Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Własne wesele to nie przymus.
Można mieć bez wesela ślub.
Dla mnie wesele to strata hajsu nic więcej, za to można kupić jakiś fajny sprzęt do domu, wyjechać na wakacje... etc etc...
Moja siostra dokładnie tak zrobiła. Ślub bez wesela. Mieli tylko świadków. Chociaż powodem nie była fobia, tylko perspektywa łatwiejszego życia w Niemcach. No i pieniążki rzecz jasna.
Większość ludzi robi wesela na pokaz, przynajmniej w mojej okolicy
Mam 2 zaproszenia na wesela i oczywiście nie pójdę
Do mnie rodzina się nie przyznaje więc na wesela zapraszana nie jestem
Dla mnie to lepiej bo nienawidzę wesel, alkoholu i głośnej muzyki.
A mnie brachol nie chciał na świadka. Ciekawe czemu?
Eh trzeba bylo chodzic na wesela i na kazdym nawalic sie jak bela, w sumie za malo alkoholu bylo w moim zyciu, gdybym wiecej chlal wszystko moze potoczylo sie inaczej
Piekarnik, masz zostać świadkiem? Wycofaj się, zanim będzie za późno!
Nie wyobrażałbym sobie bycia świadkiem. Przecież od samego początku ślubu muszą ciągle coś robić i być w centrum uwagi.
o czym tu wiele gadać, asertywność się kłania, mówi się "nie" i nigdzie się nie idzie, o czym tu więcej rozmawiać?
Można też wyjechać za granicę i problem z głowy
Muszę się pochwalić. Pierwszy raz odmówiłem pójścia na wesele. Nie musiałem nawet podawać powodu. Wystarczyło powiedzieć, że mi nie pasuje.
Tylko znów pretensje od mamy "jak to ci nie pasuje, przecież od miesiąca wiedziałeś... to nie wypada...". Udało się nie idę. Zrobiłem to. Jestem z siebie dumny.
Bonusy:
+10 do pewności siebie
+15 do zadowolenia
(17 Maj 2017, Śro 16:17)Caveman27 napisał(a): [ -> ]Muszę się pochwalić. Pierwszy raz odmówiłem pójścia na wesele. Nie musiałem nawet podawać powodu. Wystarczyło powiedzieć, że mi nie pasuje.
Tylko znów pretensje od mamy "jak to ci nie pasuje, przecież od miesiąca wiedziałeś... to nie wypada...". Udało się nie idę. Zrobiłem to. Jestem z siebie dumny.
Bonusy:
+10 do pewności siebie
+15 do zadowolenia
Teoretycznie to jakiś sukces w walce z fobią, wykazałeś się asertywnością z czym mamy problem. Z drugiej strony zostałeś w jakiś sposób wyróżniony przez osobę która Cię zaprosiła, wiem jak ciężko jest kogoś zaprosić na wesele. Sam kiedyś odmówiłem komuś towarzystwa i czułem się strasznie, ale też doświadczyłem odmowy, przykre trochę :c-placze: :c-poddajesie:
Ja lubię wesela, ale tylko te wyprawiane przez członków najbliższej rodziny, bo wtedy znam większość osób i czuję się wśród nich dość swobodnie. Choć wiadomo, że skrępowanie jednak też mi towarzyszy, nie uczestniczę w tych głupich zabawach, wychodzę z sali, gdy następuje rzucanie welonu, nie tańczę z obcymi. Głównie siedzę przy stole i popycham jakieś głupoty z ciotkami. Lubię takie imprezy, bo zawsze coś ciekawego można zaobserwować i nigdy nie obywa się bez przygód
Kiedyś jechaliśmy na wesele, które miało się odbyć w innym mieście. Cała rodzina została upchana do jednego autokaru. Jechaliśmy 5 h. Ojciec pana młodego wpadł na pomysł, by uczcić zaślubiny już w drodze. Ludzie pili przez całą drogę i skończyło się to tak, że chrzestny pana młodego usypiał w pierwszej ławce i nie mógł wstać z kolan po podniesieniu
Niezły był ubaw
W mojej rodzinie szykuje się kolejne wesele, syn brata ciotecznego, syn mojego chrzestnego żeni się. Super. Pójdę i będę pośmiewiskiem rodziny, sama, bez faceta, wszyscy będą się ze mnie śmiać. Nie wiem jak ja to przeżyję. Nie wiem czy będę tańczyć, być może nie. Muszę się jakoś prezentować, to najważniejsze. Przefarbuję włosy na kolor płomienna czerwień, na taki kolor:
https://zapodaj.net/910d5e8dab9bc.jpg.html, założę taką sukienkę:
https://zapodaj.net/d654467e91de7.jpg.html, buty: kolorowe baleriny.
Zazwyczaj unikam wesel w rodzinie - wtedy wychodzę na jeszcze większego "dzika" niż jakbym pewnie tam poszła
2 razy byłam na weselu sama. Jedno to wesele koleżanki ze studiów - było dużo młodych ludzi, grupka znajomych ze studiów i nawet kilka osób też było samych. Dużo alkoholu i mało jedzenia, do tego upał i już na początku wszyscy się dość mocno spili i w sumie nikt już na nic nie zwracał uwagi. Atmosfera była luźna, brak kamery, także jakoś poszło. I w sumie nawet dobrze się bawiłam. Drugie wesele było w rodzinie, rok temu i to zaraz po studiach. Tam już było nieco gorzej, ale jakoś do przeżycia. Nawet nikt głupich pytań nie zadawał, może dlatego, że było to wesele w rodzinie od strony mamy, z którą jestem w bliższych relacjach i gdzie po prostu lepiej mnie znają i nie są tacy wścibscy (od strony ojca w tym względzie jest dramat i ostatnio byłam u kogoś od nich na weselu chyba z 10 lat temu i nie wspominam je najlepiej). We wrześniu szykuje mi się kolejne wesele koleżanki ze studiów, takiej dość bliskiej, przez 2 lata magisterki w sumie tylko z nią miałam jakiś kontakt. Po studiach na kilka miesięcy się urwał, więc się zdziwiłam, że w ogóle mnie zaprosiła. Z tego co mi mówiła, nie mam się co przejmować, bo będzie kilka osób bez pary. I niby spoko, bo ja tam nawet wesele takie nie w rodzinie lubię (na początku jest sztywno, a później jakoś leci no i nikt mnie w sumie nie zna, to się aż tak nie stresuje jakimś durnymi pytaniami), tylko trochę smutno jest, że kolejne wesele znowu bez pary i trzeba udawać, że się nie przejmuję i mi to nie przeszkadza. Pewnie bym sobie kogoś na doczepkę znalazła, ale po studniówce jestem zrażona do takiego parowania przez znajomych jak się kogoś za dobrze nie zna
Miesiąc temu mój brat miał dziesiątą rocznicę ślubu, zrobił z tej okazji małą imprezę w lokalu. Mimo, że znałem wszystkich gości przynajmniej z widzenia, to siedziałem na swoim krześle dosłownie sparaliżowany lękiem nie wiadomo przed czym. Miałem ogromny problem choćby wstać do toalety, do której musiałem przejść przez parkiet do tańczenia. Sam się po sobie nie spodziewałem takiego paraliżu, przed imprezą byłem dobrej myśli. Teraz w październiku czeka mnie wesele kuzynki, połowy gości nie znam, a picie alkoholu jak zwykle odpada.
Nie lubiłam wesel, do wczoraj.Poszłam trochę z obawą, a bawiłam się super.Już się nie mogę doczekać kolejnego wesela
Ja też nie znoszę wesel. Byłem na jednym, ale dość szybko wymyśliłem jak się stamtąd ulotnić. Nażarłem się, zrzygałem i o 1 już byłem w domu
[polewanie wódki]
ja: nie, dziękuję
typ1: na pewno?
sytuacja powtarza się kilka razy, w końcu nie wytrzymuję:
ja: nie mogę pić, biorę silne psychotropy
typ2: no to może wina?
Ewakuacja nastąpiła ok 19:00
Są ludzie i parapety
Tak jest właśnie na typowym weselu Januszy. Pić wódkę to mus i tyle.
Od rana trzy Laremidy, dwa Afobamy i już na weselu sporo wódki, mimo że od kilku lat nie piłem i przetrwałem, a pod koniec nawet dobrze się bawiłem. Duża to zasługa tego, że siedziałem w towarzystwie rodzeństwa. Potańczyłem trochę z bratową, troszeczkę z siostrą. Bardzo czułem brak osoby towarzyszącej, ale nie było tragicznie. Teraz tylko poprawiny przede mną, ale jestem dobrej myśli.
gdybym poszła, mając silną fobie, to pewnie opychałabym się wszystkim zjadliwym, co na stole, przesiadając się z krzesła na krzesło do kolejnych dobroci (wyżarłszy ? swoje) edit: dla mnie jedzenie to akurat przyjemnosć, wiec nie robilabym tego z nudów, ale z silna fobia robilabym pewnie tylko to
pewnie juz to pisalam, ale co za róznica
Ja ogólnie nie lubię wesel, chociaż na ostatnim od połowy wieczoru bawiłem się niesamowicie dobrze. Wcześniejsze wesela to raczej porażka, wiecznie zdenerwowany, napady paniki i jak koleżanka wyżej napisała duuużo w+
z nerwów i nudów
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13