PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Niesmiałość = brak dziewczyny = brak seksu...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29
z tymi kursami uwodzenia to uważaj bo to często ściema. ludzie zmuszają ciebie do ośmieszania siebie, będziesz podchodził do dziewczyn tyle razy, że przestanie ciebie obchodzić czy się ośmieszysz. będziesz czuł się za+:Ikony bluzgi kochać 2:, ale po paru dniach ci przejdzie i znowu będziesz sobą. zmiana nie nastąpi w parę dni. i poza tym biorą grubą kasę, a sami często są dziwni i mają problemy. to twoich głębokich problemów nie rozwiąże.

ogólnie fora o nlp czy uwodzeniu przypominają mi sekty trochę. w ogóle nie ma na nich krytycznych wypowiedzi. polecam forum www.puahate.com na odtrutkę (jeśli interesowałeś się społecznością pua), choć oni przeginają w drugą stronę, sporo tam idiotów ale i mądrzy się znajdą. ogólnie jeśli nie chcesz być don juanem to nie warto się w to wkręcać. ale warto przeczytać książkę "Magic Bullets", jest bardzo dobra, ale wkręcanie się w tą społeczność, czytanie for jest z mojego doświadczenia stratą czasu i zdrowia.

lepiej skup się na powiększaniu kręgu znajomych, może jakieś zajęcia dodatkowe. masz pasję i pieniądze to jest Ogromny plus (przez duże o jak widzisz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:), ale zadbaj też o wygląd i samoocenę.
Samoocenę podwyższyć i przełamać irracjonalne przekonania pomoże Ci psychoterapeuta (poszukaj jakiegoś prywatnego, na necie może jakieś opinie znajdziesz). to jest 'must do'.
Druga opcja to zastanów się nad swoim wyglądem. twarzy i wzrostu nie zmienisz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ale możesz zrobić coś ze swoją garderobą, zacznij upierać się stylowo (masz przecież kasę, idź do dobrego sklepu i kup coś naprawdę extra, nie musisz mieć dużej ilości ubrań, z trzy komplety wystarczą). ciekawa (ale bez przesady) też na pewno pomoże. no i siłownia albo basen pomoże.



p.s. heh napisałem post do jakiegoś użytkownika na "s" był nad moim postem, ale go skasował :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Uwaga, wypowiedź perfidna!

Seks moim zdaniem jest przereklamowany, przynajmniej seks z kimś kogo się nie kocha. Może inaczej...Jeśli nie 'kocham' siebie, to (przynajmniej ja) nie odczuwam przyjemności z seksu ;§
Nie mam nawet orgazmu... Taka blokada psychiczna. Przy czym erekcja jest, tarcie jest, ale tego łaskotania brakuje :{
stres?
Mogę tak cały dzień figlować i jedynie się spocę...dla sportu. Nie pomogły nawet laski typu wiajpi z roksy i oral bez w ich wykonie ;[ (to nie kontrowersja tylko sczerość :Stan - Zadowolony - Całuje: )
Pochwal się lepiej jak tam leczenie. Jakieś postępy (nie licząc spraw intymnych)?
Postępy są. Zająłem się nareszcie sobą a nie tylko kompem. Wyglądam już jak człowiek nawet, ale to tylko kwestie wizerunku. Z dawnego mnie pozostało jedynie lenistwo. Próbuję brać los w swoje ręce. Piszę ze zwykłego telefonu bez klawiatury, tak więc wybacz mi oszczędność.

Przepraszam za offtop.
Seks można porównać do jedzenia lub oddawania czynności fizjologicznych. Jest przyjemny, ale nie wyzwala, niczego nie leczy i w niczym nie pomaga. Ot, biologia. Podstawowym błędem w myśleniu ludzi jest uzależnianie swojego szczęścia od posiadania partnera/partnerki, to prowadzi w ślepy zaułek. Trzeba się nauczyć bezwarunkowego bycia szcześliwym samemu ze sobą. Jeżeli ktoś ma problemy psychiczne, to będzie przenosił te problemy na związek. Druga osobę można naprawdę kochać tylko wtedy, gdy kocha się samego siebie.

gośćx

clouddead napisał(a):Seks można porównać do jedzenia lub oddawania czynności fizjologicznych. Jest przyjemny, ale nie wyzwala, niczego nie leczy i w niczym nie pomaga. Ot, biologia. Podstawowym błędem w myśleniu ludzi jest uzależnianie swojego szczęścia od posiadania partnera/partnerki, to prowadzi w ślepy zaułek. Trzeba się nauczyć bezwarunkowego bycia szcześliwym samemu ze sobą. Jeżeli ktoś ma problemy psychiczne, to będzie przenosił te problemy na związek. Druga osobę można naprawdę kochać tylko wtedy, gdy kocha się samego siebie.


[Obrazek: brawo12.gif]
...
Też wyznaje taką zasadę, ale nie wiem czy mnie ona nie doprowadza do jeszcze większej samotności i izolacji. I czy nie jest wymówką od bycia z ludźmi.
Rozpracuj sobie ten umysłowy schemat pt. "nie wiem czy mnie ona nie doprowadza do jeszcze większej samotności i izolacji. I czy nie jest wymówką od bycia z ludźmi." Sam się nakręcasz. Twój uwarunkowany umysł pepla takie rzeczy, miętoli na okrągło to samo ,"A co jeśli...." a ty mu wierzysz. Łap takie myśli od razu kiedy tylko powstają i wyrywaj im jaja z korzeniami. Patrz co się dzieje w twojej głowie, obserwuj i po prostu patrz nie identyfikując się z myślami. Umysł się uspokaja, wyłania się spokój i w takim stanie możesz dopiero iść do ludzi. Na luzie, wyjdź do ludzi nie potrzebując ich. Nigdy nie uzależniaj swojego samopoczucia od innych ludzi.
Ja uważam ,że nie da się naprawić samemu. Nie wiem ,czy macie tak samo ,ale jak jestem sam, poza życiem to tak na prawdę moje problemy mnie nie dotyczą bo są wyciszone. W praniu to dopiero wychodzą krzywe akcje. Nigdy nie dowiedziałbym się ,że potrafię być chorobliwie zazdrosny ,gdyby mnie coś takiego nie spotkało w wyniku relacji międzyludzkich. Nie wyobrażam sobie rozwiązania problemów jakie miałbym w związku bez wejścia w związek. Przede wszystkim nie wiem jakie to problemy, bo niby skąd? Muszą się pojawić. Jak nie będę próbował relacji z kobietami to nie dowiem się jakie mam z nimi problemy. Wg. mnie problemy w relacjach z ludźmi muszą być rozwiązywane na bieżąco w tych relacjach. Czy ktoś sam na sam ze sobą lub z terapeutą może cokolwiek rozwiązać? Czym? Wizualizacją? Teoretyzowaniem? Dla mnie receptą jest właśnie szukanie relacji i bycie wobec siebie bardzo obiektywnym, świadomym swoich motywów i uczuć. Wszelkie relacje z innymi ludźmi plus terapia ,a nie sama terapia. Zresztą na czym sama terapia miałaby bazować? Na dzieciństwie? To życzę szczęścia.
Wiesz, terapia to przede wszystkim relacja, więc już na samym początku strzelasz sobie samobója. Taka terapia przynajmniej jaką ja mam na myśli. To co przeżywasz, przeniesienia które wnosisz, możliwość wyrażenia ich w bezpiecznym miejscu sprawia, że dojrzewasz, bo zostawiasz przeszłość przeszłości, przeżywasz przeniesienie, ale mając kontekst dzieciństwa potrafisz to połączyć z sytuacjami, a jeśli dotrzesz do konkretów, to emocje się wzmacniają, wyrażasz je, jeśli terapeuta jest empatyczny i wspierający radzisz sobie ze wspomnieniami, emocjami. To jest terapia. Prawdziwa.

Ale ty chyba mówisz o terapii, w której terapeuta to guru, który zadaje Ci zagwostki, radzi co do twojego życia itp. Ale to nie jest relacja na równi i z empatią, tylko nauczyciel - uczeń.

2 edycja.

Acha, żeby nie było, możesz to skojarzyć z psychoanalizą, i wyśmiać. Masz rację, bo większość dzisiejszych psychoanalityków będzie Cię wpędzać w teorię i Ci nie pomoże. Mi chodzi o terapeutę, jako empatycznego, wspierającego świadka, który pomaga Ci poradzić sobie z przeszłością, a nie maglować ją bez sensu.
Nie chodzi mi o krytykę terapii ,tylko o to ,że trzeba do tego terapeuty z czymś przyjść (nie mam tu na myśli pieniędzy). Im większe bogactwo tego co się przeżyło i aktualnie przeżywa, emocji, uczuć ,przemyśleń tym większe pole manewru. Z wypowiedzi parę postów wyżej można wywnioskować ,że: "wezmę się za związki dopiero wtedy jak będę od fobii, nerwic i depresji czysty jak spirytusik". Wg. mnie to droga donikąd. Lepiej odbyć kilka (jeśli to konieczne) związków, prób by dopiero móc stwierdzić co nam doskwiera i w jakim stopniu już sobie z pewnymi problemami poradziliśmy. W przeciwnym wypadku to tak jakby uczyć się pływać nie wchodząc do wody, na sucho z książek. Terapia to oczywiście też relacja ,ale w porównaniu z tym co dostajemy w pracy, związku, od przyjaciół ,czy choćby terapii grupowej to indywidualna wypada słabo. Bardziej traktuje ją jako lupę do oglądania naszych relacji ,niż relacji jako takiej. Zresztą w magiczną formułę kontaktu terapeutycznego mającego sam w sobie działanie lecznicze, zwyczajnie nie wierzę. Nie za pieniądze. Albo inaczej: na mnie taki kontakt nie działa leczniczo, po prostu mnie drażni empatia i wsparcie za pieniądze. Stetoskop nie jest moim przyjacielem.
Z tym, że życie plus terapia się zgodzę. Chyba nigdzie nie pisałem, że sama terapia, jakiś kokon i nic innego. Jeśli tak, to przepraszam. Co do drugiej części, terapeutów to możesz mieć takie zdanie, ja mam inne. Oczywiście nie jest to przyjaźń, i nikt tego nie kwestionuje. Fałsz akurat bardzo szybko wykrywam, zresztą u nas to nie trudne. Ale w coś takiego jak empatię i związane z tym wsparcie nie trzeba wierzyć, to jest po prostu ludzkie. Jak ktoś coś przecierpiał, i mógł potem o tym komuś opowiedzieć, to rzeczą po prostu logiczną jest, że później z Tobą zrobi podobnie, czyli będzie potrafił zrozumieć twoją sytuację, i pomóc w przepracowaniu czegoś, przeżyciu. Pieniądze nie wykluczają empatii. Płacisz za czas, nie za to, żeby ktoś Cię klepał bez sensu po ramieniu, nie kumając Cię, bo to jest nic nie warte, fałsz się po prostu wykryje i ja z takiego terapeuty rezygnuje.
Chłopak chce zamoczyć i potrzebuje jakiegoś mięsa, a wy do tego filozofię dorabiacie ; p
konstruktywne rozwiązanie
Nitka napisał(a):No nie dobijajcie mnie!. Czy nie fajnie przeżyć to z kims na kim nam zalezy?, kto jest dla Nas wyjatkowy? . Nie wiem, ale ja odbieram to co mowicie, że dla Was to jest na tej zasadzie - byle jak i byle z kim :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

i tym się właśnie różnimy nitka. my faceci po prostu potrzebujemy bliskości, a ty chciałabyś mieć antonio banderasa w pałacu, bo inaczej to krokodyla daj mi luby. ja znam to podejscie, mam 33 lata i nigdy kobiety nie miałem. serdeczne dzięki paniusie.
Facet, który gardzi kobietami i traktuje jak zło tego świata, nie znajdzie baby nawet do seksu za darmo.
Ok, laski z przeszłości były takie, śmakie, to nie znaczy, że cała reszta jest identyczna. A jak się tak zakłada, to bez sensu jest szukanie jakiejkolwiek do czegokolwiek.
Chce się seksu, szuka się seksu. Chce się związku - tworzy się związek, co zakłada coś ponad seks jednak i jakoś większość facetów nie musi sięgać po "krokodyla", bo niektóre zachowania wychodzą spontanicznie, jak się widzi coś poza czubkiem własnego nosa.
Ostatnio zarejestrowałem się na pewnym portalu randkowym, wstawiłem zdjęcia i już na następny dzień odezwała się fajna, starsza ode mnie studentka. Piszemy ze sobą codziennie na gg, a w sobote ma dojść do spotkania i co teraz... Dziewczyna fajna, ja nikogo nigdy nie miałem (a bardzo bym chciał), sam fakt że założyłem konto na tamtej stronie już świadczy o desperacji z mojej strony a i tak myśle, żeby w ostatniej chwili odwołać całe spotkanie. Ten stres to mnie wyniesie w powietrze chyba, lęki przed odrzuceniem itp :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: sam nie wiem co zrobić...
Idź ! Musisz iść ! Zobaczysz wszystko będzie dobrze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jak dasz się pokonać lękowi to marny twój los, ale jak zrobisz to wbrew niemu to może czekać cie wspaniała przygoda , być może najlepsza w życiu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Nie ma potrzeby cytowania całego postu powyżej...

Sugar
Znaki napisał(a):Ostatnio zarejestrowałem się na pewnym portalu randkowym, wstawiłem zdjęcia i już na następny dzień odezwała się fajna, starsza ode mnie studentka. Piszemy ze sobą codziennie na gg, a w sobote ma dojść do spotkania i co teraz... Dziewczyna fajna, ja nikogo nigdy nie miałem (a bardzo bym chciał), sam fakt że założyłem konto na tamtej stronie już świadczy o desperacji z mojej strony a i tak myśle, żeby w ostatniej chwili odwołać całe spotkanie. Ten stres to mnie wyniesie w powietrze chyba, lęki przed odrzuceniem itp :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: sam nie wiem co zrobić...

Radzę się przełamać i iść bo widać, że chcesz tego, tylko się boisz. Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. Nawet jeśli nie wszystko wyjdzie po twojej myśli to myślę, że warto próbować, ponieważ to zawsze jakiś krok do przodu.

Koniecznie daj znać na forum czy się odważyłeś pójść na spotkanie :-)
Dzięki za wsparcie, macie racje ale dla mnie każde następne odrzucenie może się okazać gwoździem do trumny. Jestem nadwrażliwy jak większośc z nas ale na tym punkcie to już skrajnie :-(
Znaki napisał(a):Dzięki za wsparcie, macie racje ale dla mnie każde następne odrzucenie może się okazać gwoździem do trumny. Jestem nadwrażliwy jak większośc z nas ale na tym punkcie to już skrajnie :-(

hmm myślę, że trochę wyolbrzymiasz problem tak jak większość z nas. Jeśli chodzi o randki to wiadome jest ,że nie z każdym zaiskrzy coś albo czasem iskrzy ale po pewnym czasie, nie od razu. Nawet, jeśli nic z tego spotkania nie wyjdzie większego to nie koniec świata przecież. Niektórzy znajdują swoje połówki szybciej, a niektórym zajmuje to trochę więcej czasu. Grunt to nie załamywać się. Oczywiście łatwiej jest komuś obcemu dawać dobre rady,ale wiem na pewno, że pozytywne myślenie pomaga.

A możesz zdradzić ile masz lat ?
No tak ale jak ja coś próbuje to bardzo rzadko, a jak już próbuje to nic nie wychodzi i jestem w coraz większym strachu i desperacji że każda kolejna próba skończy się tym samym, i cała machina która pogłębia mój kiepski stan psychiczny, z tego właśnie powodu, się nakręca. Zacisne pasa i pójde, chociażby dlatego że nie chce wyjść na piz**sia który się umawia a nie przychodzi. Ale jak sobie poradze z ewentualną porażką to nie wiem.... Mam 21 lat.
Ej to czym ty się martwisz nooo, masz dużo czasu na znalezienie odpowiedniej dziewczyny,, jesteś jeszcze bardzo młody. Zobaczysz, głowa do góry
Może najlepiej byłoby gdybyś jej wytłumaczył swoją sytuację zanim się spotkacie
Przed pierwszym spotkaniem opowiadać o tym, że mam jakieś problemy natury psychicznej? Nie wiem czy to dobry pomysł. A spotkanie przełożone, bo zachorowałem ale autentycznie, nie że wymówke wymyśliłem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29