PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Spowiedź
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
mc napisał(a):No to "nie zabijaj" wcale nie jest takie uniwersalne, bo można znaleźć pewne sytuacje w których zabicie kogoś jest "mniejszym złem" niż niezabicie, np. w czasie wojny. Dla mnie te nakazy etyczne są to jedynie wskazówki, a nie sztywne reguły, których nie można łamać. W zależności od sytuacji, niekiedy złamanie reguły będzie lepsze niż trzymanie się jej.
Zbyt sztywne trzymanie sie reguł nie jest dobre, oczywista sprawa, zwłaszcza że żadna reguła nie uwzględnia wszystkich sytuacji jakie mogą się przydarzyć. Z drugiej strony, zbyt luźne traktowanie zasad także nie jest dobre, bo po coś jednak są, a jeśli się je nagina w lewo i prawo wedle swojego widzimisię to coś nie gra. Jak zwykle rozwiązanie leży gdzies pośrodku.
Może by wydzielić tych parę postów?

Jakiś pomysł na tytuł?
Sosen
Wracając do tematu to nie pamiętam, kiedy dokładnie byłem u spowiedzi, ale parę lat z pewnością się uzbiera. Mimo, że wierzę w Boga jako Absolut i coś jak przeznaczenie to w kościele nie czuję się lepiej :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:. W tym roku zdaje się tylko raz tam poszedłem, bo odczułem taką potrzebę, ale będąc już w środku miałem ochotę jak najszybciej wrócić do domu :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:. A więc o spowiedzi tym bardziej nie może być mowy.
Chodzi mi o "mechanizacje" w sensie postepu cywilizacyjnego, odchodzenie od zabobonow i wiary w zjawiska nadprzyrodzone. Plusem tego jest szybszy rozwoj techniki i olbrzymi postep w szeroko pojetych prawach czlowieka(juz cie nie spala na stosie tylko dlatego ze nie wyznajesz jakiejs religii).
Co do tego ze sa sprzeczne z zasada wolnosci jednostki-przeciez wiekszosc religii opiera sie na zakazach . nie mozesz robic czegos tam bo to grzech, a gdzie wolna wola? Religie staraja sie myslec za swoich wyznawcow.
Mi nie podoba się ta cała "nowoczesność", szkoda, że nie urodziłam się ze 200 lat temu :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Ale nie o tym jest ten temat.
Co do ksiezy... to tak jak ze wszystkim innym... sa księza i Księza. ja np znam bardzo fajnego ksiedza. Rozumi, ze czasem człowiek poprostu nie jest w stanie mówic. Widząc jego zrozumienie dla mojej niemocy i slysząc zapewnienia, ze Bog mimo wszytko mnie kocha, to człowiek nawet jest w stanie uwierzyc ze kiedys wróci do Boga. Ten ksiadz jest z drugiego konca polski...dlatego spowiadam sie u Niego raz...dwa arzy do roku. u niego nie boje sie spowaidac bow iem ze otzrzymam zrozumienie i pomoc. Natomiast u kazdego innego ksiedza...owszem boję spowiadc.
Spowiedź, to dla mnie koszmar, obnażanie samej siebie, w tym moich najintymniejszych spraw przed drugim człowiekiem, który w dodatku je komentuje... W dodatku ze zdenerwowania czasem czegoś zapominam...
Spowiedź a co to takiego? :Stan - Uśmiecha się:

Dawno temu chodziłem, ale w końcu uświadomiłem sobie że kościół to zbyteczna instytucja. Taki niepotrzebny pośrednik, do którego ludzie uczęszczają powtarzać wykute na pamięć regułki lub z przymusu przez swoich rodziców. Występują w nim także ludzie przebrani za księży mający niby kontakt z wielkim, niewidzialnym "Bogiem". Dużo argumentów za tym przemawia - choćby działalność Rydzyka. Dobija mnie też, że tacy ludzie próbują uczyć innych dobrych zachowań w rodzinie itd. Jak ktoś kto nie ma własnej rodziny (żona, dzieci) może coś o niej wiedzieć?

Podziwiam księży, którzy czynią dobro dla innych, ale po co to całe przebranie? Nie można czynić dobra mając żonę i dzieci, nie przebierając się w sutannę?

Nie widzę więc sensu w opowiadaniu obcej osobie moich złych poczynań - regulowanych przez jakieś przykazania. To ja osądzam zgodnie ze swoim sumieniem co jest złe, a co dobre.
spowiedz to piekne uczucie oczyszczenia
z tego co pamietam.
Cytat:Mi nie podoba się ta cała "nowoczesność", szkoda, że nie urodziłam się ze 200 lat temu.
watpie czy bys byla bardziej szczesliwa. Ludzie zazwyczaj mysla ze czasy ktore minely byly lepsze,ale mysle ze to nie prawda.

co do samej spowiedzi , kolejny zbedny powod zeby sie stresowac i zupelnie niepotrzebny.(ludzie niepotrzebnie sa wpedzani w poczucie winy, typu nie pojde do spowiedzi to sie bede smazyl w piekle). ale stosunek do kosciola to watek na osobny temat.(wlasnie go znalazlem)
Jak byłam u pierwszej spowiedzi to miałam takiego stracha, że później bolała mnie głowa i brało na wymioty.
Teraz nie mam z tym problemu, nie chodzę już tam od 3-4 lat (jestem niewierząca dla jasności) i na pewno nie tęsknię.
spowiedź ma sens, jeśli trafi się na dobrego księdza. mi jak dotąd udało się to tylko raz, ale i tak nie zamierzam więcej próbować.
bo co z tego, że wyznam wszystko szczerze, jeśli ksiądz wyraźnie daje mi do zrozumienia, że ma mnie w dup*e, i za każdym razem każe odklepać ten sam wierszyk?
Będąc dzieckiem, po spowiedzi nie czułam ulgi w sensie 'Och, Bóg przebaczył mi grzechy', raczej 'Mam spokój do następnych świąt Wielkanocy/ Bożego Narodzenia.'
I już wtedy coś mi nie pasowało. Zastanawiało mnie to, dlaczego mam zwierzać się temu facetowi, skoro go nie znam? I jak to działa? Ksiądz przekazuje moje grzechy wyrzej, dostaje odpowiedź od Szefa i wtedy już wie, czy ma mnie tylko upomnieć, czy zdrowo opieprzyć? WTF?
Tak więc dla mnie spowiedź to strata czasu, zwłaszcza, ze nie wierzę w Boga. Chociaż pewnie niejednej osobie łatwiej przychodzi wyżalenie się obcemu facetowi, niż rozmowa z przyjacielem. Znajomy wysłucha, może doradzi... A ksiądz? Ten robi jedno i drugie. Może trochę postraszy wiecznym potępieniem, może narobi obciachu, wykrzykując z konfesjonału. No ale sorry. Sprawi, że wybaczenie uzyska się od samego Boga, więc gra chyba warta świeczki :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Ja rzadko chodzę do kościoła bo się czuje tam nieswojo , ale jestem więrząca i z tego powodu mam straszne wyrzuty sumienia ,

co do spowiedzi to tez jej unikam co tez wzbudza we mnie poczucie winy ale od czasu do czasu muszę ale to z powodu jakiś okazji jak ślub , chrzciny czy przyjeć( to jest bodziec )
sama spowiedź to straszny stres , wcześniej kilka razy sobie powtarzam regułki i moje grzechy ale gdy przychodzi co do czego to zapominam większość ,
na szczęście w naszej parafii jest fajny ksiądz
ale miałam taka sytuacje ze musiałam iść gdzieś indziej do innego księdza , to dał mi nie zle popalić
właśnie wszystko zależy na kogo sie trafi , ale mimo ze "mój" ksiądz jest miły to i tak czyje wielki strach przed i w trakcie spowiedzi a po wielka ulgę ze jest po wszystkim i w gruncie rzeczy nie było tak źle , ale mimo to za każdym razem jest tak samo
Aneto666 na pewno jesteś wierząca? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

żartuję oczywiście :Stan - Uśmiecha się:

niepotrzebnie czujesz wyrzuty sumienia. pomyśl sobie, że Bóg wie, że masz blokadę, ale jesteś wierząca i rozumie to. nie chodzisz do spowiedzi bo się obawiasz, masz lęki, a nie dlatego, że nie chcesz. mimo to, potrafisz sie przełamac i iśc. to dobre jest, i się chwali.
Mnie się wydaje , że spowiedź ma sens i wytłumaczenie psychologiczne. Jeśli ktoś popełnił jakiś zły czyn, którego później żałuje ,to wtedy to siedzi w nim w środku i go gryzie, że źle zrobił. Ma to pewnie destrukcyjne działanie na cały organizm. Wtedy najlepiej zwierzyć się komuś zaufanemu (nie koniecznie księdzu) z tego czynu. Wtedy robi się lżej na duszy a najlepiej zrobić zadośćuczynienie, czyli jeśli się jest z kimś skłóconym to go przeprosić. Jeśli się coś ukradło, to oddać tą rzecz lub równowartość. Chodzi o to, aby nie czuć się winnym popełnionego czynu i mieć czyste sumienie. Wtedy człowiek jest bardziej otwarty na ludzi i ogólnie radośniejszy :Stan - Uśmiecha się:
Sugar napisał(a):Aneto666 na pewno jesteś wierząca? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

żartuję oczywiście :Stan - Uśmiecha się:

niepotrzebnie czujesz wyrzuty sumienia. pomyśl sobie, że Bóg wie, że masz blokadę, ale jesteś wierząca i rozumie to. nie chodzisz do spowiedzi bo się obawiasz, masz lęki, a nie dlatego, że nie chcesz. mimo to, potrafisz sie przełamac i iśc. to dobre jest, i się chwali.



rozumiem ze chodzi Ci o te szóstki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: jakoby to liczby szatana :Stan - Niezadowolony - Diabeł: ale dwie są związane z datą urodzenia a trzecia bo tak lepiej wyglądają :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ( i ciekawe jest to ze nie napisałeś mojego nicku tylko imię :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: )


Dziękuje za dobre słowo :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
wsunie nigdy w ten sposób do tego nie podchodziłam , ale nie wiem czy pozbędę się wyrzutów sumienia , bo jak napisałeś potrafię czasem sie przełamać i iść , więc to jest możliwe i powinłam częściej to robić , a nie tylko gdy sytuacja i inni mnie do tego w pewien sposób zmuszą , bo potrzebuje "bodźca " by to zrobić
bo jednak z musu to nie to samo :Stan - Niezadowolony - Smuci się: i to mnie gryzie
Ja nie jestem katolikiem. Spowiedź u mnie wygląda następująco: słyszę pytanie: czy kajam się za swoje grzechy? Ja odpowiadam: tak. I po spowiedzi. Bez szczególarstwa.
Tomjak, a jaka to religia? I jak to wygląda dokładniej - podchodzisz do duchownego i on Ci tylko zadaje to pytanie? Pytam z ciekawości :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Podchodzę do do duchownego i pochylam się nad specjalnym rodzajem jakby wysokiego stolika , duchowny przykrywa mi głowę rodzajem płótna z wizerunkiem krzyża i pyta tak jak napisałem wcześniej. Jaka religia - nie powiem. Aha wszystko odbywa się w pozycji stojącej i ja i duchowny.
Czas trwania: 40 sek. - 60 sek.
jezu... a czemu nie mozesz powiedziec co to za religia? ehh...
dajcie spokoj...
Snow napisał(a):jezu... a czemu nie mozesz powiedziec co to za religia? ehh...
dajcie spokoj...

Piszę o wielu rzeczach na tym forum. O swoim wyznaniu nie napiszę bo chcę być anonimowy. Niewielu nas w Polsce.
Omijam kościoły z wielkim rykiem i wielkim hukiem. Omijam je prosto szerokim łukiem.
...
jak byłem dzieckiem to chodziłem regularnie. Stres był jak cholera. Zawsze nerwy, czasem nawet klepiąc te regułki głos mi drżał. I w ogóle przed spowiedzią się denerwowałem czy nie zapomnę regułki (to by dopiero było, chybabym umarł ze wstydu) itp. Bo samymi grzechami to nie, wciąż to samo: nie byłem w kościele kilka razy, nie zmówiłem pacierza, kłóciłem się z rodzicami... jak mi było za mało to wymyślałem rzeczy typu: skłamałem, przeklinałem, chociaż w rzeczywistości chyba tego nie robiłem.

Teraz już nie chodzę ładnych parę lat, zawsze to kilka stresów mniej. Ale nie chodzę dlatego, że moja wiara się zmieniła. Teraz jest dojrzalsza i teraz sam o niej decyduję :Stan - Uśmiecha się: Nie identyfikuję się z żadną religią, jeśli popełnię jakiś błąd, lubię się wieczorem pomodlić, przeprosić Boga itp.

Lacrimamosa napisał(a):Idę jutro do spowiedzi...
Jak się powiedziało A....
No, nie da mi ksiądz ślubu, jak nie pójdę, a jak mi nie da ślubu, to rodzina mnie wyklnie, na co nie jestem psychicznie przygotowana. !
No tak, to może być problem... ale to chyba jedna z niewielu rzeczy, w których bym się przeciwstawił. Na pewno ciężko byłoby powiedzieć np. babci (bardzo wierzącej) jak to ze mną jest i że na prawdę po prostu nie pójdę do spowiedzi, nie wezmę ślubu kościelnego (chyba, że jako partner niewierzący) itp., ale przeciwstawiłbym się nawet gdybym miał się jąkać i przezywać to dwa tygodnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
No i ja nie zostałbym nawet chrzestnym czy żadnym takim świadkiem, dla mnie moja wiara jest zbyt poważna żebym wbrew sobie wypełniał katolickie obrządki.

mc napisał(a):A co myslicie o apostazji? Czyli o oficjalnym wypisaniu się z kościoła?
Pomysł dobry (po co zawyżać statystyki), ale... trzeba pójść do księdza i powiedzieć o co chodzi - a to też jest stres :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Ja się jakieś fobii spowiedzi nabawiłam przez to że trafiałam na ,,księży" którzy traktowali mnie jako diabła normalnie i wszystko co u mnie złe to moja wina i kara za grzechy...A jak padło słowo choroba psychiczna, psychiatra, nerwica lękowa łuu :Stan - Różne - Nie powiem: :Stan - Różne - Nie powiem: to wtedy już normalnie ze mnie mało szatana nie zrobili...
Bóg kościół kiedyś miał dla mnie znaczenie a teraz cóż Boże gdzieś ty się podział????
Jakoś wiara przestała mi wystarczyć żeby stawić czoła swoim ,,demonom" a bardziej pomaga mi wizyta u psychiatry niż w kościele.
Nie odeszłam z kościoła bardziej zagubiłam się jestem taką zagubioną owieczką ale jakoś nie mogę ciągle odnaleść drogi do stada a nikt i nic mi w tym nie pomaga.Do kościoła chodzę i cóż słyszę jakieś puste słowa a brakuje mi jak do tego dojść.Jak dojść i nie zagubić się w tym chorym i toksycznym świecie...Łatwo powiedzieć co jest złe.Błędy wytykać to każdy potrafi.Powiedzieć jak powinno być oj to też łatwo ale jak do tego dojść oj tu już robi się problem i cóż właśnie to chciałabym usłyszeć w kościele...
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13