PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wychowanie Fizyczne
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
ja tak do 3 gim nie miałem problemu z w-fem, byłem jednym z lepszych, w niektorych dyscyplinach najlepszy, jezdziłem na zawody, zdobywalem 1 miejsca, miałem zawsze 6-stki. potem w od 3 gim do konca liceum załatwiłem sobie zwolnienie lekarskie z w-fu
ysiu napisał(a):Czy i wy tak bardzo nienawidzicie ćwiczeń na WF? Dlaczego? Przez nauczyciela, mało ciekawe zajęcia czy też strach przed wyśmianiem przez innych graczy w powiedzmy twojej drużynie ?

:Stan - Niezadowolony - Smuci się:

ja nie lubie bo czuje sie calkiem niezrecznie grajac z nowymi kolezankami lu kolegami
Również nie przepadam za lekcjami wf-u. Zawsze byłem słaby fizycznie, na dodatek teraz odstaję wzrostowo od pozostałych ćwiczących i źle się czuję na tych lekcjach. Obecnie mam jeszcze gorzej, bo jako jedyny przedstawiciel płci męskiej w swojej klasie (:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:) zostałem przydzielony do chłopaków z innej klasy. Pierwsze trzy lekcje w ubiegły wtorek juz za mną...to była tragedia - nie znałem nikogo, nie wiedziałem co powiedzieć. W końcu ktoś mnie pierwszy zagadał, ale i tak nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Już się boję następnego wtorku...szczególnie jeśli ma być halówka. Myślę, że z piłki jestem łajzą i jeśli dobrze nie zacznę, to cały rok na wf-ie będzie mi bardzo ciężko przeżyć. Muszę się na to przygotować psychicznie, bo inaczej kiepsko ze mną będzie. Tam każdy jest mistrzem ze sportu a ja niedość że takowym nie jestem, to jeszcze od każdego niższy o conajmniej kilka centymetrów :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Źle się tam czuję.
u mnie też były mocne klasy z wf-u, a im dalej, tym lepsze.
właśnie właśnie, niedługo studia i co ja zrobię z tym wf-em...
No to będziesz miał problem niestety z tym wf-em. Nie wiem jak to jest na studiach, ale w szkole średniej weszła ustawa, że nie można być zwolnionym z wf-fu(chodzi mi oczywiście o tzw. lewe zwolnienia), trzeba mieć powód aby nie ćwiczyć. A i tak uczeń jest wówczas zmuszony przyjść z rodzicem, wychowawcą i zwolnieniem lekarskim do dyrekcji i wtedy dopiero zapada decyzja, czy dana osoba może być zwolniona z tych lekcji czy nie. Oczywiście nie zakładam, że Ty chcesz sobie załatwić takie zwolnienie, ale tylko mówię jak jest u mnie(i nie tylko). :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Może jednak nie będzie tak źle, postaraj się od pierwszych zajęć pokazać z jak najlepszej strony i jeśli coś Ci nie będzie wychodziło - nie zrażaj się ewentualnymi niepowodzeniami. Wiem, łatwo się mówi, ale co mogę innego powiedzieć? Przeciez nie będę Cię nakłaniał, abys zupełnie olał w-f :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Zresztą nie tędy droga, jak doskonale wszyscy wiedzą. Jeśli ktokolwiek miał problem z ćwiczeniem, to również jest dobra okazja na przełamanie się. Ja spróbuję się przełamać...jedno jest pewne - lepiej nie ignorować takich zajęć...jeśli nauczyciel zauważy, że Ci nie zależy, to będziesz miał przechlapane i od niego i od grupy, z którą uczęszczasz na zajęcia.
Na studiach jest komisja. Hmm.. Niby mam tą kartotekę od pediatry wielką, ale mogą uznać, że to drobiazg. Ale ja kurczę naprawdę się męczę szybko fizycznie. I psychicznie. Ja naprawdę bym chciał ćwiczyć, ale ja kompletnie nic nie umiem! Zresztą, czy to dziwne, jeśli ćwiczyło się w życiu parę miesięcy? Jeszcze w podstawówce raz na ruski rok kopało się piłkę, ale później już w ogóle...
A wszystko się zaczęło oczywiście przez moich rodziców. I ich nadopiekuńczość.
W sumie Cię rozumiem, masz bardzo poważny powód ku temu, by obawiać się, co będzie z lekcjami w-fu na studiach. Jeśli nie czujesz się na siłach by podjąć to wyzwanie, to może warto byłoby udać się na jakieś badania, które pomogłyby stwierdzić, czy coś Ci dolega. Bo skoro mówisz, że szybko się męczysz, zarówno fizycznie jak i psychicznie, to chyba nie warto tej sprawy lekceważyć. A jeśli masz jakieś problemy zdrowotne, o których być może sam nie wiesz (chociaż ja wierzę, że nic Ci nie jest :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:) to na podstawie aktualnych badań i ich wyników - komisja nie miałaby się do czego przyczepić, nikt nie będzie Cie posądzał o oszustwo.

Spróbuj jednak podejść do tego wszystkiego z wiarą w sukces. Może akurat teraz na studiach coś zaskoczy. Czasami można spotkać i osoby również słabsze fizycznie, więc nie będziesz się czuł gorszy. A i tak myślę, że mógłbyś być całkiem niezły z w-fu. Oczywiście, teoretycznie nie mam żadnych podstaw by tak twierdzić, ale wiem, że czasami wystarczy się odblokować - nie bać się, że coś nie wyjdzie...jeśli podejdziesz do wszystkiego na luzie, to może przynieść jakieś efekty :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Ważne, aby być pozytywnie nastawionym, a nie myśleć coś w stylu "jaka ze mnie łamaga, znowu się zbłaźnię" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Ja mam we wtorek w-f z wysportowanymi olbrzymami i postaram sie zrobic wszystko, by nie wyjśc na idiotę...a Tobie życzę powodzenia...i zdrowia oczywiście. I wszystkim, którzy mają podobne problemy - również :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Ale to nie jest tak, że jestem "trochę słabszy". Ja NAPRAWDĘ nic nie umiem. I tu nie chodzi o blokady, bo na przedmiotach, powiedzmy, "naukowych", nie miałem problemów ze zgłaszaniem się (o blokadzie może być mowa, jeśli chodzi np. o pójście na basen czy coś takiego, to fakt). Ty chodzisz na wf i coś musisz umieć, a ja chodziłem parę miesięcy w życiu...
Kurde, gdyby nie ten p*********** wf to by było znacznie lepiej. W sumie to kupa lęków by poszła w p***u. ****** wf.
Wybaczcie za słownictwo.
Nie wiem, musisz znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji, teraz chyba sam tylko możesz sobie pomóc, albo ewentualnie przyjąć w tej sprawie pomoc od ludzi, którzy mogą coś z tym zrobić. To, że teraz rzekomo "nic nie potrafisz" wcale nie znaczy, że nie możesz się czegoś nauczyć... nawet jeśli chodzi o sprawnośc fizyczną. Oczywiście tą sprawnośc powinniśmy nabywać już od najmłodszych lat, ale nie wszystko jeszcze stracone w Twoim przypadku. Nie możesz załamywać nad tym rąk, a przynajmniej nie powinieneś się poddawać. Wiem, że jako człowiek, który nie należy do ludzi wysportowanych, ciężko Ci uwierzyć, że nie musi być wcale źle...ale co Ci innego pozostało?

Nie nakręcaj się negatywnie. Wcześniej pisałeś, że chcesz ćwiczyć - już sam ten fakt jest bardzo istotny. Oczywiście same chęci nie wystarczą, ale od czegoś trzeba w końcu zacząć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: A jeśli jednak będziesz czuł, że nic Ci nie wychodzi, źle się czujesz podczas tego typu zajęć - spróbuj coś zrobić aby być zwolnionym z ćwiczeń (jeśli to w ogóle możliwe). Jednak ja nic Ci nie będę doradzał, bo sam do końca nie wiem co bym zrobił na Twoim miejscu...jeśli nie masz wyjścia to musisz się przełamać, może uda Ci się jakoś wytrzymać ten czas gdy będziesz miał w-f :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Aha, co do moich "umiejętności" to raczej nie powiedziałbym, że dużo umiem. Właściwie większość gimnazjum przesiedziałem zamiast ćwiczyć..wtedy sczególnie bałem się reakcji klasy, bo nie zostałem przez nią zaakceptowany, wolałem więc nie ośmieszać się w dodatkowy sposób. Ćwiczyłem tylko wtedy, gdy zaliczaliśmy coś na oceny :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Poza tym umiem grać tylko w tenisa stołowego :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: no i może trochę w siatkę, ale z moim wzrostem raczej nie mam zbyt wielu szans by "zabłysnąć" :Stan - Uśmiecha się - LOL:
No i miałem taki czas, gdy załatwiłem sobie zwolnienie lekarskie na pół roku...ale to z przymusu-miałem krwiaka w kolanie...i od tego czasu ćwiczę niestety coraz gorzej, bo kiedyś aż tak źle nie było.
Ja jestem za, ale nie za taką forma poprawiania kondycji fizycznej.
Nie chcę być znowu pośmiewiskiem z tego powodu... Przeżyłem to w 1 klasie gimnazjum i dziękuje :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Z WFu to byłem taki "dobry" że skali na mnie nie starczało... oczywiście na minus :Stan - Uśmiecha się - LOL: Przybiegałem ostatni (a zmęczony bardziej niż ten co wygrywał), najbliżej rzucałem piłeczkami, najbliżej skakałem w dal itp. musiałbym ciągle 2 dostawać, ale te 3 zawsze mi dawali, a na koniec roku to nawet 4 żeby mi świadectwa nie zaniżać (ale musiałem się starać, no a przynajmniej udawać, że się staram). Nigdy nie byłem dobry i nie lubiłem ćwiczyć. Z resztą autentycznie było mi niedobrze po wysiłku fizycznym i byłem z tym nawet u lekarza. Badania oczywiście nic nie wykazały, ale chyba trochę na odczepnego dostałem wtedy zwolnienie na pół roku.
Ale i ja nigdy nie rozumiałem tej rywalizacji. Nie lubiłem sportu i nie rozumiałem czemu jak nie złapię piłki to niektórzy się rzucają jakby co najmniej ich życie zależało od głupiego wyniku meczu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Jeśli udawało mi się przejąć piłkę (oczywiście nie specjalnie! :Stan - Uśmiecha się - LOL: ) oddawałem ją natychmiast komuś innemu.
Najbardziej to lubiłem ping-pong :Stan - Uśmiecha się - LOL: ale i tego starałem się unikać jeśli się dało :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

aneczka36 napisał(a):Przed grą miał zwyczaj wyznaczać 2 przywódców drużyn, którzy wybierali sobie zawodników, na zmianę, raz jeden, raz drugi, gromada uczniów powoli topniała, topniała, aż na końcu ujawniała się moja zawstydzona postać. Wreszcie jeden z przywódców mówił z niechęcią: ,,No dobra, chodź do mojej drużyny".
Skąd ja to znam :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ja NIGDY nie zostałem wybrany wcześniej niż jako przedostatni (był jeszcze ktoś mniej lubiany, ale był szybszy, więc zależnie od tego czy danemu przywódcy drużyny zależało na spokoju - to brał mnie, czy na wygranej - to brał jego). Ale szczerze mówiąc to nawet tego jakoś specjalnie nie przeżywałem - wiedziałem, że zostanę przedostatni lub ostatni, nigdy inaczej nie było, więc to było dla mnie normalne.

pulpfiction napisał(a):Hmm...jak teraz mi o tym przypomnieliście to chyba moja obawa przed "Grami zespołowymi" miała początek już w przedszkolu. Bo też ich unikałem mimo że jako dziecko łatwo nawiązywałem kontakty z rówieśnikami. Nie wiem czemu ale nie znosiłem np. tej gry w "chodzi lisek koło drogi..."
A to ciekawe, bo ja też nie lubiłem tych przedszkolnych zabaw :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Tak mnie jakoś denerwowały (najbardziej nie lubiłem tej z "gąski gąski do domu", nie lubiłem być łapany, wręcz mnie to chyba już wtedy stresowało :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: ).

Aa, jeszcze mi się przypomniało jak przed studniówką się tańczyło na WFie (wtedy był z dziewczynami). Ja oczywiście powiedziałem, że mowy nie ma, nie będę tańczył, bo się z resztą na studniówkę nie wybieram... aż raz to usłyszał jakiś inny nauczyciel (akurat był po coś u wuefistów) to mi kazanie zrobił jakieś blablabla, a na końcu powiedział, że to nic i tak mam tańczyć, bo mi się w życiu przyda. Taa, bez komentarza :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Cytat:nie rozumiałem czemu jak nie złapię piłki to niektórzy się rzucają jakby co najmniej ich życie zależało od głupiego wyniku meczu
Może mamy za mało testosteronu? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
taa... a ja nie zalatwilem zwolnienia i musze podanie o przeniesienie na nastepny rok pisac... tzn. chyba
W-F lubię w sensie gier sporotwych i zespołowych, kosz, piłka nożna to uwielbiam, ale teraz nie lubię w-fu ze względu na szatnie, a mianowicie, ja sam jako 1 z 3 chłopaków z klasy (2 nie chodzi) mam w-f z inną klasą, tam jest z 10 chłopaków. To dobre kolesiostwo, znają się, wygłupiają, a ja siedze w szatni jak jakiś cieć...
U mnie źle nie było, z w-f sobie radziłem całkiem nieźle. Raz nawet miałem szóstkę na koniec roku :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Choć fakt faktem że jak okazywało się że idziemy na zajęciach na siłownie, to stroju nie miałem zwykle :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja na całe szczęście mam zwolnienie w tym roku :Stan - Uśmiecha się: I muszę powiedzieć, że znacznie spadła moja niechęć do szkoły, wf był połową mojego lęku przed tym miejscem.
Rany, ale macie przeżycia. Współczuję Wam. Ja lubiłam wf zarówno w podstawówce jak i liceum. Pozwalał mi się odstresować między jedną lekcją a drugą. Gry zespołowe traktowałam jako dobrą zabawę, zwłaszcza siatkówkę. Nie lubiłam za to koszykówki: peszył mnie bezpośredni kontakt z zawodniczką gry przeciwnej, wydzieranie sobie nawzajem piłki. Teraz odwiedzam siłownię i lubię tam chodzić. Nie peszą mnie ludzie, zresztą i tak skupiam się na ćwiczeniach. Za to gorzej jest jeśli jakaś babka mnie zagada, wtedy mam pustkę w głowie, nie wiem, jak prowadzić rozmowę, brakuje pomysłu, jąkam się, nie mogę sklecić zdania. Tu jest mój koszmar.
Ja zawsze ćwiczyłam na WF-ie, ale nie lubiłam siatkówki, ogólnie gra jest ok, ale ludziom brakuje dystansu. Nawet jak się przyglądam i słyszę tę agresję, to dziwnie się czuję. Koszykówkę lubiłam, ping-ponga też, a najbardziej siłownię i gimnastykę. Chodziłam na szkolny basen i aerobik, nawet 6 miałam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Teraz chodzę na siłownię, czuję się tam świetnie. Nawet nie jestem speszona, gdy koleś z wyższością podchodzi spytać, kiedy zwolnię jakąś maszynę 8) Jestem w tym dobra, więc nie czuję się źle.
Przez jakiś czas dzień w dzień chodziłam na różne aerobiki, stretchingi itd. i ćwiczyłam normalnie w parze, i dobierały mnie zawsze najlepsze osoby, co było dla mnie szokiem. Czułam się nieswojo, gdy ktoś miał dotykać mojego spoconego ciała, ale nie miałam jakiejś traumy i przychodziłam kolejny raz. WF to dla mnie osobna bajka, bo trzeba być w zespole z ludźmi, których się często nie znosi. I z perspektywy czasu też uważam, że niezbyt z tymi ludźmi mogłam się dogadać, nie było między nami żadnych spięć, ale sama się sobie nie dziwię, że WF, który powinien być przyjemnie spędzonym czasem, był strasznym przeżyciem. I to głupie uczucie, gdy zostajesz na sam koniec wybierany do drużyny. Powinni wywalić to ze szkół i podpisać kontrakty z ośrodkami lub zorganizować zajęcia, tak żeby każdy mógł wybrać coś dla siebie.
To miałaś spoko Anikk, mogłaś wybrac sobie co chcesz robic, a w większości szkół jedyną formą dopuszczalną na wf jest piłka i różne gry z piłką. ja osobiście nigdy nie znosiłam gier zespołowych nie mogłam się w nich odnaleźc. nie mogłam i nie chciałam.
Racja, lepiej jak jest wybór, i często był. Czasem tylko była decyzja, że idziemy grać w siatkę i ja znów przeżywałam katusze. No ale było minęło. Na studiach jest olbrzymi wybór - m.in. aerobic, taniec, jazda konna, wspinaczka, chyba nawet narciarstwo na sucho :Stan - Uśmiecha się - LOL: I tak powinno być, a tymczasem zniechęca się ludzi do sportu. Cieszę się, że przełamałam lęk i poszłam na siłownię, bo się czuje po niej naprawdę fajnie.

Sugar, widzisz, bo ja bym jednak bardzo chciała się odnaleźć w siatkówce, ale jakoś nie mogę... i mimo że ostatnio taki WF miałam jakieś 5 lat temu, to za każdym razem jak widzę grupę ludzi grających w siatkę, myślę, że zagrałabym. Ale nigdy nie zagrałam 8)
Siata rządzi, niezwykły sport... heh tak bym mogła powiedzieć gdybym chociaż trochę potrafiła w to grać. Moje upośledzenie fizyczne obrzydziło mi tą grą zresztą jak cały w-f. Wiecznie się darli, i wyśmiewali a ja na tej lekcji nie potrafiłam żartować z samej siebie, przez co czułam się ofiarą, ba, przecież ja nią byłam. Zawsze to poczucie bycia tą wybitną ciamajdą i unikanie, zwolnienia, potem walka o tróje i tak w kółko. Po skończeniu gimnazjum myślałam, że będzie lepiej ale było to samo, czułam się martwą, więc się wkurzyłam i postarałam o zwolnienie z tego przeklętego przedmiotu, teraz jest spokój i już nie skupiam całej uwagi na na tych torturach
Też nie lubiłem Wf-u (szczególnie koszykówki) mimo że uwielbiam sport i sporo uprawiam. Niestety wszytko co związane było ze szkołą było skazane na porażkę. Dobrze, że ja akurat mam to za sobą.
Tak, ogólnie sport dobra rzecz. A w szkole nie wiedzieć czemu, dopada mnie refleks szachisty, przez co parę razy dostałam po twarzy z tego pomarańczowego zła o okrągłych kształtach :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: było krwawo
Co wy z ta koszykowka?? :Stan - Uśmiecha się: Siatkowka to tragedia byla.. Jakies podbijania sposob gorny, dolny na ocene przy wszystkich... Do tego w czasie gry serwis i te gapienie sie wszystkich. A w koszykowce to tylko dwutakt ktory i tak w wiekszosci szkol jest olewany a osobistych i tak nie odgwizduja zreszta wtedy wszyscy sie patrza na tablice a nie na czlowieka jak w siatce. I tak najlepsza jest noga to byly czasy chetnie bym sie cofnal do szkoly wlasnie tylko ze wzgledu na W-F.
Koszykówka łatwa? Pamiętam, że w czasie gdy piłka poleciała do mnie i ja zdążyłem ją opanować i skapnąć co się dzieje na boisku to już pięć osób próbowało mi ją odebrać i z reguły rzucałem do byle kogo :Stan - Uśmiecha się: Z siatkówką byłoby pewnie podobnie, ale na szczęście ojciec mnie trochę nauczył grać, więc było nieźle, chociaż oczywiście nie byłem zadowolony ze swojej postawy na boisku.
EPIII napisał(a):A w koszykowce to tylko dwutakt ktory i tak w wiekszosci szkol jest olewany
My rzucaliśmy z dwutaktu, ale raz koleżanka dostała takiego zaćmienia, że złapała piłkę i biegała z nią po całym boisku przyciskając rękoma do piersi - nie zakozłowała nawet raz. Ale wszyscy mieli ubaw :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20