PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy powiedzieć komuś o fobii?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Wszyscy widzą, że coś nie tak z fobikami (koledzy, ekspedientka w sklepie - taka ironia) a rodzice, którzy są na codzien by nie zauważyli?
Moi rodzice nie wiedzą co mi w głowie siedzi, ale moje zachowanie widzą i na pewno jakoś go sobie tłumaczą.
Andrew napisał(a):Wszyscy widzą, że coś nie tak z fobikami (koledzy, ekspedientka w sklepie - taka ironia) a rodzice, którzy są na codzien by nie zauważyli?
Moi rodzice nie wiedzą co mi w głowie siedzi, ale moje zachowanie widzą i na pewno jakoś go sobie tłumaczą.

No właśnie, napewno jakoś to sobie tłumaczą :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jestem osobą , która nie lubi się dzielic swoimi problemami z innymi w obawie ,że mogę się z nimi nie zrozumieć , wole pomagać ludziom wtedy mam jakiś rodzaj satysfakcji .
powiedziałam o fobii mojej mamie, ale zareagowała jeszcze gorzej niz sie spodziewałam. Totalna faza wyparcia/zaprzeczenia. Ale ona jest kobietą starej daty, strzeliła mi kaznie o tym jak inni mieli ciezko i musieli sobie radzić, że trzeba wziąć sie w garść, nie użalać sie nad soba itp bla bla bla. No i psychiatra to dla czubków, wiec wstyd. Jak by to wszystko było takie łatwe od zrealizowanie.
Dokładnie, zgadzam się z przedmówcami-wszyscy, a przynajmniej ci bardziej spostrzegawczy, którzy nie patrzą jedynie na czubek własnego nosa, dostrzegają anomalie w zachowaniu fobika. Ale szczerze wątpię że znajdzie się ktoś "normalny" kto to zrozumie... Ja ze swej strony spotkałam się jedynie ze zbagatelizowaniem mojego stanu, dlatego nie mam zamiaru rozgłaszać tego wszem i wobec. Nie oszukujmy się, tak naprawdę NIKT kto przez to nie przechodził nie jest w stanie w pełni nas zaakceptować. Prędzej uznają że w "d... się nam poprzewracało"
Sosen napisał(a):Wiem, że ciężko obwiniać rodziców, bo cały świat Ci mówi, żeby tego nie robić. A jednak to tam tkwią przyczyny.

Niestety prawda. Szkoda tylko, że nie mają sobie nic do zarzucenia, bo przecież oni chcą dla nas jak najlepiej, bagatelizując wywołane przez nich pewne zwroty wydarzeń, które miały miejsce i które okazały się być złotym strzałem w naszą psychike. Bynajmniej w moim przypadku tak było. Nigdy nikomu z rodziny o tym nie powiem, jedynie przyjaciel i przyjaciółka o tym wiedzą ale nie zamartwili się tym za bardzo, nasze relacje są takie jak były wcześniej i bardzo dobrze.
Bynajmniej =/= przynajmniej.
Tak, robię masę błędów, ale niektóre mnie wpieniają. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

A tak do rzeczy: wiedźma ma pewnie rację. Ale nawet jeśłi dostrzegane są jakieś anomalie w anszym, zachowaniu (ostatnio znajome zaskoczyly mnie, okazalo sie ze zaobserwowaly nawyk udawanego sprawdzanai czegos w telefonie w chwilach niepewnosci... ciekawe ile interesujacych rzeczy dowiedzialbym sie podsluchujac, jak mnie obgaduja - jesli to robia) przez normalne otoczenie, to są to anomalie pojedyńcze, wyizolowane i nikt nei połączy ich w całość, o zainteresowaniu się nie wspominając. (moi rodzice w sumie nie dostrzegali nigdy np. moich natrectw, kiedy były diabelnie nasilone w podstawówce, a nawet jeśli teraz matka widzi jakieś pozostałości (część to natrętne myśli... a mzoe to tylko prokrastynacja...) - nie jest na tyle lotna, by to jakoś sobie przetłumaczyć... w sumei - czego ja moge wymagac, sam bez internetu czy popularnonaukowej prasy, ale zwłaszcza internetu byłbym podobny... o - i mechanizm Soesena działa :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:) O zrozumieniu to juz w ogóle nei am co marzyc, choc wiadomo, ze nie ono jest niezbedne, ale bliskosc, wsparcie i dostrzezenie tego, ze mamy problem, chocby nie byl do konca poznawalny dla osoby postronnej... - oczywiscie to statnie w zadnym wypadku od rodzicow, chocby z tego powodu, ze byloby to naznaczone szczegolna relacja łaczaca nas z nimi i po prostu nie spelnialoby swojej roli)
Zas napisał(a):Bynajmniej =/= przynajmniej.
Tak, robię masę błędów, ale niektóre mnie wpieniają. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:roli)

Właśnie zastanawiałem się jakiego z tych dwóch słów użyć :-) Dzięki za oświecenie, sprawdzałem w necie, rzeczywiście co innego oznaczają te dwa wyrazy.

Z tym telefonem mam tak samo, np jak czekam na coś/kogoś i wiem, że jestem lub mogę być obserwowany.
Wiedźma napisał(a):Dokładnie, zgadzam się z przedmówcami-wszyscy, a przynajmniej ci bardziej spostrzegawczy, którzy nie patrzą jedynie na czubek własnego nosa, dostrzegają anomalie w zachowaniu fobika. Ale szczerze wątpię że znajdzie się ktoś "normalny" kto to zrozumie... Ja ze swej strony spotkałam się jedynie ze zbagatelizowaniem mojego stanu, dlatego nie mam zamiaru rozgłaszać tego wszem i wobec. Nie oszukujmy się, tak naprawdę NIKT kto przez to nie przechodził nie jest w stanie w pełni nas zaakceptować. Prędzej uznają że w "d... się nam poprzewracało"
No właśnie, nawet jeśli widza jakieś anomalie, to zinterpretują je przez pryzmat siebie. Strasznie mnie irytowało jak ludzie w moim otoczeniu, zazwyczaj o typowo ekstrawertycznej naturze, na moje narzekanie, że niechce iść na impreze/nikogo nie znam/itp. odpowiadali (podając seibie za przykład) że wystarczy sie otworzyć/podejść/zagadać/ pstryknac palcnem...nie ku*wa, nie wystarczy :Stan - Niezadowolony - Złości się:
wychodze teraz z założenia, że jeśli już sie wynurzać, to osobie kompetetntnej albo uczonej do bycia takową :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Wiedza to też nie wszystko. Mozesz i tak trafic na terapeute, od ktorego nie uslyszysz niczego wiecej poza podobnymi jak zacytowane przez ciebie radami w stylu "rusz dupę, ludzie ci sami do domu przez komin nie wlecą" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. Nie, żeby to nie była prawda, no ale... właśnie o to "ale" chodzi.
Nie wątpie, chodziło mi o to, że psychiatra i psycholog wie (a przynajmniej powinien), że jest problem, że różnisz sie od innych i że nie wystarczy pstrykąć palcami żeby wszystko zniknęło.
I tak nikt nie weźmie tego na serio, więc można śmiało mówić :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Przedwczoraj pisałem na GG z kolegą ze szkoły. Miałem z nim ważną sprawę do omówienia, lecz nie zdążyłem tego zrobić w szkole. Fragment dialogu:

On: mieliśmy porozmawiać ale ty uciekłeś xD
Ja: niczym typowy socjofob :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Myślę, że on stwierdzenia o socjofobii nie wziął na poważnie, więc mogłem mu to napisać na poziomie komunikatora. Wątpię, czy bym powiedział o tym komukolwiek. Mam kontakt z psycholożką, lecz krępuję się, żeby jej powiedzieć o sprawie choć wiem, że byłoby to pomocne. Rodzice z całą pewnością zlaliby to i powiedzieliby 'no co ty wydziwiasz' wespół ze sztampowym poleceniem otwarcia się. Taaa...
Powiedziałem matce o tym, że jest nadopiekuńcza i że to była jedna z podstaw mojej fobii. Skończyło się co mnie nie zdziwiło awanturą - radź se od teraz sam. Wczoraj rozjaśniłem jej sytuację i pytałem o zgodę na badania. Parę dni temu po długim odwlekaniu powiedziałem o podejrzeniu fobii psycholożce. Ta zasugerowała badania. Powiedziałem jej (matce), że takimi rzeczami zajmuje się lekarz (czyli zapewne psychiatra). O ile była wczoraj niezdecydowana w tej kwestii to według mnie dziś przechodzi to w dezaprobatę. Po błahostce - chciałem zgolić wONsy (wyglądam jak młody Piłsudski), matka się nie zgodziła i to było osią scysji. Prawdą jest że w niemałym procencie fobię zawdzięczam matce, która roztoczyła wokół mnie barierę ochronną przed światem i według mnie nauczyła mnie bezradności.

EDIT: Przed chwilą na spokojnie porozmawiałem z matką. Zgodziła się na badania diagnostyczne. Argumentowałem jej, że póki za wsparcie psychologiczne w ramach szkoły nie muszę płacić (gdybym odkrył problem za parę lat musiałbym zostawiać górę kasy w gabinetach) to warto skorzystać bo może pomoże. Mówiłem o kiepskich kontaktach z ludźmi i tzw. problemie dziewczyny co jest elementem tego o czym pisałem parę słów temu. Mama zgodziła się i uświadomiła mi że taki zamknięty byłem zawsze co oznacza że to nie tylko FS a osobowość unikająca. Mówiła też że ja nie jestem niezaradny. W to akurat lekko wątpię.
Ja już w temacie raz się wypowiedziałem i poparłem odkrywanie się z problemem. Teraz widzę, że jest tutaj nawiązanie także do rozmowy z rodzicami. Ja też przez to przeszedłem i uważam, że było warto. Reakcje mamy i taty były różne, tzn.:

mama - na początku nie dowierzała, jakby negowała... co ciekawe, mimo że mój problem był bardzo specyficzny (strach przed burczeniem w brzuchu..) i spowodował ogromne zmiany w moich zachowaniu (częste bóle żołądka, cały czas muzyka w pokoju, ciągły stres..) to była też totalnie zaskoczona, bo tłumaczyła, że nic dziwnego u mnie nie zauważyła... a ja naprawdę uznawałem, że miałem dobry kontakt z mamą... teraz mama już mój problem rozumie, nawet umie sobie wyobrazić cały mechanizm jaki zachodzi w mojej głowie i co jakiś czas zdarza nam się o tym rozmawiać..

tata - dużo lepiej przyjął moją wypowiedź gdyż niczego nie negował, nie szukał innych wymówek, po prostu słuchał... ale generalnie widzę, że on zupełnie nie ma świadomości co to jest fobia społeczna i jak mocno sparaliżowało to moje życie... w rozmowach ten temat też się nie pojawia... ale mimo wszystko nie żałuję, że i jemu o tym powiedziałem, bo i mi było lżej, a taka reakcja to i tak dużo lepszy scenariusz niż zakładałem na początku..

Ja to naprawdę szczerze, bardzo szczerze polecam by przed kimś się z tym problemem otworzyć. Może nie w temacie byłoby polecanie przeczytania wszystkich moich wpisów na blogu, który prowadzę od kilku tygodni, ale dokładnie wczoraj przygotowałem wpis właśnie o rozmowie z kimś innym o problemie.. Dlatego pozwolę sobie zamieścić link do tego konkretnego wpisu i mam naprawdę szczerą nadzieję, że niektórych wątpiących zachęci to chociaż do przemyślenia tematu. Naprawdę warto moim zdaniem. Wpis jest pod adresem:
http://moja-fobia.pl/czy-powiedziec-komus-fobii/
ja znów stoję przed tym dylematem :Stan - Niezadowolony - Obraża się: mam ochotę powiedzieć komuś ze znajomych jednocześnie sam nie wiem czy ma to jakikolwiek sens.
Też mam dylemat, tyle że w związku z mamą. Często mówiłam jej o jednostkowych problemach, kiedy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu fobii. Zawsze to bagatelizowała, za to teraz mi się czasem wydaje, że wykorzystuje tę wiedzę przeciwko mnie (np. przy wyborze zawodu - sama z siebie zaczyna mi doradzać wybór "mniej wymagających" stanowisk; wg niej problemów związanych z 'dużą nieśmiałością' nie należy eliminować, tylko się do nich przystosować).

Potrzeba wygadania się komuś jest silna, ale jeżeli rezultatem ma być chwilowa ulga, a nie realna pomoc, to ja nie wiem, czy opłaca się strzępić język. Zwłaszcza że to wcale nie takie łatwe jak mi się wcześniej wydawało.
właśnie przez takie myślenie "nie dam sobie radym, bo jestem chorobliwie nieśmiały" w duzej mierze jestem tam, gdzie jestem, a chyba nie do końca chciałem być. A nawet jeśli finalnie skończyłbym na tych samych studiach, to może jednak z innymi doświadczeniami z liceum...

Najpierw trzeba postarać sie walczyć z fobią, i zobaczyć, jakim jest się naprawdę, może sie okazać, że te nieodpowiednie dla nas zawody całkiem nieźle do nas pasują (naiwne pocieszenie plus motywowanie innych przez pieprzonego lenia i defetystę? - to lubię!)

Czy mówić o tym komuś - nadal nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się jednak, ze trudno liczyć na realną pomoc, jeśli tym kimś nie jest nasza kochająca i absolutnie wyjatkowo wyrozumiała "druga połowa". Odpowiednio życzliwa osoba gwarantuje jednak chwilowa ulgę, a może nawet późniejsze kilkukrotne zainteresowanie się naszymi sprawami... Nie potrafię powiedzieć, czy to wystarczy, odzywa sie jednak we mnie cos, co każe sobie uświadomić, ze tego typu analiza korzyści nie zawsze jest zdrowa i może warto się wygadac, by choc w ten sposób nawiązać jakiś spontaniczny kontakt z drugim człowiekiem, nawet ulotny i "tak niewiele" wnoszący w nasze życie?

Z mojej perspektywy mogę napisać, ze, choć to bardzo smutne dla osoby z fobią, do tego kompletnie samotnej i zagubionej - ale nie mozna oczekiwać od każdego spotkania i relacji fajerwerków. Choć gdy nigdy sie ich nie widziało, trudno sie z tym pogodzić. Trzeba jednak pamiętać, ze nawet ta jedna rozmowa to ciekawe doświadczenie, zwłaszcza jezeli ktos, podobnie jak ja, ma swiadomosc, że nigdy wczesniej nawet tak powierzchownie szczerej rozmowy z kims obcym nie odbyl... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
No jasne, że warto walczyć, kiedyś myślałam że sama mogę opanować 'ludziowstręt' (tak to sobie wtedy nazywałam:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:). Po całkiem udanych początkach przychodziły lęki i mnie zżerały, stąd 'złote rady' matki. Ona twierdzi, że te problemy można obejść, chociaż już dawno powinna zauważyć, że zawsze wracają. Dlatego tak ciężko mi jej powiedzieć, mimo że to do niej mam największe zaufanie.

Pisząc o realnej pomocy miałam na myśli właśnie to zainteresowanie, próbę zrozumienia, w najlepszym wypadku kopnięcie w tyłek i namawianie do leczenia. Myślę, że jak na jedną osobę to i tak sporo. Chyba nie ma znaczenia, kim ta osoba będzie dla nas, wyjątkowo wyrozumiali znajomi też się zdarzają:Stan - Uśmiecha się:

Szczere rozmowy z kimś obcym? Czy nie po to właśnie jest to forum? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Skoro tak twierdzi, nie spodziewałbym się rozumienia i pomocy. Sądzę, zę rodzicom generalnie mówic nei warto, a jeśli juz, to tylko tyle, ile jest niezbędne. chyba, że ktoś ma wyjatkowo wyrozumiałych, kochających i świadomych rodziców... (A może tylko trochę bardziej rozgarniętych i te kilkanaście lat młodszych od moich?)

Mój wywód o realnej pomocy odnosiłem do twojego pytania czy warto się uzewnętrzniać dla "chwilowej ulgi". Nie wiem, czy się dobrze zrozumieliśmy, więc podkreślę raz jeszcze - nie umiem tego rozstrzygnąć, choc wydaje mi się, ze czasem warto - bo zwykle dostaniemy tylko tyle. Nie bedzie to raczej realna pomoc w twoim ujęciu - bo to zainteresowanie, jak wspominałem, raczej okaze się krótkotrwałe, a mam wrażenie, że liczyłabyś na cos więcej niz zainteresowanie podczas takiej rozmowy i tydzeń później... Realna pomoc musiałaby pochodzić od osoby nie tyle znajomej, ale co najmniej od bardzo bliskiego przyjaciela.
Nie potrafię powiedzieć, czy się to opłaci, ja odbyłem czesciowo jedną taką rozmowę w akcie desperacji. Niewiele mi chyba dała, realnei właściwie nic nei zyskałem, a mozę nawet straciłem w oczach tej osby, ale czasem mam jakieś iiracjonalne oczucie satysfakcji izadowolenia, że rozmawiałem z kimś, w cztery oczy, i to o swoich probblemach, nie planie zajęć ani marginesach do oprawy pracy dyplomowej :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

A rozmowy an forum to kompletnie inna bajak - gdyby życie przenieść tylko do internetu, to w życiu nie byłbym fobikiem... Chyba :Stan - Uśmiecha się: Moze wtedy bałbym sie w sieci, a kozaczył w "realu"?...
No tak, pominęłam ulgę, bo wydaje mi się złudnym uczuciem, a tutaj raczej potrzeba konkretnego rozwiązania, to nie jest sprawa typu 'rzucił/a mnie' czy 'wkurza mnie x/y', że wystarczy się wygadać. A zainteresowanie nie musi być długotrwałe. Wiem po sobie, że nic to nie daje, jeżeli samemu nie walczy się z syfem w głowie. Zresztą, tak jak piszesz, nie ma jednoznacznego rozwiązania, na pewno sporo zależy od skali problemu i te oczekiwania mogą się różnić.

Ostatecznie zdecydowałam się porozmawiać z mamą i jestem zadowolona, ale jakie to będzie miało przełożenie na praktykę - to się okaże.

(Może musisz przenieść internet do życia?:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ja mam nadal opory przed pisaniem tu, nie dość że odpisują, to jeszcze trzeba dyskutować, to straszne:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:)
Albo życie do internetu - jak widać za wcześnie się urodziłem. Tak z... 20-30 lat? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Mam również dylemat jak to bliskim powiedziec niestety po przeczytaniu wątku dalej nie wiem.Irytuje mnie to że nie umiecie konkretnie odpowiedziec na pytanie pomoc albo jakies kazania komus dajecie albo nie na temat hm lipa troche...
Powiedziałem koleżance parę dni temu. Bliskiej koleżance. Chyba nie do końca zrozumiała i nie potrafi sobie wyobrazić, jak to wygląda. Bardzo trudno było mi i tym powiedzieć, a jeszcze trudniej wytłumaczyć na czym to polega...
Jedna jest ulga. Ogromna. Rodzinie bym nie powiedział ze względu na całkowity brak zrozumienia,
Z doświadczenia wiem że lepiej nie mówić nikomu :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13