PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy macie myśli samobójcze?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14

Gość

...
Mnie osobiście nie męczą (no może czasami...), tak tylko z ciekawości pytam. Ale dzięki dżizys, nie dam się!
Miewam, ale chyba nie biorę ich na poważnie.
Często mam takie chwile słabości. Chce coś zrobić ale obojętnie za co się zabiorę to tylko spartolę, więc czasem wolę już nic nie robić i tkwić w tym bagnie nieporadności.

@SpaceDementia: po każdej, nawet najgorszej burzy wychodzi słońce. Nie daj się !
Nie i nigdy nie miałem, życie jest zbyt cenne, nawet to z fs.
Ja mam bardzo często myśli samobójcze. A najgorzej jest po alko... Płacz i żyletka. Wstydzę się tego, że się czasem tnę, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie robię tego na pokaz, nie chcę żeby ktokolwiek to widział.
Prawie codziennie.
Nie wyobrażam sobie celowo się okaleczać.
Był już podobny temat, więc nie chcę się powtarzać; oczywiście czasem przychodzi na myśl pokusa "rzucić się z mostu i prawdopodobnie w jednej chwili zniknęłyby wszystkie moje problemy", a czasem gdy mi gorzej w towarzystwie ludzi, mam przemożną chęć wykrzyczenia: "naprawdę chcecie, żebym przez was zrobił sobie coś brzydkiego, chcecie mieć to na sumieniu?". Ale ogólnie jak na osobę z lękiem społecznym jestem nawet pro-life.
Odrzucam myśli o podejmowaniu prób samobójczych i mam szczerą nadzieję, że nigdy nic mnie do czegoś takiego nie doprowadzi. Chcę żyć i cieszyć się dobrym zdrowiem. Myślenie o śmierci jest smutne. Jak ktoś ma z tym problem, mam tylko jedną radę - wyjdź do ludzi. Nikt nie obiecuje, że będzie tam łatwo. Ale będzie lepiej.
Mniej myśleć, więcej robić. Obojętnie co.
Myśli może nie mam, ale sny dosyć często. Nie są za bardzo realne, bo zawsze mam tą świadomość że się obudzę, ale takie "senne samobójstwo" nie jest przyjemne :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

@buka, jeżeli uświadomisz sobie że cięcie i tak niczego w Twoim życiu nie zmieni (oprócz tego, że po krótkiej ekstazie czujesz się jak zero i to jeszcze większe niż przed żyletą) to można z tego wyjść. To jest jak uzależnienie, z tym trzeba walczyć, w zasadzie nie z samym cięciem, a z sobą, bo to TY a nikt inny decydujesz o sobie.
...
Ja miewałam je często (gdy miałam depresje) ale teraz jest ich znacznie mniej, wiem że i tak nie mogę tego zrobić ale powiem że byłabym szczęśliwsza gdybym pozbyła się już tego ciała i tego życia. No cóż jedyne co mogę teraz zrobić to żyć najlepiej jak potrafię nie bawiąc się w wracanie do przeszłości i myślenie o przeszłości oraz dawać jak najwięcej miłości. Jestem pewna że podświadomie ugadałam się z Bogiem że jak zrobię to co trzeba oraz jeśli będę gotowa to mnie zabierze ale na to jeszcze nie czas ponieważ nie jestem jeszcze gotowa a zresztą chyba gdybym teraz umarła to bym trafiła do Piekła a nie do Nieba ;-)
Ach jak wspaniale by było zostać zrozumianym, chyba jeszcze nie jest mi to dane, sama nie wiem, pewnie jest mi dane ale jestem za ślepa by to zauważyć :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
A mi się wydaje, że chyba każdy miewa(ł) takie myśli i wcale nie trzeba tu mieć depresji... Tyle, że w depresji ma się je dużo częściej i są dużo bardziej natrętne i niebezpieczne.
Ja też oczywiście miałam, w pewnym okresie nawet poważnie rozważałam wprowadzenie ich w życie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ale nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być lepiej. Samobójstwo to nie rozwiązanie, a życie tych, którzy zostali, już nie będzie takie samo.
w najlepsze
Od ponad roku nachodzą mnie myśli samobójcze o różnym nasileniu. Na szczęście nie są one zbyt częste, poza tym wiem że nie mógłbym tego zrobić. Ostatnio myśli samobójcze miałem jakieś kilka tygodni temu, ale możliwe że to efekt uboczny leków które od niedawna przyjmuję, bo wcześniej długo miałem z tym spokój.
Miewam średnio raz w tygodniu, ale jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby z tym cokolwiek zrobić. Interesowałam się też motywacją targnięcia na własne życie znanych osób, więc ogólnie ten temat mi jakoś towarzyszy przez całe życie.
Myśli samobójcze towarzyszą mi non stop. Właściwie to już je polubiłem i układam sobie coraz ciekawsze sposoby na odejście. Chociaż nie zrealizuję ich bo jestem po prostu tchórzem.
Kiedyś sprawdzałem czy dam radę zasnąć z foliowym workiem na głowie, albo nauczyłem się robić pętlę wisielczą. O cięciu się nie myślałem, mam awersję do ostrych przedmiotów. Był moment w moim życiu, że niewiele mnie dzieliło od samobójstwa. Obecnie już nie myślę o tym tak poważnie. Poza tym, mimo iż nie boję się śmierci, to przeraża mnie myśl jak moje samobójstwo wpłynęłoby na moją rodzinę.
Chyba nie.
Ale sądzę, ze profilaktycznie należy zbanować wszystkich, którzy mają, i zamknąć wątek, kto wie co sie stanie, jak sie ci zdrowi naczytają, że to takie trendy!
Albo ci co maja takie myśli, w końcu skrzykną się online, kupią trochę taśmy do uszczelniania okien, znajdą stary piecyk i...
Nie mam na szczęście takich myśli ale to chyba dlatego że mam na to wyj*bane oraz dlatego że mi chyba spłyciło się myślenie. Chociaż kiedyś, wiele lat temu - nawet tak. Ale to było na zasadzie "attention whore" - może jakbym sobie coś zrobił to do pustych czerepów dotarłoby jaką krzywdę uczyniły drugiej osobie.

Gość

Ostatnio czasami mi się przytrafiają. Zawsze potem myślę sobie, że przecierz mam tylko jedno jedyne życie i głupotą byłoby go nie wykorzystać, zwłaszcza, ze jestem młoda i wszystko przede mną. A przecież należy mi się coś od życia. Inni są szczęśliwi, więc dlaczego ja miałabym nie być? Należy mi się to i sobie to zabiorę :Stan - Uśmiecha się:
A to są ludzie, którzy takich nie mają?
Gdybym nie była wierząca, już dawno temu by mnie tu nie było. Właściwie to nie wiem czemu większość ludzi odbiera samobójstwo jako coś złego, smutnego, desperackiego. To jedynie przyspieszenie tego, co tak czy siak jest nieuniknione, kiedyś każdy musi umrzeć.

Nie chce być źle zrozumiana - jeżeli ktoś popełnia samobójstwo, powiedzmy, 'w afekcie', pod wpływem jakiegoś tragicznego wydarzenia, to faktycznie jest smutne, i taka osoba powinna pierw poszukać u kogoś pomocy, zamiast, przykładowo, skakać z mostu.
Ale założę się, że jakiś odsetek samobójców to ludzie, którzy dokładnie to wszystko przemyśleli, którzy nie przeżyli nic traumatycznego, tylko po prostu, po ludzku, nie widzieli głębszego sensu męczyć się dłużej na tym ziemskim padole. Bo i właściwie po co to całe życie? Serio pytam.

Gdyby ktoś przed waszym "poczęciem" dał wam wybór - czy chcecie się w ogóle urodzić, czy nie - ilu z Was, tak naprawdę, wybrałoby tę pierwszą opcję?
@incomplete

podoba mi się twoja szczerość w tym wszystkim

wg. mnie najlepsze co człowiek może zrobić, to nie dyskutować na ten temat z innymi, tylko zadawać pytania i szukać w sobie odpowiedzi.
Moja Pani od polskiego powiedziała kiedyś, że po pijaku ( nocy niekontrolowanej libacji gdzie się robi głupie rzeczy - każdy to zna!! xD ) się myśli o samobójstwie.. To prawda? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
@incomplete
Ty tak serio? :Stan - Niezadowolony - W szoku: Myślisz, że są ludzie, którzy na serio myślą o samobójstwie z lenistwa?
Powiem delikatnie:
Nie.

Jeżeli człowiek planuje samobójstwo, robi "przymiarki" lub wybiera miejsce śmierci - cierpi na depresję, nie znudzenie. Musi uzyskać pomoc, bo to jest wyraźny znak, że potrzebna mu jest profesjonalna pomoc,inaczej w pewnym momencie (o ile nie stanie się cud), zrobi następny krok.

Mylisz się także, jeśli myślisz, że są ludzie, którzy nie przeżyli traumy. Trauma dla Ciebie znaczy co innego, niż trauma dla dowolnego innego człowieka. To, że nie widzisz cierpienia, nie znaczy, że go nie ma. Skumulowane "małe", codzienne cierpienia to także trauma. Każdy z nas ma inną wrażliwość i wytrzymałość psychiczną, uszanujmy to.
Całkowicie się zgadzam z incomplete. Może nie nazywajmy tego samobójstwem z "lenistwa". Ale właśnie znudzeniem życiem. Każdy ma jakieś marzenia, cele, plany. Rzadko to jest zapieprzanie do emerytury na stanowisku, które ma na celu tylko zarobienie pieniędzy na przeżycie.
Większość ludzi się z tym godzi. W końcu o to chodzi - załóż rodzinę, spłodź dzieci, wychowaj je, daj im schronienie nad głową, środki do życia. Ale znikomej części ludzi to nie pasuje. Posiadają marzenia, które z wielu przyczyn są nieosiągalne. I nie mowię tu o takich, które są po prostu niemożliwe. Często takie cele pojawiją się w późnej młodości, kiedy jesteś w miarę ukształtowany psychicznie. A na niektóre marzenia jest już wtedy za późno. Bo trzeba robić przymiarkę pod przykładnego obywatela z pracą i rodziną. I taki człowiek nie musi mieć depresji, spotyka się ze znajomymi, chodzi do znienawidzonej pracy, bo wie, że nie ma innego wyjścia. I w końcu nie wytrzymuje, bo nigdy już nie znajdzie czasu albo możliwości na swoje plany. Podobno nigdy nie jest za późno, ale dla mnie to tylko puste słowa. Już nie wspomnę o problemach z fs. Bo ktoś może mieć za cel założenie rodziny i wychowanie dzieci, a z fs nawet tego nie osiągnie.
jeremiaszek, ja z kolei całkowicie zgadzam się z Tobą. Już myślałam, że jestem jedyna taka na całym świecie, która ma "nieschematyczne" marzenia, i dla której założenie szczęśliwej rodziny i znalezienie dobrej pracy nie jest gwarancją szczęścia. Niemal codziennie staram się to wytłumaczyć ludziom, z którymi przebywam, ale równie dobrze można by mówić do ściany.
A co się tyczy tego słynnego "nigdy nie jest za późno", dla mnie to też takie trochę słowa bez pokrycia. Właściwie można powiedzieć, że mam obsesję na punkcie przemijającego czasu, i straconych bezpowrotnie szans. Do tego stopnia, że bredzę ciągle o budowie jakiegoś wehikułu czasu i ludzie chyba przestają powoli traktować mnie poważnie.

ankharYa3 napisał(a):Ty tak serio?
Bardzo serio. Jak już wyżej wyjaśnił jeremiaszek, nie chodzi o lenistwo, tylko znużenie. Po co ciągnąć bez sensu coś, z czego i tak nic nie wynika?
Nie wiem w ogóle, skąd się wzięło w ludziach takie przekonanie, że życie to jakaś tam najwyższa wartość i dar. Tylko bez żadnej spiny, niech mi ktoś powie, czemu życie jest traktowane jak coś, no nie wiem, świętego (pytam ateistów, bo wiem, że jest ich tu całkiem sporo)? Jakkolwiek głupio to zabrzmi, życie przypomina mi do złudzenia jakąś hodowlę mrówek - śpimy, pracujemy, jemy, i potem wszystko od nowa. Gdzie jest w tym wszystkim miejsce na jakieś wyższe cele? I przede wszystkim, czemu tak niewiele osób ma potrzebę ten "mrówkowy" schemat przełamać?
no to realizuj "wzniosle cele" jesli "mrowkowanie" cie nuzy. Bardzo ladna inicjatywa
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14