PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Ilość Waszych kole(żanek/gów), przyjaciół.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Ja lubie rozmawiać o swoim życiu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja mam z tymi przyjaźniami na odwrót... angażuję się za bardzo... tzn. to zależy... ale np. teraz zauważyłem że angażuje się za bardzo w jakąś przyjaźń i to może ją nawet zniszczyć :Stan - Niezadowolony - Płacze: szczególnie że przypadkowo ją obraziłem, ale już jest ok... i tu jest problem, musze się upewnić że jest ok na 100% bo inaczej nie da mi to spokoju... ehhhh... jakoś sobie poradze... zawsze sobie radze... zupełnie sam...
Cytat:Mecza mnie rozmowy w stylu "co u ciebie slychac?", "widziales tego czy tamtego?".

Mnie też męczą, dlatego, że ja mam większe problemy np. FS. A o fobii nie będę rozmawiał z byle kim. I rzeczywiście mając takie problemy jak FS nie ma się ochoty gadać o jakichś nieistotnych pierdołach. A gdybym powiedział komuś, że mam FS to by mi dawał rady typu: przełam się, wyjdź do ludzi... eh szkoda gadać
fistaszek napisał(a):Mecza mnie rozmowy w stylu "co u ciebie slychac?", "widziales tego czy tamtego?". Nawet jak uda mi sie poznac kogos, z kim w . Nie umiem rozmawiac o "niczym", to dla mnie wieksze wyzwanie niz zalatwianie czegos w urzedach czy rozmowy sluzbowe. Nawet "najciekawsze" plotki nudza mnie smiertelnie po kilku minutach, o sobie nie lubie mowic, a jedyne znajomosci jakie przetrwaly, to takie, gdzie ta druga osoba czuje potrzebe mowienia o swoim zyciu, a ja z uprzejmowsci slucham :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: A i te moge policzyc na palcach jednej reki, bo az tak uprzejma nie jestem i juz nie chce mi sie tyle sluchac :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Fistasiu. Jakbyś czytala w moich myslach i napisała to tu.

Ja mam zupełnie to samo. Mam wiele znajomych i każdy opowiada coś śmiesznego, kabarety jakieś tam i się smieją, ja udaje, że mnie to bawi. To jest strasznie meczące. Przyjaciółka, taka jedna z tych bliższych, jak się spotykam z nią to ona ciągle o sobie, ja o sobie nic nie powiem, mam jakieś blokady, które trudno przełamać, jak powiem coś za dużo na temat siebie to mam wyrzuty sumienia ; c. Beznadziejnie. A ona nie widzi tego, że wałkujemy temat ten sam, oczywiście o niej od pół roku... Chyba traktuje mnie, jak darmowego psychologa. Ale jak rozmawiam na tematy konkretniejsze, odnośnie konkretnej sytuacji, to na prawde moge się rozkręcić. Nie lubie gadania od rzeczy. Z malo znanymi osobami tez nie wiem o czym rozmawiac i zwykle kończy sie na rozmowie o "niczym".

Mam wrażenie, że z boku wygladam, jak snobek : O. Swangoz czesciej zdarza mi się nie odzywać, jakaś ostatnio dziwnie milcząca jestem. Nie chce zrazac ludzi do siebie. Może taka moja natura?. Ludzie narzekają, że nigdy o sobie nic nie powiem, jakby mnie w ogóle nie było. Nie potrafie opisać tego, co czuje i dlaczego tak się zachowuje, ale co dziennie udawać to trudne strasznie. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: . Ludzie gadają i gadają, a ja czasem lubie ciszę, to przyjemne. Raz jestem wygadana (zależy przy kim) i gadam bzdury, ale to taka forma terrapii, odstresowuje się.. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Lacrimamosa napisał(a):Albo po prostu wcale tych ludzi nie lubimy!
Si, nie lubimy, ja w ogóle mało kogo lubie xO jakoś niewiele osób przypada mi do gustu. Nie mam ochoty pielegnować znajomości pt. "co słychać", jakoś mi na tym nie zależy. Mam jak fistaszek, że takie rozmowy mnie męczą, zawsze po czymś takim czuje sie jakbym wnosiła głaz na 3 piętro... takie wręcz fizyczne zmęczenie, dlatego wole już całkiem z nikim nie gadać niż się zmuszać do nudnej rozmowy. I jeszcze jedno, najważniejsze własciwie, chodzi o to, czy dana osoba jest "z mojej bajki", czy jest podobna do mnie, zrozumiemy się itd. Jeżeli tak to wiadomo będzie mi sie z nia miło spędzało czas, ale jeżeli nie (a tak jest w większosci) to ja przy niej nie bede umiała być sobą, będe się jakos ograniczac w rozmowie, rzucać te 'yhym' i inne wymuszone teksty. Innymi słowy jeden wielki dyskomfort, nuda i męczarnia to po co takie kontakty utrzymywać, skoro mnie tylko męcza?

Użytkownik 528

fistaszek napisał(a):Nie umiem rozmawiac o "niczym", to dla mnie wieksze wyzwanie niz zalatwianie czegos w urzedach czy rozmowy sluzbowe.
ja mam dokładnie tak samo, jakbym nic wspólnego z tymi ludźmi nie miał, zawarcie znajomości to nie problem, utrzymanie jej to Mount Everest dla mnie.
Właśnie napisała do mnie koleżanka z pracy. Niby chciała się poznać, ja byłem oporny bardzo. Ona trochę przystopowała, później mi napisała pikantnego smsa. Ale nie wiedziałem, że to ona bo pisała z innego numeru i się nie przyznała. Teraz mi napisała, że wyjeżdża i żałuje, że się nie poznaliśmy, jaki to nie jestem fajny i w ogóle. Odpisałem jej długiego smsa i jestem z niego dumny, bo jest taki mądry i wszystko w nim zawarłem. Hehe.

No właśnie, ale tuta zaczynają się schody. Bo później wypadałoby się rozluźnić i popisać na loozie, a to już dla mnie tak jak dla Ciebie maloud Mount Everest. Po prostu tak nie potrafię, mam z tym problem i zazwyczaj później ucinam pisanie bo nie potrafię pisać krótkich loozackich smsów o niczym. O, odpisała mi.
Sosen napisał(a):Bo później wypadałoby się rozluźnić i popisać na loozie, a to już dla mnie tak jak dla Ciebie maloud Mount Everest. Po prostu tak nie potrafię, mam z tym problem i zazwyczaj później ucinam pisanie bo nie potrafię pisać krótkich loozackich smsów o niczym.
cos podobnego :Różne - Wykrzyknik:
choc nie mam na mysli esemesow akurat, ale jednak jakos mi sie wydaje, ze stac Cie i na luz, i na odwage 8)
Masz racje dytko, ale też to nie jest takie znowu proste. Popisaliśmy sobie dzisiaj, przed chwilą skończyliśmy bo ona poszła spać. Trochę ją wprowadziłem w swój problem, opornie to rozumowała. Oczywiście było "Ale dlaczego ty się tak tym przejmujesz", ale z każdym smsem rozumiała mnie bardziej. Nie liczę na empatię taką jaką dostanę od drugiego fobika, ale tutaj mogę liczyć na pozytywną energię i naprostowanie myślenia.

Zauważyłem, że np. jak jakiś czas nie odpisywała, to zaczynam sobie wkręcać, i tworzy się lęk. Ale udaje mi się wyłapywać te myśli, i jakoś je zmieniać. Lęk znika i dalej mogę swobodnie pisać. Na tym polega chyba właśnie fobia, ciągłe wkręty. Będzie coraz lepiej, mam nadzieje, że utrzymam tą znajomość, bo to fajna i inteligentna dziewczyna. Szkoda, że akurat wyjeżdża do Irlandii za tydzień. Pecha mam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Szkoda, że akurat wyjeżdża do Irlandii za tydzień. Pecha mam

Toż to chopie bierz sie za siebie!
Masz okazje to pakuj walizki i heja nach Irland :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Przy okazji odpoczniesz sobie od forum :Stan - Uśmiecha się - LOL:
w Irlandii kryzys stop Internet dostępny wszędzie stop
To nie jest ze mną źle... chociaż fakt, że wydaje mi się inaczej. Ale mam ponad 5 takich osób. Tylko, że ze 3 zaufane.

A jak mam gadać o banałach, to raczej rezygnuję. Bez sensu, chce mi się iść do domu. Najlepiej, jak dla mnie poznawać się, nie rozmawiając. Starać się porozumieć bez słów. Później, jak przyjdzie czas to będzie łatwiej mówić. Tylko trzeba kogoś takiego znaleźć. :Stan - Niezadowolony - W szoku:
gadanie o banałach ma swoją naukową nazwę - funkcja fatyczna języka, która służy nawiązaniu i podtrzymaniu kontaktu, a nie wymianie informacji
No tak, ale co innego porozmawiac ze sprzedawca w sklepie w ten sposób, wtedy to bedzie głównie grzecznosciowe itd. a co innego kiedy twoje wszystkie znajomosci opieraja sie własnie takim gadaniu o niczym... xE to już jest coś nie tak
jeśli normalni ludzie tak funkcjonują, to jest to normalne :Stan - Uśmiecha się: .
Nawet jeśli nawet rozmawiam z kimś o banałach, to mam tą satysfakcję, że z kimś w ogóle rozmawiam. Z kolei po bliższym zapoznaniu, można przejść do poważnych tematów.
Nie są normalni. Normalni są ci, którzy dużo myślą, a mniej mówią. To reszta jest nienormalna. Czyż nie? :Stan - Uśmiecha się:
Racja!

rumbajło: nawet fakt, że wszyscy ludzie na swiecie rozmawiają w taki sposób mnie nie przekonuje, ja chce chegos wiecej... U.U
Ja mam 2 przyjaciółki, 2 przyjaciół (szkoda że mieszkają tak daleko) znajomych mam dużo, ale kontaktu z nimi nie mam żadnego. To są przebojowi ludzie lubiący imprezować. Czuje się między nimi nieswojo :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Użytkownik 528

Wiele rzeczy, które robimy z przyjaciółmi, znajomymi, z pozoru nie ma sensu, ma właśnie typowe funkcje fatyczne np. tzw. gadka-szmatka o niczym, picie dla towarzystwa, taniec itp. Fobicy ze swoja skłonnością do przesadnego analizowania i kontrolowania swoich słów i czynów nie potrafią przez to docenić chwili, wyluzować się. Mnie nawet z osobami, którym ufam bardzo, czyli z przyjaciółmi (słownie: dwie osoby) zdarzają się momenty paniki, kiedy chciałbym uciec jak najdalej.
ja lubię kontakty z ludźmi w sensie eksperymentalnym.
ale ostatnio jakoś nie ma z kim rozmawiać prawie w ogóle, blaergh. mnie się też nie chce nawet, blaergh
Jeszcze kiedy nie miałam fobii miałam znajomych, ale poźniej jakoś zaczęłam się od nich izolować, aż pewnego dnia nie miałam już prawie nikogo. Teraz można powiedzieć, że mam 2 , choć z nimi rzadko się spotykam i nie można nazwać ich przyjaciółmi. Ale to przez moje zachowanie, nie łatwo mi się otworzyć. A jak poznaje kogoś nowego to ta rozmowa jest mało swobodna, taka drętwa. No więc nic tylko siedzieć w 4 ścianach.
Ja mam jakies tam znajomosci, ale nic glebszego. Na obecny czas mam 3 znajomych, takich do ktorych czasem dzwonie zeby pogadac, ale jakies glebsze wiezi to to nie sa. Kiedys mialam wiecej, ale odkad sie przeprowadzilam to juz prawie nie mam z nimi kontaktu, jakos tak wyszlo. A nowe znjomosci trudno mi nawiazac.
w podstawówce miałem kolegę, z którym siedziałem w ławce, poznaliśmy się w ten sposób, że moja mama posadziła mnie obok niego w pierwszym dniu szkoły. W tym okresie odwiedziłem go kilka razy w domu. Oprócz niego byłem jeszcze u jednego kolegi raz i jeden raz u innego, którego niezbyt lubiłem. Miałem też wtedy koleżankę, którą odwiedzałem i którą spotkałem jakiś czas temu, ale skończyło się na drętwej rozmowie. W liceum nie byłem u nikogo. Na studiach licencjackich byłem raz u dwóch koleżanek. Teraz nie odwiedzam nikogo. A nawet ludzie ze studiów, z którymi mam jakiś kontakt na zajęciach, udają, że mnie nie widzą na ulicy.
Przez całą podstawówkę miałem w szkole może z 4 kolegów, na podwórku z 5-8, w gimnazjum -jednego, który był oki, niestety zerwał mi się z nim kontakt, w LO:yyy no z jednym gadam, ale czy kolega :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.

Z neta, które dotyczą także reala: ok. 10-15 (z wszystkimi mam fajny kontakt:Stan - Uśmiecha się: ).
Na GG: ponad setka :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język::Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
też tak uważam :Stan - Uśmiecha się: lepiej utrzymywać mało znajomości ale szczerych i prawdziwych niż mieć masę znajomych i pseudokumpli :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14