Ty
Przemek musiałeś mieć prze******one dzieciństwo. Tak jak ja. Z resztą tak jak większość osób pewnie, które tutaj są na forum.
Wkurza mnie to, łagodnie mówiąc.
Ostatnio żrę się non stop z rodzicami, w końcu parę dni temu jasno powiedziałam im, co się stało kiedy miałam 8 lat, a może mniej - bo nie pamiętam mojego dzieciństwa! Rozumiesz? Planuję wybrać się naa hipnozę, chcę przypomnieć sobie to, do czego nie mam dostępu. Czasem, kiedy spojrzę na jakieś zdjęcie z czasów, kiedy To się się stało, to pewne drobiazgi zaczynają mi się przypominać, krótkie urywki wspomnień.
Przemek nie wiem jak z Wami Wszystkimi tutaj było dokładnie, ale ja jako dziecko "żyłam" krótko, a po Tym co się stało "umarłam". I wróciłam do życia mając 27 lat, biorąc SSRI i benzo. Dosłownie tak widzę z dystansu moje życie. Teraz mam 33 lata, więc inaczej widzę swoje życie.
Teraz wiem, że nie jestem leniwa, jak mawia mój ojciec, który nie przyjmuje do wiadomości, że z FS ciężko jest wygrać. Moja mama powiedziała, że nie zauważyła u mnie żadnych zmian w zachowaniu, "wtedy". Nie chcę z nią o tym rozmawiać. Kocham ją, jest teraz zupełnie inną kobietą, niż 30 lat temu.
Tak zastanawiam się, ile jest ofiar przemocy seksualnej, które NIGDY nie poszły do psychiatry, na terapię? I ile procent osób z FS, zostało w dzieciństwie wykorzystanych seksualnie?
Pamiętam, jak bardzo bałam się coś napisać na jakimś forum. Znajomi dzwonili do mnie a ja kazałam kłamać rodzicom, że mnie nie ma. Lęk i depresja wpędziły mnie do łóżka. Az do tego dnia, kiedy zrozumiałam, ujrzałam, że zachowuje się nienormalnie. I sama od siebie pojechałam do psychiatry. Tylko dziękować losowi za wystarczającą ilość dobrych genów po matce i dobre środowisko w szkole. Jedna nauczycielka zapisała w swoim sekretnym zeszycie - który ja z 3 przyjaciółkami wygrzebałyśmy - o mojej osobie. Bardzo trafnie mnie oceniła, i nic z ta wiedzą nie zrobiła...
Nic tu nie pisałam jakiś czas, a porobiło się paskudnie... 6 listopada wybrałam się do nowego psychiatry, kobiety i jednocześnie psychoterapeutki. Chciałam, żeby mi za kasę wypisała receptę na 5 opakowań alproxu 1mg, bo to była wkońcu prywatna wizyta. Bardzo miła, konkretna babka. Ostatecznie zamiast dostać swoje recepty, ona ułożyła mi plan stopniowego schodzenia z benzo. I zaproponowała terapię na luty, niepłatną, w placówce, w której ona także pracuje. I powiedziała, że najlepiej, żebym nie jechała do pracy, do czasu terapii, jeśli nie jest to koniecznością. Nie było. Ale postanowiłam zaryzykować. Źle zrobiłam.
Firma nie podała prawdziwych danych o pacjentce, w rezultacie zrobiłam sobie wycieczkę do Drezna i z powrotem.
I diabli wzięli plan ostawiania benzo........
Swoja drogą, jeśli się czegoś o leku nie wie, o tym jak go brać, lepiej zapytać 100 razy np aptekarza choćby, niż łykać wg własnego uznania. Mnie dopiero nasza wspaniała aptekarka uświadomiła, że jeśli mam na dobę przepisane 4 tabletki XanaX 1 mg SR - to nie wolno mi ich brać o różnych porach po jednej, tylko tak jak zalecił psychiatra - rano dwie i wieczorem dwie, co 12 h, ani nie wolno tabletek powlekanych rozgryzać
Dopiero aptekarka na nowej kartce napisała, jak muszę brać te leki. I dopiero niedawno dowiedziałam się, od tej nowej psychiatry, że przy schodzeniu z benzo stosuje sie właśnie Xanax SR, bo dłużej utrzymuje się w organizmie. A najmilsza wiadomość:
schodzenie trwa długo, rok, i dłużej. Bo życie nie jest zawsze piękne, a ludzie uzależnieni od benzo w sytuacjach kryzysowych sięgają właśnie po benzo. I odstawianie zaczyna się od nowa...
Mam plany na życie, chcę pracować jako opiekunka w Niemczech, odłożyć dośc, żeby wrócić na ukochane studia, zrobić prawo jazdy, kupić samochód, wyprowadzić się po studiach od rodziców do jakiegoś pięknego miasta...
Chcę pomagać pokrzywdzonym zwierzętom - to jest mój Cel. Robię to od dziecka.
Wiele koleżanek mówi mi że powinnam być z zawodu psychologiem.
Ale to raczej odpada.
Będę musiała nauczyć się do perfekcji języka niemieckiego, i pół roku na każdy rok siedzieć tam i pracować. Chyba, że książka którą piszę dobrze się sprzeda...
Ale żeby to wszystko spełnić - muszę być zdrowa. Tylko, że nie mogę sobie pozwolić na nie branie benzo czy 2 lata terapii! Terapia kończy się w połowie stycznia i już wtedy wyjeżdżam znowu do Niemiec. I juz teraz wiem, że dalej będę łykać benzo. Bo ja w ogóle nie zamierzam ich zarzucać podczas terapii.
Dlatego teraz myślę, co zrobić? Brać te 10 mg benzo na dzień, czy licho wie co. Obawiam się, że będę musiała pójść do naszej aptekarki i spytaac o radę. A najlepiej pójść do mojego psychiatry i powiedzieć mu, co zrobiłam za jego plecami - czyli chodziłam po innych psychiatrach żeby mieć więcej tego dziadostwa benzo...
I co ma FS w takiej sytuacji zrobić ? Żreć to świństwo i pracować, odkładać pieniądze ( a jest ich ok 50 000zł) do uzbierania
Czyli jeszcze rok pracy w roli opiekunki, Czy odstawiać benzo przez 2 lata i chodzić na terapie??? I nie mieć grosza?
Gdybym wygrała teraz w totka, to 1 rzeczą, jaka bym zrobiła byłoby pójście na odwyk a potem na terapię. I ni tykałabym tego świństwa benzo. Byłabym sobą, bez względu na to czy ktoś by mnie taka akceptował czy nie.
Bo bez leków boję się być sobą. Wstydzę się być sobą, nie kocham siebie i nie akceptuję. Chć ostatnio zauważam, że momentami jakaś iskierka we mnie, kiełkuje. Podobno najtrudniej pokochać jest samego siebie...
Mam dwie naukowe książki o terapii poz - beh. z 4 lata temu porwałam się z motyką na słońce
Nagrałam na mp3 kluczowe przekonania typu: ja Basia jestem zawsze cennym i wartościowym człowiekiem. itd.
Jak tego słuchałam to aż mi ciśnienie rosło - bo wszystko we mnie krzyczało - to bzdury, to czego słuchasz, wcale nie jesteś cena i wartościowa. Próbowałam od razu zmieniać - i to sama! - przekonania kluczowe... Cześć z nich to były przekonania pośredniczące. Sama nie wiem, dlaczego przestałam słuchać tego.
Przemek jednak fobik społeczny ma moim zdaniem gorzej od alkoholika - od razu zaznaczam, ze nie piję, i nigdy nie piłam, nigdy też nie brałam żadnych narkotyków, poza benzo. Ale FS musi żyć w społeczeństwie, gospody można omijać, ale ludzi nie da się unikać.
Kto w ogóle przepisał Tobie Ten Klonazepam? Wyczytałam, że to lek podawany przy padaczce.
Nie wiem , jak Ty odstawiałeś ten Klonazepam, ale mi psychiatra zaleciła odstawianie benzo, co 0,25mg tygodniowo, przy jednoczesnym łykaniu SR, Dopiero pp którymś tygodniu mam odstawiać 0,25 SR a brać więcej tych bez SR. Ciut skomplikowany dla mnie schemat. Jeśli chcesz mogę podesłac Ci skana na maila.
Cytat:Ciekawe porównanie z tym mostem! Zakładając ,że na ten most wchodzi się już bez benzo, to ja bym siebie umieścił gdzieś już nie na jego początku, ale na pewno jeszcze nie w połowie - myślę,że pokonałem go na tą chwilę tak w granicach 30- 35% w porywach do 40 % przy dobrym wietrze
No właśnie
Na ten most wchodzi sie na sucho. A żeby było ciekawiej, most znajduje się faktycznie 20 cm od ziemi, ale FB nie widzi trawy niemal tuż pod stopami, tylko przepaść
Jak zaczynałam się uczyć jazdy na rolkach strasznie się bałam upadku, więc poszłam tam gdzie była trawa i celowo (miałam ochroniacze) rzucałam się na ziemie. Żeby zrozumieć, że upadek nie jest taki straszny.
Heh, matko święta, gdybym miala na sucho isc na te terapie, to wywieźliby mnie z tego centrum leczenia nerwic nogami do przodu :-D
Żadnych tam implozji, czy jak to zatapianie się nazywa. Tzn. się ja miałam planach i wciąż mam wziąć udział w nieodpłatnej grupowej terapii pozn - beh. wyłącznie fobii społecznej którą prowadzi Paweł Holas w Warszawie. Trwa 3 miesiące. Jeśli chcesz mogę dac Ci namiar, ale w sieci znajdziesz info o tej terapii. Jednak to były plany, ciągle je odkładałam, bo pobyt w Warszawie kosztuje, zwykły pokój 600zł. Plus wyżywienie, żeby rozpocząć tam terapię, co chce połączyć z rozpoczęciem 2go roku, musze mieć już w kieszeni trochę kasy. Sporo pieniędzy przeznaczam na moje 3 koty chore na białaczkę.
Miałam gdzieś od dawna te ulotkę o Mosznej, w swoich dokumentach. I pewnego dnia, z rok temu, powiedziałam sobie, zrobię coś dobrego dla siebie i zadzwoniłam tam. I prawie rok musiałam czekać, zanim dostałam zaproszenie i termin. Obawiam się, że będę się głupio czuła, jak świrek, nawet będąc na benzo. A może nie? Sama jestem ciekawa. W każdym razie - nie zabija mnie tam
Dziękuje za gratulacje
Przemek. Choc wiem, że będę na benzo i to i tak boję się jak cho*****a. W końcu mam zbliżyć się o krok do tego dziurawego, lichego mostu, który wygląda jakby miał się zaraz zarwać, i spaść w przepaść... Obawiam się, że bez wrzasków z mojej strony się nie obejdzie
Jest też jeszcze coś, co mnie interesuje - jest to fakt, że układ Gabaergiczny nie działa prawidłowo u niektórych ludzi. To wada wrodzona. To pamiętam ze studiów. I ludzi Ci muszą brać benzo przez całe życie, i żadna terapia im nie pomoże.
Fajny artykuł znalazłam/ fascynuje mnie psychologia biologiczna/ :
http://www.amsik.pl/index.php?option=com...view&id=88