PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Dyskoteki i imprezy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
socjopatkaa napisał(a):To, że pije się do upadłego, ze później nic nie pamiętają? Milion lasek, które czekają tylko na seks, i napaleni faceci? Dla mnie to jest conajmniej beznadziejne.
Akurat dla zdrowego człowieka to co podałaś to są uniwersalne zalety.
Na pewno może razić sposób w jaki się ludzie w klubach prezentują oraz lans ale wątpię czy istnieje osoba, która nie posiada popędu seksualnego. A alkohol pomaga pozbyć się oporów, które występują nawet u normalnych ludzi. Ludzie nie potrafią się bawić bez alkoholu. Widziałaś kiedyś białe wesele? Ludzie się po kątach chowają żeby coś wypić bo nie dają rady...

socjopatkaa napisał(a):Wole poczytać dobrą książkę lub spędzić czas z moim konikiem.
Z tym konikiem trochę dziwnie zabrzmiało jakbyś była jakąś księżniczką ale spoko :Stan - Uśmiecha się:

Cytat:BTW. Właśnie sobie przypomniałem jak kiedyś jeden koleś pytał się znajomych czy do klubu bierze się kanapki Wesoly Jakby ktoś się wybierał po raz pierwszy to oświadczam, że kanapek lepiej nie brać
:-D

stap!inesekend napisał(a):
zxc napisał(a):Większość Polaków bez alkoholu nie potrafi się bawić a jak myślisz dlaczego.
Bo są żałośni?
Dosyć skrajna opinia. To tak jakbym widział fobika i bym twierdził, że nie jest sympatyczny bo się nie uśmiecha (przykład). Jak alkohol wspomaga zabawę to można wypić ale z umiarem.
To była celowa hiperbolizacja z mojej strony.
Jasne ,że ludzie piją po to ,aby się rozluźnić. Tylko ,że moje bazowe spięcie się jest większe przed piciem ,niż być powinno i rozluźnienie po piciu jest mniejsze ,niż być powinno. Generalnie ciągła kontrola większa ,niż być powinna. Ale to nic ,koniec użalania się. Co do tego ,że tam są sami chętni na seks i napaleni to można dojść do wniosku ,że przyszli właśnie dla seksu. A co w seksie jest fajnego? To już prywatna sprawa każdego z osobna. Jedni wolą ustawki ,a inni filharmonie. Każdy z czegoś co robi i lubi bierze coś dla siebie.
Ho ho ho, byłam królową parkietu bez alkoholu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Co ja robię na tym forum :3
Sam się zastanawiam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Za dyskotekami nie przepadam, a do domówek chyba mam pecha :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Na dyskotece pod koniec "zielonej szkoły", prawda, trochę poskakałam, pomachałam rękami, ale jakoś tego klimatu nie poczułam. W ogóle nie słucham muzyki, przy której da się jakoś pobujać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A na wszystkich szkolnych imprezach muzyka to wiadomo - dno. Więc, jeżeli już musiałam iść na jakąś imprezę szkolną to zazwyczaj albo się gdzies ukrywałam albo udało mi się jakoś z niej niespostrzeżenie wydostać. Tańca też samego w sobie nie lubię, ogłuszającej muzyki też. Sama też nigdy nie organizowałam żadnych imprez, bo nie lubię tłoku w domu. Nawet jak tylko rodzina się zjeżdża, ja zazwyczaj uciekam do pokoju, bo nie potrafię wytrzymać w jednym pomieszczeniu z więcej niż 3-4 osobami. Aż się boję sezonu na osiemnastki... :Stan - Niezadowolony - W szoku:
W moim przypadku, w grę wchodzą tylko domówki z dobrze znanymi sobie osobami, których jest garstka.

Pojawienie się "obcych" powoduje u mnie duży niepokój i dyskomfort. A zamiast dyskotek wybieram puby i ciche melinki. Hucznych libacji nie jestem w stanie zdzierżyć. Stąd też nie byłam na ani jednej osiemnastce, kiedy był na nie sezon swego czasu i sama nie wyprawiałam nigdy urodzin...
Bright napisał(a):W moim przypadku, w grę wchodzą tylko domówki z dobrze znanymi sobie osobami, których jest garstka.
W moim przypadku również. Chociaż w ostatnim czasie bardzo rzadko. Dawniej bywało jednak częściej. Jeździłem też na koncerty, festiwale. To chyba dowód na to, że moja fobia była kiedyś jednak słabsza. A może nie byłem jej tak świadomy, jak teraz...
Oj pamiętam koszmarne domówki, gdy nie wiedziałąm, czy jestem mile widziana i o czym gadać z tymi obcymi ludźmi, ale teraz byłam na bardzo fajnej. Głównie dlatego, że bardzo lubię osoby, które ją zorganizowały i czuję się dobrze w ich towarzystwie (a to nie zawsze idzie w parze), więc miło było zobaczyć ich kochane gębusie. Wiecie, domówka typu herbatka, ciastko, sałatka:] ALE spóźniłam się 3 godz i cała moja zabawa trwała 2:] A wiadomo, że im krócej, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że się atmosfera skwasi czy sił na towarzyskie gimnastyki zabraknie.

W pt nie dałam rady wyjść do klubu, choć też z osobami, które bardzo lubię. Odwlekałam moment wyjścia do tego stopnia, że o 23 musiałam zadzwonić, że sorry ale nie pojawię się, a adrenalina związana z całą akcją trzymała mnie pół nocy bez snu:Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Boże... panicznie boję się klubów, a jak się przełamię, przechodzę nieopisane tortury i wracam do domu zdołowana. To może lepiej jednak nie pchać się tam, nie?
ostnica napisał(a):Boże... panicznie boję się klubów, a jak się przełamię, przechodzę nieopisane tortury i wracam do domu zdołowana. To może lepiej jednak nie pchać się tam, nie?

To nie jest proste pytanie. Ciężko pogodzić się z tym ,że to co dla innych jest radością ,dla nas jest torturą. No i unikanie to najskuteczniejszy jeśli chodzi o redukcję lęku mechanizm ,ale zarazem dający z czasem najwięcej smutnych konsekwencji ,łącznie z tą ,że już nigdy nie pójdziesz do żadnego klubu. Gdzieś pisałaś ,że wybierasz się na terapię. Może na terapii przepracuj w jakiś sposób swoje lęki odnośnie własnie wychodzenia do klubów. Odnoszę wrażenie ,że oddawanie coraz więcej pola fobii wiąże się z jej ciągłym postępowaniem, narastaniem i ewoluowaniem. No ,ale z drugiej strony rozumiem bezsens robienia na siłę czegoś co powinno być przyjemnością. Na siłę to można pole zaorać ,ale jedzenie truskawek ,gdy jesteśmy na nie uczuleni jest zwyczajną głupotą. Chyba ,że istnieje szansa na odczulenie się.
Ja w stosunku do klubów jestem takim wielbłądem nienawiści http://www.youtube.com/watch?v=4JUGWMrapkw wybiorę się raz na rok tylko po to żeby przypomnieć sobie jak bardzo tego miejsca nienawidzę
O szlag, zaliczyłam obchody Dnia Kobiet. Spęd z całej instytucji do kawiarni: ciasto, wino, kawka, bony:Stan - Uśmiecha się: Sztuczne uśmiechy, nerwowe rozmowy. Wszyscy to kochamy:Stan - Uśmiecha się: Zamieniłam kilka zdań siląc się na spontaniczność, wsunęłam i zabrałam, co moje, i chodu. Nie wiem, czy cieszyć się, że większość programu imprezy zaliczyłam, czy martwić się, że jest gorzej niż myślałam, że będzie.

@ uno, dałeś mi do myślenia.
Nie, nie cierpię, nie chodziłam często na dyskoteki. Jak byliśmy na wczasach odbywały się jakieś dyskoteki, mnie jakoś ominęły wszystkie, w samochodzie czytałam książkę, w hotelu czytałam książkę, nawet na plaży czytałam książkę, jakoś tak się składa, że nigdy się nie bawiłam na imprezach, taka nudna jestem, tylko obowiązkami się zajmowałam.
Nigdy nie byłam na dysce-imprezie.
I jakoś nie chce być :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Lubię i czasami wpadam tu i tam, ale raczej w lokalach ze spokojniejszą muzyką.
dyskoteki to jakaś nieopisana nigdy w słowach tragedia. Po co? Pcha się tam jakieś bydło, wszyscy chcą się jakby lansować i do tego napaleni. Moim zdaniem jest to żałosne. Owszem, kiedyś czasami zdarzyło mi się pójść, ale bez alkoholu bym tam nie wytrwała, zawsze wtedy łapie mnie takie swoiste obrzydzenie do ludzi i robi mi się niedobrze (nie to, żeby tylko w klubie - jak jadę autobusem, bardzo często towarzyszy mi to odczucie). Do klubów nie chodzę już od dłuższego czasu (pomijając fakt, że przez ostatnie 3 lata w ogóle ciężko mi się wychodzi gdziekolwiek), bo nie widzę w tym żadnego sensu, tylko się tam męczę, stresuję, odczuwam dyskomfort, do tego rzucają się na mnie jacyś ludzie, wszyscy chcą nawiązywać jakiś bliższy kontakt i jedynie utwierdzam się w przekonaniu, że gatunek ludzki jest doprawdy beznadziejny.

Użytkownik 7017

@jackie ludzie chodzą na dyskoteki dla rozrywki. By oderwać się od swojej rzeczywistości, pracy, szkoły i móc sie wyszaleć. I właściwie to najlepiej jak jest najwięcej ludzi, bo wtedy nikt się nie zastanawia nad sensem tego, tylko wszyscy się bawią, włącza się taki instynkt stadny. Ale rozrywka raczej jak każda inna, co kto lubi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Pewnie trafiałaś na takie dresiarskie speluny xD ale w klubach są różne imprezy dla róznych ludzi z różną muzyką. Takie wixy kojarzą nam się z dresiarnią i patologią ale myślę że ten trend powoli odchodzi do lamusa. W większości klubów w jakich byłem widziałem normalnych studentów albo jakichś niegroźnych hipsterów, więc raczej bym tak nie demonizował tego, trzeba trafić na odpowiednią imprezę z odpowiednim nastawieniem i wtedy jest si. hehe
no właśnie kiedyś bywałam na wielu imprezach, i nie mówię właśnie o takich dresiarskich spelunach:Husky - Podekscytowany: tylko o przeróżnych, normalnych dyskotekach, z różną muzyką, i na każdej wyglądało to mniej więcej tak samo, więc swoje zdanie na ten temat już mam i raczej go nie zmienię :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: poza tym na każdej ktoś się do mnie przystawiał, a tego jako fobiczka nie lubię, dlatego w ogóle zrezygnowałam z chodzenia do klubów. Jeżeli ludziom dobrze spędza się czas w ten sposób, to okeej, ale ja to uważam za zbyt trywialne trwonienie czasu (uważam to po prostu za głupie hah)
Kiedys byłam zajarana imprezami, zwłaszcza tymi anonimowymi gdzie mozna poznac jakiegos nieznajomego, potem przerzuciłam sie na puby, teraz jezeli zdarza mi sie gdzies wyjsc to raczej w ciagu tygodnia, jakos nie przepadam za tłumami, pewnie ma to tez duzo wspólnego z tym, ze przez ostatnie kilka lat byłam barmanką. Nocne zycie znam od podszewki jako klient i jako obsługa, zdecydowanie wole byc klientem.
Na poczatku myslałam, ze bycie barmanka otworzy mnie bardziej na ludzi, niby nie mam problemów z jakas barową gadką, ale po jakims czasie po prostu zaczełam nienawidzic ludzi.
Nadal jednak jak wychodze "na miasto" to mam takie mieszane uczucia, taki strach z podekscytowaniem.
nigdy nie chodziłam na imprezy, byłam tylko na kilku szkolnych balach w podstawówce i też na kilku Sylwestrach, teraz idę na bal karnawałowy i nie wiem jak się ubrać, nie mam żadnych ubrań na takie bale, powinnam pójść w sukience, mam tylko jedną sukienkę, więc wybór jest prosty, lubię tańczyć i już ćwiczyłam przed lustrem jeden układ taneczny, mam nadzieję, że mi dobrze wyjdzie.
Lubię, ale nie chodzę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Wybieram się wybiera i wybrać nie umie na np dyskotekę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Nie lubię, może gdybym chodziła to zwiększyłabym grono znajomości i poznawałabym ludzi przez innych ludzi. Tylko co mi po powierzchownych znajomościach. Jakoś imprezy mnie nie bawią.
Chodzę a mało lubię, zazwyczaj nie umiem się wyluzować tak jak inni i tylko drażni mnie widok totalnie wygłupiających się znajomych.
Nigdy nie lubiłem, najpierw ze względu na taniec, którego nie znosiłem choć muszę przyznać, że dwie dziewczyny mnie wyciągneły do tańca spod ściany. Obie się pytały czy chcę z nimi chodzić, a ja w ogóle nie wiedziełem o co im chodzi, ach ta podstawówka :-D . Nawiasem mówiąc, parę lat potem jedna z tych dziewczyn dzwoniła i proponowała mi jakieś badziewne ubezpieczenia czy coś... a niedawno sobie uświadomiłem, że chyba poprostu chciała się spotkać... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Ale wtedy i tak juz byłem zamkniętym w sobie zakompleksionym gościem. Od podstawówki nigdy na żadnej dyskotece nie byłem bo i po co
Wielokrotnie próbowałem pójść, ale ze stresu nie mogłem nawet zbliżyć się do żadnego klubu.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13