PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Uczucie że jest się samotnym.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
ale każda matka kocha swoje dzieci :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Oprócz marzeń mamy też uparte poszukiwanie kogoś i czekanie. Dałeś ogłoszenie w ogłoszeniach towarzyskich, czyli ciągle poszukujesz, i może to się kiedyś opłaci :Stan - Uśmiecha się: sama bym odpisała ale nie jestem ze szczecina... a najlepsza pomoc w tym wypadku to osobiste wsparcie kogoś kto jest blisko
Kritya powiem ci że kiedyś próbowałem podrywać dziewczyny ale wszystko szło na marne bo i tak dostawałem kosza, a jak patrze na tych debili z mojej klasy to aż mi się rzygać chcę. Ale podobno tacy ludzie którzy maja wszystko, dom, pieniądze, samochody nawet 3 to po prostu oni traktują innych jak śmieci. Miałbym ochotę się do tej drugiej połówki przytulić, wyżalić i wypłakać ale co poradzić rzeczywistość jest brutalna. Chociaż to jest mój cel w życiu a ja się jeszcze nie poddałem
Bo ty nie szukasz dziewczyny, tylko opiekunki. Dlatego potrzebujesz terapii, żeby stać się facetem, a nie dzieckiem poszukującym w dziewczynach matki zastępczej. Zawsze z takim podejściem dostaniesz kosza, bo będą Cię traktować jak dziecko.
Maximan napisał(a):(...) Miałbym ochotę się do tej drugiej połówki przytulić, wyżalić i wypłakać ale co poradzić rzeczywistość jest brutalna. Chociaż to jest mój cel w życiu a ja się jeszcze nie poddałem (...)
O matko... Trudno się dziwić że dostajesz kosza, która dziewczyna chciałaby chłopaka co by tylko tak jak napisał Sosen szuka opiekunki?
Może taka która też by się chciała wyżalić i przytulić. A to że czasem się ktoś wyżali nie znaczy, że druga osoba jest potrzebna tylko do tego, więc to nie musi być tylko "opiekunka"
Chociaż szczerze powiem, że sam chciałbym kogoś takiego. Ale to niepoważne jest, a przynajmniej tak będziesz odbierany. Bo wystawiasz swoją bezbronność na w większości dziewczyny, które nie potrafią tego uszanować i dostajesz po pysku.

Pamiętam, że miałem w średniej szkole 2 takie koleżanki. Innych się bałem, a ich mniej. Zawsze były dla mnie miłe, a wszystkie inne w jakiś sposób mi zalazły. Później pod koniec szkoły było już tak źle, że i przy tych nie mogłem wytrzymać. Rzadko się zdarzają takie dziewczyny, które nie wykorzystają twojej słabości, dlatego musisz nauczyć się siebie szanować w terapii, która jest bezpieczniejsza - przynajmniej z założenia.
Sosen trochę masz racji. Po prostu ostatnio czuję się jakby cała siła mnie opuściła. Dodatkowo nie mam się komu wyżalić na takie tematy. Na walkę z moją fobią akurat mam silę i zmagam się z nią w szkole. Co do leczenia u psychologa skończyłem przed wakacjami. Dlatego do leczenia powrócę w przyszłym tygodniu.
Maximan napisał(a):Miałbym ochotę się do tej drugiej połówki przytulić, wyżalić i wypłakać
Wypłakać to się możesz do poduszki, to ona w razie czego ma się wyżalać w Twoich ramionach i się w nie wtulać, a nie na odwrót. Jesteś facetem i ludzie muszą traktować Cię jak faceta, inaczej będą widzieli w Tobie nieporadnego chłoptasia. Wiem, że to trudne, ale niestety tak już jest ten świat urządzony. Ja np. póki co nic sobą nie reprezentuję - ani finansowo ani z charakteru (w zasadzie jego braku) ani pod względem jakichś umiejętności itp. itd. i dlatego (pomijając oczywiście brak zdolności uwodzicielskich) na razie nie chcę mieć dziewczyny, bo nie miałaby ze mnie żadnego pożytku. Najpierw musimy zrobić ze sobą solidny porządek, a dopiero potem myśleć o dziewczynach.
Zgarbiony Fred ja się dopiero zacząłem brać za siebie ale po prostu mam takie dni w których mam wszystkiego dość tak jak dzisiaj
Ja również ostatnio czuję się samotna. Mogłabym się podpisać pod większością postów. I wiem, że po części jest to moja wina. Mojego niedopasowania, mojej natury samotnika, mojego lęku przed bliskością. Co prawda z najbliższą rodziną mam dobry kontakt, ale jeśli chodzi o jakieś przyjaźnie, to jest już gorzej. Nawet wczoraj doszłam do wniosku, że pod tym względem jestem upośledzona.

Jak już jestem z kimś w bardziej przyjacielskich relacjach, to zaczynam się oddalać, jakbym się bała, że ktoś się rozczaruje (to samo jeśli chodzi o mężczyzn).

Co prawda moje życie towarzyskie jest jak sinusoida. Są okresy gdy nie mam się do kogo odezwać i cierpię bardzo z tego powodu, a czasami jest tak, że co chwilę gdzieś wychdoze i z kimś się spotykam, tylko niestety od roku tkwię w dolinach sinusoidy.
Ostatnio jednak staram się myśleć, że telefon i internet działa w dwie strony i nie mogę cały czas obwiniać siebie za wszystkie poluźnione relacje.
Jakiś czas temu napisałam do bliskiej koleżanki (oczywiście trawiona wyrzutami sumienia, że znowu się nie odzywam, pomimo tego, że ona też milczała) z pytaniem czy jest o coś na mnie zła, bo w ogóle nie mam od niej wieści. I wiecie co mi odpisała...że faktycznie ostatnio nie mamy takiego kontaktu, że zła nie jest tylko jakoś tak nasza znajomość rozlazła się po kościach. I w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie można obwiniać się za wszystko. My, jako fobicy, to przeżywamy, analizujemy, a inni nie. Jak się rozlazło, to się rozlazło i nie mają wyrzutów sumienia...no chyba, że znajomość była jednak wątpliwa.


A co do Ciebie Emilly, to kopnij w d... tą swoją pseudo-koleżankę. Ignoruj ją, strzel focha, no cokolwiek...Zobaczysz, że odżyjesz.
Elorien napisał(a):Ja również ostatnio czuję się samotna. Mogłabym się podpisać pod większością postów. I wiem, że po części jest to moja wina. Mojego niedopasowania, mojej natury samotnika, mojego lęku przed bliskością. Co prawda z najbliższą rodziną mam dobry kontakt, ale jeśli chodzi o jakieś przyjaźnie, to jest już gorzej. Nawet wczoraj doszłam do wniosku, że pod tym względem jestem upośledzona.

Mam podobne przemyślenia
Mery92 napisał(a):Ja często czuje sie samotna. Nie mam przyjaciół. Mam pare kolegów/koleżanek, ale większość z nich jest fałszywa, rozmawiają ze mną tylko jak coś chcą...
Skąd ja to znam. Też mam takich kolegów którzy tylko w potrzebie rozmawiają a tak to mają mnie w dup*e bo nie mają o czym ze mną rozmawiać :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Co do samotności to jestem sam jak palec i przyzwyczaiłem się już do takiego życia bez miłości i kontaktów z innymi. Jedynie przeszkadza mi tylko szkoła gdyż muszę spotykać się cały czas z ludźmi których nie trawię.
Gdyby nie ona moje życie byłoby lepsze bo siedziałbym cały czas w domu i nie miałbym żadnego kontaktu z ludźmi poza rodziną
Ja mam 29 lat i pół i wychodzę tylko do pracy i na spacer z sunią. Nie mam znajomych nigdzie nie wychodzę nie mam znajomych, leżę w łóżku i oglądam bajki i seriale
Niby mam paru dobrych znajomych, jednak u mnie bardziej jest problem z poznaniem kogoś nowego. Z jednej strony brakuje mi dziewczyny, ale z drugiej jak myślę o całym "procesie" poznawania to mi się odechciewa i staram się unikać takich sytuacji. Każdy nowy znajomy to kolejna osoba której trzeba będzie mówić cześć, albo jeszcze gorzej spotkać ja w pociągu i męczyć się z podtrzymaniem rozmowy. Dlatego łatwiej jest nie nawiązywać nowych znajomości ale z biegiem czasu coraz bardziej mnie to dobija. I pomyśleć ze jeszcze kilka lat temu marzyłem żeby mieć jakiegoś kompana do codziennej podróży, a teraz jedyne czego chce to nikogo po drodze nie spotkać i spokojnie dojechać do domu...
Raven napisał(a):jedyne czego chce to nikogo po drodze nie spotkać i spokojnie dojechać do domu...
Od Gdańska Głównego możesz być spokojny, bo jeśli tam nie spotkasz znajomków, to po drodze na 99% nikt z Tczewa już nie wsiądzie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Problem jest taki ze wsiadam w Gdańsku : D
Raven napisał(a):Problem jest taki ze wsiadam w Gdańsku : D
Tym lepiej - niektórzy z podobnym problemem muszą przebrnąć jeszcze przez wszystkie stacje od samej Gdyni :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko:

dobra, EOT, bo nam po łapach dadzą.

Użytkownik 7017

heh a ja mam myslę, że nawet sporo znajomych, często mnie zapraszają na piwo i wychodzę z nimi, nieraz nawet muszę ściemniać bo nie mam siły (nie lubię) chlać kilka dni pod rząd, a mimo tego jestem samotny.. można? można :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Wystarczy być w tej swojej zamkniętej skorupie by czuć się samotnym. Jak było dużo ludzi wokół to też czułem się samotny. Samotny w swoich lękach, problemach. Samotny bo nie mam bliskości z kimś itd. Samotny bo ludzi traktuję jako potencjalnie szkodliwe obiekty.
uno88 napisał(a):Wystarczy być w tej swojej zamkniętej skorupie by czuć się samotnym. Jak było dużo ludzi wokół to też czułem się samotny. Samotny w swoich lękach, problemach. Samotny bo nie mam bliskości z kimś itd. Samotny bo ludzi traktuję jako potencjalnie szkodliwe obiekty.

Mogę się pod tym podpisać obiema nogami :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Samotność to uczucie baaardzo względne, ktoś kto wygląda na dusze towarzystwa może wewnątrz czuć się samotny bo nie ma żadnej naprawdę bliskiej mu osoby tylko masę znajomych z imprez. Z kolei ktoś kto ma tylko paru przyjaciół może marzyc o byciu fajnym i popularnym.
Czuję się bardzo samotna. Pozornie całkiem nieźle radzę sobie w życiu, ale brak prawdziwej więzi z człowiekiem naprawdę dobija. Wyrzucam sobie, że jest ze mną coś nie tak, może chodzi tu o nadmierny krytycyzm. Myślę, że boję się zaangażować ze strachu przed odrzuceniem. Mam niewielu bliskich znajomych i mimo, że za nimi przepadam, zawsze jest we mnie jakaś bariera odgradzająca od drugiego człowieka. Ciężko jest mi utrzymać satysfakcjonujące relacje międzyludzkie.
@up
To witam w klubie, u mnie te "bariery" - a właściwie jedna, wielka - to już sposób na życie. W dodatku sam nie mam pojęcia, na ile - i czy w ogóle - chcę to zmienić. Nie wiem, może jestem jakimś chorym, idealizującym wszystko obłąkańcem-perfekcjonistą? Może, wręcz przeciwnie, wszystko neguję... Raz czuję się tak, raz tak.

W przeciwieństwie do ciebie, ja jednak ze swojego życia zadowolony absolutnie nie jestem. Bagatelizuję swoje błędy i marginalizuję wady. Doceniam i szczerze kocham swoją osobę (cóż za egotyzm...), następnego dnia (może być taki sam jak poprzedni) otwieram się i mam już co do tego szczere wątpliwości - choć wszystko sprowadza się do tego, że jedynym problemem zawsze jest wyłącznie starcie cholernej fobii społecznej z ego... I - nie, nie ego jest źródłem wszelkiego zła.

Gość

jest tak, że rozmawiają ze mną ci, którzy ze mną rozmawiać teoretycznie nie powinni. są wokół mnie ludzie, ale nie mam z nimi żadnej "lepszej", prawdziwej relacji. oni nie wpisują się w mój system wartości, światopogląd, zainteresowania i vive versa. ci wokół- męczą mnie, denerwują, narzekają na mnie, że jestem nieobecna itp. itd. albo są nadzwyczaj fałszywie mili. ci na zewnątrz- w sumie niczym się nie różnią. wybrzydzam wiem, ale chyba mogę. czasami jedynie przeszkadza fakt, że nie mam osoby, z którą można chociaż <aż> pomilczeć.
julka napisał(a):czasami jedynie przeszkadza fakt, że nie mam osoby, z którą można chociaż <aż> pomilczeć.
Nie krępuje Cię krępująca cisza? :Stan - Uśmiecha się:

Gość

edit: nie. cisza nie jest dla mnie czymś krępującym :-)
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16