PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zbliża się rzekomo najpiękniejszy okres w życiu (studia)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19

gośćx

miss_strange napisał(a):moje życie jest do bani.


Pewnie Cię to nie pocieszy ale nie jesteś w tym sama ; )
Anikk, ja podobnie się czułam w czasie roku przerwy po licencjacie...

PoCo, nie wiedziałam, że też jesteś studentem! Jaki kierunek? :Stan - Uśmiecha się:

Miss Strange, robisz studia 5letnie czy licencjackie? Jeśli to drugie to wytrzymaj, w końcu to ostatni rok, a będziesz już miała dyplom, a jeśli 5letnie... radzę Ci zrezygnować. Jeśli pedagogika kompletnie Cię nie interesuje, studia są dla Ciebie stresem, daj sobie spokój... Wiem, łatwo się mówi, ale spróbuj jeszcze raz porozmawiać z matką. A jest coś, co Cię bardziej interesuje i co chciałabyś studiować? W sumie Cię rozumiem, u mnie jest trochę podobna sytuacja.

Cytat:Jak można iść na kierunek, który kogoś nie interesuje i przetrwać na nim tak długo?!

Nie wyobrażam sobie siebie nigdzie indziej - tylko na Informatyce
Można, można, pomocny ... myślę, że wiele osób tak studiuje. Ja też :Memy - Cool Doge:
Piszesz, że od początku wiedziałeś, co chcesz robić w życiu. Nie wszyscy mają takie szczęście, ja do dziś nie wiem, co właściwie powinnam robić. Nie miałam pojęcia, na jakie studia się wybrać, moja matka twierdziła, że nie powinnam studiować poza rodzinnym miastem, bo sobie nie dam rady, więc wybrałam się na studia w rodzinnym mieście, które wydawały się najciekawsze (niewiele było do wyboru :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Teraz jestem na ostatnim roku i cóż: za bardzo nie narzekam (bo musiałabym obwiniać przede wszystkim siebie i swoje niezdecydowanie), niektóre zajęcia są ciekawe, i co najważniejsze - studia są proste, więc nie zabierają mi wiele czasu. Jedynie przed egzaminami trzeba przysiąść, no i do pisania pracy.
]
Luna, właśnie to drugie. doskonale wiem, że to ostatni rok , ale nie czuję się nawet na siłach, żeby napisać pracę. nie wiem jak to zrobię. jest coś ,co mnie bardziej interesuje :Stan - Uśmiecha się: powiem tylko, że związane z filologią... myślałam już o urlopie, ale nie wiem do końca czy to dobra decyzja.
Cytat:niektóre zajęcia są ciekawe, i co najważniejsze - studia są proste, więc nie zabierają mi wiele czasu. Jedynie przed egzaminami trzeba przysiąść, no i do pisania pracy.

Kurcze, ja też studiuję socjologię no i nie mam czasu na nic. Ciągle tylko muszę czytać te socjologiczne książki :-(
bedzielepiej napisał(a):
Cytat:niektóre zajęcia są ciekawe, i co najważniejsze - studia są proste, więc nie zabierają mi wiele czasu. Jedynie przed egzaminami trzeba przysiąść, no i do pisania pracy.

Kurcze, ja też studiuję socjologię no i nie mam czasu na nic. Ciągle tylko muszę czytać te socjologiczne książki :-(
Na polonistyce też się bardzo dużo czyta :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja cholera natomiast zaczynam studia zaoczne po raz czwarty!! Nie potrafię żadnych ukończyć, mam tak mocno ukorzenioną fobię społeczną i osobowość unikającą że najczęściej po prostu uciekam z zajęć, gdzieś daleko, jak mam jechać na zjazd to od razu zaczynam się strasznie stresować. Nie mogę sobie z tym poradzić, bardzo pragnę skończyć, nigdy nie miałem problemów z nauką, zawsze przychodziła mi z łatwością, ale te lęki, ta fobia mnie niszczy strasznie, nie wytrzymuje za chiny kontaktu z ludźmi!
Mnie o mały włos nie wywalili ze studiów. Wczoraj nie zaliczyłam przedmiotu, ale mój promotor (od którego chciałam uciec) wstawił się za mną, żebym dostała zaliczenie i dzisiaj mam już wszystko zaliczone. Z tego, co mówiła mi ta pani, to mój promotor chyba nadal chce być moim promotorem i muszę się do niego zgłosić, więc może jeszcze mam szansę ukończyć studia z dyplomem. :Stan - Uśmiecha się:
Byłem dzisiaj na zjeżdzie.Przed chwilą wróciłem,czyli prawie 12 godzin to trwało.Czuję się strasznie żle.Jestem taki zmęczony i wyczerpany tym kontaktem z ludzmi.Czuje się zniszczonyprzez ludzi.Fakt faktem jest taki ,że w 100% to właśnie obecność ludzi jest taka paskudna już brak mi słów na określenie tego(ja bym chciał czuć się jak inni,odczuwać radość w kontaktach ludzmi).Gdy przyjechałem do uczelnii jeszcze nie było tak żle ze mną,choć nogi mi się trzęsły ze strachu,i zachowywałem sie bardzo nerwowo ale oddech nie był taki nieznośny.Dopiero potem,im czas się wydłużał.Swangoz mocniej oddychalem,pociłem się,serce podchodziło mi do gardła,bolała mnie glowa,odczuwalem gniew.Rany ale to było jakbym czuł się w jakims piekle.Nie mogłem normalnie funkcjonować już tak się bardzo bałem,że pod koniec to mogło być nawet bardzo zauwazalne.ludzie to mogli zauważyć jak się zachowuje.Do domu przyjechałem jak bym wróciłz kopalnii.Pewnie nie wszyscy fobicy tak się czuja.Wśród ludzi nie mogę racjonalnie myśleć,ręcę mi się trzęsą.
JAK JA SIĘ OKROPNIE CZUJĘ WŚRÓD LUDZI.
Jakby tego było mało mam pieprzonego pecha,bo doktorka zwróciła mi uwagę akurat mnie,mimo tego,że zawsze siedzę cicho,że niepotrzebnie włączyłem komputer,bo trzeba poczekac na jej komende,i mam być grzeczny,to jakieś chore.Niby nic nie zrobiłem ale ludzie się mnie czepiaja.Ja się pytam za co?za jakie grzechy to mnie spotyka(sory że użalam się nad sobą).
To jeszcze nie wszystko dzisiaj wypadłęm na ćwiczeniach jak największy idiota bo wszyscy cos tam pisali.pewnie uczyli sie przez wakacje,a ja nie wiedziałem i nie rozumiałem kompletnie nic.Żałosne.Jest mi tak wstyd za to wszystko i tak się zle czuje,że życie mi się nie uklada,czy to w pracy(bo nie mam pracy)czy na uczelni,nie potrafię żyć z ludzmi.
goguś napisał(a):dzisiaj wypadłęm na ćwiczeniach jak największy idiota bo wszyscy cos tam pisali.pewnie uczyli sie przez wakacje,a ja nie wiedziałem i nie rozumiałem kompletnie nic.Żałosne.Jest mi tak wstyd za to wszystko i tak się zle czuje,że życie mi się nie uklada,czy to w pracy(bo nie mam pracy)czy na uczelni,nie potrafię żyć z ludzmi.
Jesteś na pierwszym roku? W wakacje żaden normalny student się nie uczy :Stan - Uśmiecha się - LOL: a tamci pewnie jacyś nadgorliwcy, więc spokojnie. Nie przeceniaj ludzi, a doceń siebie. I zapewniam Cię, że wiele osób nie rozumiało, tylko udają, że rozumieją. :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ja tak zawsze myślałam, a się okazało, że zupełnie błędnie. Dobra ściema to połowa sukcesu. Udawaj, że rozumiesz, tak jak to robią inni, rozumnie kiwaj głową, podlizuj się wykładowcom, a na pewno na tym nie stracisz. Siedem lat studiowałam to wiem. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
aga p napisała:
Jesteś na pierwszym roku?
Cytat:
na drugim
aga p : napisała:
podlizuj się wykładowcom, a na pewno na tym nie stracisz. Siedem lat studiowałam to wiem.
Cytat:
ja nie umiem sie podlizywać wykładowcom naprawdę,mam już 31 lat,fobia mnie zniszczyła wlasnie do tego stopnia
goguś napisał(a):ja nie umiem sie podlizywać wykładowcom naprawdę,mam już 31 lat,fobia mnie zniszczyła wlasnie do tego stopnia


yyy? nieumiejętność podlizywania się oznacza zniszczenie?
goguś, to było tak pół żartem, pół serio. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
anikk napisała:
Cytat:Żałuję, że już skończyłam studia. Nie wiem, co dalej ze sobą począć. Już wolałam stresy egzaminacyjne niż taką pustkę.
Coż mogę powiedzieć:bravo.
Jesli chodzi o mnie to byłem na zjezdzie w tą sobotę i niedzielę.Ja moge powiedziec tylko odwrotnie do ciebie anikk,że chcialbym aby to wszystko sie skończylo,m.in te studia.jestem na drugim roku i niewiem czy wytrzymam.Jest mi tak ciężko,że tu po wypowiedziach co nie których osób nawet sobie nie zdaja sprawy z tego jak ja się czuje.Co niektorzy naprawde zrobili wielki postęp w swoim leczeniu.Wczoraj chcialem dosłownie uciec ze studiów,bo juz nie moglem wytrzymać.
Ja właśnie planuje wziąść urlop dziekański, bo nie jestem zupełnie gotowy na studia w chwili obecnej - nie jeżdżę na zjazdy, bo nie mam sił, chęci, a na myśl o tym stresuje się okropnie i czuje się cholernie źle. Poza tym planuje właśnie coś z tym zrobić, w końcu już wiem co mi dolega - nie do końca depresja, nie problemy hormonalne, tylko fobia społeczna i związany z nią wieelki stres! Od listopada będę chodził na regularne wizyty do psychologa i chcę pracować, już pracuje sam ze sobą! Pracuje, rozwijam swoje pasje i zainteresowania, staram się akceptować siebie takiego jakim jestem i rozumieć że choruje na fobię społeczną, z której w bardzo pozytywnym nastawieniu chcę się uwolnić!
Moja fobia zaczęła się właśnie na studiach. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie rozgadana, ale przynajmniej strach mnie nie paraliżował gdy miałam coś powiedzieć. W liceum miałam kilka naprawdę dobrych koleżanek, z którymi lubiłam przebywać. Wszystko zaczęło się na studiach. Teraz nawet boję się ludzi. Musiałam iść na uczelnię niedaleko miejsca zamieszkania i jeszcze na dodatek wybrałam kierunek, który jak się okazało w ogóle mi się nie podoba (z powodu bardzo ograniczonych możliwości uczelni). Znajomi rozproszyli się po różnych uczelniach.

Mam wrażenie, że tu nie pasuję (tzn. na uczelni). Ludzie też mi w ogóle nie odpowiadają. Po prostu nie czuję potrzeby zaprzyjaźnienia się z nikim. Najgorsze są jednak ćwiczenia. Nie wiem co się ze mną dzieję. Nigdy się tak nie zachowywałam. Tzn. nie potrafię się odezwać, już nie mówiąc, że miałabym wyrażać swoje opinie przy całej grupie. Strach mnie tak bardzo paraliżuje. Przez to czuję się taka głupia. Miałam tyle okazji, żeby powiedzieć co myślę, ale nie dałam rady. Mam wrażenie, że inni też uważają, że jestem pusta, że nie mam nic do powiedzenia. Ale przecież tak nie jest! Interesuję się światem, lubię coś poczytać, a nawet myślę, że wiem więcej niż inni w grupie, ale co z tego jeśli nie daję nikomu szansy, żeby poznali jaka naprawdę jestem.

Jeszcze jeśli chodzi o ćwiczenia. Żeby zaliczyć takie jedne jest tak, że 70% punktów jest z kolokwium (pisemne) a 30% za aktywny udział w zajęciach. No i do jasnej cholery jak ja niby mam wziąć aktywny udział w dyskusji skoro dostaję takiego ataku paniki, że mam kompletną pustkę w głowie. Próbowałam brać ziołowe tabletki na uspokojenie, ale nic nie dają. Najgorsze jest to, że to są najciekawsze zajęcia jakie mam, może powinnam napisać byłyby najciekawsze, gdyby nie moja psychiczna blokada. Później po tych zajęciach mam takie wyrzuty, że znowu nic nie powiedziałam, chociaż wystarczyłoby powiedzieć nawet jedno głupie zdanie na głos. No trudno, przez moją psychikę będę miała dużo niższą ocenę. Ale kurcze, czy to jest sprawiedliwe? Są ludzie którzy potrafią cały czas gadać i nie zastanawiać się co inni powiedzą i dlaczego oni mają być uważani za mądrzejszych?
Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, kiedy na ćwiczeniach na studiach sam, z własnej nieprzymuszonej woli, zgłaszałem się do rozwiązywania zadania przy tablicy. Miałem te zadania przygotowane wcześniej, w domu, albo dokładnie wiedziałem jak je rozwiązać; wystarczyło podejść do tablicy, nabazgrać coś, ew. odpowiedzieć na wątpliwości prowadzącego i po problemie. Do zreferowania czegoś czy nawet zwykłej odpowiedzi z pozycji siedzącej sam nigdy się nie zgłaszałem. Mając do wyboru - "aktywny" udział przez cały semestr w zajęciach (czytaj: obecność na nich), zakończony pisemnym zaliczeniem/kolokwium/egzaminem lub olewanie zajęć i przygotowanie na dany temat referatu, który najczęściej potem na forum grupy trzeba było wygłosić - większość osób z grupy wybierało to drugie, ja to pierwsze...
cytuję shalafi:
Cytat:Mając do wyboru - "aktywny" udział przez cały semestr w zajęciach (czytaj: obecność na nich), zakończony pisemnym zaliczeniem/kolokwium/egzaminem lub olewanie zajęć i przygotowanie na dany temat referatu, który najczęściej potem na forum grupy trzeba było wygłosić - większość osób z grupy wybierało to drugie, ja to pierwsze...

Dokładnie.Też wolę pisemną odpowiedz.
W zeszłym roku miałem referat,okazało sie że ocena z tego referatu była oceną końcową z przedmiotu.
Trząsłem się cały jak osika,znajomi mówili,że :"zbladłem",byłem czerwony jak burak,odczuwałem i wyrażałem gniew i złość podczas wygłaszania tego referatu,myslałem ,że zapadnę się pod ziemię.
Odniosłem takie wrażenie ,że wraz z pewnym przysłowiem"jak nas widzą tak nas piszą",choćbym tego dnia przygotował sie na 5 dostał bym 3.
Wydaję mi się,że nasi przełożeni oceniaja też inne rzeczy jak :merytoryke,sposób poruszania się,i to jaki jestem w grupie,czy sie udzielam ale może niesprawiedliwość nie jest wszędzie.
Każde moje podejście do tablicy bardzo mocno przeżywam.
Mam nowego promotora. Wykładowcy chyba chcą mi dać szansę na skończenie studiów z dyplomem. :Stan - Uśmiecha się:
dowiedziałem się, że na naszej Kochanej Uczelni piątek 12.11 mamy pracujący

przyznam, że nie doceniałem poczucia humoru rektora
A ja ostatnio nakręciłem się na Akademię Morską :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Fajnie byłoby być kapitanem, chociaż problemem może być to, że nie umiem pływać (gdzieś słyszałem, że można się w kilka minut nauczyć jako tako nie tonąć)
Sto razy mi się zmienia plan :Stan - Uśmiecha się:
cytat:
goguś, to było tak pół żartem, pół serio. Mruga
Wiem wybacz,ale niekiedy"jestem taki",że wszystko biore sobie na serio,ale to tylko w chwilach słabości,niestety czasami tak mam.
No nie,nauka wogóle do łba mi nie wchodzi.Dzisiaj przy jednym temacie poświęciłem pół dnia,a i tak :Różne - Koopa: wiem,to nienormalne,niewiem od czego to zależy,ale to naprawdę straszne.Ucze sie i ucze i nie ma efektów,a jak cos zapamiętam to zaraz zapomne.jakie to jest wkurzające.Powinny być jakies efekty.U mnie na roku sa tacy co raz przeczyta i już wszystko umi.Co się dzieje?Jak do tego zjazdu się nie przygotuje ,to nie jadę,bo nie mam zamiaru sie ośmieszać.
A właśnie jak przechodziliście praktyki?

Jak ja przechodziłam byłam tak przekonana że nic nie powiem i tak byłam przekonana że będę się trzęsła że okazało się że nic takiego się nie stało.Byłam tak przekonana ze nie będę w stanie napisać nic na tablicy bo ręce będą mi się trzęsły a tu się okazało że trzęsłam się tylko na 1 lekcji.

Byłam strasznie zmęczona tymi konspektami które ciągle musiałam poprawiać, tym że dzieci mnie nie słuchają(1 klasa) Ja porostu byłam zmęczona przygotowaniem zajęć ja porostu byłam nieżywa.

W przedszkolu było bardzo fajnie ( przytulały się , były zainteresowane moją osoba, słuchały mnie )

2-3 (też słuchały mnie ) choć miałam okazie tylko raz prowadzić zajęcia na śródrocznej 2 klasę angielski i na ciągłej 3 klasę angielski.
Zajęcia z angielskiego były za+:Ikony bluzgi kochać 2:!!!

A teraz żeby nie było klasa 1 co za małe potworki , nie radziłam sobie z nimi w ogóle. I po praktykach śródrocznych modliłam się nie dajcie mi pani która ucz 1 klasę na praktykach ciągłych modliłam się błagałam i dostałam 1 klasę.... tylko u nich prowadziłam zajęcia :Stan - Niezadowolony - Płacze: Nienawidziłam tych dzieci, nie słuchały mnie w ogóle i uwierzcie mi pani się to nie podobało. Tragedia tragedia . Nienawidzę dzieci które maja 7 lat!!!!!!!!!!
Kurczę, myślałam, że im dzieci młodsze, tym spokojniejsze, a Ty piszesz, że już 7latki takie rozwydrzone...

Nie miałam praktyk. Niestety. Gdybym miała obowiązkowe praktyki, może byłoby mi łatwiej szukać pracy. A tak to nigdy nie pracowałam i się tego boję. No i miałabym co wpisać w cv. No trudno :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ja tak samo, jak Luna. Gdybym miała obowiązkowe praktyki, to nie byłoby wyjścia, jakoś bym się zmusiła. Później pewnie byłoby łatwiej szukać pracy - nie tylko ze względu na doświadczenie, ale też samopoczucie. A tak to im więcej zwlekania, tym gorzej :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Kiedyś wpadłam na taki pomysł: nauczanie obcokrajowców. Tam praktyki były obowiązkowe, ale jak ja się cieszę, że w końcu nie poszłam na rozmowę. Skoro zajęcia z emisji głosu wywołały u mnie taką nerwicę, to nauczanie grupy osób mówiących w innych językach chyba by mnie uśmierciło na miejscu.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19