PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: ALPRAZOLAM (Afobam, Alpragen, Alprazomerck, Alprox, Neurol, Xanax, Zomiren) [benzodiazepina]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Takie własnie mam objawy najgorsze są duszności podczas jazdy autem jak jestem kierowcą wpadam wtedy w panikę, że się uduszę i nie jestem w stanie jechać dalej.
Zrobiłam wszystkie wyniki i są ok nic mi nie dolega więc odpowiedz jest prosta. Miałam się wybrać do specjalisty jednak wspierałam się na razie ziołówkami...niestety na niewiele się zdały, bo nie wiele przeszło no chyba, że walnęłam dawkę hmm 12 kalmsów to faktycznie miałam mały odlot.
Więc udałam się do lekarza ogólnego i przepisał mi właśnie AFOBAM i nie wiem co mam robić, bo troszkę mam obawy przed skutkami ubocznymi. Fakt kazał mi brać na noc tylko i ewentualnie jak mam atak, ale opinie są różne . Męczę się i nie wiem co robić z tym lekiem i jak go faktycznie stosować. Pomóżcie.
Mi osobiście lekarz kazał brać pół tabletki w razie jakiegoś większego kryzysu stresowo-lękowego. I mówił, że mogę do 3 razy dziennie. Na razie wziąłem ze dwa razy na spróbowanie to mnie trochę uspokajało ale głowa mnie lekko bolała.. :Stan - Uśmiecha się:

Rób tak jak lekarz gadał.. Pewnie się zna.. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
No tak , ale ludzie piszą, że to uzależnia i tego się kurcze troszkę boję, żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę.......chociaż jak wspomniałam meczy mnie to , bo utrudnia mi to szczególnie pracę, bo nie mam jak dojechać do niej i w pracy czuję się najgorzej.
też mam afobam, ale nie mam żadnych skutków ubocznych, jako chyba jedyny lek, bo biorę też spamilan to ten z kolei mnie zamula, a po afobamie nic, no tylko wiadomo mniejszy lęk i dlatego też się bałam że się uzależnię, bo w moim przypadku łatwo się bierze, ale nie nadużywam, stosuje tylko w bardzo stresowych sytuacjach a moja lekarka powiedziałą że rzeczywiście od tego leku można się uzależnić ale jakbyś brała codziennie (ja mam brać max co drugi dzień jakby mi było ciężko i niby się nie uzależnię) ale i tak, tak jak mówię, ze 2-3 razy w tygodniu zażyję, czasami to 1-2, a czasami w ogóle nie potrzebuję

moim zdaniem mieszasz ten afobam z ziołami, a kalms też jest na bazie ziół, może na twoim miejscu zrezygnowałabym z czegoś, jak łykasz już tabletki to może odstaw te ziołą, bo to też może mieć negatywny wpływ

ja kiedyś brałam spamilan i głupia piłam po tym taką melisanę czy coś takiego, taką melisę na bazie alkoholu, to miałam straszne zawroty głowy nie mogłam wstać z łózka bo mi wirowało wszystko, mama wezwała karetkę wtedy, ale potem przesżło i było już wszystko ok
Dzięki Ola , a jaki czas go używasz?
Ja na razie go kupiłam i właśnie się zastanawiam czy mam go brać czy nie.
Ziołowe leki brałam do tej pory i dlatego zdecydowałam się na pójście do lekarza , bo nie bardzo mi to pomagało już.
Myślałam, że łyknę połowę połowy i zobaczę czy coś pomoże oczywiście po całym dniu nie brania żadnych leków żeby nie mieszać.
z miesiąc go mam i nigdy mi jeszcze nie zaszkodził

z tego co czytałam ulotkę to z moimi lekami nie koliduje, ale nie wiem jakie ty bierzesz jeszcze dodatkowo leki, właśnie może sprawdź dokładnie z ulotką

albo tak jak mówię spróbuj wziąć połówkę afobamu ale bez ziół
Dzięki :Stan - Uśmiecha się:. Mam tylko przepisany ten jeden lek nic więcej , jestem na początku drogi z takimi lekami.
Myślałam ,że tego uniknę , ale jednak nie poradziłam sobie. Znaczy pracuję nad sobą, ale niekiedy marnie to wychodzi .
a powiedzcie co polecacie po odstawieniu alkoholu? Nie mowie tu o jakis miesiecznych ciagach- pije raz na miesiac weekendowo 3 dni i pozniej 2 dni jestem nie do zycia- wystraszony, dreszcze, bezsennosc,dół psychiczny itd- bralem Zomiren pol tabletki na noc (czasami całą) i jakos zasypialem ale w dzien nie bede senny i jak nacpany? Clonozepan nie lepszy na uspokojenie,wyciszenie??
Cześć
Dziewczyny (czarnula_b i Ola) za pozwoleniem Waszym chciałbym, jako osoba ,którą problem uzależnienia od benzodiazepin takich jak Xanax, Afobam (Alprazolam) Klon (Clonazepamum) przez wiele lat dotyczył parę zdań i sugestii od siebie dodać:

po 1. lek ,który został Wam przepisany jest na pewno skuteczny (podobnie jak "Clon") dlatego właśnie tak szybko i silnie uzależnia

po 2. może to dziwnie zabrzmi w ustach byłego lekomana, ale uważam,że te leki powinny na rynku być, ale stosowane tylko w bardzo uzasadnionych przyp. np osoba w szoku po ciężkim wypadku samochodowym widząca śmierć swoich bliskich, chory psychicznie biegający z siekierą zagrażający sobie i innym, osoba skacząca z dachu, osoba umierająca na raka ,bez żadnej nadziei itd itd

po 3. czarnula_b lekarz ogólny nie jest od leczenia nerwic!! :Stan - Niezadowolony - Płacze: a takie z tego co napisałaś chyba masz (?) Na twoim miejscu nie polegał bym na jego zaleceniach, tylko wybrał się po prostu do psychiatry ..Jeśli masz opory,to warto je przełamać, bo z mojego doświadczenia wiem,że zwykli lekarze, w tym neurologowie (byłem) nie pomogą Ci w właściwy sposób.

po 4. psychiatra może Ci na chwile włączyć benzodiazepiny , ale prawdopodobnie będzie "celował" w jakieś leki antydepresyjne nowej generacji SSRI, które w jakimś stopniu działają anty -lękowo (niestety ,nie tak silnie jak benzo)

po 5. podstawową metodą leczenia zaburzeń nerwicowych ,stanów lękowych ,fobii jest psychoterapia prowadzona przez psychologów klinicznych, z certyfikatami psychoterapeutów, czasem też socjologów, pedagogów z uprawnieniami do prowadzenia psychoterapii + farmakoterapia (leki SSRI, stabilizatory nastroju i inne stosuje się wspomagająco) Jest to tzw leczenie kompleksowe.
Niestety problem w tym,że psychoterapia nie jest jeszcze tak powszechna, refundowana i dostępna wszystkim ludziom za darmo, jednakże można "wkręcić" się czasem na nią uzyskując skierowanie np do oddziału leczenia nerwic ,a później ambulatoryjnie dalej kontynuować, albo przez ośrodki leczenia odwykowe leczenia uzależnienia od alkoholu, które skupiają sporo dobrych psychologów, specjalistów, no ale żeby tam trafić,trzeba być uzależnionym :Stan - Niezadowolony - Smuci się: (pokręcone to!) Podejrzewam,że w większych miastach jak Warszawa, Kraków, Łódż jest więcej jakiś moźliwości

po 6. stosując benzo moim zdaniem nie wyleczysz / nie wyleczycie swojej nerwicy , nie posuniecie się ani na krok w kierunku zdrowienia, a możecie dodatkowo skomplikować sobie życie

po 7. jeśli macie zamiar stosować "benzo" ,to rzeczywiście tylko doraźnie ,raz na jakiś czas, stosowanie co drugi dzień (regularnie ) w przypadku nie których leków nie zabezpiecza przed uzależnieniem fizycznym i psychicznym z dwóch przyczyn
- nie które leki o długim okresie półtrwania T 0.5 są wolno usuwane z organizmu i tak np Clonazepam do 50 h , a to znaczy, że po zażyciu może on być jeszcze w ustroju przez 2 doby lub dłużej, Cloranxen , Tranxene (klorazepat) nawet do 200 h !! Więc ten ostatni możemy zażywać co 3 - 5 dni w jednorazowej dawce, a faktycznie benzodiazepinę będziemy mieli w osoczu codziennie, a po kilku miesiącach gdy przerwiemy okaże się,że mamy objawy odstawienne,

- w przyp. benzodiazepin istnieje też coś takiego jak kumulacja tych leków w organiźmie ,więc jeśli je przyjmujemy przez dłuższy czas regularnie, codziennie , co drugi dzień, a może nawet co 3 może stopniowo rosnąć stężenie (nasycenie) tych leków w osoczu, w ogóle w ustroju, jak również w tkankach tłuszczowych, mięśniowych, śladowo w kościach, a po paru miesiącach, latach, może spotkać nas nie przyjemna niespodzianka (oczywiście zależy to pewnie też od przyjmowanej dawki)

po 8 . czarnula_b afobam pozwala Ci jak rozumiem spokojnie dojechać do pracy, ale jest też druga "strona medalu" W Polsce jazda pod wpływem benzodiazepin jest zabroniona i podlega karze, ponieważ obniżają one zdolności psychomotoryczne. Policja posiada już na swoim wyposażeniu narkotesty,które wykrywają nie tylko narkotyki, ale także nie które leki w tym obecność benzodiazepin. Także w przypadku jakiegoś wypadku wykryta obecność tych leków obciąża osobą prowadzącą samochód

pozdrawiam :Stan - Uśmiecha się:
Witajcie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Znam forum od dawna, ale nie udzielam się tutaj.
Przemek mnie się wydaje, że lekomanem jest się do końca życia tak jak alkoholikiem, nawet jeśli się nie pije, czy nie bierze benzo.

Leczę się już od 6 lat, czytaj łykam chemię (seroxat i xanax) i dopiero mając 33 lata sama zrozumiałam, że leki mnie nie podleczą. No może w sumie podleczą coś tam w mózgu, zwiększą ilość serotoniny, benzo sprawi że będzie działał sprawnie układ Gabaergiczny...
Ale bez terapii - bez stanięcia ze swoim lękiem w twarz, nie obejdzie się niestety...
A skoro już coś napisałam to dodam małe pytanko. Jaka była największa dawka benzo /dobę jaką zażyliście do tej pory?

Moja to jakieś 10 mg Alproxu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Witaj

Alette, dobrze Ci się wydaje i oczywiście masz racje, lekomanem, alkoholikiem, narkomanem jest się do końca życia! Powiem szczerze, że zastanawiałem się jak to napisać, pomyślałem ,że jak napiszę tylko "lekomanem" to ktoś pomyśli ,że dalej te leki zażywam, a jak napiszę "trzeźwym lekomanem", albo "suchym" to zajedzie ruchem AA ,do którego oczywiście nic nie mam, ale oni mają swoją "tożsamość" czasem dość hermetyczną, a lekomanii jakby swoją..Ja nie zażywam już benzo jakiś czas i czuję się powiedzmy trochę pewniejszy, niż było to zaraz w parę miesięcy po odstawieniu, nie oznacza to jednak, że sądzę, że w związku z tym mogę teraz sobie zażyć "Clona" lub "Xanax" bez żadnych konsekwencji, nie..:Stan - Uśmiecha się:
Prawdę mówiąc to boję się tych tabletek (benzodiazepin), jak ognia, unikam jakiegokolwiek kontaktu z nimi i ten strach mi wcale nie minął (ponoć to dobrze), swojego też czasu pozbyłem się leków, „popaliłem” za sobą wszystkie „mosty”, „zaspawałem” wszystkie „kurki”, bo wiem że mam predyspozycje i gdybym miał tabletki w domu, powiedzmy na wyciągnięcie ręki, przed nosem, to nie mam pojęcia co by było (?!) Nie czuję się jeszcze w 100% dobrze, leczę fobię i zaburzenie osobowości uczestnicząc w psychoterapii, miewam jeszcze nieraz wredne dni, więc kto wie ?
Alette, masz rację, ja też uważam,że tylko, albo głównie psychoterapia + farmakoterapia (najlepiej jedno z drugim), ale z tego co piszesz odniosłem wrażenie (może się mylę), że może nie do końca masz prawdziwe wyobrażenie o tej formie pomocy, tak jak i większa część ludzi i trochę się jej obawiasz (?) ..Uczestniczyłaś już w jakiejś terapii?
Pokonywanie lęków.?., oczywiście tak, ja osobiście wolę słowo „oswajanie” i to najczęściej bardzo stopniowe :Stan - Uśmiecha się:, ale głównie to praca z psychologiem nad zmianą wzorców myślenia, kluczowych przekonań, na temat różnych spraw, bo tak naprawdę to one powoduję nasze lęki..Przekonania w trakcie regularnej pracy, czyli spokojnej rozmowy powolutku się zmieniają, lęki słabną i człowiek sam z siebie w sposób naturalny robi kroczek w przód ,raczej bez rzucania się na głęboką wodę. Z tego co wiem dobry terapeuta stara się wytworzyć coś na zasadzie bliższej więzi, między sobą i pacjentem, jakby przyjaźni ,aby zbudować zaufanie pacjenta (tak u mnie jest), więc nie taki diabeł straszny .
Mój rekord to 15 Clonazepanów 2mg / dobę , czyli 30 mg
Alutka napisał(a):ANTYK
Nie radze ci próbować benzo, ja biore 5 rok, zaczynalam od 0,25 mg a obecnie jadę na 1,5 mg, niepotrzebnie odstawilam po roku czasu seroxat, ktory pozwalal mi zmniejszyc zazywanie Afobamu do 0,25 czyli minimum.
Wiem, ze to juz uzaleznienie, co mi po tych 5 latach pracy (tylko po to brałam leki) skoro teraz, gdy już osiagnełam jakąs pozycję, lepsze zarobki - postanowiłam zacząć psychoterapię i pozbyć ze swojego zycia benzo.
Nie wiem czy mi się uda ...
Przestrzegam wszytkich bez benzo!
BENZo to bagno! ! !
Chorobę trzeba zwalczać od momentu jej powstania, a nie męczyc sie z lekami ...

Benzodiazepiny pomagają - ale ich branie powinno się odbywać pod ścisłą kontrolą psychiatry, min. wizyty kontrolne co 2 tygodnie. I jak najmniejsze dawki, jak najkrócej. Powinno tez od razu połączone być z terapią poznawczo - behawioralną i braniem SSRI. To moje zdanie.

Tylko żeby taki scenariusz miał miejsce trzeba trafić na odpowiednich lekarzy. Bo taki 20 - latek? Z FS, jak ma sobie sam poradzić, pokierować sobą w dobrą stronę?...

Ze mną od początku było tak, że była pozostawiona sama sobie. Już jako dziecko miałam depresję i nerwicę ( jestem ofiarą molestowania seksualnego, więcej o tym pisać nie chcę). W rodzinie nikt mi nie pomógł. Na logikę, widać było, że coś jest nie w porządku z 10 letnią dziewczynką, ale rodzice, ani nauczyciele nie zabrali mnie do psychologa. Dopiero mając 27 lat sama od siebie zrozumiałam, że jestem chora, że muszę pójść po pomoc. Na początku SSRI działały wspaniale, recepty na 1 op. Alproxu 0,5 mg nawet nie wykupiłam. Jednak po latach działanie sertraliny przestało wystarczać. Nie chciałam zaczynać z braniem nowych wtedy dla mnie leków takich jak Alprox. Bałam się uzależnienia. Na początku brałam sporadycznie, w końcu uzależniłam się. Bo po zażyciu benzo stawałam i nadal staję się kimś innym. Jestem pewna siebie, idę do przodu w życiu, realizuję swoje marzenia. Dopiero niedawno, po 6 latach brania SSRI i benzo, dotarło do mnie, że te leki same w sobie mnie nie wyleczą. Bez terapii się nie obejdzie. Widać musiałam dojrzeć do zrozumienia tego, że
terapia poznawczo - behawioralna jest ważna. Wiedziałam o tym już dawno temu...
Wracając do benzo - mój psychiatra przepisuje mi ten lek często i w takich dawkach, jakie ja chcę. Prywatnie załatwiam sobie spore dawki benzo, dodatkowo lekarz rodzinny przepisuje mi benzo...

Mogłabym to świństwo brać, do śmierci. Nikt tego u mnie nie kontroluje.
Wprawdzie psychiatra proponował mi od początku wizyty u psychologa. Nie skorzystałam. Jakiś rok temu wyciągnęłam z torby ulotkę Zamku w Mosznej, zadzwoniłam, zapisałam się. Czekam na rozpoczęcie terapii (17 grudnia tego roku) prawie rok... Boję się, ale i ogromnie się cieszę, bo wiem, że to ogromny krok na przód. Cudów nie ma - nie stanę się nagle po miesiącu terapii, nową zdrową osobą. Ale ta terapia to kolejny etap przemiany mojej osobowości.
Nawet jeśli, po skończeniu terapii dalej będę brać benzo, to może już nie w takich dużych dawkach, może nie tak często.

Dziś mój lekarz rodzinny powiedział, że odstawienie benzo jest trudniejsze niż rzucenie palenia. Ale jest możliwe :Stan - Uśmiecha się: Czasem myślę, że życie fobika społecznego bywa zabawne, i zamierzam nakręcać na kamerę moje życie od teraz. Mój ojciec faktycznie ma rację, kiedy mówi: boisz się iść na pocztę bez leków, bo będą drżeć ci ręce i będziesz się jąkać? To powiesz, że od picia ręce ci się trzęsą... Muszę to kiedyś wypróbować :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Podsumowując, benzo może pokazać zahukanemu fobikowi społecznemu, że istnieje jeszcze inny świat - świat bez lęku.

Ale odradzam leczenie się benzo na własną rękę, i radzę szukać konkretnych psychiatrów - takich którzy nie dają się łatwo zmanipulować i nie przepisują benzo, według życzenia pacjenta.
Przemek_4

No to moje gratulacje, skoro nie zażywasz już benzo :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt038
Musisz być silny psychicznie. Nie przeczytałam tego wątku od początku, więc podejrzewam, że byłeś już na terapii, lub terapiach, czy u psychologa. Ja mam umówioną terapię na połowę grudnia, ale nie będę na niej czysta. Schodzenie z benzo trwa miesiącami. Chciałabym już zarzucić to świństwo i zawalczyć na trzeźwo z moją fobią społeczną. Tylko... Tylko, że nie jestem córką milionera. Tak naprawdę to moje uzależnienie zaczęło się od kiedy zaczęłam pracować jako opiekunka osób starszych w Niemczech. Przy ostatniej pacjentce chorej na Alzheimera - i będącej w fazie agresji/syn bogaty niemiecki profesor skłamał przez tel. że jego matka jest spokojna i nie jest agresywna :Stan - Niezadowolony - Złości się: czyli okłamał mnie/to zażywałam nawet po 10 mg Alproxu/dobę. Kobieta była miła, ale miała urojenia, próbowała mnie bić, wyzywała. gdybym nie brała w ogóle benzo, to nie poradziłabym sobie w takiej sytuacji jak należy. Dzięki benzo, które redukując lęk sprawia ze jestem pewna siebie, zawiadomiłam syna i od razu kazano mi podawać babci więcej Melperonu i częściej.
Studiów prywatnych nie ukończyłam, chcę je ukończyć za moje pieniądze. W Polsce nie odłożę aż tyle pieniędzy, więc pozostaje praca w opiece jak dotąd, więc i uzależnienie. Założyłam wątek o tym, czy bycie na benzo i udział w terapii pozn. - beh. fobii społecznej ma sens.

Ty piszesz, że boisz się benzo jak ognia - ja tych tabletek nienawidzę.
Żałuję, że nie trafiłam parę lat temu na psychiatrę który nie przepisuje tego leku w nieskończoność. To są diabelnie niebezpieczne leki w rękach osób młodych, nieświadomych konsekwencji długotrwałego ich zażywania.

Przemek, a co zrobiłby alkoholik, nie pijący od kilku lat, gdyby mu postawić przed nosem ulubiony alkohol? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Lepiej nie kusić losu :Stan - Uśmiecha się:

Co do pytania o psychoterapię: moją pierwszą terapię mam umówioną na połowę grudnia, ma trwać miesiąc. Nie licze na cuda. Z fobiczki społecznej z zaburzeniem osobowości nie stanę sie nagle całkiem zdrową psychicznie osobą w ciągu miesiąca. Ja po prostu chcę spróbować powalczyć z moimi lękami. Bo są irracjonalne. Moje błędne przekonania zakorzenione w mózgu/jestem zafascynowana terapią poz. - beh. z naukowego punktu widzenia :Stan - Uśmiecha się:/ sprawiają, że boję się ludzi. Zła wiadomość dla mnie - przekonania kluczowe, sa bardzo oporne na zmiany. Dobra jest taka, że można zacząć od modyfikacji przekonań pośredniczących. A najlepsza taka, że człowiek nie musi sam być sobie terapeutą, że są ludzie, potrafiący pomóc fobikowi społecznemu, podleczyć fobię, nauczyć jak radzić sobie w sytuacjach lękowych. Bo o zupełnym wyzdrowieniu nie marzę. Nie sądzę by jakakolwiek terapia sprawiła, żebym kiedyś w życiu była pewna siebie, odważna, zdecydowana, odporna psychicznie. Bez benzo. W najlepszym razie nie będę przerażająco nieśmiała, odważniejsza, i pewniejsza siebie, to ma szanse powodzenia.

Rzucanie sie na głęboką wodę... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Ta forma terapii nosi nazwę zatapiania. Termin medyczny wyleciał mi z głowy. Ale to nie dla mnie.
Wolę powoli i delikatnie oswajać swój lęk.

Heh, mam bujną wyobraźnię. I kiedyś wyobraziłam sobie, że terapia fobii społecznej, to jak przechodzenie przez most nad przepaścią. Faktycznie most jest stabilny, człowiek jest zapięty linami, nie ma szans by coś mu się stało, ale fobikowi społecznemu np mnie ten most jawi się inaczej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jawi się jako podziurawiony lichy mosteczek, mogący w każdej chwili runąć. CHoć fakty są inne, moje "fakty" czyli lęki tak wykrzywiają obraz rzeczywistości, że nie widzę tego co istnieje naprawdę, widzę swoje wyobrażenia.
No sorry, dzięki, nie mam ochoty spaść w przepaść :Stan - Uśmiecha się: Ale właśnie wejście na ten most to sukces. Ja jestem na razie daleko od mostu :Stan - Uśmiecha się:

Ty, Przemek jesteś już na moście, a może już na drugiej stronie mostu??

Te Clonazepamy to nazwa handlowa? Bo one wskazane sa do brania przy padaczce. Nie zalecane przy lękach.


justynka25 napisał(a):czytam forum i w większości ludzie piszą jakie te leki są złe, jakie maja potworne skutki uboczne, jak szybka uzależniają...
Więc po co lekarze przepisuje te leki?
Mam zacząć brać i codziennie walczyć sama ze sobą i lękiem aby może po miesiącu czy dwóch poczuć się lepiej ale nie koniecznie ponieważ na każdego lek inaczej działa?
Chce się leczyć i chce być zdrowa ale nie jestem przekonana do leków.....
W sumie to żałuje że je kupiłam i jestem wściekła na samą siebie :-(

Na benzo musisz bardzo uważać :Różne - Wykrzyknik: Ale jeśli zażyjesz 1 mg np Aalproxu na tydzień, to nie uzależnisz się. Benzo powinno się brac tylko w szczególnych wypadkach. Kiedy musisz coś ważnego załatwić, w urzedzie, czy gdziekolwiek, a lęk Cię paraliżuje. Na pewno na początku jak zażywasz benzo to są jakieś skutki uboczne, ja kiedy wzięłam moją pierwszą tabletkę benzo 0,5 mg to czułam sie jakbym sie najarała :Stan - Uśmiecha się: Teraz taka dawka pomaga, ale żadnych skutków nieprzyjemnych. Tylko redukcja lęku. Jeśli bierzesz benzo i masz po nich wymioty, jakieś drgawki, no to znak, że musisz zaprzestać brania i poprosić o inny lek.
Justyna moim zdaniem walka z fobią społęczną bez brania SSRI, i sporadycznie benzo, może być straszliwie ciężka. Zależy jak nasilona masz FS, na ile jesteś silna psychicznie - czy jesteś w stanie przejść terapię fobii społecznej bez brania leków?

Luka Bastardo napisał(a):lekarz przepisał mi ostatnio xanax, nigdy wcześniej tego nie brałem (chyba jeszcze nie mam tolerancji na benzo), a mimo to działa strasznie krótko- jakieś tam efekty daje 0,5 mg ale to lipa, a po 1mg efekt jest zadowalający, ale czas działania-1,5 h, potem nic. biorę doraźnie, co parę dni, raz brałem 3 dni pod rząd po 0,5,-1 mg, no ale bez kpiny. nie kupie już tego szajsu. i tu pojawia się pytanie: jaka jest najdłużej działająca benzodiazepina? osławiony clonazepam?

no i, co ilę można to brać, aby nie wyrobić sobie tolerancji na lek? taa, wiem, każdy jest inny, ale tak średnio, po waszych doświadczeniach.

Faktycznie co człowiek to inna reakcja na lek. Mnie alprazolam szybko uzależnił. Kiedy brałam 1-3 tab. 0,5 mg Alproxu/tydzień nie uzależniał mnie. Ale wystarczył jeden miesiąc brania codziennie 1 - 2 mg i przepadłam... Początkowo długo działały w organizmie, z reszta wciąż tak jest, mimo, że jestem poważnie uzależniona. Rano zwykle czuję jeszcze ich działanie. Nawet cały następny dzień, choc nie tak mocne. Ale ja biorę do tego Paxtin 50 mg. Więc może dlatego.
Witaj Alette

Współczuję Ci, że byłaś molestowana seksualnie !! Zupełnie nie dziwi mnie ,że od dziecka masz nerwice i depresję, każdy by miał ! :Stan - Niezadowolony - Smuci się: .Ilekroć słyszę o tym, że ktoś dorosły wykorzystuje (molestuje) małe dzieci czuję gniew i nie wiem co bym zrobił takiemu jak bym spotkał go na swojej drodze . Zastanawiam się jak bardzo trzeba mieć „zrytą” psychikę, żeby odczuwać pociąg do dzieci..


Wiesz, nie wiem jak by było w przypadku alkoholika nie pijącego kilka lat, być może poradziłbym sobie z taką sytuacją, gdyby była incydentalna, gorzej jakby stale przebywał w miejscach (z własnej woli) gdzie pije się alkohol. Mam kolegę alkoholika (poznałem go na terapii) który nie pije już jakieś 9-10 lat, to jak miał kilkuletnią abstynencje to zdarzało mu się przebywać z ludźmi pijącymi..Wyjechał do pracy do Anglii i po prostu nie miał wyjścia, z takimi mieszkał. Ale jakoś dał radę, teraz ma już swoje mieszkanie i dobrał sobie takich znajomych, którzy nie nadużywają alkoholu.

Ale w przypadku osób o świeżej abstynencji nieprzekraczającej 1-2 lat uczą na terapii AA (byłem- 6miesięcy ) że należy unikać „wyzwalaczy” czyli rzeczy, miejsc, pewnych zachowań, wiążących się z piciem, zażywaniem (narkotyków lub leków). Przykładowe zalecenia podawane w trakcie terapii: nie wchodzić w ogóle, omijać szerokim łukiem piwiarnie, knajpy, miejsca gdzie podawany jest alkohol ! unikać stoisk z alkoholem w sklepach, nie pić nawet piwa bezalkoholowego !


Nie wolno używać syropów na alkoholu, czekoladek, wszystkiego co może pachnie jak alkohol. Unikać ludzi ,towarzystwa z którymi się piło, nawet pusta butelka po wódce może wywołać silny „alkoholowy głód” Jest sporo takich sztywnych zasad na początek,gdy ta „trzeźwość” jest jeszcze słabiutka i niepewna, są to jakby „gotowce”, gotowe szablony postępowania, mające za zadanie zapewnić bezpieczeństwo uzależnionemu na początku drogi, aby nie wpadł z powrotem w nałóg.


Tak Alette, byłem na kilku terapiach, raz pobyt w szpitalu psychiatrycznym (błąd!- brak terapii – duża trauma) , byłem na trzech oddziałach nerwic w różnych miastach i jednej terapii w ośrodku leczenia uzależnień ,gdzie byłem 6 miesięcy, w międzyczasie różne mniejsze detoksy. Jeździłem też przez 1 roku na terapię grupową - ambulatoryjną – (będąc jeszcze na małej dawce benzodiazepin ) . Obecnie leczę się w Ośrodku Leczenia Uzależnień i Współuzależnień, w ramach NFZ uczestniczę od kilku lat w psychoterapii indywidualnej. Mam założoną kartę jako pacjent uzależniony.


Trafiłem na nią będąc na 9-10 tabl Clona. Psycholog wysłał mnie na detoks który zakończył się powiedzmy częściowym sukcesem, bo odstawiłem pierońsko uzależniającego ( przynajmniej moim zdaniem ) Clona, ale po półtora miesiącu wróciłem do benzo , ale do innego, słabszego Cloranxenu ..Splot pechowych zdarzeń, Clonazepam odstawili mi chyba za szybko (10 dni), a facet u którego miałem rozpocząć terapię doznał poważnego urazu nogi i wypadł „z obiegu” na parę miesięcy, ja nie miałem co z sobą zrobić, a Clonazepam brałem 9 lat, czułem się źle,więc zacząłem brać ten Cloranxen.

Później po powrocie psychologa jechałem na tym Cloranxenie rozpoczynając psychoterapię psychodynamiczną (głęboką) ,dowiedziałem się wiele o sobie,o swojej rodzinie, o różnych nie do końca zdrowych relacjach, leków brałem już nie wiele, w porównaniu do tego co wcześniej, nawet na mnie fizycznie nie działały, myślałem ,że ta ilość już nie ma znaczenia i w zasadzie miałem kończyć terapię, ale zdecydował się za namową psychoterapeuty ,ze odstawie je do zera, no i tu niespodzianka! Po odstawieniu benzo do 0 nastąpił u mnie poważny kryzys, można powiedzieć,że byłem bardziej uzależniony od nich psychicznie (psychologicznie), niż myślałem (14 lat codziennego ciągłego brania), no i rozpadłem się „w pył”! :Stan - Niezadowolony - Smuci się:


Nawrót fobii społecznej, z wtórną agorafobią, do tego współistniejący z nimi zespół lęku uogólnionego + pewne symptomy zespołu stresu pourazowego (PTSD) po 23 nieudanych próbach odstaw benzodiazepin. No i musiałem podjąć dalszą terapię, tym razem taką chyba z elementami terapii behawioralno- poznawczej, ale nie tylko..Ja też nie toleruje takiej terapii jak to Allete nazwałaś „zatapiania”, próbowałem w trakcie 1 roku „na siłę „ rzucać się na głęboką wodę..Cierpiąc na fobię społeczną i agorafobię wsiadałem na rower ,próbowałem jeździć po mieście ,albo na siłę czując lęk wchodziłem do dużych sklepów typu biedronka, Tesco,skończyło się to fatalnie, zderzałem się z totalną „ścianą”! Lęk i napięcie tak silne, że aż ból ciała, derealizacja sprawiło, że wycofałem się jeszcze bardziej do domu..

Ciekawe porównanie z tym mostem!:Stan - Uśmiecha się: Zakładając ,że na ten most wchodzi się już bez benzo, to ja bym siebie umieścił gdzieś już nie na jego początku, ale na pewno jeszcze nie w połowie - myślę,że pokonałem go na tą chwilę tak w granicach 30- 35% w porywach do 40 % przy dobrym wietrze:Stan - Uśmiecha się:

Alette gratulacje, że zdecydowałaś się na terapię !! To duży krok, nie ważne,czy na lekach, czy już bez ,jak to mówią pierwsze koty za płoty i ważne,żeby na początek zobaczyć jak to wygląda, „obwąchać”,trzeba próbować, ale też mieć świadomość, że nie od razu „Kraków zbudowano” i że zmiana zachowań, przekonań, praca nad osobowością to nie leczenie grypy, może trwać wiele miesięcy,a nawet kilka lat ! To proces, no ale jeśli mamy do wyboru, ładować chemię do organizmu latami zamieniając się znieczulone, zobojętniałe emocjonalnie i uczuciowo „zombie”, i pozwolić by zdarzyło się wiele innych „niefajnych rzeczy” po drodze, a na starość nasz mózg stał się suchą, porowatą , pustą „gąbką” , to zdaje się ,że lepiej stopniowo zmieniać nasz stan obecny..
Ty Przemek musiałeś mieć prze******one dzieciństwo. Tak jak ja. Z resztą tak jak większość osób pewnie, które tutaj są na forum.
Wkurza mnie to, łagodnie mówiąc. :Stan - Niezadowolony - Złości się:
Ostatnio żrę się non stop z rodzicami, w końcu parę dni temu jasno powiedziałam im, co się stało kiedy miałam 8 lat, a może mniej - bo nie pamiętam mojego dzieciństwa! Rozumiesz? Planuję wybrać się naa hipnozę, chcę przypomnieć sobie to, do czego nie mam dostępu. Czasem, kiedy spojrzę na jakieś zdjęcie z czasów, kiedy To się się stało, to pewne drobiazgi zaczynają mi się przypominać, krótkie urywki wspomnień.

Przemek nie wiem jak z Wami Wszystkimi tutaj było dokładnie, ale ja jako dziecko "żyłam" krótko, a po Tym co się stało "umarłam". I wróciłam do życia mając 27 lat, biorąc SSRI i benzo. Dosłownie tak widzę z dystansu moje życie. Teraz mam 33 lata, więc inaczej widzę swoje życie.
Teraz wiem, że nie jestem leniwa, jak mawia mój ojciec, który nie przyjmuje do wiadomości, że z FS ciężko jest wygrać. Moja mama powiedziała, że nie zauważyła u mnie żadnych zmian w zachowaniu, "wtedy". Nie chcę z nią o tym rozmawiać. Kocham ją, jest teraz zupełnie inną kobietą, niż 30 lat temu.

Tak zastanawiam się, ile jest ofiar przemocy seksualnej, które NIGDY nie poszły do psychiatry, na terapię? I ile procent osób z FS, zostało w dzieciństwie wykorzystanych seksualnie?
Pamiętam, jak bardzo bałam się coś napisać na jakimś forum. Znajomi dzwonili do mnie a ja kazałam kłamać rodzicom, że mnie nie ma. Lęk i depresja wpędziły mnie do łóżka. Az do tego dnia, kiedy zrozumiałam, ujrzałam, że zachowuje się nienormalnie. I sama od siebie pojechałam do psychiatry. Tylko dziękować losowi za wystarczającą ilość dobrych genów po matce i dobre środowisko w szkole. Jedna nauczycielka zapisała w swoim sekretnym zeszycie - który ja z 3 przyjaciółkami wygrzebałyśmy - o mojej osobie. Bardzo trafnie mnie oceniła, i nic z ta wiedzą nie zrobiła...

Nic tu nie pisałam jakiś czas, a porobiło się paskudnie... 6 listopada wybrałam się do nowego psychiatry, kobiety i jednocześnie psychoterapeutki. Chciałam, żeby mi za kasę wypisała receptę na 5 opakowań alproxu 1mg, bo to była wkońcu prywatna wizyta. Bardzo miła, konkretna babka. Ostatecznie zamiast dostać swoje recepty, ona ułożyła mi plan stopniowego schodzenia z benzo. I zaproponowała terapię na luty, niepłatną, w placówce, w której ona także pracuje. I powiedziała, że najlepiej, żebym nie jechała do pracy, do czasu terapii, jeśli nie jest to koniecznością. Nie było. Ale postanowiłam zaryzykować. Źle zrobiłam.
Firma nie podała prawdziwych danych o pacjentce, w rezultacie zrobiłam sobie wycieczkę do Drezna i z powrotem.
I diabli wzięli plan ostawiania benzo........
Swoja drogą, jeśli się czegoś o leku nie wie, o tym jak go brać, lepiej zapytać 100 razy np aptekarza choćby, niż łykać wg własnego uznania. Mnie dopiero nasza wspaniała aptekarka uświadomiła, że jeśli mam na dobę przepisane 4 tabletki XanaX 1 mg SR - to nie wolno mi ich brać o różnych porach po jednej, tylko tak jak zalecił psychiatra - rano dwie i wieczorem dwie, co 12 h, ani nie wolno tabletek powlekanych rozgryzać :Różne - Wykrzyknik: Dopiero aptekarka na nowej kartce napisała, jak muszę brać te leki. I dopiero niedawno dowiedziałam się, od tej nowej psychiatry, że przy schodzeniu z benzo stosuje sie właśnie Xanax SR, bo dłużej utrzymuje się w organizmie. A najmilsza wiadomość:
schodzenie trwa długo, rok, i dłużej. Bo życie nie jest zawsze piękne, a ludzie uzależnieni od benzo w sytuacjach kryzysowych sięgają właśnie po benzo. I odstawianie zaczyna się od nowa...
Mam plany na życie, chcę pracować jako opiekunka w Niemczech, odłożyć dośc, żeby wrócić na ukochane studia, zrobić prawo jazdy, kupić samochód, wyprowadzić się po studiach od rodziców do jakiegoś pięknego miasta...
Chcę pomagać pokrzywdzonym zwierzętom - to jest mój Cel. Robię to od dziecka.
Wiele koleżanek mówi mi że powinnam być z zawodu psychologiem.
Ale to raczej odpada.
Będę musiała nauczyć się do perfekcji języka niemieckiego, i pół roku na każdy rok siedzieć tam i pracować. Chyba, że książka którą piszę dobrze się sprzeda...

Ale żeby to wszystko spełnić - muszę być zdrowa. Tylko, że nie mogę sobie pozwolić na nie branie benzo czy 2 lata terapii! Terapia kończy się w połowie stycznia i już wtedy wyjeżdżam znowu do Niemiec. I juz teraz wiem, że dalej będę łykać benzo. Bo ja w ogóle nie zamierzam ich zarzucać podczas terapii.
Dlatego teraz myślę, co zrobić? Brać te 10 mg benzo na dzień, czy licho wie co. Obawiam się, że będę musiała pójść do naszej aptekarki i spytaac o radę. A najlepiej pójść do mojego psychiatry i powiedzieć mu, co zrobiłam za jego plecami - czyli chodziłam po innych psychiatrach żeby mieć więcej tego dziadostwa benzo...

I co ma FS w takiej sytuacji zrobić ? Żreć to świństwo i pracować, odkładać pieniądze ( a jest ich ok 50 000zł) do uzbierania :Stan - Uśmiecha się: Czyli jeszcze rok pracy w roli opiekunki, Czy odstawiać benzo przez 2 lata i chodzić na terapie??? I nie mieć grosza?

Gdybym wygrała teraz w totka, to 1 rzeczą, jaka bym zrobiła byłoby pójście na odwyk a potem na terapię. I ni tykałabym tego świństwa benzo. Byłabym sobą, bez względu na to czy ktoś by mnie taka akceptował czy nie.

Bo bez leków boję się być sobą. Wstydzę się być sobą, nie kocham siebie i nie akceptuję. Chć ostatnio zauważam, że momentami jakaś iskierka we mnie, kiełkuje. Podobno najtrudniej pokochać jest samego siebie...
Mam dwie naukowe książki o terapii poz - beh. z 4 lata temu porwałam się z motyką na słońce :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nagrałam na mp3 kluczowe przekonania typu: ja Basia jestem zawsze cennym i wartościowym człowiekiem. itd.
Jak tego słuchałam to aż mi ciśnienie rosło - bo wszystko we mnie krzyczało - to bzdury, to czego słuchasz, wcale nie jesteś cena i wartościowa. Próbowałam od razu zmieniać - i to sama! - przekonania kluczowe... Cześć z nich to były przekonania pośredniczące. Sama nie wiem, dlaczego przestałam słuchać tego.

Przemek jednak fobik społeczny ma moim zdaniem gorzej od alkoholika - od razu zaznaczam, ze nie piję, i nigdy nie piłam, nigdy też nie brałam żadnych narkotyków, poza benzo. Ale FS musi żyć w społeczeństwie, gospody można omijać, ale ludzi nie da się unikać.

Kto w ogóle przepisał Tobie Ten Klonazepam? Wyczytałam, że to lek podawany przy padaczce.
Nie wiem , jak Ty odstawiałeś ten Klonazepam, ale mi psychiatra zaleciła odstawianie benzo, co 0,25mg tygodniowo, przy jednoczesnym łykaniu SR, Dopiero pp którymś tygodniu mam odstawiać 0,25 SR a brać więcej tych bez SR. Ciut skomplikowany dla mnie schemat. Jeśli chcesz mogę podesłac Ci skana na maila.

Cytat:Ciekawe porównanie z tym mostem!:Stan - Uśmiecha się: Zakładając ,że na ten most wchodzi się już bez benzo, to ja bym siebie umieścił gdzieś już nie na jego początku, ale na pewno jeszcze nie w połowie - myślę,że pokonałem go na tą chwilę tak w granicach 30- 35% w porywach do 40 % przy dobrym wietrze:Stan - Uśmiecha się:

No właśnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Na ten most wchodzi sie na sucho. A żeby było ciekawiej, most znajduje się faktycznie 20 cm od ziemi, ale FB nie widzi trawy niemal tuż pod stopami, tylko przepaść :Stan - Uśmiecha się:
Jak zaczynałam się uczyć jazdy na rolkach strasznie się bałam upadku, więc poszłam tam gdzie była trawa i celowo (miałam ochroniacze) rzucałam się na ziemie. Żeby zrozumieć, że upadek nie jest taki straszny.

Heh, matko święta, gdybym miala na sucho isc na te terapie, to wywieźliby mnie z tego centrum leczenia nerwic nogami do przodu :-D
Żadnych tam implozji, czy jak to zatapianie się nazywa. Tzn. się ja miałam planach i wciąż mam wziąć udział w nieodpłatnej grupowej terapii pozn - beh. wyłącznie fobii społecznej którą prowadzi Paweł Holas w Warszawie. Trwa 3 miesiące. Jeśli chcesz mogę dac Ci namiar, ale w sieci znajdziesz info o tej terapii. Jednak to były plany, ciągle je odkładałam, bo pobyt w Warszawie kosztuje, zwykły pokój 600zł. Plus wyżywienie, żeby rozpocząć tam terapię, co chce połączyć z rozpoczęciem 2go roku, musze mieć już w kieszeni trochę kasy. Sporo pieniędzy przeznaczam na moje 3 koty chore na białaczkę.
Miałam gdzieś od dawna te ulotkę o Mosznej, w swoich dokumentach. I pewnego dnia, z rok temu, powiedziałam sobie, zrobię coś dobrego dla siebie i zadzwoniłam tam. I prawie rok musiałam czekać, zanim dostałam zaproszenie i termin. Obawiam się, że będę się głupio czuła, jak świrek, nawet będąc na benzo. A może nie? Sama jestem ciekawa. W każdym razie - nie zabija mnie tam :Stan - Uśmiecha się:

Dziękuje za gratulacje Przemek. Choc wiem, że będę na benzo i to i tak boję się jak cho*****a. W końcu mam zbliżyć się o krok do tego dziurawego, lichego mostu, który wygląda jakby miał się zaraz zarwać, i spaść w przepaść... Obawiam się, że bez wrzasków z mojej strony się nie obejdzie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Jest też jeszcze coś, co mnie interesuje - jest to fakt, że układ Gabaergiczny nie działa prawidłowo u niektórych ludzi. To wada wrodzona. To pamiętam ze studiów. I ludzi Ci muszą brać benzo przez całe życie, i żadna terapia im nie pomoże.

Fajny artykuł znalazłam/ fascynuje mnie psychologia biologiczna/ :

http://www.amsik.pl/index.php?option=com...view&id=88
Przypomniałem sobie, że naturalne owocowo-warzywne surowe diety i terapie oczyszczająco-regenerujące niejednokrotnie jak gdyby przy okazji dają efekty w postaci wycofania się różnych uzależnień (nikotyna, alkohol, narkotyki). Słyszałem o tym z bardzo różnych niezależnych od siebie źródeł. Przykładowo:
Cytat:Terapia Gersona jest terapią, którą oddziałuje pozytywnie na cały organizm, a nie tylko jego część lecząc pojedyncze schorzenie. Można z powodzeniem leczyć nią osteoporozę, a nawet uzależnienia. Według badań narkomani uzależnieni od heroiny czy kokainy przestają odczuwać narkotyczny głód już 72 godziny po rozpoczęciu terapii. Tak niesamowicie silny wpływ na nasz organizm ma dogłębne oczyszczenie go ze szkodliwych substancji i jego intensywna regeneracja. Nawet pewne zaburzenia mózgu mogą zostać wyleczone, jeśli ciało zostanie odtrute i odpowiednio odżywione. Nie ma wątpliwości, że terapia Gersona jest jedną z najskuteczniejszych, a przy tym najbezpieczniejszych i nieszkodliwych dla organizmu naturalnych terapii antynowotworowych. (www.leczenieraka.org)
Być może niezłym pomysłem, było by wspomagać się detoksem w takim stylu, chociażby w postaci soku marchewkowego i dużych ilości zielenin.
Na sobie zauważyłem, że kiedy jadam więcej świeżych zielenin to psychicznie jestem bardziej stabilny a przy okazji spontanicznie zapominam o mocno zakorzenionych 'sposobach' na odreagowanie codziennego stresu za pomocą niezdrowego jedzenia.
masterblaster Zielenina, warzywa, zdrowa dieta moim zdaniem jest bezdyskusyjnie dobra dla każdego (wiem coś o tym, bo jestem cukrzykiem) z wyłączeniem oczywiści jakichś skrajności, głodówek, które mogą być np. przyczyną wystąpienia głodu lekowego. W ogóle szeroko pojęta „higiena życia” jest podstawowym zaleceniem terapii dla ludzi uzależnionych.., naturalny rytm dobowy, to żeby spać w nocy, a funkcjonować w dzień, by być w miarę wyspanym, regularność posiłków, żeby nie chodzić głodnym, odpowiedni czas wypoczynku, relaksu..Może zabrzmi to śmiesznie w ustach fobika społecznego :Stan - Uśmiecha się: ,ale unikanie samotności, rozmowa z ludźmi, nie tłumienie uczuć w sobie, ale próba mówienia, dzielenia się nie tylko o swoimi radościami, ale też lękami i smutkami, bo każdy je ma (twardziele są tylko na filmach:Stan - Uśmiecha się:)

Allete, tak, dzieciństwo pod pewnymi względami miałem dobre (sfera materialna, finansowa) ale pod innymi mało szczęśliwe..Byłem wychowywany przez nadmiernie krytycznych rodziców, w 100 % perfekcjoniźmie, bez prawa do błędów i słabości, miałem bardzo dominującą i despotyczną matkę oraz uległego jej, wycofanego ojca..
Byłem wychowywany bez swobody do swoich wyborów i decyzji, w poczuciu wadliwości własnej (niska samoocena), bez ciepła, pochwał, tylko ciągła krytyka, wysokie wymagania i aspiracje zrobienia ze mnie naukowca, ideału ..czyli pewnie standardowy życiorys albo zbliżony do takiego jaki ma każdy fobik społeczny.
Oczywiście moi rodzice nie działali z premedytacją, celowo tylko nieświadomie, bo sami pewnie zostali wychowani w podobnym duchu, ale przesrane było..Do tego doszło pewne przykre, bardzo traumatyczne dla mnie wydarzenie od którego praktycznie zaczął się mój koszmar i stopniowy spadek „w dół” jak po równi pochyłej, początek fobii , która rozwijała się we mnie coraz bardziej , no a po studiach doszła lekomania, która trwała 14 lat, podczas której zdarzyło się już w ogóle szereg przykrych rzeczy, zakręciłem się już maksymalnie, w ciągu 4 lat przeszedłem 2 próby samobójcze, nie ma co nawet gadać! :Stan - Niezadowolony - Smuci się: No ,ale na tym forum to każdy ma jakieś swoje „demony”
Allete, rozumiem twoją „emocjonalną śmierć” przez tyle lat, twoje dzieciństwo zostało brutalnie zdeptane przez zwyrodnialca! Nie miałaś żadnych szans jako dziecko , a dorośli Cię zawiedli i nie pomogli.
Widzę, że masz mnóstwo wspaniałych, zdrowych planów i pomysłów na życie, dużo pozytywnej energii !:Stan - Uśmiecha się:) Widać też,czytając twoje wpisy, że masz duży potencjał w sobie, inteligencje i po prostu kreatywność, trzymaj się tego i nie daj sobie wmówić nikomu, że to głupie, albo że nie masz racji, widać,że doskonale wiesz czego chcesz i ja życzę Ci żeby się spełniło. Co do benzo, to musisz sobie dać czas, i powoli eliminować z życia (w rozsądnym tempie i przy pomocy terapii) te proszki, bo one w szerszej perspektywie , w przyszłosci (może nie od razu) ale mają niekorzystny wpływ na mózg, pamięć,koncentrację, obniżają zdolności intelektualne, a na starość ponoć mogą być powodem wystąpienia szybszej demencji mózgu..dochodzi do tego rozwój tolerancji
Pomijam tu kwestie różnych nie fajnych zachowań nałogowych związanych z uzależnieniem, które mogą wystąpić, emocjonalne stopniowe otępienie, degradacja, zanik zainteresowań, zubożenie wartości moralnych etc etc
masterblaster

Myślę, że zdrowa dieta i sport są bardzo ważne w życiu w ogóle. Sport kocham, ale zieleniny nienawidze :-) Z sałatek smakuje mi tylko krabowa z rakiem, a może też zasmakowałyby mi inne,o których istnieniu nie mam dotąd pojęcia? W każdym razie, żadne tam szpinaki, sałty lodowe, marchewki. Owoce bardzo lubię, gł banany. Jeśli chodzi o sport pewna osoba powiedziała mi kiedyś, że ludzie nerwowi powinni często uprawiać sport. I ja to popieram w 1000%. No niestety, musze sie pilnować, żeby nie jeść codziennie czekolady... :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Z resztą, każdy ma inne ciało, i myślę, że nasze organizmy nie są głupie. Każdy lubi jeść, co innego. Ja np uwielbiam joguty, mleko, odżywki białkowe dla kulturystów, kaszki dla dzieci... heh.
Przemek
Unikanie samotności... Dopóki nie zaczęłam brac leków, stroniłam od ludzi, jak diabeł od święconej wody. Bo się ich bałam. To są dobre rady, które dajesz. Tylko, który fobik społeczny będzie taki odważny? Ja nie byłam. Chyba, że ma się przyjaciela w realu czy w sieci. Ja dopiero po tym jak zaczęłam brać SSRI, właśnie w sieci spotkałam osoby, z którymi dużo rozmawiałam. I wygadałam się przed nimi, z tego co mnie spotkało. W ogóle , wszystko zmieniło się na lepsze w moim życiu jak poszłam w końcu do psychiatry. Za siedem dni jadę do Mosznej na miesięczną terapię, sama poprosiłam o przekaz - tak rodzice jak i psychiatra dawali mi swobodę. Może to źle, bo gdyby naciskali... Ale w tym sek, że rodzice nie pomagali mi, nie zachęcali do psychoterapii - ani specjalnie wybrany przeze mnie psychiatra, też nie.

Ja nawet nie wiem Przemek czy będę w stanie na tej terapii grupowej wygadać się, opowiedzieć o sobie, wyrzucić z siebie neegatywne emocje...

Jest taka książka - toksyczni rodzice, pewnie już ją przeczytałeś?
To oznacza, ze rodzice nie pozwalali Ci na błędy. Straszne takie dzieciństwo. Mój ojciec jest nadmiernie krytyczny - ale on na szczęście mnie nie wychowywał, bo ciągle pracował i widziałam go od święta.

Nie wiem, jak to jest mieć despotyczną i dominującą matkę. Ale wiem, że matka dla dziecka w ciągu pierwszych kilku lat życia jest najważniejsza. Kiedyś znalazłam taki artykuł w gazecie, coś w stylu " czy Twoja matka była Dobrą wróżką, czy Czarownicą?".
Czyli wychowywałeś się w rodzinie dysfunkcjonalnej, jak chyba wszyscy tutaj... Można zadać sobie ptanie: dlaczego Twoja matka taka była? Jakich ona miała rodziców? Ja moich rodziców wypytuje o wszystko z ich przeszłości, ale o ile matka coś mi opowiada, to tato milczy jak grób. On miał zas***ne dzieciństwo, nauczyciel znęcał się nad nim w szkole podstawowej fizycznie. Jest alkoholikiem, choć abstynentem. Z takiej dwójki jak moi rodzice nie mogły wyjść zdrowe psychicznie dzieci. Bo ojciec chlał, kiedy byliśmy z bratem mali, mieliśmy po 3 latka. W moim domu ciągle były rozróby pijanego ojca. Wychowałam się w patologii. Nie wiem, jak to jest mieć kochających zdrowo rodziców - i mam żal do losu. Bo życie jest jedno. Mam żal do rodziców. Bo do kogo mam o mieć? To oni powołali mnie na świat, do jasnej anielki.

Najcenniejsze wg pewnego psychologa, co rodzice mogą dać dzieciom jest wpajanie im przekonania, że sa zawsze wartościowe, bez względu na to co zrobią w życiu, czy im się nie powiedzie. Psycholog ten powiedział, że te przekonania kluczowe, typu jestem wartościowym człowiekiem, wpajane od dzieciństwa dziecku, później kiedy dorośnie są niemożliwe do obalenia i taki człowiek podniesie się z porażki.

No więc znowu wspominam te przekonania kluczowe - oporne na zmianę paskudy :Stan - Niezadowolony - Diabeł: Ale przekonania pośredniczące można już ruszyć, a kropla drąży skałę. I tego się trzymam.

Więc przeżyłeś psychiczne piekło w dzieciństwie.
I kogo masz obarczać winą za swój los? Nikogo? Co robili Twoi rodzice, kiedy podrosłeś, kiedy byłeś na odwyku, kiedy próbowałeś odebrać sobie życie? Rozmawiałeś z nimi o tym, jak potwornie Cię skrzywdzili?

Przemek, może to niejednego zdołować, ale ja wierzę w przeznaczenie. Tak się złożyło, że odpowiednia ilość dobrych genów matki i jej dobroć, pozytywny wpływ wielu ludzi, uratowały mnie. Dają mi siłę walczyć. Ale najważniejszy powód dla którego walczę, to pragnienie zrealizowania swoich marzeń.
Bardzo Ci dziękuję, za dobre słowa :Stan - Zadowolony - Zakochany: Przemek, bardzo pomogło mi w walce z moją fobią ogólne zafascynowanie psychologią. Po mojej pierwszej wielkiej utraconej miłości, zaczął się dla mnie nowy etap w życiu. Pozmieniały sie niektóre moje przekonania. Myślę, że porażki w życiu nas uczą, jest tak prawda? Przeczytałam mnóstwo książek z psychologii, niekoniecznie akademickich. Np jest wiele poradników typu " Toksyczne związki", Kobiety które kochają za bardzo.
Takich prawdziwych partnerów w życiu miałam dwóch, i po tej pierwszej porażce, po tym jak rozstaliśmy się, nie szanując się na wzajem, za drugim razem zrobiłam coś odwrotnego: uszanowałam wolę tego mężczyzny. Podarowałam mu na pożegnanie na jego urodziny, zawieszkę wiara, nadzieja, miłość i poddałam się. Do dziś jesteśmy znajomymi. Czasem rozmawiamy przez telefon. Wciąż się lubimy. Naprawdę to zrozumiałam, że tylko ja siebie mogę w życiu zmienić.
Na psychoterapii nikt mnie na siłę nie zmieni, bo to mój umysł.
Co do benzo, Przemek? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ostatnio na spotkaniu z moim psychiatra do wszystkiego dosłownie mu się przyznałam. Był zaskoczony, momentami. Kiedy spytałam czy powinnam powiedzieć podczas terapii o dawce jaka łykam, powiedział, że powinnam powiedzieć, że łykam 10 mg/dziennie.
Podałam mu rękę na do widzenia, życzył mi powodzenia na terapii.

Co do benzo, to obawiam się, że długo będę je odstawiać. Choć czasem mam nieodpartą ochotę rzucić te wszystkie leki. Ale potem rozsądek przypomina, że tak się nie da.

Chyba nie zdaję sobie wciąż sprawy, że jestem uzależniona od leków. Żee jestem lekomanką. Choć patrzyłam w lustro i mówiłam to do swego odbicia. Mila perspektywa wiedzieć, że do końća życia będę lekomanką, nawet jeśli nie będę brała leków od 10 lat :Stan - Uśmiecha się - LOL:
To, aż takie spustoszenie sieja benzodiazepiny w naszych umysłach? Dobrze wiedzieć. Mój psychiatra powiedział, że jeśli w ciągu miesiąca zejdę o 1 mg Alproxu w dół to będzie sukces.
Jasne, że dam sobie czas co do schodzenia z benzo - i więcej zgodnie z tym co powiedział mój kochany psychiatra nie pojadę opiekować się do Niemiec osoba z Alzheimerem w stadium agresji. Syn kobiety, która się opiekowałam, okłamał mnie mówiąc, że babcia jest łagodna, nieagresywna. Aha!!... Lubię opiekować się starszymi ludźmi. Byle nie byli agresywni, czy chorzy psychicznie.
Nie wiem, jak po terapii, kiedy wyjadę w połowie stycznia do Niemiec pogodzę pracę (bo to zawsze stres, nowe osoby, czasem do podopiecznej przychodzą pielęgniarki, za każdym razem inna, rodzina, żeby się zapoznać - czyli doskonała robota dla fobika społecznego :Stan - Uśmiecha się - LOL:) z odwykiem...
Ale nie mogę zrezygnować z pracy, bo bez pieniędzy nie zrealizuję swoich marzeń.
Więc zobaczymy, co z tymi benzodiazepinami będzie... Jedyne wyjście jakie znalazłam, to szukać do opieki osoby miłej. Myślę, że na terapii czegoś dowiem się, jak pogodzić moją sytuację zawodową i osobistą.
Grunt to wiara :-)
No tak, nic na siłę. Zieleniny to jakby przeciwny biegun do czekolady i słodyczy więc trudno może być się przekonać od razu. Polecam na początek świeżą, młodą i soczystą pietruszkę naciową, jest słodka, krucha i bardzo przyjemnie się zajada.
Odnośnie "smakowania" dodam tylko, że to jest kwestia bardzo względna i upodobania smakowe podlegają zmianom. Zbyt duża rewolucja w odżywianiu może być oczywiście irytująca (zanim organizm zdąży się przestawić), dlatego jestem zwolennikiem łagodnych i stopniowych modyfikacji. Ja np. w dalszym ciągu odczuwam pewien psychiczny ciąg do czekolady i przemysłowych słodkości ale kiedy się skuszę to te smaki mi już nie odpowiadają, przeciwnie mam wrażenie, że smakują "płasko i jałowo". Z drugiej strony nadal czuję małą psychologiczną motywację np. do robienia sobie surówki z warzyw korzeniowych ale kiedy ją zajadam to tak mi smakuje, że jestem "żywcem wniebowzięty" :-D
Zmiany w odżywianiu kojarzą się ludziom z czymś nieprzyjemnym, z wyrzekaniem się przyjemności i jakimś cierpieniem ale to tylko taki szkodliwy stereotyp. Zmiana wymaga naturalnie pewnej pracy, cierpliwości i łagodnego, rozsądnego podejścia ale jeżeli robi się to "po swojemu" - tak jak nam pasuje to wrażenia są przy tym wyłącznie pozytywne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Cześć Allete Masz rację, dobre rady, ale z tym nie tak hop siup, w zasadzie to bardziej miałem na myśli dążenie, stopniową naukę (terapia), rozwój z pomocą specjalistów własnego poczucia wartości, które z jakiegoś powodu jest zaniżone..

Nie można zmienić całkowicie swojej osobowości, ale wg psychologa klinicznego, do którego jeżdżę można ją jak najbardziej modyfikować, zmieniać stosunek do różnych spraw..Przekonania kluczowe (?)..no nie wiem, czy nie można ich zmieniać, aż tak na tym się nie znam, różne są szkoły psychoterapii, ja z swoim psychologiem pracuję nad nimi i wiem, że wiele z nich się już zmieniło.


Wciąż mam spore problemy wymagające leczenia, ale pamiętam jaki byłem 15 lat temu, jaki byłem 10 lat temu, a jaki 5 lat temu, jakie miałem relacje z rodzicami, zakorzeniony od dziecka strach przed despotyczną i nadmiernie krytyczną matką, tzn lęk przed jej złą oceną, później lęk przed żoną (przeniesiony automatycznie z matki), która również była dominująca i bardzo krytyczna. W tej chwili to wszystko diametralnie się zmieniło..


Moja odwaga z czasem urosła..Tak, powiedziałem już bardzo wiele rzeczy rodzicom, żonie też, praktycznie wszystko co mnie bolało, nie mieli zupełnie świadomości swoich niezdrowych zachowań, zaprzeczali, nie mniej jednak broniłem swojego zdania stanowczo i dobitnie, było ciężko, ale teraz jest w miarę ok, mam większy szacunek i u rodziców, i chyba u żóny


Moja matka z despotki stopniowo zamieniła się najpierw w „potulną owieczkę”, a teraz mam z nią jakby bardziej koleżeńsko-partnerskie stosunki (z ojcem też)
.Ja, choć w mojej rodzinie nie było alkoholu jako takiego, tzn rodzice nie byli alkoholikami (siostra mojej matki była alkoholiczką) to jestem DDD, dorosłym dzieckiem rodziców dysfuncyjnych (taka diagnoza)


Piszesz o matce,że jest ważna w pierwszych latach życia swojego dziecka, to Ci powiem, że moja matka od swojej (mojej babci) dostała na przykład takie zalecenie, aby nie brała mnie na ręce, podczas gdy płakałem, ponieważ mógłbym się przyzwyczaić i chcieć częściej.


Wiem z terapii, że nie miałem prawidłowego modelu mężczyzny, dopiero na terapii uczyłem się (wciąż uczę) jak być normalnym facetem, mój ojciec pomimo szeregu zalet, prestiżowego wykształcenia miał bardzo niską samoocenę, był uległy i podporządkowany we wszystkim matce. Nie wierzył w słuszność swojego myślenia. Taki schemat wyniosłem z domu „dziedziczenie psychologiczne” i później sam taki byłem w swoim małżeństwie, teraz powoli wszystko się zmienia.


Tak, porażki nas uczą, sądzę, że uczymy się na błędach, ale czasem powielamy pewne błędy wyniesione z domu i potrzebny jest ktoś stojący „obok” spoza układu rodzinnego, czasem nawet środowiskowego..Z tego co ja wiem rodzina jest pewnym układem, nawet jakby zespołem naczyń połączonych, pewne schematy zachowań, wzorce myślenia (nie zawsze zdrowe), właśnie przekonania mogą być przekazywane nawet z pokolenia na pokolenie, coś w czym tkwisz od dziecka uznajesz na przykład za normalność, może okazać się za bardzo zaburzone..

Rolą psychologa jest np. wychwycić to, uświadomić Ci pewne sprawy i pokazać zdrowy kierunek zmian, który prowadził by do osiągnięcia takiego stylu życia który prowadzą ludzie względnie szczęśliwi, zrównoważeni i to jak radzą sobie z problemami, które w życiu zdarzają się przecież wszystkim:Stan - Uśmiecha się:

Oczywiście dom rodzinny, rodzice to nie wszystko, jest jeszcze środowisko, szkoła, no i różne traumy, które niestety się nam przydarzają (np. taka jak twoja:Stan - Niezadowolony - Smuci się:..), ja też przeżyłem swoją, którą spotkała mnie w młodości na zimowisku, ośmieszanie, poniżanie, dyskryminowanie, przemoc psychiczna ze strony starszych zdegenerowanych „kolegów” z którymi przyszło mi mieszkać w pokoju, miałem 16 lat, ich było czterech, zmusili mnie, sprowokowali do intymnych wyznań na temat młodzieńczych doświadczeń dot. masturbacji, sami opowiadali najpierw o sobie, ale magnetofon, który był ukryty za moimi plecami włączyli tylko gdy ja mówiłem..


Ciągnęli mnie za język, wyciągali najdrobniejsze szczegóły, wszystko się nagrało!
Przez całe 2 tygodnie prawie codziennie straszyli mnie, że odtworzą tą kasetę na dyskotekach, wieczorkach, imprezach, które odbywały się na obozie prawie codziennie, gdzie były też dziewczyny, oczywiście ja zostawałem w pokoju spodziewając się za każdym razem strasznej kompromitacji, byłem zawstydzony i przerażony, przekonany, że to wkrótce nastąpi. Było mi głupio,że w ogóle o tym gadałem, miałem okropne wyrzuty sumienia. Robili mi też różne inne numery, ogólnie gnoili..


Kasety w końcu nie odtworzyli, chyba zabrakło im odwagi.. pod koniec obozu, w przed ostatni dzień udało mi się z pomocą jednego z kolegów wykraść ją i skasować.
Od dziecka miałem niską samoocenę, a to co się wydarzyło było chyba gwoździem do „trumny”w temacie utraty mojego zdrowia emocjonalnego. Po powrocie dalej bałem się,że ich gdzieś spotkam na mieście i że powiedzą o tym moim znajomym, ogólnie stanę się pośmiewiskiem, no i spotykałem ich jakiś czas pod szkołą do której uczęszczałem, ponieważ to liceum,to przychodzili na podryw, wyzywali mnie publicznie od „koniobijców” gnojki!


.Od tego momentu zaczęła się moja fobia społeczna, „zjazd” w dół, czułem się coraz gorzej,coraz większy lęk, najpierw przed nimi, później „rozlał”się także na innych ludzi.


Nie martw się na pewno dasz radę! :Stan - Uśmiecha się: tylko daj sobie trochę czasu, nie musisz od razu błyskać super elokwencją na terapii :Stan - Uśmiecha się: jedziesz tam, żeby nauczyć się pewnych rzeczy, na początek powiesz np. „cześć, mam na imię ..” i wystarczy :Stan - Uśmiecha się:, będziecie mieli cały miesiąc na opowiadanie swoich historii.

Nie wiem, jak głębokie są twoje problemy i ile czasu terapii potrzebujesz ,żeby wrócić do zdrowia, ale miej świadomość,że 1 miesiąc może nie wystarczy i będziesz np. musiała kontynuować terapię np. indywidualnie ,ambulatoryjnie (nie wiem), na wszystko potrzeba czasu,ale i tak moim zdaniem robisz właśnie siedmiomilowy krok w kierunku swojego leczenia(duży szacun!) i jeśli będziesz uczestniczyć czynnie w sesjach, to na pewno dowiesz się szeregu rzeczy o których może nie wiesz.


Allete, duży szacunek za to,że przyznałaś się swojemu psychiatrze!!! To jedno z zaleceń terapeutycznych dla uzależnionych,aby poinformować lekarza, żeby przyznać się.. Duża rzecz moim zdaniem, wymagała od Ciebie odwagi, widać, że chcesz i masz wolę się leczyć. :Stan - Różne - Zaskoczony:k:

Ale pamiętaj, powoli i stopniowo! :Stan - Uśmiecha się: J

POWODZENIA!! Odezwij się jak wrócisz, trzymam kciuki!! :Stan - Uśmiecha się:
Witajcie.
Przemek ja wróciłam z tego ośrodka po 1 dniu pobytu tam. Ale wiele się zmieniło w moim życiu, nawet po tym jednym dniu.

Po krótce: psychiatra który w dzień przyjazdu przeprowadzał ze mną rozmowę, stwierdził, że moje silne uzależnienie ( branie 10 mg alprazolamu na dzień) dyskwalifikuje mnie do przyjęcia tam. Ale pani dr psychiatra zaryzykowała przyjęcie mnie. Powiedziała, że skoro i tak zamierzam w połowie stycznia wyjechać do pracy do Niemiec i wciąż zażywać takie dawki benzo, to mam zastac, ona mi nie będzie zmieniać nic w lekach i zobaczyć jak taka terapia wygląda. Spotkałam się z nią tego samego dnia wieczorem na rozmowę. A ponieważ byłam pod wpływem benzo opowiedziałam jej o tym wykorzystaniu seksualnym. Popłakałam sobie, dowiedziałam się że mój odczuwany żal, to tak naprawdę jest gniew. Czyli wg niej zdrowy gniew dziecka, na sytuację która je spotkała.
Zgadzałam się na wszystko, co mówiła - czyli na znaczną redukcję benzo, w zamian za to miałam łykać nowy lek. Umówiłyśmy się, że mam się nie bać i jeśli tylko poczuję, że tego chcę, wystarczy, że to powiem i ona od razu mnie wypisze. Więc tak jak jej obiecałam oddałam wszystkie leki do pięlęgniarki. Na noc żażyłam ten nowy lek od niej i tylko 2mg benzo SR, żadnego krótkodziałającego. Ten nowy lek/później to wyczytałam/ to był chlorprothixen. W nocy - same koszmary mi się śniły. I rano już wiedziałam, że to koniec pobytu w tym ośrodku. Czułam się oszukana przez tę lekarkę. Na żadne zajęcia nie poszłam, bo jak miałam iść? Jak nie byłam w stanie w ogóle się skoncentrować, jasno myśleć, lęki mi się nasiliły. Więc chyba eksperyment Pani doktor się udał :Stan - Różne - Nie powiem: Wykąpanie się kosztowało mnie sporo wysiłku, ledwie było możliwe. A już pomalowanie sobie rzęs, czy nałożenie kremu, ja to robiłam jak lunatyczka, jak osoba poważnie zatruta. Samopoczucie: fatalne. Pani dr przyszła do mnie, kiedy już miałam spakowaną walizkę/teraz wiem, że to z powodu silnego lęku spakowałam się tak szybko i chciałam dosłownie uciec stamtąd/. Powiedziała, że zgodnie z naszą umową wypisze mnie. Zadzwoniłam po tatę, pozwiedzałaam okolice zamku i dopiero jak przyjechał mój ojciec wydali mi moją magiczną reklamówkę z lekami.

Dzisiaj jestem wdzięczna tej lekarce. Najpierw chciałam od razu się spakować i wyjechać do Niemiec i dalej faszerować się benzo. Nie wiem w którym dokładnie momencie po przyjeździe, ale w drugim dniu, czyli 19tego nastąpiła we mnie zmiana. Zmieniłam swoje plany życiowe na najbliższe parę lat. Nie wiem jak to się stało, ale postanowiłam, że muszę odstawić benzo. To najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Setox w domu. Wiem, że nie jest idealnie, nie jestem wciąż czysta. Ale to kwestia jeszcze kilku dni. Wczoraj zażyłam już tylko 2 mg zwykłego alproxu. Rano i wieczorem po jednej. Najpierw próbowałam się zajechać, bo uznałam, że najlepiej będzie jak rzucę od razu wszystko. Ale skutki odstawiennie były nie do zniesienia, więc ostatnimi dniami brałam już tylko 3 mg dziennie. A że nie mam z tych długo działających połówek, zrezygnowałam z nich zupełnie, za to mama kupiła mi meliski do ssaania i te ziołowe tabletki pomagają mi bardzo. Niestety wczoraj już tak cieszyłam się, że biorę tylko 2 mg zwykłego benzo, a dziś muszę wziąć z 4 tabletki skoro mam iść na pasterkę. Ja jestem agnostykiem, ale wiem że moja mama bardzo się ucieszy kiedy pójdę na tę pasterkę, więc... A zatem od jutra do konca roku nie bedę brała benzzo w ogóle. Tylko te ziołowe meliski. Będzie źle jutro bo nie zażyję beenzo w ogóle. Ta lekarka powiedziała, że będzie usatysfakcjonowana kiedy po 4 tygodniach będę zażywać tylko 4 mg Alprazolamu SR. Mój psychiatra powiedział, że będzie bardzo dobrze, jeśli zejdę przez miesiąc pobytu W CTN o 1 mg zwykłego alproxu!! Popatrz jak odmienne zdania mają psychiatrzy.

Nie wiem skąd ja czerpię tę siłę, że byłam tak konsekwentna przezz ostatni tydzień i wiem, że od jutra wytrzymam te dwa tygodnie zupełnie bez benzo. na pewno wpływ na to ma fakt że wciąż biorę max dawkę SSRI. Ale sama jestem w szoku, że mam w sobie taką siłę.
Pomaga mi to, że nie muszę wychodzić z domu. Staram się mimo fatalnego samopoczucia jakoś o siebie dbać, o swoje koty, i posprzatać coś.
Bolesny jest powrót do życia bez benzo. Benzo to straszna pułapka.
Lekarze powinni je przepisywać tylko w bardzo małych ilościach i dawkach, i bardzo rzadko. A jak jest? Ja potrafiłam załatwic sobie na 9 tygodniowy pobyt u babci z Alzheimerem setki mg benzo! Od kilku lekarzy. Człowiek uzależniony przez dłuygi czas żyje fikcyjnym pięknym życiem bez lęku. Ale to droga do zguby.
Ja wiem, że będę nadal brać benzo, ale doraźnie. Jak najrzadziej i w jak najmniejszych dawkach. Bo wtedy te leki pomagają.
Postanowiłam, że skorzystam z kolejnej psychoterapii, tym razem niedaleko mojego domu. Poszukam sobie psychologa /tu polecam świetną ksiązkę Jerzego W. Aleksandrowicza pt Psychoterapia, poradnik dla pacjentów. okazuje się, że nie każdy psycholog będzie dla nas odpowiedni, a wybór złego psycholga dla nas, może zaszkodzić!/będę chodzić na kurs języka niemieckiego, żeby zdać certyfikat Gethego C1 - tu postawiłam sobie bardzo wysoką poprzeczkę, i zapiszę sie na kurs tańca, czy pływaalnię. Myślę, że zacznę od tej terapii w Gliwicach, to dzienna terapia - muszę tam zadzwonić. Tę terapię poleciła mi psychiatra i jednocześnie psychoterapeutka, u której byłam prywatnie po leki. Żałuję, że skłamałam wtedy i powiedziałam, że biorę tylko 5 mg dziennie, kiedy brałam 10 mg. Ona od razu zaleciłaby mi pewnie detox.

Przemek jak się jest pod wpływem tak wysokiej dawki benzo, to żaden trud przyznać sie psychiatrze. Musiałam mu powiedzieć prawdę. Bardzo tego psychiatrę lubię, ufam mu, dobrze się czuję w jego obecności i może dlatego nie chciałam go dłużej okłamywać. To naprawdę nie było dla mnie trudne przyznać się mu do tego jak go okłamywałam.

Myślę, że czas - jak to określiła lekarka z CTN - otworzyć puszkę pandory.

Przecież już nie może być gorzej, bo nigdy na szczęście nie będę już dzieckiem. I nigdy nie będę tak bezzbronna jak dziecko.

Przemek napiszę jeszcze dziś, później. teraz muszę iść. Mam Ci jeszcze sporo do "powiedzenia".
Hej Alette !

To się nabyłaś na terapii nie ma co! :-D Normalnie torpeda nie kobieta! :-D

A tak poważnie Alette to nie mam za dużo czasu, aby więcej napisać, przeczytałem twój wpis z uwagą faktycznie nie pomyślałem,że generalnie oni na terapiach wymagają abstynencji od leków, tylko ,ze to dla mnie trochę nie zrozumiałe, bo terapia po to jest żeby właśnie przestać brać leki, jakbyś sama umiała je odstawić to byś nie musiała jechać na terapię, prawda? Z drugiej strony poniekąd ich rozumiem i tą całą Panią lekarkę, że nie mogą przyjąć kogoś z taką dużą ilością leków tzn dawką dzienną , 10 mg Afobamu to / dzień to sporo, choć pewnie znaleźli by się lepsi..ale gdyby Ci się coś na terenie ośrodka terapeutycznego coś przytrafiło z jakiegoś powodu, to oni by "beknęli" ze na terapii pozwolili Ci brać 10 mg na dzień. To nie jest dawka terapeutyczna, to nie jest dawka medycznie "dozwolona", Ty bierzesz te leki na własną odpowiedzialnosć, przyzwyczaiłaś się do tego faktu,przypuszczam,że moze o to chodzi (?)..

Druga sprawa, Basia Ty się nie wygłupiaj i nie odstawiaj leku "na wariata" !!! Ja trochę przegryzłem się w tym temacie i sądzę,że dobre tempo odstawiania jest takie jak powiedział Ci twój pan doktor ! Czyli 1 mg na miesiąc, a dokładniej mówiąc 0.25 mg Alprazolamu na 1 tydz.!! Nie chcesz dostać padaczki, to nie szalej, bo się tylko zniechęcisz do dalszych prób. STOPNIOWO !!! Ta pani doktor z ośrodkach wcale nie musi się tak dobrze znać na odstawianiu benzo..Powoli, ale konsekwentnie i nie ma,ze pasterka, albo coś :-D na razie kończę, terapią się nie przejmuj, jak to mówią "pierwsze koty za płoty", przynajmniej widzisz,że jesteś uzależniona i nie tak hop siup z tym, terapii i dobrych psychologów bedzie przybywać coraz więcej, więc spokojnie. Napiszę więcej jak będę mógł
To była ekspresowa terapia :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Przemek, dziś przeczytałam, że nawet na różnych mityngach też wymagają abstynencji, np podczas spotkań AA. Teraz wiem, że taka terapia kiedy jest sie na haju, nie ma sensu!
Bo o to właśnie chodzi, żeby FS na takiej terapii pokazał swoje lęki, bo jest wśród swoich. Dlatego zamierzam oprócz udziału w indywidualnej terapi psychoanalitycznej, wziąć udział w tej 3 miesięcznej terapii poznawczo - behawioralnej darmowej, dziennej w Warszawie. I zamierzam czysta iść na tę terapię. Wtedy jest trudniej, bo człowiek się boi jak chol***ra. Z reszta myślę, że tam też są takie wymagania jak w CTN w Mosznej.

Przemek, żeby przestac brać benzo - kiedy ktoś jest tak naćpany jak ja byłam, to na detoks musi iść, nie na terapię :Stan - Uśmiecha się - LOL: Mój domowy detoks udał się w miarę. Biorę teraz 1 mg rano Sr, (ostatni tydzień) i 0,25mg zwykłego benzo x 4 dziennie.
Dziś miałam spotkanie z moim ukochanym psychiatrą, i był w podziwie, że sama zeszłam z 10 do 2 mg. W tak krótkim czasie. Wiem, że to nie jest zdrowe. Choć o dziwo, wspomagałam się ziołami, melisą, kapsułkami z melisą, magnezem, i to dużo pomagało mi. Więc rozmawiałam dziś z lekarzem psychiatrą, o tym, że chcę się wyprowadzić z domu do Warszawy, czyli daleko od rodziców. I tutaj muszę Ci Przemek podziękować :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Gdzieś napisałeś, takie zdanie, że człowiek żyjący w dysfunkcyjnej rodzinie, może tego nie dostrzegac jak bardzo jest zaburzona. Zapadło mi to w pamięć. Więc postanowiłam wyrwać się z tego rodzinnego układu.
Tylko zanim sie wyprowadzę muszę z 3 miesiące popracować w Niemczech. A to się wiąże ściśle z tym, że znowu będe brać sporo benzo...
Trzeba się będzie poświęcić ten ostatni raz. Wolę siebie teraz, kiedy zażywam mało alprazolamu. Nie chcę dostać padaczki - muszę poczytać trochę literatury medycznej, jeśli idzie o odstawianie benzo.
Widziałam się dziś z psycholożką, umówiłyśmy się na 20tego, o ile do tego czasu nie znajde odpowiedniej babci do opieki... Ale na pewno nie pojadę do agresywnej babci chorej na Alzheimera! I może wystarczy 5 mg na dzien... :-D

Tak sobie pomyślałam Przemek, że fajnie byłoby spotkać się z grupą ludzi stąd. Wszyscy mamy tutaj fobię społeczną, to mogłoby być ciekawe spotkanie.
Kto zrozumie siebie lepiej niż dwóch fobików społecznych? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Tak Alette, na mittingach AA obowiązuje abstynencja, jak by tego nie było,to taki mitting szybko zamieniłby się w imprezę, prawda? :Stan - Uśmiecha się: A tak poważnie, to jak ja byłem parę razy na mittingach AA, to słyszałem,że jest taka niepisana zasada, że ktoś będący pod "wpływem" owszem, może przyjść, siedzieć i słuchać, ale nie wolno mu zabierać głosu, ale nie wiem,czy tak jest wszędzie.

W temacie leków i abstynencji, to jak ja byłem na oddziałach nerwic to powiem Ci, że było różnie, na jednym wymagali całkowitej abstynencji, więc najpierw prawie miesiąc w psychiatryku, czego do dzisiaj ku**a nie zapomnę! :Stan - Niezadowolony - Smuci się: (trafiłem tam zupełnie nieświadomie i doznałem szoku, na innej, to z 10 tabl 2 mg Clona w ciągu 3 dni zredukowali mi od razu do 3 tabl, a później przez dwa tyg w trakcie trwania turnusu schodziłem do 0.5 tabl, czyli do 1 mg Clonazepamu, na trzeciej to wymagali 100% abstynencji, więc najpierw detoks, w jeszcze innej byłem również bez i również po detoksie, ale był gość, który w trakcie turnusu odstawiał Clonazepam, na jeszcze innej to byłem na 20 mg Cloranxenu
Alette, gratulacje, zjazd z 10 mg na 2 mg Xanaxu, to duży wyczyn !! mam nadzieje,że nie masz jakichś przykrych objawów odstawiennych i czujesz się względnie dobrze (?) Co do wyjazdu do Warszawy, opuszczenia domu rodzinnego, pójścia na swoje to dobry pomysł, ale powiem Ci szczerze, że zniechęcał bym Cię do takich nagłych ruchów i rzucania się na aż tak „głęboką wodę”, bo nie od razu Kraków zbudowano i pewne rzeczy trzeba robić bardzo stopniowo (tak mi się przynajmniej zdaje).

Przecież nie chodzi o to, żebyś pojechała i tam ze strachu ćpała duże ilości leków, samo oderwanie się od domu rodzinnego, i powiedzmy jakiejś chorej części jego „systemu” może nie wystarczyć, bo wiele przekonań (tych kluczowych) już przejęłaś po rodzicach i nawet być może uważasz je nieświadomie za swoje, a mogą Ci one na przykład utrudniać normalne, samodzielne funkcjonowanie, może potrzebujesz nauczyć się pewnych rzeczy, wyrozumiałości

Wiesz, chodzi o to, że jak już zdecydujesz się realizować swoje fajne plany (masz duży „apetyt” na życie!:Stan - Uśmiecha się:.. ) żebyś robiła to w przyszłości bez prochów! Wiesz (bez urazy) każdy „na bani”, czy na „haju” jest odważny i ma powera, gorzej jak się jest trzeźwy (wiem to po sobie, pamiętam jaki byłem kozak :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:, a bez proszków później pssssssssss...i powietrze ze mnie uszło :Stan - Niezadowolony - Smuci się:( ALE też!!..powiem Ci , że poczucie wartości, pewność siebie, nie ta „na lekach”,tylko oparta i uzyskana z własnych trzeźwych osiągnięć (z pomocą dobrej terapii) wprawdzie buduje się bardzo długo, ale jest znacznie silniejsza i trwalsza i nie zależy od tego,czy danego dnia zażyłaś tabl,czy nie..

Ja jednak namawiałbym Cię na tą psycholożkę,a nie wyjazd do Niemiec,tą z którą umówiona jesteś na 20-stego i trzymał się jakiegoś powolnego scenariusza odstawiania, nie szalał z tym odstawianiem, jeśli udało Ci się wytrzymać na 2 mg to świetnie, pozostań na nich, dlaczego uważasz, że detoks udał Ci się średnio ?!! 10 mg Xanaxu, a 2 mg to ogromna różnica dla twojego mózgu, jego zdolności koncentracji, zdolności poznawczych, poziomu intelektu, który w twoich licznych planach bardziej przyda się jak będzie jasny, „świeży”,a nie zmulony ..Ogólnie namawiam Cię na kontakt z jakimś dobrym psychologiem, tak, ja czytałem tą książkę prof. Aleksandrowicza o której wspominasz parę razy, niby niepozorna książeczka, ale BARDZO na temat, ta książka sporo mi dała jako pacjentowi, jest w niej napisane, że psycholog psychologowi nie równy, i jeśli nie trafi się za pierwszym razem, to trzeba próbować dalej, jak również to, że taki psycholog musi posiadać uprawnienia do prowadzenia psychoterapii, certyfikat inaczej może udzielać konsultacji na zasadzie poradnictwa, dla Ciebie dobrze by było ,aby posiadał doświadczenie z pracy z ludźmi uzależnionymi (przynajmniej moim zdaniem), np. narkomanami..Jest jeszcze przecież twoja trauma, którą może powinnaś przepracować, dotrzeć do niej, by w jakimś stopniu się od niej uwolnić..Nie wiem, nie znam się jak się nad tym pracuje.
Obawiam się,że samo czytanie książek psychologicznych Ci nie pomoże, bo sama nie jesteś w stanie dotrzeć do swoich podświadomych mechanizmów i sedna problemu, to trochę tak jakbyś próbowała topiąc się w rzece wyciągać się sama za włosy z wody..
Wprawny, dobry psycholog potrafi takie rzeczy wyłuskać, jak również nakierowywać, wpływać na zmiany..

Nie wiem też, czy spodoba Ci się to co napiszę, ale mam wrażenie, że ten wyjazd do Niemiec po części jest trochę mechanizmem racjonalizacji usprawiedliwiającym konieczność dalszego brania benzodiazepin w wyższych dawkach, może się mylę (?) a może nie..ale w uzależnieniu tak często bywa i głowa podpowiada takie rozwiązania, co jest oczywiście nieświadome. Chodzi o to,że może jest odwrotnie, pojadę do Niemiec, bo dzięki temu będę mogła pobrać jeszcze leki jakiś czas (?) Czy naprawdę musisz jechać do tych Niemiec ??..To tyle ode mnie, ale to oczywiście tylko moje zdanie i spostrzeżenia ! Nie koniecznie słuszne..
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16