PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Uroda, fobia a płeć przeciwna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Napisałem Ci cos w innym watku i teraz mam ochote to wykasować bo mnie złości takie gadanie. :Stan - Niezadowolony - Złości się:
. Rozumiem mocart, ze ty nigdy sie nie niczym nie opychasz, fakt, ze byc moze nie masz duzej sklonnosci do tycia nie jest przyzwoleniem na to, bys mogl
Sobie pozwalac na te slabosci, ktorymi gardzisz. Takie wypowiedzi zobowiazuja. Pozostaje tez kwestia tego co z innymi ludzkimi slabosciami. Dobrze ze nie kazdy ma takie podejscie bo sa osoby, ktorym podobaja sie ludzie nieco mniej szczupli.
Zalezy tez jak grubym wystarczy byc, by cie obrzydzic
http://m.interia.pl/kobieta/zdjecie,iId,...aAId,27154 czy
http://medisite.pl/wp-content/uploads/20...50x150.jpg
Przykro mi, ananasie, że tak uważasz. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ja naprawdę wyglądałem okropnie. Zdjęciami się chwalił nie będę, musisz mi uwierzyć, albo nie, na słowo.

A dyskusję w wątku kończę, bo atmosfera robi się już mocno niezdrowa, tymczasem osobiście mam nadzieję, że do jakiegoś anorektycznego faszysty jednak mi sporo brakuje.
slon napisał(a):. Rozumiem mocart, ze ty nigdy sie nie niczym nie opychasz, fakt, ze byc moze nie masz duzej sklonnosci do tycia nie jest przyzwoleniem na to, bys mogl
Sobie pozwalac na te slabosci, ktorymi gardzisz. Takie wypowiedzi zobowiazuja. Pozostaje tez kwestia tego co z innymi ludzkimi slabosciami. Dobrze ze nie kazdy ma takie podejscie bo sa osoby, ktorym podobaja sie ludzie nieco mniej szczupli.
Zalezy tez jak grubym wystarczy byc, by cie obrzydzic
http://m.interia.pl/kobieta/zdjecie,iId,...aAId,27154 czy
http://medisite.pl/wp-content/uploads/20...50x150.jpg

ja wlasnie jestem chyba najwiekszym głodomorem III RP, potrafie wstac w nocy i zjesc cala tabliczke nussbaizera, z tym drobnym szczegolem, ze kazdy tego rodzaju skok w bok wyrownuje aktywnoscia wciagu dnia, praca fizyczna, potem treningi, wiec jak najabrdziej moge sobie pozwolic na niezdrowe jedzenie bo niczym mi ono nie grozi,wiec jak widzisz tez jestem tylko zwyklym czlowiekiem, ktory ma swoje slabosci, ale walcze z nimi na kazdy mozliwy sposob

a gardze tymi ktorzy nawet nie proboja z nimi walczyc, i niechcą tego robic.

ta pierwsza pani ktora wstawiles, mega sexi flexi, powaznie, moj typ, szczypał bym, gryzł i miętolił all day all night

natomiast to coś drugie co wstawiles nizej, brak slow, bo temat o takich ludziach juz maxymalnie wyczerpałem w powyzszych postach
Skoro już przy krągłościach jesteśmy, to muszę powiedzieć, że w czasach podstawówki byłem krągły, acz świniakiem też nigdy nie byłem. W klasie mieliśmy zresztą grubego osobnika i to na niego spadało całe odium za bycie nieszczupłym, dość powiedzieć, że znalazło to potwierdzenie w pełnej finezji i dowcipu ksywce: Gruby. Jeden bardziej romantyczny kolega używał też, o ile mnie pamięć nie myli, zdrobnienia Grubcio. Ale wracając do mnie, byłem więc krągły i twarz miałem, jak to się zwyczajowo mówiło, jak księżyc. Ba, były chyba nawet miesiące, kiedy zacierałem się między udami. Zasadniczo jednak nie postrzegałem siebie jako grubasa i większość osób też raczej nie widziała we mnie kogoś takiego, tym bardziej, że w otoczeniu, jak już napisałem, znajdowały się osoby lepiej nadające się do terroryzowania. Pamiętam tylko jedną sytuację, kiedy w bolesny sposób uświadomiłem sobie pewien naddatek tłuszczu na ciele. Otóż w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki robiłem karierę piłkarską na osiedlowych boiskach i to właśnie wtedy, będąc ubranym dumnie w korki z targu i koszulkę Alana Shearera (też z targu), zostałem nazwany salcesonem przez jednego osobnika. Salcesonem?! Rozumiecie? Salceson zawsze kojarzył mi się z czymś nad wyraz tłustym. No i zabolało. Nie wiem nawet, czy to czasem nie po tym rasistowskim incydencie zakończyłem karierę piłkarską. Inna sprawa, że osobnik ów miał posturę Calineczki i pseudonim Siurdal.

Wszystko skończyło się jednak w II klasie gimnazjum. Nagle i bezlitośnie. Otóż to właśnie w drugiej klasie gimnazjum odkryłem, że na planecie Ziemia istnieje samica homo sapiens. Wpadłem w trwający dziesięć lat cug miłości platonicznych z krótkimi okresami abstynencji, dzięki którym mogłem skończyć szczęśliwie edukację i nie popełnić samobójstwa. Dzisiaj uczę młodych ludzi w internetach, aby nie popełniali moich błędów. Jedynym plusem tej bolesnej epopei zapoczątkowanej zauroczeniem blond S. było schudnięcie. Wprawdzie w gimnazjum wyglądałem jak Oświęcimiak i nawet niektórzy prosili o odchylenie nogawek, żeby na własne oczy zobaczyć jak wyglądał Pinokio Dżepetta, ale potem trochę się poprawiłem. Na studiach znowu balansowałem zresztą na krawędzi po tym, jak się uzależniłem od Prince Polo (czyt. prince polo), ale szczęśliwie nie jem ich już od prawie dwóch lat i wyglądam znowu normalnie. Czyli jak kosarz pospolity.

O ile więc w początkowym okresie nie miałem wpływu na schudnięcie, dotknął mnie bowiem — nie wiem, czy w ramach kary, czy łaski, podejrzewam to pierwsze — palec Boży w postaci nieokiełznanej chuci, tak w ostatnich latach sam się już kontroluję. Po prostu za bardzo się przyzwyczaiłem do szczupłości, żeby to przejebać.
A już. Akurat.
Nie to nie...
W sumie pozostaje chyba tylko współczuć osobom, które muszą ze sobą usilnie walczyć, by zasłużyć na własną akceptację, jaką powinny sobie dawać bezwarunkowo.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):W sumie pozostaje chyba tylko współczuć osobom, które muszą ze sobą usilnie walczyć, by zasłużyć na własną akceptację, jaką powinny sobie dawać bezwarunkowo.

Dlaczego zaraz „ze sobą”, raczej ze swoimi kłopotami, także zdrowotnymi, bo duża tusza na pewno nie jest niczym wskazanym. To jest takie lawirowanie między słowami i manipulacja. Nie akceptuje się wad czy błędów, a nie siebie.
to jezeli ktos decyduje sie na zmiane swojego ciala bo np niepodoba mu sie jego brzuch, i zaczyna sie dietowac trenowac, po to by uzyskac sylwetke ktora bedzie go satysfakcjonowac i sprawi ze bedzie czul sie lepiej sam ze sobą, to znaczy ze ma problemy psychiczne ktore nalezy leczyc? bo nie akceptuje swojego wywalonego na wierzch bębna ktory zasłania mu ptaka gdy sika?

mam nadzieje ze nie szukasz zadnych mozliwosci wyjscia z fobii, nie szukas dobrych psychaitrow ani terapii, tylko grzecznie siedzisz na kanapie i akceptujesz swoją nieporadność, bo wiesz, samoakceptacja jest bardzo wazna i czyni czlowieka szczesliwym, bo ja np juz zaakceptowalem to ze nigdy nie znajde zony i zgnije jak spruchniały grzyb w pustych 4scianach, i jestem bardzo szczesliwy z mojej samoakceptacji, mowie ci, sproboj, samoakceptacja jest fajna, swiat jest piekny, i moje 4 sciany tez. samoakceptacja4life

rece mi opadaja powoli, za swoje bezczelnie prowokacyjne posty powinnas dostac nie warna, ale bana na zawsze
A co jeśli daszek na siewnik jest może jednak jakoś tam przydatny? :-D
Ksenomorf napisał(a):
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):W sumie pozostaje chyba tylko współczuć osobom, które muszą ze sobą usilnie walczyć, by zasłużyć na własną akceptację, jaką powinny sobie dawać bezwarunkowo.

Dlaczego zaraz „ze sobą”, raczej ze swoimi kłopotami, także zdrowotnymi, bo duża tusza na pewno nie jest niczym wskazanym. To jest takie lawirowanie między słowami i manipulacja. Nie akceptuje się wad czy błędów, a nie siebie.
Nie, nie, to dwa skrajnie różne podejścia: "Lubię siebie i dlatego o siebie dbam, bo zasługuję na zdrowie i dobrą formę, ale będę też siebie lubić jeśli z jakichkolwiek powodów przybędzie mi kilogramów" a: "Dbam o linię bo żyję w nieustannym lęku że przytyję, a wtedy będę zmuszony/a sobą gardzić".
nadal nie widze nic zlego w niechęci do nadprogramowych kilogramow, to naturalne ze gdy przytyjemy 10kg to bedziemy sie czuc gorzej niz przed przytyciem, bo nikomu to nie potrzebne, dobrze ze tylu ludzi sie tego wystrzega, teraz generalnie caly swiat przezywa epoke bycia fit, kampanie reklamowe reeboka sie coraz bardziej rozwijaja, dietetycy daja duze rabaty na konsultacje dla osob powyzej 120kg, niektorzy nawet dla tak zwanych klientow heavy weight udzielaja pomocy za darmo, telewizja coraz bardziej propaguje zdrowy i aktywny styl zycia

ku ciekawostce dodam ze jakis czas temu widzialem rynkowa analize statystycznych dochodow najwiekszych sieci fastfood [kfc,mcd itp] w porownaniu 10letnim z roku 2004 oraz 2014, na przelomie tego 10ciolecia zysk tychże korporacji spadł aż o 60% (!!!!), to pokazuje jak przez ostatnie lata drastycznie wzrosla samoswiadomosc u ludzi w kwestii jedzenia, teraz najczestrzym produktem zamawianym w macu jest zwykla kawa,+jakas lekka kanapka ew ciastko, 10lat temu mcdonlad niemial sałatek, niemial kawy, ani szarlotki, tylko ciężkie obszerne i tluste zestawy "obiadowe" [fryty,cola,burgery+szejk], i z tego wlasnie kiedys słynął mcd, ludzie przychodzli tam glownie na ciezkie jedzenie, teraz sytuacja jest odwrotna, ciezkie jedzenie jest wypierane przez te lzejsze i bardziej 'zdrowe', i ludziom sie to podoba.

siebie mozna lubiec zawsze, ale swojego ciała nie, to jest subtelna roznica ale to wlasnie ona wyznacza granice miedzy niedowartosciowaniem a zwykłą chęcią transfomracji sylwetki ktora sie nam niepodoba

a jak by kazdy siebie w 100% lubiał zawsze i wszedzie, bylby swiecie przekonany o swojej nienaruszalnej za+:Ikony bluzgi kochać 2:, to nikt nie dązyl by do samorealizacji i samorozwoju bo poco mialby to robic skoro juz jest za+:Ikony bluzgi kochać 2:
Ach właśnie, właśnie, olaboga, co byśmy wszyscy poczęli bez tej telewizji i tych wszystkich kampanii...
idąc tym tropem dalej, co bysmy zrobili gdy by czlowiek jednak nie wpadl na pomysl ze istneije cos takiego jak koło i do dzis nosilibysmy sierść i chodzili na czworaka ?
W takim razie, mocarcie, życzę Ci miłego seansu telewizyjnego.
mocart napisał(a):idąc tym tropem dalej, co bysmy zrobili gdy by czlowiek jednak nie wpadl na pomysl ze istneije cos takiego jak koło i do dzis nosilibysmy sierść i chodzili na czworaka ?

Wynalezienie koła spowodowało przyjecie przez człowieka prostej postawy i zrzucenie siersci? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
masz swieta racje ananas, i tym samym sposobem obecnosc telewizji w dzisijszym swiecie ma bardzo silny wplyw na ludzi i ich swiadomosc, i dzieki telewizji wiele ludzi zobaczylo 160kilowcow w amerykanskich talk show, i stwierdzilo ze jednak nie bedzie tyle wpie&dalac zeby tak nie skonczyc
Pedałów też się w tv pokazuje a dalej są ci, co bronią tęczy.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):No a co ma powiedzieć? Że nie chce, bo mu jego waga nie przeszkadza? To dopiero by mu się dostało... Niektórzy ludzie są zbyt ograniczeni, by pojąć, że komuś może nie wadzić jego nadmiar kilogramów i co z takimi męczyduszami zrobić? Czasem gdy inne metody zawodzą trzeba im naopowiadać że się próbowało, nawet jeśli miałby to być kit. Gdyby co niektórzy raczyli zająć się swoim życiem zamiast trwonić energię na krytykowanie wyglądu innych, to ci krytykowani nie musieliby się uciekać do takich zagrań :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Prawdę ma powiedzieć. Ja nie mam ochoty słuchać jakichś wymyślnych bzdur i kłamstw. I mnie naprawdę nie interesuje czy ktoś jest gruby czy nie, nie wprawia mnie to w obrzydzenie jak mocarta, tusza takiej osoby jest mi obojętna aczkolwiek często nie wygląda to estetycznie. Inaczej sprawa się ma gdy taka osoba zaczyna narzekać, że jest gruba, że nie ma powodzenia itp. Stawiamy pytanie czy to jest tylko takie pieprzenie dla pieprzenia czy rzeczywiście ktoś coś robił w kierunku poprawy wizerunku. I teraz zaczyna się lawina wymówek, że się nie da schudnąć, to niemożliwe, zła przemiana materii i tym podobne bzdury. A ja bym chciał usłyszeć prawdę, że nie zna się osoba na tym (to wtedy wytłumaczę) albo próbowała, lecz zabrakło jej determinacji, żeby trzymać dietę/ćwiczenia. Przyznaj się do słabości (brak determinacji), a nie jeszcze na siłę rób z siebie herosa męczennika co bardzo się starał (przez kilka dni), ale nie wyszło, bo czynniki zewnętrzne mu nie pozwoliły. Czujesz różnicę?

dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Akurat paradoksalnie z odchudzaniem często jest tak, że im ciężej tym słabszy efekt. Jeśli pod słowem "ciężko" kryje się niewystarczająca ilość pożywienia, to nic dziwnego. Tak, mniej jedzenia przeważnie oznacza zwolnienie przemiany materii. A wydawało mi się, że mit "im mniej zjesz tym lepiej" został obalony już z dobrą dekadę temu...

A gdzie ja napisałem, że ciężko to znaczy jeść mniej? Być może w ten sposób się niektóre osoby odchudzają co też nie świadczy najlepiej, że nawet nie zapoznały się z podstawowymi zasadami odchudzania jak sama stwierdziłaś. A pod słowem "ciężko" zapewne nic się nie kryje, jest po prostu dobrym wzmacniaczem stwierdzenia, że odchudzanie było bardzo męczące i podkreślenie swojego męczeństwa.

dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Widzę, że trudno Ci przyjąć te szokujące wieści, ale tak się składa, że colę nawet lekarze często polecają na niestrawność. Zresztą jak sobie porównać kaloryczność szklanki coli i soku, to różnica nie jest wielka.

Może i pomaga na niestrawność, kwestia dyskusyjna, ale jeśli komuś waga przeszkadza to znacznie lepszym pomysłem byłoby zastąpienie coli na wodę. Soki też nie są jakoś szczególnie polecane przy odchudzaniu, ale w porównaniu do coli mają chociaż jakieś wartości odżywcze.
od jakichs tam symbolicznych ilosci aspartamu dziennie nic sie nikomu nie stanie, najlepsza proporcja wszelakich napojów zero do wody to ok 1:4, nie jestesmy koniamy zeby samą wode pic, a pepsi max do obiadu zawsze spoko
Poza tym Pepsi bez cukru jest lepsze od tego szlachetnego, pocukrzonego...
Nie wiadomo z tym aspartamem. Cały syf tego rodzaju kalcyfikuje szyszynkę, a ona jest bardzo mała. Najgorszy jest fluorek sodu.
Luctucor napisał(a):Prawdę ma powiedzieć.
Do tego nikogo nie zmusisz. I obca osoba nie ma takiego obowiązku wobec Ciebie ;-) Kulisy odchudzania są jej prywatną sprawą, w żaden sposób Ciebie nie dotykającą.

Luctucor napisał(a):Inaczej sprawa się ma gdy taka osoba zaczyna narzekać, że jest gruba, że nie ma powodzenia itp. Stawiamy pytanie czy to jest tylko takie pieprzenie dla pieprzenia
Tak btw. Dla ludzi mających sensownie poukładane w głowie odchudzanie - nawet jeśli rzeczywiście się do niego zabierają - jest tylko jednym z wielu elementów dnia, nieprzesłaniającym innych, lecz usuwającym się w cień przed istotnymi sprawami. Nie ma zatem nic dziwnego w gadce-szmatce nt chęci schudnięcia, po której następuje radosny wypad do KFC (żeby już tak nie reklamować tego Maca :Stan - Uśmiecha się - Chichocze: ) z paczką znajomych.

Luctucor napisał(a):A ja bym chciał usłyszeć prawdę, że nie zna się osoba na tym (to wtedy wytłumaczę)
Wybacz, uśmiałam się :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Rozumiem, że chciałbyś poczuć się potrzebny i doceniony, ale mało kto lubi, gdy mu się zaczyna prawić kazania nieproszonym.

Luctucor napisał(a):Może i pomaga na niestrawność, kwestia dyskusyjna, ale jeśli komuś waga przeszkadza to znacznie lepszym pomysłem byłoby zastąpienie coli na wodę.
Pamiętasz jeszcze o czym była mowa? O niezdrowym żarciu popijanym colą. Więc nie, tutaj woda byłaby bardzo chybionym pomysłem.

Luctucor napisał(a):Soki też nie są jakoś szczególnie polecane przy odchudzaniu, ale w porównaniu do coli mają chociaż jakieś wartości odżywcze.
Popijając colą nie mamy na celu dostarczenia wartości odżywczych, tylko zapewnienie kwaśnego środowiska w żołądku, aby trawienie posiłku zachodziło bez zakłóceń.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17