Ja miałem robić od sierpnia ale jednak olałem sprawę - wakacje w towarzystwie rodziny się przedłużyły to czemu nie skorzystać. Miałem zacząć we wrześniu ale bardzo dobrze zrobiłem że dałem siana. Mam bardzo słabą odporność - ciągle choruję i minęły 2 tygodniu już jestem chory - byłyby opuszczone lekcje itd. kasa w błoto. W tym roku po maturze mam 4 miesiące wakacji przed studiami - nie wiem czy brać się za to prawko czy nie... wakacje są jedynym czasem kiedy mogę się totalnie odstresować, a prawko to znów wykłady w grupach, być może powaleni instruktorzy i egzamin... a dla mnie studia będą potężnym ciosem prawdopodobnie, znów nowi ludzie, nowa grupa z którą będę związany kilka lat. Stracę jedynego kumpla który mnie trzymał na duchu do tej pory w liceum. Nie będzie to na pewno dla mnie miłe, więc nie wiem czy marnować 3/4 wakacji na prawko które i tak prawdopodobnie mi się nie przyda, bo wszędzie i tak jeżdżę rowerem, a auta własnego brak. Gorzej w zimie, ale cóż. Zawsze ktoś podwiezie, albo można jechać tramwajem/autobusem. Jakbym mógł robić prawko na wiosnę w 2 klasie liceum... ale nie mogłem z powodu późnej daty moich urodzin. Wtedy nie choruję, jestem już "rozkręcony" społecznie po długim czasie chodzenia do szkoły, więc na pewno by mnie to nie stresowało tak bardzo, prawko bym zrobił przed wakacjami, egzamin w lecie a nie w zimie kiedy trudniej jechać i łatwiej oblać. Myślałem też o przyszłym roku przed wakacjami, ale wtedy matury i może mi czasu nie starczyć... A chciałbym mieć prawko, zawsze sie może przydać, do tego umiem prowadzić auto, znam dosyć dobrze przepisy dzięki jeżdżeniu wszędzie rowerem (dla przykładu potrafię zawrócić na rondzie rowerem).
Najgorzej będzie wytrzymać na teorii - jak myślicie lepiej iść do ośrodka gdzie jest kilku ludzi (jak mój jedyny kumpel - miał trzy dużo starsze osoby na wykładach i mówił że było spoko, ale można trafić też na kilku nieznośnych), czy może lepiej iść gdzieś gdzie będzie kupa ludzi i wmieszać się w tłum? Sam nie wiem... Jazda z instruktorem powinna mi nie przeszkadzać bo kontakty w 4 oczy mniej mnie męczą, byleby tylko nie darł się. A na egzamin... może wziąć jakieś prochy które nie dekoncentrują...
Jak w ogóle wygląda teoria? Kumpel który miał 3 osoby na wykładzie tylko słuchał instruktora i oglądał filmy które instruktor im puszczał, na koniec instruktor zrobił im pisemny test. Czy w innych ośrodkach jest inaczej? Nie wiem... trzeba zapisywać, pytają, czy coś takiego?
W ogóle najchętniej bym poszedł do tego ośrodka gdzie kumpel, to tylko 8 km od domu, rowerem tam z palcem w nosie dojadę, ale to zmusza mnie do zapisania się na kurs jak będzie ciepło, najlepiej przed wakacjami, ale wtedy matura... da się to pogodzić czy lepiej sie w to nie babrać w czasie matury?
Coś mnie ciągnie do zrobienia prawka, sam nie wiem dlaczego. Może dlatego że autem już jeździłem (ojciec nawet mówił że mam wrodzony talent do jazdy), przepisy mniej więcej znam dzięki jeździe rowerem po drogach (skręcanie w lewo bądź zawracanie na dużym rondzie ze światłami nie jest problemem mimo że wiem że jestem chyba zbyt odważny albo głupi
). Właściwie mam świetne predyspozycje żeby zrobić prawko. Moja fobia nie jest już tak silna jak kiedyś, z instruktorem prawdopodobnie wytrzymam, najgorzej będzie na wykładach bo nienawidzę grup, z którymi muszę spędzać dużo czasu. Zawsze się boję że ktoś zacznie się ze mnie śmiać i tak będzie cały czas aż do końca spotkań... takie doświadczenie ze szkoły. Nie spodobałem się w podstawówce i byłem męczony czy wręcz torturowany przez całe 9 lat (w gimn. miałem prawie tą samą klasę bo wszystko było w jednej szkole)