PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Uczucie że jest się samotnym.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16

Gość

a samotność z wyboru wymuszona przez samego siebie- już nie jest w porządku, sądzę, że w szeregu osób z zaburzeniami osobowości, najbardziej oczywiście tych, co nic z tym nie robią, nie leczą się itd., jest to całkiem powszechne.
ja mam przyjaciółkę, od której jestem 'zdrowo uzależniona', mimo, że jest mi źle i momentami czułam się poniżana, lekceważona; jestem na 'detoksie', a przynajmniej staram się być, tylko perspektywa niczego mnie trochę przeraża. byłam samotna, i szkoda, że tego nie widziałam. po części jestem trochę tym z wymuszonego przez siebie wyboru, aczkolwiek nie wiem na ile to strach, na ile decyzja w miarę racjonalna, takiej której naprawdę bym chciała.
Mam takie uczucie cały czas..Podstawówka,gimnazjum,liceum..(zawsze sama,
nieszczęśliwa,nierozumiana,odrzucona...) Patrząca na szczęśliwe,osoby mające ciekawe życie, posiadające dużo przyjaciół.itp. Zdałam sobie sprawę,że tak naprawdę to nie mam nic..,że zniszczyłam swoje życie,że wszystko zaprzepaściłam..

A najgorsze jest to kiedy pragnie się coś z tym zrobić,poznać bardziej ludzi,a samotność zamiast maleć,to rośnie..Cóż..wiem dlaczego jestem samotna...Po prostu,dlatego,że niestety nie spotkałam w życiu żadnej osoby,która by mnie rozumiała,która chciałaby się ze mną zaprzyjaźnić..(która miałaby podobny punkt widzenia na różne sprawy.) Na domiar złego jestem niepoprawną idealistką,
bardzo szybko widzę ludzkie wady,niedoskonałości..Nie mogąc znaleźć tej "wymarzonej" osoby,niewyobrażalnie cierpię,samotność mnie zabija...oczekuję bliskości,wsparcia,szacunku,akceptacji,prawdziwej głębi uczuć (szczerej,wiecznej przyjaźni oraz miłości połączonej z głębokim przywiązaniem..) dlatego jestem według wielu osób nienormalna,dziwaczna i staroświecka.. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
,,
Właściwie od pewnego momentu ,również jestem samotny. Jednak uważam ,że kobiety to tylko wisienka na torcie. Problem zaczyna się w dzieciństwie wśród rówieśników tej samej płci.
Myślę, że to co nazywane jest "problemem samotności" w praktyce bywa czymś przeciwnym i dotyczy tego jak wytrzymać z tajemniczym nieznajomym, którego nie ma się ochoty zaakceptować a nie da się go spławić.
Z jednej strony marzymy o przyjacielskich, bliskich, szczerych relacjach, a z drugiej strony sami siebie wypychamy za burtę..
Jeśli udało by się zaakceptować siebie takiego jakim się jest w tym momencie, może łatwiej było by znosić też innych ludzi pomimo ich niedoskonałości..
Przyznam, że mimo iż posiadam trochę znajomych czuję się trochę samotny. Czasami to uczucie jest silniejsze niż zwykle. Brakuje mi kogoś, kto poświęciłby mi w swoich myślach chociażby 5 minut dziennie, zapytał co słuchać, zadzwonił od czasu do czasu. Co prawda jest kilka takich osób, ale są to osoby bardzo ode mnie oddalone. Chciałbym mieć kogoś takiego na miejscu.

Swoją drogą
Cytat:Jeśli udało by się zaakceptować siebie takiego jakim się jest w tym momencie, może łatwiej było by znosić też innych ludzi pomimo ich niedoskonałości..
bardzo mądre słowa.

Użytkownik 7017

@Dante651 to spróbuj sam do ludzi tak pisać. Ja niedawno zacząłem to praktykować. Wręcz panikowałem że nie mam żadnych znajomych i co się ze mną dzieje. Ale po prostu zacząłem pisać do starych znajomych, niektórych już niemal zapomnianych co tam u nich, zeby wyszli na piwko czy cos.. i teraz wrecz nie moge sie od nich odpedzić, codziennie ktos do mnie dzwoni na piwo. (a ja nie moge tyle pić bo alkohol jest niezdrowy, szczegolnie jak sie cwiczy;])
Ale naprawdę to działa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Pewnie zaraz mi ktoś wyrzuci co ja tutaj robie skoro jestem taki lubiany i wgl. No niestety o ile w gronie najbliższych czuje sie swobodnie i nie ma problemu, o tyle z nowymi ludzmi, nieznajomymi już tak lekko nie idzie, ale dążę do tego..
Kusi mnie od czasu do czasu żeby się odezwać do starych dobrych znajomych z gimnazjum albo liceum, ale potem sobie myślę, że po tylu latach pewnie jesteśmy zupełnie innymi ludźmi i będzie meganiezręcznie, bo okaże się, że nie mamy już wspólnych tematów rozmów... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Użytkownik 7017

terrible_storm napisał(a):Kusi mnie od czasu do czasu żeby się odezwać do starych dobrych znajomych z gimnazjum albo liceum, ale potem sobie myślę, że po tylu latach pewnie jesteśmy zupełnie innymi ludźmi i będzie meganiezręcznie, bo okaże się, że nie mamy już wspólnych tematów rozmów... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
temat do rozmów to jest coś naturalnego. Im bardziej człowiek sili się by o czymś gadać, tym bardziej nie bedzie miał o czym gadać. Taki głupi paradoks ale najlepiej po prostu wyjśc z założenia żeby się spotkać i później "jakoś to będzie".
Jeśli jesteś pelnoletnia i/albo nie masz nic przeciwko alkoholowi, to możesz zaprosić na piwo do lasu czy gdzie tam wolisz chodzić (ja lubie plener:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:). Można się chociaż trochę wyluzować i wtedy jakoś się kręci :Ikony napój piwo:
Wszystko zależy od nastawiania. Wyslij smsa czy na fejsie wiadomość co tam słychać po latach/co tam u ciebie(cokolwiek zaczepnego) dla samej przyjemności rozmowy z kimś i wtedy zobaczysz, zaczniesz z ludźmi gadać o jakichś codziennych pierdołach, to na pewno znajdą się chętni, którzy później sami zaczną zagadywać. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stachv - starzy znajomi to dla mnie rzecz nieistniejąca, jedyny stary znajomy siedzi gdzieś na północy UK (znacie ten krótki dzołk z JM? :Czy ktoś się zastanawiał... a może owce lubią Walijczyków?" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:) - a inni jakoś nie odpisują, a narzucał sie nachalnie nie będę...

Widać - metoda nie zawsze skuteczna :Stan - Uśmiecha się:

Użytkownik 7017

umm no jak? nie masz totalnie nikogo nikogo, do kogo bys mógł sie odezwać? nic? Jak nie ma starych znajomych? Chodziłeś chyba do jakichś szkół kiedyś?

Jeśli totalnie nic nie ma, to faktycznie ciężko, ale da się temu zaradzić.
Po pierwsze, wyjść z domu.
Po drugie, nie trzeba być nawet jakimś wodzirejem, nie wiadomo kim. Nieśmiali też mają szansę poznać nowe osob i rozkręcić ciekawe znajomości. Tylko czasami trzeba stworzyć takie sytuacje. Siedząc w domu przed kompem mało kto może się o nas dowiedzieć.
Zapisz się gdzieś czy to na jakis kurs, weź udział w czymś. A może nawet poszukać jakichś terapii, gdzie ludzie siedza w jakimś pomieszczeniu i każdy gada o sobie czy może jakiś wolontariat, kółka zainteresowań(dużo jest mozliwości). Nie wiem w jakim wieku jesteś, ale może jakieś studia? chociaż ja właśnie z tego zrezygnowałem, ale fakt faktem tam też znajdą się ciekawi ludzie, których można poznać.

Albo może podam przykłady w jakich przypadkach mi się udało poznać ludzi, którzy to (uwaga) sami do mnie wyszli i zagadali, a ja cały uradowany jeszcze to nakrecałem:
-na basenie
-na targach motoryzacyjnych gdzie był kącik dla ludzi rysujących samochody. Ja tam się tak nieśmiało kręciłem i postanowiłem że się dosiąde i też coś narysuję, bo lubię i tak zaczeli do mnie podchodzić ludzie i zagadywać
-przed koncertem kiedyś jeden gościu do mnie zagadał bo byłem sam i on też
-po koncercie nie chciało mi się wracać do domu i siedzialem przy stoliku z jakims obcym gościem ale fajnie się rozkreciła rozmowa o muzyce
-na kursach różnych(rysunek, fotografia)
-na obozie, o staryy tam to w ogóle! Polecam, teraz wakacje, jedź na jakiś obóz.
-spotkałem się 2 razy z ludźmi z różnych forów
-kiedy byłem na wyprawie rowerowej, to co chwila ktoś nas zaczepiał i pozdrawiał, zdarzały się nawet takie przypadki, że dawali nam swoje adresy zeby im wysłać pocztówke, albo nawet przenocowywali nas.

Jak widać najlepiej poznaje się ludzi przy jakichś wspólnych okolicznościach. Gdy coś się DZIEJE. Gdy jesteśmy aktywni. Nie ma bata. Trzeba mieć jakieś zainteresowania, pasje, cokolwiek.

Mam też super przykład kumpla, który sam nie jest jakiś nie wiadomo jaki, czasami wręcz bardziej srał ode mnie, żeby zapytać obcego człowieka o drogę czy coś. Tylko po prostu chodzi na rolki. Wystarczy że w dowolnym mieście pójdzie na skatepark, to tam od razu wszyscy już są "ziomkami", bo łączy ich wspólna pasja. Sam nie dowierzałem ale z tym własnie jeździłem sobie po Europie i widzialem na własne oczy jak on to robił w innych miastach. Zakladał rolki, cośtam zabajerował 2 triki i odrazu już miał "ekipe"...

Musisz się po prostu w czymś odnaleźć i wyjść z domu, mieć odpowiednie nastawienie -pozytywna energia, a ludzie sami się znajdą. To się nie dzieje z dnia na dzień, sam zresztą nie jestem taki elo przebojowy, ale widze na swoim przykładzie oraz innych ludzi jak to działa. Nie można się poddawać tylko ciągle cos robić. Poza tym jak coś się robi, to wtedy człowiek nie ma czasu mysleć o jakiejś depresji. to jest wlasnie ciekawe, że gdy mam wolny czas i nie wiem co z nim zrobić to zaraz mnie bierze jakis marazm i chandra.


W ogóle. Jaki wykład... Sorry że tak obszernie. jakos sie tak rozkręciłem:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Może też innym ludziom się przyda, bo widzę że wielu tutaj ma podobny problem.
No dajcie już spokój z tą samotnością, mało tu ludzi na forum?
Można z kimś przynajmniej próbować porozmawiać jak z człowiekiem. To jest już coś, a często więcej niż potrafi zapewnić najbliższa rodzina i kumple.
Czemu nie zacząć od tego i nie docenić tego co już mamy pod ręką..
A w realu i tak można próbować swoją drogą. Szczególnie jak już nastawienie ukierunkuje się bardziej na pozytywy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ciasteczkowy napisał(a):Nawet z własną rodziną, tatą,mamą,bratem,siostrą? Chyba z nimi jeszcze kontakt utrzymujecie?

Ja mieszkam z moją rodziną. Ale co to za kontakty towarzyskie, przeciez to rodzina... Poza tym rodzina wyłącznie mnie dołuje swoimi chamskimi i niemiłymi komentarzami - codziennie słyszę że jestem leniem, nierobem, nikim. To mi nie pomaga w walce z fobią.

Gość

ksiązecka "pokochać samotność" w ruch :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja tam jej wolę nie kochać...
A ja kiedyś nie miałem kolegów ,byłem samotny lecz na początku gimnazjum odnalazłem się ,szkoda że tylko na pewien czas:Stan - Niezadowolony - Smuci się: -na koniec 1 kl. straciłem śmiałość ,koledzy się obrazili na mnie i odwrócili-cóż próbuję od nowa nauczyć się pewności siebie ,D

pozdrawiam :Stan - Uśmiecha się:
mieszkam z czwórką rodzeństwa i rodzicami, nie widziałam ich od.. no trochę tego było iż nie wychodzę z pokoju, trudno mi zawierać jakiekolwiek znajomości, nawet internetowe. czuję, że żyję w klatce, która z każdym dniem maleje i coraz bardziej mnie ściska.
nie wiem czemu, ale boję się ludzi, znaczy ich dotyku, lub słów, które tak często mogą zranić, dlatego się odizolowałam.
Cytat:nie wiem czemu, ale boję się ludzi, znaczy ich dotyku, lub słów, które tak często mogą zranić, dlatego się odizolowałam.
właśnie wytłumaczyłaś, czemu.
Chcesz się na to uodpornić, czy wolisz tą swoją klatkę na Hawajach.
uodpornić.
żeby było normalnie.
Mam 30 lat i nie mam przyjaciół, czuję straszliwie samotna. Pracuję w domu, zdalnie, więc dodatkowo mój kontakt z innymi ludźmi jest ograniczony, mam męża, którego całymi dniami nie ma w domu i cieszę się, jak udaje nam się razem spotkać na "dobranoc". Wiem, że pod wieloma względami sama jestem odpowiedzialna za to, jak wygląda moje życie. Mam w sobie coś, co sprawia, że ludzie po zawarciu znajomości po jakimś czasie zaczynają się po prostu oddalać, oddalać, aż w końcu przestają dzwonić, na moje telefony rzadko odpowiadają, nigdy nie mają czasu na spotkanie, lub międzyczasie znajdują sobie innych, bardziej pasujących do nich znajomych, czy przyjaciół. Może dlatego, że nie potrafię tworzyć bliskich relacji? A może po prostu jestem najnudniejszym człowiekiem na świecie i każdy, nawet najbardziej cierpliwy przy mnie zaśnie? Rzeczywiście z natury jestem bardzo spokojną osobą, a takie zazwyczaj są mało interesujące dla otoczenia.
Jest mi strasznie smutno, ponieważ mam świadomość, że przeżyłam już te lata, w których inni kształtują swoje przyjacielskie relacje, a ja te szanse mam już za sobą, nie potrafiłam ich wykorzystać. Smutno mi, że nie mam przyjaciół, że sama nie potrafię być dla nikogo przyjacielem i nawet nie wiem co robię nie tak :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
hej chloe,

Jest wiele książek na temat budowania relacji z ludźmi. Kiedyś przeczytałem tę http://www.youtube.com/watch?v=YVu764SR2o4 (nie to żebym coś reklamował, ale to jest chyba jedna z popularniejszych i najczęściej polecanych książek na ten temat. Mimo, że ma już prawie 80 lat to teść w niej zawarta jest nadal aktualna). Może znajdziesz coś w niej co Ci pomoże.


"Jest mi strasznie smutno, ponieważ mam świadomość, że przeżyłam już te lata, w których inni kształtują swoje przyjacielskie relacje, a ja te szanse mam już za sobą, nie potrafiłam ich wykorzystać."

To jest nieprawda. Po prostu na tym etapie, w którym teraz jesteś nie masz możliwości regularnego spotykania się z ludźmi po pracujesz w domu. Może zapisz się na fitness, yogę czy inne zajęcia grupowe?
Może podświadomie (niechcący) dystansujemy się sami od siebie i tym samym dajemy przykład innym aby również nie zbliżali się za bardzo.
Gdziekolwiek jestem, z kimkolwiek to czuje się samotna. Przez to, że ludzie ode mnie oczekują zbyt wiele, nie pomagają mi w niczym. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz szczerze pogadałam z kimkolwiek na swój temat w cztery oczy. Bardzo mi tego brakuje. Nikt nie zapyta jak się dzisiaj czuję, dlaczego tak a nie inaczej, jak mi pomóc. Właśnie, pomóc. Zawsze sama sobie pomagam, i zawsze moje problemy nie były dla kogoś ważne tak, jak cudze. Jestem przytłoczona problemami innych, proszeniem mnie o pomoc w sytuacji, gdzie ja jej najbardziej potrzebuje... Najbardziej boli mnie fakt, że ja dla ludzi jestem nikim i pomagać po raz kolejny muszę sobie sama...
Najbardziej boli mnie i rozczarowuje brak oparcia w tzw. najbliższej rodzinie. Nie ma między nami żadnego porozumienia, nie czuję żadnej więzi emocjonalnej. Rodzice traktują mnie jak hobby. Zawsze tak było, i jest, że moja osoba i moje problemy są poniżej ich poziomu uwagi. Jestem tylko ja i moje myśli.
Anna napisał(a):Gdziekolwiek jestem, z kimkolwiek to czuje się samotna. Przez to, że ludzie ode mnie oczekują zbyt wiele, nie pomagają mi w niczym. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz szczerze pogadałam z kimkolwiek na swój temat w cztery oczy. Bardzo mi tego brakuje. Nikt nie zapyta jak się dzisiaj czuję, dlaczego tak a nie inaczej, jak mi pomóc. Właśnie, pomóc. Zawsze sama sobie pomagam, i zawsze moje problemy nie były dla kogoś ważne tak, jak cudze. Jestem przytłoczona problemami innych, proszeniem mnie o pomoc w sytuacji, gdzie ja jej najbardziej potrzebuje... Najbardziej boli mnie fakt, że ja dla ludzi jestem nikim i pomagać po raz kolejny muszę sobie sama...

Witaj w klubie kochana. Też tak zawsze miałem i nawet nie byłem tego do końca świadomy.Ludzie bardzo lubili uderzać ze swoimi problemami do mnie no bo ja jestem taki fajny, potrafię wysłuchać coś doradzić, wesprzeć.Natomiast kiedy ja starałem się komuś wyżalić to spotykałem z kpiącą reakcją. Jakie ty masz problemy ? nie żartuj. Weź się do życia itp.
Najbardziej to było bolesne ze mówisz coś a ta druga osoba tak naprawdę Cie nie słucha, ma cie gdzieś i jest skupiona tylko na sobie.

Nauczyło mnie to żeby dystansować się do problemów innych i skupić na swoich bo jak ja sobie nie pomogę to nikt mi nie pomoże.
Ostatnio sobie nawet uświadomiłem ze gdybym miał wsparcie kogoś bliskiego wtedy kiedy było mi ono potrzebne to fobie bym dużo wcześniej zwalczył i bardzo możliwe ze moje życie dzisiaj wyglądałoby inaczej.
Niestety całe życie byłem pozostawiony sam sobie i przez to nie radziłem sobie z moimi problemami.Trudno takie życie trzeba jakoś sobie radzić.

Dzisiaj samotność inaczej odczuwam, jako coś co sprawia ze nie mogę korzystać z życia.Chciałbym gdzieś wyjść, coś robić, podróżować ale co tak samemu ? Nie potrafię :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16