PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wstydzicie się tego że nie macie znajomych?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Ja mam prawie 200 znajomych, a prawie nowych osób nie poznaje, sam nie wysyłam zaproszeń do znajomych.
Więc nie jestem zaskoczony, kiedy ktoś ma nawet i 1000.

Jak sprawdzałem sobie profile moich znajomych/brata ciotecznego w wieku gimnazjalnym, to oni dopiero mają chore ilości, prawie każdy przekracza tysiąc.
@Alikene, to twierdzisz, że nolajfy mają po 100-200 znajomych na facebooku? Ja mam na facebooku 11 znajomych (słownie: jedenastu). :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Jakbyś mnie nazwała? Chyba jakimś mega przegrywem. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Chociaż przyznam uczciwie, że ja z facebooka praktycznie w ogóle nie korzystam. Założyłem konto tylko dlatego bo mi było potrzebne aby dostać się do API programistycznego facebooka. No i te 11 osób samo mi wysłało zaproszenia i wylukali mnie jakoś mimo, że nie mam podanego prawdziwego imienia i nazwiska.
Ilość znajomych na facebooku zwykle trafnie pokazuje czy ktoś ma życie towarzyskie czy nie, czy imprezuje czy nie, kto ma najwięcej lajków pod zdjęciami itp. To jest lansowanie się tak zwane, ale też portal na którym można komunikować się ze znajomymi, udostępniać to, co się ostatnio u nas wydarzyło. Ludzie lubią mieć widownię - wstawiają na te facebooki i instagramy zdjęcia jedzenia, zdjęcia z dziećmi itp. Żadnej prywatności. Nie mówię, że to jest jednoznacznie złe, no ale chyba trochę jest skoro ludzie zaczynają robić wszystko pod facebooka, żeby mieć co na nim umieścić itp. Pod tym względem nie lubię się z portalami społecznościowymi. Długo by o tym pisać, no ale wniosek jest jeden: z profilu na facebooku można trochę wywnioskować o życiu towarzyskim ludzi.
To chyba wreszcie muszę dodać jakiekolwiek zdjęcie na facebooka.
Nie, jednak zapomniałem że to nie w moim stylu. Facebook i inne portale faktycznie coś tam pokazują itp. ale jednak od oceniania ludzi w ten sposób bym się powstrzymał. A liczba znajomych to straszne :Różne - Koopa: bo niektórzy tam dodają osoby z którymi w życiu nie zamieniły nawet słowa itp.
Dla mnie nie ma chyba nic bardziej żenującego niż ten facebook, no jak można i w jakim celu umieszczać swoje zdjęcia i codziennie pisac co się robiło łącznie z wypróżnianiem się...chore
Ja nigdy nie założyłem konta na facebooku, to znaczy, że nie istnieję?
Fejsbuko ergo sum.

Ja mam między 100 a 200 znajomych, czyli jestem no-lifem. Wszystko się zgadza.
RedIsABeautiful napisał(a):A liczba znajomych to straszne :Różne - Koopa: bo niektórzy tam dodają osoby z którymi w życiu nie zamieniły nawet słowa itp.

Zgadza się. Ja od czasu do czasu otrzymuję maila z facebooka, że ktoś chce dodać mnie do swoich znajomych, mimo, że w ogóle nie mam pojęcia co to za osoba.
vesanya no właśnie o tym mówię. dangerous mogą mieć ns fejsie ludzi, z którymi nie zamienili ani słowa to prawda, ale z takich osób by się nie uzbierało 500 i więcej znajomych, więc z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że i tak w tych 500 znajomych mieszczą się jacyś bliżsi znajomi. Czyli, że jakieś życie towarzyskie jest xD
Liczba znajomych może ale nie musi oddawać realiów życia towarzyskiego. Przykład - ktoś idzie na imprezę w klubie, dodaje się do listy tych, którzy wezmą udział w wydarzeniu. Po imprezie (na którą niekoniecznie musiał iść :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:) wysyła zaproszenia do osób, które również dodały się do listy. Sam dostawałem takie zaproszenia od przypadkowych ludzi, mimo że nawet ich nie kojarzyłem z widzenia :Stan - Uśmiecha się: Po paru takich imprezach, jeżeli chociaż co czwarta osoba zaakceptuje zaproszenie już masz +kilkuset znajomych, którzy de facto są dla nas zupełnie obcy. Poza tym to że ktoś ma ich niewielu nie oznacza, że większość jest dla niego anonimowa. Jeden będzie miał 500 znajomych, a spotyka się z 10, a inny ma 50 ale "w realu" utrzymuje kontakty z 20. Nie ma reguły.
Ja się nigdy nie wstydziłam tego,że mam mało znajomych, chociażby na fejsiku, im więcej ich mam tym większy syf na tablicy. Moi fejsikowi znajomi(75) to głównie ludzie z mojej klasy z gimnazjum(i to nie wszyscy) i z liceum. Tak szczerze to mam tam konto głównie dla stron,które mnie ciekawią i chce być na bieżąco.
Przecież te liczby na fb to jakiś bulszit. Na podstawie liczby znajomych nie można wyciąnąć żadnych wniosków, bo jedni zapraszają kogo popadnie, inni są "popularni", inni mają faktycznie dużo znajomych. Pewne jest to, że nie ma chyba możliwości naprawdę znać 1000 osób. Co do tematu, kiedyś było mi czasem wstyd jak ktoś opowiadał o swoim bogatym życiu towarzyskim, a ja nie miałem w sumie w tym temacie wiele do powiedzenia. Teraz tylko czasem smuteczek, że wyszłoby się gdzieś coś porobić, a zostaje albo latać samemu albo siedzieć w domu.
Ja mam zero znajomych na facebook, nie mam zwyczaju dodawać ludzi do znajomych na facebook, to że znałam ludzi w realnym świecie to nie znaczy, że muszę ich wyszukiwać na fb a w ogóle to nie mam przed kim się wstydzić, bo nie mam znajomych. Ja powinnam usunąć ten cały facebook, przecież ja tam w ogóle nie wchodzę.
Mialem tak przez dlugi czas, bardzo sie balem tego pokazywać, wmawialem tacie na sile różne rzeczy, często wychodziłem sam na spacer by poudawać ze znam kogoś.

Teraz jednak wszystko jest mi obojętne, nie mam tajemnic
Ja mam 15 znajomych...
na facebooku...
oczywiscie tych co lubie....

w realu wybieram samotnosc z wyboru
,choc nie zostalem zostalem odepchniety przez innych czyli osamotniony...

https://zenforest.wordpress.com/2007/12/...motnienie/
U mnie połowa znajomych na fb to osoby ze szkoły z którymi w realu i tak się nie spotykam. Reszta związana jest z forum kolekcjonerskim z którym jestem związany od 2008 r. Czy się wstydze że nie mam znajomych? Nie, bo nie mam przed kim. Miałem fwóch znajomych w towarzystwie których dobrze się czułem ale od momentu kiedu zamkneli redakcje w której pracowaliśmy jako kolporterzy gazety lokalnej dpotykamy dię sporadycznie na mieście.
Wstydzić się tego, że nie ma się znajomych, to jak wstydzić się, że nie trzeba słuchać nudnych ciekawostek z życia, oglądać bezsensownych zdjęć, nie pożyczać niczego, nie odwalać za kogoś roboty, bądź nie tłumaczyć niczego, nie zgadzać się na coś, nie machać ręką na powitanie z pustym słowem "cześć".

Znajomi są po to, by czasami móc powiedzieć "o, znam ją/go".
I tyle.

Co innego przyjaciel/ka, partner/ka.
Ale i tak występowanie w naszym życiu znajomych, przyjaciół, połówek, nie definiuje naszego samego życia. To nie jest tak, że jak się nie ma, to się nie umie mieć, tylko po co nam jeden kolega od częstowania fajkami, drugi od zapytania godziny wykładów, skoro można zrobić to samemu, jak ktoś zaradny, albo odszukać jednego przyjaciela/połówki, który będzie i na to, i na tamto, i wzajemnie.
A znajomi są jak film, który się zna. Niby wiemy o czym był, ale zakończenia nie pamiętamy, a już aktorów tym bardziej.
ja sie nie wstydze bo nie mam przed kim [Obrazek: cool.gif]
Judas napisał(a):Wstydzić się tego, że nie ma się znajomych, to jak wstydzić się, że nie trzeba słuchać nudnych ciekawostek z życia, oglądać bezsensownych zdjęć, nie pożyczać niczego, nie odwalać za kogoś roboty, bądź nie tłumaczyć niczego, nie zgadzać się na coś, nie machać ręką na powitanie z pustym słowem "cześć".

Znajomi są po to, by czasami móc powiedzieć "o, znam ją/go".
I tyle.

Co innego przyjaciel/ka, partner/ka.
Ale i tak występowanie w naszym życiu znajomych, przyjaciół, połówek, nie definiuje naszego samego życia. To nie jest tak, że jak się nie ma, to się nie umie mieć, tylko po co nam jeden kolega od częstowania fajkami, drugi od zapytania godziny wykładów, skoro można zrobić to samemu, jak ktoś zaradny, albo odszukać jednego przyjaciela/połówki, który będzie i na to, i na tamto, i wzajemnie.
A znajomi są jak film, który się zna. Niby wiemy o czym był, ale zakończenia nie pamiętamy, a już aktorów tym bardziej.

Znaleźć przyjaciela/przyjaciółkę będąc fobikiem, graniczy z cudem. Czy to przez wymagania? Czy przez tę inność? Czasem to i nawet taki znajomy by się przydał, byleby było o czym z nim pogadać i nie mam tu na myśli trywialnych tematów.
justaagirl mozesz zostac moja internetowa kolezanka jak chcesz [Obrazek: cool.gif]
Ja mogę dodać od siebie, że zawsze byłam baaardzo nieśmiała ale miałam kilku dobrych znajomych (ale nie przyjaciół) zanim się posypałam i trafiłam do psychiatryka 5 lat temu, z powodu ciężkiej fobii z atakami paniki i może jeszcze cięższej depresji spowodowanej właśnie tą fobią.

Mój kontakt z nimi się pogorszył, oni nie wiedzieli jak się ze mną "obchodzić" i nawet mi to powiedzieli wprost. Ja też się kompletnie nie mogę odnaleźć w ich towarzystwie, kiedy się spotykamy jestem zawsze mocno zestresowana i czasami chce mi się płakać bo czuję się przerażona, po prostu bardzo niekomfortowo się czuję, jestem spięta, nie potrafię się wysłowić nawet, mam totalną pustkę w głowie przez ten strach zaczynam przybierać formę obronną czyli atak, oni zaczynają mnie po prostu wkurzać a przecież nic złego nie robią( oczywiście staram się to kontrolować i się na nich nie rzucam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:... masakra... ostatnio mało co ataku paniki przy nich nie dostałam...

Ogólnie to jestem bardzo spięta przy ludziach i czasami podczas rozmowy z kimś powiem coś totalnie głupiego, albo zachowam się w jakiś dziwaczny sposób i to jest takie żenujące dla mnie, i widzę po tych ludziach, że są jacyś tacy skołowani i usuwa im się grunt pod nogami bo nie wiedzą jak ze mną rozmawiać.

Co do prawdziwej przyjaźni to mam jedną jedyną najwspanialszą przyjaciółkę, przy której mogę odetchnąć i być po prostu sobą ze wszystkimi największymi słabościami na wierzchu. Jest też moją partnerką a poznałyśmy się w psychiatryku, gdzie ciężko było pokazać się z najlepszej strony :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Psychiatryk wspominam bardzo dobrze, świetnie się tam bawiłam, bo akurat trafiłam na fajnych ludzi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: No i poznałam tam Ją, polubiłyśmy się bardzo, ale psychiatryk się skończył i trzeba było wracać do rzeczywistości.
Ogromnie za nią tęskniłam po wyjściu i miałam do wyboru albo zakończyć tą znajomość abo zburzyć ten ogromny mur jaki tworze przed ludźmi i pierwszy raz w życiu zaryzykować i otworzyć się w pełni na kogoś.

Cały tydzień rozmawiałam z nią niezwykle szczerze jak nigdy w życiu o swoich największych obawach, o moim przeogromnym strachu przed porzuceniem, odrzuceniem i o totalnym braku poczucia bezpieczeństwa. wstydzie itd.
Cały tydzień przepłakałam prowadząc ze sobą istną wojnę w środku, bo z jednej strony nie chciałam stracić tej znajomości a z drugiej przerażało mnie to śmiertelnie.
Ale się w końcu przełamałam i mam prawdziwego przyjaciela, co jest dla mnie bezcenne.
I chciałabym wam życzyć żebyście się też przełamywali kiedy stwierdzicie, że jest warto.
Może moja historia komuś pomoże:Stan - Uśmiecha się:
ita naji, jesteś bardzo dzielna :Stan - Uśmiecha się: Wiem jak ciężko się przełamać i otworzyć na drugiego człowieka, wystawić na potencjalne zranienie. Dobrze, że Tobie się udało. Twoja przyjaciółka miała/ma podobne problemy co Ty, fobię, depresję?
Miała zdiagnozowaną chorobę afektywną dwubiegunową ale później psychiatra poddał to w wątpliwość. Po prostu przeszła bardzo silne załamanie nerwowe, po latach tłumienia przykrych emocji w związku z przykrymi doświadczeniami z przeszłości. No i jest książkowym przykładem osobowości schizoidalnej. W gruncie rzeczy to jesteśmy bardzo do siebie podobne i mamy podobną przeszłość z podobnymi problemami i pewnie przez to tak świetnie się rozumiemy. Miała też kiedyś lęki związane z ludźmi ale nie aż tak silne jak u mnie. Teraz w ogóle nie boi się ludzi.

P.S.
Fajnie jest przeczytać, że jest się dzielnym albo odważnym, bo od "zdrowych" ludzi (czasem jak poznaje NIEKTÓRYCH ludzi to mam wrażenie, że są bardziej chorzy niż ja , tylko ta ich "choroba" jest tak powszechna u wielu innych "zdrowych", że według nich to normalność) raczej się czegoś takiego nie usłyszy( no chyba, że ktoś jest prawdziwy, otwarty i empatyczny to wtedy zrozumie) , dla nich to żaden wyczyn a dla mnie zwykła wizyta w banku jest stresem tygodnia, a o rozmowie przez tel. mogę sobie pomarzyć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Wiem, pisze chaotycznie, ale ostatnio jestem w ogromnym stresie i nawet na sekundę nie potrafię się uspokoić.
Mam dokładnie tak samo jak autorka wątku. Nawet jak ludzie ze studiów się gdzieś umawiają czy coś to każdy przychodzi z kimś, a mi tak głupio samej, więc podobnie udaję, że jestem zajęta albo że nie mam ochoty pójść. Co jest jeszcze gorszym rozwiązaniem, bo tym bardziej się nikogo nie pozna. Ale mam takie wrażenie, że jak powiem, że nie mam z kim to będę traktowana właśnie jako jakaś dziwna skoro nie mam znajomych. Bardzo ciężko jest poznawać nowe osoby jak się nie ma znajomych :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
.....
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17