PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy macie znajomych lub przyjaciół?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Martwy napisał(a):Trzeba próbować bardzo mocno.

Ciekawe...

A co do udzielania na forum jakoś mi to nie idzie
Bo to jest ciekawe duchu125. Spotkaj się z kolegami i koleżankami z forum.
W najbliższej okolicy chyba nie ma żadnych spotkań...
Moja "przyjaciółka" powiedziała kiedyś, że nie jestem inteligentna. Nie usłyszałam tego od niej wprost, ale powiedziała to w bardzo małym gronie i raczej nie chciała, żebym to usłyszała, bo wiedziała, że może być mi przykro. No cóż, dowiedziałam się o tym i od tamtej pory w zasadzie mam fobię społeczną. Co najzabawniejsze nadal mam z tą dziewczyną bardzo bliski kontakt ... :Stan - Uśmiecha się:
Mam znajomych, nie wiem co robię na forum. Proszę mnie zbanować
Możesz sama to zrobić. Wystarczy zmienić w opcjach email na nieistniejący, konto się zablokuje i nie będziesz miała jak kliknąć w link aktywacyjny, który zostanie wysłany na nieistniejący email.
Znajomi z którymi utrzymywałam jako taki kontakt wyjechali do innego miasta. Ostatnio byli mnie odwiedzić, ale ja odmówiłam spotkania. Bałam się. No i tak to wygląda. Strach ze mną wygrywa przez co nie mam praktycznie znajomych. Mam wrażenie, że nie pasuję do ludzi których spotykam i jestem jakaś inna. Boję się ich opinii. Nie ufam sobie samej.
Niby mam, ale czuję jakbym nie miała, gdy pisze jakąś wiadomość o spotkanie to jestem np. ignorowana, nie wiem po co ktoś zabiegał kiedyś o znajomość ze mną żeby teraz ignorować moje telefony i wiadomości, rozumiem, że może być problem aby napisać zdanie po chińsku ale po polsku, że się nie ma czasu? I tymbardziej mnie to denerwuje, że ja zawsze przystawałam na każdą propozycję, a do mnie to nawet odpisać nie można:-/
Niewiem3, bo tacy są ludzie, paskudni. Dlatego nie lubię ludzi. Nie ogarniam ich. A trafić na takiego co się go da ogarnąć to graniczy z cudem.
Mam jednego najlepszego, reszta to znajomi :Stan - Uśmiecha się:
Nope, 17 lat na karku - ludzie nigdy nie beda bardziej otwraci niz teraz, czasami smieje sie z braku swoich umiejetnosci spolecznych :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
17 to nie... studia to najlepszy czas na dobre znajomości, to już trochę mądrzejsi ludzie a nie dzieciaki.
Mam, albo raczej miałam. Nie dbam o relacje. Wysłałam swój nowy numer dziewczynie, którą przez długi czas uważałam za przyjaciółkę. Potraktowałam ją wcześniej sporą dawką obojętności. Nie wiem, czy na jej miejscu bym odpisała. Zostanę sama na własne życzenie. Nawet mi nie jest siebie żal. Po prostu kiedyś może być bardzo smutno.

Wielu rzeczy nie potrafię. Czegokolwiek, co wymaga wysiłku i mój świat się nie zawali, jeżeli natychmiast tego nie zrobię.
Mam. Tak naprawdę im więcej postów na forum czytam, tym więcej rodzi się we mnie wątpliwości co do mojej osoby i moich zaburzeń :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Zaczynam nawet mieć poczucie winy i sama już nie wiem co jest ze mną nie tak.

Mam 2 cudowne przyjaciółki. Z jedną znamy się od dziecka, z drugą poznałyśmy się wiele lat temu, ale za to było intensywnie i emocjonalnie, więc się nasza przyjaźń mocno zazębiła, że tak to nazwę. Obie jednak mieszkają baardzo daleko. Jednak nawet jeśli mamy kontakt telefoniczny i chęć i siłę by siebie słuchać i wspierać, to przecież mamy swoje odrębne życia, zainteresowania, cechy, które też nie zawsze są podobne, co bywa, że utrudnia zrozumienie. Tą siłę do ciągłego wspierania też nie zawsze sie ma, bo przecież kazdy ma swoje własne problemy i nie zawsze jest w stanie dźwignąć też troski tej drugiej osoby. Ja często czuję, że naginam granice ich cierpliwości i wtedy, dla dobra przyjaźni wycofuję się z moimi problemami.
Mam kilkoro sprawdzonych znajomych. Jest to ok. 4 - 6 osob. Wiem, że są to ludzie godni zaufania, wartościowi. Nie potrafię jednak wejść z nimi na jakiś wyższy szczebel relacji. Czasem czuję się tak, jakbym w środku była dużo gorsza niż na zewnątrz i chyba boję się, że z czasem uznaliby, że jednak nie warto było sobie mną glowy zawracać... chyba o lęk przed odrzuceniem mi tu chodzi...?...
Spotykam się z tymi ludźmi raz na parę tygodni/miesięcy. Utrzymujemy kontakt na stalym poziomie, ale nic nie rozwija się dalej.
Nie wiem czy to normalne relacje czy już skrajne?

Mąż pracuje non stop (no bo ja na czterech siedzę, więc ktoś musi to ogarnąć), wraca poznymi wieczorami i... choć często zęby zagryza to wiem, że ma nie raz serdecznie dość.

Mój problem to ludzie obcy, z którymi zmuszona jestem wejść w relację. Najgorzej jest jeśli wiem, że to będzie przygoda na dłuższy czas, jak np. praca, kursy jakieś itp.
Tutaj totalnie leżę i kwiczę.
Masakra.

To jestem tym fobikiem czy nie? Jakie są w końcu kryteria?
Nadir napisał(a):Tylko kolegów z pracy, prywatnie nie mam nikogo...
Zawsze jrst możliwość spotkania się z nimi prywatnie, po pracy.
magadu napisał(a):Mam 2 cudowne przyjaciółki. Z jedną znamy się od dziecka, z drugą poznałyśmy się wiele lat temu, ale za to było intensywnie i emocjonalnie, więc się nasza przyjaźń mocno zazębiła, że tak to nazwę. Obie jednak mieszkają baardzo daleko. Jednak nawet jeśli mamy kontakt telefoniczny i chęć i siłę by siebie słuchać i wspierać, to przecież mamy swoje odrębne życia, zainteresowania, cechy, które też nie zawsze są podobne, co bywa, że utrudnia zrozumienie. Tą siłę do ciągłego wspierania też nie zawsze sie ma, bo przecież kazdy ma swoje własne problemy i nie zawsze jest w stanie dźwignąć też troski tej drugiej osoby. Ja często czuję, że naginam granice ich cierpliwości i wtedy, dla dobra przyjaźni wycofuję się z moimi problemami.
Mam kilkoro sprawdzonych znajomych. Jest to ok. 4 - 6 osob. Wiem, że są to ludzie godni zaufania, wartościowi. Nie potrafię jednak wejść z nimi na jakiś wyższy szczebel relacji. Czasem czuję się tak, jakbym w środku była dużo gorsza niż na zewnątrz i chyba boję się, że z czasem uznaliby, że jednak nie warto było sobie mną glowy zawracać... chyba o lęk przed odrzuceniem mi tu chodzi...?...
Spotykam się z tymi ludźmi raz na parę tygodni/miesięcy. Utrzymujemy kontakt na stalym poziomie, ale nic nie rozwija się dalej.
Nie wiem czy to normalne relacje czy już skrajne?

Mąż pracuje non stop (no bo ja na czterech siedzę, więc ktoś musi to ogarnąć), wraca poznymi wieczorami i... choć często zęby zagryza to wiem, że ma nie raz serdecznie dość.

Mój problem to ludzie obcy, z którymi zmuszona jestem wejść w relację. Najgorzej jest jeśli wiem, że to będzie przygoda na dłuższy czas, jak np. praca, kursy jakieś itp.
Tutaj totalnie leżę i kwiczę.
Masakra.

To jestem tym fobikiem czy nie? Jakie są w końcu kryteria?


Polecam ten test: http://www.firia.pl/testy-psychologiczne...za-online/
Wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że masz fobię społeczną. Jako takich kryteriów nie ma, ale generalnie polega ona na lęku przed odrzuceniem i krytyką. To naturalne, że boisz się szkoleń - mam podobnie - podczas takich spotkań sprawdzane i testowane są twoje umiejętności, a ostatnią rzeczą jaką bym chciała, to żeby ktoś publicznie mi powiedział, że jestem za mało inteligentna w porównaniu do reszty i wogóle to on nie wie, jakim cudem się tu znalazłam.

Odnośnie przyjaciół, to wydaje mi się, że więź, która łączy te kilka osób istnieje własnie po to, aby się wzajemnie wspierać i podbudowywać. Tylko, że w naszym przypadku nie jest to takie proste. Ciągłe zastanawianie się co ktoś pomyśli, analizowanie najmniejszego kroku, gestu, skierowanego w naszą stronę jest strasznie męczące i stresujące, wiem to sama po sobie. Skoro tak strasznie przejmuję się wszystkim wokół, to praktycznie niemożliwym na ten moment dla mnie jest poprowadzenie rozmowy, nawet z kimś kogo dobrze znam, na temat moich problemów. Za bardzo boję się reakcji drugiej osoby, nawet nie samego wyśmiania, ale chyba przede wszystkim obojętności.
Dziękuję, zaraz sobie zrobię ten test.

Ja się szkoleń nie boję, tylko jestem przerażona.Nie jestem w stanie na takich funkcjonować.
Mój pierwszy kurs angielskiego, zakonczyl sie wypiciem w pojedynke butelki wina. Moj maz musial sie dobijac zeby wejsc do domu. Bylo to lata swietlne temu i zdarzylo mi sie jeden jedyny raz... na szczescie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Drugi kurs (na ktory odwazylam sie pojsc po wielu latach) skonczyl sie dla mnie w polowie trwania, a nawet chyba nie, kiedy to trzeslam sie doslownie cala wsrod 15 osob i nie wiedzac co robic machalam jak opetana noga zeby udawac, ze chce mi sie do kibelka. Pewnie wiekszosc zastanawiala sie dlaczego po prostu nie pojde, ale ja bylam sparalizowana mysla, ze mam teraz przy wszystkich wstac. Trzeci kurs... wlasnie sie zapisalam, ma zaczac sie w kwietniu i nie wiem czy w ogole sie tam pojawie...

Też mam problem z obojętnością ludzi i lękiem przed ew. odrzuceniem. Tak sobie myślę, że może to nie ich złe intencje czy olewanie nas, ale jakaś niemoc. Może ludzie nie czują się na siłach by nas wspierać? Mało tego, może oni nawet boją się, że coś źle zrobią, zaszkodzą zamiast pomóc i sami mają lęk przed zrobieniem jakiegoś kroku, doradzaniem...?



W tescie mam wynik 86 (chyba juz ten test robilam kiedys i jakis inny wynik mialam). Teraz na szybko zrobilam wiec moglo nie byc dokladnie. Co do testow, wydaje mi sie, ze to tez nie jest tak samo kazdego dnia, ja mam wachania w tym czego sie boje i czy unikam.
magadu napisał(a):Ja się szkoleń nie boję, tylko jestem przerażona.Nie jestem w stanie na takich funkcjonować.
Drugi kurs (na ktory odwazylam sie pojsc po wielu latach) skonczyl sie dla mnie w polowie trwania, a nawet chyba nie, kiedy to trzeslam sie doslownie cala wsrod 15 osob i nie wiedzac co robic machalam jak opetana noga zeby udawac, ze chce mi sie do kibelka. Pewnie wiekszosc zastanawiala sie dlaczego po prostu nie pojde, ale ja bylam sparalizowana mysla, ze mam teraz przy wszystkich wstac. Trzeci kurs... wlasnie sie zapisalam, ma zaczac sie w kwietniu i nie wiem czy w ogole sie tam pojawie...
Też mam problem z obojętnością ludzi i lękiem przed ew. odrzuceniem. Tak sobie myślę, że może to nie ich złe intencje czy olewanie nas, ale jakaś niemoc. Może ludzie nie czują się na siłach by nas wspierać? Mało tego, może oni nawet boją się, że coś źle zrobią, zaszkodzą zamiast pomóc i sami mają lęk przed zrobieniem jakiegoś kroku, doradzaniem...

Matko, doskonale Cię rozumiem. Domyślam się, że masz 20-kilka lat, więc pewnie całkiem nieźle jeszcze pamiętasz swoje liceum. Dla mnie lekcje są koszmarem. Mam 18 lat i trzęsę się na myśl, że na matematyce muszę podnieść się do tablicy, a na angielskim powiedzieć coś publicznie. Kilka miesięcy temu dostałam ataku paniki podczas recytacji wiersza i zaczęłam płakać... Całe szczęście, że w klasie byłam tylko ja, moja koleżanka i nauczycielka. Co nie zmienia faktu, że i tak nie jest to moje najlepsze wspomnienie.
Odnośnie niemocy naszych znajomych... być może faktycznie o to chodzi. Tylko, że z drugiej strony nie oczekuję od nich profesjonalnej pomocy psychologicznej, tylko zwykłego wysłuchania i głupiego zapewnienia: "hej, jestem z Tobą, jakby coś się działo, daj znać".
Bez odbioru
Beatrycze trochę więcej niż dwadzieścia kilka ...delikatnie mówiąc :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Masz rację, że ważna i potrzebna jest ta gotowość do wysłuchania, bycia obok pomiędzy przyjaciółmi, jednak nie jest to łatwe dla żadnej ze stron.

Muszę się pochwalić (chociaż nie wiem czy jest czym), że odezwałam się do psychoterapeutki, z którą miałam kontakt z 6 lat temu, napomknęłam jej o problemach i zaproponowała mi spotkanie. Już tyle razy o tym myślałam, ale dopiero po dołączeniu do forum i poczytaniu historii innych odważyłam się to zrobić.
magadu napisał(a):Muszę się pochwalić (chociaż nie wiem czy jest czym), że odezwałam się do psychoterapeutki, z którą miałam kontakt z 6 lat temu, napomknęłam jej o problemach i zaproponowała mi spotkanie. Już tyle razy o tym myślałam, ale dopiero po dołączeniu do forum i poczytaniu historii innych odważyłam się to zrobić.

Psychoterapeuta to dobre rozwiązanie w naszym przypadku. Mi pomaga :Stan - Uśmiecha się:
Radek napisał(a):17 to nie... studia to najlepszy czas na dobre znajomości, to już trochę mądrzejsi ludzie a nie dzieciaki.

stanowczo się nie zgodzę, dużo ludzi ,których poznałem były co najmniej na poziomie gimnazjum. Oczywiście są wyjątki, ludzie w porządku, z którymi da się porozmawiać, ale tak naprawdę nie wiem skąd jest przekonanie ,że studia to najlepszy okres. Ja skończyłem co prawa kilka dni temu i uważam, że to była istna tortura :-)
kazdy okres w zyciu to gowno - zdanie prawdziwie patrzacego sie na zycie pesymisty xD
Nie mam znajomych. Zawsze od ludzi słyszę, że nie chcą się kumplować, ponieważ jestem zbyt ciszą i spokojną osobą. Tak mi ten czas jakoś mija, bez towarzystwa :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
U mnie sytuacja wygląda wciąż tak samo, nie mam obecnie żadnych znajomych w realu, jedynie internetowe znajomości, a to nie wystarcza, bo z kompem do baru się nie pójdzie.
Na chwilę obecną sama nie mam już chęci zabiegać o takie znajomości, bo choroby fizyczne wpłynęły na mój wygląd, a już wcześniej ciągle czułam się gorsza od koleżanek, to co dopiero teraz.
Mam ten sam problem co Rin, a mianowicie ludzie uważają mnie za spokojną, bo ja nie umiem tak od razu się otworzyć, a gdy już to zrobię i żartuję itd., to dla nich to za mało, widocznie potrzebują, żeby ktoś utrzymywał wciąż ten sam poziom otwartości i to od samego początku, wolą tych pewnych siebie, którzy prezentują jakąś osobowość.
Bardzo ciężko mi kogoś dopasować, bo jestem dziecinna, mam trochę spaczone poczucie humoru i nie umiem się za bardzo poruszać w świecie dorosłych. Laski z mojego otoczenia są za to bardzo pewne siebie, samodzielne, gadają o zaliczaniu chłopów i wiją się w tańcu niczym żmije na asfalcie. Są jeszcze takie, które nigdy nie mogą gdzieś wyjść. Można więc powiedzieć, że osoby z mojego otoczenia albo są dla mnie zbyt poważne, albo zbyt wyuzdane. Ja z kolei lubię sobie śmiesznie pokomentować jakiś film czy program i ogólnie gadać za pomocą zabawnych tekścików zasłyszanych w filmach lub necie.
Nie mam znajomych w realu, bo ludzie mnie po prostu nie lubią, a jak już natrafię w necie na jakąś fajną, dopasowaną do mnie osobę, to się okazuje, że mieszka w innym mieście, w którym ma już swoją grupkę znajomych, więc stanowię dla niej koło zapasowe.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13