PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Spowiedź
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Ja pamiętam jak się za gnoja srałem, a i tak zawsze gadałem to samo, u spowiedzi nie byłem o 6 klasy podstawówki, więc to żaden problem dla mnie.
Nie lubię tego, kiedyś ksiądz na mnie nakrzyczał, kościół był pełen ludzi, albo też pełen ludzi dla fobika, w każdym razie pamiętam że było tłoczno i duszno, ręce miałam zime, kolana miękkie, sama nie wiem jak ja z tamtąd wyszłam. Po pierwszym wyrecytowanym zdaniu ksiądz się żachnął że niby skąd ja jestem? Że z Małego Kościółka? A co to za parafia ten Mały Kościółek? [teraz mi się to wydaje śmieszne troche, nie zmieniając faktu że ksiądz był palantem tak się obchodząc z dzieckiem] Nie miałam pojęcia oczywiście że to się jeszcze jakoś może nazywać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. A on te swoje Że skąd?? coraz głośniej krzyczał! Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń grzecznie się przeżegnałam [co teraz też wydaje mi się zabawne :Husky - Podekscytowany:] i wyszłam. Teraz myślę że dobrze tak dziadowi, myślał że jak już przed nim klęczę na tych kolanach to jeszcze moze na mnie krzyczec. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Mimo to ze juz mam jakis dystans do tamtej sytuacji to wciąż mam lęk przed spowiedzią.
:Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: dziad, rzeczywiście.

ja również nie byłam przekonana do spowiedzi nigdy, na pierwszej spowiedzi przed komunią ksiądz mnie cały czas zagadywał i podpowiadał co teraz mam mówic, a potem jakiś chłopak stojący za mną w kolejce powiedział do mnie: "ale nagrzeszyłaś" bo długo tam klęczałam, koszmar dałam sobie z tym spokój :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Ja pierwszą spowiedzią byłem tak przejęty, że po odejściu od konfesjonału zapomniałem jaką miałem pokutę :Stan - Uśmiecha się - LOL: później do spowiedzi chodziłem baaaardzo rzadko, a teraz od 3 lat - wcale.
Ja też przy pierwszej spowiedzi przeżyłam koszmar ksiądz na mnie krzyczał nawet moja matka słyszała więc jako dziecko byłam bardzo wystraszona jak miałam się spowiadać i chodziłam rzadko. Później jakoś było lepiej, ale od kiedy zaczęłam mieć fobię powoli odchodziłam od kościoła aż w ogole przestałam chodzić. Nie chodziłam do kościoła prawie 7 lat dopiero od zeszłych wakacji zaczęłam chodzić i na Wielkanoc byłam u spowiedzi ale nie w moim kościele. Ta spowiedź była zupełnie inna spowiadałam się u ksiedza w zamkniętym konfesjonale więc siedział naprzeciwko mnie i nic nie mówił nawet jak się zacinałam. To było ciekawe doświadczenie zobaczyłam jaka jestem chaotyczna, emocjonalna, chciało mi się płakać w wielu momentach. Ale mimo tego ile nerwów mnie to kosztowało byłam z siebie dumna, że to zrobiłam(fobik idący do spowiedzi to się nazywa zaprzeć własnego siebie) i tak sobie myslę, że teraz właśnie przez to doświadczenie pierwszej spowiedzi że tak zostałam zdruzgotana jako dziecko juz nigdy mnie to nie spotka, że mimo tego w jakiś sposób zostanę pocieszona bo pomyślcie jak ktoś może dobijać cierpiącego.
Zastanówcie się to są negatywne wspomnienia z naszego dzieciństwa albo wczesnej młodości, a wciąż nami rządzą. Tak w ogóle to teraz mało ludzi chodzi do kościoła przynajmniej u mnie w mieście. Polecam spowiedź w ciągu tygodnia może się tak zdarzyć że nikogo nie będzie do spowiedzi tylko wy.
Nawet odważni ludzie boją się chodzić do spowiedzi, po co to za przyjemność mówić o najintymniejszych grzechach :Stan - Uśmiecha się: Tym większe gratulacje, że po 7 latach się przełamałeś. Ja chodzę co pół roku (przed świętami), ale za każdym razem strach praktycznie ten sam. Jak byłem dzieckiem to nawet co miesiąc chodziłem, ale teraz już nie mam takiej mobilizacji. Zawsze jednak po odejściu od konfesjonału jest takie super uczucie - ulga. Dla tego uczucia warto to robić jak najczęściej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jak za młodziana poszedłem do spowiedzi to nieźle srałem w gacie. Teraz nie chodzę bo i po co, jak komuś mam ogłaszać swoje grzechy to każdemu ale nie księdzu.
lepiej nie każdemu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
ja kiedyś jako dziecko po komuni grzecznie chodziłam na spowiedz tyle ze potem nie chodziłam aż zapomniałam spowiedzi na pamięć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: i tym bardziej nie chodziłam a potem to już przez fs
Kiedys sie strasznie balem spowiedzi ,co zreszta nie dziwi bo jako dzieciak balem sie nawet pojsc do sklepu.Teraz nie chodze do spowiedzi , ani do kosciola.Ostatni raz bylem ze 4 lata temu bo zostalem ojcem chrzestnym,wiec musialem. Na spowiedzi sie nie stresowlem, nawet milo mi sie z nim rozmawialo.
Moja ostatnia spowiedź świeta była 2 lata temu,była okazja pojsc na rekolekcjach,ale ja nie przypomniałem sobie grzechów i miałem pustkę w głowie przez stres ,wiec poszedłem zwyczajnie do domu,bo sie strasznie bałem i nie chciało mi się stac w kolejce.
Dawno temu chodziłem dosyć często, traktowałem to poważnie. Czasem miałem problem, gdyż należałoby iść a ja nie miałem zbytnio grzechów. Jak się trafiał jakiś większy (np. udział w bójce) to się cieszyłem (heh)

Potem miałem problem, bo popełniałem grzechy, których nie żałowałem. Nie zamierzałem też postanawiać poprawy w ich kwestii. Więc spowiedź przestała mieć sens (podobnie pełny udział we mszy) więc chodziłem coraz rzadziej.

Już od dawna nie byłem, nie pamiętam od kiedy, kilka lat. Na mojej ostatniej spowiedzi nie dostałem rozgrzeszenia.
Ostatni raz jak byłam u spowiedzi to odczułam pewne rozczarowanie. Po co ja to w ogóle robię?Szczerość intencji?Szłam bo byłam przeznaczona na chrzestną matkę.
Kolejka ok 30 osób. Wszystko szybkim tempem, zero kontemplacji nad grzechami. Jeszcze się ścięłam i po spowiedzi, Więcej grzechów nie pamiętam. Sztywna regułka. Co to jest? Może to trochę zabrzmi arogancko ale nie mam się za bardzo z czego spowiadać. Zaczynam wątpić w cały ten proceder i kościół.
Koncepcja spowiedzi nie jest wcale jakas bardzo głupia, istnieje tylko kilka problemów związanych z realizacją, przez co ludzie się zniechęcają. Ja, żeby nie było, z żadną religią się obecnie nie identyfikuje, więc i spowiedź nie ma dla mnie większego sensu, ale do rzeczy:
1. Zbytnie sformalizowanie spowiedzi, konieczność iścia "z okazji", bo chrzest/komunia/bierzmowanie/bo babcia każe, zamiast iść z potrzeby. Po co iśc do spowiedzi jeśli się nie czuje potrzeby? No sorry, coś nie gra.
2. Brak księży którzy by się do spowiadania nadawali, tu trzeba kogoś kto ma jakies pojęcie o życiu a i o psychologii też by się niemałe przydało. To jest spowiedź, a nie zmywanie talerzy w londyńskiej restauracji.
ostatni raz...Święta Wielkanocne...
nie jest mi z tym dobrze... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Spowiedz najlepiej jest rozwiazana(z punktu widzenia fobika) w kosciolach protestanckich,tzn nie ma tam posrednika czyli ksiedza.
Koncepcja spowiedzi jest troche bezsensowna, zrobilem cos zlego ide do kosciola- pare minut i kilka zdrowasiek , jestem rozgrzeszony.
Poza tym sama koncepcja grzechu opiera sie na zakazach w wiekszosci bardzo niezyciowych,co moze wpedzic osobe wierzaca w rozdwojenie jazni i w ciagle poczucie winy.
Bo większość osób rozumie religie bardzo płytko i nie potrafi jej prawdziwego ducha przekazać następnym pokoleniom. W rzeczywistości nakazy i zakazy religijne mają większy sens, gdy się im bliżej przyjrzy. To są mądrości gromadzone przez wieki, które mają zastosowanie w życiu. Jeśli religia jest dla nas zbiorem zakazów i nakazów, i tylko dlatego chodzimy do kościoła - żeby się dowiedzieć, co możemy a co nie, to po co chodzić?
W pewnym sensie zazdroszcze osobom ktore gleboko wierza.

Cytat:To są mądrości gromadzone przez wieki, które mają zastosowanie w życiu

Tyle ze swiat sie zmienia ,to co bylo norma kilkanascie lat temu teraz jest przestarzale.Poza tym to wlasnie religia jest czesciowo odpowiedzialna za nie tolerancje. Sama idea jest sluszna ,ale niestety ludzie wykorzystuja ja dla swoich celow.
Tu nie chodzi o to, że są przestarzałe, ale o to, że świat poszedł w kierunku mechanizacji, zapominając o duszy człowieka i jego wnętrzu. Nie stały się one nieaktualne, tylko niepraktyczne w tym chorym świecie. Żeby dobrze w tym świecie funkcjonować, trzeba się w pewien sposób wyrzec siebie, a to nie jest dobre. Świat stał się materialny, o sacrum zapomniano. Te mądrości są uniwersalne i człowiek do nich jeszcze wróci. Mówię o większych masach, bo one istnieją w niektórych ludziach.
Nie chcial bym zyc w swiecie rzadzonym przez religie i jej nakazy .one sa nietylko zacofane ale sa nawet wrogie ludziom(co jest zasluga ludzi ktorzy roszcza sobie prawo do interpretowania biblii wg tego co jest im wygodne).i sa sprzeczne z podstawa zasada wolnosci jednostki. To że świat poszedł w kierunku mechanizacji jest akurat plusem.Te mądrości są uniwersalne tylko w absolutnych podstawach typu nie zabijaj itp
Tiax napisał(a):To że świat poszedł w kierunku mechanizacji jest akurat plusem.
Rozwiniesz?
Cytat:i sa sprzeczne z podstawa zasada wolnosci jednostki.
Które? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Sorry że się tak czepiam, ale jestem ciekaw szerszego uzasadnienia.

Cytat:Te mądrości są uniwersalne tylko w absolutnych podstawach typu nie zabijaj itp
No i to jest esencja, a cała reszta to, przyynajmniej dla mnie, bełkot. Natomiast wskazania moralne, te najbardziej fundamentalne, jak Dekalog, jakie można znaleźć w różnych religiach są zwykle do siebie zbliżone i bardzo praktyczne. Różnice tkwią zwykle w sposobie ich wyrażania, uzasadnieniu teologicznym oraz represjach związanych ze złamaniem nakazu.
No to "nie zabijaj" wcale nie jest takie uniwersalne, bo można znaleźć pewne sytuacje w których zabicie kogoś jest "mniejszym złem" niż niezabicie, np. w czasie wojny. Dla mnie te nakazy etyczne są to jedynie wskazówki, a nie sztywne reguły, których nie można łamać. W zależności od sytuacji, niekiedy złamanie reguły będzie lepsze niż trzymanie się jej.

Sosen napisał(a):Żeby dobrze w tym świecie funkcjonować, trzeba się w pewien sposób wyrzec siebie, a to nie jest dobre
Mógłbyś rowinąć?
To znaczy, że jesteś produktem na rynku, i ciągle musisz się sprzedawać. Jesteś na rynku podmiotem, rynek rządzi tobą, więc ty musisz się dostosować. Rezygnujesz więc z części siebie, bo żeby przetrwać musisz się dostosować. Tracisz swoją tożsamość, nie wiesz kim naprawdę jesteś. Jesteś sterowany przez siły, których nie rozumiesz, a wydaje Ci się, że to jesteś TY. Więc jaka to jest wolność? Taka, że możesz niby robić co Ci się podoba? Jesteś ciągle uwiązany przez biurokrację, przez układy, przez swoje popędy, które przyjąłeś np. z telewizji, która namawia Cię do kupna tego i tego. Jeśli ciągle musisz się do czegoś dostosowywać i jesteś manipulowany, to jaka to jest wolność?
Oj Sosen Ty niepokorny bojowniku z systemem ha ha
Czy muszę przypominać administratorowi, że temat brzmiał "spowiedź"?

No! Wracamy do tematu :Stan - Uśmiecha się:
Chyba jednak trochę uwypuklasz to wszystko. Ja raczej tego tak nie widzę. A jeżeli już to bardziej bym na to spojrzał z perspektywy psychologicznej aniżeli ekonomicznej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13