PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: samotność
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Ja napisałam jaką metodę znalazłam dla siebie.
Ale Ty nie rób tego, jeśli miałbyś unieszczęśliwić jakieś żywe stworzenie. Nie sztuka wziąć sobie psa czy kota, a potem oddać go do schroniska.
Znajdź sposób na siebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja tez bardzo intensywnie myslalam o psie. Nawet gdzies tam pisalam na forum, ale zrezygnowalam z pomyslu. Bo teraz nie pracuje, ale szukam pracy. I boje sie ze zwierze bedzie siedzialo same calymi dniami. Ale jesli ktos ma czas i lubi sie opiekowac zwierzeciem to polecam. Kiedys mialam psa, super sprawa, spacerki, zabawa. I nawet sie zakolegowalam z kilkoma starszymi paniami, gadalysmy na temat naszych pupilow. Nie byly to moze najwartosciowsze znajomosci, ale zawsze kontakt z drugim czlowiekiem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: .
malamutek napisał(a):Znajdź sposób na siebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Każdy ma swoja metodę:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: np. ja często sobie spiewam jak idę żeby się nie bać, albo mam słuchawki na uszach :Stan - Uśmiecha się - LOL: pomaga
Ja mam psa. Ale na spacery z nim nie wychodzę, choćbym chciała.
Samotność. Jesteśmy butni i pyszni, a wiecie dlaczego? Ponieważ wiemy, że nie ma takich więzi, które wynagrodzą nam nasze wygórowne ambicje, kreowane przez sępy żerujące na ludzkiej naiwności. Chwała im za to, że zmuszją obłudników siedzących w kościołach do dewiacji i okaleczania się, na rzecz zasilania kas szarlatanów. Życie dziś stało się przedmiotem, a jego rzeczywistą wartość odzwierciedlają symboliczne jego cechy, na których kreuje się wizerunek.
Stało się powierzchowne i nie ma już utylitarnego znaczenia, a co za tym idzie: zaczęliśmy traktować się przedmiotowo. Nie mamy wpływu na swoje postępowanie, ponieważ skłonnościami do awanturnictwa manifestujemy bezsens i zagrożenia spowodowane lawiną nieokiełznanych praw. Zlekceważyliśmy Boga. Ok!
EDYCJA:
Jak mieni się Twój image? Tak jak złuda biologicznego imperatywu - przymusu.
EDYCJA:
Uważajcie, na markowe produkty, okupione krwią niewolników objawów wytwórczych!
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Dobrnąłem do granic wytrzymałości ludzkiej, stroniąc od wszystkiego, co mi niepotrzebne. Żyłem jak mnich, mieszkając okresowo sam i mając tylko kilka płyt i radio. Nie spotykałem się ze znajomymi, nie imprezowałem, nie piłem alkoholu. Stale medytowałem, życie podporządkowując swoim obawom i paranojom, hipochondrycznym skłonnościom, lękom, irracjonalnościom, przeświadczeniom, doświadczeniom, emocjom, kształtującym roszczenia.
Roszczenia ubierałem w formę, nadając im kształt postulatów. Wyważałem swoje emocje zatem i nazywałem je, określałem ich genezę. Docierając do żródeł obaw życie moje stało się ciągłą eksploracją swojego wnętrza i zgłębianiem siebie, a także praw natury. Osiągając harmonię oddziaływań miedzyludzkich, próbowałem planować wyważenie uczuć, które były po latach walk z fobią przytłaczające. Czułem się zmęczony i wiedziałem, że jesli nie odizoluję się od otoczenia, to nigdy nie przestanę być samotnikiem i włóczykijem. Wiedziałem, że ogrom niepowodzeń oraz mętne perspektywy mogłyby mnie doprowadzic do niekontrolowanych frustracji.
Mógłbym zgorzknieć w stopniu, w którym sprokurowałbym sytuację do tragedii, ponieważ nic nie zaleczyłoby mojego bólu po udrękach życia. Nie chciałem stać się bezwładnym głazem, zatem poszukiwałem dróg racjonalnego rozwoju, by pozbyć się tego, co odsuwało mnie od innych.
Dziś nie czuję się już tak samotny, a afekt czynu schodzi na dalszy plan. Panuję nad swoim życiem i uśmiecham się, ale ciągle jako mnich mam obawy.
Jakimś lekarstwem na samotność jest uświadomienie sobie, że nie żyjemy dla innych i to nie inni określają sens naszego życia.
Do wszystkiego da się przyzwyczaić. Kiedy zaakceptujesz swoją samotność irytujące jest, kiedy ktoś próbuje wbrew twoim oporom wyciągnąć cię z twojego schronienia, bezpiecznego kąta (bo np brakuje mu czwartego do brydża na wyjeździe integracyjnym, do którego zmusił cię wychowawca w szkole itp...)
Przez całe moje 22-letnie życie, pomimo to, że zawszę otaczali mnie "ludzie" zawszę byłem samotny. I to jest właśnie ta najgłębsza samotność...
Też jestemm samotna w sensie, że nie mam za dużo znajomych a Ci co są nigdy nie mają dla mnie czasu zawsze ktoś lub coś jest ważniejsze ode mnie oraz samotna w tym, że nie mam chłopaka. A jak sobie z tym radze? Rower albo spacer z psem. Na prawde dużo daje :-) A reszte czasu spędzam na czytaniu książek albo oglądaniu filmów. Trzeba sobie radzic jakoś.
Kasumi napisał(a):Gdzieś na świecie musi być osoba, która będzie do nas podobna i będzie myśleć tak jak my.

Ja nie lubię samego siebie. Czy warto poznawać drugiego mnie? Moglibyśmy jedynie popatrzeć na siebie z wrogością.
Zasadniczo nie czuję się samotny, ponieważ żyje we mnie duch dziejów, którego piastuję. Poza tym stronię od wszelkich treści o niepewnym źródle, zawsze docierając do rzeczywistej ich wartości, przez odszukiwanie genezy treści i intencji autorów. Uważam, że moje funkcje poznawcze, wynikające z silnego poczucia tożsamości, pozwalają mi na selekcję wartościowych informacji. Poszukuję rozwiązań, które pszerzają mi perspektywy i dają wgląd na swoją sytuację dziś oraz jutro. Będąc niestabilny emocjonalnie niezwykle silnie chłonę tylko potrzebne mi treści. Poszukuję optymalnie długo, odmawiając sobie przyswajania, jakkolwiek barwnych dzieł, ale zbyt absorbujących w tym oszalałym i butnym świecie.
Świat kreowany jest spuścizną wielu twórców, ale rozeznanie na temat użytecznoiści dzieł i rzeczywistych intencji jest względne. To sprawa indywidualnego i samotniczego losu każdego z nas. Chcę wiedzieć, czy dany temat zasługuje na uwagę. Nie przyjmuję do wiadomości rzeczy, które wyraźnie mnie rażą. Ufam swoim przeświadczeniom.
Czuję sie przede wszystkim wolny i nieograniczony od nadmiaru informacyjnego chaosu, tworzonego przez określonych wyżej przeze mnie ludzi. Ludzi, którzy bezzasadnie mniemają o tym, że to im należy się uwaga, w ściśle określonym czasie, kiedy manifestują zbyt niewyważone emocje. Kiedy objawiają silny i niewyważony afekt, wiem, że nie są zbyt zdyscyplinowani i nie osiągają najlepszych wyników.
Zawsze przyjmuję postawę uległości i pokory, i analizuję to, co zastałem na miejscu. Pozwalam na atak tym, którzy nie znają ani siebie, ani nie wiedzą, czy poza pozorną aprobatą innych potrzebują czegoś więcej...
Dzięki takiej postawie zjednuję sobie ludzi szczerością i trafnością swoich spostrzeżeń. Zawsze żyje na skrajnym dystansie, jestem powściągliwy, wstrzemięźliwy i uciekam przed butą i nieporadnością innych. - Taka jest stricto ludzka natura.
Dlatego mam tez siłę perswazji i moc do osiągania zamierzeń. Potrafię trwać w niesprzyjających okolicznościach.
Mogąc natomiast dotrzeć z swoim dorobkiem kulturalnym do innych, służę im, bo wiem, że żyje się w takim kontekście, jaki opisuję, dla innych. -Altruizm jednak nie musi być zawsze wynagrodzony w sposób jawny.
Kiedy jestem rozumiany, to otrzymuję zapłatę. Czuję radość i chcę więcej. Nawet jeśli manifestacja uczuć przez innych w konfrontacji ze mną jest burzliwa, to wiem to, co wiedzieć powinienem.
EDYTOWANY, OCIOSANY, DZIĘKUJĘ.
Ponieważ dzieło, przekaz jest jak duży głaz - nieociosany, jest nie do uniesienia. Zbyt rozbity, nie jest zbyt stały i uniwersalny. Rzeźbiony, jest formą sztuki i arystycznego wyrazu, o subtelnych poprawkach i delikatnych rysach. - Powściągliwy w osądzie, jestem większy. Wstrzemięźliwy czuję mocniej i sięgam głębiej.
DZIĘKUJĘ:
Przeczytałem kilka dzieł literatury i powieści przygodowych, ale kiedy zacząłem mieć problem z i n t e r p r e t a c j ą nagłowków w gazecie, wówczas uznałem, że czegoś mi brak. - Są to niezniszczeni spuścizną Freuda ludzie.
Swangoz częsciej czuje się samotna. Czuje że bez tej drugiej połówki moje życie nie ma sensu. Strasznie boje się że będę do końca życia sama i będę przez innych wyśmiana, że jestem starą panną a ja sama będę miała do siebie wyrzuty sumienia :-( Czy to są też objawy fobi czy tez jest to zwykły strach przed samotnością?

gośćx

A bardziej boisz się tego , że będziesz sama czy tego , że będziesz wyśmiana ? ;]
Wydaje mi się że obu rzeczy tak samo :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Przez to, że boisz się wyśmiania nie łączysz się z ludźmi co prowadzi do samotności. Zajmij się tym lękiem, a nie rozmyślaniami na temat samotności.
Sosen ma rację... ja jestem samotna głównie z tego powodu, że nie jestem w stanie uwierzyć, że ludzie mogą mnie lubić. Każdy objaw sympatii przyjmuję z autentycznym niedowierzaniem i wmawiam sobie, że słowa, które ludzie do mnie kierują, mają zawsze jakiś negatywny podtekst. Chociaż zapewne tak nie jest~ powoli daję sobie z tym radę, ale chciałabym w końcu uwierzyć w siebie i pomyśleć, że naprawdę jestem fajna/mądra etc i zasługuję na przyjaciół czy nawet bojfrenda. Trzymam wszystkich na dystans; a wszystkich bliższych znajomych mam, ale na drugim końcu Polski i widzę się z nimi może 2 razy w roku.
Poszukam może na forum, czy są jakieś posty dotyczące wiary w siebie. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jestem cholernie samotny, samotny na wszelkie możliwe sposoby, w świecie rzeczywistym i w wirtualnym. Nie będę próbował tłumaczyć tej sytuacji, gdyż każdą swoją decyzję i to co mnie spotyka potrafię tłumaczyć przed sobą na 10 różnych sposobów, wszystkie tak samo nieprawdziwe. Teoretycznie się pogodziłem z samotnością, jednak chyba niezupełnie, nie podświadomie, bo dochodzę do wniosku, że to może być główna przyczyna nieciekawych myśli.

Prawdziwe szczęście w samotności nie jest osiągalne

I chyba niektórzy są skazani na samotność
cpt napisał(a):I chyba niektórzy są skazani na samotność

Tylko wtedy, kiedy się poddadzą całkowicie. Nadzieja jest zawsze wtedy, kiedy walczymy. Najlepiej z pomocą psychologa.
tylko ze ja juz nie chce walczyc. Ludzie juz mi tak obrzydli ze juz nie moge na nich patrzec. Od 2 lat nie rozmawialem z nikim w swoim wieku. Codziennie mysle ze wszstko sie kiedys konczy i ten kto mnie tak torturuje osiganie juz satysfakcje i odpierodli sie odemnie. Ja nawet mysle zeby mnie na pobliskim cmentarzu komunalnym zakopac z dala od innych. jeszcze tylko jakies 40 lat i koniec
Pamiętam, że kiedy wybuchałem w miejscach publicznych, to ogrom nagromadzonych uczuć, które leżały na dnie serca przez długie lata pozwolił mi na bogatą ekspresję i moje manify na ulicy dawały mi swego rodzaju ukojenie. Nie byłem wtedy sam.
Cześć, powiedzcie jak radzicie sobie z samotnością...
stworzyłem sobie przyjaciół w mojej głowie 8)


a tak poważnie to jakbym nie miał swojej pasji która mnie pochłania to bym zwariował (nieraz i tak jest ciężko)
Mam internet to już pomaga i dużo chodzę i czytam różnych blogów.Czytanie książek oglądanie filmów no i słuchanie muzyki.Jakoś trzeba sobie radzić z samotnością chociaż nie jest to łatwe.Nieraz mnie nachodzą dni na sprzątanie i robię wielkie porządki.ALe to już kiedy nie mam naprawdę co ze sobą zrobić :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11