PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Terapia poznawczo-behawioralna w przypadku fobii społecznej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Myślę że zdecydowanie warto dzielić się swoim doświadczeniem. W końcu chodzi nam o to, żeby znaleźć coś co zadziała i usunie FS, a pewnie metody bywają różne w zależności od przypadku.

Ja ciebie Sosen rozumiem i w wielu punktach się zgodzę. A z podejściem do psychologii jest zdaje się gorzej niż z religiami - każdy człowiek ma inne spojrzenie. Myślę że w tych forowych rozmowach nie chodzi o przekonywanie innych, ale właśnie o dzielenie się wiedzą i doświadczeniem. Może iluś tam osobom to się nie przyda, ale wystarczy że jednej tak i to już jest bardzo dużo.

Mnie wystarczy, że czytając posty różnych ludzi na tym forum, znajduję sposoby na FS które działają i to jest w tym NAJLEPSZE. Ktoś kiedyś coś naksrobał, a dzisiaj ja mogę sobie dzięki temu poradzić z pewnymi rzeczami. To jest za+:Ikony bluzgi kochać 2:. Jesteśmy szczęściarzami, jakieś 20 lat temu to byłyby chyba tylko elektrowstrząsy i ciemnogród, a tu taki wysyp wiedzy i informacji. I to za free, z netu :]
Sosen, nie fochuj, sprawy wyglądają tak, że najwięcej najlepszych informacji i pomocy mam z Twoich postów (dlatego parę dni temu właśnie do Ciebie skierowałam pytania o to, jaka terapia przy OU). Jesteś dla mnie tu autorytetrem, angażujesz się i podchodzisz do spraw poważnie. Dzięki za całą pomoc i pisz dalej.

A posiadanie pozycji wiąże się niestety z odpieraniem ataków w celu jej utrzymania:Stan - Uśmiecha się:
Sosen napisał(a):Przede wszystkim musisz sobie zdać sprawę, jak niewielu jest terapeutów, którzy potrafią taką terapię prowadzić. Nie wiem czy jest sens tutaj dyskutować.

Taka terapia nie polega na naprawie relacji z rodzicami, tylko raczej na odwrót. Masz zerwać złe więzy, te, które Cię dzisiaj pętają. Nie masz relacji naprawiać, tylko wyrzucić z siebie to co Ci siedzi, tą część siebie którą kiedyś zablokowałeś. Bez wsparcia terapeuty ten proces się nie odbędzie, zwłaszcza jeśli mówisz że twoja obecna terapeutka Cię do tego nie namawia, nie wiem czy wspiera Cię w tym? Czy potrafi? Skoro to tylko twoja inicjatywa.

Nie pomyślałeś może, że wtedy ty nie dojrzałeś do takiej terapii, a teraz masz nieodpowiedniego terapeute? A może tamta tylko tak mówiła, a nie potrafiła być ciepła i swoją postawą Cię otworzyć? Nie wystarczy powiedzieć teraz porozmawiajmy o dzieciństwie, musisz czuć tą otwartość ze strony terapeuty na każdą twoją emocje. Więc sama wiedza terapeuty tutaj nic nie da.

To tak, jakbym ja miał prowadzić terapie(w uproszczeniu). Mam wiedzę, ale najpierw sam muszę ten proces przejść, żeby móc w sposób otwarty mówić ze swoim klientem o tych sprawach. Jestem zbyt zablokowany, tak jak pewnie są zablokowani na pewne rzeczy terapeuci.

Moim zdaniem oczekiwania jakie masz względem terapeuty może zaspokoić osoba bliska, przyjaciel, partner. Myślę, że otwartość na emocje to wszystko czego możemy oczekiwać od osoby, której pacimy za spotkania, a tobie chyba chodzi o coś więcej... Moja obecna terapeutka jest bardzo empatyczną osobą, chociaż tak na prawdę nie empatia z jej strony mi pomogła, tylko mój wysiłek pomiędzy spotkaniami. Ona mogla dać mi wsparcie w kilku trudnych momentach, ale całą pracę musiałem wykonać samodzielnie.

Aco do rodziców...zerwanie więzi z nimi to ryzykowny krok, niekoniecznie musi pomoc. Fakt, zależy jacy rodzice, ale zawsze można spróbować sobie ułożyć relacje na nowych zasadach, przynajmniej nic się wtedy nie traci. A ważne w tym jest to, że często przenosimy podświadomie urazy do rodziców na partnerów, przynajmniej ja tak miałem, więc chyba warto wyczyścić ten obszar. Tutaj niestety teoretyzuję.


Sosen napisał(a):Chyba bardziej mam jakąś chorą wewnętrzną potrzebę. Nie wiem, miałem podobnie z moją matką, próbowałem ją zmienić. Tutaj też jakby szukam kogoś, kto by zrozumiał mój punkt widzenia, a tak samo jak z matką spotykam się ze ścianą. Nie ważne jakbym się nie rozpisał i jakbym bardzo chciał przekazać to co chcę, jakbym się do tego nie przygotował. Więc dostaję coś przeciwnego.

Nie spotkałeś się ze ścianą, ja zauważyłęm partnera do dyskusji. Gdzieś tam widzę podobieństwo w tym co pisałeś do moich dawnych poglądów, dlatego zapaliła mi się czerwona lampka. Przyznaję, nie wiem wszystkiego i mogę się mylić, więc liczę na argumenty z Twojej strony. Ostatecznie nie warto się utożsamiać ze swoimi poglądami, natomiast warto je weryfikować, zawsze.

Pozdrawiam
chief napisał(a):Moim zdaniem oczekiwania jakie masz względem terapeuty może zaspokoić osoba bliska, przyjaciel, partner. Myślę, że otwartość na emocje to wszystko czego możemy oczekiwać od osoby, której pacimy za spotkania, a tobie chyba chodzi o coś więcej...

Dokładnie masz rację. To może być taka osoba, z tym, że ja od ludzi uciekam, a u terapeuty to wydaje mi się bezpieczniej. Ludzie są różni, nie widzę naokoło takich, przed którymi mógłbym się otworzyć.

Podam przykład z książki Miller. Klient opowiada o swoim dzieciństwie, o tym jak był traktowany przez ojca, matkę, rodzeństwo, jaka była atmosfera i opowiadając nic nie czuje, nie pokazuje żadnych emocji. Terapeuta natomiast reaguje na to co opowiada klient swoimi emocjami, czyli np. wyraża swoje oburzenie, co pomaga klientowi wyrazić swoje zablokowane oburzenie, złość. Dotyczy to też innych emocji. Po prostu kiedyś jak byliśmy mali coś czuliśmy, nie było w nikim oparcia, nie mogliśmy przed nikim tych emocji wyrazić, więc one zostały stłumione. Później to się stało automatyczne, i w następnej podobnej sytuacji znowu emocje nie wychodziły, tylko były tłumione. Jako dorosła osoba nie potrafimy tej emocji odczuwać, bo tłumimy ją nieświadomie. Poza tym widzimy tamtą sytuację i wszystkie późniejsze w złym świetle, bo nasza naturalna emocja nie wyszła, tylko została stłumiona. To może dotyczyć każdej emocji. Ja w gruncie rzeczy cały czas piszę o sobie, bo nie potrafię odczuwać np. złości, smutku, żalu. Żadnych negatywnych emocji. Za to na co dzień funkcjonuje i jestem pewnie widziany jako całkiem normalny człowiek, bo zagaduje, uśmiecham się. Tylko że to wszystko jest strasznie wyćwiczone i powodowane moim lękiem, a nie prawdziwym mną. Ja swoich prawdziwych emocji nie wyrażam w ogóle, albo tylko wtedy, gdy jest całkowita akceptacja.

Terapeuta ma tu takie zadanie, żeby pomógł Ci poprzez swoją postawę i swoje emocje poznać twoje i pomóc Ci je odblokować, żeby stały się Tobą, to się nazywa integracja emocji. Terapeuta ma być po prostu empatyczny, słuchać i naprowadzać na ważne ścieżki, i nie bać się konfrontacji z twoją wściekłością do rodziców. Żeby mógł być takim terapeutą, musi najpierw przejść taką terapię u kogoś, kto też albo musiał taką terapię przejść, albo od dziecka był wychowywany we wsparciu i akceptacji dla całego siebie.

Jeśli chodzi o dzisiejszych terapeutów, to większość ma dużą wiedzę, ale wiedza nie leczy. Ewentualnie techniki poprawiają i zmieniają emocje, ale nie dowiadujesz się z nich co ty naprawdę czujesz i czułeś, nie odblokowujesz siebie. A przy wsparciu możesz odblokować swoje naturalne reakcje na np. wykorzystanie, wyśmianie, zawstydzenie, upokorzenie, czyli możesz po prostu się zezłościć, poczuć oburzenie, wyrazić żal. Chodzi o to, że każdy z nas ma wszystko czego potrzebuje, tylko druga osoba musi to zauważyć - terapeuta. Może to też być przyjaciel, albo partner, z tym, że oni nie mają wiedzy, która pomaga terapeucie orientować się w pewnych sprawach.
Przepraszam za późną odp., kilkudniowy wyjazd służbowy…

Sosen napisał(a):Dokładnie masz rację. To może być taka osoba, z tym, że ja od ludzi uciekam, a u terapeuty to wydaje mi się bezpieczniej. Ludzie są różni, nie widzę naokoło takich, przed którymi mógłbym się otworzyć.

W porządku, ale czy to nie jest trochę tak jak z wędką i rybą? Mogą Ci dać to czego oczekujesz, czyli wsparcie i akceptację, ale mogą też nauczyć Cię jak uzyskać to samemu w życiu.


Sosen napisał(a):Tylko że to wszystko jest strasznie wyćwiczone i powodowane moim lękiem, a nie prawdziwym mną. Ja swoich prawdziwych emocji nie wyrażam w ogóle, albo tylko wtedy, gdy jest całkowita akceptacja.
.

Prawidłowych reakcji też trzeba się nauczyć. Nawet kiedy jesteś w gabinecie Alice Miller i doświadczasz wglądu, to tak naprawdę uczysz się wtedy nowej reakcji na określone bodźce. Ten sam efekt można uzyskać w życiu, pod warunkiem, że do starych sytuacji będziesz miał nowe podejście. Nie twierdzę, że to jest łatwe, ale nie za bardzo widzę inną możliwość. W gabinecie trzeba by ćwiczyć bardzo długo… w życiu jest o wiele więcej sposobności. Bardziej do mnie przemawia taki model terapii, w której omawiasz z psychologiem zadania do zrealizowania, w czasie których możesz się czegoś nauczyć i potem ćwiczysz to na codzień, niż taki gdzie wszystko co się dzieje w terapii ma miejsce w gabinecie terapeutycznym.
Nie chodzi o ćwiczenie, tylko o zobaczenie, przeżycie i życie z pewną prawdą. Jeśli jesteś czegoś świadom(prawdy dotyczącej traktowania Cię przez rodziców), nie musisz tego ćwiczyć, musisz po prostu to przyjąć i z tym żyć.

Myślę, że ta dyskusja nie ma sensu. Nie potrafię przekazać tego co czuję w związku z taką terapią, co ona dla mnie znaczy i co mogłaby znaczyć dla innych. Nie potrafię, więc rezygnuję. Jak ktoś chce się czegoś dowiedzieć, to zapraszam do książek Alice Miller.

BlankAvatar napisał(a):a do cbt -jak pisze marry- trzeba zmienić podejście. jak wszystko negujesz, bo uważasz że jesteś 'mądrzejszy' od ludzi, którzy dziesiątkami lat nad nią pracowali, to cbt 'nie da rady' niestety.

Jeszcze tylko jedno. To, że coś jest tworzone latami, nie znaczy, że jest dobre.
jest dość dobre, tylko nie na wszystkich działa


gdybym próbował cbt z 8 lat temu, to pewnie by mi nie pomogło.
nie byłbym na to gotowy.
trzeba trochę nad sobą popracować i przekonać się, że można się zmienić.

mózg ma niesamowite możliwości adaptacyjne.
boimy się konfrontacji z ludźmi (czasem do tego stopnia, aż blokujemy się i nie potrafimy swobodnie okazywać uczuć) bo wiemy, że słabo sobie z tym radzimy. nasz problem polega na tym, że uważamy to za naszą niezmienną cechę. a to g***o prawda.

cbt w dość toporny sposób robi pranie mózgu. pranie mózgu, które jest zadowalająco skuteczne, jeśli w nie uwierzymy.
to że pranie mózgu naprawdę działa dowodzi choćby fakt, że masz zaburzenia psychiczne. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

myślę, że wraz z cbt lub zaraz po niej dobra jest też lektura książek na temat 'rozwoju osobowości'. nawet jeśli nie we wszytko przeczytane się wierzy, to można sporo wynieść.

też mam problem z okazywaniem uczuć, jeśli czuję lęk.
kiedyś nawet na spotkaniu rodzinnym byłem milczkiem, bo nie czułem się komfortowo.
to była dla mnie męczarnia. jeśli ktoś się do mnie zwracał, to czerwieniłem się i miałem mętlik w głowie. postanowiłem to zmienić, obserwowałem sporo i po jakimś czasie udało mi się przełamać. teraz mogę swobodnie żartować i rozmawiać nawet na większym spotkaniu rodzinnym.

najpierw to była tylko taka wyrachowana gra aktorska - nic nie czułem, ale po pewnym czasie, zaczęło mi to sprawiać przyjemność.
teraz czuję się 'tam' akceptowany.

okazuje się, że nasze problemy potrafią rozwiązać się z 'niewielką' tylko pomocą. okazuje się, że nie jesteśmy socjopatami, tylko mamy pewne blokady, które można pokonać - czasem trochę nieumyślnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja byłem kilka razy na takim spotkaniu ale uznałem że nie chce mi się tam chodzić. Nie mam żadnej fobii ani nic. Moja mama mnie tam wysłała. Myślała pewnie że dzięki temu poznam dziewczynę. Pewnie jest ślepa i nie widzi że nie mam na to szans. A tak to nie mam żadnych lęków jeśli chodzi o ludzi. Chociaż nie mam znajomych i chodzę tylko z psem do lasu. Mam jednak pracę na pełen etat.
Adidas napisał(a):Ja byłem kilka razy na takim spotkaniu ale uznałem że nie chce mi się tam chodzić. Nie mam żadnej fobii ani nic. Moja mama mnie tam wysłała. Myślała pewnie że dzięki temu poznam dziewczynę. Pewnie jest ślepa i nie widzi że nie mam na to szans. A tak to nie mam żadnych lęków jeśli chodzi o ludzi. Chociaż nie mam znajomych i chodzę tylko z psem do lasu. Mam jednak pracę na pełen etat.

Znajomi to są ludzie których znasz,pracujesz sam ? nie znasz żadnego czlowieka?Czy ty jesteś gej że nie masz szans poznać dziewczyny?
Ja się wyleczyłam z fobii poznawczo-behawioralną.

Jak sama nazwa wskazuje, ten typ terapii daje na prawdę wiele informacji.. odnośnie mechanizmu działania zaburzenia, tzn. dlaczego pojawiają się fizjologiczne symptomy itd. oraz co należy zrobić, żeby wyjść z fobii. Dużo do przetrawienia.
Dla mnie wychodzenie z fobii było jak jedna wielka układanka, różne elementy z czasem układały się razem w jedną logiczną całość i teraz tworzą stabilny grunt pod moimi nogami. Najpierw robiłam po prostu wszystko, o co prosił terapeuta, czy widziałam w tym sens, czy też nie, przecież nie miałam nic do stracenia, terapeuta prowadził, a ja ufałam, wierząc, że jest profesjonalistą. Warto sobie zapisywać wszystko, co jest powiedziane na terapii, można sobie przypomnieć potem różne rzeczy albo odkryć, że coś, co wydawało się niezrozumiałe, jakieś wskazówki, zasady, nagle stały się zrozumiałe i pomocne.

Po wyleczeniu fobii została mi prokrastynacja, która jak wiadomo, często wytwarza się przy okazji fs. Dość u mnie się rozwinęła i jest dużym problemem. Też leczę p-b. Jak wyleczę i to, to będzie już w ogóle wspaniale, czyli normalnie.
Praca to praca. Ogólnie to jest dużo osób w pracy ale ja siedzę sam bo taką mam funkcję. Ale jak ktoś się zapyta "nie masz znajomych żeby gdzieś iść ?" To ja muszę powiedzieć że nie.

Nie mam za bardzo szans na dziewczynę bo się nie podobam.
Mary Jane, jeśli będzie Ci się chciało, to skrobnij coś w "Pozytywnych historiach" :Stan - Uśmiecha się:

Adidas, przynajmniej radzisz sobie z pracą. A dlaczego się nie podobasz? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Z wyglądu się nie podobam. Ale pogodziłem się z tym. Tak już musi być. Teraz to już cud by był jakby coś się zaczęło dziać. Jak już wiadomo mam 29 lat i 5 miesięcy i nie miałem dziewczyny i nie działo się nic. Pozostaje oddać swój los Jezusowi.
A pracujesz nad swoim ciałem,wnętrzem?Co generalnie Ci się w sobie nie podoba i z wyglądu i z wnętrza?Musisz zacząc sam tworzyć tak naprawde własne życie,a nie zostawić je własnemu biegowi,wtedy będziesz miał wszystko....
Teraz już bez wyglądu i doświadczenia nic nie da się zrobić. Żadna dziewczyna nie zobaczy we mnie kandydata na partnera życiowego.
Adidas napisał(a):Teraz już bez wyglądu i doświadczenia nic nie da się zrobić. Żadna dziewczyna nie zobaczy we mnie kandydata na partnera życiowego.

Nie odpowiadasz na pytanie tylko się tłumaczysz...Jesteś chudzielcem w okularach i krzywym pyszczkiem?Albo spasionym pączkiem?Albo rudzielcem?W czym ty nie masz doświadczenia?W bzyku-bzyku,i byciu w związku?I dlatego niby ma z Tobą żadna nie chcieć być?przecieć to dziecinada :Stan - Różne - Zaskoczony:
Dlaczego piszesz na tym forum skoro nie masz fobii?a nie np na samotność.pl?Bo ja tego nie ogarniam :Stan - Niezadowolony - Złości się: pozdrawiam
Odświeżę. Spotkałem się dziś z opinią ,że terapia poznawczo-behawioralna jest dla prymitywów emocjonalnych. Oczywiście nie wiem co autor tych słów miał na myśli. Przyszło mi tylko do głowy ,że o ile łatwo krytykować psychodynamiczną (czas, ogólne koszta, niepewny skutek) to przy poznawczo-behawioralnej można doczepić się tego ,że jest owszem krótka ,ale i niezwykle płytka, sprowadzająca się praktycznie tylko do kilku technik dyskutowania z automatycznymi myślami i ekspozycji. Nawet przy przyłożeniu się przez 3 miesiące, bo tyle zwykle trwa, można widzieć poprawę, ale nie wiem ile czasu trzeba w tym siedzieć by wszelkie sytuacje mieć obcykane. Co o tym sądzicie? I czy istnieje terapia oddziaływująca na głębokie przekonania ,ale bez tej otoczki dzieciństwa i relacji z rodzicami rodem z psychoanalizy Freuda?
poz-beh nie ma na celu rozwiazywania twoich problemow egzystencjalnych czy szukania sensu w zyciu, lecz na leczeniu konkretnego zaburzenia psychicznego.

przy tak duzej (i sprawdzalnej) skutecznosci p-b, zaden prawdziwy profesjonalista (niezwiazany z tym nurtem) nie bedzie negowal jej zaslug, bo to zwykla ignorancja.

cbt nie sprawi, ze twoje zycie bedzie szczesliwe. terapia sprawi, ze pozbedziesz sie destrukcyjnych wzorcow myslenia i objawow chorobowych. przy odrobinie szczescie (otwartosci ze strony pacjenta) nauczysz sie, ze problemy da sie rozwiazac, jesli odpowiednio do nich podejsc i wlozysz troche wysilku (oduczysz sie biernosci).

co do trwania cbt, to 3 jest najkrotszym okresem. caly proces moze trwac dluzej. dodatkowo, po zakonczeniu glownej czesci jest jeszcze terapia podtrzymujaca (np spotaknia raz w miesiacu).
T B-P ponoć najbardziej skuteczna w fobii społecznej, ale nie mam przekonania ...
To zostań z tym brakiem przekonania parę lat. Masz przecież czas.
...
@up
Co Ci się w tej metodzie nie podobało? Jeśli najsensowniejszą odpowiedzią wyda Ci się "wszystko" to z góry proszę ,abyś nieco rozwinęła wypowiedź :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:.
hmm.. ja byłem u 2 psychiatrów. Pierwszy zdiagnozował u mnie fobię, przepisał leki i doradził właśnie terapię poznawczo-behawioralną. Do drugiego udałem się, ponieważ chciałem aby skierował mnie na 3 miesięczną terapię (na którą w końcu się nie dostałem). Obu pytałem o skuteczność CBT i obaj powiedzieli to samo. Nie ma znaczenia czy są to codzienne spotkania z terapeutą czy raz w tygodniu. Istotne jest tylko to czy terapeuta jest dobry. Myślę, że coś w tym jest. Ja dopiero zacząłem terapię więc ciężko mi się wypowiedzieć. Ale będę informował na bieżąco :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
no to mogę napisać kolejnego posta po kilku miesiącach terapii :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Jest o niebo lepiej.. właśnie znalazłem pracę. Terapię kontynuuję dalej ale jestem już przy końcu :Stan - Uśmiecha się: Polecam każdemu :Stan - Uśmiecha się:
Ja właśnie byłem leczony terapią poznawczo-behawioralną i na prawdę polecam. Może nie jestem duszą towarzystwa, ale funkcjonuje mi się wśród ludzi znacznie lepiej, niż przed.
Stron: 1 2 3 4 5