PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy powiedzieć komuś o fobii?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Fobia jest dziedziczna bankowo, moi rodzice mieli podobne acz lżejsze problemy niż ja. Mi nałożyły się jeszcze traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i dlatego było tak źle, ale po to są specjaliści żeby nam pomoc. Kwestia tylko znalezienia odpowiednich...

Nie ustawajcie więc w walce ze swoją fobia!
dzień:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:oniedziałek 8)
godz:Stan - Różne - Zaskoczony:k 16.20
bohaterowie:ja,ojciec



Siedze sobie w "małym pokoju" i tak sobie myśle...
"Czy by tu tak nie zaryykować i nie powiedzieć ojcu nieco o moim problemie" "tak dla rozrywki bo wiem jak to sie skończy hehe"
No dobra zaciskam mocno zęby i udaje sie do sąsiedniego pokoju
Ojciec właśnie czyta czyta z nudów swoje stare świadectwo pracy i popija jedną puszke "LECHA" :arrow:

Przypomne tylko wam że chodziłem do psychologa któremu płaciła gmina także spotkania były bezpłatne no i w konsekwencji efekty znikome
Gdy psycholog tylko usłyszał słowo "fobia" patrzył z niedowierzaniem i zapewne po tym spotkaniu udał sie do kafejki internetowej by sprawdzić w googlach co to takiego...oki....


Na czym skończyłem??? a no tak tato popija se piweczko
W związku z tym że psycholog mi nie pomógł musiałem zablefować w swoim stylu i zacząłem od takiego textu:

"Musze ci coś powiedzieć...już nie chodze do psychologa tak jak kazałeś"
A on na to"Co???!!!już nie???tak szybko te spotkania minęły???"
"I co możesz już pracować,pomógł ci???"

A ja na to:
"Posłuchaj mnie...psycholog zdiagnozował u mnie lekką schizofrenie w której kluczową rolę odgrywają wydarzenia z przeszłości(zacząłem wymieniać ile sie tylko dało ale w tym przypadku przecie nie kłamałem bo musiałem sie podszyć jako psycholog bo by mi nie uwierzył)

Powiedziałem mu że to przez moją nieśmiałość itp ,znikomy kontakt z ludźmi
Po tych słowach przerwał mi i zaczął nadawać z głupim i szyderczym uśmiechem:
"he-he 3* ja już ci mówiłem że masz więcej do ludzi wychodzić"
"To czemu teraz siedzisz w domu,wyjdź do ludzi!!!"
"Szukaj roboty!!!" "Masz okazje to chodź po sklepach,kup coś"
"Czemu tak długo na komputerze siedziesz,idź na hale bo 6-stki sie zaczynają!!!"

Ehh...sie rozkręcał i przy tym karmił sie moimi kompleksami bo inaczej tego nazwać nie można
Zauważyliście? Wszystko co wymienił to podawał następstwa mojej fobi a nie przyczyny...ale cóż pocieszające jest to że on niejeden by tak to interpretował ehhh

LUDZIE!!!Kochano nasza rodzino!!!Opamiętajcie sie,przyczyny są istotne a nie skutki!!!
"Każdy polak mądry po szkodzie" nieprawdaż??? :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Po tej rozmowie szczerze potraktowałem to jak powietrze,nie przyciągam do tego żadnej wagi i tak będe postępował
Nie ma sensu sie denerwować i na siłe zmuszać kogoś kto nie ma z tym do czynienia a jest zdrowy psychicznie i czerpie radość z życia
Trzeba uznać to za rzeczywistość że tacy ludzi nie zrozumią tego dopóki tego nie doświadczą
Nie będe sie mścił ale skoro nie rodzice nie wyrażają chęci zrozumienia to ja dla odmiany potraktuje ich jako"źródło utrzymania i dochodu dla mojego życia"

Kto wytrwa z tym postem niech to jakoś weźnie do kupy i skomentuje :Stan - Uśmiecha się - LOL:
hehe, ale weź pod uwagę pozytywny aspekt tej sytuacji. Ojciec, twardo stąpający po ziemii (jak się domyślam), wzrorzec osobowy, głowa rodziny ... Lepiej, że karze sie wziąźć w graść niż rozczulać się. Może stanie się bodźcem, żeby samemu sobie pomóc. Rzecz jasna oczywiście, że brak zrozumienia nie pomaga ...
Ojciec, twardo stąpający po ziemii (jak się domyślam), wzrorzec osobowy, głowa rodziny

Pudło
Ojciec jest bierny a matka rządzi domem ale mniejsza z tym :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Michal88 napisał(a):Kto wytrwa z tym postem niech to jakoś weźnie do kupy i skomentuje :Stan - Uśmiecha się - LOL:
wytrwałam:Stan - Uśmiecha się - LOL:

mogę tylko powiedzieć, że wielu jest takich ludzi jak twój ojciec (zbyt wielu). jeśli komuś łatwo przychodzi nawiązywanie kontaktów itp., to ciężko mu będzie zrozumieć, jak może się czuć ktoś, kto ma fobię.. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
nic na to nie poradzisz..
Ja chyba w tym temacie, albo może i w innym powiedziałem że w ten weekend bedę rozmawiał o swoich problemach z fobią oraz o jej przyczynach z najbliższą rodziną!!!

Piątek od 18:00 - 23:00 rozmawiałem z ciocią i wujkiem, moją najbliższą rodziną. Było dużo płaczu, żalu, mówiłem o wszystkim, dosłownie wszystkim, powiedziałem 100%, nawet największe, najbardziej skrywane tajemnice. Płakałem jak bóbr, przerobiłem troche chusteczek, wypiłem sporo herbaty z melisy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ale dało mi to dużo

Sobota 18:00 - 0:30 rozmowa z mamą i ojcem, którego uważałem za głownego sprawcę mojej fobii. Pierwsza rozmowa dała mi na tyle dużo, że przy drugiej byłem silniejszy psychicznie i mocniejszy, mniej płakałem. A mówiłem to samo co na poprzedniej rozmowie również 100% i każdą tajemnicę. Patrzyłem ojcu prosto w oczy mówiąc o przykrych rzeczach które kiedyś mnie zabolały z jego strony.

Dużo się dowiedziałem o swoim życiu, o rodzinie, otworzyłem się, wylałem wszystkie żale, czuje się jakbym zrzucił 100kg z pleców.

Każdy każdego przeprosił. Okazali mi pełne zrozumienie, czuje się jakbym zaczął żyć od nowa. Czuje się silny i pewny siebie, moge góry przenosić teraz! Nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych, to była taka terapia jakiej nie dałby mi żaden psycholog czy psychoterapeuta. Nic za nią nie zapłaciłem, a zorganizowałem ją sobie sam.

Tylko musiałem do tego dorosnąć. Niestety aż 24 lata, ale nigdy nie jest za późno by zmienić coś na lepsze w swoim życiu. Ja swoją fobie tak jak w tej reklamie z tym żółtym pluszakiem "głodem" z każdym dniem z każdym przełamanym lekiem go zmniejszam.

Wierze że kiedyś powiem, żegnaj fobio to twój ostatni dzień, kiedy jesteś moim towarzyszem. Od dziś uwalaniam się od Ciebie bo jesteś nędzną kreaturą której już nigdy nie chce widzieć!!!! :Stan - Uśmiecha się - LOL:
a ja wykrzyczałem w twarz matce że mnie skrzywidziła i że jej nienawidze
można uznać to za zgodne z tematem, czy offtopuje?
Hircyn napisał(a):a ja wykrzyczałem w twarz matce że mnie skrzywidziła i że jej nienawidze
można uznać to za zgodne z tematem, czy offtopuje?

Myślę że wykrzyczenie nie można nazwać rozmową. Rozumiem Cie, inaczej nie potrafiłeś. Ale powinieneś dojrzeć do tej rozmowy, wziąć coś na uspokojenie i powiedzieć o wszystkim bardzo dokładnie i bardzo spokojnie. Wtedy uzyskasz zrozumienie, a nie stworzysz tylko kolejny problem...

Ja zrobiłem wszystko bardzo spokojnie. Jak czułem potrzebe pomilczeć pół minuty to milczałem. Jak czułem potrzebę popłakać to płakałem. Ale ustaliłem zasadę że najpierw mówię ja, a inni mają siedzieć spokojnie i mnie słuchać, chyba że chcą coś powiedzieć a ja im pozwolę lub sam będę chciał żeby coś powiedzieli

Rozmawialiśmy o bardzo bolesnych rzeczach. A mimo to rozmowa odbyła się bez kłótni czy krzyku. Bez płaczu obejść się nie mogło... Radze taki sposób załatwienia tej sprawy. Mi przynajmniej taki wyszedł dobrze!
nie
całe moje dzieciństwo przelewała na mnie swoją agresję, katowała mnie psychicznie
nie mozna rozmawiac
nie chce o tym mowic
Być może jej dzieciństwo wyglądało tak samo, jej matka lub ojciec, a może nawet oboje wyładowywali się na niej. Sama chciała tego uniknąć swojemu dziecku, ale podświadomie powtarzała te same błędy.

Nawet chyba jest o tym w jakiejś lekturze szkolnej, chyba w Lalce, nie pamiętam, może ktoś inny kojarzy o co chodzi z takim kolesiem co pamiętał pijaństwo i zdrady ojca, przyrzekł sobie że będzie inny, a potem robił to samo....

W każdym bądź razie, mój ojciec wyrządził mi na prawdę wiele bólu, nigdy mu tego nie zapomnę, ale chyba już mu wybaczyłem. Jestem katolikiem, poza tym wierze że każdy człowiek rodzi się dobry i nieskazitelny, to tylko życie go niszczy i powoduje że staje się czasem złym.

Zycie jest na prawdę pokręcone, nikt nigdy nie przeżyje tego co Ty, ani nikt nigdy nie przeżyje tego co Twoja mama. Nie usprawiedliwiam jej, tak samo jak nie usprawiedliwiam zła które wyrządził mi mój ojciec, ale uwierz że na prawdę życie jest tak pokręcone i tak skomplikowane, że nie sposób tego pojąć. Zło jest złem, ale nigdy nic nie jest tylko białe, albo tylko czarne...
Ja zdecydowanie się wstrzymam przed mówieniem o fs rodzicom ( Nie mieszkam z nimi , gdyby było inaczej, raczej nie miałabym wyjścia). Wiem ,że to nic by nie dało ,więcej szkody niż pożytku. Kocham moich rodziców , dosyć mają swoich problemów. Moja matka jest DDA, jest znerwicowana i sama się leczy ,ojciec też by chyba tego nie zniósł. Już raz ten schemat przerabiałam 3 lata temu kiedy musiałam wziąć dziekankę ,drugi raz tego nie zrobię.
Możliwe jednak, że w przypadku gdyby w domu nie było innych problemów to bym zgodziła się na rozmowę ,i bym tego nie żałowała.
Uważam ,że każdy z nas jest winnej sytuacji, ma inne warunki w domu i to właśnie od tego zależy, czy powinniśmy rozmawiać o swoim problemie , czy nie.
Jeżeli chodzi o znajomych ,to powiedziałabym tylko naprawdę bliskim i zaufanym osobom, gdyby takie były :Stan - Niezadowolony - Smuci się: .
Ja też nie mieszkam już z rodzicami. Ale moje problemy wiązały się z relacjami z nimi więc żeby coś z tym zrobić musiałem to z siebie wylać właśnie do nich.

Ale masz rację każdy przypadek jest innych. Na pewno rozmowa z osobą która Cie zrozumie, albo chociaż wysłucha, ma mocno terapeutyczne właściwości, bez względu kto to będzie. Dlatego jeśli jeszcze nikomu o tym nie powiedziałaś, na Twoim miejscu bym to zrobił. Ale lepiej dobrze poszukaj niż zwierz się nieodpowiedniej osobie.

Być może, może to być ktoś zupełnie obcy, psycholog lub inny fobik. Ja na przykład organizuje spotkanie fobików w Krakowie, poczytaj w dziale Miasta :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Moja fs również jest wynikiem tego jak zostałam wychowana przez rodziców, ale tylko po części, swoje zrobiło również środowisko.
Mieszkam z dwoma współlokatorkami na stancji , i to właśnie z nimi rozmawiałam. Jak by nie patrzeć musiałam ,same do mnie przyszły z pytaniem "Co się dzieje ?" i nie było przebacz. Niby się o mnie martwiły , ale minął tydzień i jesteśmy w punkcie wyjścia, znowu nie mogę się do nich odezwać a one chyba dały już sobie z tym spokój. Do tej pory myślały , że się na nie obraziłam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Tak więc jak do tej pory nie mam dobrych wspomnień z tego typu zwierzeń. No może kontakt z moją siostrą na odległość(800km),która również jest fobikiem.
W dziale miasta już szukałam, jakoś nie ma fobików ze Szczecina.
Cytat:Ale powinieneś dojrzeć do tej rozmowy, wziąć coś na uspokojenie i powiedzieć o wszystkim bardzo dokładnie i bardzo spokojnie. Wtedy uzyskasz zrozumienie, a nie stworzysz tylko kolejny problem..

nie powinien brac leku na uspokojenie nie mozna uciekac od emocji nawet tych zlych w ktorych emocje sa silne placz ,nawet klotnia
to zdanie mojej terapeutki
i zgadzam sie z nim nie mozna rozwiazywac i zagluszac swoich odczuc tabsami
jasne ze lepiej rozmawiac spokojnie ale nie zawsze sie tak da
lochfyne napisał(a):Każdy każdego przeprosił. Okazali mi pełne zrozumienie, czuje się jakbym zaczął żyć od nowa.
Ładnie, pieknie, tylko zastanawia mnie jedno, czy to wszystko nie jest tylko chwilowym pojednaniem. Przeprosili cię itd., ale czy masz pewność, że "jutro" wszystko nie zacznie się od nowa? Twoim problemem był ojciec...czy to możliwe aby zmienił swoje postępowanie po jednej rozmowie? Ludzie się tak łatwo nie zmieniają mimo wszystko, no ale nie znam twojej rodziny wiec nie wiem na ile mam rację a na ile nie.

Dlaczego to pisze? Wiem po swojej rodzinie, że niektóre tłumaczenia, ile by ich nie było, są niczym walenie głową w mur. Ileś tam razy zdarzało mi się tłumaczyć moim rodzicom, jak najbardziej na spokojnie, czego nie powinni robić, jak nie powinni się zachowywać względem mnie, bo wywołuje to odwrotne skutki od zamierzonych. Moja matka to nieuleczalny przypadek. Chyba juz ze sto razy mówiłam jej "nie rób tak, nie mów mi tego", ona pokiwa głową, rzuci to swoje "robię to dla twojego dobra", mnie przy okazji tego tekstu szlag trafi, po czym droga mamusia powie "więcej nie będę tak mówiła". Po pół godzinie wszystko zaczyna się od nowa. Ojciec... aż nie wiem co napisać, bo chyba każdy głupi i bez konsultacji z innymi wie, że jak się kogoś nazwie per "krowa" to to nie bedzie budujące, wręcz przeciwnie. A on tego nie wie! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: I też obowiązkowo mówi, że to dla mojego dobra. :Stan - Uśmiecha się: Moja matka mu mówiła nieraz, że nie rzuca się epitetami we własne dzieci, bo to może zdołować (lol nawet ona - po pewnym czasie - to zauważyła). Nawet ja, która generalnie kreuję się na taką niewrażliwą bestie, co to jej nic nie rusza, napomykałam mu, że "tak się nie robi". Mój brat był bardziej wyrazisty, parę razy zdobył się na uczuciowość i wręcz z mokrymi oczami! i drżącym głosem mówił co go zabolało. I wiecie, że on [ojczulek] dalej nic nie zrozumiał. Poprawa chwilowa może i była, a za jakiś czas znowu to samo. (chociaż musze przyznać, że od kilku lat jakby złagodniał i tak powiedzmy za 10 razem gryzie sie w język)

No właśnie o to mi chodziło, że trudno mi jest uwierzyć w taką łatwą zmianę sytuacji. Chociaż oczywiście i to trzeba podkreślić, ja tu nie pisałam o fs, a twoje szczere zwierzenia lochfyne dotyczące fobii to może być zupełnie inna bajka, o zupełnie innym zakończeniu. Tylko tak... jakoś ja w to nie wierze (w odniesieniu do siebie, nie do twojej sytuacji). Powiem krótko, ja przekresliłam już swoja rodzinę. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie abym mogła im powiedzieć o fs, z resztą nigdy im się nie zwierzałam. Co ważniejsze, nie widzę potrzeby, nie sądze aby mogło to mi w czymś pomóc, wręcz by mnie pogrążyło jeszcze bardziej. Raz się sypnęłam i do dzisiaj strasznie tego żałuję. To było w te wakacje, dostałam się na studia i pojechałam z mamuśką, żeby stancję załatwić. Z różnych powodów, których opisywanie sobie daruję, czułam się bardzo źle, jakiś wykwit fobii nastapił, chodząc po mieście cała się trzęsłam co mi się bardzo rzadko zdarza. Namawiałam matke, żebyśmy o dzień wcześniej wróciły do domu, ona nie rozumiała o co mi chodzi, upierała sie zeby zostac, oczywiście zaliczyłyśmy przy okazji kłótnie itd. W każdym razie w końcu powiedziałam "boje się ludzi" (tfu tfu przeklęty długi ozór) Jaka będzie puenta? Wtedy nawet byłam w takim nastroju, że przemknęło mi przez głowę, że może nawet byłabym w stanie powiedzieć coś więcej, otworzyc się... Po przyjeździe do domu przy pierwszej naszej sprzeczce wykorzystała tamtą sytuację żeby "zobyć przewagę". Zaczęła kpić z mojego zachowania wtedy, z mojej słabości. To w sumie nie było dużo, może jedno, dwa zdania nawiązujące do tamtej sytacii, ale miały charakter wybitnie przedrzeźniająco - wyśmiewający. I to osoba, która utwierdza wszystkich jaka jest wrażliwa na ludzką krzywdę, osoba która mówi "możesz powiedzieć mi wszystko, jestem twoja matką, nikt cię nie zrozumie tak jak ja". Żałosna jest, nic ponadto. Dodam jeszcze ciekawszą informacje. :Stan - Uśmiecha się: Jakiś czas temu gadałam z bratem na gg, oczywiście się pokłóciliśmy ;3 i co mój kochany braciszek mi wypomniał? A to jak to jeszcze nie dawno chciałam uciekać do domu a teraz udaję cwaniaka... hm ale jego przecież wtedy ze mną nie było... a mamusia coś zdaje się wspominała, ze nie opowie w domu co sie "działo na wyjeździe"...taak. Rozpeplała wszystko, i ja miałabym jej zaufać...zwierzac sie.
Podsumowując, ta sytuacja opisana powyżej całkiem nieźle ilustruje jaka jest moja rodzinka. Dlatego nie mogłabym im powiedzieć o fs. Może i na początku kiwaliby ze zrozumieniem głowami, a potem przy pierwszej lepszej okazji użyliby tego, żeby ze mnie kpić, wyśmiewać moją słabość. W sumie to się chyba nie dziwie, że wyrosłam na kogo wyrosłam, tzn. na osobę, która dosłownie wstydzi się uczuć.

durny i nudny post, no ale niech idzie w świat, co mi tam xP
Podpisuję się pod tym postem Kasumi :Stan - Uśmiecha się: u mnie jest dokładnie tak samo, no może jedynie to że ojciec jest dla mnie dobry. Ale ludzie się nie zmieniają, nigdy się nie zmieniają. Tak jak pisała Kasumi, może u Ciebie to poskutkuje, ale wątpię. Dobra, nie będę jej posta przepisywać 8) myślę dokładnie tak samo i mam bardzo podobną sytuację.
Miałam w domu tak jak Kasumi, a może gorzej, jestem po rozmowie z rodzicami, nic nie zakumali, tylko obrazili się na mnie, nie rozmawiamy ze sobą ok. 10 lat, nie widzieliśmy się ok. 5, w innym wątku czytałam o mechanizmach obronnych, pasują mi do nich te słowa, robią wszystko, aby nie dopuścić do siebie myśli, że byli złymi rodzicami, teraz oskarżają mnie przy moich siostrach, że jestem niewdzięczną córką, bo... przecież dali mi jeść i dach nad głową, (jak ja teraz mogę coś złego im powiedzieć), że ja sobie coś ubzdurałam, że ze mną coś nie tak i mają nadzieję, że się zmienię i ich przeproszę. Z moimi siostrami spotykają się, ale one milczą jak grób, boją się cokolwiek powiedzieć i przez to robią mi krecią robotę, bo mogłyby mnie wesprzeć, zwłaszcza, że podzielają moje zdanie. Za co ja mam ich przepraszać? Za to, że powiedziałam prawdę, jak było w dzieciństwie - że szyby się sypały i krew lała się na porządku dziennym, że awantury było słychać na całej ulicy, za wyzwiska i poniżanie. Kilka lat próbowałam dojść z nimi do porozumienia, ale zrezygnowałam.

Jeśli chodzi o kulturalne rozmowy z rodzicami, wg mnie musi być spełnionych kilka warunków, m. in. wiek, inaczej będzie rozmawiała 16-letnia i inaczej 24-letnia osoba. 16-latek ma prawo dać ponieść się uczuciom, a rodzice nie zawsze chcą go słuchać z racji młodego wieku, a 24-latek, zwłaszcza gdy już nie mieszka z rodzicami jest bardziej dojrzały i odpowiedzialny sam za siebie, rodzice już nie mają na niego bezpośredniego wpływu, więc rozmowa może się bardziej udać, jeśli oczywiście rodzice są w miarę normalni, bo z moimi to się rozmawia jak ze ścianą.
z moją matką również... teraz chyba stara się zgrywać dobrą mamusię.. zobaczymy jak to się potoczy
Aneczka, dokładnie tak samo jest z moją mamą. Jak ze ścianą. Nie słucha co się do niej mówi tylko zmienia temat na inny. Żebyś się ojca czepiał, żebyś się od niej odczepił i dał jej spokój. A ja jej chce tylko pomóc, już nawet nie gadać o przeszłości bo ona zaraz wszystkie brudy wywleka i robi się z tego płaczliwa awantura. Nie umiem z nią normalnie pogadać. Próbuje być spokojny ale kończy się zawsze tak samo.
Kasumi napisał(a):
lochfyne napisał(a):Każdy każdego przeprosił. Okazali mi pełne zrozumienie, czuje się jakbym zaczął żyć od nowa.
Ładnie, pieknie, tylko zastanawia mnie jedno, czy to wszystko nie jest tylko chwilowym pojednaniem. Przeprosili cię itd., ale czy masz pewność, że "jutro" wszystko nie zacznie się od nowa? Twoim problemem był ojciec...czy to możliwe aby zmienił swoje postępowanie po jednej rozmowie? Ludzie się tak łatwo nie zmieniają mimo wszystko, no ale nie znam twojej rodziny wiec nie wiem na ile mam rację a na ile nie.

Problemem było to jak ojciec zachowywał się w moim dzieciństwie względem mnie i matki, nie to jak zachowuje się teraz. Najpierw przestraszył się tego że będzie miał dziecko. Mama w ciąży oraz po moim urodzeniu przez jakiś czas musiała radzić sobie sama. A nei mogła tez liczyć na swoich rodziców. Dawa sobie radę, zarabiała dużo i zapewniała mi potrzeby. Potem po namowach rodziny jednak ojciec zdecydował się z nią ożenić. Nie było to jednak udane małżeństwo, dużo się kłócili, ojciec z problemami zaczął uciekać w alkohol i takie właśnie mam traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. To najprawdopdoobniej przyczynilo sie do pogłębienia fobii ktora i tak pewnie troszke oddziedziczyłem w genach, bo rodzice mówią że kiedyś też mieli podobne objawy. Przez to wszystko byłem od dziecka typowym fobikiem społecznym, bez pewności siebie, wystraszonym, zestresowanym przemęczonym. Co odbilo się na moim zyciu.

Mój ojciec jakieś dziesieć lat temu przestał pić. Odciął się od towrzystwa i umie powiedziec nie, nadal były kłótnie ale już mniej i nie takie cięzkie. Teraz jest już sporo lepiej, choć na pewno do idealu brakuje.

Ja od jakiegoś czasu już z rodzicami nie mieszkam, więc ich reakcje na mnei nie są powodem mojej fobi. Ja przyczynę widzę tylko i wyłącznie w dzieciństwie. Od szkoły sredniej nie czułem by oni co kolwiek źle robili.

To ja wewnetrznie potrzebowalem powiedziec o swojej fobii, o wszsytkich traumatycznych przezyciach z dziecinstwa, ktore mogly miec na nia wplyw. Tyczylo sie to glownie ojca.

Po rozmowie, widac bylo ze wszystko zrozumial jednak mimo ze oczy mial czerwone staral sie nie okazywac emocji. W nocy jednak mama mowila ze dlugo nie mogl usnac i bardzo plakal. Nastepnego dnia jak wychodzilem z domu, jakos tak nagle podszedl do mnie rozplakal sie mi w rekaw. Przeprosil za wszystko, mowil ze jego ojciec tez mu nie okazywal uczuc, nie nauczyl wielu rzeczy i wie ze byl zlym ojcem. Na prawde czulem ze bylo to szczere, takiego szlochu nie da sie udac. Ja powiedzialem ze go rozumiem, ze mu wybaczam i ze chce zebysmy starali sie odbudowac nasze relacje. Mimo iz pewnych rzeczy mu nie za pomne to chce bysmy sie obaj postarali by bylo miedzy nami lepiej.

Juz robilismy jedna rzecz wspolnie, pierwsza od wielu lat jaka pamietam. Mysle ze w moim przypadku wszystko sie jakos ulozy. Zycie jest skomplikowane, wiele mnie rzeczy zabolalo, ale nei moglem mu nie wybaczyc. Byl mlody, znalazl sie w ciezkiej sytuacji, nowej dla siebie. zachowal jak sie zachowal. Mysle ze zdaje sobie swietnie sprawe ze swoich bledow. Jestem dobrej mysli. Musi byc lepiej miedzy nami....
Widzicie, są rodzice, którzy robili źle i zdają sobie z tego sprawę i mimo wszystko kochają swoje dzieci i zależy im na nich. Niestety w tej samej rodzinie jedne dzieci są kochane bardziej, inne mniej, ja miałam pecha być dzieckiem odrzuconym, niekochanym, dlatego moje porozumienie z rodzicami jest niemożliwe.
Wg mnie, jeśli rodzic robi krzywdę dziecku, może nieświadomie, może z głupoty, a mimo to je kocha i potrafi przyznać się do błędu, nie straci kontaktu z dzieckiem, ale jeśli ma swoje dziecko gdzieś, to syn albo córka sami nic nie zdziałają, głową muru nie przebijesz.
lochfyne napisał(a):Mysle ze w moim przypadku wszystko sie jakos ulozy.
Jeżeli takie jest twoje pragnienie, aby dogadać się z rodziną, to życzę ci tego z całego serca. Najważniejsze jest to, żeby twój ojciec rozumiał co zrobił źle i nie postępował tak jak kiedyś. Sam piszesz, że się zmienił więc bardzo możliwe, że to wszystko faktycznie ma sens w twoim przypadku. ^_^
aneczka36 napisał(a):robią wszystko, aby nie dopuścić do siebie myśli, że byli złymi rodzicami,
dokładnie
aneczka36 napisał(a):przecież dali mi jeść i dach nad głową,
słysze to codziennie, w ogóle moja rodzinka wypomina co tylko moze, nawet to co nie zostało zrobione a co dopiero ma byc xD
aneczka36 napisał(a):Za co ja mam ich przepraszać? Za to, że powiedziałam prawdę,
Nom, moi też nie lubią prawdy. A co do przepraszania, to oczywiście miałabym ich za co przeprosić bo też świeta nie byłam, ale włąsnie w tym rzecz, że oni nie dopuszczają do siebie myśli, że wina może leżeć również po ich stronie. Dla nich to niepojęte, że to oni powinni przeprosić. Zawsze moja matka mówiła "jak to rodzic ma dziecko przepraszać??" A! i dorzucała coś jeszcze w stylu "nawet gdyby rodzic zrobił coś źle to i tak należy mu się szacunek" - co w wolnym tłumaczeniu znaczy -> nawet jeżeli to rodzic popełni bład to i tak winne jest dziecko i to dalej ono ma przepraszac i kajać się w pokorze.
aneczka36 napisał(a):Widzicie, są rodzice, którzy robili źle i zdają sobie z tego sprawę i mimo wszystko kochają swoje dzieci i zależy im na nich. Niestety w tej samej rodzinie jedne dzieci są kochane bardziej, inne mniej, ja miałam pecha być dzieckiem odrzuconym, niekochanym, dlatego moje porozumienie z rodzicami jest niemożliwe.
Wg mnie, jeśli rodzic robi krzywdę dziecku, może nieświadomie, może z głupoty, a mimo to je kocha i potrafi przyznać się do błędu, nie straci kontaktu z dzieckiem, ale jeśli ma swoje dziecko gdzieś, to syn albo córka sami nic nie zdziałają, głową muru nie przebijesz.

Widzisz, mój przypadek wcale tak nie odbiega od Twojego. Byłem pierwszym dzieckiem swoich rodziców tym z wpadki. Kiedyś podczas kłótni rodziców usłyszałem jak ojciec powiedział że żałuje iż nie kazał mamie zrobic aborcji. To było po pijanemu, więc z jednej strony na trzeźwo by tego nie powiedział, ale z drugiej powieedział to co myślał i chodziło mu po głowie.

Drugim dzieckiem byla moja siostra, ktora była już chciana i planowana. Bardzo źle sie z tym czułem. Pomijając to wszystko to drażniło mnie jej otwartość, oraz to jak ojciec okazywał jej uczucia.

Mimo to po 24 latach od mojego poczęcia. Po zaczęciu walki z fobią, po powiedzeniu sobie wszystkiego co mieliśmy sobie do powiedzenia, chyba szczerze sobie wybaczyliśmy. Mimo iż wczesniej myslałem że nigdy mu tego nei wybacze. Na pewno nigdy nie zapomnę, ale myslę że to iż mu wybaczyłem to dobrze. Szczrze mnei za wszystko przeprosił, więc zasługuje chyba na danie mu szansy. Nasze relacje mogą jeszcze wyglądać dobrze... Nie jest za późno. Dlatego namawiałbym Cie do przemyślenai jednak jeszcze raz dobrze swojego życia. Być może jest jeszcze zdecydowanie za wczesnie, ale może kiedyś powinnaś jednak pomysleć o wybaczeniu. W końcu mamę i tate ma się tylko jednych. Są jacy są, popełniali na pewno błedy, ale nic nie jest ani czarne ani białe...
Ale należało by podkreślić, że wina rodziców, choć rzeczywista, jest mimo wszystko nieświadoma. Przecież żaden rodzic nie zakładał świadomie, że zrujnuje dziecku życie
Pewnie że nie, rozmawiałem 6 godzin o tym, uwierz powiedziałem o wszystkim co tylko mi przyszło na myśl. A także to że nie wiem jak ja bym się zachowal będąc w jego wieku i w podobnej sytuacji. Życie to bardzo ciężka i zawiła sprawa...
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13