05 Sty 2010, Wto 19:37
05 Sty 2010, Wto 19:41
Zazdroszczę Ci, gdybym mógł cofnąć czas ale czasu nie cofnie się nigdy. Też nienawidzę alkoholu i durnych potańcówek ( a jak jeszcze się gawiedzi rozchleje i śpiewać zacznie to można paść ze wstydu) albo pawia puścić od fałszu.
05 Sty 2010, Wto 20:38
Cytat:ja jestem ciekaw, czy Wy, ktorzy byliscie mieliscie tez hmmm mowiac lagodnie poczatek dretwy?Jak dla mnie, to cały czas było drętwo...
05 Sty 2010, Wto 21:35
Cytat:Podsumowując: może na początku trochę było bardziej drętwo, dopóki ludzie się nie roztańczyli i nie zaczęli pić.Kwintesencja naszego społeczeństwa...
Po pijaku to każdy głupi jest odważny ;] Sztuka być takim na trzeźwo!
21 Sty 2010, Czw 20:02
Heh, ja wzbraniałem się, jak mogłem, by nie iść na studniówkę. Uległem w zasadzie w ostatnim momencie, w którym jeszcze mogłem się zapisać, tylko ze względu na moją byłą, która chodziła do równoległej klasy.
Sama studniówka była, dla mnie osobiście rzecz jasna, najbardziej drętwą imprezą, którą miałem okazję zaliczyć. Oczywiście musiałem usiąść przy stole nieswojej klasy, toteż w zasadzie nic nie mówiłem i odliczałem godziny do końca Żeby jeszcze była wódka, może... a raczej na pewno by się poprawiło Ale nie, byłem trzeźwiutki całą noc i z ulgą przyjąłem wieść o końcu imprezy I jeszcze te tańce... Ja nie umiem tańczyć, jestem sztywny i ruszać się nie potrafię. A tu przecież trzeba. Nie lubię i już, chociaż gdybym był bardziej wyluzowany, to pewnie by i się spodobała taka forma aktywności ;-)
Jakkolwiek alkohol jest wyjściem na krótką metę, to przy takich wielkich, masowych spędach (typu właśnie studniówka, czy wesele), których ja po prostu nie rozumiem, jednak jest użyteczny. Dla mnie schemat spędu ludzi w jedno miejsce i odgórnego "nakazu" dobrej zabawy jest po prostu niepojęty Ja się bawię wtedy, kiedy mam na to ochotę, a nie wtedy, kiedy "powinienem". Ale cóż, ja jestem poza społeczeństwem to i mogę nie rozumieć takich procesów
Sama studniówka była, dla mnie osobiście rzecz jasna, najbardziej drętwą imprezą, którą miałem okazję zaliczyć. Oczywiście musiałem usiąść przy stole nieswojej klasy, toteż w zasadzie nic nie mówiłem i odliczałem godziny do końca Żeby jeszcze była wódka, może... a raczej na pewno by się poprawiło Ale nie, byłem trzeźwiutki całą noc i z ulgą przyjąłem wieść o końcu imprezy I jeszcze te tańce... Ja nie umiem tańczyć, jestem sztywny i ruszać się nie potrafię. A tu przecież trzeba. Nie lubię i już, chociaż gdybym był bardziej wyluzowany, to pewnie by i się spodobała taka forma aktywności ;-)
Jakkolwiek alkohol jest wyjściem na krótką metę, to przy takich wielkich, masowych spędach (typu właśnie studniówka, czy wesele), których ja po prostu nie rozumiem, jednak jest użyteczny. Dla mnie schemat spędu ludzi w jedno miejsce i odgórnego "nakazu" dobrej zabawy jest po prostu niepojęty Ja się bawię wtedy, kiedy mam na to ochotę, a nie wtedy, kiedy "powinienem". Ale cóż, ja jestem poza społeczeństwem to i mogę nie rozumieć takich procesów
21 Sty 2010, Czw 23:05
W sobotę studniówka i lekki stresik jest Teraz mi powiedzieli, że wypadałoby partnerce kwiaty kupić. Myślę o różach, ile ich kupić aby było miło ale żeby nie pomyślała sobie nie wiadomo czego?
22 Sty 2010, Pią 15:42
Jedną .
22 Sty 2010, Pią 19:21
Właśnie, jedną, jedna wystarczy, a będzie jej na pewno bardzo miło.
Uwierzycie, że od mojej studniówki już dwa lata mijają...? dopiero co mi się zdaje, że pisałam o tym na forum. dużo, dużo się zmieniło.
Uwierzycie, że od mojej studniówki już dwa lata mijają...? dopiero co mi się zdaje, że pisałam o tym na forum. dużo, dużo się zmieniło.
23 Sty 2010, Sob 12:23
Na lepsze czy na gorsze?
Od mojej już 5 lat minęło...
Od mojej już 5 lat minęło...
23 Sty 2010, Sob 14:32
To czekanie mnie dobija Jak będę dał radę to jutro napiszę relacje z tej porażki.
23 Sty 2010, Sob 19:11
Luna napisał(a):Na lepsze czy na gorsze?
Od mojej już 5 lat minęło...
Lunuś, raz na lepsze raz na gorsze. jak to w życiu
Cytat:To czekanie mnie dobija Jak będę dał radę to jutro napiszę relacje z tej porażki.
powodzenia!
28 Mar 2010, Nie 14:42
Powiem tak - nie byłem, widziałem jakieś tam zdjęcia, coś tam słyszałem. Nie znajduję w sobie nawet kropli żalu, że nie poszedłem. Zapomniałem już w ogóle że taka impreza miała miejsce.
Kumpel coś wspomniał a ja tak sie zastanowiłem i mówię - kurde to już tak dawno było, a on mnie poprawia - przecież jeszcze 2 miesiące nie minęły
Jak jesteś towarzyski, tylko fobia Cię blokuje zastanów się nad tym, jak nie pójdziesz być może będziesz żałował. Jak jesteś nietowarzyski i do tego masz fobię to daruj sobie na całej linii. Nie warto. Nie będziesz żałował.
Kumpel coś wspomniał a ja tak sie zastanowiłem i mówię - kurde to już tak dawno było, a on mnie poprawia - przecież jeszcze 2 miesiące nie minęły
Jak jesteś towarzyski, tylko fobia Cię blokuje zastanów się nad tym, jak nie pójdziesz być może będziesz żałował. Jak jesteś nietowarzyski i do tego masz fobię to daruj sobie na całej linii. Nie warto. Nie będziesz żałował.
28 Mar 2010, Nie 16:39
Coś w tym jest, co Eric napisał. U mnie jednak bycie zwierzęciem społecznym wygrywa ze strachem, więc... więc nie uciekam od tego typu imprez. Już.
28 Mar 2010, Nie 18:28
Ja nie poszedłem bo nie lubię takich imprez. Wolę książkę
29 Mar 2010, Pon 10:56
Też nie poszedłem. Wydygałem.
29 Mar 2010, Pon 12:50
Ja poszłam. Trochę beznadzieja, ale przynajmniej ostatecznie się przekonałam, że moja klasa jest do d.. i nie ma czego żałować.
Teraz jeśli miałabym fajna klasę, to bym poszła, jeśli za nikim bym nie przepadała - to nie. Nie liczyłabym, że coś się zmieni. Ostatecznie to nawet nie bawiłam się najgorzej, niektórzy byli bardzo zawiedzeni, płakali w kiblu. Ale byłam z osobą towarzyszącą i nie oczekiwałam po tej imprezie za wiele
Teraz jeśli miałabym fajna klasę, to bym poszła, jeśli za nikim bym nie przepadała - to nie. Nie liczyłabym, że coś się zmieni. Ostatecznie to nawet nie bawiłam się najgorzej, niektórzy byli bardzo zawiedzeni, płakali w kiblu. Ale byłam z osobą towarzyszącą i nie oczekiwałam po tej imprezie za wiele
29 Mar 2010, Pon 20:19
To mojego postu można by jeszcze dodać taki wyjątek - nawet jeśli instynkt stadny cie nakręca, jesteś towarzyski i chcesz pokonać strach, ale masz *ujową klasę - nie idź, nie łudź się, bo to chyba najgorsze dla co może być dla fobika, nawet towarzyskiego.
01 Kwi 2010, Czw 16:42
Miałem napisać miesiąc temu, ale jakos nie chciało mi się o tym gadać
Wyjazd po partnerkę był stresujący, a nawet bardzo. Zajechałem z taksiarzem i pomyliłem domy... no ale dobra jedziemy do szkoły.
Początkowo polonez, gadka szmatka i najgorsze: robienie zdjęć. Trzeba było z partnerką pozować, obejmować ją itp. stres mega na dodatek widać było, że dziewczyna najchętniej poszłaby do domu.
Siadamy do stołu, jakieś tam dania i odrazu zaczęli walić wódę. Jak podnosiłem kieliszek to tak mi łapy się trzęsły, że wszyscy to widzieli. Nie obyło się bez żartów o delirce i moim alkoholiźmie. Przynajmniej trochę mnie to znieczuliło.
Ruszamy na parkiet. Staram się unikać kamer i fotografów (na filmie jest scena jak staram się zablokować drogę kamerzyście tak żeby nie uchwycił mojej twarzy) Jako że tancerz ze mnie żaden, szybko odpadłem. wracamy do stołu.
Widzę, że partnerka znudzona, a ja po tej wódce ledwo się trzymam i ogólnie wyglądam żałośnie.
Później spotkała jakiegoś swojego kolegę co z jej siostrą przyszedł. Jak poszła z nim tańczyć to po godzinie wróciła... ogólnie odniosłem wrażenie, że woli się bawić z nim niż ze mną (co nie jest dziwne).
Kiedy już wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów stwierdziła, że nie chce mi robic kłopotów więc wróci do domu z tym partnerem siostry i samą siostrą. Dałem sobie spokój i polazłem do chaty.
Niedawno przywieźli płyty z filmem i zdjęciami. Na 3 godziny filmu widać mnie może przez 15 sekund. Na 460 zdjęć jestem na 5.
Mam to już za sobą i spokój.
Wyjazd po partnerkę był stresujący, a nawet bardzo. Zajechałem z taksiarzem i pomyliłem domy... no ale dobra jedziemy do szkoły.
Początkowo polonez, gadka szmatka i najgorsze: robienie zdjęć. Trzeba było z partnerką pozować, obejmować ją itp. stres mega na dodatek widać było, że dziewczyna najchętniej poszłaby do domu.
Siadamy do stołu, jakieś tam dania i odrazu zaczęli walić wódę. Jak podnosiłem kieliszek to tak mi łapy się trzęsły, że wszyscy to widzieli. Nie obyło się bez żartów o delirce i moim alkoholiźmie. Przynajmniej trochę mnie to znieczuliło.
Ruszamy na parkiet. Staram się unikać kamer i fotografów (na filmie jest scena jak staram się zablokować drogę kamerzyście tak żeby nie uchwycił mojej twarzy) Jako że tancerz ze mnie żaden, szybko odpadłem. wracamy do stołu.
Widzę, że partnerka znudzona, a ja po tej wódce ledwo się trzymam i ogólnie wyglądam żałośnie.
Później spotkała jakiegoś swojego kolegę co z jej siostrą przyszedł. Jak poszła z nim tańczyć to po godzinie wróciła... ogólnie odniosłem wrażenie, że woli się bawić z nim niż ze mną (co nie jest dziwne).
Kiedy już wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów stwierdziła, że nie chce mi robic kłopotów więc wróci do domu z tym partnerem siostry i samą siostrą. Dałem sobie spokój i polazłem do chaty.
Niedawno przywieźli płyty z filmem i zdjęciami. Na 3 godziny filmu widać mnie może przez 15 sekund. Na 460 zdjęć jestem na 5.
Mam to już za sobą i spokój.
02 Kwi 2010, Pią 9:36
mowisz ze ona sie zle z toba bawila , a moze ona miala wrazenie ze ty sie z nia zle bawisz i nie chciala sie narzucac
03 Kwi 2010, Sob 17:11
Jeśli nie chciała się narzucać to się jej udało. Połowę czasu to jej w ogóle nie widziałem, no ale nie ma co rozpamiętywać
06 Kwi 2010, Wto 15:20
Szkoda, że nie będziesz wspominać swojej studniówki najlepiej. Moja była w tamtym roku, ale nie poszłam na nią. Pewnie bym się na niej zbyt dobrze nie bawiła. Ale teraz gdybym miała taką okazję to chyba bym jednak poszła. Zawsze bym miała jakieś wspomnienia a tak nie mam żadnych.
08 Kwi 2010, Czw 14:48
Podsumowując- studniówka to rzeczywiście najgorszy okres. I może nie chodzi o samą zabawę, ale o tę całą szopkę 'przed' i 'po'. Niedługo dostanę film z 'najważniejszego balu'. Great...
12 Kwi 2010, Pon 12:36
Najważniejszy bal.. przygnębia mnie ta nazwa tym bardziej iż moja studniówka przebiegła tragicznie, żałośnie i podkreśliła to czemu chciałem zaprzeczyć - że zwyczajnie nie umiem się bawić. Wmawiałem sobie że to tylko strach który można pokonać skokiem na głęboką wodę.. że wszystko skończy się pozytywnie niczym scena finałowa jakiegoś musicalu.. uśmiech, radość i napisy końcowe. Nie, nie było tak.. jak wielokrotnie w moim życiu i ta impreza okazała się porażką a sama zmiana nastawienia nie pomogła. Nie będę opisywał co poszło nie tak bo.. właściwie wszystko, i gdy wspomnę o radości matki gdy widziała mnie w garniturze to aż gardło mi się zaciska.
Czy żałuję ? Tak.
Mam nadzieję że Ty nie będziesz.
Pozdrawiam.
Czy żałuję ? Tak.
Mam nadzieję że Ty nie będziesz.
Pozdrawiam.
12 Kwi 2010, Pon 13:37
Dlatego z fobią nie można się rzucać na głęboką wodę. Jak wcześniej czułeś się okropnie skrępowany na tego typu imprezach, to samo pozytywne nastawienie tego nie zmieni. Trzeba się dobrze zastanowić jak było wcześniej i czy damy radę.
16 Kwi 2010, Pią 16:11
Ja uważam, że studniówka nie jest aż taka ważna zwłaszcza jeżeli nie jest się zżytym z klasą i nie ma się z kim iśc. Tak więc zdezerterowałem i nie poszedłem jako jedyny z klasy i nikt się tym nie przeją, ja zresztą też nie.
Fakt faktem, że może to byc (nie licząc wesela) impreza twojego życia.
Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje - kto czuje się na siłach niech próbuje.
Fakt faktem, że może to byc (nie licząc wesela) impreza twojego życia.
Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje - kto czuje się na siłach niech próbuje.