PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Pokonujemy fobię społeczną ,,krok po kroku'' terapia 20 tyg.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
"Co do mangi, wyobraziłam sobie ilustrowaną wersję terapii aach "
:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Fakt, to mogłoby być ciekawe... Zwłaszcza ilustracje lęków :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Hatifnatka napisał(a):Robię tą terapię robię i utykam w miejscu. Nie wiem o co chodzi, ale mam wrażenie, że jednak jakoś teraz zwiększa mi się po niej lęk, zamiast obniżać... Nie wiem czy coś źle robię czy jak. Próbuję dalej, może coś zaskoczy.
Hatifnatka jak podchodzisz do stosowania terapii? Ograniczasz się tylko wyłącznie do czytania czy starasz się wprowadzić w życie zawarte tam stwierdzenia i schematy? Moim zdaniem skuteczne jest potraktowanie swoich schematów myślowych za błędne i nieracjonalne, a te zawarte w terapii za odpowiadające rzeczywistości (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
BlankAvatar napisał(a):Co masz na myśli, z tym zwiększaniem lęku?
Chodzi o to, że na przykład przed rozpoczęciem terapii w pewnych sytuacjach miałam wcześniej mniejszy lęk np. gdy szłam do znajomego sklepu. Robiąc terapię okazało się, że zaczęło mnie to jakoś bardziej przerażać. Kiedy ją po raz pierwszy robiłam (to jest moje drugie podejście) nie było czegoś takiego, więc nie wiem skąd to się teraz wzięło.

Zas napisał(a)::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Fakt, to mogłoby być ciekawe... Zwłaszcza ilustracje lęków :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Chciałabym zobaczyć wredne ANTsy rozprawiające na zjeździe negatywnych myśli :-P.

cod napisał(a):Hatifnatka jak podchodzisz do stosowania terapii? Ograniczasz się tylko wyłącznie do czytania czy starasz się wprowadzić w życie zawarte tam stwierdzenia i schematy? Moim zdaniem skuteczne jest potraktowanie swoich schematów myślowych za błędne i nieracjonalne, a te zawarte w terapii za odpowiadające rzeczywistości (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku).
Staram się wprowadzać je w życie. Na początku zapominałam o tym, ale potem bardziej weszło mi w krew. Ciężko mi było z tym trochę wolniejszym mówieniem, ale gdy zaczęłam o tym pamiętać, faktycznie pomaga mi to. Tak jak to teraz napisałeś przyszło mi do głowy, że może zbyt dużo skupiałam się na tym co jest nieracjonalne, a za mało wkładam sobie do głowy tych racjonalnych rzeczy. Myślisz, że może tak być?
Hatifnatka napisał(a):Chodzi o to, że na przykład przed rozpoczęciem terapii w pewnych sytuacjach miałam wcześniej mniejszy lęk np. gdy szłam do znajomego sklepu. Robiąc terapię okazało się, że zaczęło mnie to jakoś bardziej przerażać. Kiedy ją po raz pierwszy robiłam (to jest moje drugie podejście) nie było czegoś takiego, więc nie wiem skąd to się teraz wzięło.
nie przejmuj się tym; żeby potem nie stało się tak, że zaczniesz się bać, nakręcać się, że terapia działa na odwrót.

:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
BlankAvatar napisał(a):nie przejmuj się tym; żeby potem nie stało się tak, że zaczniesz się bać, nakręcać się, że terapia działa na odwrót.

:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
No właśnie już mi to nawet przez myśl przeszło :Stan - Niezadowolony - W szoku:. Dobra, spróbuję się nie przejmować. Czyli mam rozumieć, że to nie jest nic strasznego? :-P
Hatifnatka napisał(a):Chodzi o to, że na przykład przed rozpoczęciem terapii w pewnych sytuacjach miałam wcześniej mniejszy lęk np. gdy szłam do znajomego sklepu. Robiąc terapię okazało się, że zaczęło mnie to jakoś bardziej przerażać. Kiedy ją po raz pierwszy robiłam (to jest moje drugie podejście) nie było czegoś takiego, więc nie wiem skąd to się teraz wzięło.
W tym wypadku możesz odczuwać większy lęk jeżeli koncentrujesz się na lęku. W terapii jest to wspomniane, żeby nie skupiać się na lęku. Musisz odrzucić lęk, ale z nim nie walczyć. W kluczowym momencie, czyli np. pójście do sklepu zapomnij że się boisz i idź tam na luzie.

Hatifnatka napisał(a):Staram się wprowadzać je w życie. Na początku zapominałam o tym, ale potem bardziej weszło mi w krew. Ciężko mi było z tym trochę wolniejszym mówieniem, ale gdy zaczęłam o tym pamiętać, faktycznie pomaga mi to. Tak jak to teraz napisałeś przyszło mi do głowy, że może zbyt dużo skupiałam się na tym co jest nieracjonalne, a za mało wkładam sobie do głowy tych racjonalnych rzeczy. Myślisz, że może tak być?
Ja o wolniejszym mówieniu w dalszym ciągu zapominam:Stan - Uśmiecha się:. Inna sprawa, że tak właściwie możliwe że je stosuję. Co do racjonalnych rzeczy to chyba dobrze jest sobie próbować je wytłumaczyć, zrozumieć, tak aby faktycznie być do nich przekonanym. Można np. postawić się w sytuacji osób trzecich i pomyśleć co one myślą w zetknięciu z takim "fobikiem".
cod napisał(a):W tym wypadku możesz odczuwać większy lęk jeżeli koncentrujesz się na lęku. W terapii jest to wspomniane, żeby nie skupiać się na lęku. Musisz odrzucić lęk, ale z nim nie walczyć. W kluczowym momencie, czyli np. pójście do sklepu zapomnij że się boisz i idź tam na luzie.
To chyba faktycznie koncentrowałam się wtedy na lęku, zamiast go zignorować.

cod napisał(a):Ja o wolniejszym mówieniu w dalszym ciągu zapominam:Stan - Uśmiecha się:. Inna sprawa, że tak właściwie możliwe że je stosuję. Co do racjonalnych rzeczy to chyba dobrze jest sobie próbować je wytłumaczyć, zrozumieć, tak aby faktycznie być do nich przekonanym. Można np. postawić się w sytuacji osób trzecich i pomyśleć co one myślą w zetknięciu z takim "fobikiem".
A czyli okazuje zapominanie o elementach terapii wcale nie musi być złe, zapamiętam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. No właśnie ja chyba ciągle do wielu racjonalnych rzeczy, nie jestem przekonana. Powtarzanie mechaniczne to co innego, a co innego faktyczna wiara w to. Podoba mi się ten sposób z osobami trzecimi i tak też będę robiła.
Hej witam Was.
Jeśli chodzi o terapię Richardsa to po dość regularnym stosowaniu jej przez 8 tygodni miałam poczucie, że mnie zmienia tzn. mój sposób myślenia i postrzegania siebie i świata na dużo bardziej pozytywny. Kiedyś miałam to samo uczucie jak chodziłam do psychologa (niestety nie dokończyłam terapii ze względu na brak funduszy) i podczas czytania pewnej książki o pokonywaniu lęku (nie pamiętam tytułu). Po 8 tygodniach stosowania terapii nie mogłam dalej jej kontynuwać tak regularnie jak wczesniej bo doszło dużo obowiązków itd. Kiedy przyszedł czas próby czyli wesele krewnego i jeszcze parę innych towarzyskich spotkań nie mogłam sobie przypomnieć NIC. Czarna dziura. Absolutnie żadnych zdań polepszających samopoczucie wykutych przecież wczesniej na pamięć. Dopadał mnie za każdym razem taki stres że nawet teraz jak o tym piszę czuję bół żołądka. Czy to możliwe żeby te 8 tygodni nie wpłyneło w ogóle na mój stan? A wręcz żeby się pogorszył? Pytam Was bo męczę się z moją fobią odkąd skończyłam 13 lat i teraz mam jeden z moich cięższych jej okresów w życiu a dosięgłam już 30-stki. Co prawda mogę przyznac, że mimo mojej fobii wiele w życiu osiągnęłam ale moim największym osiągnięciem w chwili obecnej byłoby zjedzenie w obojętnie jakim towarzystwie posiłku bez żadnej krępacji, stresu itd. Co dla większości ludzi jest proste jak "oddawanie moczu" dla mnie jest horrorem. Z chęcią zamieniłabym się z kimś na inną fobię gdyby tak było można.
Sissi napisał(a):Po 8 tygodniach stosowania terapii nie mogłam dalej jej kontynuwać tak regularnie jak wczesniej bo doszło dużo obowiązków itd. Kiedy przyszedł czas próby czyli wesele krewnego i jeszcze parę innych towarzyskich spotkań nie mogłam sobie przypomnieć NIC. Czarna dziura. Absolutnie żadnych zdań polepszających samopoczucie wykutych przecież wczesniej na pamięć.
Ja jestem obecnie w 14 tygodniu i miałem po drodze kilkutygodniową przerwę. Zrobiłem sobie kilka dni powtórki całego materiału i kontynuuję dalej. Polecam zrobić sobie ściągawkę z terapii, a więc wypisać ważniejsze rzeczy i powtarzać regularnie albo w sytuacji kiedy istnieje taka konieczność.

Sissi napisał(a):Czy to możliwe żeby te 8 tygodni nie wpłyneło w ogóle na mój stan?
Policzmy: 7 dni * 8 = 56 dni
W terapii jest napisane, że aby zmienić połączenia neuronowe potrzeba jest 45-55 dni powtarzania. Generalnie w różnych publikacjach naukowych w różnych kontekstach dominuje teza o około 50 dniach. Teoretycznie na ten moment powinnaś z automatu stosować powolne mówienie. I tyle. Dodam jeszcze że tutaj zapewne chodzi o regularne i skuteczne codzienne powtarzanie co z reguły nie często się udaje. Ja osobiście automatycznie nie stosuje prawie niczego. Muszę dalej się sam pilnować.

Sissi napisał(a):A wręcz żeby się pogorszył?
Koleżanka Hatifnatka która pisała posty wyżej ma taki sam problem. Chyba musicie się w tej kwestii jakoś zgadać:Stan - Uśmiecha się:
dopóki nie będziecie stosować tych różnych technik w życiu, przez dłuższy czas, dopóty się ich nie nauczycie (nie zautomatyzują się). Ergo nie da się pokonać fobii trenując za mało (rzadko albo przerywając terapię) lub czytając/trenując jedynie w domu.

Często nawet pełne 3 miesiące, to będzie za mało, by wyleczyć fobię (choć stan się poprawi) i trzeba swoje leczenie kontynuować dalej (za pomocą poznanych technik).

Wcale nie dziwi, że po niepełnej terapii, podczas "czasu próby" dopadł Cię ogromny stres. CBT to nie jest trening olimpijski, który przygotowuje Cię do jednego występu w zawodach. Terapia polega na stopniowym pokonywaniu lęku w coraz trudniejszych sytuacjach. Więc jeśli Twoim największym strachem jest jedzenie w miejscach publicznych, to zanim wylądowałaś na weselu, powinnaś już była mieć TO opanowane w mniej stresujących okolicznościach. Powinnaś zacząć od oswajania się z jedzeniem w miejscu publicznym samotnie, bądź z jedną osobą (czy jak tam Ci łatwiej) i stopniowo iść dalej. Nawet takie podejście nie gwarantuje, że nie będziesz czuć lęku na coraz wyższym szczebelku tej drabinki. Właściwie, to niemal pewne, że będziesz odczuwać spory lęk za każdym razem a dopiero po którymś tam razie będzie się on zmniejszał na tyle, byś mogła zwiększyć "poziom trudności". I tak, cierpliwie, do wyleczenia.
I właśnie z tą cierpliwością u mnie krucho. Niby człowiek racjonalnie rozumuje i wie że to wszystko wymaga czasu, jednak w środku czuje pragnienie żeby nastąpił jakiś cud i żeby szybciej się wszystko udało. Ja jadłam sobie z drugą osobą. Nawet poszłam do restauracji i trochę poskubałam ale to był epizod. Kiedyś chodziłam sobie z mężem po restauracjach i czułam się dzięki niemu swobodnie mogąc jeść zarówno przy nim jak i przy innych gościach restauracji. Natomiast pod koniec zeszłego roku dopadła mnie to że nawet przy mężu zjeść nie mogłam. Masakra....
Nie masakra. Spokojnie. :Stan - Uśmiecha się - LOL: Rób terapię i zastanów się jak mógłby wyglądać Twój indywidualny program oswajania się z jedzeniem. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: No i troszkę zdystansuj się od tego lęku. To że jest, to nic złego. Pobędzie i zniknie. Taka jest kolej rzeczy.
Ech, tak się rozmarzyłem, jak nie nowotwory, to może chociaż choroby skóry tym czytaniem dałoby się leczyć?...

Swoją drogą ta terapia jest niewykonalna po przeczytaniu paru artykułów na Wikipedii czy paru wątków na forum - nagromadzenie irytujących, infantylnych sposobów dotarcia do czytelnika połączonych z już posiadanymi informacjami to prawdziwa mieszanka wybuchowa...
wierze, że ktoś tak inteligentny jak Ty, rozumie, że poradniki są pisane dla wszystkich i jest w stanie poradzić sobie z formą, by dotrzeć do treści
Cóż, na pewno wyłapuję tanie chwyty erystyczne w rodzaju "wierze, że ktoś tak inteligentny jak Ty" :Stan - Niezadowolony - Diabeł:. Może więc nie jest najgorzej...
Ale postaram ci się odpisać obszerniej, tylko nie teraz, teraz jest dobra pora na rozproszenia przed snem, czyli np. ponowne przechodzenie Crysisa 2.
to nie był chwyt; szczerze wierzę, że poradziłbyś sobie z tym zadaniem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Widzisz, po prostu, chociaż jestem niedojrzałym :Różne - Koopa: i wewnętrznie oraz zewnętrznie wciąż głupim dzieckiem, to totalnie mnie powala rozmawianie z muskiem albo "słodka" personifikacja negatywnych myśli. Przecież psychologia przewiduje chyba, że aby zwiększyć siłę przekonywania trzeba trafić do odbiorcy. A czytanie tego po prostu częściej mnie męczy. Ta narracja jest za często ni to pompatyczna, ni to naiwna, a czasem prymitywna jak bajka dla pięciolatka. Chyba, źe to jest prawdziwa tajemnica działania - np. stosujesz się do rzuconego na początku "Przeczytaj kilkukrotnie materiał o zjeździe negatywnych myśli." i za drugim czytaniem (jak w Kościele, nie?) dostajesz już białej gorączki, więc mówisz sobie - no k...a, od jutra z tą fobią koniec, byle tego nie czytać trzeci raz!"

No dobrze, ale to ledwie wejście do lasu pełnego mrowisk (wczuwam się w konwencję). Dalej jest nieco lepiej. Można wyłapać parę tych infantylnych pozytywnych kłamstw z gatunku "jestem za+:Ikony bluzgi kochać 2:" które mają sens, i parę rzeczowych informacji. Można się złapać na jakieś głaskanie po główce, znalazłem wśród tych kwestii kilka takich, ktore były sugestywne, a które wcześniej udało mi się usłyszeć może raz podczas moich żałosnych w ogromnej mierze terapii. Problem w tym, ze streścić można by je było na jednej kartce, zamiast na dzieisęciu. I cholera, wtedy to może te powtórki miałyby sens?

Swoją drogą są tu nawet komiczne fragmenty. Jak choćby rozproszenie polegające na rozmowie z... przyjazną czy w jakiś inny sposób nazwaną, ale pozytywną, osobą. Wizja, że osiągający rekordowe wyniki w testach wykrywających fobię odludek ma takową mocno burzy logikę wywodu. Fajne jest też, gdy buntownicze, niedziałające myśli wpisujące się w paradoks walki ("przecież inni tak nie robią, i ja nie muszę") stają się nagle pozytywnymi i leczniczymi podczas bankietu. No, tylko ten jeden rodzaj, ale to i tak ciekawe :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Czyżby uświadomienie sobie fobii było czynnikiem, który nagle zamienia truciznę w lekarstwo?

"Podoba mi się" też ten optymizm - świat i ludzie robili nam potężne pranie musku przez lata, a teraz to my sami będziemy w stanie jeszcze lepiej siebie oszukać i wyprać sobie musk. (I'm almighty! Yeah!)... Od razu stają mi przed oczami te śmieszne filmy sprzed lat w których ludzie puszczali sobie na kasetach zapętlone "jestem zaj...y". No tak, to też terapia z epoki kaset magnetofonowych.

Nawet jeśli to spore uproszczenie, bo w 3/4 terapii zaczyna się zachęcanie do praktyki, to właśnie z nim stykasz się na początku i przez większość czasu i właśnie to kompletnie do mnie nie trafia. W pewnym momencie czytania tych notatek i powtarzania tysiąc razy tego samego dociera do ciebie z niespotykaną mocą, że nadal się oszukujesz. A najlepiej wypada to w takim zestawieniu "mamy negatywne doświadczenia, przeszłość bla bla bla, więc teraz powiedzmy sobie: Świat jest piękny! Wspaniały! Cudowny! Kolorowy! Każda ulica to dzieło najlepszego urbanisty, każdy domek - architekta, każda spotkana osoba to przyjaciel. I jak sobie to powiemy - to tak się stanie!".

Tak: zalazłem parę fajnych głaskających po główce (niektórzy kochają ironizować w ten sposób, nasiąkam tym) afirmacji, parę motywujących zdań, które chciałbym od kogoś szczerze usłyszeć, ale po każdym takim fragmencie wali mnie w twarz bez ostrzeżenia jakieś kosmiczne swego rodzaju reductio ad absurdum albo natchniony monolg z kiepskiego filmu o mnichach z Shaolin. O, to jest bardzo dobre porównanie!

Tan styl utrzymuje się przez ponad połowę notatek. Nie potrafię sobie wyobrazić w związku z tym, ze ktoś potrafił to czytać przez pierwsze 15 tygodni i że komukolwiek same te notatki poważnie pomogły. (Przeiceż to ciągłe zcytanie i powtarzanie ma działać, nei wyłuskanie jakichś informacji...) Zresztą sam autor zakładał, że to tylko drobny dodatek do prawdziwej terapii, w tym grupowej...

Właściwie najciekawsze co da się w tym zalewie zdań wyłapać to racjonalne tłumaczenie oczekiwań innych ludzi. Jest parę takich momentów, i podobnie jak te wcześniej wspominane, mają one sens.

Oczywiście, gdyby dobry specjalista, zainteresowany swoja pracą i pomocą pacjentowi podawałby mi te informacje na żywo, w kontakcie z nim,w interakcji, to mogłoby mieć sens. NURT CBT na pewno ma sens. Ale by przebrnąć przez formę tej konkretnej czytanki jestem jednak za głupi, q.e.d.
cóż, to jest dobre pytanie czemu niektórzy mają skłonność do reagowania aż tak przesadnie na formę tej terapii. Żeby nie było, że nie widzę problemu w tym, że jest trochę zbyt "amerykańska" (a więc nie zaadoptowana do naszej kultury), to myślę, że nie jest tak źle jak niektórzy odbierają. Nie ma tam nigdzie afirmacji typu "jesteś zwycięzcą" czy argumentów "skoro kiedyś było :Ikony bluzgi grzybek:, to teraz będzie wspaniale; świat jest piękny, pełen troskliwych misiów, a domki są z piernika". No ale sam zauważasz, że sprowadzasz sprawę do absurdu, a spotkałem się już z reakcjami, że terapia (w ogóle), to jakaś forma zamachu na wolność, bo jest nakazem, wmuszeniem pozytywnego, przekoloryzowanego myślenia. I tak zupełnie na serio. Wtedy to wypada chyba tylko spytać czy mówimy o tym samym źródle.

BTW nie uważam, żeby wszystko w tej terapii na pewno działało, ale nie widzę przeciwwskazań, żeby jej się podejmować. Staram się podchodzić do tegona zimno, bez uniesień spowodowanych skojarzeniami z kasetami leczniczymi na noc z lat 90-tych.

Anyway,

Cytat:Widzisz, po prostu, chociaż jestem niedojrzałym :Różne - Koopa: i wewnętrznie oraz zewnętrznie wciąż głupim dzieckiem, to totalnie mnie powala rozmawianie z muskiem albo "słodka" personifikacja negatywnych myśli. Przecież psychologia przewiduje chyba, że aby zwiększyć siłę przekonywania trzeba trafić do odbiorcy. A czytanie tego po prostu częściej mnie męczy. Ta narracja jest za często ni to pompatyczna, ni to naiwna, a czasem prymitywna jak bajka dla pięciolatka. Chyba, źe to jest prawdziwa tajemnica działania - np. stosujesz się do rzuconego na początku "Przeczytaj kilkukrotnie materiał o zjeździe negatywnych myśli." i za drugim czytaniem (jak w Kościele, nie?) dostajesz już białej gorączki, więc mówisz sobie - no k...a, od jutra z tą fobią koniec, byle tego nie czytać trzeci raz!"
lol.
ANTs (Automatic Negative Thoughts) czyli automatyczne negatywne myśli są podstawowym problemem przy fobii społecznej. Tak się składa że akronim układa się w formę, którą fajnie personifikować, co imo jest dobrym zabiegiem, bo stwarza bardzo szybkie, wygodne i trwałe skojarzenia. Skoro większość ludzi ma problem z wyłapywaniem tych myśli, to metafora bardzo tutaj pomaga. Jeśli ten zjazd jest aż tak męczący dla Ciebie, to możesz go sobie odpuścić.


Cytat:Problem w tym, ze streścić można by je było na jednej kartce, zamiast na dzieisęciu. I cholera, wtedy to może te powtórki miałyby sens?
Nie pytaj mnie jak powinno wyglądać streszczenie (i czy można by bardziej streścić), bo nie wiem.


Cytat:Swoją drogą są tu nawet komiczne fragmenty. Jak choćby rozproszenie polegające na rozmowie z... przyjazną czy w jakiś inny sposób nazwaną, ale pozytywną, osobą. Wizja, że osiągający rekordowe wyniki w testach wykrywających fobię odludek ma takową mocno burzy logikę wywodu.
Musisz przyjąć do wiadomości, że niektórzy fobicy mają taką osobę, a to był tylko przykład. Być może denerwujący, ale to tak jakby złościć się, bo się telewizora nie ma, a jako przykład podano oglądanie TV.

Cytat:Fajne jest też, gdy buntownicze, niedziałające myśli wpisujące się w paradoks walki ("przecież inni tak nie robią, i ja nie muszę") stają się nagle pozytywnymi i leczniczymi podczas bankietu. No, tylko ten jeden rodzaj, ale to i tak ciekawe
Nje rozumiem

Anwyay 2, fajnie że zauważasz też dobre punkty.
No cóż, ja też nie przepadam za taką formułą, amerykańską, rozwlekłą ... (jak ci to przeszkadza to przecież autor namawia do robienia własnych notatek i ich czytania - więc zrób sobie takie własne streszczenie i to właśnie je czytaj). Mi akurat to, że autor jasno mówi co mam robić - bardzo odpowiada. Bo jak czytam inne książki, to poprostu je czytam i dalej nie wiem co mam robić. A tu kawa na ławę

Jestem dopiero w drugim tygodniu, ale przeglądałam mniej więcej resztę, wydaje mi się sensowna. Dla mnie najważniejsze, że mam nadzieję, że praca da efekty. Podczytuję jednocześnie "Terapię lęku społecznego" Hope i w zasadzie są one wspólne
"Nie ma tam nigdzie afirmacji typu "jesteś zwycięzcą""

No niestety... nawet jeśli nie ma w treści notatek dokładnie takich afirmacji, to niektóre zbliżają się niebezpiecznie do podanego przykładu. Przekoloryzowane myślenie nie jest narzucane notorycznie, ale są etapy tak intensywne, że nie dziwią mnie i takie reakcje, jak opisywana przez ciebie. Gdybym czytał te materiały dwa lata temu, też użyłbym przejaskrawionego, dosadniejszego opisu.
Wybaczcie, że się wtrącę, nie czytałam tekstu o którym rozprawiacie, ale dawno, dawno temu zdarzało mi się czytać różne psychologiczne poradniki amerykańskie właśnie i tak, one są zwyczajnie durne, jeśli czyta się je w przekładzie. Polecam czytać w oryginale albo wcale.
"Wcale", to kiepska opcja, bo nie ma zbyt wiele innych do wyboru.

Zresztą, poradniki czytasz po to, by się czegoś nauczyć, a nie dla przyjemności.

No i jak już wspomniane, Richards nie jest taki straszny. Ludzie na forach dają sobie z nim radę (na innym forum jest bardziej popularny). Można też robić jak zasugerowała ajanie i spisywać własne notatki z sesji.

Kierujmy się pragmatyzmem..
Znaczy, że polscy specjaliści nie parają się pracą twórczą w tej dziedzinie. No, to słabo.

Nie chodzi o czytanie dla przyjemności, tylko chyba zwyczajnie o to, żeby móc potraktować autora książki poważnie. A o to ciężko, gdy czujesz, że ma Cię za idiotę.

Jeśli chodzi na przykład o te negatywne myśli, to mnie przekonał Seligman. Bo Seligman jest uczciwy, mówi wprost - to jest oszukiwanie się. Mówi, że to pesymiści bardziej 'mają rację', to oni bardziej widzą świat takim jakim jest, a optymiści żyją poniekąd w świecie iluzji (poniekąd, bo dzięki swojemu 'zaburzonemu' sposobowi widzenia świata z czasem czynią tę iluzję faktem). I mówi też - jeśli jest z Tobą nie najlepiej, to pooszukuj się trochę. Nie zawsze, nie w każdej sprawie, są takie w których warto pozostać pesymistą, ale w niektórych nie warto.
No i on się nie kreuje na jakiegoś wielkiego znawcę, którego należy słuchać "bo tak", on sam jest poszukiwaczem i odkrywcą, jeśli czegoś nie wie, to mówi uczciwie, że nie wie, dlaczego wyszły takie czy inne wyniki badań.
No, ale to też nie jest podejście, które każdemu by pasowało. Mnie akurat podeszło, bo ja lubię wiedzieć dokładnie co i jak i dlaczego, a kogoś mogłyby np. zmęczyć opisy eksperymentów, albo właśnie mogliby się czuć niepewnie z powodu braku nieznoszącego sprzeciwu tonu.
Jedni mają tendencję do posłuszeństwa wobec autorytetów, a inni do ich podważania. Nie sądzę więc, by jeden szablon był w stanie nadać się dla wszystkich. Podejrzewam, że u niektórych zbyt wiele energii trwonione jest na próby przekonywania siebie, że "to wcale nie jest tak idiotyczne jak mi się wydaje", w związku z czym zbyt mało jej zostaje na faktyczną pracę nad sobą.

A takie zwyczajne wciskanie ludziom kitu działa, ale chyba dopiero wtedy, gdy jest już na tyle źle, że właściwie nie ma wiele do stracenia i wówczas uwierzy się we wszystko.
piszesz to tak jakby Richards rzeczywiście układając program terapii miał nadzieje kogoś obrazić. "Napiszę jak do dzieci, bo to idioci, he he" :Stan - Uśmiecha się - LOL: Jego program jest po prostu łopatologiczny, masz go wbijać do głowy, bez miejsca na dywagacje, co się skąd wzięło.

Seligman, to inna para butów. On całe życie był przede wszystkim naukowcem(psychologiem), a nie terapeutą(psychologiem). Dlatego zanim spróbuje Cię do czegoś przekonać, to wytłumaczy dlaczego miałabyś mu uwierzyć. Wyznacza nowy, fajny trend, by w poradnikach "dla ludu" też pisać krytycznie.

Anyway, na rynku znajdziesz wiele książek napisanych przez badaczy, które nie zawierają rozdziałów z opisami badań (jak choćby hope i heimberg o fobii też). Chyba większość. Z jednej strony, to zrozumiałe, bo pacjent naprawdę nie potrzebuje wiedzieć w jaki sposób badacze doszli do swoich wniosków, żeby się wyleczyć. Nie ma raczej potrzeby robić książki dwa razy grubszej niż być musi. Ale z drugiej, różnych poradników jest już tyle... Byle Pawlikowska może spisywać od czapy różne swoje pomysłowości. Więc warto, by "zwykły człowiek", wiedział w jaki sposób wybierać poradniki; jak podchodzić krytycznie do lektury.

Ale to już temat na inną dyskusję..
Chciałam ostatnio, zanim przydarzyły mi się problemy z dostępem do sieci i kilka innych okoliczności, dodać jeszcze, żebyście zignorowali ten mój poprzedni post, bo ja piszę z myślą o różnych poradnikach, na które natrafiałam dawnymi laty w bibliotece, a nie o książce, o której jest mowa w tym wątku, a jej nie czytałam, więc tak na dobrą sprawę offtopuję. Ale skoro odpisałeś, BlankAvatar, to odniosę się do tego, chyba, że jest tutaj gdzieś bardziej odpowiedni dla tej dyskusji wątek :Stan - Uśmiecha się:

BlankAvatar napisał(a):pacjent naprawdę nie potrzebuje wiedzieć w jaki sposób badacze doszli do swoich wniosków, żeby się wyleczyć
Czy nie jest naiwnym sądzenie, że każdy, naprawdę każdy, potrzebuje tego samego? Najpierw wszystkich ugnieść tak, by się zmieścili do identycznych foremek, a później niech już się pieką. A może by tak dla każdego inną, dopasowaną do niego foremkę?
Aby okazać komuś brak szacunku, nie trzeba mieć takiej intencji. Wystarczy... nie okazać szacunku. Potraktować z góry. Ja wiem, Ty nie wiesz, ja jestem nauczycielem, Ty uczniem, ja mówię, Ty słuchaj. Nie wiem, co ten Richards pisze, ale takie podejście jest chyba dość powszechne. Wydawałoby się, że ktoś latami zgłębiający tajniki psychologii, będzie sobie zdawał sprawę z tego, że komunikat nadawany nie równa się komunikatowi odebranemu. Ale np. taki Kantor pokazuje, że można być psycho(...) i jednocześnie nie mieć odrobiny świadomości, w jaki sposób odbierać go mogą inni i jak bardzo skompromituje się załatwiając jakieś swoje prywatne porachunki ze znajomymi i członkami rodziny poprzez obsmarowanie ich w swojej książce. Może zatem również inni autorzy poradników nie zdają sobie sprawy ze swojego wywyższania się. Chociaż Kantor to akurat dość dziwny przypadek, to właśnie w jednej z jego książek spotkałam się z sugestią, by osoby z "problemem ze sobą" wybrały zawód psychologa, po to by móc się zająć cudzym życiem i nie musieć żyć swoim...

BlankAvatar napisał(a):Byle Pawlikowska może spisywać od czapy różne swoje pomysłowości.
A w czym Pawlikowska gorsza? Taki sam 'zwykły człowiek' ze swoim sposobem widzenia świata jak każdy, psycholog czy 'pacjent' :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17