PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy jesteś nieszczęśliwie zakochan(a/y)?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
Czupakabra napisał(a):Wolisz inaczej?
Ja patrzę na to bardziej racjonalnie. Nie przekonują mnie sformułowania typu "widocznie nie było Wam dane być razem". Nie trudno na przykład zauważyć, że fobicy partnerów zwykle mają wielokrotnie mniej, a niektórzy z powodu fobii są samotni do końca życia. Czy to znaczy, że właśnie taki los był im dany? Nie, po prostu nie wykorzystali mnóstwa okazji, które dawało im życie, a które wykorzystaliby będąc zdrowymi.

Patrząc na dzisiejsze związki (również małżeńskie) trudno jeszcze wierzyć w jakąś moc przeznaczenia, palec boży, czy cudowne namaszczenie. Często o tym, czy para zdecyduje się na wspólne życie decyduje jedna cecha charakteru albo jakakolwiek inna kwestia, która przeważa szalę. Można oczywiście czekać na tę cudowną i jedyną, przed którą niebiosa się otwierają, ale pamiętajmy, że żyjemy na Ziemi a nie w bajce o księżniczce i żabie, i taka osoba być może nigdy nam się nie zdarzy.
Niestety, masz sporo racji. To nie aniołowie rządzą naszym życiem tylko ślepy los i prawa fizyki, chemia. Być może nasze dusze są Boskie ale ciała i umysły najzupełniej zwierzęce, podatne na zmiany chemiczne i ludzie z problemami psychicznymi odczuwają to tym bardziej. Uczucia i miłość należy również do tej sfery. Wyjścia są dwa by być szczęśliwym - naprawiać uszkodzenia, walczyć o miłość na prawach natury i doboru naturalnego lub modyfikować swe potrzeby - pozbywać się ich niczym mnisi. Mimowolnie idę tą drugą ścieżką i wcale nie jestem pewien czy dobrze robię, bo pragnienie bycia z kimś i założęnia rodziny wciąż jest i nie mogę go zabić ani zrealizować. To właśnie największy ból. Pozostała więc walka i cierpienie aż do końca. I zawsze iskierka nadziei, że będzie dobrze. Utratą tej iskierki, wypalającej się z biegiem czasu pcha człowieka do strasznych czynów przeciw sobie.
Czasami zastanawiam sie czy jestem zdolna do zakochania sie :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko: mysle, ze tak, ale nie kojarze, zeby to odczula. No nic.

Ja nie umiem wziac losu w swoje rece i chodze wsciekla jak osa. Diabli by to wzieli.
W gimnazjum byłam dwukrotnie zauroczona chłopakami. Jeden mnie nie znał, drugi udawał, ze mnie podrywa tak po prostu dla zlewu. W liceum wpadł mi bardzo w oko chłopak z innej klasy, nie mówiłam mu cześć, nie odzywałam się ale na gg owszem. W koncu stwierdził, że coś ze mną nie tak i olał mnie a ja żyłam w głupiej nadziei. Teraz podoba mi się koleś z roku ale nawet nie chce na mnie spojrzeć. Ja sama nigdy nie zagadam do niego. I tak tkwię od zawsze w werterowskiej ,,miłości''. Super tak gapić się dwa metry dalej na kogoś , kto nawet nie wie o tym , ze ci na nim zalezy albo zwyczajnie ma to w dup*e....;];]
byłem. Przeszło mi.
A żeby to raz tak było, zawsze kończyło się tym ,że niezależnie na jakim stopniu była znajomość z przedstawicielką płci przeciwnej to i tak w którym momencie wszystko szło w diabły - czy to już przy pytaniu "prosto z mostu" ponieważ sytuacja sama z siebie nie dawała dużo znać tej drugiej osobie; czy też gdzieś w połowie drogi zapoznawania się po prostu się psuło - przez to na ostatni rok zawiesiłem swoje poczynania w tym kierunku, po za tym stałem się bardzo wybredny - ponieważ jak już rozmawiam z płcią piękną (co zdarza się od święta) i zaczynam widzieć w tej osobie "potencjalny cel" to zaraz wyszukuję wady które mają mnie samego przekonać abym sobie dał spokój od razu.

Gość

'potencjalny cel'- fajnie brzmi ;-). Wmawiasz sobie, ze to innych strata i slusznie trzeba sie cenic. Ja nawet nie wiem co to jest zakochanie. Myle to z obsesja.
Starać się o kogoś mając fobię to nie taka bułka z masłem. W liceum, czy gimnazjum (tak od połowy, przedtem się nie interesowałam chłopakami) bardzo się lękałam przy próbach kontaktu z kimś, kto się podoba i w ogóle z chłopakami, chociaż wtedy to odbierałam jako ekscytację, myślałam, że każdy tak ma w okresie dojrzewania, tylko ja sobie nie mogę z tym poradzić.

Ale jeśli ktoś mi bardzo imponował, to byłam na szczęście w stanie znaleźć w sobie zaparcie i nawet sama komuś dać do zrozumienia, że lubię go bardziej. A że miałam właśnie te fobiczne trudności, to oszczędzałam energię na najfajniejszych, najbardziej inteligentnych chłopaków w szkole. Chociaż na początku bałam się ich potwornie.

Więc nie poddawajcie się. Symptomy fobii często wyglądają jak silne podekscytowanie, co imponuje obiektom westchnień (szczególnie w wieku nastoletnim), więc nie ma co się poddawać, tylko walczyć o miłe wspomnienia.
Szka ,po kilku moich wpadkach chciałbym poznać kogoś kto jednak posiada co najmniej 80% trafności w porównaniu jej i moich zainteresowań a do tego aby akceptowała mnie z zewnątrz i wzajemnie - więc to jest raczej idealizowanie osoby, poszukiwanie rzeczy "które są tylko w Erze" niż wmawianie sobie ,że jestem "zbyt fajny".
Trauma związana z odrzuceniem które następowały w moich wcześniejszych dokonaniach może być też jednym z elementów podstaw mojej lekkiej fobii społecznej , ponieważ teraz jak "cel" mnie z zewnątrz zainteresował - choćby gdy , np. z ukrycia w autobusie, go obserwuje , to potem analizuje ,że w sumie w wewnątrz i tak pewnie siedzi osoba o niskim dopasowaniu do mojej osoby a wynikiem czego znowu na którymś etapie powtórzy się ta sama sytuacja i na tym kończy się obserwacja.

Zgodzę się z jedną kwestią którą poruszyłaś - również uważam iż miłość to pewna reakcja chemiczna w naszym układzie organicznym która działa jak narkotyk, objawia się częstszymi lub rzadszymi irracjonalnymi wyborami lub czynami, czy też obsesją którą podałaś. Sam mam na koncie kilka takich wpadek które można nazwać "inwestycjami w akcje o wysokim stopniu ryzyka" jak opłaty za kino itp. Teraz już wiem ,że jest to nieopłacalne i tak naprawdę nigdy nie będę miał zwrotów poniesionych kosztów.
Te irracjonalne czyny mogą też dotyczyć zbyt częstemu wyznawaniu "miłości" (samo to słowo dla mnie wydaje się dziwne, zbyt banalne), gadaniu o tym czy publicznym informowaniu wszystkich dookoła.
Mnie osobiście wystarczyłoby to co jest u podstaw czyli siedzenie z osobą płci przeciwnej oglądając ten sam film czy anime i mając podobne opinie wobec niego, mogąc rozmawiać na te same tematy i w ogóle każde tematy, bez konieczności ograniczania swojej wypowiedzi do informacji pobieżnych aby druga osoba nie dowiedziała się za dużo o moich opiniach czy zainteresowaniach (takich których nie chce aby się dowiadywano) , sztucznego podtrzymywania rozmowy czy zmiany tematu w poszukiwaniu tego właściwego. Wiem ,że ta część postu brzmi jakby miała nadawać się do innego działu ale przedstawienie mojego poglądu miało na celu potwierdzenie mojej tezy iż też na to uczucie spoglądam analitycznym okiem i staram się wszystkie zdarzenia z tym związane też tak postrzegać.
Jak myślicie, można żyć bez miłości?

Z wielu powodow i dla smutkow wielu
Chcialabym dzisiaj miec poduszke z chmielu.
Zapach tych lekkich,siwosrebrnych szyszek
Sprowadza mocny sen-zjednywa cisze.

Gdzies to czytalam albo mi sie snilo:
"Chmiel na bezsennosc,a sen-na bezmilosc.
Poduszke z chmielu gdy sobie umoscisz,
Zasnij,bo na coz zycie bez milosci...

/Pawlikowska-Jasnorzewska
Kasumi napisał(a):Jak myślicie, można żyć bez miłości? (

Skoro można żyć bez śledziony czy wyrostka to i bez miłości ... a miłość to chyba nic innego jak taka ludzka fanaberia ...psychiczna struktura nadbudowana nad prymitywnymi emocjami .
chyba nie można żyć bez miłości. Każdy coś tam i kogoś tam kocha.
Dac sie da. Tylko trzeba znalesc cos zastepczego :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Miłość romantyczna przychodzi i odchodzi a już w ogóle w młodości. Takie życie. Ale nikt nie jest niezastąpiony, więc nie warto popadać w jakąś rozpacz.
Ktoś napisał w innym wątku - najważniejsze, to nauczyć się kochać siebie samego i widzieć w sobie wartość i czuć się ze sobą dobrze.
Poza tym mieć przyjaciół i umieć się dla nich poświęcić i życie będzie ok.
Kasumi napisał(a):np. pasje? : ( jak czuje sie depresyjnie (a samotność karmi taki stan) to pomimo wielu pragnien, ambicji (strzępków), nie jestem w stanie nic robić. totalne warzywo

Znaczy się, pewnie masz racje, niektórzy umieją się utopić w innych rzeczach niż "drugi człowiek" (na dodatek mam wrażenie, że facetom łatwiej to przychodzi), no ale nie każdemu jest to dane.
Na przyklad :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: I tu nie chodzi w sumie tylko o ... milosc. Jesli znajdziesz sobie jakies zajecie ktore naprawde Cie zajmie, mozesz zapomniec o czymkolwiek.
Kasumi napisał(a):... Jak myślicie, można żyć bez miłości? ...
Można, ale co to za życie...
Mary Jane napisał(a):chyba nie można żyć bez miłości. Każdy coś tam i kogoś tam kocha.
Ja nikogo nie kocham. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: z resztą taki stan, to już na prawdę od baaaaaardzo dawna mam. Wiem, o czym Ty piszesz, pamiętam, ale ja już najmniej 15 lat temu przestałem. Fakt, że okresowo się to zmienia (bardzo rzadko), ale nie pozostaje stanem stałym.
mi chodziło ogólnie o miłość, jako odczuwanie więzi (z mamą, tatą, psem, samochodem) :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja odczuwam silną więź z rowerem. Chyba go kocham nawet. Tylko on się tak po męsku nazywa :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Embody
Cytat:Ja odczuwam silną więź z rowerem. Chyba go kocham nawet. Tylko on się tak po męsku nazywa :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
nie martw się Embody :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: tera to je u nas tolerancja . Pedałowanie nawet w miejscach publicznych nie spotyka się oburzeniem . Także śmiało możecie z rowerkiem o męskim imieniu zrobić 'koming ałta' :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Kasumi
Cytat:a ty trash, nie tęsknisz za miłością?
Nie wiem. Moje relacje z ludźmi są strasznie powierzchowne (pomijając już to że ograniczone są do minimum :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:) i zawsze mi chyba czegoś w nich brakowało.
trash napisał(a):nie martw się Embody :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: tera to je u nas tolerancja . Pedałowanie nawet w miejscach publicznych nie spotyka się oburzeniem . Także śmiało możecie z rowerkiem o męskim imieniu zrobić 'koming ałta' :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Haha, dzięki :-)
Me and my Cannondale, już niedługo coming out na mieście :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Kasumi napisał(a):I ja tak mam, całe swoje życie pragnęłam mieć przy sobie tylko jedną osobę, tę najważniejszą i najbliższą. Ale jak widać to okrutnie ryzykowne, bo tracąc kogoś takiego traci się kompletnie wszystko.
a to musi być chłopak, ta najbliższa osoba?

To nie jest dziwne, że widzisz różne nieodpowiednie osoby dookoła. Przyjaciel jest trudny do znalezienia i trzeba wytrwale szukać, być może po drodze zawieść się na kilku osobach, żeby w końcu znaleźć kogoś odpowiedniego. Tak jak ze wszystkim, co w życiu najcenniejsze.
Mary Jane napisał(a):Przyjaciel jest trudny do znalezienia i trzeba wytrwale szukać
mi sie wydaje, ze przyjaciela nie mozna szukac, zawsze to musi wynikac ze wspolnych przezyc, rozmow itp. ze w ktoryms momencie znajomosci stwierdzamy, ze na tyle lubimy dana osoba i potrafimy sie przy niej otworzyc, ze stwierdzamy, ze jest naszym przyjacielem. Mozemy sie otworzyc na poznawanie nowych osob i dopuszczanie ich do siebie, ale nie mozna racjonalnie okreslic, kto bedzie przyjacielem a kto nie, poki go nie poznamy.
Mary Jane napisał(a):mi chodziło ogólnie o miłość, jako odczuwanie więzi (z mamą, tatą, psem, samochodem) :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
W sumie to i do nikogo innego, niczego innego nic takiego nie czuję...

trash napisał(a):... nie martw się Embody :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: tera to je u nas tolerancja . Pedałowanie nawet w miejscach publicznych nie spotyka się oburzeniem . Także śmiało możecie z rowerkiem o męskim imieniu zrobić 'koming ałta' :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ...
Nawet możesz sobie na nim popedałować.
czy jestem zakochana , problem jest w tym że sama już nie wiem czy jestem zakochana czy nie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
zdałam sobie sprawę z faktu, że chyba całe życie (m.in. w życiu) jestem nieszczęśliwie zakochana..:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9