PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Dysmorfofobia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
A co masz miesnie nie do rozbudowania? Z tegp co wiem to kulturysci prawie nie maja tkanki tluszczowej.
jak bym chciał mieć taki problem: jak przytyć... czemu nie dostajemy od życia takich problemów, z którymi umielibyśmy sobie poradzić? No :Ikony bluzgi kurka:, czemu?
Tak zas moim jedynym problemem w życiu jest jak przytyć omg człowieku, po co tyle jadu i ironii w twoich wypowiedziach chociaż nie, rozumiem trzeba gdzieś przecież wylać swoje frustracje.Nigdy nie brałem żadnych leków i nie chcę brać, jeszcze tak źle ze mną nie jest :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A same mięśnie wiem że można rozbudować i wyglądać dobrze bez zalewania się tłuszczem
Wypowiedz zasia ani troche zlosliwa nie jest : D
Zas napisał(a):jak bym chciał mieć taki problem: jak przytyć... czemu nie dostajemy od życia takich problemów, z którymi umielibyśmy sobie poradzić? No k...a, czemu?
jak bym chciał mieć taki problem: jak schudnąć... czemu nie dostajemy od życia takich problemów, z którymi umielibyśmy sobie poradzić? No k...a, czemu?
Cytat:czemu nie dostajemy od życia takich problemów, z którymi umielibyśmy sobie poradzić?
Przecież dostajemy, tylko nie zwracamy na nie tyle uwagi..
Gdzie ty do jasnej cholery ten jad tutaj zobaczyłeś? Pierwszy raz przy okazji dyskusji o odchudzaniu jakiś chudzielec słyszy, jak mu pulpety zazdroszczą? O co ci chodzi?

viller - no właśnie, czemu? Zamieniłbym sie z tobą.
Zamiast fobii też wolałbym coś, z czym umiałbym sobie poradzić. Zamiast prokrastynacji i natręctw też. Czy życie z problemami, które łatwo rozwiązać, nie byłoby lepsze?

Ale dziś jak widzę to przynajmniej nie ja wstałem lewą nogą...
Ja cały dzień dzisiaj zasuwam na lewej nodze, i trochę przewrażliwiony jestemi i przez to skacze do każdego o byle głupoty, co nie zmienia faktu że czasami potrafisz do+:Ikony bluzgi kochać 2:ć wypowiedzią
Wiecie co?
Zawsze uważałem, że na ryju nie wyglądam najgorzej. że wyglądam średnio. Budowa ciała, obleśna i nieproporcjonalna, to co innego, ale ryj wydawał mi się poprawny.
Dziwnie to brzmi na tym forum, ale serio - akurat na tym tle sądziłem, że nie mam kompleksów- choć złudzeń też nie.

Nie rozumiem, jak to było możliwe...

Bawiłem się dziś jakąś alternatywną aplikacją aparatu w telefonie i zrobiłem sobie zdjęcie. Takie z zaskoczenia, z byle jakim światłem i byle jaką miną.

O :Ikony bluzgi kurka:... Nie wiem dlaczego dopiero w 26 roku życia dotarło do mnie jak żałośnie wyglądam. Ten niekształtny ryj, te brzydkie zasinienia pod oczami, to obrzydliwe zapadnięte prawe oko... Chryste! Jak mogłem kiedykolwiek marzyć, że moze spodobam sie komuś w miarę ładnemu?

Nie powinienem tego pisać w tym temacie, bo to przecież nie urojenia ani dysmorfofobia. Po prostu zawsze wypierałem ten prawdziwy obraz samego siebie ze świadomości, pamiętałem tylko te fotki na których nie wyglądam jak frajer z amerykańskiej komedii..

I jakoś smutno mi się zrobiło, gdy dotarło do mnie jak przyziemna jest prawda... :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Nie ma we mnie nic poprawnego. Ani fizyczność, ani psychika...
Podobnie jest u mnie ale to zależy od ujęcia i światła, raz wychodzę w miarę dobrze a raz jak straszydło częściej to drugie, ogólnie nie jestem zbytnio fotogeniczny.W lustrze za to widzę siebie jako w miarę przystojnego gościa ale też zależy od światła
Ta, no właśnie - jeśli na większości zdjęć wyglądam jak wyglądam, to chyba oczywiste, że oszukane są te udane, a nie odwrotnie. Właściwie znalazłem tylko jedno czy dwa udane z ostatnich wieeelu lat - po egzaminie magisterskim, z grupką zdających. Niby światło rozproszone, co powinno tylko pogarszać sytuację, ale jakoś to wyszło. Chociaż zapewne okulary nieco zasłoniły - zwłaszcza to paskudne oko... może kiedyś dałoby się jakaś operacją plastyczną to skorygować... nie jest też wszak na tyle fatalne, by sobie fundować protezę-nakładkę, ale czasem wygląda naprawdę... ech...
Może nie jest wcale tak źle. Ja zauważyłam że jak robię sobie zdjęcie z bliska to zawsze zniekształca mi twarz.
Żeby zobaczyć jak wygląda się naprawdę najlepiej stanąć trochę oddalonym od lustra i zrobić sobie zdjęcie aparatem trzymanym mniej więcej na poziomie oczu. W naturalnym świetle.
W ogóle kiedys przeczytałam zdanie, ze na zdjęciach en face mało kto wygląda dobrze bo mało kto ma naprawdę regularne rysy co nie oznacza od razu że jest się brzydkim. W normalnym życiu, gdy mówimy ciągle jesteśmy pod innym kątem ludzie nie oceniają nas tak krytycznie i nie zauważają szczegółów w rodzaju jedno oko mniejsze tylko patrzą na ogólne wrażenie.
ja właśnie mniej więcej od pół roku wpadłem w to :Różne - Koopa:.! :-(
Nie mogę nic robić ,uczyć się,pracować,korzystać z życia.Tylko pół dnia myślę nad swoim wyglądem ,głównie twarzą!
Lek pomaga w 50%
Wszystko zaczęło się od kompleksów potem swoim wyglądem obwiniałem siebie o to że moje życie tak wygląda ;nie mam znajomych ,szkoły,dobrej pracy ,prawa jazdy.Pamięcią sięgam nawet do kilku lat przed gdzie pamiętam zdjęcie że na nim wyszedłem źle.
Z czasem to się utrwaliło,a teraz nie mogę wybić sobie tego z głowy.Kiedyś z trudem 2 godz, popracowałem fizycznie i co ciekawe odrazu poczułem ulge ,jakby w kierunku zdrowienia.Więć to jest sposób by nie siedzieć w domu tylko uprawiać np sport.
na drugi dzień rano miałem zakwasy ale humor już gorszy,
Jednego dnia mogę być spokojny, a kolejnego przeżywać koszmar
Niech ktoś mi pomoże wyjść z tego ,Błagam!

Zamówiłem sobie trochę matchy,pomaga troche ,bo to lepsze niż kawa.
tak samo zamówiłem szafraceum(w jego składzie znalazł się szafran, żeń-szeń i witaminy z grupy B.Warto przekonać się, jak działają. Dodatkowo zawiera Inozytol oraz L-tryptofan)
jak nie pomoże zamówie dziurawiec.,pomagał mi zawsze na doły.
bo ssri mi to wzmaga pozdro
Taka ciekawostka przy okazji wspomnianych witamin z grupy B:
kwas foliowy potrafi mocno redukować aktywność serotoniny i dopaminy (tak jakby przeciwieństwo SSRI).. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A próbował ktoś zmieniać nastawienie? Słyszałem, że stosuje się takie leczenie jako wspomagające do farmakologicznego.
Ponieważ zdjęcia są tendencyjne, zrobiłem sobie któtki filmik. No i niestety - z faktami się nie dyskutuje. W sumie dobrze pozbyć się złudzeń, tylko że to kolejny gwóźdź do trumny... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Też mam to. Może gdybym całe życie był brzydki, to zdążyłbym się już przyzwyczaić. Problem w tym, że ja naprawdę miałem kiedyś powodzenie. Jeszcze w 2010 byłem podrywany przez fajną dziewczynę, potem jednak zaczęło się wszystko sypać. Zacząłem łysieć i nie wyglądam już najlepiej. Każdy daje mi więcej lat, niż tyle ile mam. Czuję się staro z moim wyglądem.
ja nadal wyglądam jak szczyl, włosy jakoś ratuję (ciekawe czy po latach antybiotyki żniwa nie zbiorą) = ale sam ryj... nie wiem dlaczego kiedyś uważałem, że nie jest aż tak źle. Wpływ rodziny?...
A może lepiej mieć wywalone na swój ryj tylko jak co nie? Hehehe
Także chłopaki, jedynie szansą na to, żeby poznać kogoś, kto nam się podoba jest trafienie szóstki w totka. Markowe ciuchy, drogi samochód i wypasiony apartament przysłonią mankamenty w urodzie :Memy - Cool Doge:
Z tym żeby w tej chwili poznać kogoś kto mi się podoba gdybym był normalny to jak pstryknięcie palcem ale raczej nie poznam bo jestem pipa a nie chłop chociaż jest okazja którą spartacze teraz i zapewne w przyszłości
Ja już szczerze mówiąc już nie wiem, czy to na co cierpię to dysmorfofobia. Od chyba 5/6 lat jestem mocno przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu. Niby są wszystkie objawy typowe dla tej fobii, czyli: obsesyjne przeglądanie się w lustrach, pojawienie się lęku zaraz po odwróceniu wzroku (często mocno narastającego z czasem), mam 'ataki' typu płacz, doszukiwanie się szczegółów w odbiciu, silna chęć skrzywdzenia się, ukarania wręcz. Czasami trwa to po kilka godzin, gdy nie wychodzę z domu. Przeglądanie się w lustrach daje różne efekty. Najczęściej widok dobija bardziej, ale czasem też przynosi chwilową ulgę. Po odejściu od lustra zaczynają się 'psychozy' - bardzo mocne wykrzywienie swojego obrazu w psychice. Z biegiem lat zmieniały się też części ciała na które 'cierpię'. Z drugiej strony podobne mechanizmy obserwuję też przy innych sprawach z wyglądem nie związanych...

Jestem niemal pewna, że przyczyną jest zupełny brak akceptacji i odrzucenie (w dzieciństwie szczególnie). W rodzinie też nigdy nie miałam wsparcia, raczej przeciwnie. Wyśmiewanie i mieszanie z błotem przez sam wygląd zewnętrzny mocno się na mnie odbiło i stałam się chorobliwą perfekcjonistką...Trudno mi funkcjonować normalnie, a wymagam od siebie czegoś dużo ponad to (i moja matka też - wiecznie niezadowolona i zażenowana 'osiągnięciami' córki).

Nie wiem już jak pracować nad akceptacją samej siebie. Przy tym mam okropną i zgubną tendencję do ogromnego przejmowania się zdaniem innych. Od tego uzależnione jest moje samopoczucie praktycznie cały czas...O słodka nadwrażliwości :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Jakie to zabawne nie wiedzieć jak się wygląda - to znaczy, teoretycznie to wręcz śmiesznie brzmi, ale w praktyce już wesoło nie jest.
Jestem strasznie skołowana. Zaczynając gimnazjum miałam problem z pewnymi starszymi dziewczynami, chodzącymi ze mną do szkoły, które lubiły się nade mną znęcać psychicznie i wmówiły mi, że jestem okropnie brzydka. Ktoś wymyślił potem by wołać na mnie Nessie i biedna trzynastolatka tak wzięła to do siebie, że sama zaczęła widzieć w lustrze twarz potwora.
Od tego momentu raz jest lepiej, raz gorzej i przez to sama nie wiem, który obraz mnie jest tym rzeczywistym. Ależ bym chciała, żeby ktoś mi obiektywnie powiedział "Jesteś ładna/brzydka", wszystko jest lepsze od tej niewiedzy. Jednego dnia czuję, że jestem całkiem ładna - bardzo podobna, dojrzalsza wersja mnie z dzieciństwa (bo przecież byłam naprawdę śliczną dziewczynką, aż tak można zbrzydnąć, serio?) a drugiego... mam ochotę wpaść w histerię (co, niestety, czasem mi się zdarza) i stłuc wszystkie lustra jakie są w domu by już więcej siebie nie oglądać. Pytanie, czy naprawdę jestem brzydka, ale chcę uwierzyć w słowa rodziców i kilku innych osób i stąd to jakby... urojenie pięknej twarzy, czy też jestem ładna, lecz mam dysmorfofobię?
Jestem ciekawa czy kiedykolwiek znajdę odpowiedź na to pytanie.
@up
Pewnie dziewczyny były zazdrosne, przykro mi, że tak miałaś :Stan - Niezadowolony - Smuci się:.
Denerwuje mnie takie zachowanie. W szkole też się ze mnie naśmiewano i to nie tylko dziewczyny ale również chłopacy. Głównie śmiali się z moich podkrążonych oczu, które teraz już tuszuję. Kiedyś miałam je ogromne a gdy coś mnie bolało lub byłam chora to były jeszcze wyraźniejsze :Stare - Kwaśny:. Mówiono do mnie "podbite oko" i śmiano się z mojego wyglądu. W gimnazjum zaczeli nazywać mnie "pasztetem" i patrzeć na mnie z pogardą, gdyż zaczęłam ich unikach oraz wagarować. Z drugiej strony trochę o siebie nie dbałam, ale i tak uważam że to było okrutne. Nie mogę wyjść na dwór bez uprzedniego zatuszowania tych cieni pod oczami, mam jeszcze dodatkowy kompleks ale nie chcę o nim tutaj mówić..
Gdy idę ulicą zerkam czy ktoś mi się przygląda a gdy to robi zaczynam się bać że źle wyglądam i wtedy zakrywam się jak tylko mogę swoimi włosami (właśnie po to mam ich tak wiele :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:). Przyglądanie się w jakimkowliek odbiciu aby sprawdzić czy jest źle jest na porządku dzinnym. Nawet jeśli niby nic nie widać to i tak w odbiciu się ich doszukuję. Jednak taka moja uroda i staram się jakoś je zaakceptować. Jednak nie mam tego tak silnego, po jakimś czasie mi się znudziło i teraz staram się mieć to za przeproszeniem gdzieś. Niestety nie zawsze mi to wychodzi..
Głównie chodzi o moją twarz, uważam że jest brzydka, choć wielu mówi mi że tak nie jest.

Roza widzę że masz skrajności. Czasami myślisz że piękna a czasami że brzydka, a może tak pomiędzy? Mi pomogło myślenie że jestem przeciętna i dzięki temu nie zwracam na siebie uwagi płci przeciwnej, za co jestem wdzięczna, gdyż mniej się wtedy stresuję (nienawidzę zwracać na siebie uwagę), choć i tak powoduje to jakiś rodzaj niepokoju. Dziwne to jest, jak patrzą to źle, jak nie patrzą też jest źle :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:. Tak wiem jak to zabrzmi ale jak chcesz to mogę bardzo obiektywnie ocenić Twój wygląd, co jest Twoją zaletą a co wadą, co podkreśla a co nie rzuca się w oczy ale to jak chcesz rzecz jasna.
Ja mam wręcz przeciwnie - gdy gdzieś wychodzę, staram się przeglądać w lustrze tak długo, aż stwierdzę: "No dobrze, chyba nie przestraszę aż tak ludzi" i gdy jestem poza domem staram się unikać wszelkich luster. Gorzej, jeśli jestem na zakupach i akurat coś przymierzam, ale sama z siebie nie patrzę nigdy w swoje odbicie poza domem by nie psuć sobie nastroju.
I jestem dość ciekawym przypadkiem dysmorfofobii - moja pedagog w szkole łamała sobie nad tym głowę, z początku nawet myśląc, że udaję chorobę, by wzbudzić litość u innych. Mówię tak, bo, cóż, lubię zwracać na siebie uwagę. Nie gubię się w tłumie, ilekroć wychodzę na ulicę przyciągam spojrzenia swoim ubiorem i dodatkami. Myślę, że to dlatego (jeśli to w ogóle ma jakiś sens), bo chciałabym czuć się... atrakcyjna. Jeśli moja twarz nie może być ładna, to niech chociaż ktoś spoglądając na mnie powie: "Jaka ładna sukienka/kapelusz/cokolwiek, dziewczyna ma gust". Ale też nie czuję się przebrana - po prostu zawsze lubiłam ładne rzeczy, zawsze lubiłam wymyślać mnóstwo stylizacji, lubię modę (chyba mam to po mamie, jak była młoda również wyróżniała się przez to w tłumie) i... jakoś mimo dysmorfofobii nie stwierdziłam, że zmienię swój styl, skoro dobrze się w nim czuję. I też pozwala mi jakoś sądzić, że ludzie mimo wszystko może patrzą na mnie jak na atrakcyjną kobietę. Chociaż przyznam, że wiele osób po prostu głupio komentuje mój strój, szczególnie kapelusze, ale zdarzają się też osoby, którym nawet kapelusze się podobają, tak jak ostatnio tej kobiecie, która powiedziała, że powinnam w nich cały czas chodzić. To było miłe, choć gdy zwróciła się do mnie byłam strasznie zestresowana.
Moja psychiatra też uważa, że to jakiś sposób na walkę z zaburzeniami - choćby takie zwykłe zwracanie na siebie uwagi przez ubiór.
A ja, cóż, jestem z natury dość mało spostrzegawcza i większość miłych bądź tych pełnych kpiny spojrzeń zauważa tylko moja mama, gdy jesteśmy razem na mieście. Więc to nawet tak nie "boli".

Chciałam to prosto wytłumaczyć, ale głowa mnie boli i jeśli ktoś się doszuka czegoś irracjonalnego w mojej wypowiedzi, to przepraszam. Myślenie powoli mi się wyłącza.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11