PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy macie myśli samobójcze?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
Miałem czasami. I się zastanawiałem, czy ja naprawdę chciałem to zrobić, czy podświadomie tylko zwrócić na siebię uwage innych. Uważam, że życie jest spoko, ale nie dla osób, które się go boją. I myślę sobie "Dobra, to coś przeżyję, a w następnym się wyszaleje". Nie chciał bym też ranić rodziny. I boje się też tego, że spotkała by mnię kara za to co zrobiłem, i będe cierpiał bardziej niż za życia. Nie wierzę w to, że po śmierci jest nicość. Ale też trudno mi jest uwierzyć w niebo, bo wydaje się zbyt piękne. Lub będziemy błąkać się po ziemi całą wieczność. Może będziemy mieli wybór gdzie pójdziemy. W takiej sytuacji wybrał bym ponowne życie, ale w końcu jako normalny człowiek.
Od początku października mam znowu myśli samobójcze. Praktyczne dzień w dzień. Dwa tygodnie temu poszedłem na spacer w miejsce, gdzie jakiś czas temu był wypadek śmiertelny na pasach i zginęły dwie osoby. Patrzyłem z jaką prędkością jeżdżą samochody i ile tirów przejeżdża. Jednak po pewnym czasie ochłonąłem i wróciłem do domu. Od tamtego czasu dalej zmagałem się z odrzuceniem, które mnie bardzo boli. Teraz siedzę w łazience i nie mając siły znów płakać, zastanawiam się, gdzie jest granica...
W gorszych momentach życia miewam, że najlepiej by było jakbym nie istniała. Czasem się czuje takim problemem dla innych.
czasem myślę o śmierci, śmierć wydaje się najlepszym sposobem ucieczki od znienawidzonych ludzi
[Obrazek: 27545356_981014362064224_511891462118717...e=5AEF0D88]
Moje myśli samobójcze w ostatnim okresie są bardzo nasilone, do tego stopnia, że w niedzielę, siódmego stycznia postanowiłem się zabić. Na moje szczęście, kiedy to wieczorem wędrowałem po lesie poszukując odpowiedniej gałęzi na której mógłbym się powiesić usłyszałem ludzi, robili sobie jakąś tam imprezkę. Wystraszyłem się ich głosów, wystraszyłem się sam siebie i uciekłem z tego lasu. Skończyło się na zapiciu, pocięciu sobie rąk i rozwaleniu budzika.
Odkąd wróciłem ze szpitala staram się pracować nad sobą i myśli zaczęły objawiać się w inny sposób. Nie mam już ochoty zrobić sobie krzywdy, nie chcę umierać, ale myśli pojawiają się dalej. Zaczyna się od wewnętrznego niepokoju, spłyconego oddechu, następnie pojawiają się stany lękowe, później drgawki, na samym końcu wymioty. Po takiej serii nachodzi mnie natarczywa chęć zabicia się i paradoksalnie strach przed śmiercią. Po prostu boje się, że zrobię sobie krzywdę, nieświadomie.
Biorę pewien neuroleptyk, który pomaga przy takich atakach, ale nie wiem jak długo jeszcze to wytrzymam.

Użytkownik 22397

Tak. Pojawiły się gdy odeszła (samobójstwo) moja (była) dziewczyna. Przedtem nie miałem.
Zdarzają się. Dość często. To trochę jakby było się momentami obok siebie. Odczuwa się obojętność, co z tym kimś będzie. Gorzej, ze tym kimś jesteśmy my sami. To jak odkrycie swoistego braku celu. Sterownosci. Myśl, ze i tak nic się nie zmieni. I

Użytkownik 100618

Mam i nie mam pojęcia jak sobie z nimi poradzić. Mogę się zgłosić do szpitala, zamkną mnie tam, podadzą leki, po których nie będę nic ogarniać i mi przejdzie?
To jest za silne i sobie nie poradzę, potrzebuję pomocy...
Jeśli pójdziesz do szpitala z silnymi myślami samobójczymi, to potraktują Cie prawdopodobnie jak chorego i przykują do łożka, przygłupią lekami i odetną od życia. Może to jest jakieś wyjście na chwilę ale myślę, że dla kogoś wrażliwego może to być bardzo przykre być w takiej sytuacji.

Najlepiej pójdź na terapię jakąś. Nie zatajaj żadnych swoich odczuć i tam powinni Ci pomóc
Szpital odradzam. O ile nie masz dużego szczęścia, to potraktują Cię tam jak śmiecia. A już na pewno będziesz musiała czekać wiele godzin, aż ktoś się Tobą zajmie. Polska służba zdrowia służy do czekania.

Najlepiej rozwiązać przyczynę.
Codziennie myślę sobie, że fajnie by było nie żyć ale jednak nie jest tak źle żebym musiał się zabic.

Użytkownik 100618

Ja się przekonałam, że jest wielka różnica między myślami "fajnie by było nie żyć" a "już nie mam siły, to boli za bardzo, jutro idę do psychiatry po leki i zapiję wódą". Te drugie to u mnie tegoroczna nowość...
Takie ostre myśli samobójcze są niestety codziennością w dzisiejszych czasach. Swangoz częcściej młodzi ludzie nie radzą sobie z napięciem i uciekają w narkotyki, alkohol czy okalecznia ciała i duszy.

Ja też przechodziłem taki okres. Pamiętaj, że nawet jeśli robisz sobie krzywdę to musisz zostawić sobie furtkę, że któregoś dnia będzie lepiej. Czaję bardzo dobrze jak to jest, gdy Ci się wali cały świat. Masz mega chęć skrzywdzenia siebie za taki stan rzeczy i nie wymagam od Ciebie, abyś wyszła z domu i była uśmiechnięta ale drastyczne kroki zostaw w spokoju. Wypłacz się, ponarzekaj, pójdź na terapię, porozmawiaj z ludźmi, zwolmij albo przyśpiesz tempo życia, tylko nie rób niczego, czego mogłabyś żałować Ty albo Twoi bliscy :Stan - Uśmiecha się:
A mi sie wydaje ze na poczatku, warto by bylo ogarnac jakiegos innego druida. Bo z tego co pamietam to ten co masz to byl taki sredni. I z nim porozmawiac. Moze da ci jakies leki, moze jakas inna forma terapii. I nie sluchaj tego :Ikony bluzgi pierd:, jesli rzeczwiscie czulabys tak silne mysli samobójcze ze boisz sie ze sobie cos zrobisz to dzwon albo na telefon zaufania(poszukaj ktos tu wstawial w ktoryms watku) albo dzwon do szpitala.
 Pamietaj ze obiecalas mi taniec, a jeszcze sie boje nawet pomyslec o zapisaniu na kurs wiec troche moze minac nim sie bedziesz mogla wywiazac z obietnicy:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Użytkownik 100618

Ja Ci taniec musiałam obiecać gdy byłam na fazie, bo nie pamiętam. Inaczej - jak ktoś chce ze mną zatańczyć, niech się śpieszy, póki jestem na wolności w Wawie, o.

Doktorka bym zmieniła, ale terminy... do niego się można dostać szybko. Chyba go będę próbowała przekonać z powrotem na paroksetynę, bo nie wiadomo po co chce wpakować we mnie wszystkie leki z apteki. A paro działała kiedyś dobrze.
Mam myśli samobójcze, a może raczej o znikaniu w sensie fizycznym z tego swiata i może pojawienia się w jakimś zupełnie innym, lepszym. Boję się bólu i braku oddechu. Ileż to razy obmyślałam plan, zabić się ale jak? Rzucić pod samochód? Utopić? Kiedys sie juz topiłam, całkiem niechcący i nie chciałabym powtarzać. Strasznie niemiłe uczucie. Leki? Kiedyś połknęłam jakieś prochy mojej matki, ale przestraszyłam się i poszłam wyrzygać. No może gdybym się postanowiła zapić to byłby skutek właściwy, ale od ponad roku postanowiłam nie pić, bo pomyślałam, że może dzięki temu coś się polepszy. Paradoksalnie gdzieś tam jeszcze musi się tlić nadzieja, że może kiedyś będzie lepiej, bo decyzja byłaby przecież już bez odwrotu.
Ale zamykam się w sobie, w czterech ścianach, albo czasami idę do lasu oddychać. Ludzi unikam i często nie lubię, Męczą mnie kontakty z ludzmi. Dobrze, że muszę pracować i jeszcze potrafię, bo gdyby nie to, to pewnie rozpuściłbym się w tych czterech ścianach.
Juz nie mam. Ot tak.
Rok temu miałem, teraz cisza w temacie :Stan - Uśmiecha się:
Ostatnio się czasami zdarzają, kiedy pustka i poczucie braku sensu stają się nie do zniesienia, ale ciągle mam nadzieję, że kiedyś poczuję ulgę związaną z poprawą. Obawiam się, że takiej ulgi nie będę miał okazji poczuć, jeśli się usunę. Zresztą... myśli związane z reakcją rodziny, a w szczególności siostry skutecznie mnie zniechęcają przed rozwiązaniem ostatecznym.
Czasem chciałabym zniknąć z tego świata. Po zniknięciu już nic bym nie czuła, więc nie wiedziałabym, czy moja decyzja byłaby dobra czy zła. Reakcja otoczenia mało co mnie obchodzi, bo po moim zniknięciu i tak bym nie poznała ich reakcji. Chciałabym, że dobrowolne dawstwo organów za życia było dozwolone - chcę umrzeć, a wiem, że jestem zdrowa, więc ktoś może skorzystać ze świeżych organów. Mam nadzieję, że nie przypominałoby to transplantacji z "Sensu żcycia wg Monty Pythona" :Stan - Uśmiecha się:. Jak na razie samobójstwo rozważam tylko teoretycznie.
Pytanie za 100 punktuf.

Można czuć się dobrze i mimo to rozważać samobójstwo?
Samobójstwo się chyba rozważa tylko wtedy, kiedy tak bardzo nie daje się rady z życiem i emocjonalnym cierpieniem, że nie widzi się innego rozwiązania, albo po prostu chce się jak najszybciej od powyższych uwolnić, bo zły stan utrzymuje się w subiektywnym odczuciu już nieznośnie długo. Także mi się wydaje, że przy dobrym samopoczuciu to chyba się nie zdarza. No ale słyszałem gdzieś, że czasami ludzie po podjęciu takiej decyzji, mają niespodziewanie dla otoczenia dobry nastrój, bo jak się później okazywało wiedzieli, że niedługo pozbędą się tego całego psychicznego obciążenia. Nie wiem czy to prawda.
Nom, nie wiem, bo tak ostatnio sobie myślę, że nawet jak czuję się generalnie dobrze to o samobójstwie myślę, bo no właśnie nawet jak czuję się dobrze, to zwyczajnie kompletnie nie widzę się w tym życiu. No i tak, jak mam zjazd to wiadomo nabierają na sile, ale jak generalnie samopoczuciowo jest ok, to pomysł i tak całkiem nie znika. Bardziej na zasadzie rozpatrywania takiej możliwości jako realnego wyjścia i rozwiązania swojej sytuacji, aniżeli myślenie spowodowane jakimś wielkim cierpieniem. Kto mnie lepiej zna wie jakie mam podejście do wielu spraw i wie, że generalnie nie jestem z tych osób które, widzą w życiu jakiś przymus, a w samobójstwie coś czego kategorycznie powinno się unikać. Może to właśnie z takiego :Ikony bluzgi grzybek: światopoglądu też wynika, serio nie widzę powodu dla którego miałbym chcieć kopać się ze sobą całe życie, w momencie kiedy i tak nie mam kompletnie żadnego pomysłu na to życie. Z jednej strony generalnie nie lubię swojego życia, z drugiej, zmieniać go też mi się nie chce, w takim wypadku jedynym w miarę sensownym rozwiązaniem, które by mnie jakoś satysfakcjonowało, jest właśnie samobójstwo.
Asertin biorę od 3 mesięcy i żadnych myśli samobójczych
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14