jechał, co chwila dostawałem operd**** Oczywiście przez to jego darcie ryja i przekleństwa szło mi jeszcze gorzej. Fatalnie to wspominam. Później i tak musiałem jeszcze sporo godzin u spokojniejszych nauczycieli wykupić i w końcu po prawie pół roku od rozpoczęcia kursu się udało. Było to całkiem niedawno, bo w tym roku, wytrzymałem tylko dlatego, że mam te dwadzieścia kilka lat, gdybym był licealistą, to sądzę, że szybko bym zrezygnował. Ale i tak nie lobię jeździć samochodem.
Czyli z tego co piszecie dochodzę do wniosku, że poszłam na to nieszczęsne prawo jazdy w bardzo nieodpowiednim dla siebie czasie. Mogłam najpierw uporządkować trochę łepetynę, a dopiero potem brać się za jeżdżenie samochodem.
Fajnie, że Wy potrafiliście się nie zrazić i daliście radę :Stan - Uśmiecha się:
Podejrzewam, że tak. Gdybym poszedł wcześniej to pewnie do dziś bym nie miał :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Dzisiaj 4 raz oblałam egzamin. Jak się jest d*pa, nie kierowca to nie ma się co dziwić- ja już się poddaję.
ladykiller napisał(a):Dzisiaj 4 raz oblałam egzamin. Jak się jest d*pa, nie kierowca to nie ma się co dziwić- ja już się poddaję.
'

Nie!!! Nie poddawaj się! Szkoda chyba marnować kasę którą się zapłaciło za kurs, co nie? Wiem jaki to jest stres bo sam zdałem za 2. razem. Ale nie można się poddawać tylko trzeba próbować do skutku. Jedyne co możesz stracić to 140 zł :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
oldrapper napisał(a):
ladykiller napisał(a):Dzisiaj 4 raz oblałam egzamin. Jak się jest d*pa, nie kierowca to nie ma się co dziwić- ja już się poddaję.
'

Nie!!! Nie poddawaj się! Szkoda chyba marnować kasę którą się zapłaciło za kurs, co nie? Wiem jaki to jest stres bo sam zdałem za 2. razem. Ale nie można się poddawać tylko trzeba próbować do skutku. Jedyne co możesz stracić to 140 zł :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Fakt, że kasy poszło w to dużo, ale jak za każdym razem mam przeżywać taki stres, to chyba zejdę na zawał :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Jak Ci chamscy egzaminatorzy patrzą mi na ręce, a zarazem jak na idiotkę to już sama nie wiem co mam robić i popełniam idiotyczne błędy. Nawet branie dodatkowych jazd nie ma sensu, bo z instruktorem jeżdżę całkiem przyzwoicie.
Już odnoszę wrażenie, że to jest nie do zdania :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Mój kolega zdał za 7 razem. A mistrz kierownicy był z niego niesamowity, przy którymś podejściu jak egzaminator kazał mu skręcić w prawo tak się zestresował, że wybrał nie ten skręt. Błąd dałoby się przeżyć gdyby nie fakt, że wjechał komuś na podwórko :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Tak więc nie poddawaj się, wyluzuj w miarę możliwości i uwierz, że prawko jest do zdania.
@ladykiller, to użyj swej siły by przestawić mózg tak, by nie myślał o tym że jedziesz z egzaminatorem. Myśl tylko o poprawnej jeździe, a nie o tym czy jedziesz z mamą, egzaminatorem czy też ze spluwą przy skroni :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
To jedyny pomysł na jaki wpadłem, jeżeli oblewają Cię na głupich błędach. I przede wszystkim utrzymuj puls poniżej 100, to jest najważniejsze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Nie martw się ;na pewno zdasz za 5 razem ,nie warto się poddawać .

Pamiętaj ,że jeśli zrezygnujesz teraz to przepadnie Ci ważność testów! No i trudniej będzie potem zaczynać wszystko od nowa.
ladykiller napisał(a):Już odnoszę wrażenie, że to jest nie do zdania :Stan - Niezadowolony - Płacze:
To nie odnoś takiego wrażenia, bo jeszcze w to uwierzysz. Zastanawiałaś się czemu na jazdach z instruktorem wszystko jest w porządku a powtórzenie tego samego na egzaminie Ci nie wychodzi?
Cytat:Mój kolega zdał za 7 razem. A mistrz kierownicy był z niego niesamowity, przy którymś podejściu jak egzaminator kazał mu skręcić w prawo tak się zestresował, że wybrał nie ten skręt. Błąd dałoby się przeżyć gdyby nie fakt, że wjechał komuś na podwórko
hahaha no to nieźle :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Chyba muszę przetrawić tą dzisiejszą porażkę i może podejdę kolejny raz.

Cytat:I przede wszystkim utrzymuj puls poniżej 100, to jest najważniejsze

Chyba żartujesz, skoczył mi już chyba do 200. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Cytat:To nie odnoś takiego wrażenia, bo jeszcze w to uwierzysz. Zastanawiałaś się czemu na jazdach z instruktorem wszystko jest w porządku a powtórzenie tego samego na egzaminie Ci nie wychodzi?
bo mój egaminator... traktował mnie jak córkę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: haha byłam przy nim kompletnie wyluzowana, zero stresu. Chyba przez to że ma małego synka udzielało mu się tatusiowanie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Nie wiem jak, ale w końcu mi się udało. Panikowałem strasznie i miałem myśli żeby celowo zrobić jakiś błąd i od razu żeby zakończyć tą sytuację. Udało mi się od tego powstrzymać, ale i tak z tego stresu strasznie nerwowo prowadziłem. W końcu poprosiłem psychiatrę żeby mi zapisała coś na lęki co nie wpływa na zdolność prowadzenia pojazdów. Dostałem tabletkę i wziąłem ćwiartkę najpierw na jazdę z instruktorem (żeby się przekonać, czy nie wpłynie na zdolność jazdy), a później na egzamin. Potwornie się bałem ale byłem już w stanie panować nad pojazdem i zdałem - za czwartym razem.
Kiedy mam przejechać jakiś prosty odcinek jaki znam - nie ma problemu (nawet jak jest to kilkadziesiąt km). Gorzej, kiedy np. wjeżdżam do miasta i muszę szukać jakiejś ulicy. Niestety mam opóźniony czas reakcji i bardzo często jest tak, że po prostu błądzę po mieście, bo akurat za późno gdzieś skręciłem, albo za wcześnie.
Ja kategorię B zdałem za trzecim razem, ale nie widzę powodu żeby się załamywać i trzeba próbować do skutku. Prawda jest taka, że zdany egzamin to tylko dokument, ale dobrym kierowcą stajemy się po zrobieniu kilku tysięcy kilometrów i to pod warunkiem, że stale doskonalimy swoje umiejętności. Jeszcze pamiętam jak po pierwszym niezdanym egzaminie chciałem to wszystko rzucić w cholerę, ale potem był drugi i za trzecim razem się udało. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nie ilość egzaminów decyduje o tym jak dobrymi kierowcami się staniemy, bo zależy to od dalszej praktyki. Warto również w czasie kursu eksperymentować i współpracować z instruktorem. Zadawać pytania jeżeli czegoś nie wiemy, albo jeżeli nie jesteśmy pewni. Na chwilę obecną udało mi się zrobić kategorię A i B a rocznie robię około 30 tyś z czego 4 tyś na motocyklu, więc da się. Dobrym argumentem już poruszanym jest to że prawko jest czasami wymagane w pracy. Jak ktoś będzie miał pytania to służę pomocą.
Pozdrawiam!
Prawko zdawałem prawie 3 lata temu. Pamiętam jak stresowałem się nawet na jazdach, chociaż dobrze mi szło. :Stan - Uśmiecha się: Zdałem za drugim razem, choć mało zabrakło, abym zdał za pierwszym. Gość od kursów musiał się obok mnie naprawdę nudzić - taka była cisza w aucie. Jak odbierał kolejną osobę, to dopiero mógł pogadać. :Stan - Uśmiecha się: Marzy mi się kat. C, ale tam stresu jeszcze więcej...
Ja prawie trzy lata temu za cel postawiłem sobie kat. A i B :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Już gdy zapisywałem się w biurze łapy mi latały jakbym miał delire... Później przed pierwszą jazdą miałem spory stres i bałem się, że noga na sprzęgle zacznie mi podskakiwać, że o trzęsących rękach już nawet nie wspomnę...
Ale przypadkowo wpadłem na ciekawy pomysł, a mianowicie trzy za+:Ikony bluzgi kochać 2: mocne miętowe gumy do żucia, aby w pysku mocno paliło. Efekt tego miałbyć taki, żeby rozdzielić trochę moją uwagę na kilka czynności, czyli żucie gumy, ostry palący smak, prowadzenie auta i myślenie o stresie.Musiałem to sprawdzić, bo inaczej gdybym się "spalił" podczas pierwszej jazdy to później raczej było by już tylko gorzej.No i po takich zabiegach udało się, podczas pierwszych jazd był stres, ale nie tak wielki i w miarę elegancko ograniałem auto i motocykl, choć głowa z kaskiem mi się trzęsła, co u instruktora wywoływało drwiacy uśmieszek.
I później zawsze na każdą jazdę do pyska brałem trzy gumy. No i po dwóch miesiącach przyszedł dzień egzaminu, jakby tego wszystkiego było mało to przedemną gość się tak zestresował na motocyklu, że w 8 nie mógł tafić, a na dodatek ludzie czekający na swoich znajomych na "widowni" mieli niezłą beke z niego...Co również mnie jeszcze bardziej dobijało. Byłem pewien, że i ze mną za moment tak sie stanie, ale znowu 3 mentole i niech się dzieje co chce.Efekt... A i B zdane w jeden dzień! :Stan - Różne - Zaskoczony:
Bez żadnych tabletek uspokajających, stres był, ręce sie trzęsły, ale byłem pewien, że będzie gorzej.
Niewiem czy to zasluga odwrócenia mojej uwagi, również na żucie gumy a nie tylko na prawko, czy też tego że się aż tak bardzo się nie stresowałem. Ale wiem jedno, że to do tej pory mój największy życiowy sukces i niewiem czy go kiedykolwiek pobiję...
Cytat:Marzy mi się kat. C, ale tam stresu jeszcze więcej...
Mi również sie marzy, ale mam obawy czy dzisiaj gumy by jeszcze działały :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .
Ja miałem ten pozytyw, że zdawałem w 30-tysięcznym mieście, gdzie nie ma takich skrzyżowań jak np. w Lublinie. Wadą takiego rozwiązania jest to, że ciężko mi się jeździ po większych miastach. Jak zapisywałem się na prawko, to też miałem fajne drgawki, chociaż nic nie pobije moich drgawek podczas podpisu na dowód osobisty. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Ja stres prawie całkowicie wykluczyłem co chwile ssąc "meliski". :Stan - Uśmiecha się:
Uważam, że na dłuższą metę jazda po dużych miastach jest łatwiejsza, przynajmniej jeśli chodzi o główne drogi i skrzyżowania (czerwone stoisz, zielone jedziesz). Spokojnie można sobie terkotać na prawym pasie przepuszczając wariatów i autobusy, zerkać w nawigację albo mapę. Drogi są oznaczone, kierunki stoją co skrzyżowanie, itd. W każdym razie jazda po dużych miastach nie jest taka straszna.
orzeszeq napisał(a):Uważam, że na dłuższą metę jazda po dużych miastach jest łatwiejsza, przynajmniej
No tak, więcej stania w korkach niż samej jazdy :Stan - Uśmiecha się:
Nie mam prawa jazdy.Kilka lat temu zaplacilam za 1 lekcje jazdy z instruktorem,i przyznaje ze jazda samochodem sprawila mi przyjemnosc.
Niestety w obecnym stanie nie chcialabym kontynuowac nauki.Pewnie balabym sie wsiasc do samochodu.
Mam prawko od maja tego roku, teoria zdana na starych zasadach za pierwszym razem, praktyka za szóstym :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Z nerwów robiłem straszne głupoty np. niezatrzymanie na warunkowym. Sam kurs tez był dla mnie męką - denerwuje się gdy ktoś wymaga czegoś ode mnie i popełniam wtedy głupie błędy.
Ogólnie, jeżdżę dobrze gdy jadę sam lub z kimś przy kim możliwość s+:Ikony bluzgi pieprz: czegoś mnie nie stresuje.