PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy macie znajomych lub przyjaciół?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Najgorsze jest to, że Ci pseudo przyjaciele na odległość w ogóle nie zdają sobie sprawy, że są naszą jedyną opcją. Nie dociera to do nich nawet, gdy mówi się im o tym wprost. Oni nie mają ciągle czasu, a lata mijają i po podsumowaniu minionego roku okazuje się, że byliśmy gdzieś może raz albo wcale. Oczywiście u nich przedstawia się to zupełnie inaczej, mają swoich znajomych, od czasu do czasu gdzieś razem wychodzą, więc nie odczuwają samotności, a niedoszłe spotkanie z fobikiem kwitują najczęściej słowami: "Nooo, ale w tym roku to się musimy już spotkać". Termin spotkania z fobikiem zawsze jest odległy, pisany na wodzie, wątpliwy. No i w taki właśnie sposób nasza "jedyna opcja" idzie sobie w siną dal. Problemem jest to, że wszyscy w ten właśnie sposób nas, a przynajmniej mnie, traktują. Działa mechanizm rozłożonej odpowiedzialność. Odmawiają, olewają, bo myślą, że mamy od tego innych, ewentualnie mają w dup*e nas oraz to czy poza nimi mamy z kim wyjść. Przyjaźń powinna wyglądać właśnie tak, jak ta z opisu niki11.

mokebe Ludzie są właśnie takimi egoistami. Przykro mi z Twojego powodu, wiem jak to jest :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: hah, ja bym się chciała wybrać na koncert disco polo, tam mnie jeszcze nie było :Stan - Uśmiecha się - LOL: ale żeby zacząć gdziekolwiek wychodzić, to najpierw muszę schudnąć.

niki11 Mogę Ci jedynie pozazdrościć. Ja chodziłam do liceum z przyjaciółką, ale w ogóle nie spotykałyśmy się po szkole, bo oczywiście miała chłopaka :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Bywało nawet tak, że nie chciało jej się ze mną czekać na przystanku na autobus i szła sobie do domu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Przyjaciółka "jak cholera".
Promyk napisał(a):Najgorsze jest to, że Ci pseudo przyjaciele na odległość w ogóle nie zdają sobie sprawy, że są naszą jedyną opcją. Nie dociera to do nich nawet, gdy mówi się im o tym wprost. Oni nie mają ciągle czasu, a lata mijają i po podsumowaniu minionego roku okazuje się, że byliśmy gdzieś może raz albo wcale. Oczywiście u nich przedstawia się to zupełnie inaczej, mają swoich znajomych, od czasu do czasu gdzieś razem wychodzą, więc nie odczuwają samotności,.

Może zdaja sobie sprawę i dlatego sie tak zachowują?
No wtedy to już w ogóle sku*wysyństwo. Jednak jedna z moich pseudo przyjaciółek powiedziała mi, że ona przez te kilka lat nie mogła się spotkać, bo miała chłopaka, a tak w ogóle to myślaaała, że no przecie ja mam od tego swoich znajomych, brzmiało to dokładnie tak: "No przecież każdy ma jakichś tam swoich znajomych". Tiaaa czyli mam się przyjaźnić z kimś, żeby potem szukać sobie do wychodzenia innych osób. Niezła logika.
Ta z innego miasta wszystko usprawiedliwia odległością.
Związki na odległość, czy jakakolwiek relacja, nawet zwykła znajomość, lecz na odległość - to pośrednia prostytucja emocjonalna.
Tak, jak podsumowała to przyjaciółka Promyka: "No przecież każdy ma jakichś tam swoich znajomych".
Nigdy nie ma szans, by takie źródło kontaktu utrzymywało się na chociaż podobnym stopniu zaangażowania obu stron, jak to bywa w spotkaniach na żywo, ponieważ właśnie tych spotkań nie ma, bądź są bardzo sporadyczne, co i tak stwarza konkretne braki.
Jedna ze stron, prędzej czy później, ale zacznie traktować taką znajomość jako dodatek, breloczek do życia, inny, mały świat w ekranie komputera, bądź całkiem porzuci, nie mogąc systematycznie zaspokajać potrzeby komunikacji.
Nie oszukujmy się - pisanie na internecie nigdy nie zastąpi bezpośredniego spotkania w świecie realnym.
A ludzie w większości są tacy, że wolą słabsze pod tym względem kontakty zakończyć, niż odbudowywać, ponieważ nie chcą tracić czasu, woląc poszukać już gotowego, częstego kontaktu, na miejsce starego.

Metaforyczna prostytucja emocjonalna zaczyna się wtedy, kiedy właśnie jedna ze stron zrezygnuje, a druga widząc to - będzie chciała kontakt podtrzymać, z różnych powodów, głównie z powodu strachu przed utratą bliskiej osoby.
To zjawisko jest jak miłość do prostytutki - chcemy jej wierności do nas, by była z nami, choć jednocześnie wiemy, że pójdzie do łóżka z każdym, kto akurat będzie miał pieniądze (kto akurat będzie w świecie realnym).

~

W mojej opinii, jakiekolwiek angażowanie się, czy zobowiązania wobec kogoś, kto jest od nas daleko - nie mają racji powodzenia, nie ma sensu w to inwestować swoich uczuć, bo naprawdę bardzo znaczna większość kończy się zapomnieniem i odrzuceniem.

~

PS. Mówię o kontaktach, które na starcie zawierane są na odległość. Sytuacja, gdy np. znamy kogoś długo i dopiero po jakimś czasie ta osoba wyjeżdża - to jest zupełnie inna sprawa.
Nieadekwatne określenie Judas. Sam z reszta wyjasniłeś, że miałeś na mysli miłość do prostytutki w odniesieniu do prób podtrzymywania realacji kiedy jedna strona rezygnuje.

Czy większość prób nawiazania relacji w świecie realnym nie kończy się tak samo?

Z relacji nawiązanej na odległośc przez fobika może wyniknać małżeńswo.
ananas filozoficzny napisał(a):Nieadekwatne określenie Judas. Sam z reszta wyjasniłeś, że miałeś na mysli miłość do prostytutki w odniesieniu do prób podtrzymywania realacji kiedy jedna strona rezygnuje.
Te próby będą motywowane właśnie tą potrzebą "wierności". Musi taka osoba mieć cel, w swoich zadaniach. Dążyć albo do czegoś, albo przeciw czemuś.
Do bliskości, przeciw samotności.

ananas filozoficzny napisał(a):Czy większość prób nawiazania relacji w świecie realnym nie kończy się tak samo?
Być może, jednak nie ma co porównywać, gdyż są to zupełnie inne światy, rządzące się innymi zasadami.
To trochę tak, jak gdyby chcieć porównać seks na żywo i masturbację do filmu porno. Niby chodzi o to samo - orgazm, jednak to odmienne warunki.


ananas filozoficzny napisał(a):Z relacji nawiązanej na odległośc przez fobika może wyniknać małżeńswo.
To możliwe.
Czyli wyrzucając pseudo przyjaciółki z fejsa, zerwałam kontakt z emocjonalnymi prostytutkami :Stan - Uśmiecha się - LOL: Brawo ja!
.
grego napisał(a):Trudniej to raz i nie tylko :Ikony bluzgi kotek: fobikom, choć im szczególnie, To jeszcze ta relacja jest całkiem inna niż w wieku nastu lat. No może kobiety sobie nieco więcej plotkują, ale to i tak nie to samo, kiedy z kumplami chodziło sie po mieście, siedziało się w jednej ławce, odwiedzało się w domu, grało się itd. Takie coś już się nie powtórzy, bo każdy ma swoje sprawy, życie, obowiązki no i inna mentalność, poprostu dorosłość. Oczywiście znajomości można mieć, pomagac sobie czasem, porozmawiać. itd.
Zas napisał(a):To jeszcze ta relacja jest całkiem inna niż w wieku nastu lat. No może kobiety sobie nieco więcej plotkują, ale to i tak nie to samo, kiedy z kumplami chodziło sie po mieście, siedziało się w jednej ławce, odwiedzało się w domu, grało się itd. Takie coś już się nie powtórzy, bo każdy ma swoje sprawy, życie, obowiązki no i inna mentalność, poprostu dorosłość."

Otóż to, otóż k...a to.... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Może mam wyniesiony z filmów obraz męskiej dorosłej przyjaźni . Wy mówicie, że to juz nie bedzie fajne w dorosłym zyciu.
Przyjaźń dojrzałych ludzi jest pewnie inna i trudniej ja nawiazać, ale jest własnie "dojrzała"- głebsza
Polecam obejrzeć coś innego niż Tajemnica Brokeback Mountain... :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Polecam nie sądzic innych własną miarą! :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
ananas :Stan - Uśmiecha się - LOL:



Gdy myślę sobie o tych pseudo przyjaciołach, którzy nigdy nie mogą się spotkać, bo pracują, bo to, bo tamto, to od razu przypominam sobie koleżankę kuzynki, która pracuje, ale mimo to po pracy często chodzi sobie jeszcze na zumbę, na spotkania z koleżankami, a w weekendy to już w ogóle, to irytujące, że jedni mogą wszystko, a inni niby na nic czasu nie mają. Tiaaa, w praktyce pewnie tego czasu nie mają jedynie dla fobika.

Gdy wypomniałam tej przyjaciółce z innego miasta, że ostatnio rzadko pisze (kiedyś pisałyśmy ze sobą prawie codziennie), to mi powiedziała, że ona to pracuje, a weekendy poświęca dla swoich znajomych. Jej przyjaciółka ma chłopaka, ale mimo to ona czasem u nich nocuje, tiaaa, tymczasem ta moja była przyjaciółka, która ma chłopaka, nie mogła się spotkać nawet raz w roku...i niech mi ktoś powie, że nie mam pecha do ludzi....
Podsumowując - jedna pseudo przyjaciółka powiedziała, że nie może się spotkać, bo ma chłopaka, ta z innego miasta nie może pogadać, bo pracuje, a ta, która się wyprowadziła do innego miasta na studia, pisała raz na pół roku twierdząc, że taka pochłonięta innym miastem. Masakra, że zawsze muszę trafić na takie osoby, które po jakimś czasie kopną w d*pę i takie, które fobika nie "wyciągną" :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Każdy sobie rzepkę skrobie....Oczywiście zapewne istnieją ludzie, dla których mieszkanie w innych miastach nie jest żadną przeszkodą do spotkań, ta świadomość sprawia, że robi się jeszcze bardziej przykro. Tak jak już mówiłam, po kilku latach takiej "przyjaźni", okazuje się, że niby tyle "przyjaciół", a człowiek cały ten czas przesiedział przed kompem. Do jednej z nich zawsze musiałam pisać jako pierwsza, w dodatku potrafiła sobie bez słowa wyjść w połowie rozmowy ....

Teraz postanowiłam je olać i już wolę tkwić przed kompem, niż dalej tak się starać i pajacować. To było jednostronne i na serio szkoda mojego wysiłku, „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać”?
Ja mam jedną przyjaciółkę, z którą spotykam się ok. raz na dwa tygodnie. Mam jeszcze kilku znajomych, ale spotykamy się tylko na zajęciach. A szkoda.. na studiach mam jeszcze moją dawną przyjaciółkę. Znamy się od przedszkola. Kontakt jakiś mamy, ale dosyć rzadki. Z reguły rozmawiamy o studiach. Nasza przyjaźń popsuła się w połowie liceum. Każda znalazła swoich znajomych i jakoś nie pielęgnowałyśmy tej przyjaźni. Z dnia na dzień rozmawiałyśmy coraz rzadziej aż w końcu wcale. Jednak już kilka razy podczas tych krótkich rozmów na wydziale wspominałyśmy dawne czasy. Chciałabym spróbować odnowić ten kontakt. Może zaproponuje spotkanie.. Co o tym myślicie? Jest sens wracać do przeszłości?
zagubiona19, jeśli chcesz spróbować to próbuj, a nuż się uda i będzie fajnie. :Stan - Uśmiecha się:

Ja napisałam ostatnio maila do znajomego sprzed.. kilku lat. No dobra.. wielu. Trochę się zdziwił, ale nie był na szczęście zły, że tak nagle wypełzłam spod ziemi. Jeszcze nie wiem jak to się rozwinie, ale jestem dobrej myśli.

+ do tematu - mam tylko kilku internetowych 'znajomych', czyli nie mam tak naprawdę nikogo. :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Promyk - doskonale cię rozumiem, też nigdy nie miałem znajomych, którzy tak naprawdę by o mnei pamiętali i gdzieś mnie wyciągali. wiem, że w sporej mierze przez moje s+:Ikony bluzgi pierd:, brak przebojowości, inicjatywy itp. ale nawet na studiach, ci nieliczni znajomi albo byli zbyt elo do przodu jak dla mnie i moje s+:Ikony bluzgi pierd: sprawiało, że nie pamiętali o mnie, bo po co, albo byli z kolei zbyt pochłonięci własnym życiem, związkami i studiami, by znaleźć czas na przyjaźń, taką na sto procent, z jakimś fobikiem. niby i tak byłem z tymi ludźmi najbliżej w moim życiu, tzn. i tak byli bardziej szczerzy i fair niż "kolega" z podstawówki, no ale...

to smutne, że zawsze ostatecznie trzeba dojsć do wniosku że to nasza wina, nasza i tego, jak jesteśmy po+:Ikony bluzgi kochać 2:.
To przykre, że osoby takie jak my zazwyczaj nie trafiają na siebie w realnym życiu. Gdyby tylko wykazały odrobinę otwartości względem siebie, mogłyby powstać z tego zażyłe relacje, a może i z czasem przyjaźnie.

A co do samego tematu, mam jedną osobę którą mogę nazwać przyjacielem, jest to chłopak którego znam od prawie 8 lat, idealnie się rozumiemy, kiedyś spędzaliśmy sporo czasu, a teraz praktycznie pozostał nam kontakt jedynie internetowy (mimo, że mieszkamy w jednym mieście), a to z powodu jego zazdrosnej dziewczyny, która ubiłaby siekierą każdą osobę, z którą on by się chciał spotkać. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Sama jestem w związku i mój partner nie ma z tym problemu.
Znajomych jest garstka, jeszcze z czasów liceum, spotykamy się raz na jakiś czas. A, że czasu nikt nie ma...
Mieszkam też z byłą przyjaciółką, ale o swoich perypetiach już nie będę tu zanudzać.

Co do zawierania nowych znajomości, mam ten problem, że ogromny wpływ ma na mnie otoczenie. Zachowuję się jak kameleon jeśli chodzi o relacje z ludźmi, jak widzę z czyjejś strony chęć do rozmowy to jestem bardzo rozmowna i otwarta. Gdy tej chęci nie widzę to chowam się jak ślimak do muszli. Tak więc jestem uzależniona od zachowania innych, może kiedyś uda mi się to zmienić. Wszystko stałoby się łatwiejsze. Bardzo mnie ciekawi czy inni też tak mają.
Zas napisał(a):Promyk - doskonale cię rozumiem, też nigdy nie miałem znajomych, którzy tak naprawdę by o mnei pamiętali i gdzieś mnie wyciągali. wiem, że w sporej mierze przez moje s+:Ikony bluzgi pierd:, brak przebojowości, inicjatywy itp. ale nawet na studiach, ci nieliczni znajomi albo byli zbyt elo do przodu jak dla mnie i moje s+:Ikony bluzgi pierd: sprawiało, że nie pamiętali o mnie, bo po co, albo byli z kolei zbyt pochłonięci własnym życiem, związkami i studiami, by znaleźć czas na przyjaźń, taką na sto procent, z jakimś fobikiem. niby i tak byłem z tymi ludźmi najbliżej w moim życiu, tzn. i tak byli bardziej szczerzy i fair niż "kolega" z podstawówki, no ale...
W technikum miałem kolegę, trzymaliśmy się razem praktycznie od początku, coś jak pedały z tym, że bez pieszczot, nawet dzięki mnie zaliczył semestr z przedmiotu bo podczas zaliczenia podałem mu odpowiedzi i minimalnie mu się udało. Niby mieliśmy swoją "grupę" w klasie, do której przynależeliśmy, ale z tej grupy z nim byłem "najbliżej". Nie był przyjacielem, poza szkołą nie mieliśmy kontaktu, po prostu dobrym kolegą. Ale chodzi mi o to, że nie zaprosił mnie na swoje urodziny, zaprosił osoby do których w szkolę przez 3 lata prawie w ogóle się nie odzywał, a mnie nie. I tak bym nie poszedł, nie zależało mi na tym, więc zlałem sprawę i nie zapytałem czemu, a szkoda, chciałbym wiedzieć.
[quote="Zas"]
to smutne, że zawsze ostatecznie trzeba dojsć do wniosku że to nasza wina, nasza i tego, jak jesteśmy po+:Ikony bluzgi kochać 2:]

Jeśli chodzi o te osoby, które nazywałam przyjaciółmi, to nie do końca mogę się zgodzić z tym, że to moja wina. W tym wypadku wina leży po stronie ich egoizmu i braku empatii. Sądzę, że to chyba raczej o nich można powiedzieć, że są po+:Ikony bluzgi kochać 2:. No bo kto tak postępuje? Nazywasz kogoś przyjacielem, ale nie możesz się z tą osobą spotkać nawet raz w roku? To nie jest normalne. Ta pseudo przyjaciółka, która ma chłopaka, sama do mnie pisała na fb, a gdy przestałam jej odpisywać, to co jakiś czas się dopytywała, czemu się do niej nie odzywam itd. Musiała mnie choć trochę lubić, skoro zawracała mi d***. Perzcież to nie są znajomi, którzy mogli się do nas zrazić przez naszą nieśmiałość czy wycofanie, tylko osoby, przy których tą nieśmiałość udało nam się przełamać i przy których możemy być sobą. Ci pseudo przyjaciele z jakichś względów się z nami zaprzyjaźnili. Jeśli chodzi o moje prawdziwe "ja", które pokazuję przy osobach bardzo dobrze mi znanych, to wcale nie uważam, że jestem ch*jowa, to oni są ch*jowi i to raczej ja mam pecha, że trafiam na osoby, które tak chamsko się zachowują.


O to, to. Ja mam dokładnie tak samo jak Proxi. Niby wszystko, ładnie, pięknie, a potem się okazuje, że ta osoba spotyka się ze wszystkimi innymi, tylko nie z nami albo jedzie sobie gdzieś sama i nawet o nas nie pomyśli. To jest chamskie i przykre :Stan - Niezadowolony - Płacze: Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Ja znajomych, z którymi się spotykałem poza szkołą miałem w podstawówce, gimnazjum i technikum. Nie byli to najlepsi koledzy, często też robili sobie ze mnie żarty, niektórzy. Ale pamiętam wiele fajnych chwil spędzonych razem z nimi. Tęsknie często za tymi chwilami. Nie byli idealni, ale byli. Mimo tego, że z drugiej strony bardzo się cieszę, że ten okres już mam za sobą, bo głównie pamiętam go z fobicznych nastrojów. Miałem jakieś towarzystwo przynajmniej. Bywały też okresy, że fajnie się z niektórymi dogadywałem. Rzadko, ale były takie tygodnie czy miesiące. W podstawówce, gimnazjum i na początku technikum. Teraz nie mam żadnych znajomych, ani tym bardziej przyjaciół z którymi bym sie spotykał, a jeśli chodzi o codzienność to jest chyba jeszcze gorzej. Sam nie wiem. Z deszczu pod rynnę. Chociaż teraz przynajmniej mam świadomość, że więcej rzeczy ode mnie zależy, mogę w większym stopniu o sobie decydować i szkołę mam już za sobą. Zawsze to coś.
Uważam, że warto utrzymywać kontakt jedynie z tymi przyjaciółmi, którzy są nam w stanie zaoferować prawdziwą, pełnowymiarową przyjaźń. W przeciwnym razie to nie ma sensu. Ja przez kilka lat tak cierpiałam, znosząc takie traktowanie ze strony ludzi, którzy nazywali się moimi przyjaciółmi. Mimo wszystko trzymałam się ich rękami i nogami, bo przecież nie miałam nikogo innego. To było poniżające. Mogłam liczyć jedynie na wymuszone "Co tam słychać?" albo na opis tego, jak to fajnie się gdzieś, z kimś bawili. Potem się tłumaczyli, że oni niby nie wiedzieli, że nie mam innych znajomych. Tak, super, czyli według nich z przyjacielem można porobić coś fajnego jedynie wtedy, gdy nie ma się od tego innych znajomych :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Po tej sprawie z wyjazdem nad morze otworzyła się cała 'puszka Pandory" tzn. powiedziałam mamie, jak to wszystko wygląda. Ona wcześniej ciągle mi zarzucała, że siedzę w domu, że nigdzie nie wychodzę. Chyba teraz do niej dotarło, dlaczego tak się dzieje. Opowiedziałam jej jak się mają sprawy z tymi trzema pseudo przyjaciółkami (ona je zna osobiście), a ona skwitowała to słowami: "Dziwni ludzie". Była zdziwiona, że one tak się zachowują. Powiedziałam jej, że nie wychodzę, bo nie mam z kim i że ludzie mnie po prostu nie lubią :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Udało mi się utworzyć rok temu kilka znajomości, ale w związku z tym, że miałem pewną destabilizację i depresja do mnie zawitała - automatycznie wszyscy zniknęli.
Nie mam znajomych ani przyjaciół,nie umiem rozmawiać z ludźmi
Rozumiem cie Olkka, mam dokladnie tak samo jak ty, moze tutaj udaj mi sie z kims zaprzyjaznic.
Nie potrafię utrzymywać żadnych znajomości, a o przyjaciołach nawet nie marzę bo to po prostu niemożliwe.
Ja w sumie mam trochę inaczej, bo mi się poszczęściło i mam jedną zupełnie prawdziwą przyjaciółkę. I o tą przyjaźń mogę być raczej spokojna, bo to ja głównie nawalam, ciągle odwołuję spotkania, a moja przyjaciółka jakoś to przyjmuje, wie o moich problemach i próbuje to zrozumieć, choć chyba musi jej być ciężko, bo jej charakter jest totalnym przeciwieństwem mojego.

I w sumie poza nią mam tylko znajomych, bo nie tylko nie spotykam się z nimi poza szkołą, ale w ogóle raczej rzadko się kontaktujemy i to tylko, żeby się dowiedzieć jakichś informacji. A w szkole i tak głównie jestem sama, bo jak jestem z nimi, to czuję się jak piąte koło u wozu.

Podczas wakacji byłam na wyjeździe i tam bardziej poznałam parę osób z mojej szkoły. Naiwnie myślałam, że jak wrócę do szkoły, to będę z nimi gadać, ale oni generalnie mnie nie zauważają :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Napisała do mnie dziś internetowa przyjaciółka. Chciała się wyżalić, bo ma problemy rodzinne. Odpisałam jej, bo nie umiem kogoś zostawić samego z problemem. Od czasu tej kłótni nie utrzymywałam z nią kontaktu. Tzn. ona raz próbowała zagadać, ale odpisałam jej na "odwal się" po dłuższym czasie. Chyba zaczęłam się już przyzwyczajać do tego, że z nią nie rozmawiam, myślę, że to dobrze. Najlepiej nie przyzwyczajać się do ludzi, bo okazuje się, że ktoś tam załapie jakieś zajęcie i od razu przestaje mieć dla nas czas. Może odtworzę tą znajomość, jednak będzie ona miała luźny charakter. To już nie jest "być albo nie być". Nie ma sensu się starać, gdy ktoś niby nie ma czasu, żeby odpisać :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Nie mam już siły ani ochoty starać się o kogoś, o czyjąś uwagę, tyle razy ludzie mnie olewali, że postanowiłam wziąć z nich przykład i nie zabiegać o kontakt.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13