PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Spowiedź
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
wymyslone przez ludzi niestety
Nie pamietam kiedy ostatnio byłam u spowiedzi i wydaje mi sie to zupełnie zbędne. Zawsze bardzo mnie to stresowało i nie rozumiałam dlaczego mam sie zwierzac z moich małych przestępstw komus zupełnie obcemu, któremu wcale nie ufam i przede wszystkim nie mam ochoty z nim rozmawiac.
Moja matka była zawsze bardzo religijna tzn. kazdy musiał wiedziec i widziec, ze chodzi do koscioła. Ojciec wolał pić z tym czasie lub chodzic na ryby. Tak wiec to moja matka skupiła sie na religijnej tresurze swoich dzieci. Gdy byłam mała to pamietam, ze bardzo lubiłam chodzic do koscioła, (mielismy bardzo piekny kosciół) zwłaszcza w okresie świat, stała tam szopka i były dwa aniołki, które kiwały głową gdy wrzuciło sie monete. Jak widac nawet aniołka mozna przekupic :Stan - Uśmiecha się: No ja byłam bardzo zafascynowana wystrojem koscioła i tym dziwnym zimnym zapachem, było to zarazem straszne miejsce i pociagające.
Swoja pierwsza spowiedz wspominam niezbyt mile, wiadomo stres dla dzieciaka, ja bardziej martwiłam sie, zeby nie zemdlec i nie płakac.
Na wiele lat przestałam chodzic do koscioła i tym samym do spowiedzi, która jest dla mnie bezsensem, złą interpretacja NT i zwykłym naduzyciem.
8 lat temu zmarł mój ojciec, moja matka naciskała na mnie, zebym poszła do spowiedzi, bo przeciez wszyscy zgromadzeni na pogrzebie musza widziec jak zona i dwie córki przyjmuja grzecznie komunie. Nie wazne, ze moja matka i siostra zyczyły temu pijakowi smierci, nie, one musza sie pokazac jakie z nich cierpietnice i dobre chrzescijanki.
Po pogrzebie moja matka stwierdziła do swojej siostry (nie wazne, ze ja byłam obok), ze tu zacytuje "o, teraz jestem wolna jak ptak".
Zebrało mi sie na wymioty, nie rozumiem jak podłym i obłudnym człowiekiem trzeba byc by tak sie zachowywac.
Devil`sReject napisał(a):skupiła sie na religijnej tresurze swoich dzieci.

Czesto tzw. "wychowanie w wierze" przypomina tresurę, tu się zgodzę.

W średniowieczu wymyślili spowiedź, żeby ksiądz wiedział, co się we wsi dzieje i tyle :Memy - Cool Doge:
Ojciec choć ma poglądy narodowe deklaruje się jako antyklerykał i chyba jest ateistą (chodzi do kościoła jak trzeba by na wsi nie gadali, że jesteśmy "żydami", ma w rzyci wiarę, kwestionuje jej prawidła i jedzie ostro po klerze). To samo brat. Przeciętnie w kościele moja rodzina czyli dwie osoby na cztery tzn. matka i ja jesteśmy przeszło paręnaście razy na rok (uroczystości rodzinne i grubsze święta jak na przykład Boże Ciało). Spowiadam się ze trzy, cztery na rok i na ogół jest to straszny oklepaniec jak udział w celebrze. Dla spokoju. Wierzę w Boga, ale na swój sposób. Droga religijna jednego kolegi z klasy w gimnazjum zakończyła się na pierwszej komunii i od tamtej pory nie widziano go w kościele. Na dodatek jego rodzina zajmuje się wolnymi zawodami i ma niepolskie nazwisko. To wystarczyło do powitań w rodzaju 'siema żydzie'. On jednak to olewał, ba należał do elity klasy i był lubiany. Ja bym nie potrafił mieć takiego stosunku jak on.
...
A ja idę jutro :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Bo w niedzielę nie byłem na mszy :Stan - Uśmiecha się:
To forum działa jak spowiedź, dzielimy się tym co nam leży na wątrobie z kimś kto potencjalnie ma spore szanse to zrozumieć.
Hehehe Winy: spociłem się w sklepie, uciekłem z autobusu, bałem się wejść na pocztę, zacząłem się stresować jak podeszła do mnie dziewczyna w pubie. Więcej przypałów nie pamiętam. Pouczenie: Spróbuj się przełamywać, nie skupiaj się na sobie, nie pij kawy bo ona nakręca psychozę Pokuta: podejść na trzeźwo do grupy ludzi i spytać która godzina :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jakie winy? Jakie pouczenie? Jaka pokuta? Kto osądza? Do sądu na prawo dalej prosto tam na przeciwko banku.. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Dla mnie spowiedź jest bardzo ważna. To wyjątkowy moment w życiu. Kiedyś strasznie się bałam i chodziłam do Spowiedzi rzadko. Ale od jakiegoś czasu jest super.

Jeśli ktoś się bardzo stresuje, to chyba powinien zadać sobie pytanie z czego to wynika. Może miał przykre doświadczenie związane ze Spowiedzią? Ale warto pamiętać, że nie zawsze tak musi być (nawet jak kiedyś coś się przytrafiło stresującego) Bardzo dobrze jest jak się znajdzie spowiednika, który najbardziej odpowiada i potrafi dobrze pokierować...

Podczas Spowiedzi naprawdę można poczuć Miłosierdzie Boże.

Gość

Osobiście zawsze bałam się księdza, a raczej wyobrażenia, jakie to musi stroić miny, a potem mieć ubaw z innymi "księżętami" :Stan - Uśmiecha się: poza tym zawsze spowiadali ci księża, którzy uczyli w budzie, więc świadomość, że przechodzący koło mnie człowiek może akurat dziwnym trafem pamiętać, co tam naopowiadałam... Po spowiedzi "uczucie czystości" mnie jakoś nigdy nie dopadało, za to czoś na pokrój zażenowania owszem. Nie spowiadałam się od... od dawna.
edit: a w zasadzie trochę inaczej- obawiałam się bardziej ogólnie, że 'księcia' mają ubaw z ludzików, z tego, jak... się stresują idąc do spowiedzi, ze mają "coś"na sumieniu itd.
Nie wydaje, żeby księża mieli "ubaw" z czyjejś Spowiedzi lub dzielili się z innymi tym co usłyszeli, w końcu obozwiązuje ich tajemnica. Skora ktoś poszedł na księdza to wybrał taką drogę raczej nie przez przypadek.

Ja zawsze słyszałam, że trzeba poczuć jakby grzechy wyznawało się Bogu, a ksiądz jest tylko pośrednikiem. Oczywiście ksiądz jest tylko człowiekiem. I też nachodzi mnie czasem myśl, czy nie będzie on pamiętał moich grzechów (choć uważam, że tak naprawdę nie ma się o co martwić). Myślę, że zazwyczaj księża mają poważny stosunek do Sakramentów. I tak czuję jak przystępuję do Spowiedzi (traktują mnie bardzo serio, a nie jakby mieli wyśmiać).
Tajemnica tak, w tę raczej wierzę, choć nie wiem, na ile to może być naiwne. Nigdy też jakoś nie myślałem o tym, ze ksiądz może się ze mnie śmiać. Nie czułem sie natomiast komfortowo by obcemu człowiekowi opowiadać o moich grzechach, nawet jeśli było to dawno, grzechy były błahe, dziecięce oraz pospolite i z dzisiejszej perspektywy mogę stwierdzić, ze ksiedza to pewnie zajmowały tyle, co zeszłoroczny snieg, zakłądając, ze jest normalnym człowiekiem. Jakies to było dla mnei sztuczne, niepotrzebnei upokarzające i bezsensowne, skoro Bóg i tak ponoć o wszystkim wie. Skor wie, to wie też, kiedy żałuję jakichs swoich niecnych uczynków szczerze, a nei an zawołanie...
Ja uważam, że Spowiedź jest potrzebna.

Zgadzam się, że Bóg zna nas całkowicie i wie wszystko o naszych grzechach. Ale to zupełnie inna sytuacja, gdy sami potrafimy się do nich przyznać. To jest pierwszy krok do pracy nad sobą i stawania się lepszym człowiekiem.
Ciekawią mnie wasze opinie na temat takiej sytuacji:

Dziewczyna ma od np 2 lat chłopaka którego bardzo kocha. Sypiają razem, ślub planują dopiero za kilka lat jak trochę pieniędzy oszczędzą. Seks przedmałżeński to grzech wiec trzeba się wyspowiadać. Spowiedź zakłada: żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Ale ona ani tego nie żałuje ani nie zamierza tego zaprzestać.

Czy w takiej sytuacji jest sens spowiadania się?
Oczywiście ,że nie ma sensu. Co więcej spowiedź jest nieważna, nie ma rozgrzeszenia i nie występuje stan łaski. Więc nawet Komunia Święta byłaby w tym przypadku świętokradztwem. Taki jest stosunek Kościoła do tego typu spraw. Dogmat ,a nie opinia. Tu nie ma miejsca na dowolność interpretacji. Nie ma miejsca w Kościele dla ludzi ,którzy grzeszą w sposób świadomy. Moralność jest jedna ,a nie podwójna. PS: Tak poza tym to witaj. Sam jestem ateistą ,ale doskonale znam jeden z największych przykładów hipokryzji dzisiejszych katolików :Stan - Uśmiecha się - LOL: Drugi przykład to ludzie po rozwodzie (nie kościelnym). Trzeci przykład to ludzie ,którzy nie lubią, czy nienawidzą innych ludzi. Czwarty to ludzie ,którzy są za aborcją w wyjątkowych sytuacjach. Gdyby ich wszystkich odjąć od ogólnej liczby ochrzczonych w naszym kraju, to jaki procent będą stanowić ci ,którzy zostaną ,czyli prawdziwi katolicy? Ciekawe...
Nie ma sensu spowiadanie się, ale też nie można żyć w zgodzie z religią, jak się zachowa to dla siebie - nie można stanowić własnego prawa. Czyli wg mnie nie można być katolikiem, a co za tym idzie np. brać ślubu kościelnego.
Mała_Mi napisał(a):Ciekawią mnie wasze opinie na temat takiej sytuacji:

Dziewczyna ma od np 2 lat chłopaka którego bardzo kocha. Sypiają razem, ślub planują dopiero za kilka lat jak trochę pieniędzy oszczędzą. Seks przedmałżeński to grzech wiec trzeba się wyspowiadać. Spowiedź zakłada: żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Ale ona ani tego nie żałuje ani nie zamierza tego zaprzestać.

Czy w takiej sytuacji jest sens spowiadania się?
W takiej sytuacji nie powinna otrzymać rozgrzeszenia. No i oczywiście spowiedź w tej sytuacji nie ma sensu. Poza tą sytuacją też, ale to już moja opinia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. Chociaż analizując ją pod kątem psychologii i socjologii, można znaleźć pozytywy, jak np. rola terapeutyczna czy zniechęcająca do czynności społecznie szkodliwych (kradzież, zabójstwo itp.).
Właśnie muszę się wyspowiadać bo nabroiłem w weekend...
rewolucjonista napisał(a):Właśnie muszę się wyspowiadać bo nabroiłem w weekend...
Niektórzy broją tylko w weekend, a inni broją bez ustanku i nie potrafią przestać :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Chyba musiałbym się spowiadać 24h na dobę i jeszcze było by mało. Przecież na chłopski rozum człowiek powinien zakończyć spowiedź kiedy on już czuje, że nie ma w nim grzechu, inaczej wychodziłoby, że nie wykonał tego po co przyszedł.
A jeśli odczuwa że on jest dalej cały wypełniony grzechem jakby był największym przestępcą skazanym na śmierć to wygląda, że on nie powinien przestać dopóki nie odniesie pożądanego rezultatu...
Ja się tyle szykowałem do spowiedzi i to tak porządnie aż w końcu do niej nie poszedłem a teraz już mnie nie ciągnie a i tak nie widzi mi się iść wymienić swoje i do widzenia
Kiedyś doszedłem do wniosku, że ledwie co odejdę od konfesjonału a już się spojrzę jakiejś lasce w cycki :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ale ponoć człowiek będzie sądzony m.in. z tego nie co nabroił, tylko z tego jak bardzo się starał żeby nie nabroić. Sami wiecie, "starałem się dobrze, a wyszło jak zawsze"
@rewolucjonista"]Kiedyś doszedłem do wniosku, że ledwie co odejdę od konfesjonału a już się spojrzę jakiejś lasce w cycki :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ale ponoć człowiek będzie sądzony m.in. z tego nie co nabroił, tylko z tego jak bardzo się starał żeby nie nabroić. Sami wiecie, "starałem się dobrze, a wyszło jak zawsze
Pytanie czy człowiek rzeczywiście się stara i robi co w jego mocy, czy tylko oszukuje siebie? Różnica jest łatwa do zauważenia.
Człowiek jest również sądzony tu i teraz, jak zaczynam zachowywać się w podobny sposób jak piszesz to czuje jakbym był sądzony jak tylko tak zaczynam czynić, i jeśli w pore się nie opamiętam, to natychmiast odczuwam karę i upadek tak wielki, że moje postrzeganie świata zmienia się o 100%, jakby mi odebrano wszystkie siły. Do tego stopnia, że ogarnia mnie wielki lęk za każdym razem kiedy czuje, że budzą się we mnie siły nad którymi nie potrafię do końca zapanować. Jest to na tyle jasne odczucie, że gdy na jakiś czas uda się zapanować nad tym wszystkim, oraz powiedzmy nad skłonnością do gniewu i pychą, to od razu człowiek zyskuje takie miłosierdzie, że powodzi mu się na wszystkich drogach jakich się podejmuje. I wszystko wtedy przychodzi z lekkością, a gdy człowiek skłania się w dół, natychmiast budzą się siły sądu, czyli ograniczenia i człowiekowi ciężko jest na wszystkich drogach.
To trochę tak działa, że człowiek limituje sam siebie tym czego najsilniej w danym momencie pragnie, i gdy teraz odczuwa wyłącznie niskie pragnienia, wyższych pragnień do czynienia dobra etc. on w tym momencie nie odczuwa, bo jest zdominowany przez te niższe i natychmiast siły miłosierdzia go opuszczaja, bo on w tym momencie przejawia wyłącznie niskie skłonności. Czyli człowiek sam ograniczył siebie kierując siebie na takie, a nie inne drogi. I dlatego musi "powrócić", poprzez skruchę, etc. Gdyby człowiek potrafił utrzymać siebie wyłącznie w tych "wysokich" pragnieniach, skłonnościach do dobra, odczuwałby lekkość we wszystkim. Lecz napisano "służ Bogu całym swoim sercem, całą swoją mocą i całą swoją duszą, czyli zarówno skłonnością do dobra jak i do zła", czyli zła skłonnośc wymaga "podniesienia" i naprawy by służyła również Stwórcy.
A mi się wydaje, że zawsze mam mocne postanowienie poprawy. A tym bardziej się w tym utwierdzam jak widzę po znajomych, którzy nawet nie starają się żyć etycznie i się staczają. Dobry jest bajer, żeby unikać pokus. No bo jak człowiek walnie kolejną bombę wódki i się natrafii laska to sam wiesz :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
no to już wiemy - fobia to kara za grzechy...
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13