PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Uczucie że jest się samotnym.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Nie tylko Ty tak masz, ze mną jest dokładnie tak samo. Jakiś kontakt z ludźmi mam tylko na zajęciach choć jest to tylko zamiana paru słów, poza tym ciągle sam, brak znajomych. Samemu nie mam ochoty nigdzie wychodzić a co dopiero z kimś, dlatego wolę siedzieć w domu. Jeszcze żeby mieć jakąś prace to jakoś by ta większość dnia zleciała ale znaleźć ciężko.
Ja tez tak mam.nie chce mi sie z ludzmi ze studiow rozmawiac.czesto opuszczam zajecia, nie umiem do kogos zagadac, wole jak ktos do mnie zagaduje(tylko zagaduje do tych cichych ktorzy wiem ze mnie nie obgadaja ani nie powiedza czegos przykrego)czasami mam ochote cos powiedziec ale mam jakas blokade.nawet sie wstydze babci,ciotki.
Ja tak od gimnazjum przestałem mieć znajomych. W liceum były już tylko osoby, z którymi czasem rozmawiałem, na studiach po okresie gdy jeszcze wszyscy sie poznawali
i znalem kilka osób zostalem zupelnie sam. W dodatku w kontakcie z inną osobą czuję się na tyle źle, że kontaktów nie szukam. Jedyne kontakty gdzie czuje się w miare dobrze mam w domu.
To chyba nie jest dobre wyjscie, ale zamiast próbować normalnie funkcjonować mimo problemów , ja koncentruję się na uleczeniu własnej psychiki wciąż wierzac, że w koncu sobie pomogę :-(
Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama z takim problemem. Jak chodziłam do szkoły to jakoś mijał dzień za dniem i nie zastanawiałam się nad tym, że ciągle jestem sama, nie mam znajomych itp. Później postanowiłam że na studiach musi się to zmienić ale niestety nie wyszło a wręcz jest jeszcze gorzej. Dotarło do mnie ile lat mam zmarnowanych, które powinnam spędzić na spotykaniu się z rówieśnikami, imprezach itp. Oprócz tego mam jeszcze inne problemy ale o tym nie będę tu pisać. Jestem po prostu załamana. Chciałabym się zmienić ale nie wiem jak. Chcę poznać ludzi, mieć jakąś grupkę znajomych. W moim wieku większość osób ma chłopaka/dziewczynę a ja nigdy z nikim nie byłam no bo jak skoro nawet koleżanek nie mam a co dopiero mówić o chłopaku :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Jak myślicie, w jaki sposób możemy sobie pomóc, jak możemy się zmienic? jeśli są w ogóle na to jakieś szanse
Też niestety mam taki problem. Kiedyś miałam trochę znajomych i nawet potrafiłam rozmawiać z ludźmi. Później wszystko zaczęło się zmieniać, traciłam wszystkich. W końcu, została mi jedna przyjaciółka, jak o niej myślałam. Nie wyobrażałam sobie, że tak to się skończy, no ale jednak. Teraz ma nowe znajome, zmieniła się. No i zostałam sama. Fakt, mam chłopaka, więc tak nie do końca jestem sama. Ale tak się czuję. Chciałabym gdzieś wychodzić, robić coś ciekawego. Kiedyś uwielbiałam gdy nadchodziła wiosna, lato, czuć charakterystyczny zapach powietrza, to ciepło. Teraz wzbudza to we mnie smutek. Trudno jest mi to znosić. Trudno patrzeć na innych, na normalne osoby. A szczególnie na moją byłą przyjaciółkę. Przez samotność czuję się coraz gorzej i nie potrafię sobię z niczym radzić
Tak sobie czytam i czytam to forum od pewnego czasu, że postanowiłem się zarejestrować. Długo nie mogłem się przełamać żeby coś napisać, bo jestem jakiś nieufny wobec ludzi, ale w końcu udało mi się. Musze się wygadać na forum, bo tak to nie mam za bardzo komu. Mam jakieś dziwne poczucie samotności. Z jednej strony mam potrzebę kontaktu z ludźmi, a z drugiej nie potrafię z nimi rozmawiać, czuje się nieswojo w ich towarzystwie. I nie chodzi tu o jakiś szczególny lęk przed innymi, a raczej o nieumiejętność budowania relacji z ludźmi, otwierania się przed innymi jak normalny człowiek. A jak to wygląda u was, czujecie się samotni ? Macie chociaż jedną osobę z którą się dogadujecie i która was rozumie ?
Pewnie, że samotność dokucza... Ale bywa przyjemna, zwłaszcza gdy otoczenie "boli".
Druga osoba się przydaje, choćby do pomilczenia razem. A Ty masz taką osobę?
Ostatnio co wyczytałem na ten temat w wikipedi.idealnie pasuje do mojej osoby.

"Samotną może być osoba zamknięta w sobie, bez umiejętności otworzenia się przed innymi i nawiązywania dobrych wartościowych dla niej kontaktów .Istnieje szereg czynników psychologicznych, które zwiększają prawdopodobieństwo poczucia samotności. Takim czynnikiem jest słabe poczucie własnej wartości, która powoduje unikanie kontaktów z innymi z obawy przed odrzuceniem, uruchamiając spiralę efektów – niska samoocena prowadzi do braku zaufania (do innych oraz do własnych możliwości), co wyzwala unikanie kontaktów społecznych, a to implikuje samotność, wynikiem której jest utrwalenie się niskiej samooceny.

Czynnikiem sprzyjającym powstawaniu samotności jest słaby rozwój umiejętności komunikowania się. Osoby o niskim poziomie umiejętności interpersonalnych cechuje wycofanie społeczne oraz zahamowanie."
Ja się czuję bardzo samotny. Dobre relacje jako tako mam chyba tylko z rodziną a poza nią to w sumie nie mam nikogo i zdaje sobie z tego sprawę zazwyczaj wtedy gdy się pokłócę z siorą czy mamą i nie mam gdzie ani do kogo iść. I zazwyczaj zamykam się w pokoju i ryczę (mozliwe,że się użalam nad sobą :Stan - Uśmiecha się: ) lub wychodzę gdzieś się przejść odreagować, najlepiej gdzieś gdzie nie ma ludzi i nikt mnie nie zaczepi, gdzieś gdzie mogę pobyć sam ale to za dużo nie daje, działa tylko na chwilę. Potem gdy idę ulicą i widzę grupki znajomych to szlag mnie trafia dlaczego to ze mną musi być coś nie tak?! Dlaczego padło akurat na mnie?!

Czytałem różne tematy tutaj i posty ludzi. Niektórym szczerze współczuje i podziwiam, że ze swoimi lękami/fobiami jakoś funkcjonują w tym obłudnym świecie złudzeń. Ja nie mam aż takiego problemu, że boję się samych ludzi jako ludzi (no może jedynie gdy ide sam ulicą i idzie przede mną lub za mną jakaś grupka łebków/cwaniaczków, wtedy wpadam w panikę, że mnie zaczepią czy coś. Moim problemem jest głównie to, że nie umiem z ludźmi rozmawiać. Może to brzmi głupio i śmiesznie ale dla mnie to jest męka przez którą życie mi ucieka. Nie umiem zagadywać ludzi, mam wrażenie, że ich nudzę i zazwyczaj po 3-4 słowach kończa mi się tematy do rozmowy i zapada cisza, aż w końcu ktoś odchodzi i zostaje sam...jak ten słup soli, zastanawiając się co zrobiłem znowu źle, co powiedziałem nie tak albo co mogłem powiedzieć. A największy problem mam z gadaniem z facetami... nie mam pojęcia dla czego, ale mam jakiś taki lęk przed nimi (może dlatego, że kiedyś zostałem przez pewną grupkę prawie pobity) i jak mam z jakimś gadac to mam "gulę" w gardle i pustkę w głowie. Nie mam pojęcia jak to zmienić, to silniejsze ode mnie. A przez to nie mam żadnych kumpli (już nie mowie o przyjaciołach), dosłownie żadnych i zawsze mają mnie za dziwaka, nie rozumieją, że ja nie nie chce z nimi gadać tylko, że nie umiem. Bardzo mnie to boli, zwłaszcza to, ze nie umiem sobie z tym poradzić a wszyscy mnie przez to skreślają :Stan - Niezadowolony - Smuci się: A mój wygląd fizyczny mi nie pomaga bo twarzy Brada Pitta to na pewno nie mam (chyba, że brzydką wersję), 170 cm wzrostu, chudzielec...normalnie postrach osiedla, wzbudzający respekt nie ma co :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Życie jest nie fair. Ta samotność mnie zabija, czasem mam już dosyć wszystkiego i myśli samobójcze, ale coś w środku mi mówi, że jeszcze nie mam się poddawać a jak ten bęcwał słucham siebie i jak zwykle źle na tym wychodzę.

Jezu, znów się rozpisałem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
kepik napisał(a):Dobre relacje jako tako mam chyba tylko z rodziną
To masz fajnie, bo ja nawet z rodziną nie mam dobrego kontaktu, nie mam w nikim wsparcia, nikt mnie nie potrafi zrozumieć.

kepik napisał(a):Ja nie mam aż takiego problemu, że boję się samych ludzi jako ludzi Moim problemem jest głównie to, że nie umiem z ludźmi rozmawiać.

Ja mam tak samo. Ludzi jako tako się nie boję ale nie umiem w ogóle nawiązywać kontaktów. W szkole zawsze siedziałam cicho, do nikogo się nie odzywałam bo zwyczajnie się wstydziłam. Myślałam że na studiach sie coś zmieni ale niestety jest tak samo. Nie spotykam się z rówieśnikami w wolnym czasie, bo nie mam znajomych. Nie potrafię normalnie rozmawiać, zawsze tylko slucham i nic nie mówię. Mam prawie 22 lata i ta ciągła samotność mnie dobija, nie wiem co będzie dalej. Boję się tego, ze nie będę już nigdy zdolna do normalnego życia w społeczeństwie i że nigdy nie będę mieć przyjaciółki czy chociaz znajomych, nie mówiąc już o chłopaku bo relacje damsko-męskie to dla mnie totalna abstrakcja:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Próbowaliście kiedyś wprost powiedzieć do nowo poznanej osoby, że macie problem z kontaktami społecznymi?

U mnie było tak z ludźmi na studiach. Oczywiście nie walnęłam prosto w oczy "ej, mam fobię społeczną", tylko wyszło bez przypadek apropo jakiejś tam prezentacji, którą trzeba było zrobić. Cieszę się, że to zrobiłam, mimo że reakcje były różne, od małego chichotu (nie złośliwego :Stan - Uśmiecha się: po zrozumienie sytuacji i danie mi części obowiązków, które nie wymagały "wystawania" przed całą grupą.
Samotność... Wprawdzie spotykam się raz na jakiś czas ze znajomymi, ale takiej swojej paczki to nigdy nie miałam. Zauważyłam, że zawsze gdy kogoś poznaję to ten ktoś ma już swoją grupkę znajomych i przez to ciężko się gdzieś wbić :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:.
Cześć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: dzisiaj zarejestrowałam się na tym forum, z myślą, że poznam ludzi "podobnych" do mnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: z góry powiem, że nie czytałam calego wątku, jedynie pierwszą i ostatnią stronę, bo za dlugo by mi chyba na to zeszło czasu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
no więc (ponoć nie powinno się tak zaczynać zdania, ale co tam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:) ja od bardzo dawna zmagam się z problemem samotności. chodzi zarówno o brak miłości, stałego związku, a także brak przyjaciół. Teoretycznie ktoś mógłby pomyśleć, że przecież nie jestem samotna, bo mam wielu znajomych. No niby mam, ale szczerze mówiąc mam ich po to, żeby w miarę "przyjemnie" spędzić czas na studiach, w razie czego poprosić kogoś o pomoc (tak to bardzo interesowne i wręcz egoistyczne podejście...), nie uchodzić za kogoś "dziwnego". Jednak i tak mam wrażenie, że przebywając z nimi udaję kogoś kim nie jestem, tylko po to, żeby jakoś wpasować się w otoczenie. Dlatego brakuje mi kogoś, kto by zrozumiał i miał takie podejście do życia, a przynajmniej podobne, co ja. Zapewne dlatego, będąc w pewnym sensie zdesperowana brakiem takiej osoby w "realu", znalazlam się na tym forum :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ma rodziców, którzy mnie kochaja, ciotke z którą rozmawiam przez telefon jednak do niedawna byłem bardzo samotny. Na ty forum poznałem kolegę. Co prawda kontaktujemy sie na odległość, ale jest mi teraz o wiele raźniej w zyciu.
Jestem jednak samotnym mężczyzną. I to bardzo mi doskwiera. Próbuje w internecie, ale jako stary bezrobotny nie mam szans.
Ostatnio dość często mi towarzyszy. Zwłaszcza gdy chciałabym się gdzieś wybrać a wiem że nie mam z kim i to wraca wtedy do mnie ze zdwojoną siłą. Poza tym nienawidzę wesel, nie mam nikogo i głupio się wtedy czuję. A wszystko przez tą moją nieśmiałość.
Cóż ja chyba nauczyłem sie znosić samotnosć...Choć po czesci...I nie wiem czy to dobrze...

Jednak sie nie nauczyłem :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
A może sobie tylko to wmawiasz...
Ja często przekonuję samą siebie, że nikogo nie potrzebuję ale i tak w końcu dociera do mnie że jest inaczej :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Że nikogo nie potrzebuję juz sobie nie wmawiam, ale wydawało mi się , że jakoś potrafię sam być. Nie radosnie, ale jakos tak spokojnie, na zasadzie: bo to tylko tak na razie, a nie na zawsze.
samotność najbardziej dotyka, gdy wszyscy ludzie dookoła, których znam są w związkach a ja chociaż bardzo chcę kogoś poznać, nie mam nikogo. Po prostu ludzie ode mnie uciekają i każda znajomość trwa krótko i kończy sie tylko znajomością. Nieśmiałość odstrasza ludzi.
...
w stosunkach damsko-meskich to zawsze jest tak ze jak się już wczujesz i chcesz cos poważnego to przegrywasz, bo albo idzie do drugiego albo jestes juz nudny więc takie ciągłe porażki zniechęcają, a wsród znajomych to tez jest źle, bo każdy każdego obrabia
Hej.Tak pomyślałam czy któraś z osób z tego wątku nie chciałaby na początek popisać a w przyszłości może się gdzieś spotkać (kawa, piwo, może najzwyklejszy w świecie spacer po parku)Mam 23 lata i mieszkam w Warszawie.(chciałabym spotkać osoby w podobnym wieku lub starsze i najlepiej z Warszawy lub okolic)Od zawsze miałam problem z nieśmiałością, ale teraz czuję że chcę coś z tym z robić a jak wiadomo w grupie raźniej Jęśli ktoś uważa że to dobry pomysł niech się odezwie na oliwka23@vp.pl :-D

Gość

Czy czuje się samotnym hmm... Imho każdy z nas inaczej to definiuje. Jeden będzie twierdził, że czuje się samotny, bo nie ma wokół siebie wianuszka znajomych i przyjaciół, z którymi regularnie spotyka się, bawi, imprezuje itd. Inny znów powie, że brakuje mu prawdziwego przyjaciela, a jeszcze inny że to przez brak partnera. W moim przypadku jest to to ostatnie, ale nie można powiedzieć żebym przez to płakał dzień i noc. Czasami tylko brakuje się do kogoś przytulić, kogoś pocałować, powiedzieć że się kocha itp. Przyjaciół i znajomych miałem całkowite zero przez wiele lat i miałem się dobrze mimo tego.
Ja niby nie jestem samotna, ale tak się czuję. Właśnie lato to dla mnie najgorsza pora roku, bo zaczynają się urlopy i mój chłopak pracuje całe dnie i noce, a jak u mnie jest to jest zmęczony. Z resztą tu u mnie jest wiocha, pole i las, nic tu nie ma do roboty. Można sobie jechać na rower albo pobiegać ale w końcu i to się nudzi.

Nie mam żadnych koleżanek, ostatnia moja znajoma wyjechała za granicę. Siłą rzeczy większość czasu spędzam sama w domu, a chciałabym nawet coś porobić, zobaczyć gdzieś wyjść. Szkopuł w tym że nie ma tu gdzie, a samej jest mi się bardzo trudno zmobilizować, żeby gdzieś iść. Z resztą samemu to nie to samo.
Nie czuję, czasami tylko spostrzegam, że jestem sam. SAM. Czuję się dziwnie przez moment, a później wszystko wraca do normy.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16