PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zbliża się rzekomo najpiękniejszy okres w życiu (studia)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19
Cytat:emisji głosu


co za przedmiot.... ale przeżyłam ... Cv cóż jedna prace mam już za sobą ( miesiąc i dwa tygodnie dużo nie) i uwierzcie mi ta praca była niczym w porównaniu do praktyk. Dlatego pewnie tak panicznie się jej nie boję.
Ja ledwo przeżyłam. A jak u Ciebie wyglądały te zajęcia?
U mnie było dobieranie się w pary i robienie ćwiczeń fizycznych, które wymagały dotykania się i współpracy. Robienie masażu twarzy drugiej osobie :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Masowanie pleców. To wszystko było dla mnie najgorsze, bo nikogo nie znałam. A poza tym różne dziwne odgłosy paszczowe - bzyczenie, klekotanie jak bocian, chodzenie w kółko i powtarzanie wierszyka. Średnio bawiło mnie wydawanie nic nie znaczących dźwięków na środku sali, jak było źle, to trzeba było powtarzać do skutku. Zadanie polegające na porozumiewaniu się za pomocą samogłosek mnie rozwaliło: jesteś na morzu, informuj, że potrzebujesz pomocy i tak to wyglądało -
- aaaa
- yyy?
- oooooaaa
- aaa!
- eee

O matko jakie wariatkowo :Stan - Uśmiecha się - LOL: Kobieta nie miała do tego w ogóle dystansu, atmosfera była napięta, jak ktoś podczas 15-minutowej sesji bzyczenia się zaśmiał, to musiał wyjść z sali i nadrabiać zajęcia.
My na szczęście żadnych zabaw nie mieliśmy.
ale te oooooooooo ,aaaaaaaaaaa, uuuuuuuuu, albo a,o,u itd
każdy z nas mówił literkę sobie np rrrrrrr
Już nie wspomnę o tych "Chrząszcz brzmi w trzcinie" itd te wierszyki. Każda z nas musiała kawałek powiedzieć. Albo ona powtarzała jakieś zdania a ty musiałaś je powtórzyć jakieś łamańce czy bóg wie co.
Te rozgrzewanie warg, krtani,policzek.
Oddychanie przeponą
Stresujący przedmiot i niestety na tym przedmiocie nie mogłam uniknąć zapytania i schowania się pod ławkę.
w ogóle w tej szkole od 2 roku nie było szans bym mogła się nie odzywać...

A że ja i dziewczyna z klasy miałyśmy ciche głosy to nas najbardziej lubiła. Ogólnie nie miałam problemu z wymowa ale moja wadę zgryzu od razu zauważały i mowę przez nos (przewlekłe zapalenie zatok)

To niesamowite jak one są wyczulone na wadę wymowy....
Ja mam drobną wadę wymowy, więc się głupio czułam, bo to nie powinno obniżać oceny, długo chodziłam do logopedy i wada się poprawiła. Zajęcia są od zmiany złych nawyków, a ona mimo wszystko obniżyła mi ocenę. Na szczęście mówię głośno, nie mam denerwującego jej ucho tonu głosu i nie zjadam samogłosek. To mnie uratowało :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Mnie się od tego czasu zaczęły problemy z zatokami, pewnie stres w tym pomógł.

Cieszę się, że przeszłam przez to, ale stres był nieziemski.
Ja mam wadę wymowy przez zgryz i przyznam się ze dopiero na tych zajęciach to poczułam.W angielskim mi przeszkadza.( stres był)
Dołączę się, też mam wadę wymowy i dlatego nie znoszę wszelkich publicznych wystąpień. Kiedy trzeba było przeczytać coś na głos, denerwowałam się już parę tygodni przed. Okropność, nie dość, że fobia, to jeszcze trudności z wymową :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Dziwnie się czuję, kończąc studia. Czegoś będzie chyba brakować. Chyba, bo może jednak nie.
Nikt nie zaczyna studiów w tym roku? Ja już drugi rok będę próbował i robię pod siebie ze strachu :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nowe miejsce, nowi ludzie ehh...

Gość

ja zaczynam, ale nie wiem czy się nie wycofać
Ja dla odmiany kończę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:ja zaczynam, ale nie wiem czy się nie wycofać

Co Ci da wycofanie? Względny spokój chyba tylko. Uczyć się lenie! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Gość

Wycofanie się da uniknięcie sytuacji których się boję, kurcze, myślałam, że to oczywiste
Oczywiste. Ale na dłuższą metę nie pomoże Ci to.
Ale pewnie o tym wiesz :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko:
Spróbuj chociaż sprawdzić czy sytuacje, których się boisz są rzeczywiście takie straszne.
Lekko przetasowały mi się priorytety w nauce i odrabianiu strat w celu dostania się na wymarzony kierunek w przyszłym roku. Wiedza muzyczno-techniczna może zejść na plan drugi. W osiem miesięcy muszę ogarnąć dowolny maturalny przedmiot ścisły (kierunek najbliższy jest fizyce, ale waga innych przedmiotów podczas rekrutacji jest taka sama) na poziomie rozszerzonym.
ŁOHOHOHOHO.
Jeśli mi się za pół roku uda zmotywować, to może nawet przejrzę arkusze w celu sprawdzenia, co najłatwiej byłoby mi ogarnąć. Chyba postawię jednak na fizykę, choć geografia podobno jest rokrocznie bardzo schematyczna i stosunkowo łatwa (jak na rozszerzenie). Oprócz tego podbić wynik z anglika (z 70-kilku do okolic 90%. Mogę, tylko mam głupie blokady) i napisać rozszerzony polski (oddałem pusty arkusz, bo jakoś wyjątkowo nie mogłem z siebie wypluć słowa na widok obu tematów), który jest co prawda najmniej warty, ale tu mogę odbić kilka punktów, których nie zdobędę na przedmiocie ścisłym. Macie jakieś własne opinie nt. poziomu trudności rozszerzeń ze ściślaków?
Nie wiem, może znowu się porywam z motyką na słońce. Osiem miesięcy to niemało, ale w obecnym stanie uczyć mogę się tylko w krótkotrwałych stanach bliskich manii, bo w tym gorszym czasie "czytam" jedną stronę pół godziny i nic do mnie nie dociera. Może jak zwykle niepotrzebnie się podjarałem, mierząc zamiary nad siły, by tradycyjnie w epicki sposób dostać od Wszechświata w rzyć. Bolesne zderzenia z rzeczywistością mam w małym palcu (wpiszę to sobie do CV). Ale od dawien dawna nie czułem, jak po mózgu brykają mi resztki\zalążki tej...no, jak się nazywała...
...a, ambicji. Od czterech, a ze wzmożoną mocą od dwóch lat wiem, co chciałbym robić, i do czego od biedy mógłbym się nadawać. Cel szlachetny, ale nie wiem, jak mój mózg nieskażony od lat myśleniem to przyjmie. Mierzę wysoko (druga w Polszy uczelnia na tym kierunku, z 25 miejscami), ale szanse są. Zwłaszcza, że decydujące może być przesłuchanie podczas egzaminów wstępnych, z czym po odrobieniu paru zaległości powinienem sobie dobrze poradzić i wyprzedzić spora liczbę konkurentów. A jeśli nie wyjdzie, to pozostaje mi wymarzony Kraków, ale już na mniej prestiżowych uczelniach prywatnych (z tego, co mi wiadomo).
Od tygodnia budzę się każdego dnia w przeciwstawnym nastroju do dnia poprzedniego. Wiara w powodzenie, poprzedzone solidną pracą, ustępuje bardziej realistycznemu (NIE MYŚL TAK) przekonaniu, że nie dam rady, będąc w takim stanie. No nic, wczoraj się zjarałem na wiór, dziś smęcę się bez celu, więc zobaczymy jutro.

A wizją zycia studenckiego wolę się teraz nie zamartwiać, i tak zdrowo robię w gacie :Stan - Różne - Nie powiem:.

edit: aha, fizyka rozszerzona to podobno wymysł Szatana. Geografia?
Maytky, postudiuj przez parę miesięcy, potem możesz rezygnować z czystym sumieniem :-P

Pan Foka, przedmioty ścisłe to niestety nie moja bajka, więc nie doradzę. Geografia wydawała mi się dość łatwa, ale nie miałam jej jako rozszerzonego przedmiotu.

Cytat:i napisać rozszerzony polski (oddałem pusty arkusz, bo jakoś wyjątkowo nie mogłem z siebie wypluć słowa na widok obu tematów),
Nie wierzę :Stan - Niezadowolony - W szoku: Ty nie wiedziałeś co napisać? Przecież Twoje posty to mała literatura :Stan - Uśmiecha się:

Osiem miesięcy to sporo czasu, ale nie możesz go marnować. Zastanów się na spokojnie, co dokładnie chcesz zdawać, z czego musisz się poduczyć i do dzieła :Stan - Uśmiecha się:

Gość

po paru miesiącach to sami mnie wyrzucą ; ) ale dzięki
Cytat:Nie wierzę Ty nie wiedziałeś co napisać? Przecież Twoje posty to mała literatura
Forma mi strasznie spadła. Nauczycielki od polskiego w podstawówce i gimnazjum mnie lubiły, wybijałem się specyficznym stylem i jajem. Czytały potem moje prace klasie na głos, po czym chowały w oddzielnym miejscu ze specjalnymi pracami. Podobnie było jeszcze na początku liceum (babka mnie chwaliła, co dziwiło nieco resztę klasy, bo uznawali mnie za sympatycznego, ale jednak ułoma), potem zaczęło się psuć. Zawirowania mentalne i sytuacja osobista zrobiły swoje. W wyniku tego maturę z polaka (podstawę) napisałem na poziomie gimnazjalisty. Chciałem w międzyczasie pisać np. recenzje płyt na kilka portali oraz zaprzyjaźnione blogi i sajty, ale nic z tego. Nie potrafię przekuć swych myśli na słowa. Z tą maturą zrypałem sobie jeszcze sprawę, bo niemal w ogóle nie uczyłem się pisać "pod klucz". Dla mnie to obrzydliwe. Rozumiem, że potem jest to łatwiej sprawdzić, nie zdajemy się na osobiste preferencje i nastrój egzaminatora, a w razie jakichś problemów (np. nieznajomośc lektury) łatwo z nich wybrnąć grając z formą, ale niszczy to kreatywność, każąc przyjąć jedyną słuszną reinterpretację (która już sama w sobie zabija wrażliwość. Mamy szukać czegoś dla siebie, a tymczasem wpaja nam się gotowe, obiektywne i jedyne właściwe rozwiązania).
Padaka, jednym słowem.

Cytat:Osiem miesięcy to sporo czasu, ale nie możesz go marnować. Zastanów się na spokojnie, co dokładnie chcesz zdawać, z czego musisz się poduczyć i do dzieła
W przyszłym tygodniu pewnie wybiorę się do szkoły złożyć deklarację maturalną. Spróbuję o planach pogadać z odpowiednimi osobami. Spróbuję. W szkole ciężko ze mnie wyciągnąć słowo. W ostatnim mym ogólniaku było fajnie, ale szkołą będzie kojarzyć mi się z jednym - Z MASARNIĄ.
...
Da się. Biologię tak przerabiałem, ale w 2 miesiące - chciałem dostać się na kolejny kierunek. Nie miałem z nią do czynienia od dwóch lat, a i tak w liceum była ona na poziomie podstawowym. Da się przerobić. Zdałem, ale wynik nie był zbyt wysoki. Na własną rękę dasz sobie radę, jeśli nie brakuje Ci oleju w głowie. Wiele zależy też (niestety) od szczęścia.

Polski nie jest taki zły. Już chyba nie ma tego "pisania pod klucz", a rozszerzony poziom to mój ulubiony przedmiot maturalny (tak bardzo, że podciągałem wynik po dwóch latach). Jasne, "zabija kreatywność", każe myśleć schematami i analizować linijkę po linijce, ale to tylko trzy godziny.

W ogóle matura jest zła - dlaczego nie powrócić do starych metod, czyli egzaminu wstępnego na studia?
Cytat:W ogóle matura jest zła - dlaczego nie powrócić do starych metod, czyli egzaminu wstępnego na studia?
Planują wrócić w najbliższym czasie, a przy okazji podnosić poziom trudności matury, by więcej osób zapędzić do rzemiosła, a mniej na durne kierunki studiów (roczne zapotrzebowanie - trzy osoby na krzyż; liczba studentów - sto milionów). W moim przypadku (reżyseria dźwięku) akurat egzaminy wstępne będą, bo predyspozycje trzeba wcześniej zbadać.

Cytat:Polski nie jest taki zły. Już chyba nie ma tego "pisania pod klucz"
Na rozszerzeniu jest to chyba mniej dokuczliwe, tak mi się przynajmniej wydawało. No, ale wyjątkowo mnie tematy zatkały. Możnaby się uczyć samej interpretacji wierszy, tu są same schematy. Dostałem ładną książeczkę o tym, ale przeczytałem raz i tyle było z niej nauki.

Cytat:Na własną rękę dasz sobie radę, jeśli nie brakuje Ci oleju w głowie.
Hyhyhy...hy...hy...
[Obrazek: 17141539171275596823.png]

Może powinienem się zapisać na jakąś jogę czy inne jing jąg taji czi i oczyścić swój umysł.
Z jednego przedmiotu matura rozszerzona to nie problem w ciągu roku. Ja pisałem rozszerzoną biologię i chemię a zdecydowałem się w trzeciej klasie liceum (a byłem w humanistycznej więc nie miałem w ogole tych przedmiotóe) i jakoś zdałem.

Jeszcze tylko kilkanaście dni do października i już robię po gaciach :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Ciężki kierunek i do tego większość to kobiety co jest dla mnie jakimś tam problemem (pewnie będę rodzynem w grupie). Najbardziej boję się jednak, że nie podołam całej tej nauce i mnie wywalą (bo sam bym nie zrezygnował raczej). No ale co to takiego 5 i pół roku :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Matatjahu, a zdradzisz, jaki kierunek? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Matatjahu 5,5 roku to sporo :Memy - Cool Doge: ja mialam 3 i magisterke jak bym chciala to dodatkowe 2
Farmacja. Chciałem na medycyne, ale 10 pkt mi brakuje... jeszcze bym przebolał gdyby brakowało 30-40 punktów, ale 10 to tak jak 2 miejsce na podium - najgorsze. a te 0,5 roku to praktyki w aptece ( w wakacje żeby student nie poczuł się zbyt komfortowo). Jedynie się pocieszam, że praca niemal pewna.

I w ogóle praca farmaceuty to 8 godzin kontaktu z ludźmi (taki kasjer tylko, że dobrze opłacany), ale i tak wolałbym już pracować niż studiować.

A i to są studia jednolite więc nie można zrobić przerwy pomiędzy licencjatem a magisterką jak bym nerwowo nie wyrabiał
Tak, niedawno mówili, że brakuje ludzi w zawodach powiązanych z medycyną, m.in. w farmacji.
Kiedyś też myślałam o medycynie albo farmacji, raczej o tym pierwszym, ale za późno się obudziłam.

Krist, po trzech latach magisterka? :Stan - Niezadowolony - W szoku: Jak to? :Stan - Niezadowolony - W szoku:

EDIT:
Dobra, już wiem. Myślałam, że jakimś cudem udało Ci się zrobić 5 lat w 3 lata :-P
hah no tak Luna przeciez jestem mega mozg :Stan - Uśmiecha się - LOL: farmacja przyszlosciowy zawod zawsze ludzie beda potrzebowac lekow i co chwile apteki otwieraja :Stan - Uśmiecha się - LOL: ja to bym sie nie nadawala chemia itd :-P ale kierunek fajny, dosc latwo znalezc prace.
No fajny, ale za rok i tak znowu poprawiam maturę. Do trzech razy sztuka :Stan - Uśmiecha się: Znam takich co mają już magisterkę a i tak dalej probują wbić się na medycynę (jakimś mitem owiany jest ten kierunek). Teraz widzę, że źle zrobiłem wspominająć rodzinie o tym, że lekarski to mój docelowy kierunek bo już 2 porażki za mną i widzę, że są zawiedzeni :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19