PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Boję się mówić.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Hej Beata :Stan - Uśmiecha się - LOL: Też mam tak na imię i też w przeszłości miałam taki sam problem jak Ty , który wiąże się z tym samym lękiem jaki przeżywa większość tu z nas na forum. Mówienie w tłumie ludzi, tłum ludzi i przy okazji wspomniałaś o tym że Cię poniżono i to pewnie też wpływa na to jak się zachowujesz.
I spokojnie Bóg nikogo nie stworzył do samotności, wręcz przeciwnie żeby ludzie byli zjednoczeni. Psycholog(lub,i)psychiatra. Trzeba próbować, próbować i się uda opanować stres, emocje i lęki... Wiem co pisze:Stan - Uśmiecha się - LOL:
ja też mało mówię:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: w towarzystwie mało co się udzielam:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Pisząc, można sobie przemyśleć, co się pisze. Poza tym, pewne rzeczy w mowie brzmią inaczej, niż na piśmie. Możliwe, że dla części ludzi brzmię nienaturalnie, ale i tak hamuję się, by nie brzmieć patetycznie. A mi w sumie nie przeszkadzałoby mówienie językiem żywcem wyjętym z "Pana Tadeusza" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Doskonale rozumiem na czym polegają problemy z małomównością, czy też z problemem z mówieniem w jakichś konkretnych sytuacjach. Zresztą, który fobik/nieśmiały nie doświadczyłby takiego stanu?

Sam nie potrafię się wysłowić w niektórych sytuacjach, szczególnie gdy w grę wchodzi kontakt z większą grupą ludzi(szczególnie obcych-ale tutaj akurat staram się być zupełnie na uboczu i nic nie mówić). Zgadzam się również z tym, że w virtualu jest łatwiej rozmawiać...chociaż jeśli o mnie chodzi, staram się mocno wyważyć słowa, aby nie powiedzieć czegoś głupiego...co niestety w realu zdarza się dosyć często. Szkoda, że tych zachowań ze świata wirtualnego nie da się przenieść do świata realnego...

...ale tutaj dochodzą przecież inne czynniki - również niezliczona ilość kompleksów, które sam posiadam :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Osobie zakompleksionej jest jeszcze trudniej wyzwolić w sobie jakieś pokłady energii, by z podniesioną głową iść przez ulicę, czy też rozmawiać z kimkolwiek. Nawet nie zdecydowałem się pójść z tym do żadnego lekarza...bo owszem - na małomównośc może i byłby jakiś sposób, ale na kompleksy, które stały się teraz główną przyczyną mojej fobii - lekarstwa nie ma.

Wracając jeszcze na chwilę do tematu rozmów przez internet (chat/gg), to mimo iż do niedawna całkiem nieźle mi wychodziły takie rozmowy - ostatnio czuję, że nawet w taki sposób nie potrafię się porozumieć z ludźmi...nie wiem dlaczego tak jest. Może staję się powoli całkowitym odludkiem? Ale szczerze mówiąc - sam sprokurowałem sobie taką sytuację...zrywałem znajomość za znajomością, zamiast uczyć się kontaktu z ludźmi choćby poprzez internet, ja zaprzepaszczałem wszystkie szanse, jakie przydzielił mi los... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
JA TEŻ BAŁEM SIĘ MÓWIĆ PRZEZ MÓJ GŁOS JEST BARDZO CHŁOPIĘCY A MAM JUŻ 25 LAT, CI Z KTÓRYMI CHODZIŁEM DO SZKOŁY WYCZULI TO I ZAMIENILI MOJE ŻYCIE W PIEKŁO , TERAZ WIEM ŻE TE WSZYSTKIE NERWY STRESY BYŁY NIEPOTRZEBNE C.D NA MAM DOSYĆ SAMOTNOŚĆI BIAŁYSTOK

BEATO JEST WARTOŚCIOWĄ KOBIETA UWIERZ W TO NA TYM ŚWIECIE JEST TYLU IDIOTÓW . NIE WARTO SIĘ NISZCZYĆ WEWNĘTRZNIE . MUSISZ PÓJŚC DO PSYCHOLOGA MUSISZ O SWOIM PROBLEMIE Z KIMŚ POGADAĆ BO DOPROWADZISZ SIĘ DO SAMOZNISZCZENIA JAK JA I WIELU INNYCH , SZANUJ SIEBIE BEATKO DBAJ O ZDROWIE WIĘC ZALECAM CI NA POCZĄTKU ROZMOWĘ Z PSYCHOLOGIEM

POWODZENIA PAMIĘTAJ NIE WART SIĘ NISZCZYĆ DBAJ O SIEBIE , BO JEŚLI NIE BEDZIESZ DBAĆ O SIEBIE TO SAMA SIĘ ZNISZCZYSZ A LUDZIE CIĘ DOBIJĄ............
Też czasami boję się mówić lub zapytać o drobnostke, wtedy zazwyczaj zatykam się i nie mogę wykrztusić słowa. Żeby wtedy coś powiedzieć muszę się strasznie wysilić. A i to czasami nie pomaga. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
dla mnie czasem nawet coś na pozór łatwego i normalnego przychodzi bardzo trudno... Boje się coś powiedzieć, zrobić, a potem oczywiście, żałuje i wyrzucam sobie, że "dlaczego tego nie zrobiłam"...
no teraz juz rzadziej nie powiem... no ale nerwy wciaz sa. choc moze ciut mniejsze.
ludzie... byłam wczoraj koleżankę ze znajomą odwiedzić na mieszkaniu , stresior ogromny przy poznawaniu jej współlokatorów ... kiedy wyszła żeby zadzwonić do rodziców zostałyśmy same z jej wspólokatorem i zapadła cisza... a potem "mówcie coś" nie znosze tego , uświadomiłam sobie , że nie umiem mówi i mogłabym wyłącznie słuchać i tępo patrzeć w ściane lub podłoge.
Miałem kiedyś podobny problem z mówieniem i też zaczął się on u mnie w związku ze szkołą. Dobrze, że miałem już za sobą zaliczoną szkołę średnią, maturę i nie byłem zmuszany, żeby ją kontynuować tylko normalniej z niej zrezygnowałem. Pierwszy raz "zaciąłem" się na pierwszych zajęciach czy drugich, nie pamiętam już dokładnie. Zostałem na lekcji o coś zapytany i nie znałem na to odpowiedzi, a uważałem się za specjalistę w tej dziedzinie. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Więcej już do tej szkoły nie poszedłem i zacząłem mieć problemy z wystąpieniami publicznymi, ba nawet ze zwykłą rozmową z kimś obcym. Miałem straszne ataki paniki nawet, gdy mnie ktoś na ulicy zapytał która godzina. Męczyłem się z tym ładnych parę lat próbując różnych metod alternatywnych typu medytacja itp. Po latach zdecydowałem się pójść do psychiatry. Opowiedzenie lekarzowi o swoim problemie to był dla mnie wielki stres. Jeden z największych jakie chyba w życiu przeżyłem. A po rozmowie ... odczułem tak wielką ulgę, radość jakbym co najmniej dostał drugie życie. Lekarz zapisał mi (na próbę) o dziwo jakieś pigułki, które rzekomo miały mi pomóc. Nie chciało mi się w to wierzyć, że są jakieś tabletki na moją przypadłość. Po dwóch tygodniach normalnie, jakby ręką odjął. Stałem się innym człowiekiem. Miałem taki poziom odwagi, że mogłem robić nawet szalone dla innych rzeczy, a jeszcze parę tygodni wcześniej zupełnie dla mnie zwariowane. Moje życie od tamtego czasu stało się zupełnie inne. Na lekach jestem już ładnych kilka lat i nie odczuwam już tak tego efektu jak na początku. Nadal mam problem z wystąpieniami publicznymi tzn. staram się ich nie inicjować, ale jak już jestem do nich zmuszony to daję radę. Polecam wszystkim wizytę u psychiatry i trafienie od razu na dobrego lekarza.
Zdarzyło mi sie zmienić szkołe - 1 lekcja mieliśmy czytac na głos jakis wiersz - a ja czuje blokade.Czuję się cala czerwona na twarzy. Pomimo tego, ze uwielbiam poezje, nie potrafilam pzreczytac tego co mialam tak jakbym chciala. Wczuc sie przy 30 obcych osobach?
To samo kiedy mialam grac na pianine przy kims. Fakt, ze ktos mnie slucha i ocenia paralizuje mnie. Kiedy sie raz przelamie jest lepiej... ale rzadko kiedy mi sie to udaje. NIe lubie zabierac glosu w nowym gronie, ale z tego co wiem wiele osob tak ma. Potem studia - tez czasem sie zdarzalo ze jezyk wiazl w gardle.
Ale staram sie to przełamywac. W koncu trzeba.
Uwierz, nie jesteś jedyna!
W prawdzie w Twoim otoczeniu ( w moim także) może i nie ma osób z podobnym problemem, ale wbrew pozorom nie jest ich wcale tak mało.. Postaraj się zdiagnozować, dlaczego tak jest. Jeśli znajdziesz już przyczynę, łatwiej będzie temu zapobiegać. Możesz przeczytać też bardzo mądrą książkę "Proś, a będzie Ci dane". W prawdzie nie dotyczy ona nieśmiałości, ale pokazuje bardzo ważne i pokrzepiające prawdy o życiu i o tym, że jeśli do czegoś na prawdę będziemy dążyć- uda się. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
CzarnaLukrecja napisał(a):dla mnie czasem nawet coś na pozór łatwego i normalnego przychodzi bardzo trudno... Boje się coś powiedzieć, zrobić, a potem oczywiście, żałuje i wyrzucam sobie, że "dlaczego tego nie zrobiłam"...

Wszechogarniające uczucie lęku, dominuje, a potem żal...:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Też mam problemy z mówieniem i ludzie postrzegają mnie jako zarozumialca. wkurzająca jest świadomość tego jak ludzie na mnie patrzą i że się mylą co do mnie grrrr
Paola, gdy będziesz się uśmiechała nie będą Cię tak postrzegać. Mnie to strasznie drażni, że od czasu do czasu wraca do mnie stan zapominania. Zapominam ważne numery, jakieś czynności, czasami słowa. Ale co tam nic na to nie poradzę może z czasem będzie lepiej - już jest o wiele lepiej, przynajmniej chce mi się żyć :Stan - Uśmiecha się:

Nie przejmujcie się innymi, czasami nie trzeba z nikim rozmawiać. Ja tam wolę czasami pomilczeć niż rozmawiać o tipsach :Stan - Uśmiecha się: Wydaje mi się, że dużo zależy od towarzystwa..kredyt hipoteczny
Ja rzadko się odzywam, bo po tym co przeszedłem boje się że komuś się nie spodobam, że powiem coś głupiego i zaczną sie ze mnie najpierw głupie żarty, a potem potoczy się tak jak w podstawówce i gimnazjum. A co ja takim będę mógł zrobić jak zbuntują przeciwko mnie całą klasę. Poza tym moja klasa ma totalnie inne zainteresowania i priorytety niż ja. Oni mają tylko imprezy, picie, zabawę. Zero myślenia o przyszłości. Podobno tacy samodzielni są, a ro+:Ikony bluzgi kochać 2: mnie kiedy usłyszałem kiedy jeden z najbardziej towarzyskich osób w klasie, niby najbardziej samodzielnych osób, powiedział że nie potrafi obsługiwać zmywarki. Nie wybuchłem histerycznym śmiechem tylko z powodu tego co napisałem na początku. Nie chcę tych ludzi obrażać, ale czuję że jestem trochę bardziej rozwinięty od nich, o wiele bardziej dostałem w dupę w życiu i jak przyjdzie co do czego to taki imprezowicz wpadnie z nałogi i polegnie, a ja będąc zahartowanym w ciężkich sytuacjach poradzę sobie z nimi. Nie potrafię rozmawiać tylko o kolejnych imprezach, wódce, bo czuję że to poniżej mojej godności. Czuje że poniżałbym sam siebie zniżając się do poziomu "wiecznie zadowolonych", żeby tylko wkupić się w ich towarzystwo. Nie potrzebuję towarzystwa do życia więc potrafię pozostać na uboczu, dlatego siedzę cicho i kontakt mam tylko z kilkoma bardziej "rozwiniętymi" życiowo osobnikami.
Heh tez sie czuje "lepszy" od innych, moze tez dlatego rzadko z kim rozmawiam. A o sobie to juz nie mowie nigdy, albo przynajmniej prawdy nie mowie nigdy.

Ale nie przesadzaj, jak ktos nie umie obslugiwac zmywarki, to wchodzi na neta i po 5 minutach juz umie ... wiec to raczej zaden powod do dumy :Stan - Uśmiecha się:
Sam nie wiem czy wiedzialbym dokladnie co i jak.. a ze czasem widze co matka robi to mniej wiecej sie orientuje.

Myslenie o przyszlosci? Wporzadku, ale nie kosztem dziecinstwa, wieku licealnego czy studenckiego zycia. Da sie polaczyc te sprawy..

nigdy nie wiesz kto co przeszedl.. i czasem wlasnie taka najbardziej towarzyska osoba mogla dostac po dup*e od zycia bardziej niz ty..
Nie o to raczej tutaj chodzi. Mogłem iść do dobrego liceum i chciałem iść na informatykę. Rodzice zabronili mi iść do szkoły daleko od domu bo dużo chorowałem, ok niech będzie to wina losu, ale niektórzy chorują i jakoś sobie radzą. W każdym razie poszedłem do liceum profilowanego które było blisko bo chciałem iść na informatykę. Liceum było tak słabe że miałem najwięcej punktów z egzaminu gimnazjalnego z całej klasy. Po dwóch tygodniach po prostu uciekłem stamtąd, bo zaczęło się to co w gimnazjum. Poszedłem do prywatnego liceum które wcześniej było mi obojętne. Nie miałem już innego wyjścia, chciałem uchronić swoją psychikę nawet kosztem nauki. Nie miałem już czasu ani nawet możliwości przepisać się gdzieś daleko. Po pierwsze nie było już miejsc, po drugie rodzice mi to skutecznie uniemożliwili z powodu że chorowałem dużo. Znalazłem się w świecie imprezowiczów, towarzystwa wzajemnej adoracji, wiecznie zadowolonych. Dla mnie to są osoby którym na niczym konkretnym nie zależy, dlatego nie porównuję się z nimi. To są 2 różne światy, może oni wyjdą na swoim postępowaniu lepiej niż ja na swoim, ale nie zamierzam się do nich dopasowywać bo znam własną wartość.

Następnie - o jaki koszt Ci tutaj chodzi? Uważasz ze boli mnie samotność bo nie potrafię się zintegrować z taką grupą? Że brakuje mi ludzi? Nic bardziej błędnego. Ja bardziej nie chcę niż nie potrafię. Ci ludzie tak naprawdę w ogóle mnie nie interesują. Jak wspomniałem to jest dla mnie inny świat. Jestem typem samotnika i potrafię czerpać radość z życia w pojedynkę. Jedynie w zimie jest to trudne, ale gdyby nie problem rodziców którzy trzymają mnie zbyt krótko jak na ten wiek to byłbym szczęśliwy przez cały rok.
Znaczy bo zabrzmialo to w poprzedniej wypowiedzi tak jak bys byl "za dorosly" na takie imprezy, ze myslisz przede wszystkim o tej przyszlosci itp. Ale jesli to tylko kwestia towarzystwa do ktorego nie pasujesz to wporzadku :Stan - Uśmiecha się: Moze ja to zle zrozumialem.

Tez mam kiepska klase. I moze z jedna osoba mam naprawde dobry kontakt. Tez nie potrzebuje ich towarzystwa.
Lubie wlasne towarzystwo ale nie do przesady, czasem samotnosc doskwiera, ale lepiej samemu niz z nimi.
Powiem że nigdy w życiu nie czułem bólu z powodu samotności, tak naprawdę jest to pojęcie skrajnie względne. Jedyne co boli to potworna nuda w zimie. Jednak pracuję nad tym i szukam czegoś co urozmaici mi czas, cóż na razie co by to nie było efekt jest krótkotrwały. Miałbym duuużo większe pole manewru jakby nie nadopiekuńczy rodzice ale to już inna sprawa. Czasami faktycznie myślę, że fajnie byłoby pójść na jakąś imprezę, ale jak kończy się zima tego typu myśli giną. Od wiosny do jesieni jest super niczego brakuje. Liczba znajomych równa się jeden, poza tym mam dobre kontakty z rodziną, ale liczbę tych kontaktów też można policzyć na palcach obu rąk. Mimo to nigdy nie czułem się samotny.
A mnie samotność nieco boli, ale bardziej to, że jest tak mało ludzi, z którymi mógłbym złapać jakiś kontakt. Prawie cała szkoła to imprezowicze, pół szkoły wychodzi na przerwę palić, a poza szkołą też jakoś nie mogę nikogo zapoznać.
eric napisał(a):Ja rzadko się odzywam, bo po tym co przeszedłem boje się że komuś się nie spodobam, że powiem coś głupiego i zaczną sie ze mnie najpierw głupie żarty, a potem potoczy się tak jak w podstawówce i gimnazjum.
Oo, znam to...

eric napisał(a):Nie chcę tych ludzi obrażać, ale czuję że jestem trochę bardziej rozwinięty od nich, o wiele bardziej dostałem w dupę w życiu i jak przyjdzie co do czego to taki imprezowicz wpadnie z nałogi i polegnie, a ja będąc zahartowanym w ciężkich sytuacjach poradzę sobie z nimi.
Ja niby zwykle podobnie myślę, ale tak czasem się zastanawiam... ale z kogo składa się świat? Ci ludzie, którzy piją i imprezują, dorastają i obejmują odpowiedzialne stanowiska w społeczeństwie i jakoś to leci, a my... a my nie możemy bo fobia nas ogranicza :Stan - Niezadowolony - Smuci się: wielu z nas rzuca szkołę czy studia i choć może nawet jesteśmy inteligentniejsi, co z tego? Co z tego kiedy teraz ja nie mam pracy a mój "kolega z klasy" uczący się niegdyś pięć razy gorzej zarządza kilkunastoma osobami w jednym zakładzie... bo studia teraz może skończyć każdy. Każdy kto nie ma fobii społecznej... (jak ma to też może, bo przecież niektórzy tu studiują oczywiście :Stan - Uśmiecha się: ale ja nie dałem rady)
Jas napisał(a):Ja niby zwykle podobnie myślę, ale tak czasem się zastanawiam... ale z kogo składa się świat? Ci ludzie, którzy piją i imprezują, dorastają i obejmują odpowiedzialne stanowiska w społeczeństwie i jakoś to leci, a my... a my nie możemy bo fobia nas ogranicza :Stan - Niezadowolony - Smuci się: wielu z nas rzuca szkołę czy studia i choć może nawet jesteśmy inteligentniejsi, co z tego? Co z tego kiedy teraz ja nie mam pracy a mój "kolega z klasy" uczący się niegdyś pięć razy gorzej zarządza kilkunastoma osobami w jednym zakładzie... bo studia teraz może skończyć każdy. Każdy kto nie ma fobii społecznej... (jak ma to też może, bo przecież niektórzy tu studiują oczywiście :Stan - Uśmiecha się: ale ja nie dałem rady)
Dlatego tak społeczeństwo wygląda jak wygląda. Ja im nie zazdroszczę, nie interesują mnie ci ludzie. Jeśli ludzie zrobili ze mnie fobika większego czy mniejszego to teraz nie jestem zainteresowany w ogóle życiem z nimi, ich układami, sukcesami i niepowodzeniami. Jest to zupełnie rozbieżne od fobii, nie potrzebowałem innych jak byłem mały żeby się dobrze bawić, tym bardziej nie potrzebuję teraz kiedy jeszcze jestem po przejściach z ludźmi. Sam mam perspektywy na dość dobrze płatną i odpowiednią pracę dla siebie (kierowca zawodowy). Akurat ojciec mojego jedynego kumpla pędzi firmę transportową. Kumpel może mnie w przyszłości "polecić" :Stan - Uśmiecha się:
Być może uda mi się jeszcze wyłowić z tego bagna bratnią duszę płci pięknej i będę miał wszystko czego potrzebuję. Jeśli mi się nie uda nie potne się, nie można przecież mieć wszystkiego.
eric napisał(a):Być może uda mi się jeszcze wyłowić z tego bagna bratnią duszę płci pięknej i będę miał wszystko czego potrzebuję. Jeśli mi się nie uda nie potne się, nie można przecież mieć wszystkiego.

Wszystkiego moze nie, ale chociaz minimum.
Ja też mało mówię ale jakoś nauczyłem się z tym żyć i jest ok
Stron: 1 2 3 4 5 6