PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wstydzicie się tego że nie macie znajomych?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Ciekawa jestem czy Wy również odczuwacie taki wielki strach/wstyd przed pokazaniem tego że nie macie znajomych czy tylko u mnie ma to takie nasilenie. Staram się to zawsze ukryć za wszelką cenę. I to jest takie zamknięte koło, bo przez to że ciągle udaję że jestem zajętą odbieram sobie szanse na poznanie kogokolwiek. Mieszkam w akademiku i np. jak ktoś mnie pyta czy idę na imprezę to nigdy nie powiem że nie mam z kim tylko że nie, bo muszę rano wstać, źle się czuję, wychodzę gdzieś itp. chociaż tak naprawdę bardzo chciałabym pójść. Wiem że tym sposobem to zawsze będę sama,ale po prostu nie potrafię inaczej. Mieszkam tam już trzeci rok a nie znam prawie nikogo. Wszytko przez to że boję się podejść do kogokolwiek bo oczywiście „samej jakoś głupio”, udaje że mnie nie ma w pokoju, kompletny obłęd. I to nawet nie przez jakiś paraliżujący strach, bo potrafię się przełamać, tylko przez jakieś głupie przekonania. Dla mnie jest to że nie mam znajomych jest takie...upokarzające. I boję się że każdy będzie myśleć że coś ze mną jest nie tak. Nie wiem czy z boku to jest tak źle odbierane czy to tylko ja mam jakoś paranoję? Tak w ogóle to jak radzicie sobie (o ile ktoś z was mieszka) w akademiku?
Nie mieszkam w akademiku ale też wstydzę się tego, że nie mam żadnych znajomych. Zawsze staram się to jakoś ukryć. W zeszłym roku poszedłem na studia, z których już zrezygnowałem i tam jeden "kolega" próbował mnie zagadywać, zadawał m. in. takie pytania jak "co robisz po zajęciach, czy w weekend, idziesz gdzieś ze znajomymi na piwo itp." mnie oczywiście wtedy zamurowało nie wiedziałem co mówić i wydukałem coś przez zęby, że tak.
Czasami mam tez takie myśli, że jestem w szpitalu i przez 2 tygodnie mnie nikt nie odwiedza a mi jest wstyd przed całym personelem, czuje się dziwnie.
To, że jest mi wstyd z powodu całkowitego braku znajomych też jest jednym z powodów mojego odcinania się od ludzi.
Kiedyś też się tego wstydziłem, bardzo też wstydziłem się tego, że cierpię na fobię społeczną. Dopiero mój pobyt na terapii zmienił mi nieco punkt widzenia. Pamiętam jak mówiłem mojej psycholog że wstydzę się mówić o tym wszystkim co czuję i myślę w sytuacjach społecznych i ogólnie fobii. A ona zapytała czy to jest dla mnie bardziej wstydliwe np. od problemów przemocy domowej, czy innych... Podchodziła do mojego problemu bardzo normalnie, a ja miałem wrażenie że w duchu naśmiewa się ze mnie. To jest właśnie siła naszych błędnych przekonań. Ogólnie to polecam terapię, dodała mi dużo pewności siebie. Ale z fobii niestety nie wyleczyła :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Mi było wstyd w szkole. Teraz, na szczęście, nie mam takiego problemu.
"A ona zapytała czy to jest dla mnie bardziej wstydliwe np. od problemów przemocy domowej"
U mnie jest to tak silne że odpowiedz, niestety, brzmiałaby TAK :-(
Na pewno nie jest to gorsze, ale bardziej wstydliwe owszem. No ale zdaje sobie sprawę że to skrzywione myślenie

stap!inesekend -nie masz takiego problemu bo masz już znajomych czy już się nie wstydzisz? A jeśli to drugie to dlaczego?
Mam już znajomych.
Aczkolwiek nawet dzisiaj, gdy zdarza mi się stać samemu na przerwie, choćby przez chwilę, to czuję dyskomfort. To jest naprawde silne doznanie, pamiętane przez lata...
Jakie to znane. Zawsze gdy stoję sama, niekoniecznie w szkole, wydaje mi się, że wszyscy się na mnie patrzą. I śmieją się, bo nawet nie mam z kim porozmawiać. Mam tak nawet, gdy jestem z kimś, a dana osoba wyjdzie na przykład na trzy minuty do toalety - nie wiem, gdzie się podziać. Zazwyczaj udaję, że robię coś ciekawego na telefonie, a tak naprawdę przesuwam ekran w prawo i lewo. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Dlatego zazwyczaj unikam sytuacji, w których miałabym być sama. Co prowadzi do błędnego koła - ciągłej izolacji.
Fobik który unika osamotnienia to rzadkie zjawisko.

Zastanawiałaś się kiedyś, czy to naprawdę fobia, czy może zwykły lęk przed reakcją ludzi w około?
Krótko i an temat: tak, oczywiście, że tak... Dla normalnych ludzi posiadanie znajomych jest czymś tak oczywistym, tak naturalnym, jak to, ze woda jest mokra.
Mnie bardziej jest wstyd, że nigdzie nie wychodzę i spędzam całe dnie w domu co jest poniekąd związane właśnie z brakiem znajomych. I później muszę słuchać "ja byłem tu i tam, robiłem to i tamto z tym i z tamtym, a ty co robiłeś?", "noo... w sklepie wczoraj byłem...".
Nie wstydze się, że nie mam znajomych, ponieważ nie mam się przed kim wstydzić, bo UWAGA, nie mam znajomych :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
A mnie to ostatnio coraz mniej obchodzi. Wcześniej miałem takie parcie na to wszystko, ale z wiekiem jakoś zaczęło mi przechodzić. Chyba starzeję się...
Wstydziłam się, gdy chodziłam do szkoły. Zastanawiałam się skąd ludzie biorą tylu znajomych. Jak to się dzieje, że w ogóle ich poznają i potem utrzymują dalej te kontakty. Często gdy byłam w towarzystwie tak zwanych koleżanek, jedna przez drugą mówiły komuś "cześć". Dziwiło mnie to niezmiernie ponieważ sama nikogo nie znałam. Upokarzające było słuchać ich rozmów na temat innych ludzi, których rzekomo wszyscy znają, a samej kiwać tylko głową, myśląc o czymś innym. Na studiach na szczęście to minęło, bo tam i tak nikt mnie nie znał i nie wiedział czy mam znajomych czy nie. Z roku na rok zaczęło mi to całkiem obojętnieć. Być może gdybym znowu była wśród ludzi, byłoby mi znów trochę wstyd, ale jak na razie tego nie wiem.
Hatifnatka napisał(a):Zastanawiałam się skąd ludzie biorą tylu znajomych. Jak to się dzieje, że w ogóle ich poznają i potem utrzymują dalej te kontakty.

Mnie też to bardzo zastanawia. Nawet na fejsie przeciętna osoba ma ponad 300 znajomych. Ja z tyloma osobami w całym swoim życiu nie rozmawiałem. A niemało ludzi ma ich ponad 500-600...
Ja uzyskałem liczbę 100 znajomych z czego większość to po prostu pozapraszane osoby z klasy, bo tak wszyscy robią nawzajem. Zajmuję jedne z ostatnich miejsc pod tym względem :-P
I tak nigdy nie spotkalem sie poza jednym mgnieniem z prawdziwym zainteresowaniem . Teoretycznie moze i cos z tego nie tylko bedzie ale i moze nawet juz jest , chociaz , nie wiem czy to skutki paranoi , moze sie sam programuje , choc po czesci tak chyba raczej jest ale jestem zrodlem 99%-centowym swoich idiotyzmow . Nie kumam o co biega , zawsze sie ucze ale do poznania prawdy dojsc nie moge choc jestem facetem . ( To nie aluzja - tekst poprostu w parafrazie pasowal , nie bronie sie - pretensje do biblii , szowinizm ? , moze to pora by sie zastanowic , oczywiscie nie musisz sluchac mnie - pierwsze prawo czlowieka szczegolnie szanuje jesli tak mozna powiedziec ) Jakkolwiek bez obwiníania o cokolwiek kogokolwiek , chyba kiedys zaloze internetowy uniweek zlewania bo mam dosyc ze moje teorie mi lepetyne rozsadzaja - masz zywcem przyklad olewam nawet to czy sie trzymaja kupy , czy sie nadaja do umieszczenia w sieci . Znajomi ? Przyzwyczailem sie ze nikt nie chce utrzymywac jakiegokolwiek blizszego kontaktu z osoba ktora woli teoretyzowac na suchych przykladach bez konkretnych odniesien ( to z biblia to wyjatek dla potwierdzenia tejze reguly ) . Tylko moja wina ? Wystarczy ze sie nie odzywam . A w druga strone ? Bo o tym w koncu temat . Hufffffff .............. No co by tu z sensem i od serca sklecic ? Moze mam za wysokie wymagania ? Zeby hunia zycia jakos byla z kims milsza i zeby obie strony jakos sie staraly ? Urazy ? A kto ich nie ma ! :Stan - Uśmiecha się:= Jadac ganzegalem dojezdzam do ogolnych instynktownych unikow od socialu . Chociaz mieszkanie socialne w polsce przyznaje sie bez bicia mi sie troche marzy . Spoko , tylko mala taka dygresyjka . Czy tez tak macie ze pedzac ze swiadomoscia ze was umysl jest zdolny do przekory o jakiej nawet nie sniliscie na widok czy przeczucie ludzi robi wam sie kociol , na poziomie podswiadomosci , swiadomosci i bazujac na wyjasnieniach ( tych najprostszych ) nadswiadomosci ?
...potok słów :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ..... niewiem czy właściwie wyłapałam sens twojej wypowiedzi :Stan - Uśmiecha się:
Ripthisfail napisał(a):I tak nigdy nie spotkalem sie poza jednym mgnieniem z prawdziwym zainteresowaniem . Teoretycznie moze i cos z tego nie tylko bedzie ale i moze nawet juz jest , chociaz , nie wiem czy to skutki paranoi ,
............
Znajomi ? Przyzwyczailem sie ze nikt nie chce utrzymywac jakiegokolwiek blizszego kontaktu z osoba ktora woli teoretyzowac na suchych przykladach bez konkretnych odniesien
chyba ździebko dramatyzujesz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ...wiele rozmów często dotyczy tematów toretycznych.
Nie chce być złośliwa ale chyba sam sobie odpowiadasz na swój post
Ripthisfail napisał(a):jestem zrodlem 99%-centowym swoich idiotyzmow
Może nadinterpretujesz zachowania znajomych, ich rzekomą niechęć do utrzymywania kontaktu
też tak mam. odkąd chodzę do liceum, ciągle zastanawiam się (już ktoś wyżej o tym wspomniał), jak można mieć tylu znajomych, ciągle z kimś gadać i w ogóle. w szkole mam paru znajomych spoza klasy, ale wszyscy poznani są przez moją najlepszą kumpelę, więc tak jakby nie są to "moi" znajomi. nienawidzę sytuacji, kiedy mijamy ich, z wcześniej wymienioną kumpelą, na korytarzu, bo ja zawsze mówię im tylko cześć, a oni sobie gadają, podczas gdy ja nie mam nic do powiedzenia i czuję się głupio i niby robię coś na telefonie i potem tylko w+:Ikony bluzgi kurka: się na siebie, że nie włączyłam się do rozmowy czy coś w tym stylu. mam jakąś obsesję na punkcie lajków na fejsie (co jest głupie), przeżywam to, że moje zdjęcia mają 4 razy mniej lajków niż inne, co wiem, że jest żałosne, ale jakoś nie mogę tego powstrzymać. powtarzam sobie, że przecież dobrze mi, tak jak jest, ale i tak w głębi boli mnie to, że nie jestem taka jak inni i że właśnie nie mam tych znajomych. albo to, że mój rocznik ma teraz osiemnastki i ciągle widzę zdjęcia ludzi, którzy się bawią, kiedy ja sama wiem, że pewnie na żadnej się nie pojawię(bo nikt mnie nie zaprosi) chyba, że trafią się dwie czy trzy i to by było na tyle. w+:Ikony bluzgi kurka: mnie to przejmowanie się, ale tak naprawdę ciągle o tym myślę.
...
Myślę, że gdybym nigdy nie miała znajomych, może teraz nie byłoby mi aż tak wstyd. Jednak byłam duszą towarzystwa, miałam mnóstwo znajomych, do których obecnie boję się odezwać po latach, nawet jadąc z nimi w windzie :-( i tylko się zastanawiam wtedy, czy jest ktoś bardziej żałosny ode mnie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Jakby mało było FS, mam jeszcze dosyć nietypowe zainteresowania, co też mi nie ułatwia sprawy.
Było mi wstyd jak byłem w liceum i pierwszy raz na studiach i nie mogłem z nikim nawiązać trwalszej znajomości. To udawanie, że chcę mi się czytać metro i rozwiązywać krzyżówki, kiedy mam to głęboko w dup*e. Robiłem to tylko po to, żeby ludzie myśleli, że jestem czymś zajęty. Ale poza tym mam znajomych, których mogę nazwać przyjaciółmi. Poznałem ich zanim stałem się takim aspołecznym z+:Ikony bluzgi kochać 2:. I to najlepsze co mi się przytrafiło w życiu. Przyjaciel to skarb.
Moge napisać, że był to jeden z moich największych kompleksów, który uniemożliwiał normalne życie. Tak to niestety jest, że im dłużej nie ma się znajomych tym trudniej potem wyjść z tego stanu. Ludzie przeżywają masę rzeczy, o których Ty nie masz pojęcia, utrwalają nowe znajomości, a człowiekowi wstyd, bo sam nie ma czego wnieść do dyksusji czym się pochwalić.
Nie powiedziałabym, ze się wstydzę braku znajomych. Gdy ktoś o to pyta, staram się obrócić sprawę w żart, zasłaniać się introwersją i nerdyzmem - nie mam czasu na znajomych, galaktyka się sama nie uratuje, c'nie? Zresztą preferuję raczej samotniczy tryb życia i brak tłumów porywających mnie z jednej imprezy na drugą nie przeszkadza mi jakoś szczególnie. Bardziej niż wstyd odczuwam raczej przykrość, że w tych rzadkich momentach, kiedy chciałabym się czymś podzielić, nie mam do kogo gęby otworzyć.
...
Ciekawy punkt widzenia, ale to, że nasi rozmówcy nie chcą się odezwać może też wynikać z tego, że naszą postawą przekazujemy niechęć do rozmowy. Zwłaszcza w przypadku ludzi, których już trochę znamy. Przerabiałem ten problem na terapii, bo parę osób mi to powiedziało wprost.
Zniszczę Fobię napisał(a):To jest to słynne błędne myslenie ludzi z FS, że to my zawsze musimy odzywac się pierwsi i zaczepiać znajomych na ulicy lub pisać i dzwonić do nich, ponieważ oni takiego obowiązku nie mają. Słuchaj ty się nie odzywasz bo masz fobie, ale dlaczego oni nic nie mówią?????? Wychodzi na to, że oni są żalośni, bo ciebie usprawiedliwia lęk a ich co usprawiedliwia? :Stan - Uśmiecha się:)))
Nie, nie uważam, że ja mam się zawsze odzywać pierwsza. Tylko siedzenie na tyłku na spotkaniu przy piwie z kolegami, gdzie wszyscy coś na luzie mówią, rozmawiają, a ja jestem w stanie wydukać po cichu jedno zdanie w ciągu 2 godzin normalne nie jest i nie wierzę, że nie odpycha ode mnie ludzi.

Edit: teraz kapnęłam się, że właściwie nie o to Ci chodziło, przepraszam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: prawdę mówisz, ale u mnie jest ten problem, że nawet jak oni zaczną rozmowę, to ja już nie umiem jej pociągnąć jakoś. I bęc :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17